Dziadek Kuby
Members-
Liczba zawartości
487 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Dziadek Kuby
-
Ja rzadko widuję narciarzy, którzy mi imponują techniką jazdy. Najczęściej to zdarzało się mi się na FIS na Skrzycznym. Ale tam można czasami spotkać niezłych narciarzy. Nie jeżdżę na Kasprowy, ale dawniej jak ktoś imponował jazdą, to z reguły był to jeden z zakopiańskich zawodników. Czasem jedziemy na Łomnickie Ramie(trudny stok), czasami się kogoś widzi ładnie jadącego. A w Alpach, gdzie byłem parę razy też nie widziałem nadmiaru orłów. Raczej ich brak. Do oceny musi być trudny stok, tak jak dla oceny zawodnika musi być odpowiednia ranga zawodów(czytaj odpowiednia trasa). Na łatwej to będą przypadki. Dlaczego twardy, a raczej zlodzony stok, to proste, bo dla kierowcy gołoledź to jest wyzwanie. Dla narciarza taki stok to też wyzwanie, pod warunkiem, że chce zjechać przyzwoicie szybko i z kontrolą nart. Zresztą widać wyraźnie, prawie na każdym stoku, jak tylko warunki ulegną zmianie na gorsze, to nagle zmniejsza się liczba narciarzy "dobrze" jeżdżących. Zniknęli? Nie! Tylko już tak łatwo się nie jedzie. Nie wnikam tu w jazdę pozatrasową. Bo aby tu być naprawdę dobrym to trzeba tam ciągle jeździć i tacy dobrzy "Offpistowcy" wcale nie muszą się wyróżniać na stoku Z żony jestem dumny. Dawniej nie przypuszczałem, że można człowieka w późnym raczej wieku(48 lat) nauczyć tak poprawnie technicznie i ładnie jeździć. Od tego czasu minęło trzynaście lat. Na stoku można spotkać starszych mężczyzn, bardzo dobrze jeżdżących, ale kobieta to rzadkość. Teraz pojawiła sie nowa fala młodych instruktorek. Chciałbym jeszcze się odnieść też do kryteriów klasyfikacyjnych zaawansowania narciarskiego stosowanych na tym forum(1-10). Zakładam, że to jest forum dla narciarzy amatorów. A nie forum dla wszystkich narciarzy, np. Bode Millera, czy Kornicar`a(zjechał z Everestu). Do amatorów zaliczam także wszystkich instruktorów( z wyjątkiem tych co mają przeszłość zawodniczą). Ich wyszkolenie w zakresie jazdy po tyczkach jest amatorskie. Tak samo wyszkolenie amatorskie, w zakresie jazdy pozatrasowej w odniesieniu do tych, których to jest główne zajęcie, np. uprawiają zawansowany skituring w Tatrach, czy w Alpach, nie mówiąc o skialpinizmie. Czytając te kryteria odnosi się wrażenie, że dziesiątka się należy człowiekowi, który jest jednocześnie Millerem, Kornicar`em i instruktorem wykładowcą.
