-
Liczba zawartości
703 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez wojtek pw
-
Rozumiem, że brak czasu na czytanie to wszystko powoduje, bo kto ma czytać ze zrozumieniem jak nie jan koval. Ja lubię "ten gatunek" narciarzy fascynatów tylko napisałem, że to nie dla nich. Co jest oczywiste i nie wymaga chyba tłumaczenia: nie lubię tłumów, muzyki na stokach itp. atrakcji. Szanuję możliwość dokonywania wyborów i ratrak jest jego częścią. Oczywiście nie znoszę oszołomstwa także tego które polega na zjeżdżaniu bez przerwy na posiłek i toaletę jedną trasą cały dzień i tym podobnych przegięć, ale to inna sprawa. Apel do wszystkich: Kochani Bracia i Siostry; Czytajcie powoli i ze zrozumieniem, to naprawdę nie boli. Pozdrawiam Wojtek
-
Białka jest tutaj symbolem pewnego sposobu uprawiania i postrzegania narciarstwa w Polsce, można oczywiście napisać, że i Grapa - Litwinka, Witów, Czarna Góra to to samo. Napisałem o Białce ponieważ większość z marudzących na wyciągach i stokach rodaków mówiła "ach lepiej było do Białki pojechać". Jako, że był to drugi tydzień ferii warszawsko-wrocławsko- szczecińsko-opolskich kontekst był oczywisty. Nawiążę tu jeszcze do wypowiedzi tomala, który napisał że narzekanie to polska specjalność i powiem, że bezzasadny zachwyt byle czym to także takie nasze i swojskie. Widziałem nieraz ludzi którzy po raz 10 jechali do jakiegoś przeciętnego niczym nie wyróżniającego się ośrodka, bo tam fajnie i kanapa 8 - osobowa jest i na terenach pow. 2.500 metrów się jeździ. I byli zachwyceni, bo nie chciało im się pojechać 50 czy 100 km dalej i zobaczyć coś innego, nowego bardziej atrakcyjnego, ponieważ zachwycali się rzeczami banalnymi i oczywistymi po wyrwaniu się na świat ze swojego grajdołka (mniejsza o nazwę bo znowu ktoś zacytuje). tomal odnośnie Twojego wpisu z 14:42 to przeczytaj dokładnie mój pierwszy post albo chociaż początek . Nie wymagam czytania ze zrozumieniem tylko czytania. Może to za dużo. Ten temat nie jest dla jedynie słusznych PRAWDZIWYCH NARCIARZY. Pozdrawiam Wojtek
-
Wracając do tematu, pierwszym miejscem w Alpach był ośrodeczek o nazwie Alpe Lusia. Nic szczególnego, raczej nie polecam. Jako że mieszkaliśmy wtedy w Moenie to następny był już warty polecenia Ski Center Latemar - Obereggen a następnie Passo San Pellegrino - Falcade. Do tego ostatniego mam niezrozumiały bo trudny do wytłumaczenia sentyment. Lubię wjazd tą stara kolejką na szczyt Col Margherita i te łagodne czerwone trasy do Falcade a później powrót na przełęcz czarną ze szczytu. Jak dla mnie super miejsce, może dlatego, że ile razy tam byłem zawsze było mało ludzi i dużo słońca. Wojtek
-
Tomal. Tak a propos Polaków to ja szczególnie uwielbiam tych Polaków co lepiej wiedzą, zwłaszcza w temacie co inni czuli i przeżywali w tym czasie. Pozdrawiam życząc trochę wiary w ludzi. Wojtek
-
Po pierwsze. Nie narzekałem. MarioJ mam poczucie winy z powodu Twojego samopoczucia. Po drugie to nie ja wybrałem lecz syn poparty przez żonę. 2:1. Syn dobrze jeździ i jest zadowolony a ja z żoną we mgle musiałem trochę się pomęczyć czekając na nią, żeby się nie zgubiła. Po trzecie. Napisałem to dla małego ostrzeżenia dla tych którzy uczą się jeździć lub słabo jeżdżą (i pewnie niestety nigdy nie będą dobrymi narciarzami bo ten stan ich zadowala) jak moja żona. Także dla tych którzy muszą opiekować się jak ja słabiej jeżdżącymi. Jeszcze raz podkreślam to co już wcześniej napisałem, Penken to jest super miejsce dla dobrze jeżdżących, do jazdy poza trasowej. Widziałem wielu narzekających Polaków i dlatego m.in. to napisałem. To nie jest miejsce dla przyzwyczajonych do Białki. Po czwarte. Malin nie narazisz się pisząc, że wybór tras, poziom ich trudności i infrastruktura w Austrii o niebo przewyższają włoskie. Szanuję Twoje zdanie ale mam inny pogląd na sprawę. Uważam, że nie można uogólniać. W każdym kraju są lepsze i gorsze ośrodki, większe i mniejsze, z lepszą i gorszą infrastrukturą. Jakbym był złośliwy to zapytałbym co sądzisz o porównaniu Hochkar i Kronplatz pod względem jakości wyciągów. Ale to bez sensu. Każdy ma swoje ulubione miejsca ja także. Ewidentną przewagę Włoch widzę pod względem pogody, po wielu latach mam wrażenie że po drugiej stronie przełęczy Brenner jest znacznie więcej słońca. Pozdrawiam Wojtek
