Skocz do zawartości

karat10

Members
  • Liczba zawartości

    659
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

karat10's Achievements

Proficient

Proficient (10/14)

  • First Post
  • Collaborator
  • Posting Machine Rare
  • Conversation Starter
  • Week One Done

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Masz rację, ale to nie argument by dorosłych ludzi zawsze i wszędzie prowadzić za rękę jak stado baranów. Oczywiście, jak ktoś sprzedaje to w jego interesie jest przekazać klientowi i to na piśmie wszystko co jest związane z tzw. łopatologią stosowaną danego produktu. Inaczej w razie zrobienia sobie krzywdy przez kupującego sprzedawca może być pociągnięty do odpowiedzialności za głupotę, której dopuścił się kupujący. Jakbym tę zabawkę sprzedawał i zachwalał ją na forum pod niebiosa to taki bym przy tym tekst strzelił, że większości odechciałoby się tej książki czytać, a moderatorzy by mnie pewnie zjedli nie tylko za uprawianie autoreklamy w niedozwolonym miejscu. Tyle, że każdy śledzący ten wątek wie, że temat dotyczy jedynie pokazania najtańszej oferty w sklepie x jaką znalazłem. Fajnie by było jakby ktoś odpisał, że to żadna sprawa, bo w sklepie y znalazł dostępny nadajnik z tyloma i tyloma antenami taniej (przy okazji wkleiłby link do znalezionej przez siebie oferty), a nie pisał epistoły z jakich powodów ta najtańsza oferta jest do bani.
  2. Kuzon. Przeczytałeś mój post, który przytaczasz i swoją do niego odpowiedź? To o czym piszesz jest konieczne w instrukcji i przestrogach dodawanych do produktu w sklepie, a nie do postu informującego jedynie o znalezionej ofercie cenowej w sklepie. :D:D Dla mnie wpisujesz się w trend tych, którzy wszystko i wszystkich chcieliby prowadzić za rękę, a najlepiej zamknąć pod kluczem by sobie krzywdy nie zrobili. Zresztą tam też mogliby sobie ją zrobić, więc nadzór 24h jest niezbędny. Sorry, ale nie tędy droga. Jakbyśmy tak wszyscy myśleli jak Ty piszesz, to już dawno TPN zamknąłby Tatry na cały okres zimowy, tak jak to czynią Słowacy. Na szczęście tak nie jest i nie będzie. Od samych zainteresowanych będzie zależało: 1. czy przed ewentualnym zakupem przemyślą za i przeciw danemu zakupowi 2. przed zakupem takiej zabawki jak nadajnik lawinowy nauczą się obsługi i co ważne sprawdzą różne modele, różnych marek i wybiorą takie urządzenie, które im najlepiej "leży" (duży skrót myślowy) 3.mając już zabawki do szukania w śniegu oraz umiejętności pozwalające na sprawne działanie na lawinisku będą ćwiczyli te umiejętności by nie wypaść z wprawy na wszelki wypadek (znowu skrót myślowy). Bezpieczeństwo ludzi w górach zależy od wielu czynników, a podstawowym i nadrzędnym wśród nich jest sam zainteresowany, który wybiera się w góry. łańcuch późniejszych zdarzeń zaczyna się bowiem nie od momentu, kiedy dany osobnik znajdzie się w górach, ale od momentu w którym sobie wymyśli, że w te góry pojedzie w takim, a takim terminie. Chcesz o tym dyskutować to załóż nowy temat, bo ten na prawdę dotyczy jedynie najniższej sklepowej ceny za jakikolwiek nowy nadajnik, jaką znalazłem w sieci.
  3. Bez względu na używaną zabawkę należy mieć doświadczenie w szukaniu i ciągle się doskonalić. Oczywiście masz rację, bo rację mają koledzy, których opinię przytaczasz. Kursy lawinowe są w modzie. Zajęcia dobrze prowadzone, a potem kursanci i tak umieją niewiele więcej niż przed po roku i więcej. Dlaczego? Ponieważ nie ćwiczą. Po roku wracają w góry i nie wielu nie potrafi przejść prostego testu lawinowego, nie mówiąc już o bardziej zaawansowanym. Jesteś kolejną osobą, która wnika w szczegóły, a temat dotyczy nie tych szczegółów, a najtańszej oferty jaką znalazłem. Po co ją umieściłem? Ano po to, by Ci co nie mają wystarczającej kasy na minimum 3-antenowca nie dawali się robić w trąbę i mieli świadomość ile warte są używane, często stare 1-antenowce sprzedawane przez niektórych w cenie, albo prawie w cenie 3-antenowca pokazanego choćby w tym wątku przez jednego z forumowiczów. Poza tym wracamy do stwierdzenia: lepszy 1-antenowiec, niż nic. Nieobeznani w szukaniu nie będą potrafili znaleźć nawet 3-antenowcem przy więcej niż jednej ofierze zasypanej -zasypanych na statystycznej głębokości (duży skrót myślowy).
