Skocz do zawartości

Dany de Vino

Members
  • Liczba zawartości

    1 271
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Zawartość dodana przez Dany de Vino

  1. Właśnie jestem po 15km rowerku (dojazd na korty) i 2h tenisa. Jeszcze nie wziąłem prysznica, bo pot cieknie. I tak przynajmniej 5 dni w tyg.  Mitek, po twoim ostatnim wpisie to naprawdę nie wiem o co ci chodzi w tej dyskusji? Właśnie tak trzeba jeździć jak  piszesz i tyle.                                                                Pozdr.
  2. Niewiele mam do dodania. Też rozmawiałem o tym ze znajomym ortopedą i zarazem rowerzystą startującym często w amatorskich wyścigach. To co napisałem to wersja dla laika, takiego jak ja. Jak już wspominałem, rozmawiałem też z kolegą, byłym zawodnikiem. Ich zdania się pokrywają. Jeśli chcesz mnie "wyłożyć" fachowymi terminami to proszę bardzo, ale przecież to nie o to w tym przypadku chodzi, kto ma "słusznego", tylko o to, aby jak najdłużej jeździć i cieszyć się zdrowiem i życiem Jak również wspominałem, jeżdżę dużo od lat i kolana mam zdrowe, na co mam "dowody" w postaci zdjęć rentgenowskich i zapisu z rezonansu po niegroźnej jak się okazało kontuzji odniesionej dwa lata temu na nartach. Więcej grzechów nie pamiętam. Pozdr.
  3. Mitku, spróbuję, ale jeśli jesteś innego zdania to nie miej za złe, proszę. Istotne jest, aby kręcenie korbami odbywało się głównie za pomocą siły mięśni i aby jak najmniej korzystać z lewaru tworzącego się pomiędzy długimi kośćmi podudzi i goleni a przyczepami stawu kolanowego. Sprawa dotyczy głównie jazdy pod górę. Na równym, jak się rozpędzisz, to oczywiście jedziesz na twardych przełożeniach. Podobnie jak ze stosowaniem biegów w samochodzie. Jeśli za wcześnie wrzucasz wysokie biegi i "ciśniesz", to szkodzisz silnikowi. Po prostu, trzeba dostosować odpowiednie obroty do danego biegu.                                                                Pozdr.
  4. Gorzej jak trzeba gdzieś podejść.... i nie myślę tu o skiturach (ale np. o kawie z piwem...). 
  5. ...nie kręcą mnie e-bike'i. Ale zakaz? Może to ze względu na ochronę środowiska, że zużycie prądu...? Ale przecież, co nie zużyję prądu, to wypocę i te wszystkie związane z tym opary. Brrrr,,, Tyż do dupy dla środowiska . 
  6. Też jeżdżę sporo na rowerze. Nie, że jakieś osiągi, ale prawie codziennie. Nie ma co lekceważyć zaleceń a_seniora dotyczących stotsowanych przełożeń. Często ludzie jeżdżą na za twardych - "tak, żeby czuć, że się jedzie". To dość poważny błąd. Rozmawiałem o tym z byłym wieloletnim zawodnikiem. Powiedział mi, że powinno się jeździć na przełożeniach miękkich. Wyższe (twardsze) wrzucać dopiero wtedy, gdy już nie można szybciej kręcić korbami. Tak też jeżdżą panowie zawodowcy. Wyjątkiem jest sprint na ostatnich 150 - 200m etapu. Kolarstwo torowe, to z kolei zupełnie inna bajka, ale nie o tym tu przecież rozmawiamy.                                                                                          Pozdr.
  7. Też proszę o namiar (link) do sklepu. Może bym łyknął jakieś buty....   Dzięki.
  8. No i się okazuje, że stary Fredro też rokminiał omawiany tu problem. Czyli też narciarz. 
  9.   Piotrek, wyślij fotę, proszę. Wiesz jak to jest, będzie się można pośmiać z nieszczęścia kolegi. To zawsze bardzo przyjemne . A tak przy okazji... Przypomniały mi się moje chłopięce czasy. Zawsze byłem poobijany, że aż miło popatrzyć. Teraz dzieci mają znacznie gorzej. Chodzą jak na smyczy. Nadopiekuńczość dorosłych to niestety standard.                                                                                                                                                       Pozdro. 
  10. MO - dzięki za podrzucenie twojego tekstu.                                                                        Pozdr.
  11.   ...w cytowanym przez ciebie zdaniu jest napisane: "odciążyć", nie "obciążyć". W ogóle straszne zamieszanie panuje w całej literaturze teoretycznej dotyczącej jazdy na nartach. Nazewnictwo, swobodnie i wymiennie stosowane terminy, wykresy z których niewiele można zrozumieć itp... No i filmiki ilustrujące, zawsze w idealnych porannych warunkach na pustych stokach. To naprawdę jest przeznaczone dla człowieka, który dopiero uczy się jazdy na nartach? Myślę, że jeśli komuś bardzo zależy na poprawie swojej techniki, to jednak - wyłącznie b. dobry instruktor.                                                                                      Pozdr.  
  12. Dany de Vino

