-
Liczba zawartości
1 271 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
6
Zawartość dodana przez Dany de Vino
-
Może ktoś z was zna jakaś ciekawą miejscówkę na narty w Szwajcarii. rii.
Dany de Vino odpowiedział Arek1982 → na temat → Narciarstwo
...jeszcze tytułem uzupełnienia, z własnego ubiegłorocznego doświadczenia: byliśmy na trzech wyjazdach (grudzień- dni10; luty- 10dni; marzec- 8dni). Było super. Jednak jeśli chodzi o grudzień, to podobno mieliśmy szczęście bo grudzień był tam wyjątkowo "śnieżny". Miejscowi narciarze mówili nam, że zwykle jest z tym bryndza, a ponieważ jeździ się tam głównie na naturalnym śniegu istnieje poważne ryzyko, że w grudniu śnieg nie dopisze (mówiono nam, że była to pierwsza taka zima w grudniu od 16 lat!). Dlatego w tym sezonie wybieramy się tam w lutym i w marcu (po 10 dni na śniegu - razem 20dni jazdy). Finansowo wychodzi to tak: 400CHF : 20 dni = 20CHF dziennie. 20CHF x 3.80pln = 76pln skipass dziennie. W naszym odczuciu góry mają tam naprawdę wyjątkowe. Infrastruktura na światowym poziomie, co zresztą nie jest w Alpach niczym nadzwyczajnym. Tłoku na trasach raczej się nie spotyka (nie byłem tam w święta). Pogodę mieliśmy wspaniałą (poza jednym dniem, gdzie z powodu gęstej mgły zdecydowaliśmy się jazdę odpuścić). Kwaterki da się znaleźć w cenach austriackich (trzeba się trochę wysilić i poszukać w necie) bez płacenia za parking i bez takich gigantycznych kurtax jak w Saas Fee. Jedzenie mieliśmy swoje (i kuchnię do dyspozycji), więc ta drożyzna szwajcarsko-knajpowa nas nie dotyczyła. To pewnie byłoby na tyle. -
Może ktoś z was zna jakaś ciekawą miejscówkę na narty w Szwajcarii. rii.
Dany de Vino odpowiedział Arek1982 → na temat → Narciarstwo
W tym sezonie Saas Fee poleca się ze skipass'em za jedyne 233CHF! Jednak znając relacje kolegów z ubiegłego sezonu, nie jest to dobra opcja. Z własnego doświadczenia polecam inną sezonówkę, również na Szwajcarię - Magic-pass. Droższa, ale bez ściemy. Do dyspozycji 30 ośrodków, z czego 6 naprawdę b. ciekawych narciarsko (sam przetestowałem). Kupowałem w pierwszej przedsprzedaży 400CHF, obecnie chyba coś tam droższa, ale jak chcesz pojeździć więcej niż 6 dni w sezonie, nadal bardzo opłacalna. -
..napisz do koleżanki Miedzianowłosa (z dużej lub małej litery, nie pamiętam). Jest z Lublina i od kilku lat organizuje wyjazdy narciarskie na Ukrainę. Na pewno ma bardzo dobre rozeznanie.
-
...jak się okazuje, w Alpach też nie musi być b. drogo (jeśli chcesz i możesz jeździć więcej dni). My wykupiliśmy w ubiegłym sezonie sezonówkę MagicPass - na 25 ośrodków w Szwajcarii. Wyszło 13,33 franków dziennie (czyli 11.8 Euro), czyli jakieś 50pln za skipass dziennie. Kwaterki też da się znaleźć w cenach austriackich. W tym sezonie powtórka, bo było pysznie!
-
Rozważałem wyjazd do Bukovela i wstępnie badałem sprawę. Z tego co się dowiedziałem, to jest tam nieźle, ale... Drogi fatalne, więc trochę szkoda auta. No i zwyczajowe stanie po wiele godzin na granicy! Odpadłem. Nawet raz zapłaciłem zaliczkę na wyjazd autobusem organizowany przez ludzi z Lublina, jednak po rozważeniu za i przeciw zdecydowałem się zrezygnować, mając świadomość utraty owej zaliczki. Ale są oczywiście i tacy, którzy sobie chwalą.
-
Niektóre plemiona dotąd używają opasek na biodra. Podobno bardzo wspomaga rozrodczość i w ogóle zdrowie psychiczne użytkowników, a więc bardzo pożyteczne!
-
...oczywiście. Głównie osłabia działanie "sił nieczystych". A wiara czyni cuda! pozdr.
-
Szczęśliwy to człowiek, dla którego naczelnym problemem jest wybór kubka na napoje!
