Skocz do zawartości

Dziadek Kuby

Members
  • Liczba zawartości

    487
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Dziadek Kuby

  1. http://www.harbskisy...s.com/olkm5.htm Tu można znaleść znacznie lepszą i nowszą animację Haralda Harba wskazującą na obciążanie narty wewnętrznej pod koniec kończenia skrętu i jednocześnie odciążenie narty zewnętrznej przez podniesienie jej piętki. Opis tego jest znacznie bardziej "strawialny". Autor, co prawda skupia się na tym, że to ćwiczenie jest potrzebne, aby poprawić swoją technikę na muldach czy nieubitym śniegu. W związku z tym zwraca uwagę na wąskie prowadzenie nart. Ten sam ruch właśnie obserwowałem na zwolnionych przejazdach obok tyczek zawodników w slalomie, np. z ostatnich mistrzostw we Francji. Z tym, że nie było to takie poukładane jak u Haralda, bo i dynamika ruchu była bez porównania. Narty były prowadzone znacznie szerzej, niż na jego animacji, a mimo to zawodnik kończył aktywnie skręt(może bardziej jaśniej-łuk skrętu) na narcie, jeszcze wewnętrznej, oraz rozpoczynał kolejny łuk w drugą stronę na tej samej narcie, która się stawała zewnętrzną. Druga narta była pasywna, odciążona. Czasem na jednym klipie była nieco podniesiona, na innym jechała po śniegu, ale bez wygięcia. Czyli moment samego przejścia z jednego łuku w drugi, odbywał się tak jak przyjeździe na jednej narcie. Wydaje mi się, że jest najbardziej płynny sposób łączenia skrętów.
  2. Ach to jest tylko taka zabawa! Coś muszę robić na stoku. Takie bezcelowe zjeżdżanie jest dla mnie nudne. Może gdybym jeździł codziennie w innym terenie, to poznawanie nowych tras byłoby priorytetem. Jeździmy ciągle w te same miejsca. Więc oprócz przeżyć estetycznych, typu "jak dziś pięknie", to muszę sobie wynajdywać jakieś wyzwania. Raz to jest nieco szybsza jazda, gdy są dobre warunki i mało ludzi. Innym razem jakieś niuanse techniczne, których opanowanie pozwoli mi wydłużyć swój żywot narciarski na trudniejszych stokach, nie wycofując się zbyt szybko na coraz łatwiejsze pólka. Chętnie bym, na przykład pojeździł na tyczkach, bo to są świetne ćwiczenia reakcji i szukania prędkości przejazdu. Bardzo rzadko mi się zdarza nielegalnie gdzieś tam przejechać. Ale praktycznie jest to możliwe tylko za ciężkie pieniądze na jakimś "szkoleniu" na tyczkach, w towarzystwie prawie wnuków. Uważam, że jak ktoś naprawdę lubi dany rodzaj sportu, to zawsze będzie szukał w nim coś nowego. Nowe zawsze tworzą najlepsi, czołowi zawodnicy. Nawet jak z tego niewiele skorzystam, to pozostaje satysfakcja, że przynajmniej wiem, co w trawie piszczy i jakie są najnowsze tendencje. Pozdrawiam
  3. http://www.firsttrac...nd-Hold-Better/. Tu można znaleść identyczny tekst napisany przez Harald`a Harb`a, i poprzedzony małą animacją. Jest to dosyć stare, bo z roku 2000. Animacja mi się nie podoba, bo to nie jest to ten opisany przeze mnie skręt slalomisty. Taki instruktorski poglądowy skręt na dobrym śniegu. Aczkolwiek z opisu wynika, że chodzi o ten sam zespół ruchów. Przy okazji musiałem się domyślać, bo żaden, nawet największy słownik nie tłumaczy żargonu narciarskiego, że: - stance leg-noga zewnętrzna, - free leg-noga wewnętrzna. Itd. Tekst jest bardzo zawiły. Przykład "Summary"-podumowanie. Postaram się przetłumaczyć. "Use the Phantom Move - lightening and continuous tipping toward the little-toe edge - of the free ski to link turns. Through the arc of each turn, shorten the free leg to draw