Ok, więc serio.
Byłem na nartach w Bukovelu w grudniu. Jechaliśmy małym autobusem w cięzkich warunkach (intensywny śnieg już od Lublina, ślisko, ciemno). Poza przypadkiem jednego wirtuoza w ładziance na letnich oponach (w centrum Lwowa) i polskiego kierowcy Tira gdzieś koło Stryja, nie zauważyłem żadnych kierowców stwarzających realne zagrożenia.
I upieram się przy poglądzie, że Ukraina ma tyle wspólnego z Rosją, co Rosja z Polską.