-
Liczba zawartości
693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez wojtek pw
-
Miałem już nie pisać ale zabiorę jeszcze raz głos w sprawie strzelectwa. Może się narażę ale trudno, jestem gotowy ponieść konsekwencje . Panowie wiatrówka to namiastka strzelectwa. Proszę nie obrażajcie się. Nie chcę powiedzieć, że to dziecinada ale to max. 20% potrzebnych umiejętności przy strzelaniu. To tylko (ktoś może powiedzieć "aż") umiejętność pracy ze spustem i stabilizacji postawy czyli tętno, oddech i palec. To prawda że to baza. Ale prawdziwe strzelanie zaczyna się tam gdzie kończą się podstawy. A zaczyna się od doboru pocisku jego kształtu, optymalnej gramatury dla danego kalibru, odpowiedniego prochu i jego naważki. Oczywiście kwestia łusek i spłonek też jest istotna. I to jest kolejne powiedzmy ok. 20 % bo mamy już dobrą, bardzo dobrą lub prawie idealną amunicję. Najważniejsze dopiero przed nami czy praca z lunetą (tu można pisać godzinami) i uwzględnienie warunków atmosferycznych przy strzelaniu a chodzi tu nie tylko o siłę wiatru i jego kierunek ale także ciśnienie atmosferyczne, temperaturę, wysokość npm i wiele innych czynników. I to jest prawdziwe strzelectwo, które wielu, w tym mnie zawróciło w głowie. I polecam to każdemu. W tej chwili jest łatwiej niż kilkanaście lat temu. Wtedy najprostszą drogą do strzelectwa była droga przez łowiectwo i uzyskanie pozwolenia na broń myśliwską. Pierwsze spotkania i zawody "długodystansowe" to byli w większości "myśliwi". Teraz są już kluby strzelectwa długodystansowego i firmy szkolące, organizujące kursy strzelania i elaboracji amunicji, często są to byli żołnierze lub policjanci. Zrobił się z tego biznes. Można spróbować i załapać bakcyla lub ... nie. Ale spróbować warto. Szczerze namawiam. Obecnie strzelectwo długodystansowe w Polsce poszło trochę w dziwnym kierunku dla mnie, mianowicie maksymalnego usprzętowienia i stechnicyzowania gdzie sprzęt zastępuje to co najpiękniejsze czyli talent. W zawodach wg F-class w klasie open pojawiły się oprócz bardzo drogich karabinów i lunet także bardzo stabilne statywy stabilizujące broń i stacje meteo określające warunki pogodowe, od dawna stosuję się programy balistyczne i wiele innych udogodnień. Ale czasami pojawi się ktoś z tanią bronią i lunetą bez tych wszystkich gadżetów i w klasie FTR (kalibry wojskowe czyli 308 win i 223 rem, broń lżejsza, bez statywów benchrestych tylko zwykłe bipody) i osiąga wynik na poziomie tych nieproporcjonalnie lepiej wyposażonych. I to jest piękne, to jest prawdziwa magia i warto to chociaż zobaczyć . Osobiście żałuję że nie ma zbyt wielu zawodów "taktycznych" gdzie strzela się do celów sylwetkowych na torze na nieznane odległości. Ale cóż w Polsce nie ma warunków głównie strzelnicowych. Pozdrawiam
-
Tak pogląd nie tylko utopijny ale i wielce szlachetny. Wiele ruchów religijnych było ruchami jednocześnie bardzo pacyfistycznym np. znani z historii Bracia Polscy którzy nosili drewniane szable czy choćby obecnie aktywni na ulicach Świadkowie Jehowy. Pacyfizm miał w naszych dziejach dramatyczne skutki, za czasów saskich uważano, że jak Polska nie będzie mieć armii to nikt jej nie podbije bo będzie niegroźna. Co z tego ze pogląd nielogiczny czy wręcz głupi ale jak podobał się szlachcie opłacanej sowicie przez ambasadorów przysłanych z Berlina, Petersburga i Wiednia.
-
Wielce Szanowny kolego wkg ośmielam się zauważyć, że jesteś jak socjalizm. Stefan Kisielewski kiedyś powiedział, że socjalizm najpierw sam sobie stwarza problemy a później je sam dzielnie i bohatersko rozwiązuje. I z Tobą jest tak samo stawiasz tezy, zadajesz pytania i sam na nie odpowiadasz. To o czym piszę jest dla Ciebie nie istotne. Ważne jest że broń jest niebezpieczna dla obywatela. Taka wymiana poglądów nie ma sensu.
