bocian74
Members-
Liczba zawartości
2 027 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez bocian74
-
Bo do tego sprowadzają się de facto wszystkie dyskusje A teraz małe podsumowanie- subiektywne. Może ostatnimi laty jeżdżę trochę mniej niż wcześniej, ale nie zauważyłem inwazji kobiet w ciąży na stokach. Tak jak autor wątku napisał- pytanie jest pewnie zwykle zadawane na początku ciąży a potem większość kobiet bez mądrych rad sama ocenia trafnie swoją kondycje fizyczną, poczucie równowagi, ogólne samopoczucie i tak dalej i w końcu rezygnują z tego sportu na czas jakiś. Co pokazuje że potrafią podjąć samodzielnie decyzje, bez czytania postów wyrażających oburzenie na ten pomysł. Jak pokazuje przykład jednostkowy (opowieść Tadka)- te, które się decydują na spróbowanie, zrobią to raczej na pustej, płaskiej oślej łączce i po tej próbie stwierdzają że raczej warto poczekać na normalną jazdę niż zadowalać się takim "zamiennikiem" narciarstwa. Reasumując- naprawdę warto pozostawić decyzję zainteresowanym. Rozsądek działa. Pozdr Marcin
-
I tu należałoby wrócić do kilkunastu postów pisanych przez Tadka, Miga, Mitka i mnie. W kontrolowanych warunkach- w zasadzie tak. Pomijam urwanie liny wyciągu, zerwanie przewodów wysokiego napięcia, upadek meteorytu i tym podobne przygody, które mogą się przydarzyć. Pozdr Marcin
-
Od 21 lat postuluję
-
Dla bezpieczeństwa wszystko
-
Jarku, tu w zasadzie jest tylko jedno ryzyko- że spadochron się nie otworzy. I w tym momencie wysokość nie gra roli. Pozdr Marcin
-
Przy pierwszym poście nie sądziłem że takie oczywistości trzeba pisać
-
To znaczy jakim? Ja nie podejrzewam żeby nartować koniecznie chciała osoba, która zaczęła jeździć tydzień wcześniej. A osoba, która ma podstawy, na oślej łączce będzie stabilniejsza niż w normalnych butach na chodniku. I ja nie wiem skąd ten malowany horror bolidów celujących specjalnie w ciężarne. To powinna być łatwa, do tego pusta ośla łączka. Taka, na której zatrzymanie pługiem nie stanowi problemu ani dużego obciążenia. Ponownie podkreślę. Nikogo nie namawiam- ale jeśli ktoś czuje gwałtowną potrzebę, to niech się idzie w takich warunkach poślizgać. Będzie tyle samo wysiłku i podobne ryzyko, co podczas spaceru po lesie, bo oczywiście potencjalna ciężarna raczej ma tyle rozumu, żeby nie wychodzić na stok, jeśli wczoraj padał deszcz a w nocy chwycił mróz. I teraz idę w ślady Tadka- kończę uczestnictwo w tym temacie Pozdr Marcin Pozdr Marcin
-
Tak, masz rację. W bardziej zaawansowanym stadium po prostu nie wejdziesz w spodnie narciarskie, nie wspomnę o założeniu butów- i nie ma dylematów. Pozdr Marcin
-
Tak, myślę że tak- że myśli się o spokojnym i łatwym stoku. A pewności nigdy nie ma. Ale- masz pewność że nic się nie stanie jak schodzisz po schodach w domu? Jak już pisałem- stracenie równowagi na schodach to wcale nierzadki przypadek u ciężarnych. A przecież nie zawsze trzeba schodzić- można kogoś poprosić żeby ci daną rzecz przyniósł. Mimo to nikt tutaj pewnie nie postuluje zabronienia chodzenia po schodach. Zadam pytanie inaczej. Mieszkam w mieście, w którym stężenie pyłu zawieszonego bije co zimę krajowe rekordy. Co jest lepsze i mniej ryzykowne- siedzenie w tych warunkach w domu czy tez wyjechanie na kilka godzin na świeże powietrze i lekki wysyłek fizyczny? czy większe ryzyko dla dziecka będzie stanowić ośla łączka, czy tez zaczadzone powietrze? Pozdr Marcin
-
Pozwolę sobie zacytować dane z ostatniej konferencji ISSS ( International Society for Skiing Safety) 2011. Statystycznie na 1000 osób w ciągu jednego dnia, tylko 2 odnoszą obrażenia które wymagają pomocy medycznej. Odwracając to w druga stronę- statystycznie takiemu wypadkowi ulegamy raz na 500 dni. Może jednak narty nie są tak kontuzyjnym sportem, jak starają nam się wmówić fani zabezpieczeń? Pozdr Marcin
-
Nie, a przynajmniej nie z powodów narciarstwa. Sam w życiu w nikogo nie wjechałem, na stoku otwartym zostałem rozjechany tylko raz. Jeżdżę odkąd pamiętam. Więcej wśród znajomych było wypadków komunikacyjnych niż narciarskich. Pozdr Marcin
-
Więc po co pisałaś to, co cytowałem? Pozdr Marcin
-
A w czym problem? Że mężczyźni nie dadzą rady? Dadzą, tylko od samego początku nie wolno ich odstawiać od wszelkich czynności wykonywanych przy dziecku. Fakt, niektórych może trzeba do tego "zachęcić", ale jest takie przysłowie- jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. W tym wypadku- jak ojciec nic przy dziecku nigdy nie robi, to nie dziw się że nie chce zostać z nim sam. Pozdr Marcin
-
To i tak dobrze, bo kobiet na forum jest zdecydowanie mniej niż facetów a tu rozkład jest na poziomie 58%(M)-42%(K).
