Skocz do zawartości

hammerh34d

Members
  • Liczba zawartości

    353
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez hammerh34d

  1. Nosz kurde... Miałem się nie odzywać, ale nie zdzierżę, bo to temat dla mnie dość żywy z wielu powodów. Metody leczenia wykuwają się w znoju i trudzie, ale pomijając szczególne przypadki (np. operacja wyrostka robaczkowego albo krwiaka podtwardówkowego, gdzie brak interwencji w sposób oczywisty skończy się zgonem) standardem jest przeprowadzenie odpowiedniej jakości badań klinicznych. Badania takie zwykle są skonstruowane tak, ze mamy grupę badaną (gdzie stosowana jest metoda/lek oceniany) i grupę kontrolną, gdzie stosuje się uznany standard leczenia, albo jego brak czy też leczenie pozorowane. Najwyżej ceni się badania, gdzie pacjent nie wie które leczenie otrzymał, a także lekarz leczący nie wie które leczenie dał, ale czasami tak się nie da, dlatego obchodzi się to w różny sposób - na przykład w taki, że lekarz który ocenia nie jest poinformowany czym leczono pacjenta. Metoda pozytywnie oceniona w takim badaniu może być uznana za skuteczną. Jeśli metoda nie przeszła takiej procedury, to każde jej zastosowanie jest eksperymentem medycznym. A zatem wymaga np. zatwierdzenia przez komisję etyczną, udzielenia swiadomej zgody przez pacjenta, a także stosownego zabezpieczenia na wypadek powikłań. Jeśłi pacjent świadomie godzi się na leczenie metodą o nieudowodnionej skutecznosci, to ryzykuje, nie tylko brak skutkku, ale i to, że odpowiedzialność lekarza za jej wykonanie będzie ograniczona.   W Polsce jesteśmy mistrzami kombinowania. W mojej działce medycznej kilka lat temu był boom na leczenie pewnej choroby metodami chirurgicznymi, mimo braku jakichkolwiek dowodów na skutecznosć takiego postepowania, na podstawie subiektywnej opinii jednego badacza, zesztą specjalisty w innej dziedzinie. Zoperowano ponad 1000 pacjentów w Polsce, każdy słono zapłacił; procedurę wykonywano nawet w ramach NFZ, naciągając dokumentację i pomijając prawdziwe motywy wykonania zabiegu. W miedzyczasie przeprowadzono niezależną weryfikację metody, która wykazała błędy w jej założeniach. Pacjenci wydali w sumie grube miliony złotych na nieskuteczną metodę, nieetyczni lekarze zarobili.   NIe znam się na ortopedii, ale znam troszkę Jana Kovala, bo czytam go od lat i wymieniłem z nim parę PM, które jasno mi pokazały, że gadam z profesjonalistą. O komórkach macierzystych wiem też co nieco, bo w mojej działce też się z nimi wiązało nadzieje. WIęc wiem, że Jan najprawdopodobniej ma rację. A do tego PubMed mówi mi w przeglądówce z grudnia tego roku (tak, to nie błąd ), że terapia komórkami macierzystymi w kolanie to wciąż metoda o niepotwierdzonej skutecznosci w stosunku do metod standardowych, co mi tą rację w 100% potwierdza.   Krótko mówiąc nie wszystko jest takie proste jak się wydaje, medycyna to również (a możei przede wszystkim) nauka, nie tylko sztuka, a stosowanie metody o niepotwierdzonej skutecznosci, jeśli wiąże się z zabiegai inwazyjnymi (a nakłucie stawu takową jest) zawsze ma kiepski stosunek możliwego zyski do ryzyka.   Chjętnym przetłumaczę na polski co trudniejsze fragmenty jakby co   Edit: A o tym, że Justyna Steczkowska to sportowiec jeszcze nie słyszałem. Co uprawia?...
  2.   To jest dokładnie taka sama dyskusja, jak na temat sensowności kasku w ogóle, czy to narciarskiego, czy rowerowego, czy rolkowego; wszędzie tam, gdzie prawo jeszcze nie nakazuje.   Jeśli ktoś (mimo tego, że ci najwielcy piszą  że to bez sensu) chce jeździć w kasku, to może chcieć kupić sobie kask z najlepszą możłiwą ochroną. Bo różnica w cenie niewielka, a w razie gdyby cegła spadła im na stoku na bok głowy, to będą zabezpieczeni. A dlaczego?... A bo tak.   Jeśli dojdę do wniosku, że chcę w tym roku wymienić kask (a pewnie dojdę), to pewnie też se kupie taki ze sztywnymi uszami. Bo nie mam odstających. A to, że jeżdżę 2 dni w roku, tylko po oślich łączkach, nie ma nic do tego
  3.   Przed walnięciem w okolice ucha jak mniemam. Są tacy, którym na tym zależy.   A ad rem, to mam od Buffa taką kominiarkę wełnianą, cienką jak prezerwatywa. Pod każdy kask wejdzie bez żadnego problemu. Polecam sprawdzić.   Tylko że w sumie nie wiem po co mi ona. Bo jak założę gogle, to wystają mi nieosłonięte tylko małe kawałki policzków, co mi nie przeszkadza specjalnie. A sople na brodzie wyglądają tak hardkorowo, że nie chce mi zię zmieniać sytuacji
  4. Sorki ze post pod postem, tapatalk mi się zbiesił... https://www.jula.pl/...my-mora-121528/
  5. Za dwie dychy wyrwiesz jakiegoś frosts czy innego hultafosa w Juli spokojnie
  6. Szukasz mory, czy musi być sebenza? Sorki, fora mi się pomerdały Mora to użytkowy skandynawski nożyk za dwie dychy, super relacja jakości do ceny, trwały, niezbyt piękny i nie prestiżowy. Sebenza to świetnej jakości amerykański nóż, ale obiektywnie za drogi, snobistyczny. Jak mora wystarczy, to jedz do InterPack kupić coś z ich własnym logo. To duńskie boxy, używam od 7 lat bodaj linii carver, świetna relacja jakość/cena. Albo kup to Thule.
  7. hammerh34d