  4. To już Jurku inna bajka. Nie bawiłem się w poście w niuanse dotyczące nadajników. O tym można książkę napisać. Zaznaczyłem do tego, że jest to najtańsza oferta jakiegokolwiek nowego nadajnika sprzedawanego w sklepie w Polsce na jaką trafiłem. Co do parametrów to tą zabawką szuka się całkiem nieźle jak na 1-antenowca. Tak, czy owak temat spełnia swoje zadanie mając na celu poruszenie zainteresowania nie tylko jak widzę wśród obeznanych z tematem narciarzy.
  5. Jurku. Ty wdajesz się w szczegóły. Jasne, że lepiej mieć 3-antenową zabawkę, niż 1-antenową. To oczywista oczywistość, ale te pierwsze kosztują dużo więcej i lepiej mieć 1-antenówkę niż nic kiedy lezie się w góry (takie, w których występuje ZL). Poza tym Pieps Freeride to świetne urządzenie dla przewodników, którzy swoich klientów mają wyposażyć na wycieczkę jedynie w nadajnik (tak na wszelaki wypadek, jakby podczas dnia niechcący trza było tych klientów szukać w śniegu). Dla freeride'erów to też dobra opcja, kiedy mają takiego klamota również wyłącznie na wszelki wypadek, a dzięki bliskości np. stacji narciarskiej wiadomo, że ew. ratunek wykwalifikowanych służb nadejdzie szybko. Nie bez przyczyny producent nadaj utrzymuje produkcję tego małego modelu, mimo, że w swojej historii odnotował produkcję 4-antenowca (wycofanego zresztą póki co z produkcji). Pozycja również warta uwagi ze względu na krajowy rynek wtórny, w którym krążą również 1-antenówki tej i innych marek. Warto wiedzieć, by nie dać się nabrać i nie przepłacać mając tzw. wielkie okazje na wyciągnięcie ręki, nieprawdaż?
  6. http://www.decathlon...id_8114303.html Może i miejsce na taki post nie jest najlepsze, ale dla amatorów foczenia, szczególnie tych co jeszcze nie posiadają nadajnika, informacja powinna się przydać.
  7. Jest na to banalny sposób. Fokę chowa się na kilka minut pod kurtkę (w zależności od temperatury otoczenia 3-4minuty co wydaje się w takim przypadku dla niektórych wiecznością). Po czym szybko wyciąga i mokrą przykleja do ślizgu. Przy wiosennych temperaturach w ogóle nie ma takiego problemu, to co jest zmorą fok klejowych na mokrych śniegach. Foki Gecko mają więcej zalet niż wad, ale bez wątpienia nie są warte takich pieniędzy jakie na początku każdego sezonu życzą sobie polskie sklepy. Zresztą "klejówki" również nie są warte swoich cen. Przy fokach Gecko nie ma potrzeby noszenia dodatowej foki, czy pary fok. Co do reszty to Wieśku ... Jedni lubią foczyć, a inni lubią dźwigać.
  8. Są miejsca na Świecie, w których sezon z fokami trwa bez przerwy. Foki Gecko mają zaletę na wielodniowych turach, o której nie napisałem (mają ich zresztą więcej). Zabierając takowe nie trzeba brać zapasowej pary fok, jak w przypadku "klejówek". Przy dobrych egzemplarzach wada jest jedna, ale ta wychodzi tylko przy mrozach spadających poniżej - 10st.C, tak pi razy oko ( sprawdzone doświadczalnie). Nowi użytkownicy niech nie boją się trwałości tych fok, a wszelkie strachy na lachy niech wsadzą między książki. Ja swoich fok nie oszczędzam i w 99,99% przed zjazdem zdejmuję je z nart bez odpinania butów z wiązań, jak przy fokach sportowych, tylko te mają wyłącznie zaczepy na dziobach nart. Przy zaczepach przód i tył zdjęcie trwa nieco dłużej, ale nie stanowi problemu dla sprawnego jeźdźca.
