Skocz do zawartości

WhiteWhale

Members
  • Liczba zawartości

    52
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez WhiteWhale

  1. Oddam "w dobre ręce" za free Rossignol Alias.  175 cm. Miękkie, bardzo łatwe nartki. Swoje przeżyły czego slady widac na zdjęciach  Tylko własny odbiór z Lublina Załączone miniatury
  2. Przez ciekawość odwiedziłem Bałtów w Niedziele. Pierwsze wrażenie - olbrzymi parking szczelnie wypełniony samochodami, głównie z Warszawy. No tak - ferie w mazowieckiem. Ale na pociechę (skuteczną ) żółty schoolbus dowozi z najodleglejszego parkingu pod wyciągi.  Na dole bardzo bogata infrastruktura. Stoki takie sobie, ale jaka górka takie i stoki. W każdym razie dobrze przygotowane. No, może za wyjątkiem śladu pod wyciągiem talerzykowym ( obu ) Ludzi dużo ale przepustowość też spora więc oczekiwanie na wyjazd nie było dokuczliwe.  Kanapa rzeczywiście mocno kopie na starcie  a ścieżka jedzie powoli więc trzeba uważać. Wnuczka  (5 lat - drugi sezon ) cieszyła się jazdą a również odwiedzinami u alpak obok stoku.  Generalnie warto było zobaczyć ale z Lublina mam bliższe i co najmniej równie ciekawe stacje.
  3. Chyba już tu kiedys sie produkowałem, ale pora sie przypomnieć. Prawda (smutna) jest taka, że 50 to są dla mnie młodziaki. już zapomniałem kiedy miałem tyle. Ale czekam niecierpliwie na kolejną zimę. Z racji podeszłego ( nie ma co ukrywać ) wieku nie wyrywam się na jakieś szalone wyrypy, ale szukam radości z tego, co jest w moim zasięgu.  Poza zima także nie siedzę w fotelu przed telewizorem ( no dobrze - czasem siedzę ) tylko szlajam sie po różnych morzach, na ogół w roli kapitana żaglowego jachtu.  Zeszłej jesieni dopadł mnie zawał ( wtajemniczeni mówią, że to co najwyżej zawałek ) ale po naprawie  trochę jednak na nartkach pobuszowałem.  Tak więc - witam znowu starszaków. Załączone miniatury
  4. WhiteWhale