-
Veteranie niech Bóg broni abym Cię posądzał o zazdrość. Nawet mi to przez sekundę do głowy nie przyszło. Jak na dekadenta przystało widzę raczej koniec pewnego etapu w historii. I ta masowa turystyka himalajska w ten trend się wpisuje. A Nepal jest ludnym i bardzo biednym krajem komunistycznym krajem Rządzą leniniści a największa partia opozycyjna to też komuniści ale maoiści. Turystyka czomolungmowa jest tak ważna jak tlen na wysokości 6.000 metrów, bo przynosi "dewizy". Taka jest prawda etapu w rozwoju społeczno gospodarczym i turystyka będzie jeszcze większa, jeszcze lepiej zorganizowana i jeszcze w większej ilości. I nic na to nie poradzimy. Kto mógłby zatrzymać to szaleństwo ? Tylko europejsko-amerykańscy kulturowi marksiści czyli młodzi, dobrze wykształceni i z dużych ośrodków Europy i Ameryki którzy stoją w tych kolejkach do wejścia na szczyt (jak np. córka mojego kolegi). Ale nie sądzę aby tak się stało. Oni żyją w świecie pozorów. Czasami tak bardzo, że myślę iż sami są pozorami np. córka kolegi jest bardzo "eko" i chciała nawet karmić moje psy "vege food" ale cóż to szkodzi polecieć do Azji i dać się wprowadzić na jakąś "górkę". Przecież to takie ekscytujące i tyle lajków przynosi. A co do psów to najlepiej podrzucić rodzicom albo jeszcze lepiej oddać do schroniska a później pójść na demonstrację walczącą o prawa zwierząt. I tak samo z obroną przyrody, klimatu, używaniem plastików, szeroko rozumianą dobroczynnością itd. Pozory. Taki świat. I nie ma nadziei na zmianę (wg. mnie). Dopóki nie nastąpi jakieś bum . Przynajmniej bum kulturowe.
-
Przy takim założeniu to rzeczywiście bezsens. Ale ... są inne założenia i sposoby życia i postrzegania siebie i otaczającej nas rzeczywistości. Można zatem pójść o przy pomocy przewodników, tragarzy itp "pomocników", wejść, zaliczyć, zrobić zdjęcia, wrzucić na instagram i wyznaczyć następny cel. Po jaką cholerę się męczyć, obcować , przeżywać. Przecież to są tylko środki a celem jest medialna sława "sława" dla celebrytów czy chociaż w mniejszym lub szerszym kręgu znajomych, artykuł w branżowym periodyku albo chociaż duża ilość odsłon bloga, lajków w mediach społecznościowych. Czasami wizyty w programach śniadaniowych bo ktoś "zdobył" jakąś tam "koronę" albo spakował w autobus biedne peruwiańskie kobieciny i wywiózł na szczyt. Veteranie naprawdę tego nie dostrzegasz ? Żyjemy w świecie politycznej poprawności gdzie nie wolno oceniać, wartościować, wszystko jest piękne i dobre. Bardziej martwi mnie, że każde wyrażenie poglądów przez dużą część społeczeństwa kończy się epitetami i posądzeniami o faszyzm, homofobię, biały suprematyzm i cholera wie co jeszcze. To, że ktoś w kolejce odstoi do Mont Blanc czy jak pokazujesz Czomolungmy to mały problem. Dlaczego zatem mieć pretensje do innych że ludzie chcą sobie zrobić słitfocię na jakiejś tam górze najwyższej na świecie czy tylko w Europie, Afryce itd. Stać ich na to niech robią.
-
Gratulacje. Masz wyjątkowe zdolności. Wiesz co chciała wyrazić Paulina Młynarska. Ale muszę Cię rozczarować, ona każdy felieton tak kończy. Chyba jednak nie czytasz co pisze. To inteligentna kobieta i mająca wyraziste poglądy co wcale nie oznacza że z większością jej poglądów się zgadzam ale cenię za odwagę i otwartość w głoszeniu niepopularnych opinii. A co do Wajdy to miała pełne prawo tak go ocenić. Obejrzyj "Kronikę wypadków miłosnych" to myślę że przyznasz rację. Zboczeńcy są wszędzie. Koniecznie przeczytaj "Mszę za miasto Arras" oglądanie nie wystarcza.
