Skocz do zawartości

HesSki

Members
  • Liczba zawartości

    1 020
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez HesSki

  1. To wszechobecne piwko to "bezalkoholowe, oczywiście..." ??? Dużo męskiej golizny na tych masowych wyjazdach... hmmmm Użytkownik HesSki edytował ten post 18 styczeń 2011 - 23:56
  2. HesSki

    Javelin turn

    Ah, te nazwy... wchodzę myśląc, że jakaś nowość, jakieś odkrywcze ćwiczenie, a toż to skręt prowadzony wyłącznie na kontakcie zewnętrznej narty ze śniegiem Bardzo lubię to ćwiczenie. Jest jak autokorekta. Mitek, masz gdzieś może film o tej Twojej przekładance? Bo zastanawia mnie czy słusznie to sobie wyobrażam.
  3. Tu powinien wypowiedzieć się Jan_K. Ale słyszałam o przypadku rekonstrukcji natychmiastowej. Jest to możliwe w BARDZO krótkim czasie od zaistnienia urazu, i ma to swoje oczywiste pożytki. Rekonstrukcję można robić sobie w różnym czasie od urazu - owszem, ale to już nie jest ta sama rekonstrukcja, którą można przeprowadzić w trybie niemal natychmiastowym. Na marginesie ubezpieczyciele już nie raz pokrywali takie operacje - niech forumowicze napiszą, którzy z nich zdecydowali się finansować takie zabiegi.
  4. W Polsce, w Czechach, w Austrii... Gdzie bądź. Im się dużo rzeczy wydaje...
  5. Czy Pitura25 i Assassin to bracia? Czy moderator byłby tak uprzejmy i sprawdził ich IP? Zauważam pewne podobieństwa charakterologiczne... :cool:
  6. Chyba wielu z Was ubezpiecza się na wyjazdy, te narciarskie i nie tylko. Dla klientów BRE Bank (mBank) możliwe jest zawieranie ubezpieczenia on-line. W ofercie ubezpieczeń podróżnych można dokupić opcję chroniącą przed skutkami uprawiania dwóch sportów - narciarstwa oraz nurkowania. Nie wiem ile z Was czyta od deski do deski warunki ubezpieczenia, ale mi się raz chciało, no i znalazłam ten magiczny anty-narciarski kruczek. Niestety, nawet jeśli wykupicie sobie rozszerzony pakiet narciarski w obawie przed ewentualną kontuzją kolana (chyba najczęstsza na nartach) to uwaga na regulamin. Po przedarciu się przez ładnych "parę" stron szczegółów i objaśnień dotarłam do wyłączeń: Wyłączeniu podlegają wszelkie czynności w zakresie rekonstrukcji pierwotnej aparatu więzadłowego kolan. Także w razie "W" nie ma co liczyć na solidną pomoc. Jeśli w warunkach innych ubezpieczycieli też znaleźliście jakieś ciekawe wyłączenia do których może nie dotrzeć ten, kto nie jest na tyle cierpliwy by przebijać się przez gąszcz punktów paragrafów i szczegółowych objaśnień to piszcie o tym koniecznie. P.S. Jak już był taki wątek, to mam nadzieję że moderator odpowiednio ulokuje ten temacik.
  7. Niestety, ale takie zdania w Polsce padają równie często jak znienawidzone przeze mnie zdanie, które słyszałam już jakieś 250 razy: "TAKA PANI URODA". Jak do tej pory miałam do czynienia tylko z dwiema poważnymi osobami - pierwsza z nich to fizykoterapeuta o genialnej wiedzy i umiejętnościach, a druga to patolog od stawu żuchwowo-skroniowego który mnie nastawiał. Efcia, kurde, to Twoje zdrowie i Twój organizm, nie daj się takim konowałom, idź z tym do kogoś z polecenia, upomnij się może o rehabilitacje chociaż, napomknij coś. Kurcze, i to jest właśnie taki kraj, gdzie wszyscy są lekarzami. Bo nie ma sytuacji, żeby iść do lekarza i wcześniej samemu nie musieć sprawdzić, nie musieć dopytać co i jak, żeby potem wiedzieć w gabinecie czy taki konował cię przypadkiem nie zbywa albo nie pcha w kalectwo.