the free foot up the inside of the stance boot. Keep the outside of the free foot gently brushing the snow, so that the tipping and shortening of the free foot and leg will draw your body inside the arc of the turn. The stance ski will roll to a large edge angle as a result of the body moving inside the turn, and this will keep the ski carving on steeps or icy slopes. Correct use of the arms and poles will enable the upper body to enhance balance and to complement the actions of the feet and skis". Zastosuj nierzeczywisty(duchowy) ruch-odciążając(?) i w sposób ciągły przekręcając wewnętrzną nartę na krawędź bliższą małego palca(u nogi), aby łączyć(płynnie-pokreślenie DK) skręty. Przez łuk każdego ze skrętów, "skróć"(ugnij) wewnętrzną nogę, przemieszczają wewnętrzną stopę w górę, w stosunku do wewnętrznej strony zewnętrznego buta(buta zewnętrznej narty-DK). Łagodnie głaskaj zewnętrzną stroną wewnętrznej stopy(buta wewnętrznego-DK) śnieg, tak aby przekręcanie(przewracanie) narty(na krawędź "małego palca"-DK) i skracanie nogi wewnętrznej pociągło ciało do wnętrza łuku skrętu. Narta zewnętrzna zwiększy kąt zakrawędziowania, jako rezultat ruchu ciała do wnętrza skrętu. To pozwoli na skręt cięty nart na stromych lub zalodzonych stokach. Właściwe "użycie" ramion i kijków(czytaj prawidłowe ruchy_DK) pozwolą górnej części ciała zwiększyć równowagę(narciarza-DK) i uzupełnić akcje stóp i nart. Uff!. Przepraszam za niedoskonałości, ale taki żargon jest trudny do tłumaczenia. To jest zbyt zawiłe, aby to stosować na stoku. Sprawa jest bardziej prosta. Jeśli ktoś ma opanowaną na tyle jazdę na krawędziach, że potrafi przejść płynnie z jednego łuku skrętu w drugi(bez jazdy w skos stoku), to wystarczy: 1. Kończąc łuk, gdy narta zewnętrzna jest bardziej obciążona niż wewnętrzna(lub prawie z równym obciążeniem-zależy to od stoku)- pomyśleć:"teraz skręcam i obciążam nartę wewnętrzną na 100 %"(narta zewnętrzna nieco uniesiona). 2. Jednocześnie kijek mam przygotowany do wbicia-ręka uniesiona. Góra ciała skierowana w dół stoku i wychylona nad nartą zewnętrzną, biodra wewnątrz łuku. Czyli antycypacja(przygotowanie) do przejścia w nowy łuk. 3. Wbicie kijka połączone z jednoczesnym wyprostem nogi wewnętrznej i przerzuceniem( bioder do wnętrza nowego łuku). Narta wewnętrzna zmienia krawędź i staje się zewnętrzną. Dzieje się to jeszcze przed jazdą wzdłuż linii spadku stoku(jeszcze na trawersie- przed tyczką bramki). 4. W linii spadku stoku(przejazd obok tyczki) obie narty są już zakrawędziowane. 5. Po przejściu tej linii(nowy trawers), zakrawędziowanie wzrasta, jednocześnie narta zewnętrzna jest znacznie bardziej obciążona(ugięta). Zależy to też od stromości stoku. Im mniej stromy to obciążenia dążą do zrównania. 6. Kończymy łuk...i zaczynamy od początku. Łatwiej jest to pokazać, niż opisać. Może na Praciakach będzie okazja na takie dyskusje. Tak na marginesie jest to coś podobnego do dawniej stosowanego w gigancie przejścia na nartę wewnętrzną przy wyjściu ze skrętu. G. Joubert nazywa to "coupe de ski interieur"(cięcie-karwing-na narcie wewnętrznej). Tekst z przed prawie czterdziestu lat. Co jest dowodem na to, że skręt cięty był znany od bardzo dawna, tylko nart nie było. Na zakończenie. Nie mam możliwości stosowania żadnego programu do zatrzymywania klipów. Przejazdy są zarejestrowane na dysku odbiornika satelitarnego. Którego sterownie odbywa się przez menu ekranowe telewizora. Pozdrawiam.