-
Moją podstawową dziedziną uprawianego amatorsko sportu poza narciarstwem jest tenis. Nie mam więc większego problemu z utrzymaniem kondycji poza sezonem narciarskim. Koniec kwietnia już wychodzimy na korty i tak przynajmniej do końca września, często początku października (w zimie na halach nie gram). W tak zwanym "międzyczasie" - rowerek górski załatwia sprawę. Na rowerku jeżdżę praktycznie cały rok bez wzglądu na temperaturę. Jeśli akurat spadnie śnieg, co ostatnimi laty nie zdarza się zbyt często, rower zamieniam na narty biegowe. Mieszkam od kilku lat na Podlasiu, więc tereny do tych aktywności mamy tu wręcz wymarzone. Dużo lasów, ogólnie "teren pagórkowaty". Na rowerku przejeżdżam około 3 tyś km. rocznie, więc żaden to osiąg, ale ruch i jakiś wysiłek jest. Więcej nie zmieszczę. Myślałem o rolkach, ale już nie starcza czasu i siły. Trzeba jednak też popracować, no i czasem pospać, a i tak czasu na przyzwoitą regenerację brakuje.
-
...no. nie zapieraj się.. Nigdy nie wiadomo, życie jest zwykle bardziej wynalazcze od nas. Pamiętasz co mawiał Forest G? Pozdr.
-
Wlasnoreczny serwis nart
Dany de Vino odpowiedział quanto1 → na temat → Serwis i konserwacja sprzętu
Dwa lata temu zdecydowałem się na zakup sprzętu do podstawowego, samodzielnego serwisu nart. Tak więc mam imadło, żelazko, dwa pilniki, diamenty, kamień, szczotkę, kątownik (88), prawidło (0.5), pazur i oczywiście zawsze jakąś cyklinę. Trochę czasu zajęło manualne opanowanie czynności z tym związanych. ale większych trudności nie napotkałem. Wczoraj (ciepełko i przy pięknej pogodzie) pracowałem nad moimi dwiema parami nart. Bez pośpiechu ot, tak dla przyjemności. Efekt rewelacyjny. Krawędzie są naprawdę ostre i równiutkie (odkąd zacząłem jeździć na krawędziach nabrało to nieoczekiwanie sporego znaczenia). Ślizgi równo nasączone smarem. Na początku ubiegłego sezonu oddałem narty do planowania i podniesienia krawędzi dolnych. Dzięki Harpi trafiłem do znakomitego serwisu w Krakowie. Byłem przy całej operacji i z podziwem obserwowałem wykonywanie kolejnych czynności, znakomity sprzęt, który posiadają oraz biegłość i precyzję człowieka, który czynności te wykonywał. Ponieważ cały sezon przejeździłem w znakomitych warunkach śniegowych, bez kamieni, lodu, przetarć itp... ślizgi i krawędzie są w znakomitym stanie, więc nie miałem też żadnych problemów z tym co ja musiałem przy nartach zrobić. Polecam wszystkim samodzielne wykonywanie podstawowego serwisu swoich nart. To się naprawdę da opanować i dodatkowo daje coś w rodzaju satysfakcji. Na sprzęt do serwisu wydałem niecałego tysiaka, ale to się przecież tak czy owak zwróci, a wygoda ogromna. Polecam wszystkim. -
Tak się ułożyło, że cały sezon jeździliśmy wyłącznie w Alpach szwajcarskich (w pięciu ośrodkach) korzystając z sezonówki Magicpass. Były to trzy wyjazdy (grudzień 2017 - 10 dni na śniegu; luty 2018 - 10 dni na śniegu i marzec 7 dni). W naszym odczuciu wyjątkowo udane wyjazdy, więc jeszcze tam, na miejscu zakupiliśmy sezonówkę na następny sezon 2018/19 (unikając kosztów przewalutowania). W moim wypadku z uwagi na fakt, że obecnie mieszkam w Białymstoku odpadają wszelkie narciarskie wyskoki jedno, dwu, czy też trzydniowe (mam niestety 600km do najbliższych gór). Teren mamy zbadany i już się cieszę na następny sezon. Pozdr4all.
-
...ja za kawę w Szwajcarii, zarówno na stoku jak i w miasteczku płaciłem 4.5 CHF. Widocznie w Sass są inne ceny. Alko na stoku nie używam. Ogólnie knajpy tam są drogie więc jechaliśmy na kanapkach. Ja zresztą tak lubię. Przynajmniej wiem co jem, a po nartach zawsze mamy kuchnię do dyspozycji i czas do wieczora. O cenach za kwaterkę 8 - 9 CHF nie słyszałem.