-
Może jeszcze dodam parę zdań, bo żona zrobiła kawę i posłałem post. Lubie podyskutować i nie upieram się, że mam rację. Piszę tylko o własnych doświadczeniach. Ktoś może mieć inne, to normalne. To pisanie ma nawet pewien sens, bo schemat ruchu "wbity" w głowę, można później realizować na stoku. Jakie mam przemyślenia odnośnie jazdy po zlodzonych stokach jw: 1. Doszedłem do wniosku, że muszę mieć nartę slalomową(niezbyt odkrywcze , tylko wcześniej brak było tzw. kasy), jak nalepiej trzymającą na "lodzie". Stąd wybór padł na Racetiger SL Racing, ponieważ sprawuje się dobrze w długim skręcie. Zastanawiałem się, min. na Omeglass(piszę z pamięci, może być błąd), bo według pewnego portalu niemieckiego z testami, jeszcze lepiej trzyma na twardym śniegu. 2. Oczywistością jest mieć ostre krawędzie, kąt nawet do 86 st.(mam 87). Więc dbam o to i regularnie smaruję narty. 3. Buty - Nordica Speedmachine 8. I tu przy bliższej analizie zauważyłem, że mają za małe pochylenie do przodu. Jak kupowałem, to w ferworze jakoś o tym zapomniałem. A z resztą dobrać buty...Kiedyś jeździłem na Reichlach, które w sumie dawały większe wychylenie(nawet używałem poz. "walk"- dające b. duże wychylenie). Włożyłem wkładkę z tyłu(ok. 12-15 mm grubości) i noga poszła do przodu. Dalej canting zwiększony do maksimum(cholewka na zewnątrz, mimo że nogi mam proste. Podkładka pod pietę, aby zlikwidować wszelkie luzy rejonie pięty. But jest może nieco miękki(100), ale dopinam przed zjazdem buty na maksa. Tak, że pourywałem tworzywo przy cholewce. Kawałki blachy aluminiowej i naprawione. Poprawiło to trzymanie krawędzi i na twardszym śniegu pewność jazdy wrosła. 4. Technika wykonania skrętu. Żona mi jeszcze na wiosnę zrobiła mały filmik na stoku slalomowym(góra lodowca) w Hintertux. Były tam ustawione treningowe tyczki. Obejrzałem go i...tak się, kolego, nie, jeździ!!! Za małe wychylenie góry ciała do przodu. Brak wyraźnego docisku przodów nart( a szczególnie narty zewnętrznej) w momencie wejścia w kolejny skręt. Za małe wychylenie do środka skrętu. Brak aktywności w "przesuwaniu" środka ciężkości przód-tył. Poprostu pasywna amatorska jazda. Stare przyzwyczajenia "śmigowe". z okresu "nóżka przy nóżce". Za wolne obciążanie krawędzi narty zewnętrznej. Powinna być obciążana przed linią spadku stoku. Tak aby narty skierowane prosto w dół, wzdłuż tej linii, były już na krawędziach. Efektem tego błędu(tak przypuszczam) było niejako "uciekanie" nart z pod góry ciała(torsu), które "wracało" do pozycji zrównoważonej. A to z kolei zmniejsza nacisk na przód nart i powoduje mniejsze ugięcie tego przodu, pogarszające efekt samoprowadzenia narty. To "uciekanie" związane jest także z małym wychyleniem torsu w przód. Takie "uciekanie" objawia się gwałtownie, gdy wyjedziemy nagle na zalodzony kawałeczek stoku, lub na większy spadek(prz. linia spadku stoku). To wszystko nie "wychodziło", gdy śnieg trzymał. Zresztą nadmierne wychylenie do przodu lub zbyt duży nacisk na nartę zewnętrzną, nie zawsze jest właściwym rozwiązaniem. Ale mówię tu o "lodzie" i stromszym terenie. Odpowiedni docisk przodu nart i odpowiednio wczesne zakrawędziowanie w momencie zapoczątkowania kolejnego skrętu(narty zewnętrznej na stromszym terenie) okazał się kluczem do postępu. Wynika to z dokładnej analizy zdjęć poklatkowych zawodników lub ze zwolnionych zdjęć na przejazdach slalomowych. Ma się mieć poczucie, że staramy się wyprostować, jak najszybciej, zewnętrzną nogę skrętu i czuć stały, wyraźny nacisk na język tego buta, nawet gdy narty "uciekają"(p.w.). Staram się to co napisałem wyżej wytrenować w maksymalnym stopniu, w jakim może to zrobić starszy pan, już niestety po sześćdziesiątce. Trening na śniegu, który trzyma(nie na "lodzie"), z precyzyjnym naciskiem na krawędzie. Góra ciała maksymalnie spokojna, bez zbędnych ruchów, wysiłek fizyczny jak najmniejszy, niech wszystko załatwia szybkość i dynamika. To ma być jazda tylko na krawędziach. Zero ześlizgu w dowolnym momencie. Postęp jest, nawet spory. Szczególnie na Racetigerach się dobrze jeździ. Te narty trzymają! To są zabawy emeryta. A bawić się trzeba dla lepszego samopoczucia. To głupie uczucie, gdy nie ma czego poprawiać we własnej jeździe-to jak brak przyszłości. To uczucie dobrego narciarza na prostym pólku, co on tu może jeszcze zrobić. Może na jednej narcie, lub bez..Ściana! Nawet Kuba zastrajkował. Buty włoży, ale narty nie! To błąd jednego przymusu. A zresztą nie ma zimy. Uff! Ale się rozpisałem. Pisać mógłbym jeszcze o wielu niuansach. Wiem, że pewnych spostrzeżeń się nigdzie nie znajdzie. Trzeba to poczuć. Tak mi powiedziała niedawno moja żona. No wiesz poczułam na dole stoku(jeździliśmy w Koninkach) to wychylenie do przodu. Miałam takie trzy skręty...No właśnie, tak ma być zawsze. Ale bez pracy nie będzie. Pozdrowienia dla wszystkich dyskutujących.