    Nalewki

      Nieno, obrażać teścia nie mam zamiaru, zabawa niezła, ale w sumie nie opłaca się.   Teść robi nalewki od bardzo dawna i wszystkie jakoś mi nie bardzo smakują - takie jakies utlenione są, if you know what I mean; smaku w nich mało, wszystkie, niezależnie od tego czy to porzeczka, czy inna aronia, smakują bardzo podobnie i pachną jakoś generycznie, "ratafiowo". Może właśnie dlatego, że leżakują  macerują się na słońcu.
  8. hammerh34d

    Nalewki

    Czyli w sumie wychodzi mi, że to słońce to urban legend, bo ważniejsze jest ciepło. Pozwólcie zatem, ze sobie podywaguję i przeprowadzę proces myślowy 1. Chłopi raczej nalewek nie robili, więc można założyć, że dawni wytwórcy takich specjałów dysponowali spiżarniami bądź piwnicami, albo wręcz zamkami   2. W jakiej temperaturze podaje się wino czerwone?... W pokojowej. Czyli... w 14-16 stopniach. A zatem należy założyć, że spiżarnie i piwnice właśnie taką temperaturę oferowały   Trochę mało. 3. W takim razie zalecenie postawienia słoja przy kominku ma sens, bo macerat rozgrzeje się do tych 20 paru stopni. A to macerację przyspieszy i pewnie poprawi jakość produktu.   Przy najbliższej okazji powiem teściowi, ze robi żle. Na pewno się obrazi Będzie fun
  9. hammerh34d