-
Nie chcę wejść w buty starego marudy, ale ten sam model o różnych długościach to zupełnie inne narty. Moim zdaniem. Parę lat temu zobaczyłem na wyprzedaży narty Fischer RX8 i kupiłem dla syna o długości 165 cm. Kiedyś przymierzając się do zakupu nart pół dnia pojeździłem na nartach o długości 175 i było fajnie. Więc niewiele myśląc kupiłem te o długości 165 cm dla syna. Chyba 2 lata temu pierwszy raz na stoku zamieniłem się z synem nartami i zapiąłem Fischery. I szok To były zupełnie inne narty niż te o długości 175 cm. Niestety. Dlatego nie kieruj się ceną ani dobrymi opiniami testów. Testy czasami są pomocne, pieniądze czyli 500 zł także mają znaczenie, ale w skali kilku sezonów i godzin przyjemności lub frustracji i zniechęcenia. To wszystko jest bez znaczenia. Kup takie które będą najlepsze dla Ciebie a nie tylko najtańsze.
-
Uwaga ! To co napisałem poniżej jest skierowane raczej dla narciarzy jeżdżących rodzinami na wypoczynek. To nie jest tekst dla "prawdziwych" narciarzy którzy jeżdżą od otwarcia do zamknięcia na prawdziwych długich nartach +20 od wzrostu, którzy pokonują kolejne kilometry i przewyższenia i nie mają czasu na pójście do toalety (nie czekają na żony które idą do toalety). Nie chodzą do barów choćby tylko na apfelsrtudla i kawę. Oczywiście pogoda dla nich im gorsza tym lepsza bo to prawdziwi twardziele, a stok po ratraku to rzecz okropna bo nienaturalna. Ja natomiast lubię słońce i coś zjeść na stoku, chodzę też do toalety. Lubię mieć wybór jak chodzi o trasy. Tegoroczne ferie w ostatnim tygodniu stycznia spędziliśmy w miejscowości Finkenberg. Plan był taki aby odwiedzić najwięcej miejsc w Zillertal ale z powodu fatalnej pogody nie udało się, skończyło się na najbliższym Finkenbergu ośrodku Penken i jednym dniu na koniec w Hochzillertal. Ostatnie lata od 2010 roku spędzaliśmy tylko we Włoszech i syn miał już dość sztucznego śniegu i słońca. W Austrii było wszystko na odwrót. Ale do rzeczy. Pogoda. Jednym słowem okropna, na 6 dni tylko 2 ze słońcem, pozostałe 4 dni to opady śniegu, jednego dnia spadło ponad 30 cm. Zachmurzenie duże i bardzo duże, mgła okropna, właściwie w ciągu dwóch dni trudno było się poruszać z powodu bardzo ograniczonej widoczności, czasami widać było na kilka metrów do przodu trudno mówić w takich warunkach o przyjemności z jazdy a przede wszystkim o bezpieczeństwie. I tu plus dla państwa z drugiej strony przełęczy Brenner, tam zazwyczaj słoneczko było przez 4 a nawet 6 dni, opady śniegu jeżeli były to krótkie i mało intensywne. Mgła - nie przypominam sobie. Może rzeczywiście mieliśmy ogromne szczęście. Trasy. W większości trudne i bardzo trudne, bez względu na oznakowanie. W większości oznakowane jako czerwone i czarne. Słynna Harakiri chyba mocno przereklamowana, te 78 % ma np. Piculin (Kronplatz) i chyba nie jest wcale łatwiejsza. Tras niebieskich jak na lekarstwo, większość oznakowanych jako niebieskie to dojazdówki. Zresztą o tyle są niebezpieczne że zapełnione tłumami narciarzy poszukujących łatwych tras a tu niespodzianka to tylko wąski łącznik pomiędzy czerwoną a czerwoną. Jedyna chyba w miarę szeroka niebieska to trasa o ile pamiętam nr 14. Zawsze