  8. No wyglądało to mniej więcej tak - stara maszyna, na końcu kabelka przyrząd przypominający wiekową pieczątkę do stempli, na skrzynce gałka - regulator. Pan przyszedł, podkręcił, kazał kolistymi ruchami bez odrywania "masować" staw. A, że staw mały, to praktycznie ciągle to samo miejsce smarowałam. Było tak piekielnie piekące i parzące, że sama sobie regulator przekręciłam na mniej, i od tamtej pory kazałam łaskawemu panu nie dotykać się tej przeklętej regulacji. Z czasem jakoś byłam w stanie dać więcej, ale facet dowalił mi taką moc na początek, że niech go licho... Czas zabiegu też był stopniowo zwiększany. Jonofereza i ultradźwięki to rozumiem. Bardziej mnie ciekawi, jakie zadanie miał laser... Maszyna na stojaku, emitująca światło lasera prosto na staw. I co to miało dać?
  9. No to mamy dla Efci_xD wstępnie dobrą informację, bo nie dość, że rehabilitacja jest jednak przyjemniejsza i nieinwazyjna (nie to co operacja...) to naprawdę potrafi pomóc. Ja od czasu zakończenia terapii nie miałam już nigdy problemów z tym stawem, a było to parę lat temu jednak. Efcia, teraz dziewczyno zabierz się jak najszybciej do specjalisty, bo każdy dzień może być drogą do ulgi w cierpieniu. P.S. Jonoferezę miałam wykonywaną na jakimś fastumie czy czymś podobnym, zamiast na ich standardowym żelu wodnym. Pewnie też zrobiło swoje. Zwłaszcza przy procesie zapalnym. Mimo, że troszkę mnie poparzyło, to jednak z tych wszystkich zabiegów najbardziej bolesny był masaż. Ale opłacało się. Nie musiałam bujać się po Polsce w poszukiwaniu kogoś kto wytnie mi "kawalątek palca". Użytkownik HesSki edytował ten post 05 grudzień 2010 - 14:59
  10. Jakiś czas temu borykałam się z taką "naroślą", przy RTG dawało to dwojaki obraz - albo wypustki kości albo zwapnionej chrząstki. Ciężko było lekarzom się określić. Problem dotyczył I stawu palca II prawej ręki (wskazującego). Przy tym stan zapalny od ucisku przez ten badziew na tkanki, ograniczona ruchomość, opuchlizna i zupełna niemożność funkcjonowania na poziomie podstawowym (jestem praworęczna a klamki nie mogłam otworzyć, posłużyć się nożem czy chwycić szklanki). Zaproponowali mi wstępnie operację i pozbycie się tej zbędnej ilości tkanki, jednak jak przyszło co do czego to lekarz powiedział że nie podejmie się tego bo ryzyko za duże (nie wiem czego ryzyko... :-/ ) i skazał mnie na miesiąc codziennej rehabilitacji - masaż manualny, ultradźwięki, laser i jonofereza. I chociaż to było bardziej jak ostatnia deska ratunku to o dziwo pomogło. Tak jak całe życie nie wierzyłam w taką rehabilitację i jej właściwości tak nie miałam wyjścia - musiałam przyznać jej ogromne możliwości. Janie czy w takim przypadku jak Efci_xD także można się wesprzeć rehabilitacją? Użytkownik HesSki edytował ten post 05 grudzień 2010 - 14:10
  11. No tak, Jana_K wykluczamy z konkursu, on już raz rzucił ponad 4 tysie, to i tak już wystarczy. Lepiej żeby nas nie denerwował. P.S. Powyżej jakiej wysokości zaczyna się prawdziwa walka z organizmem?
  12. Zabawne jaki stary wątek gdzieś wygrzebałam. Ciekawi mnie, ile osób które się tu wypowiedziały zaktualizowałoby swoje wypowiedzi i... wysokości. Ja chyba podpiszę się pod większością - za 3k będzie
  13. HesSki

