HesSki
Members-
Liczba zawartości
1 020 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez HesSki
-
Samba, Ty to masz oko.... Ale już nie wspomnę, że ja zawsze wiedziałam, że Ty jesteś kobietą Choć raz pisałam już sprostowanie... No a na zawodach na szczęście nikt się nie zorientował, ale jak mi taki rozgłos z wueresem robicie,to pewnie zaraz się wyda... | i ciekawe, co na to sese...
-
Zatem róbmy zbiórkę. Ja dorzucam 3 kapsle i scyzoryk. I stary banknot stuzłotowy. Wueres, jak się solidnie dorzucisz, to może nera przekaże Ci w spadku te stare chińskie 30k/30k, i to Ty za rok będziesz tak efektownie parował... A co do zapasów za rok może będą już jako formalna konkurencja... (?) :cool:
-
zupełnie niezależnie od wyników - każdy był wygrany A przy tym było wiele radości, uśmiechu, zabawy i prawdziwie heroicznej walki okraszonej stosownymi okrzykami (<---- pamiętam pierwszy przejazd kolumny ) Oby więcej takich spotkań, oby w większym gronie, i oby nera kupił sobie na następny wyjazd nowe spodnie, a nie... z tą chińską membraną
-
Maska na twarz? Jeśli już to z olejkiem avocado i aktywną soją... A tak na poważnie to kask i gogle to już i tak dla mnie konieczność, choć wolałbym jeździć w zupełnej swobodzie w obrębie głowy i twarzy.
-
ta w czerwieni to mój ideał... No i te ciuchy Bogner i nartki AFAIR Olin MArk VI... a kije (strzelające?) looka ahhhh... Zawsze Lubiłam Świętego... Użytkownik HesSki edytował ten post 24 luty 2009 - 13:51
-
Kolejek nie odczułam, czasem się kłębili ludzie przy 6osobówce, ale wtedy szłam dwa razy na talerzyk i już było po sprawie. Na trasie pod 6os było trochę kamieni tylko na tym większym spadzie. Dało się je ominąć jadąc albo po prawej, albo laskiem między drzewkami. Więcej jeździłam na 4 os. Tam kolejek nie zaznałam, bo 4-5 osob przede mną to dla mnie nie kolejka Reszta tras była ok. Chyba, że komuś bardzo przeszkadzają muldy, a było ich trochę w dolnej części stoku pomiędzy 6-os a talerzykiem.
-
Byłam w sobotę. Dojazd to był jakiś koszmar. 30-40 na godzinę po śniegu. Dało radę bez łańcuchów, ale męczarnia straszna. Ludzi OPÓR! Parking zastawiony o 10.45 do połowy przedostatniego poziomu. + te zaparkowane między drzewami, na przejazdach, podjazdach itp. Ludzi w kolejkach masa. Zarówno po karnet jak do wyciągów. Złapałam się za głowę, potem za narty i rura do Zieleńca.
-
Dzisiaj na nartach, jutro samochodem... Oby bez ofiar. Rodzice, którym brakuje rozsądku i krytyki wobec swoich dzieciaków sami są winni ich wypadkom. Proponuję też w okresie zimowym w każdą środę zamiast bajki na dobranoc czytać im dekalog fisu dopowiadając historyjki ku rozwojowi wyobraźni i lepszemu zrozumieniu pewnych spraw. Bo inaczej proszę państwa będzie coraz gorzej. A mi nikt nie płaci "niańkowego" za pouczanie i opindalanie takich bezczelnych szczeniaków przy wyciągu/na stoku...