    Nalewki

    A ja mam pytanko: Czemuż ach czemuż wszelkie przepisy na nalewki każą trzymać macerat na słońcu? Rozumiem, że w cieple lepiej, bo wtedy ekstrakcja różnego rodzaju aromatów będzie szybsza. Ale czemu na świetle? Przecież światło generalnie psuje wszelkie ciekawe chemikalia Jakies pomysły?   Also, ja od paru lat robię limoncello. Trzeba wziąć 6 cytryn, organicznych koniecznie, żeby nie były nawoskowane i pokryte jakimić świństwami. Obrać je trzeba cieniutko, tak, żeby całe białe zostało na cytrynie. Cytryny wywalić, albo spożytkować w ulubiony sposób. Skórki zalać półlitrem spirytusu, poczekać tak ze 4-10 dni. Zrobić syrop z pół litra wody i pół litra cukru , wlać do niego macerat kiedy będzie jeszcze ciepły - inaczej produkt wyjdzie klarowny, a nie o to chodzi. Włożyć do zamrażarki, odczekać miesąc czy dwa. Degustować.
  10.   Jeździłem przez 6 lat z boksem od InterPacka. To holenderskie boksy, sprzedawane przez nich pod własną marką w Polsce.  Wykonanie bardzo przyzwoite (oczywiście nie na miarę mercedesa zapewne), może nieco gorsze od Thule, ale boks poza przybrudzeniem, pęknięciem jednego zacisku na pasku w środku i porysowaniem dupki od przechowywania na stojąco jest w świetnym stanie. Gdyby nie to, że kupiłem dłuższe narty, ten boks jeździłby ze mną jeszcze ładnych parę lat. Cena Interpacków jest nieco niższa od Thule, ale absolutnie nie w granicach 300 PLN - chyba, ze wyrwiesz używkę w dobrym stanie.   Wink wink
  11. hammerh34d

    Góry, wspinaczka...