-
Dlaczego nazwałem to wożeniem się. Z prostej przyczyny, że jest ogromna różnica między jazdą na stoku, gdzie śnieg trzyma nartę, albo narta na śniegu. A tym samym stoku, gdy przejadą na nim setki czy więcej narciarzy, szczególnie gdy to jest sztuczny śnieg i też są warunki sprzyjające wyladzaniu się. Powstają takie kupki "kaszy" porozmieszczane na gładziutkim stoku. Tak to mniej więcej wygląda. Nie chodzi o zjazd w dół, nawet stromym stokiem(często jeździmy na Mosorny Groń, czy- rzadziej do Szczyrku-FIS Skrzyczne, Golgota i okolice). Wszędzie jest ten sam "problem". Rano jest stok wyrównany, narty trzymają(zawsze są ostre-87 st. i typu "race") a potem już nie idzie tak jak by się chciało. Podkreśliłem, bo powtarzam nie chodzi o sam zjazd. To jest zjazd nie zsuwanie się, tylko...I właśnie. Tak jeździć, na dobrym śniegu, jak na tym drugim filmie, to i moja niemłoda żona potrafi. Może nieco przesadzam, ale jeździ bardzo ładnie na krawędziach(156 cm wzrostu, narty Atomic SL 9-150 cm). Faktem ma silne nogi, bo jeździmy po 30 dni w sezonie, a lecie góry. Dlatego podglądam zawodników, i to co napisane, np. na www.youcanski.com -znam to prawie na pamięć. Nowinki techniczne i sprzętowe śledzę od wielu, wielu lat. Według mojego zdania najtrudniejsza jazda, to jazda po zlodzonych stokach. Pomijając jazdę poza trasową, bo to praktycznie oddzielna specjalizacja. I te właśnie zlodzone stoki są pewnym "problemem". I zadaję sobie pytanie, co można poprawić w swojej technice, aby jechać jeszcze pewniej? To jest takie dla mnie dzisiejsze hobby. Może poprzednio niejasno pisałem o co mi chodzi. Przykładowo chciałbym zjechać na FIS, poniżej Grzebienia, przy wylodzonym stoku, z taką swobodą, jakby to był dobrze wyrównany "sztruksik". Jakiś postęp przez pewne spostrzeżenia i wprowadzenie ich do praktyki uzyskałem.
-
Rozpocząłem temat "Dynamika na krawędzi", bo mnie ta sprawa interesuje, choćby ze względu, że takie stoki jak na Mitka filmie to rzadkość, chyba że pojadę wcześnie rano do Białki, gdy jeszcze nie zryli śniegu. Na na takim terenie się świetnie jeździ. Facet na drugim filmie się poprostu wozi, nawet nie używa kijka, bo takiej jeździe można się bez niego obejść. To jest dobra ilustracja dla kursantów. Natomiast mnie bardziej interesuje jak sobie poradzić z tym karwingiem, na twardych, wylodzonych stokach, nawet nie muszą być nawet bardzo strome. Tutaj jedynie wzorem jest jazda zawodnicza, oczywiście nie z taką szybkością, ale z podobnym układem i podobną dynamiką. Dobry amator może sobie przyswoić elementy takiej jazdy, jak będzie tego bardzo chciał. Co do funu się nie wypowiadam, bo to jest specyficzna narciarska gimnastyka. Dla młodego, sprawnego możliwa do dość szybkiego wytrenowania. Wracając jeszcze do jazdy "zawodniczej" jak trudna to jest sprawa to świadczy o tym to, że nie mamy od lat ani jednego zawodnika, który byłby w trzydziestce PŚ.
