-
Liczba zawartości
773 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez faf500
-
Widziałem parkingi podziemne przy poszczególnych obiektach, ale to już zależy od konkretnej rezydencji (pytać u źródła). Parkowanie na "krzywy ryj" raczej się nie uda. Możesz wjechać autem pod apartamentowiec na czas rozpakowywania się. Na jak długo, to zależy od lokalizacji: w centrum na głównych uliczkach, żandarmeria dość szybko zacznie Cię wyganiać. Na uboczu powinno być spokojniej. Między parkingami, a centrum kursują co chwila autobusy. Po 24 kwietnia oficjalnie tylko VT będzie czynne.
-
Nie przypadła mi do gustu ta górka. Miałem plan, żeby wczoraj z rana wyskoczyć gdzieś blisko. Myślenice już poległy w starciu z wiosną. Na CzG mam 50km z hakiem, podobnie jak na Tobołów czy do Kasiny. W Koninkach mam zniżkę na karnety, ale już tam byłem w tym sezonie, a w Rzykach jeszcze nigdy... No to się tam wybrałem. Dojazd nietypowy, bo ostatni odcinek pod wyciąg, to 100% rodeo miejscowym "skibusem". Jako, że poniedziałek świąteczny, to ludziów dużo - na dole spore kolejki między 9.30, a 12.30. Stoki, no cóż... górna część z przewymiarowaną kanapą (słynna "samowola" - 6os./600m) krótka i płaska, do tego dość tępy śnieg, więc jazdy za bardzo nie było. Dolna część - lepsza, ale również króciutko. W starciu z innymi bliskimi ośrodkami, dla mnie daleko z tyłu.
-
Ależ się zrobiła zima Dziś poza trasami mega warun - puch, a na trasach... jak to po dużych opadach. Przez jakieś zaćmienie umysłu zabrałem najmniej odpowiednie narty na taki przypadek... ale i tak była przednia zabawa Załączone miniatury
-
A jesteś przekonany do tej trasy? Bo w Monachium masz zawsze duże szanse na stanie w korkach, a z kolei Bregenz to mi się kojarzy z patatajnią po wolnych krajówkach. Jakbyś jechał od strony Innsbrucka, to chyba dochodzi jakiś płatny tunel lub jazda przez góry w okolicach St. Anton. Nie lepiej cisnąć na Norymbergę? Zawsze to mniej winietek...
-
Płoszę... Tak na marginesie: zdjęcie z końcówki maja - warunki do jeżdżenia musiały być bardzo fajne, ja niestety pieszo. Udręka na podejściu na Kozi Wierch z "piątki" i ogromna zazdrość jak śmignął obok mnie skiturowiec i pojechał w dół (mniej więcej w śladzie szlaku letniego) - stok kapitalnie wyglądał... i sobie obiecałem, że kiedyś tamtędy zjadę... jedyne co trzeba, to zabrać się za skiturowanie Na pocieszenie zaliczyłem całkiem spory odcinek zjazdu na karimacie spod Granatów
-
Skądżeś Ty wziął te 90m? :> Oficjalnie 235m
-
Te miejscówki, to takie blaszki z numerem. Przed wejściem jest duży wyświetlacz gdzie cały czas podawany jest aktualny numer wagonika. Myślę, że w środku tygodnia spokojnie wystarczy być rano na otwarcie kas - za jednym podejściem kupić skipass i pobrać miejscówkę. Przy wejściu ta blaszka jest odbierana. Próbowałem wejść bez pokazywania jej, ale nie pozwolili. Przy wolnych miejscach w wagoniku, myślę że wpuszczą wcześniej. My np. zamiast 20'tym wagonem pojechaliśmy 19'tym. Znajomość francuskiego przy ewentualnych negocjacjach może być pomocna
-
Może trzeba było zdjąć foki? Ale teraz już milknę, bo deklaracje o niesmarowaniu w tak "specjalistycznym" wątku, to już wkładanie kija w mrowisko
-
Tak, ten skipass obowiązuje na wszystkie wyciągi/kolejki w okolicy. Teoretycznie można nawet kilka razy zjechać VB w ciągu dnia, choć problem może być z miejscówkami. Otóż oprócz skipassu w kasie dostaje się także miejscówkę na konkretną godzinę/konkretny wagonik jadący na górę. I nie chcieli mnie, pojedynczej osoby wpuścić na wcześniejszy kurs bez tej miejscówki. Na przełomie marca/kwietnia raczej tylko powrót tramwajem. Mniej więcej zjeżdżasz na poziom ok 1700m, potem do przejścia kawałek po schodach, ponoć jest ich sporo. Nartostrada na początku marca już miejscami była wybrakowana. W jednym miejscu się przecina trasę tramwaju, ale stacji żadnej nie zauważyłem. Z parkowaniem chyba nie będzie problemu. My się zatrzymaliśmy autokarem na parkingu obok kolejki, było dużo miejsca, żadnych parkingowych nie było. Trzeba być pod kasą jak najwcześniej. Wyjeżdżaliśmy z Saint Gervais ok 8, po ok 40 minutach byliśmy na miejscu, ale organizator wcześniej pojechał autem, więc skipassy i miejscówki na kolejkę już na nas czekały. Nie było raczej dzikich tłumów pod kasami. Powrót można zrobić skibusem, jeździ ich mnóstwo po okolicy, lub po prostu iść na azymut - to dość blisko.
