Skocz do zawartości

Dziadek Kuby

Members
  • Liczba zawartości

    487
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Dziadek Kuby

  1. Super warunki. Szczególnie powyżej Grzebienia. Jak jest śnieg, to jest jazda. Jutro raniutko jadę z żoną. Do południa powinno być twardo po nocnym przymrozku. Jakieś opalanko pod schroniskiem w widokiem na Tatry też można zaliczyć.
  2. Jazda pod krzesełkiem na górnej części? Czy pod orczykiem do skrętu na "damską"? Kamienie to andrenalina dla nart. Bardzo tego nie lubią.
  3. Wczoraj i dziś Mosorny Groń. Powróciła tu zima. Ponieważ na stoku został stary podkład, więc jazda niezła. Ludzi niewiele. Ceny dla seniorów(lepiej brzmi niż emeryt, czy nawet starrrszak) bardzo ulgowe. Na niektórych seniorach emerytach można się jednak naciąć.
  4. Tam miejscami mogą być nawisy. Góra Chopoka jest bardzo wietrzna. Byłem tam parę razy, gdy czynne było krzesełko boczne z Lukowej na szczyt. Zjeżdżało się z samej góry na północ i nigdy tam nie było śniegu, tylko kamienie i lód. Południowa strona Chopoka to świetne, bardzo szerokie tereny, jak jest firn, czy dobry puch. Można fantazjować w wyborze własnej trasy z samej góry do Serdeczka. Ze szczytu Chopoka można też pokusić się na zjazd żlebami, tak mniej więcej w kierunku pn-zachodnim. Jest tam kilka ciekawych tras. Jedną z nich(najłatwiejszą jechałem). To świetna góra na jazdę "offpiste", ale musi być dużo śniegu. No i jest kłopot, bo nie można się dostać ze strony północnej na południową. Dawniej załatwiał to jeden karnet.
  5. Wydaje mi się, że do panowania dobrej jazdy po muldach, należy najpierw poćwiczyć śmig. Jest teraz sporo narciarzy, którzy ładnie ciągną na krawędziach długi skręt w poprzek stoku. Mają za to problemy, by momentalnie przejść z tego skrętu w śmig w linii spadku stoku. Jazda po muldach to śmig plus odciążenie nart przez "połykanie"garbów. Występuje bardzo szybka praca ciała, w linii góra-dół, połączona z niewielkimi, nieraz, ruchami skrętnymi nóg, prawie od kolan w dół. Takie ruchy wykonuje slalomista na wetikalu. Widać tylko skręt nart z butami. Reszta ciała, ponad kolanami prawie nie zmienia położenia. To sobie trzeba poćwiczyć, bo jeżdżąc "gigantowo" wcale nie jest takie oczywiste, że się to potrafi. Aby z kolei opanować "połykanie" muld, dobrze jest nauczyć się jeździć, z mocno podkręcanymi skrętami, po b.stromym(ponad 30 st.), gładkim terenie, "połykając" wirtualną muldę. Ale wyraźnym zaznaczeniem zejścia w dół, tak aby prawie dotknąć klatką piersiową kolan, z oparciem na kijku, wbitym dalej od boku. Ta metoda odciążenia nart świetnie się sprawdza w puchu na stromym terenie. Jak do tego dołączy się jeszcze nieco szybkości(i kijek z dużym kółkiem), to można bez żadnych problemów wykonać ciasny skręt o prawie sto osiemdziesiąt stopni. Bardzo dobre do żlebów z puchem.
  6. Gerius z Konsky`ego Grunia jest ciekawy zjazd do kotła podszczytowego(Chopoka) po Twojej prawej stronie. Można zjechać aż do Zahradek.