    Wyrwirączka

    Ten "szpanerski klucz" musiał być dość wymyślny, bo przypięcie go do pasa na głucho groziło, w razie np wywrotki kłopotami - obciążony klucz sam się nie wyczepiał. Zatem funkcjonowała taka konstrukcja: dość długa dźwignia, na jednym końcu dwa kołki służące do zaczepienia / zaciśnięcia za linę, w 1/3 długości umocowana linka do pasa. Reszta słyżyła jako dźwignia do przytrzymywania ręką. Nie wymagało to specjalnej siły z racji tych ww proporcji, a puszczenie jej powodowało odpadnięcie zaczepu.
  5. Po jednej próbie uznałem że człowiek po to został wyposażony w dwie nogi, żeby jeździć na dwóch nartach, ale ja jestem juz stary i nie chce mi sie przestawiac. Snowbordzista, który tnie ciete skręty na swoim parapecie budzi szacunek, ale tacy, którzy na stromym stoku zsuwają się prowadząc deskę w poprzek stoku jak spychacz, trochę mnie denerwują. Ale niech im tam.
  6. Pewnie już po herbacie, ale nie rób tego. Raz próbowałem i już wiem czemu Pan Bóg dał człowiekowi dwie nogi. Oczywiście, żeby jeździł na dwóch nartach a nie na jakimś parapecie!!!
  7. Podsumowując - nie ma butów na każdą stopę (nie mówię o rozmiarach stopy) Firmy używają różnych kopyt wąskich i wysokich w podbiciu lub przeciwnie szerokich i niskich na "płetwy". Więc to nie Salomony akurat winne tylko ich niewłaściwy model. Dobrym rozwiązaniem byłoby przetestowanie kilku modeli z wypożyczalni. Minęły jeż czasy gdy było w nich tylko rozczłapane badziewie.
  8. W funkcjonującym wówczas tłumaczeniu "Klejone fatalnie" Miałeś fart.Natomiast miałem kiedyś chyba Kasprowe czy Rysy (dawno było) drewniane klejonki na plastiku. W Szczyrku przejechałem w poprzek rowu i ktoś mi mówi - Złamałeś nartę!. Parzę w przód i w tył - wszystko na miejscu. Okazało się, że rozłupała się pod stopą. Zakup nart był wówczas kosmicznym wydatkiem a na dodatek nie było łatwo je znaleźć. Ostatecznie ktoś mi w Szczyrku skleił. W następnym roku kupiłem "po protekcji" pierwsze nitowane metalki z wytwórni na Kasprusiach. Parę lat na nich przejeździłem i nawet przywalenie w świerk wytrzymały.
  9. Wprawdzie ktoś z kolegów podał dokładny rok i typ, ale pamiętam, że w 56 lub 7 roku minionego stulecia byłem pierwszy raz w Zakopanym i na Kasprowym zobaczyłem z podziwem maszynę firmy Ratrac. Druga sprawa, że rzadko była używana. Natomiast z wynalazków spotkałem gdzieś dwa rowerowe koła połączone na obwodzie listewkami, do tego obejmujący je pałąk i dyszelek do ciągnięcia. W akcji tego nie widziałem - zdecydowanie za lekka konstrukcja, żeby mogła skutecznie działać.
  10. Spędziłem trzy dni na Spiszu nie tylko na nartach, ale odwiedziłem po kolei: Jurgów Stok dobrze przygotowany, kolejek tyle, żeby się wysapać. Luzik. Kasprowy Obliczyłem , że nie byłem tam 25 lat. Nieomal szok. Bilety ( w czwartek ) bez kolejki. Na Goryczkowej straszy to samo krzesełko, co 25 lat temu, ale poza tym luzik. Trasy wygłaskane, a pamiętam, że zawsze były pokryte muldami "na chłopa". Tylko nogi mi wysiadały. Szczawnica W powrotnej drodze do domu zachaczyłem o Szczawnicę. Nowoczesna 4-osobowa kanapa na Palenicę. Na górze kilka orczyków na rozległej polanie. Na dół do wyboru dwie niezłe trasy. Wszędzie urządzenia do naśnieżania i trasy równiutkie jak stół.
  11. Bardzo malownicze. Myślę jednak, ze to jest moda, która nigdy powszechna się nie stanie. Bardzo różne obciążenie nart, krzyżujące się ich ustawienie. Wszystko to stanowi spore zagrożenie wobec jakichkolwiek utrudnień ze strony stoku i śniegu.Pewnie jestem starym konserwatystą, z długich nart zrezygnowałem dopiero dwa lata temu więc tak łatwo się na nowinki ( lub może starocie ) nie rzuce. Bawcie się dobrze.
  12. Sama z siebie się nie stanie :confused: W chwili maksymalnie wysokiego położenia ciała nacisk nart na śnieg jest zmniejszony i wtedy można skrętem stóp narty obrócic. W elegancko wykonany skręcie ów obrót nart jest minimalny - tyle żeby dokonać owej miany obciążenia na tą nową zewnętrzną ( jeszcze nie dolną ) nartę. Po takim zainicjowaniu skrętu naucz się precyzyjnego sterowania skrętem. Rekawiczki między kolana nie wkładaj, bo sobie rękę odmrozisz.
  13. Podstawowe, to NWN i WN. Pierwsze, to energiczne podniesienie tułowia. Drugie, to chwilowe obniżenie w postaci np. podciągnięcia kolan. Tak odciążone narty można skrętem stóp skierować w strone zamierzonego skrętu. Reszta, to już zasada "niestabilnego wahadła". Ktoś kiedyś napisał pracę doktorską nt. mechaniki narciarza przedstawionego jako wahadło postawione "do góry nogami"
  14. dwa czynniki są potrzebne, żeby takim wąskim śladem pomykać. 1. W fazie inicjacji potrzebne jest jakieś odciążenie ( parę sposobów do wyboru ) 2. W fazie sterowania podstawowe obciążenie spoczywa na narcie zewnętrznej. Wewnętrzna jest "prowadząca" Myślę, ze jednak naturalne jest prowadzenie nart na szerokość bioder.
  15. Na nartach zacząłem jeździć zima 45/46 rok w Karpaczu, więc zdążyłem się napatrzyć i wypróbować różnych nart i różnych technik jazdy na nich. Co jakis czas pojawiają się jakieś nowe wodotryski i część z nich wkrótce znika lub przeciwnie - zadomawia sie na stałe i nie ma już powrotu do przodków. A tachnika jazdy musi być taka, żeby zapewniała pewną kontrolę nad torem jakim jedziemy. tzw FUN-CARWING jest wyraźnym zaprzeczeniem tej zasady i zapewne wkrótce zniknie bez śladu. Jazda na krawędziach jest świetna tak długo aż będzie trzeba ograniczyć prędkość i przeprosić się ze smigiem hamującym. Na dodatek opowieści o tym, że na współczesnych nartach wystarczy je przechylić w odpowiednią stronę aby zainicjować skręt jest mydleniem oczu. Przed chwilą oglądałem panie w MS w Val D'Iser i na zwolnionych zdjęciach można było przesledzić jak one jeżdżą. Odbicie z krawędzi ( obu ), podciągnięcie kolan, przełożenie nart do nowego skrętu i ponowne zacięcie krawędzi. Oczywiście, zwykli smiertelnicy nie potrzebuja tak dynamicznego odbicia, które owocuje oderwaniem nart od sniegu, ale podstawowa zasada jest ta sama. Więc uczone dyskusje o wyższości Bożego Narodzenia nad Wielkanocą trochę smieszą. Nie obrażajcie sie. Użytkownik WhiteWhale edytował ten post 14 luty 2009 - 14:44
  16. Dzisiaj zaglądnąłem do Bachledowej. Kolejki do kolejek praktycznie nieodczuwalne. Stok przy krzesełku 1800m Raczej dla cierpliwych - tylko dwa odcinki po których trochę w uszach zaśwista. Po drugiej stronie góry, od Jezerska góra słuszna ca kilometr i jazda raczej ostra. Stok naprzeciw krzesełek pośredni, Jeździ się nieźle, tłumów nie ma ( dwa wyciągi tatrapoma) ale i tak jakiś ścigant najechał na mnie, bo ja jechałem szybkimi łukami a on prawie na krechę. Kiedy zobaczył, że żyję zniknął ze stoku bez śladu. W sumie fajne miejsce. Za 4 godzinny karnet ( dla starszaka ) zapłaciłem 10 jurków.
  17. But narciarski jest szerszy od szerokości taliowanej narty. Ktoś, kto jedzie ciętym skrętem w dużym pochyleniu mógłby zawadzać krawędzią buta o snieg, co oczywiście, popsułoby prace krawędzi na sniegu. Podniesiony but pozwala na większe nachylenie ( zakrawedziowanie ) narty.
  18. Qrcze! Macie tu jakieś habilitacje czy tylko doktoraty butowe?
  19. Nie wiem, kiedy miały miejsce Twoje początki, ale wiązania typu Kandahar nie są takie znowu młode. W Karpaczu znalazłem sie latem 1945 roku i faktycznie, moje pierwsze nartki były wyposażone w owe "paskowe" wiązania, ale zastalismy tam wiele nart z kandaharami, takimi ze sprężyną na obcasie na lince zapinanej zatrzaskiem przed butem. Były dosyć popularne, pamiętam nawet ex-wojskowe narty, białe z zielonym pasem na środku, których było tam bez liku. Niestety - wszystkie były dla mnie zbyt długie. Dopiero w liceum stałem się posiadaczem prawdziwych nart ze stalowymi krawedziami i kandaharami, ale to już inna historia.
  20. 6. Zyskujesz coraz więcej pewności siebie i cieszysz się prędkością oraz wrażeniami z jazdy. Przyjmując takie kryterium, Norbi jak najbardziej zasługoje na 6
  21. WhiteWhale