    Jasna Chopok

    Jeśli chcesz na "sprytnej/śikovnej sezonówce" ujeżdżać w Szczyrku, to trzeba ją "rozszerzyć" co kosztuje dodatkowe chyba  około 100 E. Wtedy sezonówka jest również "bez ograniczeń" (chodzi o te dni co je wyjęli z normalnej, co mnie akurat w ogóle nie przeszkadza). Ponieważ zrobiłem przedpłatę w kwietniu i teraz dopłaciłem 106E to razem będzie mnie kosztować około 170E. Jadę na co najmniej 10 dni więc wyjdzie po - 17 E dziennie. Dla mnie to niezły deal.  
  13. Dany de Vino

    Jasna Chopok

    Koledzy rozważający nartowanie na Słowacji. Przypominam, że do końca września obowiązuje promocja na "sprytną sezonókę". Potem jest cokolwiek drożej.                                                                      Posdr4all.
  14. Jest wspaniałe. Ale uwierz, że jak masz w "zasięgu ręki"  np. 7 różnych ośrodków, to "jadłospis" jest naprawdę bogaty! Zresztą każdy z tych ośrodków ma swój odmienny i niepowtarzalny klimacik i to jest naprawdę super. Zresztą te "niewypromowane", dla narciarza wcale nie są grosze. Czasami wręcz ciekawsze i mają zawsze "to cosik" takiego do zaoferowania, czego żadna inna góra nie posiada. Góry i powietrze mają fantastyczne! Fakt, że podejście szwajcarów do "klienta"- narciarza, czasem pozostawia sporo do życzenia. Ale, któż jest bez wad...?
  15. Chyba nie ma żadnych regulacji co do obowiązku pływania z bojką. Tydzień temu wypłynąłem trochę dalej w morze zaraz obok plaży strzeżonej (z bojką). Było dość wcześnie i ludzi na plaży było jeszcze bardzo mało. Popływałem z pół godziny i po wyjściu podeszło do mnie dwóch mijscowych ratowników (rzecz miała miejsce we wspomnianym wyżej Obzorze). Pogratulowali mi pływania i zapytali skąd mam bojkę i czy też jestem ratownikiem. (Oni na wyposażeniu mają takie same bojki jak ja, tylko ich są 3x większe). Odpowiedziałem, że nie jestem ratownikiem, a bojkę kupiłem w sklepie w Polsce itp.. Zadałem też pytanie: dlaczego jeśli wypływam dalej na plaży strzeżonej to próbują mnie zawracać. Czy jest z tym związany jakiś przepis. Tam jest oznaczona linkami na pływakach szerokość plaży strzeżonej, ale nie stosują bojki ograniczającej w głąb morza. Odpowiedzieli, że nie ma takiego przepisu, ale oni mają takie wytyczne, że jeśli widzą, że w razie zaistniałej potrzeby nie będą w stanie udzielić pomocy ze względu na odległość od delikwenta, to mają go zawracać i to robią. Powiedzieli, że już mnie znają "z widzenia" i że jest im na rękę iż pływam poza granicą ich jurysdykcji. Swoją drogą pamiętam, że dawnymi czasy było coś takiego jak "czarny czepek". Na to zdawało się jakiś egzamin. Jego posiadanie uprawniało do pływania na wszelkich akwenach bez ograniczeń.
  16. Byłem w Obzorze (Bułgaria). Temp. wody około 26 stopni C. Nie było żadnego szoku termicznego. Cieplutko i błogo, "pióra nie rosły" ani razu. W ciągu dwóch tygodni fala odbojowa była tylko jednego dnia i to słabiutka. Na wszelki wypadek przy pierwszym wypłynięciu wziąłem ze sobą bojkę dla asekuracji, ale nie było większego problemu z powrotem. Reszta dni bezproblemowo. Czasem fala (przy brzegu) troszkę większa, czasem mniejsza, a czasami flauta i morze jak lustro. Z