
Maciej S
Members-
Liczba zawartości
1 308 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Zawartość dodana przez Maciej S
-
Czytuje profil na FB: Doniesienia z Putinowskiej Polski. Dziś taki wpis autora: Okazuje się, że można uprawiać dorosłą politykę międzynarodową, gdy się tylko na chwilę przestanie histeryzować, bić pianę o zamierzchłe czasy, utożsamiać się z przodkami i ogólnie uprawiać inszą magię. Popatrzmy. Pisałem jakiś czas temu, że obserwujemy obecnie historyczne zbliżenie narodów polskiego i ukraińskiego. Przy czym zaznaczyłem, że w odróżnieniu od chłopców narodowców, ludzie rozumni wiedzą, że chodzi po prostu o miliony tworzących właśnie wspólne historie Polaków i Ukraińców, a nie o abstrakcyjne Narody. Nie napisałem natomiast, że za tym zbliżeniem na szczeblu społecznym i ludzkim powinno nastąpić analogiczne zbliżenie na szczeblu państwowym. I że oba procesy będą się nawzajem napędzały w dodatnim sprzężeniu zwrotnym, co wyjdzie nam wszystkim na dobre. Nie napisałem, bo nie byłem pewien czy tak rzeczywiście będzie. Na szczęście, wygląda na to, iż te obawy były nieuzasadnione. Bo to się chyba zaczyna dziać. I dużo nam mówi o różnicy między dwoma szkołami myślenia o państwie i społeczeństwie. O metodzie pragmatycznej, przemyślanej, świeckiej, wyrosłej z zachodniego oświeceniowego racjonalizmu i demokratycznego pojmowania dobra wspólnego. Oraz o metodzie magicznej, charakterystycznej dla wszelakich reżimów. Weźmy te lwy na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Czy ktoś umie mi podać jeden dobry, racjonalny powód, dla którego były one przez lata zakryte paździerzowymi skrzyniami? Aha, bo było na nich napisane „Zawsze wierny tobie Polsko”, to jest ten powód. I to przez ten nieistniejący już napis ukraińscy nacjonaliści doznawali incydentu kałowego, porównywalnego tylko z tym przytrafiającym się polskim nacjonalistom, gdy zobaczą jakiś analogiczny niemiecki napis we Wrocławiu, Szczecinie czy Olsztynie. No bo jak to „tobie Polsko” na ukraińskiej ziemi, w Hałyczynie? Nie do pomyślenia, takie lewackie niuansowanie historii i wiązanie jej z miejscem, a nie Narodem. Jest to zrozumiałe, bo ukraińscy nacjonaliści – choć brzmi to przewrotnie – są przede wszystkim nacjonalistami, a dopiero potem Ukraińcami. A nacjonaliści wszystkich krajów są do siebie wkurwiająco podobni, bo w większości są po prostu idiotami. I tak kolejne polskie rządy zabiegały o to, by lwy wróciły na cmentarz (bo od lat 70. do 2015 w ogóle były gdzie indziej), a kolejne rządy ukraińskie (i władze samego Lwowa) lawirowały między utrzymywaniem dobrych relacji z Polską i niedenerwowaniem chłopców nacjonalistów. Oraz zwykłych Ukraińców, wychowanych w takich samych jak u nas „patriotycznych domach”, gdzie pozwala się wprawdzie myśleć, ale jednak głównie magicznie. Owi zwykli, ale wychowani patriotycznie, Ukraińcy również mogliby zareagować na odsłonięcie lwów histerią, zapewne okraszoną bajkami o polskim rewizjonizmie czy neokolonializmie. Oczywiście fakt relokacji lwów, a później ich zasłonięcia, do histerii doprowadzał polskich nacjonalistów (którzy są na tyle głupi, by ten rewizjonizm jednak czasem uprawiać), na co z kolei histerią reagowali nacjonaliści ukraińscy i tak w kółko. W efekcie publiczna debata o relacjach między