Skocz do zawartości

Dany de Vino

Members
  • Liczba zawartości

    1 271
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Zawartość dodana przez Dany de Vino

  1. No to już 5 wspaniałych dni za nami. 🙂 Dziś będzie połówka naszej eskapady a więc jeszcze 7 dni przed nami. Pogoda cały czas folderowa! Aż trudno uwierzyć, że potrafi być tak fajnie. Powietrze dosłownie kryształowe, słońce i śnieg. Trasy przygotowane znakomicie, ludzi na ogół nie za dużo. Żadnych kolejek do wyciągów. Zaczynamy w zasadzie zawsze jako jedni z pierwszych. Jak dotąd spory mróz. Rano tak około -15, około południa -5 ale ponieważ jest sucho i bezwietrznie, a słońce wali cały dzionek to tego mrozu specjalnie nie czuć. Mieszkamy w miejscowości Molina, takie miasteczko wieś, nic specjalnego. Mamy w zasięgu trzy ośrodki: najmniejszy z nich - Alpe Cermis - Cavalese - Val di Fiemme, średni - Moena - Alpe Lusia - Bellamonte / Trevalli i największy - Obereggen - Pampeago - Predazzo / Latemar. Jest gdzie pojeździć. Od jutra ma przyjść ocieplenie, ale ciągle lampa nieustająca, więc będzie dobrze. Dwa dni temu małe zdarzeńko. Jechałem na dość sztywnej ściance, kolega został trochę z tyłu. Oprócz nas była tam jakaś 6-cio osobowa ekipa szkoląca się (w takich samych kombinezonach, może przyszłych ratowników lub cos takiego). Jechali po lewej stronie stoku (najwyraźniej zadaniówkę) pojedynczo, potem coś omawiali. Ja prawą stroną średnim skrętem, częściowo na krawędziach, częściowo ześlizgiem bo ścianka sztywna. W pewnym momencie usłyszałem, że ktoś się zbliża. Zerknąłem w bok i jeszcze zdążyłem zobaczyć przerażone oczy jednego z tej ekipy. Z jakiś powodów odbił nagle w swoje prawo i cóż... Zderzenie było już nieuniknione. Zdążyłem zasłonić się bodiczkiem, schować/odchylić głowę i bum! Oberwałem z lewej strony i poleciałem w powietrze. On poleciał w siatki, a ja na plecach głową w dół stoku. Próbowałem się odwrócić, tak aby butami zahamować, ale że ścianka była stroma i szybkość duża, odwracało mnie znowu głową w dół. Cóż było robić? Zsuwając się sprawdziłem po kolei nogi - w porządku, barki i ręce - OK, a więc jadę (tak prawie 300 metrów). Reszta tej ekipy puściła się za mną i zatrzymali mnie w pewnym momencie, pytając co czuję. Byłem lekko "wstrząśnięty", czy też "zmieszany", ale cały. Pomogli wstać i po chwili podjechał mój napastnik. Przepraszał, przyznał że to on we mnie wjechał, że sam nie wie jak to się stało i takie tam.... Jeden z nich przywiózł moje narty, zapiłem się w zasadzie i tyle z przygody. Mam trochę obite udo ale dało radę jeździć dalej. Trochę obawiałem się następnego dnia, ale po 30 minutowej rozgrzewce, (co prawda) z lekkim bólem ale dało radę. Ogółem żadnych strat (trochę odłupanego lakieru z wierzchu jednej narty) więc w sumie bez konsekwencji. Ot, przygoda. Jutro wkleję jakieś tam fotki... Pozdr4all 🙂 !!!
  2. ...kontynuując wątek. W sobotę wyruszamy znowu do Val di Fiemme. Czeka nas 12 dni na śniegu, a i pogoda szykuje się fajna! Teraz jeszcze praca, praca... Trzeba się pilnować, bo coraz częściej myśli już uciekają w góry. Postaram się zdać jakąś krótką relację jeszcze stamtąd. Pozdr4all 🙂 !