przeżywała najazd narciarzy poszukujących czegoś łatwiejszego i szerokiego. Generalnie było na niej dość niebezpiecznie zwłaszcza, że w dolnym odcinku, gdyż do 2 wyciągów zjeżdżali także narciarze z dwóch innych tras. Dochodziło często do kolizji. Oznakowanie tras w mojej ocenie jest złe, numery tras na planach nie odpowiadają numerom na trasach. W przypadku mgły to bardzo utrudnia poruszanie się po ośrodku. W pierwszym dniu trochę pobłądziliśmy i trzeba było zjechać do Mayrhofen bo było już po 16. Wiem teraz że taksówka z Mayrhofen do Finkenberg kosztuje 15 euro. Za to parkingi to duży plus, bez względu na opady odśnieżone idealnie, a poza tym w dużej części wielopoziomowe i zadaszone. Generalnie Penken to raczej ośrodek dla młodych, silnych i dobrze jeżdżących. To nie jest ośrodek dla uczących się jazdy na nartach, tych którzy słabo jeżdżą i dla rodzin z dziećmi. Chyba że dziecko "sprzedało się" do przedszkola. Przygotowanie tras było delikatnie mówiąc średnie. Ratrak chyba nie jest ulubionym narzędziem obsługi ośrodka, może tak był o z powodu ciągłych opadów a może to założenie, że tak ma być. Rozmawiałem z wieloma Polakami jeżdżącymi rodzinnie (rodzice plus dzieci) i wszyscy byli rozczarowani pogodą i przygotowaniem tras. I tutaj jest wielki plus dla ośrodków włoskich. W ośrodku mało jest w mojej ocenie barów, restauracji i toalet w stosunku do ilości narciarzy. Do damskich toalet były ciągle jakieś koszmarne kolejki. I to jest minus w stosunku do Włoch. W menu dominują różnej wielkości i kolorów parówy i parówki, do tego rozgotowany makaron polany czerwoną mazią i to nazywane jest nie wiadomo dlaczego spaghetti. Obrazu dopełniają kawa z mlekiem o niezapomnianym smaku pomyj (cafe latte) za 4 euro i herbatka w kubeczku z arcopalu za 3 euro. A teraz trochę pozytywów poza parkingami. Wielki plus to apartamenty (kwatery prywatne) tańsze i o lepszym standardzie niż we Włoszech a może przypadek, nie wiem. Bez wątpienia Penken to dobry wybór dla młodych, bezdzietnych i dobrze jeżdżących narciarzy, także dla jazdy poza trasami, i dla freestyl'u. O Hochzillertal trudno coś powiedzieć po jednym dniu, chyba że jest tam chyba trochę więcej ludzi i trasy raczej łatwiejsze. Plus to duży zadaszony parking w Kaltenbach i szybka kolejka w górę. Zrobiliśmy trochę zdjęć zwłaszcza w dni słoneczne może uda się tutaj zamieścić. Załączone miniatury
-
Technika - wewnętrzna narta i układ tułowia
wojtek pw odpowiedział piotrek96 → na temat → Nauka jazdy
Jeżeli Piotr jest czyjąś ofiarą (do czego nie jestem przekonany) to na pewno jest ofiarą niedouczonych (głupich) instruktorów, może braku instruktora, może sprzedawcy w sklepie który zaproponował mu narty -20 cm od wzrostu itd. itp. Narty carvingowe nie są niczym złym. Problemem są zbyt krótkie narty. Jaka jest różnica dla adepta narciarstwa jak jedzie na nartach 160 cm o promieniu skrętu 12 m. i 35 m . Pewnie żadna. Prawdziwym problem jest to, że nikt nie nauczył go jeździć a on próbuje uczyć się sam i przez internet. -
Technika - wewnętrzna narta i układ tułowia
wojtek pw odpowiedział piotrek96 → na temat → Nauka jazdy
Piotrek96: A co to jest agresywny carving i czym różni się od łagodnego ? -
Problemem na stokach nie są dzieci, "dorośli faceci" czy inne grupy wiekowo - genderowe. Problemem są narciarze zawyżający samoocenę. I tutaj już nie byłbym tak pewny kto najbardziej szaleje, przeceniając swoje umiejętności. Po moich nartach przejeżdżają ostatnio z prędkością błyskawicy raczej kobiety "młode, dobrze wykształcone i z dużych miast". Nie przepraszają, korpo płaci więc mają prawo do dobrej zabawy. Zwłaszcza kosztem starego, źle wykształconego dziada ze wsi. Ale nie uogólniam, bo jak widać każdy ma inne doświadczenia.