    Skarpety

    Ojej, Wed'ze straszne są jak dla mnie. Kupiłam, ale tak - u góry ściągacz, który w ogóle nie trzymał, więc zjeżdżały na kostkę, a zresztą w ogóle nie opina, jest jak podłużny worek ze ściągaczem. Tak szerokie w stopie (szczególnie palce) że okręcają się i potrafią powodować dyskomfort (szew się przesuwa). To był raczej optymistyczny zakup za drobne pieniądze, ale mam też moje ulubione zielono-czarne Elany - przeciepłe, wygodne, opinające i misiate. Nie marznę w nich. Druga para Alpiny już nieco cieńsza (kupiona cieńsza tylko dlatego że lepiej zgrywała się z ortezą) ale na tyle fajnie zrobiona że też wystarczająco grzeje. I Elan i Alpina coś koło 25-30 zł kosztowały.
  14. 1. Polejesz cyklinę wrzątkiem, wycierasz i masz jak nówkę. 2. obklejam taśmą malarską jak mi się chce ale już nie zdarza mi się ani kapanie, ani wyciekanie smaru na krawędź, a pyłek zbieram bardzo miękką szmatką o strukturze jak microfibra. 3. cyklinujemy ale w zasadzie wczuwam się już na tyle przy smarowaniu, że problem z nadmiarem i zbieraniem się tam smaru znika. Ale jak coś tam Ci się zbierze to przecież nic - w jeździe to nie przeszkadza, tylko w oczy gryzie. P.S. Co do cykliny - jeśli nie chcecie kupować ostrzałki do cyklin, to przy okazji bycia w porządnym serwisie polecam zabrać ją ze sobą i ładnie poprosić o naostrzenie. Nawet w Austrii robią to bez problemu, a cyklina jak krawędź - musi być ostra Użytkownik HesSki edytował ten post 01 grudzień 2010 - 19:16
  15. HesSki

    Rowerem po stoku? :)

    W Alpach byłoby bosko! My z Sese zjeżdżaliśmy tylko w Zakopcu po Szymoszkowej. Oczywiście po ośnieżonym stoku - bo widzę, że tu niektórzy mają wątpliwości Myślę, że na innych stokach też nie byłoby problemu. Jazda po śniegu jest świetna, sama zastanawiam się nad tym żeby sobie zrobić kółka na śnieg, kilo nitów, silikon i oponki i kilka godzin roboty. Bo standardowe "łyse" oponki to jednak troszkę za mało... Marzy mi się zabrać na stok narty w aucie i rowery na dachu.. ech, coś wspaniałego Jak masz wątpliwości napisz do nich maila, przecież Ci odpiszą. Zresztą, może jest też jakiś regulamin, który NIE wyklucza innych sprzętów poza nartami, snowboardem, monoski itp. A jak nie wyklucza to znaczy że można.
  16. Pomijając fakt, że smar w płynie to jednak profanacja... ale moment, bo nie wiem czy dobrze się rozumiemy - piszesz o szczotkowaniu narty PO nałożeniu smaru w płynie, na wzór szczotkowania narty po smarowaniu na gorąco i cyklinowaniu???? Jeśli tak, to nie widzę sensu szczotkowania w ogóle. Przetarcie miękką szmatką i gra. Ale jeśli mowa tu o poważnym smarze - nakładanym na gorąco - to nie chce być inaczej - miedź na początku idzie w ruch w celu otwarcia struktury ślizgu. Używałam twardych smarów, i zawsze po cyklinowaniu używałam nylonu, nigdy miedzi.
  17. HesSki

    Problem z barkiem

    Właśnie. Tu popieram w całej rozciągłości Tą strefą zgniotu jest w tym przypadku chyba ta wstawka z gąbki/pianki okalająca plastik z jednej bądź obu stron. (Podobnie jak w kasku) Czy zabezpieczy - oby nigdy nie musiał spełnić swojej roli... ale myślę, że ma szansę ograniczyć jakoś niszczący wpływ uderzenia. Niestety sama miałam już szansę się przekonać o wypadku z ochraniaczem z m.in. plastiku (i gąbki) oraz bez... (wtedy "bez" trafiłam na pogotowie z podejrzeniem złamania kości w stawie łokciowym... ). Powiem krótko - na sobie sprawdziłam rezultaty noszenia plastików i ich braku. Stąd mój optymizm. Oby nikt nie musiał się sam o tym przekonywać Kurm, mam nadzieję, że też nie będziesz musiał stawać się praktykiem w tej dziedzinie
  18. HesSki