-
Tak, tak ... Trochę na zasadzie, że lepiej być szczęśliwym niż mieć rację
-
W Polsce od wieków mężczyźni są zbyt słabi więc kobiety chcąc nie chcąc muszą być silne. Ergo większość mężczyzn to pantoflarze a najwięksi to ci którzy temu zaprzeczają. Taka polska tradycja.
-
Absolutnie nie płacz. Płaczący facet to okropność. Rób swoje ale nie dla podziękowań
-
sstar współczuję, naprawdę. Prawie od roku gadasz sam ze sobą w tym temacie. I nikt nie podejmie rękawicy . Nie napisze, nie odniesie się, nie zgani, nie pochwali. Przenieś się do tematu "Przy polityce o sporcie". Tam to dopiero merytoryczna wymiana opinii i poglądów . Tutaj nikt nie chce podsumowywać sezonu. Na forum narciarskim to najmniej ważne. Ale Ślężanie, Darwin to dopiero tematy
-
Pełna zgoda. Celowo nie pisałem o tej części rzeczywistości społecznej i problemu jakim jest propaganda obecnego rządu. Napisałem tylko o tym o czym część opinii publicznej, dziennikarzy, komentatorów i polityków "zapomina". Uzupełniłeś to o czym nie napisałem czyli o nastrojach społecznych wywołanych chorą propagandą strony rządowej. Chorą bo skierowaną tylko do części społeczeństwa albo w swoim prymitywizmie nieudolną gdyż nie przewidującą skutków społecznych tego chociażby hasła "wystarczy nie kraść". A może i jedno i drugie
-
Przede wszystkim dzięki dla figozmakiem za pomysł i chęci wyodrębnienia nowego tematu dla tego typu spraw. Sprawa wynagrodzeń nauczycieli jak wszystko co obecnie dzieje się Polsce podlega nie ocenie merytorycznej ale w warunkach niezwykle ostrego sporu światopoglądowego jedynie ocenie politycznej. Najlepiej o tym świadczy postawa wielu celebrytów którzy popierają strajk nauczycielski a w poprzednich wywiadach wychwalali prywatne szkoły do których chodzą ich dzieci. Sami też pracują (częściowo przynajmniej) w publicznych teatrach. Podobnie cześć moich znajomych posyłając dzieci do szkół prywatnych jeszcze parę miesięcy temu jęczała, że znowu podnieśli czesne a nauczyciele w tej akurat prywatnej szkole za dużo nie zarabiają. Gdy to przypomniałem poleciała w moim kierunku inwektywa, bo co ? Brak połączenia faktu skąd biorą się pieniądze na podwyżki ? I to jest istota zagadnienia. Wszyscy narzekają na wysokość zarobków a nikt się nie zastawiania skąd pieniądze się biorą. Pieniądze na podwyżki nie biorą się z worka bez dna. One biorą się budżetu. A Polsce zdecydowana większość tzw. sfery budżetowej zarabia zdecydowanie za mało (poza uprzywilejowanymi grupami lekarzy, sędziów, prokuratorów). Nie tylko nauczyciele zarabiają mało. Sam jestem częścią budżetówki i zarabiam 1/4 tego co kolega z Niemiec, 1/5 tego co kolega z Francji 1/6 tego co kolega z Finlandii i Danii. Też chciałbym zarabiać więcej. Przez 8 lat poprzedniej koalicji rządowej nie miałem żadnej podwyżki bo "piniędzy nie ma i nie będzie". Teraz są niewystarczające, ale są. Budżet to naczynia połączone, po sierpniowym "strajku" policjantów mojemu urzędowi ucięto część pieniędzy podwyżki. Jednak mając roszczenia płacowe musimy mieć świadomość nie tylko tego, że koszty utrzymania są na niewiele różniącym się poziomie ale także tego skąd pochodzą wpływy do budżetu. Polskie państwo jest po prostu biedne bo jako naród jesteśmy podwykonawcami dla innych a sami produkujemy proste mało zaawansowane technologicznie produkty. Nie produkujemy ani dóbr konsumpcyjnych ani przemysłowych na wysokim poziomie, pożądanych a zatem drogich. Większość tzw. "przemysłu" to podwykonawcy koncernów zagranicznych, funkcjonujący w w tzw. wolnych strefach ekonomicznych, parkach przemysłowych itp. gdzie w zamian za wybudowanie zakładu wykonującego zazwyczaj jakąś część drogiego produktu w "brudnej technologii" zagraniczny inwestor nie płaci żadnych podatków tylko zatrudnia polską tanią siłę roboczą za minimalną płacę. Skąd mają być wpływy do budżetu ? Nie jesteśmy narodem do budżetu którego wrzuca pieniądze Bosch, Metro AG, Mercedes, BMW, Siemens itd ale Pan Ziutek wytwórca palet i Pan Zenek wytwórca taboretów. I to są fakty. A teraz możemy zacząć się zastanawiać ile powinien zarabiać polski nauczyciel 1/3, 1/4 a może 1/5 co jego kolega w tej lepszej części Europy. Wszakże to polski nauczyciel wykształcił Pana Ziutka i Zenka a nie prezesów Bosch, Metro AG, Mercedes, BMW, Siemens. Smutne ale prawdziwe.