-
I tak najgorzej nie mają... moje to smar widzą nie częściej jak raz na rok, przy okazji ostrzenia na maszynie (bo smarowanie w pakiecie :>). Do tego okazjonalna szlifierka ślizgów na kamieniach/skałach. I chyba mają mnie powoli dość, bo na jednym wyjeździe dwa razy chciały mi krzywdę zrobić Ale ja nie widzę 1% różnicy w jeździe w 99% warunków, a po kilku latach większym problemem i tak są skończone krawędzie. Sorry za OT, też nie mogłem się powstrzymać
-
Biletu od smutnych panów nie było? :>
-
Jakbyś chciał coś w większej rozdzielczości, to daj znać Rzekłbym, że największe przeszkody do pokonania, przed zrealizowaniem tego marzenia to: 1) wysupłać kilka groszy i być w okolicy 2) trafić w pogodę My akurat byliśmy tydzień w pobliskim Saint Gervais i cały tydzień pogodę mieliśmy na "mur beton", więc mogliśmy być na tyle wybredni, żeby przenieść planowany wypad z środy na czwartek z powodu zapowiadanych pojedynczych obłoków Myślę, że mając łeb na karku, rozsądek i jakieś tam obycie z górami, spokojnie można się wybrać bez eskorty. Ja na pierwszy raz, topografię znając tylko z grubsza, nie zakładałem innej opcji niż łatwa - klasyczna. Sam początek był dość stresujący, gdy przyszło przejechać między dwoma wyjeżdżonymi ścieżkami przez pole śnieżne. Bo najgorsze jest to, czego nie widać - przychodzi taka myśl, że wjedzie się w jakieś miejsce, gdzie nagle śnieg się załamie pode mną... Tak na spokojnie, to myślę, że to jednak była mocno przesadzona obawa, w tym konkretnym miejscu. Z wariantem "Vraie" jest ten problem, że z góry, z poziomu gruntu, nie bardzo widać trasę, którą należy podążać. Z dołu natomiast wygląda na bezproblemowy przejazd koło skał - jeśli dobrze liczę to zdjęcie nr 19 (między serakami, a grupką ludzi w przewężonym terenie). Z tym, że warunki mogą się zmieniać - u mnie na zdjęciu jest płaski (no, może nieco zmuldzony) stok, a w guglu na jednym z pierwszych zdjęć widać poszatkowany przez szczeliny lodowiec. Po połączeniu tych dwóch wariantów teren się zwęża, z boku mnóstwo seraków, potem nieco łagodniej i ścieżka wije się po lodowcu - jak zjeżdżałem, to nie było widać za wielu szczelin. Poniżej już płaska i szeroko wyjeżdżona droga. Do tych "Enversów" myślę, że jednak trzeba by dość dobrze znać teren.
-
Może masz rację. Nie drążyłem zbytnio tej kwestii, bo w planach i tak miałem jeszcze jeżdżenie tego dnia w Szamoniowie. Warto się dopytać przy kasie.