-
Jakie narty? fun carving czy nie? [kobieta]
wojtek pw odpowiedział Madeleine → na temat → Dobór NART
Pięknie z klasą "miszczu". Naucz się czytać. Przeprosin nie oczekuję. -
Jakie narty? fun carving czy nie? [kobieta]
wojtek pw odpowiedział Madeleine → na temat → Dobór NART
Nie przejmuj się, kup co chcesz, myślisz, że 2 cm czynią różnicę ? Wielka różnica pomiędzy 152 a 154 cm Jeżeli kupisz narty -10 czy - 12 cm poniżej wzrostu nie zrobisz wielkiego błędu. Koledzy pięknie radzą, bardzo pięknie tylko sami na czym jeżdżą ? Jak widzę w kolejkach przed wyciągami to daj Boże żeby wszyscy mieli narty - 10 od wzrostu. Tam pełno miśków po 180 i 190 cm i 100 kg wagi na nartkach 160 i 165 cm i być może oni radzą: Kup do wzrostu. Fajnie ale na czym sam jeździsz ? Kupuj i trenuj pod życzliwym i fachowym okiem. Powodzenia. -
Jakie narty? fun carving czy nie? [kobieta]
wojtek pw odpowiedział Madeleine → na temat → Dobór NART
Trochę się zafiksowałaś na zakup nart trochę jak moja żona na zakup mopa parowego W obu przypadkach problem nie leży w nowym zakupie ale w pracy. Z tym że jak chodzi o mopa to pracę mogę wykonać jak na kolanach z tzw. szczotką ryżową a jak chodzi o Ciebie nikt tej pracy nie wykona. Sama musisz się nauczyć jeździć na nartach. Prawda jest brutalna nie radzisz sobie i co najgorsze ratunek widzisz w nartach a nie w swojej słąbości. W sumie nie ma znaczenia czy narty będą miały 150, 155 czy 160 cm pod butem 66 czy 75 mm. To niuanse. Piszesz, że boisz się prędkości, walczysz o przetrwanie na muldach, lodzie itd. Podejdź z pokorą do problemu i powiedz sobie: nie umiem jeździć i wyjściem jest nauczyć się jeździć, a kupić cudowne narty, bo żadne nowe cudowne narty nie pomogą. A co do nart Dynastar Contact to żadne slalomki tylko narty o profilu slalomowym, używam takich (sezon starszy model) dość często od paru lat, o długości 172 cm więc też pewnie za długie Bardzo fajne i przyjazne nartki, dobre do nauki. Problem, że te w podanym linku są bez wiązań i cena już w takim układzie niekoniecznie ciekawa. Reasumując. Narty nie są najważniejsze. Pozdrawiam. Wojtek -
Z ośrodkiem z dużą ilością czerwonych i czarnych tras to trochę trudno coś zaproponować, bo z tego co ja widziałem to włoskie ośrodki nie należą do tych najtrudniejszych. Ale przecież wszędzie nie byłem i ja raczej szukam tych ośrodków z łatwymi trasami żeby pojeździć na krawędziach a nie piętkami zsuwać śnieg ze szczytu w dół. Co do trudnych to mogę polecić Arabbę. Nowoczesny spory ośrodek, z dużą ilością trudnych tras połączony z Sella Rondą. Ja osobiście bardzo lubię Obereggen - Ski Center Latemar. Nie wiem dlaczego, jakiś dziwny sentyment na zasadzie pierwszej miłości. Nic mu nie brakuje, jak chodzi o trudne trasy aczkolwiek jest generalnie łatwiejszy i mniejszy od Arabby. Na pierwszy raz do Włoch poleciłbym jednak zakwaterowanie w Moenie. Ładne miasteczko z dużą ilością tanich apartamentów, hoteli, restauracji. Z Moeny jest bardzo blisko (max. kilkanaście kilometrów) do paru fajnych miejsc. Kupiłbym skipas 4+2 (dobra cena w poprzednich sezonach) co oznacza 4 dni w ośrodku Tre Valli i 2 dni w innych z Dolomiti Superski. Tre Valli to znajdujący się obok Moeny Alpe Lusia oraz połączone ze sobą San Pellegrino i Falcade. Dwa pozostałe dni wykorzystałbym na poznanie dwóch ośrodków o których wspominałem wcześniej czyli Ski Center Latemar - Obereggen i Arabbę. Do pierwszego droga z Moeny jest krótka i bardzo prosta jedziemy na południe w kierunku Cavalese zatrzymujemy