  9. Foki Gecko nie są bez wad. Mają przewagę nad klejowymi, ale warto pamiętać, że tylko wówczas, kiedy powłoka powierzchni "przyklejanej" do ślizgu jest dobrze zrobiona i dobrze nałożona na fokę. W przeciwnym razie użytkownik będzie miał z tymi fokami więcej problemów niż pożytku. Dlatego nie polecam kupowania tych fok po dziwnie niskich cenach. Niestety na polskim rynku raz na jakiś czas pojawiają się takie foki w cenie często niższej od ceny hurtowej z oficjalnej dystrybucji. Przy nich występuje ryzyko zakupu "trefnych" egzemplarzy. To nie oznacza, że każde takie dużo tańsze będą na pewno złe. Znajomy swego czasu kupił takie tańsze, w dodatku z pierwszym typem mocowania (ponoć więcej było wadliwych, niż dobrych). Do dzisiaj je ma i bardzo sobie chwali, choć sposób mocowania przerobił już po pierwszej tatrzańskiej wycieczce i jego patent okazał się dużo lepszy od starego oryginału. Tylne zaczepy starszego typu: mam foki z tymi zaczepami i od 4 lat nic się z nimi nie dzieje. Pomimo, że foki mam źle docięte przez specjalistę. Jakbym sam docinał to za każdym razem zakładałbym foki dużo szybciej na ślizgi, a i tak robię to zdecydowanie szybciej niż w przypadku "klejówek", przy których jest zwyczajnie więcej "zachodu" (szczególnie po zjeździe wiosenną porą). Po 4 sezonach widać na taśmie lekkie przytarcie włókien w okolicy metalowego haczyka z ząbkami (służy do naciągnięcia paska przymocowanego nitami do foki). Z taśmą nic wielkiego się nie dzieje. Nity trzymają dobrze pasek do foki. Fachowiec tak mi to zrobił, że paski są dość długie. Bywało, że zahaczając tyłem drugiej narty o pasek haczyk od tego paska spadał z narty i tył foki trochę się odklejał. Przy szybszym łażeniu wybija to z rytmu i ... - każdy ski-turowiec zna to uczucie. :D:D Sposób na unikanie takich sytuacji jest banalny. Ja zastosowałem gumki, które założyłem na paski (paski zakończone są zszytymi pętlami) tak bym w każdej chwili mógł je zdjąć. Gumki tworzą pętle, które zakładam na piętki wiązań. W ten sposób paski są naciągnięte, nie latają na wszystkie strony, co wcześniej było denerwujące i foki metalowe haczyki nie spadają z nart. Zamiast gumek można zastosować sznurek, czy taśmy, ale przy nich będzie więcej roboty, a mnie zawsze zależy na czasie przy takich czynnościach jak przepinanie się ze zjazdu na chodzenie i odwrotnie. Czasem szkoda na to zwyczajnie czasu, a czasem wręcz jest konieczne, by zrobić to jak najszybciej. Ski-turowcy wiedzą o czym piszę. Tych pasków nitowanych do fok nie sposób bardzo mocno naciągnąć. Wynika to min z tego, że fok Gecko nie naciąga się na narty tak jak foki klejowe. Oczywiście można tak zrobić, ale wówczas foka Gecko nie będzie dobrze trzymała się ślizgu. Na koniec dobra rada dla wszystkich co chcą foczyć: na docięcie fok (obojętne jakich) warto poświęcić trochę czasu i być przy tej czynności mega dokładnym i pedantycznym. Takie postępowanie opłaci się Wam później w terenie, w górach, które często nie rozpieszczają foczących i bywają bardzo kapryśne i "humorzaste". Pozdrawiam i życzę wszystkim samych udanych wycieczek i wypraw. Sezon się jeszcze nie skończył Wojtek
  10. Nie przy fokach Gecko z mocowaniem jak na fotce dodanej przez autora watku. Autor kupujac foki powinien dostac do nich instrukcje montazu tylnih zaczepow. Z niej (obrazki) widac, ze foka na fotce nie jest za krotka. Tylko wyglada jak urznieta z 2-metrowej. Mam takie foki juz 4 sezon. Nic sie z tylnimi zaczepami nie dzieje, z powierzchnia ''klejaca'' tez nie. W przeciwienstwie do klejowych tych fok nie wolno naciagac na narcie przed przyklejeniem do slizgow, tylko po zalozeniu zaczepu na dziob narty po kawalku przykleja sie do slizgu. Tylni zaczep potrafi spadac z narty, ale na to jest bardzo prosty sposob szczegolnie jesli uzywa sie wiazan tlt.
  11. Białka tutaj złym przykładem. Jakbyś przed napisaniem swojej wypowiedzi trochę się postarał i podowiadywał jak tam na prawdę było i jest to byś może takich rzeczy nie pisał. Podawać za dobry przykład łamanie obowiązującego prawa, to chyba nie jest w porządku, nieprawdaż? Tak było przez przeszło dekadę. Inwestorom/właścicielom bardziej opłacało się łamać prawo i płacić kary z tego tytułu, niż robić wszystko zgodnie z literą obowiązujących przepisów. Teraz jest inaczej, ale to już zupełnie inna historia. Sam pomysł budowy stacji narciarskiej na Gubałówce jest dobry. Ciekawe jak będzie z jego realizacją. Zostanie wykonana z głową, czy jak wiele inwestycji w naszym Kraju po polsku?
  12. karat10