-
Werbalizuję: "natomiast, i juz o tym tez mowilismy, dobieram tez narty do warunkow: np jutro wybieram sie na moja ulubiona gore gdzie zawsze jest lod i stromo i biore 2 pary GS i SL a AC zostaja w domu: bo takie narty lepiej sie sprawdza w tak extremalnych warunkach............" Właśnie od pewnego poziomu(proszę mnie nie pytać od jakiego) narciarz świadomie wybiera sobie narty do danych warunków, bo najlepiej się w nich sprawdzają. Przy założeniu, że ma takowe możliwości. Ale tu chodzi o umiejętność doboru narty do jazdy w warunkach, jakie przypuszczalnie na danym stoku mogą być. Więc nie można zakładać, że jest wybór między np. GS i SL. Natomiast, jeśli tej świadomości nie mamy(czyt. odpowiedniego doświadczenia) niewiele można powiedzieć, które narty będą lepsze.
-
Przydatność tych nart zależy od stylu jazdy i preferencji danej osoby. Faktem jest, że bardzo dużo ludzi wybiera narty slalomowe a nie gigantowe. Może to nie jest dokładne określenie, bo raczej wybiera się narty krótsze o 10-20 cm od wzrostu. Czy to są slalomowe, a nie gigantowe, dla niższej osoby, to nieraz trudno stwierdzić. Bierze się to(tak przypuszczam) z przekonania, że na krótszej narcie jest łatwiej skręcić. Co jest prawdą. Poza tym w wszelkich radach o doborze długości nart występują określenia minus ileś tam cm...To jest także pewna moda. Natomiast dla wytrawnego narciarza taki dylemat raczej nie istnieje. Ponieważ jeżdżąc po określonych stokach, może powiedzieć sobie - teraz dla mnie lepsze są slalomki, niż gigantki, ponieważ chcę częściej skręcać, jest węziej, jest bardziej stromo, pojadę wolniej. A chcę też, aby dobrze trzymały. W innych warunkach weźmie gigantki, bo będzie jeździł szybciej, długimi łukami, bo chce mięć większą stabilność przód-tył. A jak będzie miał jedne narty to i tak nie będzie wyboru, tylko będzie je "zmuszał" do stylu jazdy, który im "nie leży". Będzie mniej wygodnie, ale jeździć się da. Zauważmy też, że mowa o nartach slalomowych, czy gigantowych, zaczyna się od grupy "race", czyli dla narciarzy którzy chcą jeździć rekreacyjnie "slalomy", czy "giganty". Więc wybierają to lub to, lub coś pośredniego. Dla pozostałych narciarzy pozostaje kwestia długości, doboru typu narty z uwzględnieniem stopnia zaawansowania, na bardziej lub mniej przygotowane stoki.
-
Z butami można się pobawić, przyklejając plastrem lekarskim(5 cm szer.) na zewnętrznej powierzchni wewnętrznego butka, kawałki wykładziny(gr. 5 mm). Można nogę ten sposób nogę bardziej pochylić do przodu, zmienić tzw. canting. Podkleić można pod stopą( w środku), pod piętą itp. W ten sposób "dostosowujemy" "typowy" but do własnej, niepowtarzalnej stopy, likwidując ew. luzy, lub miejscowe uciski. Daje to dobre efekty, wypróbowałem to na sobie. Dobrą metodą jest też rozpinanie klamr na dole i unikanie "wyboistych" orczyków.
-
Najpierw wypróbować na dziobie. Kilku milimetrowe ubytki nie powinny mieć zauważalnego wpływu na trzymanie krawędzi, jeśli reszta będzie ostra.