-
Porównujesz czarną w czwartek z zieleńcem w sobotę? No to chyba mało miarodajne... A z cenami w Zieleńcu to nie przesadzaj. Wg mnie są o wiele wieeeeele lepsze niż w czarnej, a już jak wziąć pod uwagę, że czarna ma 4 opcje karnetów, a w zieleńcu masz do koloru do wyboru: od-do, na ileś godzin, na punkty, na wybrany rodzaj wyciągów... no i 7h w zieleńcu to 55 (strefa) lub 65 zł (winter). Może i są niezbyt długie i nie szalenie strome, ale ja np wolę pojeździć w zieleńcu, niż stać w kolejce w czarnej. P.S. Wybierz się na czarną w sobotę.
-
Wczoraj. Zamysł - czarna góra (polska) Realizacja - dojazd zupełnie nie pługowaną drogą. Jakiż żart chyba, żeby miejsce, do którego zjeżdża się tyle osób w celu zostawienia pieniążków i cieszenia się jazdą nie przygotować dróg :-/ Wjechaliśmy na czarną. Kolejka do kasy to jakiś koszmar. W kilku kolejkach ustawieni członkowie jednej ekipy "Idź stań tam, może szybciej będzie!" I tak powstały w 3 kolejkach wygenerowanych przez takich jełopów, co to ich zbawi jedna czy dwie osoby szybciej w kolejce takie zatory, że już mi mina zrzedła. Zobaczyłam w oddali kolejkę na krzesło. Zaczynała się przy tym domku, gdzie to podają najgorszą na świecie "gorącą czekoladę" i jabłecznik. Do talerzyka kolejka około 45 osób. Zabraliśmy nasze deseczki i pojechaliśmy do Zieleńca. O niebo lepiej! Trasy przygotowane, chociaż szybko pojawiły się muldy i kopce. Ale około 16. winterpol puścił ratraki pod kanapą 6 os. Wielki plus za to. Działała wieczorem i kanapa,i talerzyk. Podobało mi się. Kolejki nie były wielkie, dało się ominąć "rzuty" wybierając inny wyciąg, w po powrocie już było luźniej. Warunki naprawdę dobre. Chyba, że ktoś naprawdę bardzo nie lubi "pofałdowań" terenu. Mi się podobało, bo skakałam po tych muldach jak szalona Ogólnie jestem zadowolona, mimo wypadków jakich doznałam. Niesmak mam tylko przez tych parapeciarzy, co to nie panują nad deskami i zamiast zwolnić lub zmieniać kierunek wpadając już na kogoś to tylko machają rękami i ewentualnie wydają okrzyki. Mam też złość o to, że "startując" nie rozglądają się wokół, a to by - nawet jeśli nie wedle własnego rozsądku - wg dekalogu fis należałoby zrobić. Wyjątkowo duża ilość szczeniaków wciskających się do kolejki i depczących po nartach. Musiałam mimo obecności rodziców, co to zdają się nic nie zauważać, nauczyć trochę kultury te szczeniaki. Żaden rodzic nie pyskował. Wręcz udawali, że to nie ich "pociecha".
-
yukisan, ale Ty się nie czuj kopnięty. Jark z dobrego serca linki wrzucił, a ja tylko podaję sposób na szybką i domową metodę realizacji projektu... No i nie każdy musi mieć identyczną naklejkę Niech żyje różnorodność! P.S. W sumie i tak logo skiforum jest zawsze takie same - nic nowego nie wymyślimy, a każdy wie, że to "nasi", czy ma wykrojone sece, kwadracik, czy owal. Ważne, że skiforum Po trzykroć hip hip - HURRA! :) Taka zima piękna, a Ty się boczysz... uśmiechu więcej Użytkownik HesSki edytował ten post 20 luty 2009 - 23:09
-
:D:D ZNAM? :D:D Chłopie, ja mam taki od paru miechów Kupiony arkusz A4 w papierniczym do druku naklejek (1,5-3zł), raz dwa, myk na drukareczce, ciach ciach stosowny kształt, i pach na kask :cool: A Ty tu elaborat taki... faceci... P.S. Nicka nie podam. Potem mi będą pupę ( - lepiej jarku? ) obrabiać, a ja nawet nie będę wiedziała... Niech się najpierw podejdzie i przywita Użytkownik HesSki edytował ten post 20 luty 2009 - 22:26 język... chyba nie wypada / dzieci tez tu zagladają
-
Tak Janie, operujesz nim znakomicie A ja tak tylko wyłuskałam to, co mnie szczególnie zaszokowało...
