Skocz do zawartości

jacek-1210

Members
  • Liczba zawartości

    549
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jacek-1210

  1. Wydaje mi się, że buty race jako podstawowa para to nie jest dobre rozwiązanie. Jako drugie buty to ok.
  2.   Na Kamieńsku można wystawić gigant na slalomki  . Może na samej górze parę kijów do SL-a. Parę lat temu jakaś szkółka z Łodzi robiła tam szkolenia na tykach, ale ponoć administracja przestała dawać na to zgodę i się skończyło. Wiem że na Telegrafie jakaś lokalna szkoła robi treningi dla studentów, jest tu zdaje się na forum ktoś z tamtych okolic - nie wiem czy ogół narciarzy też się na te tyki kwalifikuje ? Pytam bo aż tak daleko nie mam, co prawda stok krótki ale nachylenie całkiem całkiem   np.: http://www.youtube.c...h?v=YgadDI1qFCE
  3. Kupiłem tutaj: http://www.remsport....ger-p-1877.html  ale pewnie w innych sklepach też znajdziesz
  4. Np. tu: http://allegro.pl/kl...3691683575.html   klej w tym linku to nie wszystko, do ślizgu (PE) potrzebny jest jeszcze tzw. "Primer" lub "Base", występuje również w zestawie z cyjanoakrylem, np. tu: http://allegro.pl/kl...3624719801.html       "KLEJ SEKUNDOWY CYJANOAKRYLOWY FIRMY TECHNICOLL.   Jednoskładnikowy, bezbarwny klej na bazie 2-cyjanoakrylanu etylu. Konsystencja tiksotropowa umożliwia łączenie elementów do płaszczyzn pionowych - zarówno do powierzchni gładkich jak i porowatych (dopasowanych do siebie). Sieciowanie kleju następuje pod wpływem wilgoci z powietrza zaabsorbowanej na powierzchniach klejonych i waha się od kilkunastu do kilkudziesięciu sekund, w zależności od rodzaju materiału.   Klej charakteryzuje się bardzo wysoką adhezją, a także dobrą odpornością na obciążenia wibracyjne. Wygodny dozownik umożliwia precyzyjną aplikację żelu. Po zsieciowaniu powstała spoina cechuje się elastycznością i pracą z zmiennej temperaturze (-550C do 800C)."
  5. Kilka dni temu, kupiłem żonie kask firmowy, Markera, z przeceny za 99zł. Dwa dni później poszedłem do Lidla, obejrzałem sobie kaski, też po 99zł i stwierdziłem, że choć materiały (tasiemki, polar, kolory) trochę gorsze, to na oko wytrzymałość skorupy podobna, ma -przynajmniej na pudełku- certyfikaty, więc dla ambitnych niedzielnych narciarzy, takich którzy jeżdżą 10-14 dni w sezonie to będzie całkiem OK 
  6.     Technicoll,  cyjanoakryl w żelu
  7. Kolejny artykuł: http://podroze.onet....szapangmy/1qf8s
  8. Lepiej żeby pękał kask niż ludzka głowa. Każdy przełom to pochłonięta przez kask energia. Dawniej kaski były z laminatu szklanego, teraz jeszcze chyba z ABSu i może jeszcze czegoś. W zależności od tworzywa struktura przełomu będzie inna. Tak na marginesie: oba te materiały pochłaniają energię, natomiast laminat z włókna węglowego oddaje energię przy pękaniu i nie nadaje się do tego Na miejscu właściciela tego kasku z pierwszego postu cieszyłbym się, że miałem kask na głowie, chyba że kask był lipny i rozpadł się przy najlżejszym uderzeniu
  9.   Wypadałoby jeszcze wspomnieć o istotnej różnicy w długości nart dorosłego i dziecka. No i jak to się ma do wbijanej w głowę w podstawówce zasady "siła tarcia zależy jedynie od siły nacisku i rodzajów trących się powierzchni"
