Miałem podobne zdarzenie.
Jechałem w grupie za demonstratorką wykonując ćwiczenia na małej prędkości- kijki w rękach przed sobą utrzymują poziom, a dołem wycinamy równe łuki. Gdzieś z tyłu wbił się we mnie pocisk. Oboje polecieliśmy na łeb, na szyję.
Leżę i zbieram myśli: co się stało, czy mam wszystko na miejscu?
Podnoszę głowę - obok mnie matka zbiera z ziemi swoją córkę ze 40 kg wagi (ja koło 100).
Obie przepraszają bardzo gorąco, pytają po 3 razy czy nic mi się nie stało? No, na szczęście wszystko OK, młoda też cała tylko bardzo przestraszona. Wymieniamy uprzejmości i się rozjeżdżamy.
Okazało się, że matka widziała całą sytuację z boku, mnie wzięła za początkującego (czyli prawidłowo 😉) i słusznie wytypowała winowajcę.
Pytanie z gwiazdką - jak szybko musiała grzać młoda z górki skoro mnie tak sponiewierała? 😁