-
W butach???????? :eek::eek: W jakich butach ???! TO WY JEŹDZICIE W BUTACH ?????? :eek::eek: wooow, Janie, to jest.... to.... to po prostu AMERYKA!! P.S. Czasem jak zapomnę się dopiąć, to czuję po chwili, że luzy mam. Zaglądam pod nogawkę, a tu dwie klamry rozpięte...
-
No i już wiadomo co i jak A wszystkich zdziwionych (w tym mnie, chłopaka od "wypiętych-zapiętych" oraz Violet) wiadomość uspokoiła. P.S. Wczoraj z 4,5 przekręciłam na 4 DINy, bo coś czuję, że z tym 4,5 to prędzej nogi połamię niż się narta wypnie... :eek:
-
Tylko, że to już się wydarzyło kilka razy. Obawa jest, czy to własnie to nie generuje upadków. :confused::confused: P.S. Ale, że puścił przed, czy w trakcie upadku?
-
Tym razem nie w mojej sprawie piszę. A sprawa jest ciekawa, sama nie mam pojęcia czemu się tak dzieje, ale...: Upadek podczas zjazdu. Chłopak wraca się po narty. Narta z wiązaniem zapiętym. Jakby był w niej nadal but. Dotychczas myślałam, że narta wypięta ma wiązania otwarte. Teraz jest zagadka - czy upadek wynikł z tego, że narta się jakimś cudem wypięła mimo zatrzaśniętego butem wiązania, czy najpierw był upadek, a wiązanie jakimś sposobem się zatrzasnęło z powrotem? Może głupie pytanie, ale pytam, bo mnie samej jeszcze się nigdy narta nie wypięła, więc nie znam specyfiki wypięć z własnego doświadczenia... Zażartowałam, że pewnie na złej nodze nartę miał, ale teraz to już nie takie śmieszne stwierdzenie...
-
Chyba przyjdzie Ci to jeszcze wiele razy pisać Mitku, bo niestety uświadamianie braci narciarzy to czasem gehenna <żarty żarty> Ale prawda (tak misię wydaje) jest taka, że jedyny styl jaki panuje w narciarstwie, to styl mieszany i dowolny. Bo dobra jazda polega na mieszaniu przeróżnych metod skrętu, zjazdu i innych manewrów, aby uzyskać to, co się chce uzyskać. A że i 20 lat temu ktoś korzystał świadomie lub nie z krawędzi tak samo jak ze ślizgów, to tak samo jak z Ameryką - ona była, tylko jakiś delikwent ją nazwał i pokazał światu robiąc z niej za pomocą marketingu prawdziwy światowy hit przyciągając ludzi - ich uwagę i pieniążki... A inny delikwent zrobił to samo z "carvingiem". Nie ma co tu przeciwstawiać sobie metod jazdy, bo to zupełnie bez sensu, a jeśli ktoś tego nie rozumie, to chyba do końca nie wie, na czym polega narciarstwo. Ale to takie moje skromniutkie zdanie. Użytkownik HesSki edytował ten post 18 luty 2009 - 11:20
-
Naleweczki powiadasz.... Idę zatem szukać żywokostu...
-
Szyroki, ja nie piszę o tym jednym konkretnym poście, ale o tym, że gdzie nie zajrzysz, tam rolnik wylewa swoje bulwersacje. Poza tym tak samo jak on pisze SWOJE ZDANIE i doświadczenia, tak każdy z nas pisze swoje tylko, że "nam" za te zdanie się obrywa, ale rolnik zdaje się zapominać, że sam też się wypowiada, choć zapewne nie jest medykiem. Z resztą nie ma co poruszać tematu rolnika, już były na tym forum budzące skraje emocje dyskusje np o kasach i bezpieczeństwie na stoku, ale to o tematach. Nie o ludziach. Ja tam o rolnika się "kłócić" nie będę.