  3. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za info i opinie! Pewnie właśnie po to jest to forum! Tak przy okazji: dużo się tu dowiedziałem. Nawiązałem również sporo interesujących znajomości. Jednak często zniechęcają mnie do zaglądania tu rozmaite a częste zatargi i awanturki. Źle się na to patrzy, więc na pewien czas - nie patrzę. Sporo użytkowników już z tego powodu straciliśmy, więc... Pilnujmy się bo to jest przecież pewna nasza wspólna wartość, a nie narzędzie do pompowania swojego ego i rozmaitych, zupełnie nieciekawych awanturek. Pozdr4all 🙂 .
  4. Jeszcze dopytam: czy i jak są skomunikowane ośrodki L2A z Alpe D'Hiez ? Czy na jednym skipasie? Biorę pod uwagę skipas sezonowy stąd wszelkie info. jest dla mnie b. istotne.
  5. Bardzo dziękuję za wszystkie relacje. Pozdr. 🙂
  6. Ostatnio go tu nie widuję.... 🙂 Dzięki.
  7. Przeczytałem, niestety jest tam niestety tylko jedna dostępna opinia ale dzięki.
  8. Czy ktoś z koleżeństwa ujeżdżał w tym ośrodku? Jeśli tak. to bardzo proszę o recenzję i info. Z góry dziękuję. 🙂
  9. W młodości strzelałem w jako junior w klubie, maszynowo puszczane sylwetki i precyzyjne do tarczy. Na obozie treningowym we Wrocławiu puszczałem nawet sylwetki panu Zapędzkiemu. Na strzelnicę przychodzili (czasem) milicjanci. Mieli obowiązkowe strzelanie - 7 pocisków w roku. Na 25m do statycznej sylwetki nie trafiali żadnym. To też sztuka....
  10. Wszystkim braciom i siostrom w naszej pasji Najlepsze Życzenia Zdrowych, Wesołych Świąt! 🙂 Pozdrawiam serdecznie! 🙂
  11. No cóż? Wszystko co dobre się szybko kończy. Jesteśmy tu (Val di Fiemme) od 4.12 i dziś był nasz ostatni dzień. Pogoda jak na ten region taka sobie: na 12 dni jazdy 5 lampy, 4 trochę słonka trochę chmurek i 3 dni z mniejszą lub większą mgłą. Dziś był ostatni dzień nartowania. Niestety odwilż. W nocy dowaliło świeżego śniegu i rano miękko i grząsko jak cholera. Śnieg ciężki i po trzech godzinach stok jak kartoflisko, co na zmęczone już mięśnie jak dla mnie było za dużo. W dodatku przygnało jakieś chmursko i mgła załatwiła resztą. Po 4 godzinach odpuściłem. Jutro rano powrót i cieszę się, że jest nas dwóch kierowców :). Ale wracamy tu z początkiem lutego więc pomimo zmęczonka jest optymistycznie. Pozdr4all :).
  12. Zna ktoś ten stok w Myślenicach? Ponieważ zamierzam przenieść się już na stale do Krakowa, to może to jest jakaś opcja na krótkie wypady narciarskie (2 - 3 godzinne) pomiędzy poważniejszymi wyjazdami? Bardzo proszę o podzielenie się opiniami i o info. czy ten stok rzeczywiście działa. Pozdr.