-
Przy okazji pobytu w Saint Gervais (region narciarski Evasion Mont-Blanc), pojawiła się możliwość jednodniowego wypadu do Chamonix z wyjechaniem kolejką na Aiguille du Midi (3842m). Wg planów to miał być dla naszej grupy wyjazd nie-narciarski, jednak szkoda być tam i nie zjechać słynną "Białą Doliną". Od dawna marzyło mi się przejechanie tego szlaku i nawet "załatwiony odmownie", kilka dni wcześniej bark nie mógł w tym przeszkodzić. Przeszkodzić mógł jednak zapał innych chętnych do zjazdu. Wszak fajnie i mniej stresowo byłoby mieć małą, kilkuosobową grupkę i wynająć przewodnika, ale jak to często bywa chętni do takiej atrakcji się po drodze wykruszają... jeden z powodu kolana, inny z powodu finansowego/"już tam byłem". A nie jest to tania impreza... Koniec końców zostaję sam na placu boju z dużym dylematem, większym respektem/strachem ale i jeszcze większym pragnieniem przejechania tego Vallee Blanche. Współlokator uspokaja, że był już tam z przewodnikiem, ale w gruncie rzeczy drugi raz już by sam pojechał, trasa ma być łatwa, a zagrożenie wielkie raczej nie powinno być. Lektura opisów trasy, topografii, zasad postępowania na lodowcu i decyzja: raz kozie śmierć Pogoda zapowiada się idealna, ludzi powinno być sporo, więc wariant zjazdu "na sępa" powinien się udać... Jak wspomniałem, nie jest to tania impreza. Na skipass Evasion MB, nie ma niestety żadnych zniżek w Chamonix, więc cóż... płacz i płać... 58,50e za jednodniowy skipass na całe Chamonix. Co ciekawe wariant pt. wyjazd+zjazd kolejką Aiguille du Midi jest tańszy o całe... 1,50e. Najtańszą opcją byłby pewnie jednorazowy wyjazd na górę za 46e, ale miałem zamiar jeszcze pojeździć w tym dniu w Chamonix, poza tym w przypadku małej ilości śniegu, trzeba by było na końcówce Vallee Blanche wsiąść w tramwaj Montevers, jednorazowy bilet - bagatela - 30e. Tak, że jednak całodniowy skipass jest najbezpieczniejszą opcją. W stacji dolnej kolejki, oprócz kas "wagonikowych", jest kasa "przewodnikowa". Dokładnie się nie przyglądałem, ale ceny chyba zaczynały się od 200e/4os grupę. Jak już wspomniałem ja miałem jechać "na sępa". To dziwne uczucie jak się stoi w wagoniku, a 99% narciarzy w uprzężach. Gwoli sprawiedliwości należy jednak dodać, że zdecydowana większość z nich to tacy trochę "turysto-narciarze", z mizernym doświadczeniem w górach i prowadzeni na smyczy przez przewodnika... Podróż na górę (po doczekaniu się swojego wagonika - przy kasach wydawane są miejscówki) jest dość szybka. Pierwszy odcinek kolejki prowadzi z wysokości 1030m na Plan d'Aiguille (2300m). W oczekiwaniu na wagon na drugim odcinku... Wjazd na samą górę (jakieś 1500m przewyższenia) odbywa się już bez żadnych podpór i jest dość "lotny", jednak jakoś tak zagadaliśmy się z koleżanką turystką, że nawet nie zauważyliśmy, jak już byliśmy na górze. Potem zostawienie nart w tunelu lodowym i czas na zwiedzanie tarasów widokowych. A widoki są nieprzeciętne... Zacznijmy może od najwyższego szczytu Alp - Mont Blanc (4810m) Nie robi on z tej perspektywy może aż takiego wrażenia, jednak "nasza" wysokość też jest niebagatelna. Tu już widać częściowo, co czeka śmiałków... Chamonix z lotu ptaka Po odbyciu rundki po tarasach, nadchodzi godzina "0". Czas się zabrać do zjeżdżania. Początek należy zejść po zaporęczowanej, ale wyjątkowo wrednej tego dnia grani. Temperatura na górze ok -10, bardzo silny wiatr, szczególnie mocno odczuwalny na tej wąskiej i wyślizganej śnieżce. Zejście w tłumie ślamazarnie poruszających się narciarzy