    Fajnie sie Was czyta, Panowie U mnie kierunek podobny, jak u DK10 w sumie, choć osiągnięć praktycznie zero. Miałem na studiach okres łażenia na lewo na sciankę AKG w Łodzi, czytało się "W skale" Wacia Sonelskiego, zakładało się korkery i zdobywało się w pionie i w poziomie pomniki i wiadukty (Łodzianie wiedzą które.. ), ale w sumie zawsze bardziej interesowało mnie żeby gdzieś wleźć, niż żeby było trudno po drodze. No i pary w łapach też w sumie brakowało trochę. Zdecydowanie fajniej wspominam zimowe wypady w Tatry i nieudane próby zdobycia Wołowca (3 sezony pod rząd chyba, zawsze nas śnieg i wiatr wypłaszał), gubienie czapek i pasków od raków, przecieranie trasy do Piątki z Roztoki i inne takie tam. A potem studia się skończyły, życie się zmieniło i od dobrych kilkunastu lat w górach bywam tylko w lecie ("w górach" i "na nartach" to dla mnie nie to samo, mimo, że lokalizacja zbliżona - może jak się zdobędę na skitur to mi się znowu zejdzie). Szansa jednak jest - córka łapie bakcyla powoli (staram się jak mogę) i kto wie, może kiedyś wrócę, o ile do tego czasu się nie rozsypię ze starości Najfajniejsze w tym wszystkim było to, że czasami schodząc lub wchodząc człowiek zapuścił się w jakieś miejsca, gdzie cywilizacja była mało natarczywa i rozbicie namiotu nie było fanaberią, a koniecznością, po wodę trzeba było iść kilometr, a korzystanie z kuchenki pozwalało na stworzenie czystej magii kulinarnej. Teraz takich miejsc coraz mniej jest. Za to technologia poszła do przodu (np. kupiłem ostatnio 3 osobowy namiot lżejszy, mniejszy i bardziej komfortowy, niż popularna w tamtych czasach brązowa "chińska dwójka"), więc w sumie nie ma tego złego...
  12.   A co z takimi co nie mają tatuaży?...     Dla chętnych, są parapety z motywami metalowymi. Widziałem fajną dechę a'la Mastodon na przykład (acz na 1015/16 chyba), w stylu ironowym też się coś znajdzie. Trzeba zajrzeć na  http://neversummer.com/, jest nawet chyba w POlsce ktoś, kto je dystrybuuuuuuje
  13. Bawię (znaczy bawiłem) się świetnie, stok prawie pusty, ale mimo to było kogo podziwiać jadąc na kanapie, a o "poziomie" to był żart przecież. Chętnie podjechałbym do Tumlina czy choćby do Krajna, ale niestety dla mnie ten piątek był już zamknięciem sezonu w tym roku.
  14. Miałem okazję przetestować. 28 PLN za karnet czasowy do 16.00 - wcale niezła opcja, ale faktycznie trasa była już nieco rozjeżdżona. Pisząc wprost - popełniłem błąd. Przy moim braku umiejętności prawie się zabiłem - z 5 razy Baba w Korbielowie jest znacznie łatwiejsza jak dla mnie. Trzeba było do Krajna podjechać i zagrać w bierki, a tak teraz zastanawiam się, czy nie powinienem sobie wpisać w profil umiejętności na poziomie 2... ;P Byłem chyba jedynym gościem na tym stoku, który co rusz zaliczał widowiskowo glebę. Natomiast inni jeżdżący - generalnie szacun, zwłaszcza pan na oko starszy ode mnie ze 20 lat, w zielonej kurteczce puchowej - byłem pod dużym wrażeniem i podziwiałem non stop.
  15. Ja tam nie wiem, bo teraz zarabiam nieco powyżej średniej krajowej chyba, ale całe lata zarabiałem mniej, niż jej połowa i byłem jednocześnie pasjonatem turystyki górskiej. Sprzęt turystyczny czyli plecak, buty, kije, polary, goretexy, kartusze z gazem, czekan i raczki czy raki i ogólnie cały ten szajs kosztował wtedy astronomiczne sumy jak dla mnie. Ale dało się. I dało się robić graniówki po 10 dni czy tydzień z hakiem po Tatrach popylać z bazą w Zakopcu (co z tego, że na Toporowej). Znaczy jak się chce, to znajdzie się sposób. Fajki można rzucić, czy browar - ja akurat miałem pod górkę bo nie mogłem skoro nie zacząłem, ale statystycznie rzecz biorąc można. Mój kolega z roku spędzał całą przerwę zimową w Zakopanem, śpiąc kątem w komórce pod schodami, ale całe dnie jeździł na nartach. Da się.
  16. A ja dla odmiany przyznam, że mam kurtkę i gacie z dermizaxem od bodaj 4 lat i do tego sezonu, kiedy zainteresowało mnie tym forum, nie zdawałem sobie sprawy, ze to kurtka z membraną. Kurtka jest raczej z tych cieplejszych, więc w temperaturach rzędu zera i powyżej przy wysiłku typu nawet krótsze podchodzenie jestem pod nią mokry - ale ja jestem w stanie być mokry w każdych warunkach; pocę się jak koń i tak już mam. Kiedy jednak temperatura spada do -5 powiedzmy, to zaczyna być komfortowo. Gdyby nie to, że przesiedziałem z 20 minut na topniejącym lodzie a tyłek nie był mokry, to pewnie nie zacząłbym studiować wszywek. Z mojego doświadczenia dermizax może z powodzeniem konkurować z gore (mam "górską" kurtkę Berghausa z gore) i biję na głowę sympatex (miałem od Milo ), a i tak większość funkcjonalności kurtki zależy od projektu, nie rodzaju membrany.