    szczyt szpanerstwa

    Miała jeszcze inne zapasowe kolory?
  22. To faktycznie desperacja. Mogę uchodzić za asekuranta, ale mam zasadę, że zawsze, po trzech skrętach powinienem się zatrzymać. Może dla tego ciągle żyję
  23. Obserwuję, że żeglarze latem wspominają swoje narciarskie wyczyny a zimą żeglarskie. Więc nie myślcie, że ja jestem inny. W tym sezonie sporo czasu spędziłem pod żaglami, ostatnio na motosailerku imieniem Argonaut Rejs ( a właściwie dwa pod rząd ) odbywał się po fiordach Norwegii, a bardziej zainteresowanych zapraszam na stronę Białego Wieloryba gdzie o rejsie i zdjęć więcej. A co do nartek, to nie tracę nadziei, że jakkolwiek w tym roku stuknęło mi okrągłe 70, tak łatwo się z nimi nie pożegnam
  24. Przed ( bardzo wielu ) laty, wyrwirączka była podstawowyn środkiem do zwiększania wysokości na stoku, zatem byłem wyposażony: 1. specjalnie zrobiony pas z szerokiej parcianej taśmy, naciągany "do figury" taśmą gumową 2. Metalowy zaczep takiej konstrukcji, żeby ciągnął tylko wówczas, gdy jego odstająca dźwignia była dociskana ( dwoma palcami ) do linki łączącej zaczep z pasem. Generalnie działało i nie wymagało końskich sił. Jedynym felerem było nieuniknione uświnienie się o smar z liny. Przyjechałem ze Szrenicy pod Łabski Szczyt a tam z daleka słychać wesoło perkoczący silnik od traktora, stanowiący napęt tamtejszej wyrwiłapki. Na stoku był tylko jeden człowiek na nartach i jeden obsługujący traktorek. Narciarz dojechał do wyciągu, zastukał kluczem w linę, traktorek zawarczał jeszcze weselej i narciarz pomknął w góre. Dojechałem i ja do wyciągu i postanowiłem przypiąc się do liny swoim wymyślnym urządzeniem. Jakoś nie zwróciłem uwagi na szybkość z jaką porusza się lina. Zaczep zacisnął się gwałtownie i poderwał mnie w powietrze. Na szczęście, po przeleceniu kilku metrów nie przytrzymywany zaczep odpadł od liny, bo dalej rosły tuż koło śladu drzewka, które mogłyby mi coś pourywać. Okazało się, że dwaj kolesie bawili sie tym wyciągiem. Gdy jeden już przypiął się do liny, drugi dawał "full ahead" aby wyjazd trwał możliwie krótko a ja wpiąłem się do liny będącej w takim właśnie stanie. :eek:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...