Skocz do zawartości

yukisan

Members
  • Liczba zawartości

    448
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez yukisan

  1. Przód wiązania wypina but również przy skręcie nogi. Tył jest sztywny. Wobec tego przy nadmiernym skręceniu buta dzioby puszczają. Dzięki temu ta siła nie zdąży przenieść się na staw kolanowy lub biodrowy. Jak widać obaj mamy nogi w jednym kawałku ( mam nadzieję), czyli obie metody działają jak należy. Niuans? Języczek u wagi? Czy mało istotny drobiazg?
  2. Witam Mniej-więcej rok temu w jednej z dyskusji wyczytałem mocne uzasadnienie ustawienia DIN w wiązaniu z przodu -1 w stosunku do tyłu. Wykonałem tak u siebie i nie zdarzyły mi się żadne nieprzyjemności w sezonie. Kilka dni temu Janek Koval opisał, że robi odwrotnie. Ciekaw jestem uzasadnienia takiej rozbieżności. Jakie mogą być następstwa użycia jednej lub drugiej opcji?
  3. Dzięki za ładny filmik i piękną pokazówkę. Dobrze, że koniec był szczęśliwy. Po moim porażkowym zsuwaniu na brzuchu mam do dziś zniszczoną kurtkę. Noszę ją z dumą i opowiadam wszem i wobec skąd się wzięły bohaterskie szramy:D.
  4. Hmmmm:rolleyes: Koleżanka opowiedziała o tym z wielkim znawstwem tematu. Nie powstrzymuj się - rozwiń historię. Na pewno każdy chętnie posłucha. Nic bardziej nie cieszy jak porażki bliźniego;).
  5. Otóż to! Złota myśl przewodnia! Zdarzyła mi się podobna sytuacja, ale nie przyszło do głowy porzucenie nart. Mimo gonitwy myśli, jęzora na brodzie i serca w przełyku poleżałem sobie z boczku coby myśli pozbierać. Po ochłonięciu zacisnąłem zęby i mieszanką metod opisanych wyżej ( boczkiem, uślizgiem, pługiem "maximusem" ) dotarłem w bardziej przyjazne rejony. Tam właśnie wtedy mnie nie chcieli, a dowiedziałem się o tym jakieś 5 upadków za poźno.
  6. Dlaczego ? Bo przecenił swoje możliwości, albo z gapiostwa wpakował się na ściankę. Przyczyny nieistotne. Szukamy rozwiązania sytuacji bez odwrotu ( bo z powrotem pod górkę to chyba nikt nie zaproponuje ). Kierunek - w dół. Pytanie - w jaki sposób najwygodniej i najbezpieczniej?
  7. Wit Twoje ostatnie zdanie jest niepodważalne. Temat został wywołany stwierdzeniem Mitka, że najgorsze co można uczynić to schodzenie na piechotę. Jaka jest prawda - nie wiem dlatego pytam. Poczekamy na odpowiedź z uzasadnieniem. Moja koleżanka w takiej sytuacji nie poddała się. Przed stromym odcinkiem wypięła narty, zjechała na tyłku jakieś 200 m, a dalej znów na nartkach. Czyli mamy już trzy opcje jak wybrnąć z tarapatów:D.
  8. Wątek wywołany przez Mitka. Otóż nasz przyjaciel twierdzi, że w przypadku awarii narciarza na stromiźnie jeździec nie powinien jej opuszczać na piechotę. Zapytałem o przyczyny. Nie miałem takiego doświadczenia osobiście i nigdy nie przyszło mi do głowy rejterować "per pedes". Owszem bywały sytuacje podbramkowe i trzeba było się dobrze pozbierać w celu opuszczenia stoku z tarczą. Jakie jest najlepsze rozwiązanie ? Na piechotę ? Czy w nartach mimo wszystko ? Tylko jak :eek:?
  9. Pytał o Szklarską Porębę i tego tyczy odpowiedź. Na Łysej Górze blisko Jeleniej jest szeroka, bardzo sympatyczna trasa. Wymarzony teren dla początkujących. Jedyne dane na temat wspomnianego instruktora p. Jurka to załączone zdjęcia. Widywałem go regularnie co sezon, zawsze zamieniliśmy kilka słów z uśmiechem. Załączone pliki  JUREK1.pdf   140,42 KB   108 Ilość pobrań  JUREK2.pdf   151,34 KB   65 Ilość pobrań
  10. Tłok będzie okrutny, ale na oślich łąkach miejsce zawsze się znajdzie. Udaj się kolego na wyciąg orczykowy Pietkiewiczówka ( blisko centrum ) i pytaj o pana Jurka. Gośc niesamowity jako instruktor! Spokojny, cierpliwy, ułożony i sympatyczny. Ma podejście do nowicjusza jak marzenie. Były zawodnik. Mój syn - straszny szałaput - u niego terminował. Facet świetnie go "poukładał' i utrwalił pozytywne odruchy. Polecam z czystym sumieniem. Jeśli masz jeszcze jakieś pytania - zapraszam.
  11. yukisan