polskim morzem już dawno sobie odpuściłem, właśnie ze względu na temperaturę wody. Poza tym tam jest ogólnie dużo taniej niż w Polsce. Zwykle jeździmy w ostatni tydzień sierpnia i pierwszy września. Najlepszy okres. Ludzi już niewiele, ceny lecą w dół, kelnerzy zapraszają do knajpek, w których jest zazwyczaj pół sali puste więc się na jedzonko nie czeka. Zawsze przywożę stamtąd miód i orzechy włoskie na cały rok (orzechy łuskane po 10 E/kg). Miód od znajomego bartnika spadziowy i normalny. Ciekawy gość. Ma pod 90-siątkę, a pasiekę w górach. Miód to dla niego religia. Co roku mówi, że to już chyba ostatni rok, bo sił nie starcza. Ale dodaje, że to miód, pszczoły i praca przy pasiece trzymają go przy zdrowiu i życiu.
  17. Kontuzja nadgarstka to dość częsta przypadłość wśród tenisistów. Podobnie jak "łokieć tenisowy". Przerabiałem to również. Teraz od lat mam już z tym spokój (odpowiednia rozgrzewka i technika uderzania na ogół załatwiają sprawę). Pływam też wyłącznie w akwenach otwartych, co u mnie praktycznie oznacza pływanie dwa tygodnie latem w morzu. Swoją drogą zadziwiające jest, jak mało ludzi pływa w morzu. Na ogół taplają się w wodzie po pas. Pływających spotyka się bardzo sporadycznie (1 do 3 osób dziennie na plaży z setkami ludzi). Na kajaki i łódki niestety nie mam zbyt dożo okazji. Kiedyś, dość dawno temu przepłynąłem na spływie wioślarskim Wisłą z Krakowa do Gdyni, jak pamiętam było to lekko ponad 1000km. i zajęło nam prawie miesiąc. Wspominam to dotąd. Ale trudno, wszystkiego się nie "ugryzie". Pozdrawiam również.
  18. Ponieważ jedną z moich podstawowych aktywności sportowych jest tenis, nie przebieram aż tak nogami za zimą. Wychodzimy na korty w maju i gramy mniej więcej do początku października. Nartowanie zaczynam zwykle w grudniu, a w tak zwanym międzyczasie pozostaje rowerek górski. I tak, wszystko ma swój czas i swoją kolej. Cieszę się zarówno na nadchodzące lato, jak i na nadchodzącą zimę i nie śpieszy mi się aby którykolwiek z tych okresów się skończył. A więc - obecnie tenis! Cały czas rowerek, a za około trzy miesiące - narty! I tak do marca. Później znowu rowerek, potem tenis itd.., itd... Posdr4all.
  19. Jakże temat potrafi u nas pięknie ewoluować ! A wszystko przez to, że zachciało mi się nierozważnie, w temacie Szwajcaria wspomnieć jedno słowo "Chopok"! Równie dobrze mogłem powiedzieć słowo "sęk". I oto co z pewnością by nastąpiło:                                                                       
  20. Dzięki za sugestię. Rozważaliśmy skorzystanie z Sunny Card i możliwe, że w przyszłości to zrobimy. Na razie jednak nie mamy wątpliwości, że chcemy przynajmniej raz jeszcze wrócić do Szwajcarii. Te góry mają "takie cóś", co nas jakoś tam zafascynowało. A przyszłość kto zgadnie? Być może po wyborach potrzebne będą do Niemic i Szwajcarii vizy? No i może wtedy po wywłaszczeniu chłopów uruchomią Gubałówkę!                                                                   Coś kraczę....                                                                                             Pozdr. anyway.