zajmuje prawie pół godziny. Najlepiej mają Ci, którzy zaopatrzyli się w raki - wtedy zejście jest szybkie i bezproblemowe, jednak potem muszą cały czas wieźć to żelastwo... Po przejściu najgorszego fragmentu, jest już mała polanka, gdzie można odpiąć narty i zacząć właściwy zjazd. Nie ma co się ociągać, bo duje jak jasna cholera... Ja wybieram łatwy wariant, tzw. Route Classique, początek wygląda tak: Po krótkim, stromszym odcinku teren się wypłaszcza. Jeszcze ostatnie widoki na Mont Blanc i Aiguille du Midi: W górnej części klasycznego szlaku jest płasko, ale z góry, można więc jechać i rozkoszować się widokami. A te są niesamowite i zdjęcia tego nie mogą oddać w całości W tym miejscu pojawia się też pierwszy problem mojego zjazdu - topograficzny. Co prawda droga jest z pozoru oczywista i intuicyjna, ale bardzo nie chciałbym trafić w jakiś trefny i niebezpieczny wariant. Wiadomo, że nie można się trzymać jadących grup, tylko trzeba z daleka obserwować kto, gdzie jedzie. A w pewnym momencie wszystkie grupki gdzieś znikają. Śnieg rozjeżdżony i przewiany, więc też zbytnio nie pomaga w wybieraniu "lokalnej" trasy przejazdu. A wyobraźnia o szczelinach lodowcowych, mostach śnieżnych itp. działa Troszkę przesadzone te obawy, bo jednak pierwszy fragment doliny całkiem bezpieczny się okazuje. Po prawie tygodniu od opadów i stabilnej pogodzie, zagrożenie lawinowe też jest nikłe. Jednak respekt górom się należy cały czas! Następnie ta ogromna dolina zakręca w lewo, lodowiec zaczyna prezentować swoje złowrogie kształty. Tutaj robi się nieco bardziej stromo, muldziasto, ale nadal bez większych trudności. Równocześnie zbiega się tu kilka wariantów zjazdu, i teren zwęża się więc już jakoś raźniej jest, w towarzystwie innych narciarzy. Trasa prowadzi obok niezliczonej ilości seraków (bloki śnieżno-lodowe, nieraz dość pokaźnych rozmiarów). Po przejechaniu slalomu między serakami i szczelinami (widoczne z daleka, trzeba by bardzo się postarać, żeby do nich wpaść), teren się znów wypłaszcza i następuje długi łagodny zjazd do końca doliny. Z powodu ciągłych postojów na zdjęcia, czas przejażdżki znacznie się wydłuża... Jest już nisko, poniżej 2000m, śnieg miękki, wiosenny. W pewnym momencie pojawia się rozwidlenie: w lewo niebawem kończy się zjazd, a zaczyna wspinaczka schodami do gondolki i tramwaju jadącego do Chamonix. W prawo natomiast prowadzi trasa, którą w teorii można zjechać na nartach do samego miasteczka. Jako, że grupy przede mną wybierają wersję "w prawo", to ja też tak czynię - widocznie śniegu jeszcze jest na tyle, a zawsze to lepiej jak jest więcej zjazdu... Widoki nadal zacne, tam już zaczyna się lawirowanie wąską ścieżką pomiędzy skałami i lodem. Co mnie bardzo zaskoczyło, fragmenty lodowca sięgają wysokości (niskości) 1700m! Obok jednej z takich ścian lodowych się przejeżdża, można dotknąć tej tafli, która ma dobre kilka metrów wysokości... Chwilę później kończy się zjazd. Ja jeszcze zaliczam bardzo nieplanowaną kąpiel w potoku połączoną z narysowaniem na czole "pamiątki" z wycieczki. Ehh, najgorsze co można zrobić, to rozluźnić się 20 metrów przed końcem, ściągnąć już gogle, nie zauważając że kilka metrów dalej jest uskok w ścieżce po której się dojeżdża... Potem następuje kawał solidnego 20-30 minutowego podejścia z nartami na plecach, by znaleźć się na małej polance z knajpką i początkiem pseudo-nartostrady na dół. Jedzie się wzdłuż i nieco poniżej tramwaju Montevers. W kilku miejscach brakuje śniegu i trzeba odpinać