-
Wiesiek, za karnet sezonowy zapłaciliśmy z Pawłem po 403, (a może po 404 CHF?). W tym roku podnieśli (360CHF w ubiegłym). Fakt, ich podejście " do zagadnienia" jest niestety trochę inne niż austriackie, ale mając do dyspozycji np. 6 ośrodków z których my korzystaliśmy (Paweł je chyba wymienił), zawsze dało radę. Na 27 dni pobytu (trzy wyjazdy) dwa dni nam wypadły. Raz - mgła "...że się konie duszą..." i jeden dzień deszcz. Niby na siłę dało by radę, ale nie widzieliśmy sensu tak ryzykować zdrowiem. Jeszcze jedna sprawa. Prawie w każdym ośrodku trzeba płacić za parking 5CHF (chyba tylko w jednym parking był za free), ale przy podziale na dwóch to nie jest problem. Kurtaxsa też tam jest zazwyczaj na poziomie 2CHF, a nie jak w Sass Fee 7CHF. To robi różnicę. Biorąc pod uwagę +/-, nam się wyjazdy bardzo udały i wracamy tam w przyszłym sezonie. Szwajcarzy prywatnie to na ogół fajni i mili ludzie. Trochę kłopot z językiem bo to kanton francuskojęzyczny, więc Oni po francusku, a my niestety... tylko angielski. Acha, wbrew pozorom nie tylko Crans Montana jest tam warty uwagi. W Austrii jeździłem kilka razy (Kaprun, Solden, i oczywiście Gurgle) i nie narzekałem. Ale góry w Szwajcari mają w sobie jakąś dodatkową magię. Nie zachęcam nikogo, bo po co? Fakt, jest dalej niż do Austrii (1500km z Krakowa), ale myśmy sprytnie skrócili sobie ten dystans o połowę jeżdżąc na 10 dni na śniegu (2 pięciodniówki do kupy za jednym razem, wychodzi po 750km więc nie jest źle. Pozdr. Załączone miniatury
-
Napęd mam na oś przednią. Pisałem już tu o tym w innym wątku. Jednym z poprzednio posiadanych samochodów (Ford Eskort, pojemność 1900 przywieziony z US) przyjechałem prawie 300tyś. km. i nie miałem żadnych kłopotów ze skrzynią biegów. Tarcz fabrycznych też nie zmieniałem. Klocki fabrycznie wystarczają mi na około 100 tyś. km. Następne około 60tyś. Skodą, którą znasz przejechałem 125tyś, też żadnych kłopotów ze skrzynią, tarcza nie zmieniana, klocki raz.
-
Mam założone opony całoroczne Continental (z takimi kupiłem auto). Obecnie trzeci wyjazd (od grudnia) w Alpy szwajcarskie, a śniegu tej zimy tu nie brakuje. Bez problemów. Tylko raz musiałem założyć łańcuchy. W samych Alpach dojeżdżając pod wyciągi w 7 ośrodkach (wszystkie mamy w promieniu około 30km) zrobione 1000km po dróżkach o spadku do 20 kilku % (dwa wyjazdy po 10 dni na śniegu każdy, więc codziennie po około 50km po bardzo stromych "ścieżkach") Po drugim wyjeździe miałem pierwszy przegląd gwarancyjny (po 20tyś - faktycznie przejechałem 22tyś). Zużycie hamulców 15%. Z Krakowa mamy tu 1500km i przejeżdżamy je w 18 do 19 godzin (1 kierowca, więc potrzebne jakieś ze dwie 45minutowe przerwy). Pozdr4all.
-
Spiochu, to praktycznie najmniej mądry sposób prowadzenia samochodu. Dobry kierowca hamulca używa raczej tylko do dohamowywania i awaryjnie. Reszta to operowanie silnikiem (obrotami i biegami). Jazda sportowa to zupełnie inna bajka i do tego nie masz sprzętu. Ot: mały Kaziu za kierownicą! Ale, pewnie z czasem dorośniesz... Pozdr.
-
Odpuśćcie trochę panowie... Ludzie uprawiający narciarstwo też giną na stoku, a często również mają rodziny. Więc po co w ogóle jeździć na nartach? To ryzykowne... A jednak jeździmy. Ta dyskusja do niczego dobrego, czy też cokolwiek wyjaśniającego moim zdaniem nie prowadzi...
-
No niestety, smutno... Od kilku godzin śledzę tę akcję gdzie tylko mogę. Panowie zrobili i tak więcej niż ktokolwiek inny by się odważył. Nocne wejście na pionową ścianę na takiej wysokości praktycznie "biegiem"! Ryzykowali życie, co do tego nie ma wątpliwości. Wszelkie dywagacje na temat ewentualnego kontynuowania akcji przez tych samych ludzi, uwzględniając ich prawdopodobnie skrajne wyczerpanie i w obliczu zbliżającej się nawałnicy śnieżnej, to po prostu głupota i kompletny brak wyobraźni.
-
Harpia, to był żarcik taki! Widziałem twoją jazdę na linkach, które wcześniej wrzucałeś. Pozdr.
-
Nie wypieraj się ! Pozdr.
-
Harpia, tak nie wypada! Oczywiście, że ty, (w dodatku na fot. z epoki czarno-białej) na przeciw kolorowej foty zawodnika PS wypadasz nieco gorzej !
-
...a nie lepiej już (jak się nie czujemy na siłach sami), po prostu wynająć kogoś aby za nas pojeździł?
-
Ja również. Używam rękawic skórzanych (lub ze wstawkami z innych materiałów). Nie ma tego jak prać.
-
...z rękawicami to jak z kotami. Się pierze, ale się nie wykręca.