dwoma sporymi krajami w centrum Europy była zdominowana przez kłótnię o: Dwa. Kurwa. Kamienne. Lwy. Brzmi jak Bareja, ale tak było. Kto na tym zyskiwał? Przecież wiadomo. Aż wybuchła wojna, miliony Ukraińców i Polaków nagle się poznało z bliska, nikt nikogo nie kolonizował, ani nie zarąbał siekierą, więc mer Lwowa Andrij Sadowy wziął, skrzynki zdjął. I tyle je widzieli. I co? I nic. Lwy stoją. Okazało się, że wszyscy jesteśmy bardziej dorośli, niż się chłopcom nacjonalistom wydawało. I mniej skłonni do nawiązywania propagowanej przez nich transcendentnej więzi z Przodkami, choćby żyli i za króla ćwieczka. I bardziej zdolni do spokojnego, pozbawionego niepotrzebnych uniesień patrzenia na historię. I bardziej świadomi, że historia to, no...historia. I może nie ma się co tak nią w kółko masturbować. Pisałem parę razy, że ta wojna powiedziała w wielu kwestiach wielkie „sprawdzam”. No więc to jest ten mniej oczywisty przykład. Nagle wszystkim jest głupio, że przez tyle lat trwała tak kretyńska kłótnia o tak niepotrzebną rzecz. Bo okazało się, że wystarczyło o tym pomyśleć dosłownie kilka minut i te skrzynki po prostu zdjąć. I cyk, problem rozwiązany. (A pamiętajmy, że nie wszystkim się ta prosta sztuka udaje, czego dowodem niech będzie Macedonia Północna, czyli była Była Jugosłowiańska Republika Macedonii. Nie, nie Macedonia. Czemu? Bo na dźwięk tej nazwy kałotoku doznawali nacjonaliści greccy, bo jak to, Macedonia, obok ICH Macedonii, niedoczekanie. Same shit, different state.) To samo z Wołyniem. Może najpierw przypomnę, że ta rzeź miała miejsce 80 lat temu. Ok? Ok. Ja wiem, że pewnie żyją jeszcze jakieś sędziwe ofiary. Wiem, że traumę da się dziedziczyć. Ale trzeba być pękniętym dzbanem, by myśleć, że jedynym sposobem na „nie zapomnienie” jest histeryczne przypominanie, jakby ta zbrodnia wydarzyła się wczoraj. To samo dotyczy zresztą wspomnianych wyżej Orląt Lwowskich sprzed 104 (słownie: stu czterech) lat. To raz. Dwa: by nie rozumieć, że to właśnie takie nacjonalistyczne pierdololo, tyle że dociągnięte do absolutnej ekstremy, doprowadziło do tej rzezi, to trzeba naprawdę nie chcieć tego rozumieć. Jest to ten sam przeciwny rozumowi instynkt stadny, który skłania ludzi do wniosku, że ta cała hitlerowska okupacja to była zła, bo to ONI okupowali NAS. Trzy: trzeba naprawdę nie chcieć widzieć, że babranie się w tym krwawym konflikcie, tylko i wyłącznie generuje nowe konflikty tu i teraz. Bo każdą próbę pragmatycznego rozwiązania jakiegoś realnego problemu, dotykającego milionów ludzi, da się ekspresowo udupić i utopić w histerii. Nie ma to sensu, ale działa. I znowu: jak tylko usiąść i chwilę pomyśleć, to człowiek widzi jakie to wszystko jest beznadziejnie płytkie i tępe. I oparte na – no sorry, ale innego słowa na to nie mam – magii. No bo przepraszam, ale co ten Wołyń ma wspólnego z - dajmy na to – legendarnymi korkami na polsko-ukraińskiej granicy? Wygląda na to, że nic, bo taki Adrian pojechał teraz do Kijowa (tak, chwalę, to było dobre przemówienie) i nagle się okazało, że dwa spore państwa jednak potrafią ogarnąć korek na granicy. Szok. No któż by się spodziewał, że wystarczy oddzielić pasy dla tirów i osobówek oraz wprowadzić wspólną kontrolę celną, oszczędzając tym samym miliony godzin roboczych miesięcznie