narty, sama końcówka, to cywilny stok z krótkim krzesłem w centrum Chamonix. Cały zjazd licząc od zapięcia nart zajął ok 3 godziny. Można by to zrobić znacznie szybciej, ale jednak ciężko powstrzymać się przed nieustannymi postojami na zdjęcia. Dodatkowo można uważać po czym się jedzie i zaoszczędzić 20 minut na opatrywanie ran :] Po skończonej wycieczce zostało jeszcze trochę czasu, więc szybkie poszukiwanie ski busa i przerzut na drugą stronę Chamonix, do ośrodka narciarskiego Brevent - Flegere. Tu kilka zjazdów i widoki z drugiej strony na Vallee Blanche: Dojazdówkę (niżej) i linię tramwajową (wyżej): jak również cały masyw górujący nad miasteczkiem: Dzień niesamowitych wrażeń. Vallee Blanche oszałamia pięknem krajobrazu i całą otoczką, klimatem czterotysięczników. Nie należy tego traktować jako jakieś wielkie narciarstwo, ani freeride. Technicznie to będzie łatwa niebiesko-czerwona trasa, zwykle rozjeżdżona. Po drodze mija się przysłowiowe kobiety z dziećmi (serio!). Ci "freeriderzy z przypadku" (żeby nie było - to nic złośliwego, fajnie jak ludzie w bezpiecznych warunkach realizują takie przygody) oczywiście zjeżdżają w asyście przewodników - respekt przed białą doliną jest jednak powszechny. Przy dobrej widoczności jednak trzeba by być bardzo nieostrożnym, żeby wpaść do szczeliny, którymi tak straszą. Przy gorszej pogodzie, lub po świeżych opadach, gdy szczeliny są przysypane - sytuacja się jednak zmienia i chyba sam bym się nie odważył wtedy wybrać bez przewodnika znającego teren. Polecam każdemu kiedyś tam się wybrać Ps. partnerem technicznym wycieczki były stare narty <60mm pod butem, narty FR byłyby tak naprawdę przerostem formy nad treścią... Pps. kilka dodatkowych zdjęć z Vallee Blanche, jak również z obszaru Evasion Mont-Blanc tu
-
Zawsze trzeba mieć przy sobie jakiś batonik... żeby w razie wypadku nie umrzeć z głodu zanim ktoś nas znajdzie Te kryteria się troszkę kłócą ze sobą, tzn. w tych topowych ośrodkach z najlepszymi trasami jednocześnie trudniej o luźne/puste stoki. Oczywiście się da, ale to kwestia kombinacji terminu, pogody i bocznych sektorów ośrodka. EMB na pewno infrastrukturalnie odstaje od tych najlepszych, to raczej taki średniak (druga liga), co właśnie przekłada się na dużą ilość pustych tras. Same trasy bardzo subiektywnie, to poziom tuż za wielką trójką (3V, Paradiski, Espace Killy), choć np. bardzo cenione, trudne trasy w Val d'Isere mi jakoś nie podchodzą i miałbym dylemat... Wadą niepewne położenie - teraz śniegu naturalnego było dużo, ale początek sezonu był fatalny, chyba dopiero w styczniu wystartowali. W drugiej połowie marca już bym się tam nie wybierał. Widoki "na miejscu" gorsze niż w tych wysokogórskich ośrodkach francuskich (m.in. wspomniana wyżej trójka), ale wszystko nadrabia potężny masyw Mont Blanc'a. Ta ściana naprawdę robi wrażenie. Dodatkowo rzut beretem jest Chamonix - w tamtejszych górach człowiek czuje się bardzo malutki... ale o tym później
-
Ciapa oczywiście również bywała. Nie ma cudów, jak w słońcu jest +20, a stok południowy. Ale tras było na tyle dużo, że nie było wielkim problemem wybierać te puste z dobrym śniegiem (no - to zwykle się łączy)
-