  21. Podałem całkowite koszty eskapady 10 dniowej do Szwajcarii.  Chopok to sprawa nieco osobna i dodatkowa. Po prostu nie chcemy ryzykować braku śniegu w grudniu w Szwajcarii. Sezonówkę na Chopok mam za około 170E (zrobiłem przedpłatę), a kwaterkę w grudniu za 11E.                                                                               Pozdr.
  22. Wiesiek, nie wiem jak to liczyłeś . Sezonówka, którą proponujesz to koszt 3225pln. Nasza 1520pln. Auto mam na gaz, więc całkowity koszt  podróży we dwójkę to około 500pln. na łebka. Kwaterkę mamy w super cenie (niestety nie mogę podać namiarów, bo deal jest "prywatny" i dla właścicieli bezpodatkowy, a to Szwajcaria więc "sygnalistów" u nich pod dostatkiem). Wszelkie chwyty mamy tam połapane, więc całkowity koszt 10 dni na śniegu (12 noclegów + skipass+ kwaterka) to około 1700pln. na osobę. To "koszty stałe". Nie liczę tu jakiejś kawy od czasu do czasu na stoku.                                                                                               Pozdr.
  23.    Kurczę, Wiesiek, pewnie masz rację. Ja tego "zacofania" zupełnie nie zauważyłem! A najeździłem się po kokardkę!      Może dlatego, że jeszcze pamiętam, jak żeby zjechać, trzeba było w wielu miejscach podejść i to nie dlatego, że to były skitury, tylko konieczność. Orczyków, podobnie jak ty unikam (też, dwa, trzy razy dziennie max), po prostu oszczędzam nogi. Jeśli się jeździ dzień w dzień po 6h, przez 10 dni, to jednak robi różnicę. Jak słyszę, większość ludzi odczuwa coś, co określają "syndromem trzeciego dnia", myśmy tego nie czuli. W gondolkach najczęściej się siedzi, choć oczywiście nie zawsze. Ale fakt, że jeśli możesz rano zrobić przegląd pogodowy kilku ośrodków, które masz w bezpośrednim zasięgu i wybrać ten, na który dziś właśnie masz ochotę... to jednak jest pewien luksus! No, nic to. Każdy powinien jechać tam, gdzie mu pasuje i kwita! Ja nie mam wątpliwości, że chcę tam wrócić najbliższej zimy. A w grudniu planuję na 10 dni Chopok!                                                                                             Pozdr4all.
  24. ...i ty (z Wrocławia) narzekasz na odległość! Ja jadę zwykle z Białegostoku i nadal sobie chwalę... Masz rację, że większość z tych 30 ośrodków, są to miejscówki niewielkie, choć pewnie dla początkujących narciarzy w sam raz, czy wręcz doskonałe. Ale nawet dla expertów takie ośrodki jak (z pamięci):       Vercorin;    St-Luc - Chandolin;;    Grimentz - Zinall;   Crans - Montana;  Anzere. -  można polecać w ciemno. Nie ma się jak znudzić. Mamy zaprzyjaźnionego narciarza-tubylca i on nas trochę nawigował. Ma rację, że nie zawsze największe ośrodki są absolutnie i faktycznie najlepsze. Niektóre z tych mniejszych mają też wspaniałe i unikalne zalety. Ja jeżdżę na trasach. Ale z tego co widziałem, możliwości poza trasowe są tam b. dobre i urozmaicone. Sam o skiturach niewiele wiem, ale często się tam ekipy skiturowców widuje, więc pewnie i z tym nie jest źle. Ja w tych górach "zasmakowałem". Jest jakoś tam inaczej niż w Austrii, ale nikogo nie zamierzam namawiać, bo i po co?                                                                                   Pozdr.           
×
×
  • Dodaj nową pozycję...