  13. Ja po dwu tygodniach takiej codziennej jazdy po 5 -6 h dziennie, po powrocie zazwyczaj nadaję się do sanatorium. Gdzie nie usiądę to zasypiam... Ale to tygodniu mija. 🙂
  14. Marcps, Myśmy tego nie wybierali. Byliśmy jak co dzień na jakieś 2500m i tam zaczynaliśmy zjazdy. Słońce itp... W pewnym momencie pojawiły się obłoczki i troskę wiatru. Nic nie zapowiadało zmiany pogody. Potem dosłownie z minuty na minutę wzmagał się wiatr. Poszedłem na siusiu i gdy wyszedłem to już chmury i sypie. My w dół a tam coraz gorzej. Byliśmy we dwójkę. W Szwajcarii oznakowania tras są nie takie jak w Austrii (rzadsze). Za cholerę w tej zamieci nie było widać następnej tyczki. Trasy zasypane i nie wiesz czy jeszcze jesteś na trasie czy już cholera wie gdzie. A tam jest gdzie spaść, to nie Italia gdzie wszystko jest "wylizane" i uładzone. Wiedzieliśmy, że poniżej nas jest stacja pośrednia. "Zjeżdżaliśmy" dosłownie po metrze lub pół metra bo nie wiesz czy zaraz ziemia się nie urwie. Często zsuwaliśmy się bokiem. Trwało to ponad godzinę. Wreszcie znaleźliśmy. Nawet sobie nie wyobrażasz jaka to ulga. Kolejka była zatrzymana ale postanowili wciągnąć nas na górę. Ośrodek już był zamknięty, wszyscy ewakuowani. Tam po około godzinie zwieźli nas z częścią obsługi na dół. Ot, przygoda... 🙂
  15. Szwajcaria 3 lata temu. Pogada nam się załamała i to pod wieczór. Musieliśmy się jakoś "doczołgać" do stacji pośredniej (jakieś ponad kilometr). Wiatr wywracał i niewiele było widać. Trudno by to było nazwać jazdą, ale żyjemy.
  16. Nie. Lubię widzieć gdzie i po czym jadę i planować co i jak chcę z nartami i sobą zrobić. Na razie mi się to nie znudziło i bawię się przednio! Jazda z zamkniętymi oczami i garbate striptiserki to tylko dla koneserów... 🙂
  17. ...no i w nocy odpalili armatki i śnieżą! 🙂
  18. ...pogoda tam zazwyczaj jest (podobno około 300 dni w roku słońce). W tamtym roku z 36 dni na śniegu wypadło nam 2 dni, z tym że jeden można było jeździć ale mgła mnie zniechęciła. Kumpel jeździł. Cholera, boję się mgły bo o kontuzję wtedy nietrudno i sezon z głowy.
  19. Witajcie w nowym sezonie! Jedziemy tam znowu już za dwa tygodnie (3 grudnia). Czeka nas 12 dni na śniegu! Bajka. Mamy zaplanowane w tym sezonie 3 takie wyjazdy, więc już przebieramy nogami. Pozdr4all 🙂 .
  20. W marcu na Alpe Cermis mieliśmy okazję spokojnie obejrzeć i dotknąć nart GS zrobionych dla zawodnika. Naprawdę nie podejrzewałem, że krawędzie mogą być do tego stopnia ostre! Naprawdę trzeba było bardzo delikatnie tego dotykać. Tnie naskórek przy najlżejszym dotyku. To jest już ostrość jaką pamiętam z naostrzonych łyżew hokejowych. Na czymś takim naprawdę można jechać po "żywym lodzie"! A swoją drogą takie małe odkrycie z jazdy na "twardym". W pewnym momencie pojawiał się na stoku tak zwany "beton", czy też "marmurek". Próbując delikatnie, czy narta "trzyma" - no cóż? Nie trzyma. Uślizgi i tyle. Wreszcie najechałem na taki fragment stoku ze sporą szybkością przygotowany na ewentualne przejście na "szuranie". O dziwo (dla mnie) narty wcinały się się w ten marmurek bezbłędnie. Wystarczyło trochę dynamiki i pewnego, zdecydowanego dociśnięcia krawędzi. Super! Narty ostrzę od kilku sezonów sam. Używam trzech par nart i jeżdżąc zwykle około 36 dni w sezonie dwie pary ostrzę zazwyczaj dwa razy w sezonie. Trzecią parę, jako że najmniej używaną, raz. Co kilka dni delikatne przetarcie diamentem i wystarczy. Czasem, jak warunki twardsze, trzeba jednak zebrać drut po jeździe.
  21. Jeszcze się nie łapię... Coś wymyślimy ale to dopiero gdzieś na jesieni. Raczej to będzie Italy, tyle że oni odsłaniają się ze skipasami sezonowymi zazwyczaj we wrześniu. Damy znać. Masz do mnie nr. tel?