    Najtrudniejsze stoki.

    Nie da się, czy zabraniają takich zjazdów?
  13. karat10

    Dobry instruktor.

    Żeglarz i cyklista, czyli umie żeglować i jeździć na rowerze. Ciekawy wniosek: skoro żeglarz i cyklista, to narciarz też. :D:D "Jakby ktoś był w naszym tygodniu ..." - instruktor Wam łachy robił nie będzie. Chcecie dać takiemu zarobić, to i znajdzie się chętny do zarobienia grosza. Najprościej jest pójść do miejscowej szkoły narciarskiej i wykupić lekcje. Można też zabrać instruktora z Polski, jeśli chce się mieć koniecznie polskojęzycznego. Niektórzy tak robią, tylko za dobrego, który dobrze nauczy trzeba pewnie więcej zapłacić w stosunku do opcji z wyjanęciem miejscowego na tyle godzin ile się chce. Każda z opcji na plusy i minusy, ale Ci co zabierają z Polski dobrze na tym wychodzą. Stać ich na komfort posiadania osobistego instruktora przez czas wyjazdu.
  14. [quote name='MajorSki'] Wojtku jeżeli masz tylko troche więcej czasu to wytłumacz dlaczego nie będę mógł. Doświadczenie, a właściwie jego brak. Kurs tak, jeszcze nikomu nie zaszkodził, ale po kursie nadal pokora i stopniowe zdobywanie doświadczenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...