się na bezpłatnym parkingu przy skoczniach w Predazzo, jedziemy w górę gondolką i mamy do swojej dyspozycji jeden z ciekawszych moim zdaniem ośrodków. Żeby dojechać do Arabby droga jest trochę dłuższa. Moim zdaniem najlepiej pojechać do Canazei (sporo parkingów w mieście przy dolne stacji kolejki - niestety płatnych - ostatnio po 5 euro). W Canezei też szybko gondolką do góry a z ośrodka Belvedere Sella Rondą do Arabby bliziutko. To są moje rozwiązania sprawdzone 3-6 lat temu. Ciągnie mnie w te miejsca które opisałem ale jest tyle innych zapewne też atrakcyjnych których jeszcze nie widziałem, w związku z czym na razie nie wybieram się tam ponownie. Pozdrawiam i życzę udanego wyboru Wojtek
-
Pamiętam te czasy i nie tęsknię za nimi w żaden sposób.
-
Naprawdę ? Ja wspominam kurtkę 4F jak zły koszmar. Założyłem raz. Pierwszy i ostatni. Później używałem do krótkich wyjść na spacer z psem, do sklepu. Na narty katastrofa. Poszukaj na wyprzedażach coś ciekawszego. I nie kieruj się ceną. Jest takie powiedzenie, że kto tanio kupuje dwa razy kupuje. Przemyśl to. Dobra odzież to podstawa udanego wyjazdu.
-
Niewiele rzeczy tak mnie irytuje jak ulubiona kalka wielu informatyków "intuicyjne oprogramowanie". Co to do cholery oznacza w jakimś ludzkim języku ? Dla mnie to z całym szacunkiem bełkot, wyrażający się brakiem szacunku (właśnie) dla odbiorcy komunikatu. Wszystko co dla informatyków intuicyjne dla mnie jest obłędne i nie do pojęcia. Pozdrawiam Wojtek
-
Dlaczego większość ludzi jeździ na przykrótkich nartach...?
wojtek pw odpowiedział zuzza → na temat → Dobór NART
Albo i nie. Bowiem:"Nie ma stylów jazdy. Albo sie umie jeździć albo nie umie. Mozna sie wyłozyc na narcie 190 tylko trzeba umiec." - I to po raz kolejny DOGMAT został objawiony. Uczestnicy forum którzy nie przyjęli dogmatu, wprawdzie nie zostaną spaleni na stosie, ale zostaną pominięci wyniosłym milczeniem, bowiem "Mnie osobiście juz nie chce sie na ten temat pisać a jedynie z niego smiać." Uważna lektura forum b. wskazana, a przynajmniej tematu w którym sie wyraża opinie. -
Nie jestem bogaty. Bogaci wydają 2x tyle co ja, albo i więcej. Moje "wymagania" jak to nazwałaś wynikają z doświadczenia i dowodzą, że po zwiększeniu kosztów o 15-30% mam urlop na nieporównywalnie wyższym jakościowo poziomie niż gdybym "zaoszczędził" te 1000 czy 2000 zł. Uważam, że warto tak postępować. Warto świadomie wybierać. Warto szukać czegoś lepszego i dostosowanego do swoich potrzeb. Nie warto zadawalać się byle czym chociaż na pewno nieporównywalnie lepszym niż nasze polskie "ośrodki" tylko dlatego aby powiedzieć, że mam wyjazd za 1900 zł + kieszonkowe niż 3000 z kieszonkowym. Gdy pierwszy raz wyjechałem w Alpy byłem zachwycony a pewnie też i oszołomiony tym co mnie otaczało do tego stopnia, że planowałem już kolejny urlop w tym ośrodku za rok. Żona mnie wyprostowała i powiedziała, że szkoda życia aby je marnować na jeden kraj i jeden ośrodek, skoro mamy wybór to dlaczego się ograniczać. Przekonałem się, że miała rację bo za każdym razem widziałem coś nowego ale prawie zawsze lepszego i ciekawszego. Niektórzy moi znajomi którzy wtedy byli ze mną ciągle od kilkunastu lat jeżdżą do tego samego ośrodka w Austrii i nieczego więcej nie potrzebują. Są zadowoleni. Ich sprawa. Ja to widzę inaczej. Pozdrawiam Wojtek
-