  10. To o czym pisze MajorSki to bardziej kwestia zdolnego, wytrenowanego "zawodnika" który da radę tam, gdzie niedzielni turyści wymiękają. Mnie chodzi o trochę coś innego. Jak tak patrzę, palców jednej ręki brakło by mi na zliczenie bezpośrednio znanych mi osób, którzy zginęli w zasadzie uprawiając sport. Tych znanych trochę dalej trudno zliczyć. Czasem byli to mistrzowie. W większości przypadków był to czynnik ludzki, czyli: nieprzestrzeganie zasad, przełamywanie barier, lekceważenie niebezpieczeństwa. Mitek wie o czym piszę. Ciekawi mnie czy w takich - jakby nie było profesjonalnych wyprawach jest jakieś zarządzanie ryzykiem, czy też każdy polega na własnej, osobistej ocenie ? Ja wiem co robię a ty rób jak chcesz ? Idzie 2 braci. Można się domyślać że podobnie wytrenowanych. Jeden schodzi bo robi się niebezpiecznie a drugi zostaje. Co nim kieruje: pewność że da radę, głód szczytu/rekordu czy myśl że w razie czego jakoś to będzie ? Mam znajomego który jeździ na trekingi w Himalaje, ale to są trekingi dla starszych panów, do 3-4 tys. metrów. Z forum zdaje się że Śpiochu był na jakimś wyższym trekingu (?), może coś napiszesz ?
  11. Ok, rozumiem. Jak pisałem, pytanie było serio: nie znam się na tym, ale chcę trochę się dowiedzieć, o praktycznej stronie ale również o psychologicznych aspektach takich wypraw. Czy działa tam zespół czy każdy odpowiada za siebie. Kiedy można się rozdzielić itp. itd.A to że porównuję do tego co miałem okazję poznać - no cóż, taka jest ludzka mentalność a przykładów niepotrzebnego ryzyka, z innej beczki, trochę znam. Zrozum Mitek, ja go nie krytykuję - zrobił wielkie osiągnięcie, bo rozumiem że to jego własne osobiste ryzyko i póki nie naraża innych to jest ok. Ale chcę wiedzieć co nim kieruje: pełna świadomość ryzyka czy liczenie że tym razem też się uda 
  12. Rozumiem to tak, że jak idzie zespół to idzie zespół. Ludzie chodzą w góry nie od dziś i jakieś standardy chyba zostały wypracowane (?) Dla mnie jest kilka stopni ryzyka: można zaryzykować trochę, średnio i mocno. Idzie dwóch braci, nagle jeden, tak jak inne ekipy podejmuje decyzję o zejściu a drugi brat zostaje. Nie mam rodzeństwa, ale wyobrażam sobie że niełatwo zostawić brata na pastwę losu, kiedy widać że ryzyko jest chyba za duże skoro wszyscy schodzą  (?) Zdaję sobie sprawę że chłopak miał narty, głęboki śnieg mu niestraszny, ale w śnieżycę, jakby jeszcze zapadł zmrok to trochę trudno byłoby na nich zjeżdżać
  13.     Tak się mówi, a po prostu dobry jest "dobry" i może więcej. Pytam pod kątem przykładów z innych dziedzin, gdzie ewidentnie Polacy potrafią łamać elementarne zasady bezpieczeństwa. Z różnym skutkiem. Na Himalajach zbytnio się nie znam, ale ostatnio głośno się zrobiło o polskim himalaiźmie, stąd moje pytanie jak było w tym przypadku - taki bardziej psychologiczny offtop..
