Witam Was miłośnicy białego szaleństwa. Znacie mnie dobrze i wiecie, że zawsze byłem i będę miłośnikiem małych stacji narciarskich, "uroczych stoków na zadupiach", które coraz częściej znikają z pejzażu naszych gór. W tych właśnie miejscach wielu z nas w dawnych czasach zaczynało swoją przygodę z narciarstwem. Często są to wyciągi prowadzone przez pasjonatów, od lat wkładających swoje serce w górkę i wyciąg, który dziś dla wielu jest archaizmem niegodnym uwagi. Jednak w latach osiemdziesiątych nierzadko był topowym miejscem, gdzie wypadało poszusować podczas długiej peerelowskiej zimy. Dziś zapomniane, często omijane, dogorywają, trwając jednak niezmiennie, gotowe przyjąć każdego narciarza. Niestety, widmo drogiego prądu i brak opadów śniegu, raczej nie wróżą kolejnego sezonu. Stąd moja prośba i apel do was. Kochani, dajmy im jeszcze jeden sezon. Sezon, który dla wielu właścicieli takich ośrodków, będzie ostatni. Chodź raz w sezonie 2018/19 odwiedźmy małą stację narciarską. Gwarantuję Wam, że atmosfera jaka tam panuje, zrekompensuje z nawiązką brak kanapy, baru z grzańcem czy kibelka z muzyką... Pozdrawiam, radcom