  7. Wczorajsze, praktyczne doświadczenia(a raczej przypomnienie) z jazd po kopnym śniegu. Pod Łomnicą. Kilka stopni mrozu w południe, ale jak słońce schowało się za chmury, to robiło się zimno. Puch miejscami przewiany-190 cm. Warunki wyśmienite, bo i brak ludzi. Zaczęliśmy przed dziesiątą, koniec godzina czwarta. Parę zdjęć. Niestety przy kompresji dużych plików(po 6 MB) jakość uległa pogorszeniu. Załączone miniatury
  8. Ciekawe uwagi o demonstracji napisał kiedyś G. Joubert. Instruktor demonstruje kursantom idealny skręt i zachęca ich do tego, aby go naśladowali. Problem polega na tym, że jest między nimi przepaść w doświadczeniu narciarskim. Dobry instruktor powinien się zniżyć do poziomu kursanta i zademonstrować kursantowi dokładnie jego(kursanta) ewolucję. I na tym przykładzie omówić błędy i sposób ich eliminacji. Ilu instruktorów tak czyni. Najłatwiej jest wykonywać śliczne łuczki i niech naśladują. Będą tak jeździć jak instruktor, ale za dwadzieścia lat i jak się przyłożą do nauki.
  9. W dolinie Vratna na Słowacji była wąska trasa wzdłuż bocznego krzesła na Chleb(może dalej jest trasa, bo krzesło zmienili na kolejkę). Był to jedyny zjazd w dół z tej przełęczy w Małej Fatrze. Deniwelacja kolejki 750 m, długość 1,8 km. Z tym, że na górze stok był bardziej łagodny i większa część różnicy poziomów trasy zjazdowej przypadała na połowę trasy kolejki. Raz tam jeździłem i muldy były gigantyczne. Właściwie nie muldy, tylko takie małe ścianki, na których końcu był garbek. Za garbkiem kolejna ścianka. "Jazda" polegała na tym, że bokiem ześlizgiwało sie po ściance, prostując nogi. Jak doszły do garbka błyskawicznie ugięcie nóg, obrót nart i kolejny "ześlizg". Wykluczona była "klasyczna jazda" po muldach, bo szybko można był wylądować na drzewach.
  10. Do rozumienia należy mieć nieco wyobraźni, a ta się mieści w szarych komórkach, a nie w mięśniach.
  11. Nie wybiera się ktoś(może środa)do Bachledowa_Jeziersko. Po obu stronach warunki "velmi dobre". Gruby, stary pokład. Już tam kurzy. Po stronie Jezierska czarno - czerwona slalomowka i druga czerwono - niebieska. Na stronie Bachledowej Doliny spacerowa niebieska. Może być super!
  12. Może, np. wyjaśnię co znaczy "wybrać każdy element terenu". To jest takie żargonowe określenie, stosowane dawniej, gdy widziało się świetnie jadącego gościa po zmuldzomym terenie. A takie tylko były, gdy nie było ratraków. Facet jechał i wykonywał bardzo szybkie skręty z nartami przyklejonymi do śniegu. Musiał błyskawicznie reagować na wszelkie nierówności powierzchni(muldy, garby), prostując się, podciągając nogi, skręcając w odpowiednich miejscach. Poprostu "płynął". Nóżki mu chodziły góra - dół i skręcały nartami. Tak, jak to robią faceci na ww. filmie. Tylko wtedy jeszcze nie było tej konkurencji. Ktoś, kto jeździł nieco po muldach wie o co tu chodzi. Tylko to ma być jazda, a nie wyjazd na garb, obrócenie nart i ześlizg do muldy, czyli zagłębienia zwanego muldą.
  13. Goście na tym filmie celują w obniżenia między "górkami". Ten stok to takie sztuczne muldy z miękkim śniegiem. Naturalne mogą być różne, mniej regularne. Były różne muldy(tu w sensie górek między nimi), garby stare, twarde z wyślizganymi placami "muld", gdy wiara jeździła i kilka tygodni nie padał śnieg. To był lekki horror. Muldy z mokrego firnu na wiosnę. Muldy ze sztucznego. Muldy pokryte puchem. Jazda na muldach to przede wszystkim szybkość ruchów, aby nie odrywać(skoki, uderzenia) nart od śniegu. Ruchy pionowe i jednocześnie skrętne. Ta szybkość jest decydująca. Należy "wybrać" każdy element terenu, inaczej burzy się cały rytm i płynność jazdy.Goście na filmie jadą w linii spadku stoku. Gdy się robi bardziej podkręcony skręt, bardziej w poprzek stoku, ja bym dążył do jazdy bardziej na krawędziach, a nie na płaskich nartach. I także z pewnym chwilowym pójściem w przód. I jeszcze jedno na karwingowych, krótszych nartach jest zdecydowanie łatwiej niż na dwumetrowej boazerii.