Dyskusja przyjęła dla mnie zadziwiający kierunek, nie chciałem bulwersować tylko pokazać jakie są moje koszty wyjazdów na narty. To że można taniej to jest niewątpliwe. Lecz ja kierując się podobnym, jak sądzę, sposobem myślenia jak wueres uważam, że szkoda życia i czasu aby marnować urlop dla 1000 zł oszczędności. Aby zakończyć niepotrzebną dyskusję w sprawie moich kosztów wyjaśnię parę spraw: 1. Internet - niestety jest niezbędny ze względu na pracę, nie można się od niej uwolnić i trzeba sprawdzić skrzynke przynajmniej 2 x w tygodniu. Problem nie tylko mój ale żony także. Poza tym zawsze można sprawdzić parę przydatnych rzeczy. 2. Pies. I w tym jest problem. Musimy jeździć z naszą ukochaną suką ponieważ nikt z rodziny czy znajomych nie chce się nią zająć a i ona przeżywa rozłąki dość traumatycznie. Jaki problem ? Otóż nie każdy przyjmuje gości z psami zatem odpada część lokalizacji tanich, dość często tzreba zapłacić 5-15 euro za dobę co powoduje dodatkowe koszty. 3. Dlaczego tylko Włochy i tylko niektóre ośrodki ? Skutek wcześniejszych doświadczeń. W Austrii zawsze miałem pecha do pogody, we Francji do przygotowania stoków. We Włoszech prawie zawsze słońce i doskonale przygotowane stoki. Szkoda życia na męczenie się we mgle, śniegu i deszczu nie mając wyboru co do jakości trasy. A tak chcę czarną mam czarną, chcę muldy mam muldy a chcę niebieską czy łagodną czrwoną aby pojeździć na krawędziach a nie tylko zsuwać śnieg mam to tez bez ograniczeń. Szkoda czasu i pieniędzy aby za 1000-2000 zł mniej nie mieć wyboru. Dlatego też unikam we Włoszech niektórych ośrodków jak proponowana Cortina. 4. Jeżdżę zawsze własnym samochodem bo to daje mi wolność i wybór gdzie jeżdzę. W tym roku np. mieszkałem w miejscowości Mezzana. Do Marillevy 1 km i mnóstwo skibusów ale do Tonale tylko jedno - beznadziejne - połączenie. Gdybym nie był samochodem miałbym prawie zmarnowany urlop a tak 20 km pod górkę i jestem w o wiele ciekawszym ośrodku. Można tak dalej wymieniać problemy trudne jak widzę dla niektórych do zrozumienia ale szkoda jak sądzę miejsca. Jak zwykle w takich dyskusjach każdy zapewne pozostanie na swoich dobrze okopanych pozycjach. Empatii w naszym społeczeństwie brakuje najbardziej. Na koniec jeszcze jedna uwaga. Trudno jest mi uwierzyć aby oraganizowanie samemu wyjazdu było droższe od korzystanie z pośrednika. Sprawdzałem i u mnie wychodzi, że przy zachowaniu identycznego standardu taniej jest gdy jadę indywidualnie. Nie wierzę w biura podróży działające charytatywnie. Po prostu. 10% na skipassie nie załatwi sprawy. Ale można mieć oczywiście inny podląd i doświadczenia. Pozdrawiam Wojtek Użytkownik wojtek pw edytował ten post 06 marzec 2013 - 08:01
-
Chciałoby się powiedzieć "Dziad o widle baba o szydle" Ja o Włoszech Ty o Francji, ja o okresie feryjnym Ty o grudniu i maju. Tak się nie dogadamy. Poza tym są co najmniej dwie sprawy których nie wziąłeś pod uwagę: Po pierwsze. Kwestia standardu lokalu - jadę z żoną, 16letnim synem i psem odpada jeden ciasny pokój. Po drugie. Jakieś pieniążki trzeba mieć na stoku choćby na herbatę za 2 euro i apfelstrudel za 5 euro. Nie wspominam o czymś więcej i ewentualnie częściej bo cały dzień o suchym pysku to jakaś kara a nie urlop. Tylko jedna herbatka dziennie i tylko jedno ciasteczko to już 126 euro za wyjazd itd itp. tak więc nie wierzę w ten koszt poniżej 2 tyś na osobę. Nawet we Francji. A jak masz takie możliwości to ja bardzo chętnie wyjadę za rok na Kronplatz za 2000 zł od głowy łącznie z psem. Apartament bilo z psem i internetem, może być nawet w San Vigilio. Przyrzekam będę pościł solennie. Tylko jak kupić skipass w wysokim sezonie poniżej 200 euro to nie wiem.