-
Szarpanie wewnętrznej krawędzi przy jeździe na wprost
wojtek pw odpowiedział pawelw → na temat → Nauka jazdy
Dałeś sobie odpowiedź. Jest jakiś problem z przygotowaniem nart. Nie jestem majstrem jak chodzi o ostrzenie nart, ustawienie krawędzi więc mogę jedynie poradzić żebyś poszedł do dobrego serwisu i żeby narty naostrzyli ponownie zakładając kąty zgodnie z Twoimi potrzebami i przyzwyczajeniami. Prawdopodobnie nie chodzi tylko o te 87 stopni, może jest 86 a do tego inne podniesienie kąta a może jest szlif bardzo wklęsły. Miąłem coś takiego. Jest tam jakaś "diabelska kombinacja" dla Ciebie, Twoich przyzwyczajeń i poziomu jazdy. Pisząc o nartach piszemy dużo o markach i modelach, długości, szerokości pod butem itd. A rzadko zdajemy sobie sprawę że o przyjemności z jazdy decyduje dobre przygotowanie. Dobre to znaczy odpowiednie do naszego poziomu i przyzwyczajeń. -
Prostata znowu nie daje spokoju ?
-
Żeby nie było ja także jakieś 10 - 12 lat temu poszukiwałem narciarskiego Św. Graala. Nawet na tym forum jest kompromitujący mnie po tym ślad. Trwało to trochę, zanim nie zrozumiałem, że tak naprawdę najważniejsze jest być na nartach a nie szukać nowych cudownych nart. Co nie oznacza że nie lubię pojeździć na nowych dla mnie nartach. Ale im więcej próbuję nowych nart tym bardziej dochodzę do wniosku że na ubite trasy liczą się tylko dobre klasyczne GS , może czasami na 2 godziny SL. Freerider'om nie odmawiam ich min. 110 pod butem i 190 cm długości. Ale cóż marzenia o 30-40 dniach na śniegu pozostają tylko marzeniami ale nie szukam już swojego Św. Graala
-
Wybacz yoss ale przeraża mnie ten marketingowy bełkot. Poczułem się jakbym czytał opisy z NTN. Co właściwie oznacza, że jest "o niebo twardsza". Jakie niebo ? Co to znaczy twarda ? Sztywna wzdłużnie ? Poprzecznie ? Zależy dla kogo jest to dobre. Osobiście wolę narty elastyczne aniżeli sztywne wzdłużnie. Sztywna poprzecznie ? Przy szerokościach powyżej 80 mm chyba technologicznie niemożliwe aby narta sztywnością poprzeczną dorównała narcie 70 mm. Co oznacza że narta jest "bardzo precyzyjna". Jak zmierzyć precyzję ? Chyba jest precyzyjna na tyle na ile narciarz jest precyzyjny. "Dla dobrych narciarzy z mocnym nogami" to jest takie cholernie Kurdzielowe, że aż boli od banału i nic nie znaczy jak cała reszta. Jak zbadać moc nóg. Doprawdy magiczne pojęcia użyte w tej recenzji. Moim zdaniem producenci mają problem z niską sprzedażą, więc trzeba wymyślać nowe kategorie i na nowo odkrywać lądy już dawno odkryte. I tyle. Ostatni sezon przejeździłem na dwóch Blizzardach. Może nie dlatego, że jestem jakimś fanem marki chociaż uważam że robią narty co najmniej dobre a Brahma w swojej kategorii są wyjątkowe. Raczej przypadek i dobra relacja jakość - cena . Przejeździłem na dwóch parach to tak naprawdę gruba przesada. Bo jeździłem tylko na zmutowanych slalomka SRC 175 cm, 70 mm pod butem. Parę razy zapiąłem Brahmy i równie szybko do pokrowca. W warunkach w jakich jeździłem SRC 175 cm, zawsze okazywały się przyjemniejsze od Brahmy 180 cm, 88 mm pod butem. Nawet na ostatnim wyjeździe w Alpy (po raz kolejny Nauders i Schoeneben) gdzie na 2500 m było 6 a na 1500 m 17 stopni C. Przewaga Brahmy mogła by się pewnie ujawnić chyba tylko w przypadku opadu świeżego śniegu. Ale w tym roku nie miałem tego szczęścia. W pozostałych sytuacjach mutanty SL miały przewagę nad kundlami AM/FR .