  14. To spadanie w tą dziurę, czyli muldę jest imponujące. Zawsze mi się wydawało, że należy maksymalnie trzymać na śniegu, czyli spadając wyprostować się, a następnie podciągnąć kolana pod brodę. W tym samym czasie można sobie nóżkami obrócić narty. Z kolei hopki przez garby są dla masochistów. Lepszą i bardziej elegancką metodą jest celowanie w "przełęcze" między górkami. Do tego trzeba mieć bystre oczy i szybkość slalomisty. Piszę to po piątkowych doświadczeniach ze Zverowki. Tuż nad dolna stacją krzeseł jest taki stok z muldami. W piątek był pokryty jeszcze 30 cm puchu. Nie mogłem sobie odmówić paru przejazdów, mimo obaw, że trafi się na kamień. Trafiło się, ale nogi pamiętały jak się jeździ po muldach i puchu. Zresztą puch na muldach to dodatkowa przyjemność, bo miękko. Niestety płuca wysiadają. Dla purystów sprzętowych narty GS 9, 170 cm. W celu rozważań, czy nadają sie do takich warunków. Nadają jak ich właściciel sie nadaje. W innym wariancie przy jeździe z góry krzeseł pod ich podporami(bo był jeszcze do południa nie rozjeżdżony puch) narty razem z lekkim odchyleniem do tyłu( w celu zwiększenia niewielkiej szybkości). Czyli coś w rodzaju siadania na tyłach, wyklinanego w różnych miejscach. Wczoraj w Jurgowie(co za widoki na Tatry) stok gładki i pusty. Można sobie było do woli trenować różne różne łuczki, szybciutkie wzdłuż linii spadku stoku, dłuższe gigantowe. A nawet karwing na jajo, by przyspieszyć narty. Bo okazuje się, że niełatwo jest naprawdę szybko rozpędzić narty, ze względu na opór powietrza. Ta dyskusja się zapętliła, tu każdy ma rację. Ktoś, kto dobrze jeździ, nie zastanawia się jaka metodą ma w danym momencie odciążać narty i jaki ma mieć układ ciała. Robi to instynktownie, z zależności od tego, co mu dyktuje stok, śnieg, szybkość, czy własna fantazja. Uczący jazdy muszą rozbijać taką jazdę na poszczególne elementy techniczne. Bo taka jest rola nauczyciela języka przy analizie zdania. Od tego zaczyna się umiejętność prawidłowego się nim posługiwania. Dalsza dyskusja powinna sie jednak przenieść na ładny stok. Będzie przyjemnie, ale i tak nie doprowadzi do konkluzji, bo nie ma stoku, na których byłoby to wszystko co po latach jazdy ma się w nogach i w głowie. Najlepsze świąteczne pozdrowienia z nadzieją, że jeszcze się pojedzie kilka razy na narty. Ostrzę sobie żeby na puch w Skalnatym Plesie. Jest tu dwa metry śniegu i może jeszcze dopadać. A jest gdzie jeździć. Puch na gładkim terenie, puch na muldach(żleb Francuska Mulda) i parę stopni mrozu. To są dopiero narty, bo i widoki są niepowtarzalne. Esencja narciarskiej euforii.