-
Najlepsza wycieczka to z Kuznic przez Boczań, Murowaniec, środkiem Czarnego Stawu Gąsienicowego, podejście Żlebem Zawratowym(zjazd w tą stronę jest trudniejszy), Zawrat, Dolina Pięciu Stawów Polskich, schronisko i zjazd do Doliny Roztoki. Pozdrawiam
-
W przypadku Bienkuli dzielenie 404 m przez 1500 m nie ma sensu, bo jak się kończy "sciana" to dalej jest jeszcze spory kawałek o niewielkim nachyleniu. Gdyby przyjąć, że "ściana" ma ok. 1000 m a jej wysokość wynosi rzędu 340 m to daje zupełnie inny obraz.
-
Prosto w dół od wyciągu na Gąsienicowej to zaraz z krzesełka w dół. Jadąc dokładnie prosto do dna kotła, można trafić na skałki. Trasa mogła być zryta, ale nie przecięta trawersami w stronę zbocza Beskidu, bo są wyżej. Jeździłem tu dawniej wiele razy, jak był dobry puch.
-
Widok z Zawratu na górną część Doliny Pięciu Stawów. Po prawej skały Zawratowej Turni.
-
Artykuł na początku napisał Kazimierz Szczęsny "Misiu". Był założycielem forum "Klub pod Misiem" grupujących entuzjastów narciarstwa. Pisałem tam nieco. Misiu uwielbiał speed: w nartach, rowerze górskim i na motorze i na nim zginął.
-
czy alberto tomba umie jeździć carvingowo ?
Dziadek Kuby odpowiedział srebrnogrodzianin → na temat → Nauka jazdy
Nie tylko...Opowiem o pewnym zdarzeniu. Dawno temu uczestniczyłem w kilku zawodach Klubu Wysokogórskiego. Odbywały się różnych miejscach. Raz, np. na Goryczkowej z metą na Polaku i zaprosili na te zawody Jana Bachledę(brata Andrzeja), aby pokazał jak się jeździ na tyczkach. Jan był wtedy w kadrze Polski. Utkwiły mi w głowie zawody na Nosalu(tak z połowy stoku). Często zdarzało się na tych zawodach, że wygrywał ktoś(zdaje się Zyzak z Katowic) z poza Zakopanego. Dyshonor dla Zakopiańczyków. Więc chodziły wtedy na Nosalu słuchy, że miejscowi mają asa w rękawie. Widziałem tego asa, czekając w kolejce na start, Facet był jakiś taki szary, palił papierosa. Narty jego też wydawały się nie jakieś wystrzałowe. Ale jak ruszył, tylko tyczki się zakołysały i zniknął w dole. Wygrał. Okazało się, że kogoś z dawniejszych miejscowych zawodników zapisali do Klubu przed zawodami. A było przecież w Klubie sporo dobrych narciarzy, choćby z Zakopanego, którzy pracowali w "goprze". Zawodnik jest uczony przez lata jeździć szybko pomiędzy tyczkami. Nawet ten nie liczący się, który uzyskuje czasy 10 % gorsze od czołówki jest niesamowicie szybki dla amatora. Nawet bardzo dobrego. Jeżdżąc dawniej na Kasprowy widziałem często ustawiony Od góry na Gąsienicowej lub Goryczkowej taki gigantowy wertikal. Miejscowi sobie na nim trenowali. Czasem na zakończenie treningu, gdy zniknęli a tyczki jeszcze stały próbowałem przejechać. Na 'bramkach" były niezłe rynny. Wiec nie dało się ześlizgiem zmniejszyć szybkości. Po kilku bramkach była taka, że wyjeżdżałem, bojąc się o swoją całość. A wydawało mi się, że potrafię szybko jeździć. -
czy alberto tomba umie jeździć carvingowo ?