-
Co do Nauders to byłem w tym roku dwa razy (druga połowa stycznia i marca) i nie zauważyłem, że droga przez miasto jest zamknięta. Nie widziałem żadnych problemów. A jeździłem głównie za granicą we Włoszech. Odnośnie Ga-Pa to tam raczej nie ma korków, ale ja sezonu feryjnego (luty i pierwszy tydzień marca) unikam, więc tak do końca nie aspiruje do wyroczni w tej kwestii. Natomiast bywają korki po nawet małych opadach śniegu w górach na drodze 23/187 pomiędzy Grainau a Lermoos. Droga jest kręta i wąska a zawsze pojawi się jakiś baran w samochodzie bez napędu 4x4 albo łańcuchów i wszyscy stoją w wielogodzinnych korkach. Wtedy trzeba zawrócić i jechać przez Seefeld, trochę dalej i dłużej autostradą ale omija się Kufstein co jest plusem dodatnim . Odnośnie winiety to jadąc przez Grainau i Lermoos można ominąć autostradę ale już przez Seefeld to raczej chyba nie. Dlatego kupuję winietę zawsze bo nigdy nic nie wiadomo kiedy spadnie śnieg a te niecałe 10 euro to niewiele przy kosztach wyjazdu.
-
Ostatnio jeżdżę w Alpy przez Garmisch - Partenkirchen. Jest tam bardzo duża baza noclegowa ale nie korzystam jeszcze nie potrzebuję Ze Szczecina do Nauders, Serfaus-Fiss-Ladis, St. Anton, Ischgl i innych ośrodków w tym rejonie Alp to tylko ok. 9-10 godzin. Jadę przez Drezno - Hof - Regensburg - Monachium -Garmisch - Partenkirchen. Omijam w ten sposób koszmarne korki zaczynające się na "dziewiątce" już od Norymbergi i ciągnące się aż do Kufstein oraz później te ciągłe ograniczenia do 100 km/h na Inntal autobahn.
-
Ile masz wzrostu jeśli to nie tajemnica. Takie narty zazwyczaj posiadają tip and tail rocker i narta nawet w okolicach wzrostu jest za krótka. Mój subiektywny pogląd Chyba, że istnieją jakieś inne względy i o to pytałem w poprzednim poście.
-
Pozostanie w okolicach Val Gardeny to chyba dobra rada. Natomiast czy pojechać do Moeny to już nie mam pewności czy warto. Najbliższe od Moeny ośrodki to Alpe Lusia z jedną czarną i San Pelegrino - Falcade także tak realnie z jedną czarną z Col Marghetita w dół do San Pellegrino. Czy warto tam jechać będąc nastawionym na czarne trasy ? Odpowiedź jest dla mnie oczywista: Nie. To są miejsca dla początkujących i średniozaawansowanych turystów. Zażyć słońca, zrelaksować się, skorzystać z gastronomii . To jak najbardziej np. w "Snow Thrill" 6 - 10 lat temu robili porządna pizzę i podawali uczciwe bombardino . Jak się nic nie zmieniło to polecam. Ale trudnych tras to tam mało.