-
Czy narty są tylko dla bogatych ? Z całą pewnością nie, ale też nie dla biednych. Raczej dla ludzi na najmniej przeciętnie zarabiających jeżeli mieszka się daleko od jakichkolwiek górek. Od kilkunastu lat mieszkam w Szczecinie, niestety. Nie mam możliwości wyjazdu na jeden dzień tak jak ktoś kto mieszka niedaleko gór, nawet 100 -150 km. Dla mnie wyjazd to co najmniej 6 - 7 godzin jazdy w jedną stronę. W związku z tym co najmniej 2 - 3 dni (np. piątek, sobota, niedziela). Taki wyjazd to min. 600 zł a raczej 700-800 zł. za osobę. Średnio 250 zł na dzień. Czy to mało każdy musi ocenić sam. Wyjazd do Włoch to koszty dwukrotnie większe na jeden dzień, bo około 500 zł na dzień jeżdżenia. W czasie 6 dniowego wyjazdu wydajemy( 3-osobowa rodzina) ok. 8-10 tys. zł. I są tzw. "dziadowskie wyjazdy" czyli apartamenty + wyżywienie we własnym zakresie oraz liczenie się z każdym centem na stoku. Ale apartament to ok. 600-700 euro, karnety drugie tyle. Powiedzmy razem 1300 euro średnio czyli w granicach 5,5 tys. zł. Pozostała część kosztów to wyżwywienie i dojazd (ok.1100 km w jedną stronę ze Szczecina). Owszem są to koszty w okresie feryjnym ale inaczej nie mogę, syn ma 16 lat i chodzi do szkoły. Dla mojej rodziny narty to kilkanaście tysięcy rocznie. Nie wiem czy to jest mało jak spojrzymy na średnie wynagrodzenie w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że gdybym mieszkał w Krakowie, Katowicach czy Wrocławiu to sytuacja wyglądałaby inaczej ale w związku z tym, że niektórzy mieszkają w centrum i na północy to sprawy mają się niezbyt różowo. Taka jest moja opinia. Innym problemem jest to że narciarstwo stało się w ostanich 7-10 latach modne i w niektórzy uważają, że wypada "być na nartach". Ale oni raczej szukają dobrego hotelu ze spa, wellnes. Po przyjeździe narty i buty do narciarni i dopiero wyciągają je w dniu wyjazdu, a sami krążą pomiedzy sauną a basenem od czasu do czasu coś pociągająć. Ale oni mi absolutnie nie przeszkadzają, niech sobie jeżdżą "na narty". My się rozmijamy chciaż bywa że jesteśmy w tej samej miejscowości. Pozdrwiam Wojtek
-
Cudowna narta doskanała na miękkim i twardym, krótkie i długie skręty i jeszcze krwaty wiąże oraz przerywa ciąże.