Dziadek Kuby odpowiedział srebrnogrodzianin → na temat → Nauka jazdy
Tak na marginesie mój syn ostatnio był ze mną na nartach. Zaczął jeździć na moich starych Atomic Beta Race Carve 9,20 i stwierdził, że się na nich bardzo łatwo jeździ. Jeździ b. rzadko, mimo że wcześnie bardzo zaczęliśmy, bo zdradził narty dla głębokiej wody. Dotychczas jeździł na 2 metrowych Salomonach z Prolinkami, które ponad dziesięć lat temu kosztowały 2 tys. zł. Te Atomiki to jego pierwsze zetknięcie z nartami karwingowymi. Czasami jadąc z kolegami z klubu płetwonurków na narty, ktoś z nich "karwigowców" próbował na nich jeździć. Według jego opinii, nie mogli sobie na tych nartach poradzić. Wniosek jest dość prosty. Zresztą sam to odczułem, gdy zmieniłem siedem lat temu te Salomony na 9,20. Doszedłem do swoistego pułapu na nartach "tradycyjnych". Nic już z nich i siebie nie mogłem wycisnąć. Karwing, a ściślej konstrukcja tej narty(bo nawet nie "karwingowo" jest znacznie łatwiej na nich jeździć), to w pewnym sensie druga moja młodość - większa pewność jazdy, większa szybkość, mniejsze zmęczenie. Wreszcie pojawiła się narta, która pozwala praktycznie uniknąć w skręcie ześlizgu, co było marzeniem dobrych narciarzy od dawna. Dodam, że czytałem wypowiedzi niektórych czołowych zawodników z PŚ odnośnie "przesiadki" na karwingi. Nie mieli z tym żadnych problemów. Bo poprostu już tak prawie jeździli, tylko nie mieli sprzętu. Więc Tomba z pewnością potrafi jeździć "nowocześnie". -
czy alberto tomba umie jeździć carvingowo ?
Dziadek Kuby odpowiedział srebrnogrodzianin → na temat → Nauka jazdy
To są wyraźnie cięte(na krawędziach)skręty. Tylko narta się nie poddaje. Zresztą zawodnicy zawsze dążyli do jazdy bez ześlizgu. To się udaje gdy narta jest w czasie skrętu prowadzona pod pewnym kątem, a nie płasko. Pojęcia nowoczesności nie należy łączyć z koniecznością jazdy tylko na krawędziach. W pewnych warunkach narta puszczona bardziej płasko może jechać szybciej. Zawody wygrywa się czasem a nie nowoczesnością. -
Kilka obserwacji z wczorajszego wyjazdu na Mosorny Groń. Było kilka grup dzieci z szkółek narciarskich z instruktorami. Grupy zatrzymywały sie na stoku i odbywało się wyjaśnianie, chyba błędów. Jedna grupa była bezkijkowców. Widocznie jest taka moda i zapotrzebowanie. Była osoba z malutkim dzieckiem. Tak na oko ok. dwóch lat. Z dobrym sprzętem i w kasku. Dziecko miało spięte łącznikiem przody nart(modne w Stanach). I smycz(nie lejce). Dziecko było trzymane dość mocno i na komendę miało skręcać. Jakoś z wolna posuwali się w dół. Wreszcie był chłopak, tak ok. 10 lat. Narty lekko ustawione w pług i prawie szusem jechał w dół. Gdyby go ktoś poprawnie nauczył jeździć, to przy jego odwadze byłby może niezły narciarz. A tak wykorzenić takie nawyki będzie później trudno.
-
Moja żona, zasłużona babcia jeździ sobie na SL 9(Atomic). Jedyną wadą dla niej tych nart jest ich ciężar. Pewien rodzaj pań na stoku, znajoma instruktorka narciarska nazywa pudernicami. Może te kwiatki...
-
Co to jest właściwie skitur ?