-
IGŁĘ?! :eek: Skoro ludziom pomaga akupunktura, akupresura, placebo i wiele innych ciekawych "wynalazków" to całkiem nieźle, bo świadczy to o tym, że siła umysłu ma ogromne znaczenie w zwalczaniu dolegliwości. Chociaż budzi to skrajne emocje, (a u rolnika to już pewnie palpitacje serca ) to pozytywne myślenie potrafi działać cuda. Znacie jakieś przypadki, kiedy najistotniejszym punktem leczenia była wiara? Ja tym sposobem (i chowaniem leków pod poduszkę - matka by mnie zatłukła jakby to czytała ) pozbyłam się alergii. Przecież nie mogłam jej mieć, to niemożliwe, na co mi te leki, skoro nie ma co leczyć. Podejście było desperackie. Ale była to ostatnia jesień, kiedy stwierdzono u mnie objawy alergii.. Wchodząc w epokę "nienazwanych chorób" i skrajnych diagnoz lekarskich ciężko komukolwiek zaufać... A hitem był pan-szef z oddziału zakaźnego, który po zobaczeniu wyników i oględzinach stwierdził z lekkością i spokojem, 3 różniste choroby, z każdą kolejną zwiększała się śmiertelność A i różyczkę miałam już trzy razy Choć myślałam, że można mieć tylko raz. Na Weigla, moje prawie zwłoki badali badali badali, zeszło jakieś 3,5 h, po czym stwierdzili, że "operować nie trzeba" - czy ta informacja mi wystarczy? Wesoło w tym naszym kraju jest. Naprawdę, jak idę do lekarza to jestem chora na samą myśl, czego nowego się dowiem. Russian roulette... Przepraszam za ten mega wywód, ale denerwuje mnie już rolnik ze swoim uwielbieniem dla medyków z dyplomem i wiarą, że jak ktoś jest lekarz, to na pewno się nie myli, a jak ktoś nie-lekarz, to nie może się wypowiadać. Jeśli ten dział tak Cię bulwersuje, to nie wchodź na niego i nie czytaj, bo szkoda Twojego ZDROWIA. P.S. Glukozamina została mi polecona z dwóch niezależnych źródeł - instruktor narciarstwa oraz trener i konsultant z klubu fitness po usłyszeniu listy dolegliwości stawowo-kostnych.
-
Działania w zakresie "ucieśniania" butów mam już za sobą i najlepsze (nie powodujące drętwienia ani ucisku powodującego oziębienia) okazały się wkładki "z baranka", które były całkiem tępe (aby się nic w środku nie ślizgało) i dodatkowo ciepluchne. A zamiast kilku par skarpetek, które powodowały drętwienie nóg (za ciasno w łydce) i "jeżdżenie" nogi w tych kilku warstwach założyłam małą ultrakrótką skarpetkę (taką, co wykrojona jest pod kostką, bezszfowa) która świetnie obejmowała stopę, a pozostawiała stosowną swobodę krążeniową w nodze Nic więcej nie potrzebowałam robić, a było mi naprawdę komfortowo i powiem szczerze, że od razu poczułam różnicę w prowadzeniu nart. Użytkownik HesSki edytował ten post 16 luty 2009 - 21:44
-
no tylko i wyłącznie NARTY
-
To na pewno! A będziesz już o te 2-3 sezony mądrzejsza, i kolejnego zakupu dokonasz na naprawdę wysokim poziomie I pamiętaj o wyprzedażach - flexy 60-90 ustrzelisz już w cenach 279-450zł (<---aha, i to nie w makro )
-
CO to jest ta tyta?