Jeżdżę na nartach od 12 lat, myślę że dobrze:)
Odpowiem z własnego doświadczenia;
różnica między SL i GS jest oczywista - promień i prędkość.
Jeżeli zależy ci na krótkim skręcie - narty SL są dla Ciebie. Bez problemu trafisz narty o małym promieniu - 12-14 m.
Są to narty na których można pojeździć dynamicznie, "skręcać w miejscu". Oczywiście skręt gigantowy też się da na nich pojechać, jednak są takie momenty, gdy chciałbyś być w skręcie (by np. przejechać łuk na trasie na raz), ale promień nart na to nie pozwala - musisz je postawić na płasko i po chwili znowu zakrawedziować.
Do tego dochodzi ejszcze jeden czynnik - ja osobiście lubię pruć ile fabryka dała. Z moimi obecnymi SL doszedłem do takiego poziomu, że jadąc 110 km/h czuję że "zamulam" i mimo iż mogę pojechać skrętem r 20- 25 metrów, nie bawi mnie to. Jest to zbyt monotonne, tym bardziej, że po dojściu do pewnego pułapu prędkości, czuję że więcej z tych nart nie wycisnę.
Narty GS mogą zaoferować ci większe pole manewru jeżeli chodzi o długie skręty i jednocześnie prędkość. Właśnie z tego powodu przesiadłem się na GS - złapałem wiatr w żagle i narciarstwo znowu zaczęło być "fun".
należało by nadmienić jeszcze jedną rzecz- w Polsce nie ma ( albo jest wybitnie mało bo o nich nie wiem) stoków gdzie swobodnie można pojechać długi skręt na nartach GS - mamy
przeludnione stokiza wąskie i za krótkie trasybardzo często za mało śniegu
Wszystkie te 3 czynniki powodują to, że szkoda w Polsce wyciągać GS na stok - bo i gdzie frajda, jeśli co chwilę muszę zwolnić by na kogoś nie wpaść, czy nie stracicć ślizgu bądź krawedzi na kamieniach.
Sprawa odwraca się gdy jadę choćby do włoch - wtedy jazda na SL jest grzechem
To o czym mówisz to wg mnie przerost ambicji "zawodowych narciarzy" którzy 360 dni w roku siedzą przed biurkiem, a pozostałe 5 spędzają na wyjazdach firmowych w górach, ewentualnie opinia ludzi którzy chcą poczuć prędkość a SL nie są im w stanie tego dłużej oferować
Zatem dobór nart to raczej kwestia własnych upodobań i preferencji niż "żółty rowerek jest lepszy od niebieskiego". Wszak wszędzie chodzi o to samo - by cieszyć się jazdą