Będzie raczej krótko, raptem kilka fotków ode mnie, bo już dużo osób tam było, a i zdjęciami w temacie wyjazdowym obrodziło. Jakiś miesiąc temu z hakiem, myślałem że "gwóźdź programu" w tym sezonie, to będzie wypad do Szwajcarii (4Doliny), a Evasion to taki nieco ryzykowny średniak... Tymczasem ten szwajcarski region mnie kompletnie zawiódł, a francuskie E-M-B okazało się o wiele lepsze niż się spodziewałem. Jako, że to ośrodek raczej leśny - nisko położony, był blisko wpisania na "czarną listę" (na góry poniżej 2000m urlop nie przysługuje :>). Uratował sprawę fakt, że jest jeden wyciąg sięgający ponad 2300m (z po prawdzie bezsensowną czerwoną trasą i czarną "Tres difficile - reservee aux tres bon skieurs"). Wyjazd na początku marca, więc istniało pewne ryzyko, że będzie słabo ze śniegiem, ale w ramach planu B można było się udać do sąsiedniego Les Contamines - wyżej położonego, na tym samym skipassie. W pierwszy dzień jeszcze dość tłumnie, bo niedziela i chyba ostatni dzień francuskich ferii, ale później już jak to we Francji luźno, lub nawet trasy na wyłączność A trasy mi wyjątkowo podpasowały. Nie jestem wielkim fanem super-czarnych rzeźni, wolę takie "średnie" i pod tym względem Evasion było świetne. Gdzie nie pojechać, jakaś ciekawa trasa. Nawet te zielone były poprowadzone z sensem Trochę nietypowo jak na Francję, zdecydowana większość czarnych tras była ratrakowana codziennie, na 220 tras, muldowych było mniej niż 10. Evasion Mont Blanc w pigułce - pagórki po których się jeździ i czuwający nad wszystkim, najwyższy masyw Alp. Ciekawy sposób transportu nart: z powodu braku śniegu na dolnej stacji jednego z wyciągów, obsługa ładuje deski do kosza, następnie na górnej stacji są wyciągane i z powrotem przekazane właścicielowi (czyli mnie). Szkoda, że na taki pomysł nigdy nie wpadną w COSie w Szczyrku :/ Peryferia regionu - w drodze do La Giettaz. W prawym dolnym rogu widać tabliczkę z liczbą 58. We Francji trasy nie posiadają numerów, tylko nazwy. I na każdej trasie są ustawione słupki z liczbami w malejącym porządku np. 10, 9, 8... itd do słupka z "1" oznaczającego rychły koniec trasy. Praktyczna sprawa, choć jeśli ktoś pierwszy raz nartuje we Francji, może się zdziwić tamtejszymi obyczajami A w przypadku trasy ze zdjęcia, szykuje się dłuuuuga jazda... Okolica Mont Roset w Saint Gervais - ciekawe puste trasy, wygodny wyciąg A poniżej coś, za co nie da się nie kochać Francji... turbo-poma i 2 bezludne trasy Przygotowania do finału PŚ w ski-crossie i jeździe po muldach (Megeve) Mont Blanc widać zewsząd, a jest to kawał góry, toteż trudno powstrzymać się od kolejnej fotki Jak wspomniałem do karnetu Evasion należy także oddzielny ośrodek Les Contamines. Wyżej położony, trasa ponad lasem, widoki bardziej wysokogórskie... Czy wspominałem już coś o obludzeniu tras w okolicy...? :>
-
Byłem w innej okolicy (teraz już w domu), ale generalnie w całym regionie utrzymywała się podobna pogoda. Z dawnego wyjazdu (w podobnym terminie i mało-średniej ilości śniegu) pamiętam, że właśnie na górze Valloire było najlepiej z warunkami. Życzę miłej jazdy
-
Myślę nad czymś takim... na razie jeszcze wstępnie i niezobowiązująco, bo muszę się najpierw poskładać do kupy po ostatnim wyjeździe (nowe-stare narty, chyba w zemście za wieloletnie zaniedbywanie ich, dość skutecznie targnęły się na moje zdrowie... i póki co ramię odmawia współpracy w jednym z kierunków :>), a i standardowo potem zorientować się w dostępności czasu wolnego.
-
Cześć, Cały poprzedni tydzień było we Francji słonecznie i momentami upalnie, toteż i śnieg dostał mocno w kość. Niemniej na trasach powinien jeszcze trochę wytrzymać. Najlepsze warunki powinny być w górnej części Valloire - kanapa Brive 2 z przyległościami.
-
To ten obszar przez wielu błędnie określany jako Ladis. Czyli Adler Piste i okolice.