    Problem z barkiem

    Kurm, gdyby było jak mówisz, to ludzie na motocyklach, nartach, rowerach, rolkach.... itp nie nosili TAKICH właśnie form zabezpieczenia. A to co mówisz niestety jest tylko pesymistyczną wersją oczywistej kwestii-wiadomo, że nic nie jest w stanie zagwarantować nam totalnego bezpieczeństwa, ale są sposoby by bezpieczeństwo ZWIĘKSZYĆ i minimalizować urazy. I wbrew temu co piszesz wiele razy takie właśnie takie twarde kawałki skorupki założone na różnych częściach ciała ocaliły moje kości i stawy przed wizytą u ortopedy. I mylisz się też z tą energią, którą trzeba całą rozprzestrzenić by nic człowiekowi nie groziło. Gdyby wedle tej myśli były np takie były samochody (chyba z betonu...) to oczywiście - auto po zderzeniu byłoby całe, ale Tobie by bebechy porozrywało od energii którą przejmiesz TY, że tak się obrazowo wyrażę Apofi, każda ochrona jest dobra, oczywiście nie zawsze idzie to w parze z wygodą, ale kto powiedział że lekarstwo ma mieć smak malin... Tym bardziej, że nie będziesz musiała nosić tej zbroi zawsze.
  19. HesSki

    Problem z barkiem

    Chyba jednak może się jej taki jacket przydać, bo jednak w procesie "gojenia" lepiej jest unikać stłuczeń tego barku. Zerwania i skręcenia nie biorą się tylko od wywichnięcia wybranej części ciała. Ja np naciągnęłam sobie ACL i pouszkadzałam bebechy w kolanie właśnie w wyniku uderzenia o twardy metalowy przedmiot. A bark pierwszy raz wybiłam sobie uderzając nim o framugę drzwi... Oczywiście, że nie chodzi o to, by ta zbroja miała uchronić przez jakimś kolejnym poważnym urazem, bo ŻADNE zabezpieczenie na 100% nie zagwarantuje że nic się nie wydarzy, ale by chociaż ta ochrona miała szansę przyczynić się do tego, żeby zminimalizować kolejny uraz bądź pogłębienie obecnego w wyniku uderzenia. A uderzyć się na nartach można nie tylko d... o śnieg... A jak ktoś wyżej już wspomniał - rehabilitacja to będzie po prostu reszta życia dbania o wzmocnienie konkretnych partii mięśni i ćwiczenia bardziej wzmacniające niż rozciągające. Po pewnym czasie przypuszczam, że apofi nauczy się nastawiać sobie bark, bo niestety to chyba będzie już jej chleb powszedni... Zresztą, ja codziennie nastawiam sobie palce u rąk i stóp, bark prawy, oba nadgarstki, oba stawy biodrowe, stawy skokowe, mostek i żuchwę. Jeden mały bark to będzie pikuś apofi, wierz mi
  20. HesSki

    Problem z barkiem

    Przy pewnych schorzeniach i urazach rehabilitacja to niestety trwa już całe życie. I niekoniecznie wystarczy. Apofi, taka moja uroda, bo inaczej tego nazwać nie mogę - mam taką przypadłość wrodzoną, że stawy mi "wypadają" na zawołanie, liczne dysplazje (nawykowe zwichnięcia), blokady, kolana np wykazują właściwości braku wiązadeł mimo, że je posiadam A ten jacket to mniej więcej właśnie taki jak znalazłaś tylko na narty można trafić lżejszy i troszkę mniej zabudowany. Przykładowo: http://allegro.pl/zb...1335125082.html Użytkownik HesSki edytował ten post 24 listopad 2010 - 20:17
  21. HesSki

    Problem z barkiem

    Albo kupisz sobie ochrony jacket (rodzaj "koszulki" naszpikowanej ochraniaczami - m.in. barków) albo ewentualnie orteza ale oczywiście nie unieruchamiająca, może coś tego typu: http://image.ceneo.p...tToCategory.jpg http://www.norwayspo...055_150x107.jpg tylko wiesz, dobra orteza to już droższa zabawa. Ja co do barku za dużo się nie wypowiem. Wypada to nastawiam, ale taka moja "uroda", Tobie jednak może się przydać pomoc zwłaszcza w okresie powrotu do formy..
  22. Za to ze starymi wiązaniami z owych nart można zrobić sobie inny przydatny gadżet...: Załączone miniatury
  23. Koenig serwis we Wrocławiu na Hallera 39. http://www.koenigserwis.pl/?serwis,35 Tylko tam robimy narty. Użytkownik HesSki edytował ten post 05 listopad 2010 - 12:09
  24. Profesurę? Habilitację? Cokolwiek Jaki problem wziąłeś na doktoryzację?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...