  22. Po prosu sprawę trzeba potraktować "zadaniowo" i problem rozwiązany...
  23. Przejdzie, nic się nie martw, przejdzie! Przytoczę ci fragment rozmowy z zawodowym hokeistą, byłym reprezentantem Polski niejakim Kaczorkiem (było ich dwóch braci, chyba bliźniaków). Był starszy ode mnie mniej więcej o pokolenie. Ja wtedy miałem 48 lat. Rzecz się odbywała w US gdzie osiadł na emeryturę. Graliśmy często w tenisa. Był upał około 40 stopni i wilgotność ponad 80%, a my trzy pełne sety (ponad dwie godziny). Potem usiedliśmy przy zimnym piwie i gaduła... Zapytałem go czy nie obawia się grać w takim upale, bo przecież jest z przeproszeniem sporo starszy ode mnie. Odpowiedział tak: "... wiesz co? Są tacy co się już starzy urodzili i im nic nie pomoże. A ja jestem zdrowy, nic się mnie nie czepia pewnie właśnie dlatego, że nie odpuszczam i trenuję" . Potem zamyślił się na chwilę i dodał: "...a jak będzie trzeba umrzeć, to się umrze, kropka!" Faktycznie, wyporność organizmu i kondycję miał zdumiewającą. Super facet. Wrodzona inteligencja i wrażliwość w pełni zastępowała w jego wypadku braki w edukacji. Zawsze było o czym po grze pogadać, a nie skończył nawet podstawówki. Jak sam mawiał o sobie: "..z zawodu jestem hokeistą, a z wykształcenia kapralem" (grał w klubie wojskowym). Co się dochrapał stopnia kapitana, to nałożył po gębie jakiemuś oficerowi i go stale degradowali. Taki strasznie honorowy gość, a w wojsku, jak w wojsku, godność człowieka bywa pomijana... A wracając do nart, temat który już ktoś tu poruszał ale zlekceważyłem. Jeżdżąc nie używałem kijków, choć się o to starałem. Przeszkadzały mi jakoś. Kolega zwrócił uwagę, że być może mam za długie? Wziąłem na jeden przejazd jego kijki o pięć cm krótsze i od razu dało się ich używać i w dodatku pomagały w jeździe. Przed następnym wyjazdem kupiłem nowe kije (tamtych nie ma jak skrócić). Kupiłem składane (te na filmiku) bo nie byłem pewny jaką długość faktycznie potrzebuję i chciałem móc wypróbować dowolną długość. Okazało się, że potrzebuję jeszcze krótsze, w sumie o 10 cm od tych, których z uporem dotychczas używałem. Niby drobiazg, a różnica naprawdę duża. Pozdrowienia 🙂 .
  24. No i niestety już nastał czas na podsumowanie naszych tegorocznych wypraw narciarskich. W sumie to był nasz trzeci wyjazd do Włoch w tym sezonie, dokładnie do Val di Fiemme. Do dyspozycji mieliśmy tam trzy ośrodki narciarskie: Alpe Cermis, Latemar, Alpe Lusia. Każdy o trochę innej specyfice ale wszystkie godne polecenia. Udało się zrobić tam trzy wyjazdy, każdy po 12 dni na śniegu (razem 36 dni). Dziennie przejeżdżałem średnio około 45 - 50 km, co daje ponad 550 km w czasie jednego wyjazdu, czyli razem ( trzy wyjazdy) ponad 1650 km zjazdu na nartach (dalej niż droga z Krakowa do Szwajcarii)! Pogoda poza nielicznymi dniami folderowa, co też miało spory wpływ na to, że cały sezon w naszym odczuciu okazał się bardzo, b. udany. Przy okazji to i owo udało się w jeździe poprawić, coś tam dodać ale najważniejsze to to, że frajdy i radości mieliśmy po kokardkę! Szczerze możemy polecić te ośrodki, a w przyszłości zamierzamy poznać inne włoskie tereny. Wklejam jeszcze jedno "wspomnienie", które niestety musi nam wystarczyć aż do grudnia! Pozdr4all 🙂 !
×
×
  • Dodaj nową pozycję...