i ułatwiając życie dziesiątkom tysięcy ludzi . Tak, to było tak proste, zawsze. Serio, przecież każdy z nas wpadłby na te pomysły w kilka minut. Tylko trzeba było wznieść się ponad wieczne myślenie o Przodkach i zająć się teraźniejszością. Racjonalnie, pragmatycznie, po zachodniemu. Trzeba było zrozumieć, że Państwo to nie jest tylko dodatek do Narodu. Tylko struktura, która zasadniczo ma ułatwiać życie swoim obywatelom. Problem też w tym, że nawet jak człowiek do takiego wniosku dojdzie, to przecież ONI, ci drudzy, ONI nie doszli, o nie, ONI ciągle chcą udawać, że zbrodni nie było. Albo nam o niej przypominać, zależy po której stronie granicy stoimy. Nie muszę dodawać, kto lubi szczuć NAS na ONYCH i vice versa. Ale to nie wszystko. Teraz Zełeński zapowiedział ustawę, która da Polakom w Ukrainie specjalny status. Póki co szczegółów nie ujawniono, ale jest to z pewnością nie tylko gest (choć w tych czasach gesty też są ważne), ale realne działanie. A dopiero co dziś, pani wicepremier Iryna Wereszczuk powiedziała w Polsat News, że ekshumacja ofiar rzezi wołyńskiej to nie problem. No, bo nie jest. „Zrobimy wszystko, żeby szybko rozwiązać wszystkie problemy z przeszłości. Najważniejsze to mieć dobre chęci, a my mamy wolę i chęci” – dodała, udowadniając, że w trzeciej dekadzie XXI wieku, w Europie Środkowej, można jednak budować relacje międzynarodowe w oparciu o współpracę, a nie permanentne wytykanie sobie win. Czyli da się, serio. Nasza Partia ma wprawdzie w tej kwestii rozdwojenie jaźni, bo jednak frakcja domyślnie szczująca na Zachód ma się w przekazie medialnym dobrze. Ale nawet ta banda melepet w końcu dała te czołgi i PESEL-e. I to się liczy, bo to są realne działania, które zmieniają rzeczywistość na lepszą. Nawet jeśli Pinokio próbował zepsuć dobre wrażenie jakie generalnie wywarło przemówienie Adriana w Kijowie jakimś abstrakcyjnym pierdoleniem o Norwegii, która rzekomo żeruje na wojnie, to czołgi tam zostaną, podobnie jak Ukraińcy na naszym rynku pracy, w naszym systemie emerytalnym, na naszych uczelniach itd. I dobrze. Na koniec sparafrazuję Ziemowita Szczerka, który stwierdził (więcej niż raz), iż dla każdego potencjalnego rządu nacjonalistów, sytuacją idealną jest być otoczonym samym poprawnymi politycznie euro-lewako-liberałami, którzy zawsze chcą się układać, wysłuchać wszystkich argumentów i szukać consensusu. Bo na takich można zawsze coś wymóc na krzywy ryj, na bezczela. Najgorzej jest za to mieć za sąsiadów innych nacjonalistów, bo z takimi nie dogadasz się nigdy. No bo jak marzący o Lwowie i Wilnie nacjonalista polski miałby rozmawiać z marzącymi o „zakerzoniu” i dawnej Jaćwieży nacjonalistami ukraińskim i litewskim? Wieczny konflikt. Od siebie dodam, że to robienie na bezczela też ma swoje granice. Bo wielu ukąszonych myśleniem magicznym jest przekonanych, że zachodni oświeceniowy racjonalizm, skłonność do debaty i ugodowość - są oznakami słabości, albo innej dekadencji. I że można go w nieskończoność wykorzystywać. No i kończą jak Władimir. Zdziwieni.
-
Ja pilotem jestem i to nie jedynym na tym forum. Odpuść. Dyskusja o strefach nie ma sensu na forum narciarskim do chwili kiedy ktoś nie kupi sobie drona i zacznie nim latać. A drony modne. Zanik ktoś kupi warto zaznajomić się z tematem.