  14. To ja zacytuję kawałek:   "Wczoraj Grzegorz i Andrzej Bargielowie wyruszyli na atak szczytowy. O świcie dotarli do obozu numer II (6900m.n.p.m) gdzie przebrali się w kombinezony i ruszyli po szczyt omijając obóz numer III. Atak przebiegał planowo aż do 06:30 naszego czasu, kiedy nastąpiło załamanie pogody. Silny wiatr i opady śniegu zmusiły do odwrotu wszystkie wyprawy zdobywające Sziszapangme. Zawrócił również towarzysz Andrzeja - jego brat Grzegorz. Młody Zakopiańczyk został na polu bitwy sam. Pozostało mu 200 metrów do szczytu. Andrzej postanowił przeczekać załamanie pogody. Kiedy wiatr ustał ruszył do ataku. Torując sobie drogę w śniegu sięgającym jego wzrostu po kilkugodzinnej heroicznej walce osiągnął cel."   I moje pytanie czy:    1) to jest standard w zdobywaniu szczytów czy też: 2) tym razem jeszcze się udało kolejny raz   pytam serio, bo sam nie wiem co o tym myśleć. Pytam pod wrażeniem ostatnich zespołowych wypadków w górach i nie tylko 
  15. Nikomu nie ujmując, ale podniecacie się co najmniej jak odkryciem Ameryki. W dawniejszych czasach, na ołówkach i gorszym ogólnie sprzęcie nie takie rzeczy ludziska robili. Wystarczy obejrzeć "Szpieg który mnie kochał" z James'em Bondem tak ok. 5-8 minuta filmu 
  16. Tak mi się zdaje, że od takich decyzji jest kierownik wyprawy, jako osoba z najlepszym dostępem do atmosferycznego tlenu, ale musi mieć łączność i autorytet. Poza tym z raportu wynika, że choć wyszli trochę późno, to mieli jeszcze zapas czasu. Za mały jestem żeby kogokolwiek oceniać, ale w moim osobistym odczuciu, była tam rywalizacja, grupa się podzieliła i każdy zaczął dbać o własny rekord. Wydaje mi się, że Bielecki jest świetnym wyczynowcem i rekordzistą, można śmiało puścić go przodem i pójdzie jak czołg, ale... trzeba umieć za nim nadążyć. Ja nie chciałbym go ani na mojego przewodnika ani ratownika. Nie ta psychika. Mógł też obawiać się że jeśli zwolni tempo, to zbliży go to do konieczności podejmowania decyzji o których piał Sese. Niewątpliwie niedobór tlenu powoduje zdejmowanie hamulców z ludzkiej psychiki i mogą wychodzić na wierzch różne wady osobowości których w normalnym życiu nie widać, bo każdy własne lęki i fobie głęboko ukrywa przed innymi
  17. Z momentu samego zaginięcia, kiedy jeszcze nie było wiadomo co się stało, kojarzy mi się wypowiedź Wielickiego, że on nie mógł powiedzieć Berbece "nie idź", bo on i tak by poszedł. Trudno gdybać co by było gdyby trzymali się razem, czy przeżyliby czy razem zginęli, ale z raportu wynika że Bielecki z Małkiem mogli zwolnić tempo, a najwyraźniej Bielecki zaczął panikować. Za duże chyba było parcie na szczyt, za dużo indywidualizmu w grupie, brak racjonalnej możliwości oceny zespołu. Od tego jest chyba kierownik wyprawy żeby umieć powiedzieć koniec, szlus, schodzicie na dół. No i problemy z radiem, pytanie czy rzeczywiste czy nie
  18. Pojeździłem sobie ociupinkę na początku tygodnia, wczoraj chciałem zasmarować narty, a tu widzę, że na jednej, tam gdzie dzioby przechodzą w część jezdną obie krawędzie pęknięte :eek: . Jakby na płask walnąć nartą o jakiś kant, tyle że zostałby po tym ślad na ślizgu, a takowego śladu brak. Podszlifowałem nierówność, jeździć się jakoś da, pytanie czy to nie zacznie się rozwarstwiać. Ból że to komóry... Fakt, że mam niezbyt dobry zwyczaj opierać nartę piętką o śnieg i puszczać luzem na płask żeby się potem zapiąć butami, ale z drugiej strony przecież narty niejedno przeciążenie i wibracje muszą znieść podczas normalnej jazdy :confused:
  19. jacek-1210