  15. Jak wrócę za dwa dni z nart(zamiar Zverowka, Białka) to sobie poczytam dalszą dyskusję. Na razie załączam Patrick`a Rusell`a. Gdyby mu założyć karwingi, rozszerzyć narty i tej wewnętrznej nie podnosiłby tak wysoko. To czterdzieści lat do tyłu. To takie luźne dywagacje. Załączone miniatury
  16. Moje wspomnienia z Kasprowego, nieco stare. Napisane w 2004 r. W załączniku. Załączone pliki  Kasprowy po latach....doc   63 KB   247 Ilość pobrań
  17. Dziękuję za informacje o Szczyrku. Stok Mosornego jest zachodni. Są oczywiście zakusy na zrobienie wyciągu na Małą Babią. Jechaliśmy na jednym krzesełku rano z miejscowym człowiekiem doskonale zorientowanym w kulisach ośrodka, który jest poważnie zadłużony. Bez upadłości spółki nic tu się nie da zrobić. Można zrobić ciekawe trasy na przeciwnym stoku Mosornego Gronia(północny). Tu można by jeździć od początków grudnia do połowy kwietnia. Natomiast Małą Babią(gdzie są tereny prywatne poza parkiem) należy pozostawić w spokoju. Inaczej zadepczemy tą górę.
  18. Kubińska Hola to miejsce na Słowacji, gdzie można sobie pojeździć dużo po puchu(jak jest dobra zima). Góra to rzeczywiście bardzo szerokie stoki i można prawie zawsze znaleść po opadach miejsce do założenia własnego śladu. Do samego dołu wyciągów jest z kolei 700 m deniwelacji na karwingowe, gigantowe wożenie się. Do górnych pom(poziom ok. 1000 m) prowadzi leśna droga. Dla amatorów silnych wrażeń.
  19. Są ludzie, którzy najlepiej czują się w tym co już znają. Ale też są tacy, którzy trzeźwo oceniają, że nie warto uczyć się nowych rzeczy, bo się ich już dobrze nie nauczą. Lepiej pozostać przy starym i go doskonalić. Przykład - bardzo podoba mi się paralotniastwo. W Koninkach oglądamy dość często paralotniarzy startujących z polany Jaworzyna. Piękne zajęcie. Na sprzęt(może nie wystrzałowy) też bym sobie pozwolił. Tylko kiedy ja to opanuję, poznam wszystkie niuanse termiki, zawirowania wiatru itp. W międzyczasie mogę się zabić. Nie będę sie też uczył na desce, bo dziesiątków przyziemień mój leciwy organizm by nie przetrwał. Podobna sprawa(choć nie tak drastycznie) może być z nartami. Ktoś może dobrze jeździć na nartach "klasycznych", wąsko i dobiera sobie miejsca, gdzie tak się mu dobrze jeździ. "Zaprogramowani" karwingowcy poszukują tylko stoków gładkich i szerokich, najlepiej bez ludzi. I też są ograniczeni w swojej nowoczesności. Bo są za mało uniwersalni. Tak więc sprawa jest bardziej skomplikowana i "niechęć" do poznania nowych rzeczy nie zawsze jest rzeczywistą niechęcią do nowego. Osobiście uważam, że w każdej dziedzinie życia należy robić dobrze to co się już umie. I tu się doskonalić. Do pana a_seniora. Może moje pytanie było niejasne, ale ja nie kwestionuję przydatności karwingu, czyli skrętów ciętych. To jest nowy element w technice narciarskiej, głównie za sprawą sprzętu, dający nowe doznania. Mnie nie trzeba przekonywać. Mnie chodzi o to, że kwestia nowego, nowoczesności nie jest taka jednoznaczna. I różni ludzie różnie to widzą. Stąd mając czasami dobre chęci na stoku, można się spotkać z nieprzyjemną reakcją. Że nie wszyscy to tak widzą, to widać wyraźnie na stokach. Choćby przykład z dzisiejszego dnia na Mosornym. Jechałem na krzesełku z gościem, który miał narty Fischer Worldcup SC. No to potnie w dół pięknie na krawędziach-pomyślałem. Pociął, szybko, pewnie, tylko śmigiem, jak na boazerii. Nóżki wąziutko z bardzo niewielkimi odchyleniami skrętów od linii spadku stoku. I narty były mu "posłuszne". Gość miał około trzydziestki. Więc nie jakiś zramolały "klasyk", który sobie kupił "topowe" narty.