-
Pora chyba odświeżyć ten wątek. Widząc jaki ruch tu panuje i wiedząc jak mało popularny jest to kierunek wyjazdów z PL, myślę, że jest duża szansa na niewywołanie flame'a (wg dzisiejszej mowy "g***burzy") z powodu naruszenia jakiejś świętości Ale do rzeczy - byliśmy tam w drugim tygodniu lutego. Nie będę zbyt szczegółowo wszystkiego opisywał, bo 1) to już było, kilka postów temu i 2) jeszcze by ktoś pomyślał, że warto tam jechać 4 Doliny od dawna miałem wysoko na "liście życzeń", a znalezienie zorganizowanego wyjazdu tam zawsze było problematyczne, toteż bardzo się zdziwiłem, ale i ucieszyłem, gdy w lecie pojawił się wysyp ofert z gwarancją "odbycia się" i w rozsądnej cenie. Gdzieś w jakimś temacie się to może przewinęło, ale był pewien haczyk... otóż wybuchł przed sezonem duży konflikt pomiędzy właścicielami wyciągów w poszczególnych miejscowościach (jak nie wiadomo o co, to wiadomo...) i przez długi czas obowiązywała wersja, że wspólnego skipassu na cały obszar nie będzie. I jak domyślam się, to mogło zrazić największą, brytyjską klientelę i spowodować spadek cen i zainteresowanie polskich biur podróży. W każdym razie po mediacji lokalnych polityków, ośrodki podpisały porozumienie - w samą porę, tuż przed końcem obowiązywania ceny "first minute" u organizatora, z którym miałem zamiar pojechać. Tyle spraw organizacyjnych, teraz słowo o pogodzie. Najbardziej pasujące słowo do warunków podczas pobytu: nuda. Jedyną atrakcją pogodową były zalegające nad doliną chmury przez połowę pierwszego dnia. Lampa przez cały czas, na początku z lekkim mrozem, potem tzw. "żarówa", by na koniec znowu się nieco ochłodziło. Mieszkaliśmy w Veysonnaz - to budżetowa lokalizacja, nieco na skraju regionu i jak się okazało z kiepską komunikacją do innych miejscowości. Na początek małe "zdziwko": co prawda na miejscu mówią po francusku, ale ośrodek nie jest zrobiony "po francusku", czyli zamiast kwatery przy stoku, trzeba dymać "z buta" jakieś 600m lub 3 przystanki skibusa. Nie jest to oczywiście jakiś wielki problem, apartament jest całkiem przyzwoity, ze świetnymi widokami popołudniowo-wieczornymi. Współlokatorzy udani, okazuje się, że szukają czwartego do brydża... jak lata nie grałem, to teraz to nadrobiłem z nawiązką Widoki, to bardzo mocna strona 4 Dolin, zwłaszcza jeśli ktoś lubi wysokogórskie klimaty. Wokół pełno szczytów sięgających lub nawet przewyższających magiczne 4000m, z takimi gwiazdami na horyzoncie jak Mont Blanc, czy Matterhorn. Najlepsze widoki oczywiście z najwyższego narciarskiego punktu okolicy, czyli Mont Fort (3330m). Region 4 Vallees to kilka połączonych ze sobą miejscowości, z których najlepszą i najbardziej znaną jest tytułowe Verbier. Pozostałe to Veysonnaz z Thyon, Nendaz, Siviez, La Tzoumaz i Bruson. Całość wg zapewnień ma ponad 400km tras, co jest oczywistą ściemą i by to stwierdzić wystarczy rzucić okiem na mapkę. Niemniej teren jest rozległy, jest gdzie jeździć. O ile w każdej z miejscowości można znaleźć dobre i ciekawe trasy, to połączenia niestety zabijają całą frajdę jazdy. Żeby wydostać się z Veysonnaz trzeba przejechać przez kilka długich orczyków pod rząd, a zamiast tras jedzie się patologicznymi dojazdówkami. W odwrotnym kierunku, wyciągów do pokonania jest mniej, za to zamiast dojazdówek są "kijkostrady". Podobały mi się trasy w Nendaz, ale znów: żeby tam dojechać, najpierw trzeba pokonać nieutrzymywany ski-route... by następnie przebijać się przez południowy, nienaśnieżany stok z wąską drogą, na której dzielny pan Szwajcar walczy taczkami o utrzymanie przejezdności :> Do początku lutego w ogóle Nendaz nie było połączone z resztą ośrodków i taka sytuacja jak na było nie było topowy ośrodek szwajcarski jest nieco kuriozalna... Z racji terminu (wysoki sezon) było dość tłoczno - w okolicach Veysonnaz/Thyon potrafiło się czasem przytkać przy kanapach i w tranzytowej "orczykowni". W Verbier również dużo ludzi, choć na ogół bez kolejek, dzięki bardziej wydajnej infrastrukturze. Tamtejsze trasy również - w skali regionu - najlepiej się prezentowały, mniej więcej tak: Górne partie Verbier (Col des