    Nauka jazdy dzieci

    Może to trochę przewrażliwienie Kiedy do mojego 9-cio letniego chłopaka przychodzi moja przyszywana prawie córka, to mówię do nich "Dzieci ! Proszę na obiad" żeby traktować ich odpowiednio poważnie i dorośle. Ale kiedy do kogoś mówię o nich, to zdarza mi się czasem powiedzieć "dzieciaki" w sensie beztroski i swobody w robieniu rozmaitych zakręconych rzeczy, do których prawo daje im wiek dziecięcy
  20. jacek-1210

    Nauka jazdy dzieci

    Nie dość że w skałkach to jeszcze na smyczy Ciekawe jakie w realu nachylenie tej ścianki
  21. jacek-1210

    Nauka jazdy dzieci

    Mitek, ten "geniusz" kolegi Kuby to tak z przymrużeniem oka. Zapewne instruktor był dobrym fachowcem, ale z całą pewnością był dobrym sprzedawcą Znalazłem własnie jeszcze takie porady:
  22. jacek-1210

    Nauka jazdy dzieci

    Macie rację, że o spokój rodzica chodzi. Nie mówię że to najlepsze a tym bardziej zdecydowanie nie jest to wzrocowe rozwiązanie, ale też chyba czymś innym jest taka luźna i krótka linka dodająca dziecku pewności że tata czuwa i ciągle do niego mówi, a czym innym coś o czym wspominacie a co widziałm raz czy dwa na stoku: taka jakaś uprząż z lejcami - takie "cóś" wydaje mi się że zaburza prawidłowe czucie równowagi przez dziecko. U mnie sytuacja była o tyle nietypowa, że to było po chorobie, na narty było raptem 2-3 dni gdzieś w Korbielowie. Po obu stronach tego pasa śniegu był lód i bałem się że jak mi śmignie na ten lód, to go w bezpieczny sposób nie przechwycę. Stok i przeciwstok ? Na to miał może z godzinkę czy dwie, a potem - no cóż, idziemy na orczyk, bo tata, ja też chcę zjechać o z tamtąd, z tamtej góry . Linka była luźna, za wyjątkiem bodaj dwukrotnego użycia, ale to już na Kiczerze, kiedy nie tylko się zasapał ale i te dwa-trzy razy musiałem gościa hamować. No ale tam to już tak bardziej na czerwono.. (to że w plecaku miałem parędziesiąt metrów liny to nie znaczy że na tyle go wypuszczałem - jechałem jak na zdjęciu, 2-3 metry za nim, jechaliśmy szerokimi łukami no i na bieżąco robiłem za słownego dyrygenta Dla mnie najlepsze jest chyba to co widzę na stokach: instruktor jadący tyłem przed dzieckiem. Co może dobry instruktor ? Ostatniej zimy kolega Kuby był z rodzicami w górach no i oczywiście też musiał zaliczyć narty skoro Kuba od dawna jeździ. Ogólnie chłopak wysportowany, pływak, ale mający trochę słabszy "pierwszy dryg" i koordynację. No i co się okazało ? Po 1-2godz. pierwszych kroków i jazdy z instruktorem (rodzice stali z boku i na wszystko mieli oko) okazało się, że tak zdolnego dziecka to jeszcze na tym stoku nie było. No po prostu chłopak stworzony do nart, jakby sie w nich urodził. Normalnie geniusz Absolutnie jestem za podbudowywaniem pewności siebie u dziecka, ale w tym przypadku chyba o co innego chodziło Użytkownik jacek-1210 edytował ten post 08 lipiec 2013 - 19:02
  23. jacek-1210

    Nauka jazdy dzieci

    Coś ucichło na forum w tematach zimowych, więc przy okazji porządkowania zdjęć odgrzeje starego forumowego kotleta i trochę się podłożę Kuba miał wtedy 3.5 roku z hakiem, całą zimę przechorował, to była już końcówka sezonu. A że ma ojca starego kutwę i dusigrosza który żałował na instruktora, to początki przejeździł na asekuracji. Śmiało możecie pisać o odchyleniu, krzywych nogach, prostych kolanach itd. Przeżyję Dodatkowo, na grzbiecie miałem jeszcze plecak techniczny, bo gdzieś te parędziesiąt metrów linki trzeba było upchnąć. Następnej zimy jeździł już sam na oślej łączce przy Kiczerze, ale jak po paru dniach stwierdził że on też chciałby zjechać z Kiczery, to poszedłem do obsługi wyciągu, pożyczyłem linkę i dalej znowu na asekuracji Użytkownik jacek-1210 edytował ten post 07 lipiec 2013 - 09:15
  24. No to poległem Gratulacje dla zwycięzcy !!!!!!!
  25. A to zielonożółte na krawędzi prawej narty to nie jest do zdarcia pazurem ? Ta z prawej bardziej wygląda, jakby bez porządnego serwisu nie nadawała się do jazdy, ale to może takie foto-wrażenia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...