  20. Gdzie się jeździ w Szczyrku i jak gruba(na oko) jest warstwa śniegu. Bo na informacjach właścicieli wyciągów nie bardzo można polegać.
  21. Czy warto się uczyć czegoś nowego? Może warto, jeśli to nowe da nam nowe doznania(jeżeli ich szukamy), zwiększy bezpieczeństwo jazdy, wydłuży aktywną jazdę życiu(dla mnie to jest coraz ważniejsze!). Co jest nowym w nartach? Większość zapewne odpowiedziałaby-karwing. Ktoś może powiedziałby bardziej ogólnie-technika narciarska z wykorzystaniem nart o nowej konstrukcji. Warto doskonalić technikę narciarską, bo technika plus kondycja plus właściwy sprzęt plus łaska Stwórcy, pozwalają na... Dawniej odpowiedź na pytanie o doskonalenie techniki było znacznie łatwiejsze. Narty(dla amatorów) były właściwie jednakowe, dłuższe lub krótsze, lepszej jakości lub gorszej. Służyły do wszystkiego. Do jazdy po ubitym śniegu, do jazdy po muldach, do jazdy po zlodzonych stokach, do jazdy po puchu itd. Doskonaliło się więc jazdę tak aby jeździć z minimalnym ześlzgiem(skręt "S"). Doskonaliło się połykanie(avalement), aby zaliczać muldy. Doskonaliło się śmig(śmig hamujący), aby sobie poradzić z twardy stokiem. A jak był twardy, zmuldzony to mieszało się avalement ze śmigiem(również hamującym). A co teraz w erze karwingu. Czego nowego należy się uczyć? I co to jest to nowe?
  22. Dramatu nie było na Mosornym. Jeździłem codziennie od środy do dzisiaj. Ostatnie dwa dni z żoną, która bardzo chwaliła sobie jazdę w sobotę. Takiej dobrej jazdy dawno tu nie pamiętam, stok rano twardy, brak ludzi i tysiąc metrów na głową biały masyw Babiej. Należało zacząć od dziewiątej. Pierwsza jazda to pralka po ratraku, ale dwu trzech zjazdach, gdy mięśnie się rozgrzały, a śnieg zmrożony nieco puścił, to było to. Do dwunastej miało się te dziesięć, czy dwanaście zjazdów, bez zatrzymywania się. Potem już był śnieg rozmiękły, ale po gorszym jeździ się na wiosnę w znacznie wyższych górach. Najlepsza jazda dla mnie tej zimy. Tu i Koninkach.
  23. To co napisali "fredowski" i "jan koval" ujmuje prawie całość zagadnienia. Dodałbym to tego małą pojemność tras, a dużą wydajność wyciągów. Brak też tras alternatywnych. To szczególnie u nas. Przykład Mosorny Groń. Krzesło przyciagające ludzi z całej okolicy, i trudna u góry, i na dole wąska trasa. Podobnie w Białce, ogromna przepustowość wyciągów na Kotelnicę, stok taki, że w sam raz byłby na jedno tylko krzesło 4 osobowe, przy pełnym obciążeniu. Złośliwie można by powiedzieć, że winne jest dobre przygotowanie stoków i łatwe do nauki narty, bo pozwalają na szybką jazdę, przy małych umiejętnościach. Gdy nie było ratraków, to ktoś słabo jeżdżący zanim się rozpędził to już leżał. Choć zdarzali się w Szczyrku chłopcy tnący równo... na krechę. Możemy sobie narzekać na forum, ale tego się nie zmieni. Raczej będzie jeszcze gorzej, gdy zostanie tylko sztuczny śnieg.