-
Długość 166 cm to "oczywista pomyła pisarska" czy przemyślane założenie ? Pytam z nieposkromionej ciekawości gdyż jakiś czas temu kupiłem podobne w typie narty z tym, że 88 mm pod butem w okolicach wzrostu i żałuję że nie 5 cm powyżej wzrostu. Jakbyś mógł wyjawić koncept dlaczego 166 cm byłbym wdzięczny.
-
Samo życie, są gusta i guściki, jeden lubi pączki od Hawełki a drugi z Lidla .
-
Prowokowanie jest cechą ludzi przewrotnych i inteligentnych . Teza powyższa jest błyskotliwa, prowokacyjna ale w warunkach tzw. współczesnego kapitalizmu niestety nieprawdziwa. Chociaż może nie do końca ale o tym na końcu. Miała zastosowanie gdzieś dawno temu w czasach małych manufaktur gdzie 100 lat temu Abel Rossignol decydował co dobre a co złe albo także obecnie gdzieś na obrzeżach głównego nutu gospodarki gdzie rozmiar działalności jest niewielki albo działalność niszowa i tak szewc robi doskonałe lakierki, kapelusznik kapelusze, parasolnik parasolki a kolumnik kolumny . Chyba mi się coś pomyliło. Kolumnik podobno nie robi kolumn. Hm, a jeżeli tak to kto je robi ? Nieważne. Jednakże na obecnym etapie rozwoju kapitalizmu kluczowe znaczenie mają fundusze private equity który właściwie wykupiły dużą część gospodarki a na pewno szybko rozwijającego się sektora produkcji sprzętu sportowego w tym narciarskiego. W funduszach private equity nie rządzą inżynierowie – konstruktorzy tylko księgowi którzy zatrudniają księgowych. Taki np. Kolhberg & Company zarządza 78 platformami biznesowymi i wieloma miliardami przychodu to co mówić o jakimś marginesie jak Volkl i K2. Musi być zysk. I nie chodzi o zysk długoterminowy w perspektywie 5-7 lat jak to się w definicjach akademickich pisze, tak może było kiedyś 20 lat temu, chodzi o szybki zysk, teraz, już od razu. Dlatego przejmuje się stuletnie firmy z tradycją i wyciska z tej tradycji tyle ile można. Później odsprzedaje tak na okrągło. Większość popularnych firm należy do funduszy private equity: Volkl, K2 do amerykańskiego Kolhberg & Company, Atomic, Salomon do Fińskiego Amer Sports, Rossignol, Dynastar do Szwedzkiego Altor Fund itd. A na koniec o częściowej prawdziwości tezy postawionej przeze mnie na początku. Generalnie tak ale … Na szczęście nie wszystko stracone, bywają małe firmy gdzie jeszcze rządzą fachowcy, konstruktorzy a nie księgowi. Trzeba szukać małych manufaktur (np. Blossom, Kastle) albo firm które przeszły już co prawda na proces zarządzania korporacyjnego ale nie przejęły ich fundusze i w dalszym ciągu „ojcowie założyciele” mają coś do powiedzenia jak w Tecnica Group (Nordica, Blizzard).
-
Kończę udział w tym żenującym off topic gdybym wiedział, że pisząc o sprzęcie że jest ważny i świadczy o narciarzu, że wywoła to taką reakcję, nie napisałbym nic. Zareagowałeś spokojnie, kulturalnie i merytorycznie w postaci wpisu : "onanizm sprzętowy". Brawo. Dojrzałość, spokój i opanowanie godne mędrca. Nigdy w życiu nie wdawałbym się w taką wymianę zdań gdybym przypuszczał z jaką reakcją się spotkam. To jakiś obłęd. A to co napisałeś teraz to chyba o sobie. Uciekam od agresji. Użytkownik wojtek pw edytował ten post 05 marzec 2019 - 17:52
-
A mniej relatywizmu Mają prawo siedzieć w basenie ale niech nie krzyczą że byli na nartach tylko że byli w spa I trudno mi się zgodzić z takim relatywistycznym podejściem do życia w tym i do narciarstwa, że właściwie wszystko jest dobre a zarazem wszystko jest złe. Każdy narciarz jest dobry i jednocześnie zły bo to zależy od punktu widzenia - indywidualnego oczywiście. I oczywiście do tego zestaw nowomowy postmodernistycznej etyki na czele z "nie oceniaj", "nie ma jednej prawdy" itd. Prawdziwy z Ciebie uczeń towarzysza Zygmunta Baumana