  17. Melduję posłusznie, że właśnie zaliczyłem pierwsze dwie godziny w nowych kapciach na niebieskich stokach Świętokrzyskiego :-) W prawym nieco pobolewa w okolicy nasady kości śródstopia. Poza tym jest bardzo dobrze, z wyjątkiem tego, że żałuję, że nie zmierzyłem 25.5, bo po kilku zjazdach zaczynam czuć luz na długość. Ot, życie :-) Jednak zmiana spowodowała, że po pierwsze zaczynam czuć mistyczną krawędź, a po drugie zdecydowanie muszę obniżyć sobie umiejętności na 5 :-P
  18. A czemu miałaby się nie nadawać? Bo ma kapturek z futerkiem i pasek? Wolne żarty. Istotne jest to czy nie krępuje ruchów, czy jest wygodne, odpowiednio ciepłe tudzież przewiewne jeśli trzeba, wytrzymałe i wykonane z dobrych materiałów. A wygląd ma się podobać noszącemu - czyli w tym przypadku kobiecie. Spytaj jakąś kobietę czy to fajna kurtka, będziesz wiedział czy się nadaje - bo że spełnia warunki techniczne raczej wątpliwości nie ma. Ja sam akurat na narty zakładam gacie i kurtkę z pająkiem (kupiliśmy sobie z żoną na wyprzedaży w sieciówce ze 4 lata temu chyba, ja czarno-zielone, żona czarno-biało-czerwone), fajne są w noszeniu i wyglądają raczej technicznie, ale nijak nie rozumiem czemu miałbym się naśmiewać z kurtki z futerkiem. Już prędzej będę jęczał nad gościem który w kurtce spydera pomyka na stoku w rozklekotanych i rozpiętych tylnowejściówkach Salomona z 1984 roku (co do roku i marki nie jestem pewien, ale takiego gościa widziałem w tym roku w Korbielowie)
  19. To bardzo częsta sprawa ostatnio. Przy okazji wyboru butów miałem na nogach chyba ze 20 par i zauważyłem, że rozwiązania trzyklamrowe mają najwięksi, w segmentach wcale nie dziecięcych: http://www.skionline...x-100,3821.html http://www.skionline...o-i-d,4084.html http://www.skionline...3-ltd,3756.html (no tu już raczej "luzacki" but, jak cała seria cube) Bajdełejem, klamry w tecnicach (http://www.skionline...se-90,3631.html etc) wyglądają dokładnie tak, jak w Salomonach... Edit: No dobra, przegiąłem - podobne są tylko Użytkownik hammerh34d edytował ten post 21 luty 2013 - 11:01
  20. No właśnie może wpłynie troszkę Właśnie tam, gdzie u mnie najtrudniej, czyli na pięcie. Dobre wkładki mają część piętową stosunkowo wysoko zachodzącą w górę, jeśli dobrze mnie rozumiecie Nie będzie różnicy z przodu ani na śródstopiu, ale pięta może być minimalnie lepiej trzymana IMHO. Może też, poprzez zmniejszenie luzu w skorupie, ograniczyć nieznacznie ruch pięty góra-doł. Kwestia milimetrów. Przy czym absolutnie nie ma to nic wspólnego z dopasowaniem całości buta, tego jak trzyma w kostce, czy na śródstopiu. Zaryzykowałbym twierdzenie, że dobrze dobrana wkładka może być taką wisienką na torcie Nie przesądza o niczym, ale zmienia ostateczne wrażenie. Kurde, mam wrażenie, że wchodzę w dyskusję o kablach na forum audiofilskim Edycja: Zresztą co tu pierniczyć o znaczeniu wkładki, skoro założenie innej (nieznacznie gdubszej) skarpety niż ta na której formowałem but powoduje, że skorupa robi się totalnie ciasna - na granicy drętwienia? Użytkownik hammerh34d edytował ten post 18 luty 2013 - 10:26
  21. Toć piszę, że było "za luźno" na pierwszym ząbku dwóch dolnych klamer. Więc modelowałem na drugim I tak jest OK.
  22. Moje przed modelowaniem nie dały sie zapiać na pierwszy ząbek na dwóch dolnych klamrach - było za luźno zwyczajnie i przy dowolnym ruchy klamry odskakiwały. Taki kształt skorupy widać. Teraz po modelowaniu dolne klamry mam na drugom ząbku i naprawdę jest OK - znaczy ściśle, ale nie za ciasno. Jeśli masz za luźno bez modelowania, tudzież zapinasz na nie wiadomo które ząbki, to szczerze pisząc nie wiem, czy to but dla Ciebie. A tak wogle, to x maxy mają jeszcze jedną jedną ujmującą cechę, którą potwierdził mi przed godzinką kolega, posiadacz vectorów: to bardzo lekki but
  23. Mnie właśnie nie. Przesunąłem ostatecznie mocowanie klamry w tył dziś, but jakby lepiej trzymał teraz, ale nadal nic nie uwiera. i Zdejmowanie totalnie bezproblemowo, podobnie jak wkładanie. Wystarczy rozpiąć klamry, zluzować pasek i nieco podnieść pietę w górę - stopa bezproblemowo wychodzi, znacznie łatwiej niż w AdaptFitach. Owszem, to miejsce przy zagięciu języka może być uciążliwe nieco, jeśli rzeczywiście wyciągnie się język przed kapeć. Nie trzeba IMHO.
  24. No właśnie, Sidas Od tygodnia kanapowo testuję moje X maxy 100 i widzę, że mimo tego, ze przy formowaniu trzymały piętę jak wściekłe, to teraz, po kilku godzinach łażenia po dywanach, pięta zaczęła nieznacznie latać góra - nie w pozycji "do jazdy", raczej przy chodzeniu, ale zawsze. Ale generalnie nadal jest rewelacja. Zastanawiam się tylko nad przeniesieniem drugiej klamry w tył, żeby ograniczyć potencjalny ruch stopy góra - dół. m.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...