Dziadek Kuby odpowiedział Kuba K. → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Proszę bardzo, bez specjalnego wysiłku, nawet bez podchodzenia. Wyjechać na Kasprowy i z niego na zbocze Beskidu(następny szczyt w kierunku Świnicy), jazda fri...Dalej jest przełęcz Liliowe, też fri. A zresztą wystarczy zjechać z ubitej przez ratraki tras i już mamy "off". Na Goryczkowej, można sobie jechać wzdłuż wyciągu krzesełkowego w dół. Jeździ się z Pośredniego Goryczkowego, do Świńskiego Kotła, ale należy tu uważać na lawiny, bo się w tym rejonie zdarzały. Nie będę sie bawił w przewodnika, ale w Tatrach Zachodnich jest bardzo dużo możliwości. W Tatrach Wysokich też, ale trudniej(nie odpowiadam za łamanie przepisów TPN). Poprostu należy znać te góry i ich niebezpieczeństwa. Ale też umieć jeździć po różnych śniegach, łącznie z jazdą przez las(niekoniecznie drogą). To jest znacznie więcej niż klepanie po nawet trudnym stoku. żaden też sprzęt nie zastąpi praktycznego doświadczenia i umiejętności przewidywania różnych niespodzianek, łącznie z własnym organizmem. To się zdobywa przez lata praktyki. I to tyle o tej "górce", która może być dobrym wstępem i testem, czy nas to będzie bawić. -
Co to jest właściwie skitur ?
Dziadek Kuby odpowiedział Kuba K. → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
O wiele ważniejszą rzeczą w skituringu od sprzętu jest kwestia z kim chcemy to uprawiać i w jakich górach. Sprzęt lepszy, czy gorszy jest kwestią drugorzędną. Potrzebne jest towarzytwo, lepiej gdy bardziej doświadczone od nas. Potrzebna jest znajomość gór(chyba, że ograniczamy się do dolin)i wszystkich niebezpieczeństw z nimi związanych(np. lawiny). Należy jednak być stosunkowo dobrym frirajdowcem, bo śniegi są przeróżne. Nie musi to być stylowe, ale skuteczne. I to jest baza. A wypróbować siebie można zabierając się na zjazd z jakiejś górki, np w Tatrach, i na nartach zjazdowych oraz podchodząc w butach narciarskich. Dawniej tak się robiło, z nartami przyczepionymi do plecaka. W końcu narty turowe to narty do zjazdu, tylko umożliwiające podchodzenie bez grzeźnięcia w śniegu. -
Jak się nauczyć jeździć w kopnym śniegu?
Dziadek Kuby odpowiedział Dziadek Kuby → na temat → Nauka jazdy
Rady są cząstkowe. Na tyłach należy się kłaść, gdy stok jest płaski, bo inaczej się nie pojedzie, szczególnie gdy śnieg jest głęboki. Gdy śnieg jest głęboki a stok stromy i wąski(np. żleb)-lawiny!-można próbować odbicia z dwóch kijków(większe tależyki), z lekkim przeskokiem, aby narty wyciągnąć nieco spod śniegu na początku skrętu. Szybkość jest twoim przyjacielem!!! W każdym ciężkim(i lekkim) śniegu łatwiej jest skręcić, gdy się jedzie szybciej, ponieważ narty "wychodzą" na powierzchnię śniegu(jak na wodzie). Tylko te konsekwencje jak złapie nartę. Kto, np. pojedzie 60,70 km/g po mokrym, ciężkim śniegu, w którym narty się zapadają. Należałoby jechać "wzdłuż" linii spadku stoku(gdy stromy-znowu ta szybkość). Narty do puchu, szerokie fajnie. Ale gdy śnieg jest dość twardy, przewiany, ciężki, jakie? A może wieźć na grzbiecie kilka specjalistycznych par. Jak jest duża góra i w dużych górach, to można spotkać te wszystkie rodzaje śniegu na tej samej trasie, jak to mówią "off". A co gdy się ma grzbiecie 10, a może 20 kg? Jaki styl? Pytań jest wiele? Narazie jadę szukać śniegu, nawet bylekiego. Ważne by był! Mam program treningowy. Oczywiście dostosowany do dziadka. Odpowiedzi poczytam sobie później -
Jak się nauczyć jeździć w kopnym śniegu?