    Alkohol a bezpieczeństwo

    Uczy - tu się zgadzam. Ale ilu wyciąga z tego wnioski ? Na podstawie moich obserwacji niestety niewielu. Brak szerszej świadomości społecznej o nieuchronności ponoszenia konsekwencji długofalowych. Brak aspektu nieuchronnej i niezwłocznej kary za przewinienia budzi pozór bezkarności. A ten nasz pozór ma baaardzo szeroki margines. I w tym marginesie żerują szkodniki wymienionych wyżej rodzajów.
  12. Zauważa Cię i ceni wielu. A od żelaznych zasad zakupów się nie wykpisz za żadne skarby. Żadne z nas nie odwali za ciebie tej piekielnej próby. Zatem - do roboty ! Pozdrawiam
  13. Kurna muchomor jadalny? Może i tak, ale wybacz - nie spotkałem się. Kanię smażę - a jakże. Na masełku w panierce jest mniamuśny schabowy! Ostatnio znalazłem tylko 2, więc szkoda było grzać patelnię i wrzuciłem je do garnka z innymi grzybami. Wyszły pełne smaku i aromatu, warto było skosztować. Generalnie - pycha !
  14. Mitku Generalnie przyznam Ci rację i przyklasnę. A teraz przedstawię lokalne warunki : 1. w TYM miejscu szmaciaki rosną jak bambus w Wietnamie. Obecnie kiepsko, ale rok temu wychodziłem z kopiastym koszem zostawiając jeszcze całe dużo-mnóstwo-wiele:D 2. to jest pasożyt drzew. Ten obszar lasu podlega kolosalnej degeneracji, lada decyzja "mądrego inaczej" zmieni go w pole golfowe. 3. w mojej rodzinie nikt inny go nie jada. Samojeden nie stanowię zagrożenia dla populacji, bo ile jestem w stanie go zjeść? 1%, może 1,5% tego co występuje w mojej okolicy, którą znam. Dawno nie spotkałem grzybiarza ze szmaciakiem. 4. są przepyszne, a skoro zakazane to przewyższają wszystko inne. Chrupkie, z głębią smaku, mniam. Piszta co chceta - nie ma takiej siły, która mnie powstrzyma od zajadania koziej brody:D:D. Howgh!
  15. Pyszne były !! Mniamm. Widać oko znawcy u Mitka. Pierwszy grzyb to rzeczywiście czubajka kania - skoro piszę te słowa Często mylona przez niedoświadczonych grzybiarzy ze sromotnikiem - najbardziej groźnym z trujących grzybów. Drugi grzybek to muchomor na 100%, być może nawet sromotnik, ale tu już nie mam pewności. Kolejne to "kozie brody" czyli szmaciaki. Pod ochroną, mimo że to pasożyt drzew. Ale jaki smaczny . Uczcie się mieszczuchy .
  16. Witam Poniższe fotki zawierają moje dzisiejsze poranne zbiory. Szaleństwa nie było, bo zazwyczaj z tego miejsca wynoszę kopiasty kosz, ale na kolację wystarczy. Przy okazji zagadka : grzyby na fot 1 i 2 często są mylone przez grzybiarzy, zwłaszcza młode owocniki. Który z nich jest jadalny ? Piszcie szybko, bo jednego z nich właśnie wrzucam na patelnie Załączone miniatury
  17. Hanko - sorki za refleks szachisty. Nie byłem na tegorocznych nenufarach - wieczorek grillowy w doborowym towarzystwie przechylił szalę. Słyszałem, że było bardzo sympatycznie. Nikt nie chwali się jeszcze grzybami tej jesieni, a sezon już z wolna dogasa. Ja troszkę uzbierałem, ale w porównaniu do poprzedniego roku mizernie. Jutro jadę na "kozie brody" i kanie w 100% miejsce. Może ostatni już raz ...
  18. Jeśli uzupełnisz swój profil to pogadamy. Tymczasem śpij słodko.
  19. Nie chisteryzuj ! Skoro nie potrafisz odróżnić rzeczowej wymiany poglądów od kłotni to nie wsuwaj kija w szprychy. Masz lepsze pomysły? Czekamy ! Nie masz? To nie przeszkadzaj.
  20. Bardzo ciekawie czytało się ten temat. Dzięki za podbicie. Przykład ewoluowania narciarza. Mam nadzieję, że wkrótce pójdę Twoją drogą. Pozdrawiam
  21. Użyj --> http://www.skiforum....3004#post223004 i wróć do nas.
  22. Buzz A ja mam inne zdanie. Mi osobiście największą frajdę przynosiło wspinanie się po drabince umiejętności, odkrywanie nowych miejsc, pokonywanie własnych ( olbrzymich wówczas ) słabości. Co jakiś czas z nostalgią patrzę wstecz, lubiłem te czasy. Teraz postęp moich umiejętności jest o wiele niższy i trudniejszy technicznie, zaczynają się liczyć coraz drobniejsze szczegóły. W porównaniu do "zielonych lat" wykonuję drobniejsze kroczki. To również cieszy, ale już nie całą piersią jak kiedyś ...Ech...
  23. O rany ! Okazuje się, że ja nie umiem ! Trzeba się wziąć za siebie bo zczeznę w przedszkolu narciarskim. Dzieki Mitku za ciekawą historyjkę.
  24. Serek Temat o upadaniu istnieje od dawna na tym forum. Poszukaj dobrze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...