Gentianes) już tak nie powalają, spora dojazdówka po drodze: Osławiony Mont Fort, to bardziej atrakcja widokowa, trasa z niego to kolejno: fragment muldowiska, rozpęd, wypłaszczenie i talerzyk powrotny do dolnej stacji kolejki. Można również zjechać na sam dół do Siviez, ale po przejechaniu muldowiska o przewyższeniu 1300m, odchodzi ochota na powtórkę Obie drogi powrotne z Verbier, to nieratrakowane, trudne ski-routy (w tym szlak wspomniany wyżej). Można oczywiście też zjechać wyciągami. Ski-routy i "poza trasy" to szerszy temat, z którego znane jest Verbier. Ja z racji nieznajomości terenu i rozjeżdżonego śniegu nie zagłębiałem się w to zbytnio. Raz jedyny, po wjeździe kolejką na Mont Gele (3023m), o - tu: zadałem sobie nieśmiertelne pytanie... "w co ja wdepłem?!?" Po tym, gdy w końcu udało się znaleźć drogę na dół i pokonać ją w jednym kawałku, stwierdziłem... wystarczy :> Na koniec dodam, że ze względu na najmniejsze obludzenie, najbardziej mi się spodobało w peryferyjnych Bruson i La Tzoumaz/Savoleyres. Bruson, położone na drugim końcu mapy, względem bazowego Veysonnaz, było bardzo urokliwe. Trasy puste i ciekawe, niestety stare i wolne wyciągi na miejscu plus wspomniane położenie, uniemożliwiały dłuższy pobyt tam. La Tzoumaz było przyjemnie puste, również ze względu na konieczność dojazdu skibusem ze stoków w Verbier. Fajne północne stoki i totalna żarówa na południowych (od strony Verbier) Podsumowując, region "zaliczony". Mimo że nie powalił na kolana, to i tak trzeba było się w końcu tam wybrać. Jeśli ktoś nie ma listy miejsc "do zrobienia", a szuka ciekawych ośrodków, to prawdę mówiąc nie polecam. Przystępna cenowo część o nazwie "Printze" (Veysonnaz, Nendaz, Thyon) mocno przeciętna - kilka dobrych tras i trochę za dużo kiepskich. Dojazd do lepszej części długi i uciążliwy. Verbier dobre i ciekawe, ale za mniejsze pieniądze można jechać do wielu lepszych ośrodków narciarskich. Ps. Kilka dodatkowych zdjęć tutaj Pps. Jak można wyczytać w sygnaturce, w tym sezonie były już Austria, Włochy, Szwajcaria, Słowacja i Polska. I wystarczy już tych wygłupów, następny wyjazd w jedynie słusznym kierunku, do kraju na "F"
-
Mnie już nic nie zdziwi po tym jak na stromym podjeździe "turbo-pomą", jadący za mną narciarz zrobił salto w przód... da się? Ale na "niezniszczalnych" szczyrkowskich orczykach wszelkie takie cuda skończyłyby się spadnięciem liny... :>
-
Ale właśnie obecnie ta ścianka jest oficjalnie otwarta. Wystaje trochę gałęzi, ale nie ma tragedii. A moje zdziwienie bierze się z "dekoracji" tej trasy, tj. zainstalowanych kilku lanc do naśnieżania. W sytuacji, gdy nie jest ratrakowana (bo i pewnie nie bardzo jest jak) i praktycznie nikt z niej nie korzysta, to po co ją naśnieżać...
-
Postanowiłem wreszcie wypróbować to cudo, które postawili w popularnych Rohaczach. Poprzednie podejście zakończyło się falstartem - zaspaniem na autobus. Tym razem udało się wstać, ale pełen obaw jechałem na miejsce, powód: zapowiadana wichura w Tatrach. Głupio byłoby przyjechać na miejsce i dowiedzieć się, że dzień stracony, bo wyciągi nie chodzą. Przy wjeździe na parking: uff, kanapa funguje, będzie dobrze. Wiatr był przez cały dzień bardzo silny, na szczęście wiało prosto w kanapy, gdyby wiatr odrobinę zakręcił, to niechybnie wyciąg musiano by wyłączyć. Poza tym całkiem ładnie, słonecznie. Warunki dobre, choć zdradliwe - z powodu wiatru były miejsca z wywianym śniegiem do "gipsu", a miejscami i do żywego lodu, więc można się było naciąć. W górnej części powstał nowy, trzeci już wariant trasy, biegnący jarem, równolegle do orczyka. Otwarty również "padak" - stroma ściana wzdłuż początkowego odcinka starego krzesła. Oczywiście to trasa nie utrzymywana, ale lance do naśnieżania przy niej stoją... dziwne to dość. Kolejka do nowego wyciągu w szczycie na 7-8 minut, chyba jeszcze nie ma docelowej ilości kanap. Stara kanapa też działała przez pół dnia, ale chętnych do skorzystania nie było. Obludzenie stoków z wyjątkiem ostatniej ścianki znośne - póki co nie było zapowiadanej hekatomby związanej z otwarciem nowego wyciągu. Załączone miniatury