  24. Wyjazdy w Alpy są zdaje się dla wielu osób, jedynymi nartami w sezonie. Znałem taką grupę z Krakowa, która przez lata jeździła tam w podobnym składzie. Dwa razy zabraliśmy się z nimi z żoną. Z rozmów wynikało, że prawie wszyscy bardzo mało jeździli w kraju przed tym wyjazdem. Niektórzy jeden lub dwa dni przed samym wyjazdem. My mieliśmy ponad dwadzieścia dni regularnych wyjazdów. Było się więc "rozkręconym" i z niezłą kondycją. Dalej wiadomo jak jest. Karnet, jak tu nie korzystać! Na ogół ktoś lepszy, z lepszą kondycją nadaje tempo i za nim reszta. Kto robi dzień kondycyjny np. po trzech dniach jazdy. Nikt! "Współczynnik urazowości" w tej grupie był duży, mimo że byli tam dobrze jeżdżący i doświadczeni narciarze.
  25. Zabiorę jeszcze głos w tych ciekawych, ale raczej teoretycznych rozważaniach. Jutro wybieram się na Golgotę ze slalomką. Zrobił mi sie mętlik w głowie, tym bardziej że w niedzielę byłem w Zverowce Spalenej z nartą" ni pies ni wydra", GS 9(r=14 m). Jak był suchy śnieg od góry (świeży ok. 10 cm nowego) to długie, krótkie skręty "no problem". Niżej był na sztucznym mokry tępy śnieg. Przy mocniejszym przykręceniu(na krawędziach, bez ześligu) czuło się to wrzynanie krawędzi. Bardzo nieprzyjemne uczucie, szczególnie dla kolan. Pomyślałem sobie jakie ja powinienem mieć narty. A może powinienem raczej nieco zmodyfikować technikę, więcej miękkiego ześlizgu, od którego się odzwyczaiłem, starając się ciągle o idealnie cięte skręty. Nie wiedziałem jaki śnieg zastanę. Sądziłem po temperaturach, że będzie suchszy. Co to ma wspólnego z pytaniem postawionym przez Mitka. Ma, bo aby dobrać jak najoptymalniej nartę należy bardzo uściślić preferencje narciarza, rodzaj stoku, śniegu itp. Inaczej ta ciekawa dyskusja będzie bez ostatecznego wniosku. Choć obserwacje ze stoków w Polsce wskazują na slalomkę. A to głównie na ich "urodę"(stoków). W Alpach są inne stoki i trudno je porównywać z naszymi. Tam mi się świetnie jeździło na każdych nartach. Na dwumetrowych Salomonach w Cervinii i nad Zermattem oraz Val di Sole. Może z wyjątkiem jednego dnia w Madonna di Campiglio. Ale to był śnieg tak "nośny", że na dość stromym stoku należało sie odpychać kijkami. Później byłem na Atomic Beta Race Carve 180 cm(r=17m) na Kiztzsteihornie i Stubei. Bardzo dobrze. Nawet w puchu na Kicusiu(bo akurat był) też się świetnie spisywały. Ewentualne niedostatki przypisywałem raczej sobie, bo rzadko to robię niż nartom. W zeszłym roku na początku maja byliśmy z żoną na Hintertux. Narty miałem slalomowe Racetiger SL Racing 160 cm(r=12,7 m). Też dobre. Jak był rano wyrównany i zmrożony śnieg nie było problemów. W długim i krótkim skręcie bardzo dobrze się sprawowały. Bardzo pewna jazda przy większych prędkościach. Amatorskich! Mogłem długimi skrętami jechać jeszcze szybciej, ale się bałem. Narty szły równo. Jak śnieg zmiękł i został zryty, to nie narta przeszkadzała, bo się dalej przyjemnie sie skręcało. Tylko nogi mi wysiadały. Jutro biorę więc slalomki, bo zakładam wg. prognozy zamarznięty po nocy i wyrównany stok. Jest dość stromy i wąski. Nie zamierzam jak wariat jeździć w dół. Tylko góra 10 zjazdów, trenując podkręcane skręty tylko na krawędziach. Coś pośredniego między śmigiem(na krawędziach) a skrętem gigantowym. Więc staram się dobrać nartę do przewidywanych warunków, stoku i zamierzonego stylu jazdy. Dobieram bo mam pewien wybór. Jak narciarz świadomie rozważył przed zakupem narty różne czynniki, wpływjące na jej dobór, to każda narta może być dla niego najlepsza i jednocześnie uniwersalna.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...