-
Ostatnio rzadko zaglądam na forum ale przy okazji pobytu na nartach we Włoszech poczytałem opinie o tym właśnie ośrodku. Ciekawe. Zwłaszcza porównanie z Białką. To jakiś absurd świadczący o tym że porównujący nie był albo w Białce albo w Tonale. Ale mniejsza z tym. Ciekawa jest też uwaga o 600 metrowej ściance na trasie z Contrabbandieri. Ciekawe gdzie ona jest ? Zjechałem dzisiaj stamtąd dwa razy i nie zauważyłem. Podobnie jak braku śniegu którego jest b. dużo na tej wysokości trasy są powyżej 1900 m npm. Pogoda jak zwykle w Dolomitach - super, w przeciwieństwie do Austrii. Dzisiaj była inwersja na 2000 m ok. 7 stopni i piękne słońce. Ośrodek na pewno nie jest na jeden dzień dla przeciętnego narciarza a nawet na dwa dni. Trudno to wszystko sprostować co napisali ludzie którzy zapewne tu nigdy nie byli, albo żyją z organizowania wyjazdów w inne rejony Alp. Moje wrażenia są następujące: - dużo zróżnicowanych i długich tras od łatwych niebieskich po bardzo wymagające czarne, - dużo śniegu, - mało ludzi (chociażby w porównaniu z MDC i Marilleva, Folgarida), - niezła infrastruktura, - pogoda obecnie doskonała - jak zazwyczaj po tej stronie przełęczy Brenner. Czego więcej chcieć - nie wiem. Przyjechałem w tym roku do miejscowości Mezzana. Jestem tutaj w Val di Sole pierwszy raz i jedno co mogę polecić to właśnie Passo del Tonale. Z Mezzany 20 km samochodem pod górę (brak sensownego połączenia skibusem). Ale uważam, że warto w porównaniu do MDC, Marilleva, Folgarida gdzie ludzi baaardzo dużo ludzi, trasy mniej ciekawe i źle oznakowane a gorsza infrastruktura (gondolki sprzed 30 lat - ta z Marrilevy 900 w górę to jakaś katastrofa, wolne kanapy bez osłon - czasami wieje itd.) Pozdrawiam Wojtek Użytkownik wojtek pw edytował ten post 30 styczeń 2013 - 21:50
-
Doskonałe podsumowanie większości dyskusji dotyczących techniki jazdy z ostatnich dwóch lat na forum. Poza tym odważne (jak to u fredowskiego). Ale prawdziwe, niestety. Żałuję, że ostatnio tak mało odwagi na forum a tak dużo "politycznych" wypowiedzi i robienia towarzystwa wzajemnej adoracji. Ode mnie jako "niewtajemniczonego" dwie drobne refleksje natury ogólnej pokrywające się z tezami fredowskiego. W technikę nie wchodzę, wiedzy tajemnej nie posiadam, HH nie czytam nawet w oryginale, dzielenia włosa na czworo mam za dużo w pracy, więc odpuszczam. Po pierwsze. Niestety żeby tak docisnąć narty jak Carlo Janka to trzeba być takim osiłkiem jak on. Osiłek to nie jest słowo o zabarwieniu pejoratywnym tylko stwierdzenie faktu, że ktoś jest młodym silnym i bardzo sprawnym człowiekiem. Nawet nie wszyscy zawodnicy z pierwszej 30 Pucharu Świata są w stanie tak pojechać a co mówić o milionach amatorów spędzających w pracy przed komputerem po 10 godzin dziennie. Rozwój wielu narciarzy kończy się wcześniej niż po 50 roku życia. Decyduje o tym sprawność fizyczna, przebyte choroby itp. Mój rozwój zakończył się 10 lat temu (w wieku 38 lat) wraz z poważnymi problemami z kręgosłupem a definitywnie zakończył się 6 lat temu wraz z operacją. Owszem coś tam próbuję robić, może nawet udaje mi się ale tylko wtedy gdy jeżdżę na nowych trudnych trasach. I tutaj ... Po drugie. Przejechanie 1675 raz 600 metrowego stoku o 15% nachyleniu niczego nie zmienia w technice jazdy poza jakąś ta przyjemnością z jazdy. Jeżdżenie po nowych (nie znanych) czerwonych i czarnych (nawet takich łatwych 30-40%) trasach zmusza chcąc nie chcąc do poprawy techniki. Dla mnie osobiście pokonanie Fiamme d'Oro, Pra Erto czy Piculin było dość smutnym przeżyciem pomimo, że stoki nie należą do najtrudniejszych a są raczej wyśmiewane fachowców bo "co tam Dolomity pojedź do Francji to zobaczysz". Uświadomiło mi to jednak jak byłem słaby, jak niewiele znaczy "mistrzostwo Hali Szrenickiej" i ciągłe jeżdżenie po znanych górkach. Pozdrawim Wojtek Użytkownik wojtek pw edytował ten post 09 luty 2012 - 12:12