-
Tu muszę akurat sprostować, opisywałem raczej projekcje na swoją osobę, bo Gocha po pierwsze parcia na narty nie miała, pod drugie - jak był sezon to ciąża była na tyle zaawansowana że sprawy nie było (kwestia przesunięcia środka ciężkości i związanego z tym zaburzenia poczucia równowagi). Ale gdyby zaszła taka okoliczność- pewnie postąpilibyśmy tak jak ty. I pewnie tak samo by się skończyło. Pozdr Marcin Użytkownik bocian74 edytował ten post 05 grudzień 2012 - 14:40
-
To akurat nie rezygnacja, tylko odłożenie w czasie a wyczekane lepiej smakuje.
-
Jak zwał tak zwał. Wniosek jeden- chcesz jeździć na nartach- musisz z czegoś zrezygnować
-
Tylko jedna z ww metod daje 100% gwarancji
-
A szklanka wody?
-
Internet to kulawe medium przekazywania informacji. Mam wrażenie że typ od pojęciem nartowania w ciąży masz na myśli całotygodniowy wyjazd w alpy i jazdę po wszystkich trasach, po których ktos jeździł przed ciążą. Ja- wyskoczenie na lokalną górkę w Polsce, najlepiej nie dalej niż godzinę od domu. Pozdr Marcin
-
A ja zakładam rekreacyjną jazde na oślej łączce przy minimalnym tłoku. I nikogo nie namawiam do tego, ale uznaję że jeśli ktoś "musi, inaczej się udusi", to w takich kontrolowanych warunkach niech sobie zjedzie, stwierdzi że "to nie to, co normalna jazda" i więcej do tematu prawdopodobnie nie wróci (ja bym nie wrócił, jeśli mogę tak napisać, mimo że w ciąży nigdy nie będę).A co do twojego demagogicznego przykładu- ten sam, który zapłaci za to samo przy myciu okna, przy upadku ze schodów (jak twierdził ginekolog, do którego chodziliśmy- bardzo częsty przypadek) czy przy wieszaniu firanek. O wypadkach komunikacyjnych nie wspomnę. Za akcję ratunkową GOPR się jeszcze u nas nie płaci z własnej kieszeni, ani za pogotowie, ani za szpital. Przynajmniej teoretycznie.PozdrMarcin
-
Potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której wiosłowania absolutnie NIE MOŻNA przerywać I znów wracamy do wyobrażenia kobiety w ciąży na zatłoczonej i stromej trasie... Dlaczego zakładasz kompletny brak wyobraźni? Mamy tutaj schemat- wiosłowanie wyobrażasz sobie tylko po spokojnej rzece a narty tylko w warunkach, gdzie warto by się zastanowić w ogóle nad zejściem ze stoku.A ile kobiet, które były w ciąży, myły na przykład okna? Literatura pewnie tego nie zakazuje, a z krzesła czy drabinki łatwo spaść. O chodzeniu po schodach już nie wspomnę.PozdrMarcin
-
Ale jak zapobiec odmrożeniom? A w temacie. Są kobiety, które podczas ciąży palą i/lub piją. Biorąc to pod uwagę, trzeba raczej się odczepić od tych, które chcą się poruszać na świeżym powietrzu.W temacie zażartych przeciwników nartowania w ciąży- mam wrażenie że macie wizje kobiety w siódmym miesiącu ciąży, wybierającej się na czerwono - czarną trasę w godzinach szczytu (czyli w tłoku jak w Białce w ferie, około południa). Dlaczego macie ludzi za idiotów?PozdrMarcin
-
Oczywiście. Ale skoro tutaj technicznie się nie da założyć łańcuchów, to nie pozostaje chyba nic innego jak liczyć, że to obowiązująca wykładnia Pozdr Marcin
-
Kilka lat temu, w Austrii, wpuszczali nas na drogę z takim znakiem w aucie z napędem 4motion (czyli pewnie coś podobnego do haldex'a). Auta z napędem na jedną oś musiały w tym samym czasie zakładać łańcuchy. Pozdr Marcin