Dziadek Kuby odpowiedział Dziadek Kuby → na temat → Nauka jazdy
Upadam w obie strony, ale częściej w lewą, bo w lewo skręca mi się nieco gorzej. Ponieważ jest żądanie, by się nie kamuflować, więc niech to będę "ja". Proszę jednak zauważyć, że jeżdżę bardzo dobrze, nawet daję sobię radę w trudnych warunkach. Ale lecę na pysk w kopnym...Choć nie zostało określone w jakim kopnym. Takim złożonym z 20, 30 cm świeżego puchu. Czy zsiadłym, albo przewianym. Każdy z nich się dobrze kopie. Proszę więc o praktyczne rady. Najlepiej od czego zacząć. Instruktor raczej odpada, bo tam gdzie pracują, to już dawno nie widziano kopnego śniegu. Nie mówiąc, że w godzinę niewiele mnie nauczy. -
To nie jest moje pytanie, tylko pewnego forumowicza, ale z innego forum. Na tyle ciekawe, że warto rozpocząć dyskusję. A oto jego wypowiedź: Cyt. "Jak się nauczyć jeździć po kopnym śniegu? Autor: ........................... Czy macie jakiś sposoby, by opanować jazdę w kopnym śniegu? Na przygotowanych trasach jeżdżę bardzo dobrze, trudne warunki też nie stanowią problemu, a puszysty śnieg jest po prostu nie do przeskoczenia Niemal przy każdej próbie skrętu ląduję z buzią w śniegu... Jak się tego nauczyć?"
-
Chcąc poprawnie przetłumaczyć nazwy ewolucji narciarskich, np. w angielskim, niemieckim, francuskim itp. na język polski, czy odwrotnie, nie wystarczy znajomość języka i góra słowników. Należy znać "żargon" używany ww. krajach i w Polsce. Rozumiejąc sens ewolucji w jednym języku przetłumaczyć na sens w innym języku. Inaczej wychodzą dziwologii. Wiem coś o tym, ponieważ pracując w biurze projektów "tłumaczyłem" instrukcje techniczne po tłumaczach, którzy tłumaczyli przy pomocy słowników. Pracowałem też jako wykładowca w Tunezji. Jedyną poprawną metodą tłumaczenia, np. polskiego podręcznika na język francuski, było(oprócz słowników)użycie podręczników napisanych przez Francuzów, wykorzystując stosowany w nich "żargon" z danej dziedziny. Inaczej wychodził dziwny język, ponieważ w słowniku(nawet specjalistycznym) można znaleść różne znaczenia danego słowa. Jak ktoś zna kilka języków, dobrze zna stosowane w Polsce nazwy ewolucji, sam jeździ nieźle na nartach, może korzystając z internetu, zrobić sobie słownik. W każdym razie bawiąc się w instruktora z klientami , np. z Niemiec, należy sobie przyswoić żargon instruktorów niemieckich, bo może się okazać, że np. "odciążenie przez wyjście górę"- przetłumaczone przy pomocy słownika wywoła zdziwienie.
-
Da się coś zrobić. Ja też miałem podobny problem. Do wewnętrznego butka(z tyłu powyżej ściegna Achilesa) przylepiłem plastrem lekarskim(szer. 5 cm), kawałki wykładziny tak przycięte, że u góry skorupy są grube na ok. 1 cm, szerokie ok. 8 cm. Zwężają się do dołu i pocieniają(na końcu prawie przy pięcie jest pojedyńcza wykładzina szeroka na 2 cm). Po zapięciu klamer, noga "idzie" do przodu, i pięta lepiej siedzi. Dawniej miałem buty Reichle i jeździłem w nich w ustawieniu na "walk", aby lepiej dogiąć łydkę do przodu. Takie korekty można robić zmieniając np. nieco tzw. canting. Ogólnie można robić tego typu korekty w całym bucie(robiłem to żonie), przyklejając plastrem różne "wkładki", aby dopasować jak najdokładniej "sklepowy" but do własnej stopy. Oczywiście but już nalepiej dobrany w tymże sklepie. To dobrze działa, gdy po pewnym okresie but się "uleży" i wiemy, gdzie zrobić pewną korektę. Aby się plaster nie odlepił, należy obicie użyć talku lekarskiego.