-
Te strefy to skomplikowany temat, mam wersje dla opornych, fragment dotyczy stref EP bo mowa była o Strefach EPR nad znacznym obszarem Polski strefy permanentne są ustanowione mają swą logikę zaraz ją odsłonię EPP, EPR, EPD EP na początku potem po literze P - to strefa zakazana nie lataj w niej frajerze R - są w niej ograniczenia lepiej zapytaj o zgodę D -jest niebezpieczna nie patrz na pogodę może tam strzelają bo to poligony mogą tam też latać uzbrojone drony
-
Jeżeli 1/3 Polski ( powierzchniowo) jest objęta strefami EPR (Restricted) 24 h/dobę to jednak są to strefy w określonym przedziale wysokości, tutaj FL195 do FL 275, czyli od poziomu jakieś 6000m do poziomu 8400m. Pod taką strefą i nad nią można latać i lata się co możecie obserwować na https://www.flightradar24.com/41.04,14.28/3 Także tam widać samoloty wojskowe latające poza swoimi zarezerwowanymi strefami, w kontrolowanej przestrzeni powietrznej, bo tam mają włączone transpondery. Ciekawe rzeczy latają nad Polską, Rumunią czy nad Morzem Czarnym. Samolot do i z Warszawy dolatuje i wylatuje pod strefą EPR, tranzyt leci nad strefą. Poza tym strefa EPR to jest strefa z ograniczeniami i po uzyskaniu zgody można tam latać. Nie ma to żadnego wpływu na możliwość ruchu pasażerskiego do Katowic, czy Krakowa.
-
Bzdura! https://airspace.pansa.pl/
-
Nie wszyscy ( na szczeście) rozumieją rosyjski więc wkleję komentarz znaleziony w sieci: Ein Borstsch Ein Rezept Ein Russland! Nasze blond słoneczko z sowieckiego MSZ, Maryśka Zacharowa stwierdziła że barszcz ukraiński to przykład nazizmu i ksenofobii a dokładniej: "Tylko jeden naród, jedna grupa etniczna mogła go posiadać. Nie było mowy, żeby się nim podzielili z innymi, żeby gospodynie domowe mogły go ugotować po swojemu w każdym mieście i regionie. Nie chcieli iść na kompromis. Właśnie o tym mówimy: ksenofobia, nazizm i ekstremizm we wszystkich postaciach". Tak więc szanowny Czytelniku - ty też jesteś nazistą xD
-
rollerblade astro 6.0 https://olimpiasport.pl/sklep/produkt/rolki-rollerblade-astro-60/418.431.1.1.pl.0.htm fitnesowo-rekreacyjne cokolwiek to oznacza.
-
Nie odczuwam potrzeby sztywniejszego buta a nawet nie zapinam ich specjalnie mocno. ( tych po prawej) Jazda slalomem bardzo drze kółka. Często trzeba je przekładać.
-
Do Narciarstwa takie po prawej, do maratonu te po lewej. Oba buty w rozmiarze 27.
-
Dla mnie trening przed narciarski na rolkach polega na jeździe slalomem po płaskim i gładkim w pozycji narciarskiej. Do tego mam rolki na kołkach 80 mm dość miękki but. Jakiś model Rollerblade. Druga para na maratony na kole 100 mm i laminatowy but i to nie nadaje się do " narciarstwa".
-
Wygląda na to, ze Polska jest obecnie największa NGO w Europie. Na całe szczęście. Ale to nie może trwać wiecznie.
-
Jaka długość pilnika...?
Maciej S odpowiedział Gabrik → na temat → Wypożyczalnie nart / Serwisy narciarskie
Muzyka, muzyka łagodzi. polecam polskie napisy. -
Poproszę o link bo nie mogę znaleźć. Ja znalazłem 2017
-
A tak w Ślovenia Demo Team cos takiego można znaleźć. Ale to Slovenia 2017 a nie filmy dołączone do programu PZN 2015, a więc 2017 rok a nie 2015 i nie PZN ale ZUTS Slovenije.
-
Mam ten program, żadnych płużnych łuków ciętych tam nie widzę. Nie było moim zdaniem żadnych łuków płużnych w żadnym programie. Co do programu 2005 to ja tam nawet angulacji ( wkładania) kolan tam nie znajduje. Wszystko biodrami jak Pan na Twoim filmie. Coś tam jest o pochyleniu nóg do środka skrętu cokolwiek to oznacza. Wszędzie układ dośrodkowy definiowany jako " załamanie sylwetki w płaszczyźnie czołowej na poziomie bioder" na stronie 13 ww. programu Kolanka nie występują, kolan nie ma ....
-
Jeżeli wejście na nartę postawioną na krawędzi wygiętą w łuk i prowadzącą skręt nazywasz wleczeniem nart to nie mamy o czym rozmawiać. Ja jej nie wlekę, ja na niej jadę. Rozumiem, że nie widziałeś takiej sytuacji.
-
Nie pisałem o programie carvingowym, nie znam go więc nie sugeruj mi proszę takich eksperymentów. Nie będę z Toba dyskutował o ewolucji, której Twoim zdaniem nie ma. Poza tym pozwolę sobie zadeklarować: - nie widzę związku pomiędzy prędkością a możliwością wejścia na krawędź. - Wejście na krawędź nie jest efektem przeniesienia ciężaru na zewnętrzną tylko odpowiedniego jej zakrawędziowania, to nie prosta narta na jakiej lata jeździłem i doskonale rozumiem z własnego doświadczenia różnice w obsłudze obu rodzajów nart, - jeżeli narta ma wejść na krawędź i to jeszcze w pozycji kątowej ( płużnej) to trzeba wkładać kolano ile się tylko da, to wynika z naszej budowy anatomicznej i myślę, że niektórzy nie dadzą rady tak ustawić nogi, żeby w pozycji kątowej narta weszła na krawędź.
-
Na egzaminie instruktorskim, który zdawałem, były za tak wykonany pług dodatkowe punkty 🙂 Wiem chodziliśmy do innych szkół.
-
Wiesz Mitek jak dobrze wstawić kolano to mi wychodzi pług cięty, to jest dopiero skandal !!!
-
Tak??? Tu nie ma praktyczne nic ???? Pan nie umie sterować skrętem??? Nie umie zrobić przejścia ze skrętu w skręt? A te równoległe cięte ślady na śniegu to KTO zostawił? Facet stara się jechać na krawędzi i cos tam mu wychodzi. Nie jedzie śmigu wiec nie mówmy o śmigu. Tu jest sporo błędów ale drodzy Panowie instruktorzy zdecydowanie nie zasługuje na odesłanie do pługa.
-
Jeżeli nartę lekko pochylimy to nie pojedzie tym promieniem ale pojedzie ześlizgiem. Dopiero po dalszym zakrawędziowaniu wejdzie na krawędź i zawsze pojedzie promieniem mniejszym od promienia taliowania.
-
Jest jeszcze jedno zjawisko związane z naszą głową a właściwie wzrokiem, bo to głowa podąża za wzrokiem. Istnieje tendencja, że jedziemy ( podświadomie) w kierunku naszego wzroku. Dlatego, jeśli pojawia się przeszkoda to nie wpatrujemy się w ten punkt tylko w miejsce gdzie chcemy ją wyminąć. Stabilna głowa wygląda tak: https://www.videoman.gr/pl/159021 Proponuje zostawić głowę w spokoju, co najwyżej skupić się na tym gdzie kierujemy wzrok i nie powinny to być nasze narty.
-
Nie, głowa ma być stabilna bo to pomaga w poczuciu równowagi. Przechylenie głowy stosują motocykliści jadący po torze, gdzie jest gładko a trzeba się złożyć bardzo mocno. Motocyklista motocorssowy trzyma głowę w pionie bo zależy mu na orientacji w przestrzeni.
-
Materiały szkoleniowe: Świetna praca nóg: angulacja kolanem, umiejętne poszerzenie pozycji, praca bioder, znaczny stopień separacji upper body, płynne przenoszenie obciążenia. Balans. Do tego perfekcyjnie dobrane buty.
-
I koniecznie kask rowerowy, asfalt jest twardy.