  4. Nie chodzi tu o prowadzenie skrętu na narcie wewnętrznej, po przejściu linii spadku stoku, co czasami czynią zawodnicy, aby się "uratować", w sytuacji spóźnionego skrętu. Niektórzy z nich mają tu wyjątkowe zdolności akrobatyczne. Chodzi tu rozpoczynanie kolejnego skrętu do narty wewnętrznej, ale jeszcze przed linią spadku stoku. Narta ta "przewrócona"na sąsiednią krawędź staje się za moment nartą zewnętrzną. (Takie " przewrócenie" narty na drugą krawędź następuje przy jeździe na jednej narcie. W momencie, gdy jest ona"wewnętrzna"). Jest to najszybszy możliwy sposób zmiany krawędzi nart przy przejściu z jednego łuku skrętu w drugi. Szczególnie potrzebny w slalomie i bardzo skuteczny. Na ten moment zwrócił uwagę Ron Le Master w swoim "Narciarzu Doskonałym". Mam tą książkę w Konikach, i jak jestem zmęczony po nartach, i nic mi się nie chce robić, to ją po raz dziesiąty sobie przeglądam. Co ciekawe na tę sprawę nie zwrócono uwagi na "youcanski.com". Pisze tam Gurshman o użyciu narty wewnętrznej, ale w sensie jazdy przez prawie całą długość łuku skrętu. Mam nagrane na dysku co ciekawsze fragmenty slalomów prawie od grudnia, łącznie z ostatnimi mistrzostwami. Najciekawsze są obserwacje zwolnionych fragmentów. Okazuje się, zatrzymując przyciskiem obraz, że praktycznie wszyscy zawodnicy rozpoczynają skręt identycznie. Sekwencja jest następująca: - zawodnik kończy skręt zmniejszając obciążenie narty zewnętrznej i odchylając się nieco do tyłu, - kijek przygotowany do wbicia, ręka uniesiona, góra ciała w antycypacji, - obciążenie narty zewnętrznej maleje do zera i zostaje ona nieco uniesiona, zawodnik jedzie na narcie wewnętrznej(na jej krawędzi przystokowej lub już na płaskiej narcie), - prawie jednocześnie następuje wbicie kijka, zsynchronizowane ze zmianą krawędzi narty wewnętrznej, która w tym momencie staje się zewnętrzną kolejnego skrętu, - narty "wjeżdżają" w linię spadku stoku i do zewnętrznej narty dołącza druga narta, która był zewnętrzną w poprzednim skręcie, - w linii spadku stoku już obydwie narty są obciążone, z tym że zewnętrzna więcej, - po przejściu linii spadku stoku jeszcze bardziej wzrasta obciążenie narty zewnętrznej, co widać po znacznie większym jej ugięciu, - obciążenie narty zewnętrznej maleje i zawodnik przygotowuje się do kolejnego skrętu... Starałem się opisać jak najdokładniej sekwencję ruchów zawodnika, które mogłem zaobserwować, zatrzymując zwolnione obrazy. Z ostatnich mistrzostw we w Francji te zwolnienia były "najwolniejsze" i świetne do obserwacji. W każdym razie wszyscy zawodnicy podnoszą nartę zewnętrzną(lub ją zupełnie odciążają) kończąc poprzedni skręt. To jest typowy skręt na stromym stoku i przy podkręcanych skrętach. Oczywiście nie każdy jest taki. Są przecież przeskoki na dwóch nartach, poza linię spadku stoku. Jakieś próby ratowania sytuacji itd. W każdym razie, gdy przejazd jest bez perturbacji, tak wygląda typowy skręt na stromym stoku. Proszę nie szukać tych ruchów na zdjęciach poklatkowych. Są za one rzadkie, aby takie niuanse dojrzeć. Ja dotychczas ich nie dostrzegłem. Co z tego może mieć amator. Może mieć sporo, jak już dysponuje odpowiednią techniką. Jest to kapitalna rzecz na stromym i twardym stoku. Należy to odpowiednio "zgrać" z odchyleniem góry ciała od stoku, jego skierowaniem w dół oraz wbiciem kijka w szczycie trójkąta równobocznego, którego podstawę stanowią dziób narty zewnętrznej i jej przypisany but. Życzę miłych ćwiczeń, lub zmycia mi głowy za niezrozumiałe herezje. Dodam, że ambitny amator powinien jeździć jak dobry zawodnik, tylko... że będzie to robił może dwa razy wolniej. A jak mu się uda jeszcze nieco zmniejszyć ten dystans, to będzie miał dodatkową satysfakcję. Pozdrawiam.
  5. Dla ciekawych. Ogólnodostępne trasy zjazdowe o największej różnicy poziomów w Europie(Austria, Szwajcaria, Włochy, Francja) En Autriche : • - Solden : 3249 / 1377 dénivelé de 1872 m En Suisse : • - Zermatt : 3883 / 1620 dénivelé de 2263 m • - Engelberg : 3020 /1050 dénivelé de 2030 m • - Verbeil : 3330/1400 dénivelé de 1930 m • - Flims Laax : 3018/1100 dénivelé de 1918 m - En Italie : • - Monte Rosa : 3260 / 1212 dénivelé de 2048 m • - Marmolada : 3342/1446 dénivelé de 1896 m • - Bormio : 3012 / 1225 dénivelé de 1787 m En France : • - Alpe d'Huez : 3330 / 1120 dénivelé de 2210 m • - 2 Alpes : 3421 / 1300 dénivelé de 2121 m • - Chamonix : 3275 / 1230 dénivelé de 2045 m • - Les Arcs-Villaroger : 3226 / 1200 dénivelé de 2026 m • - Tignes : 3456 / 1550 dénivelé de 1906 m • - Val Thorens : 3266 / 1400 dénivelé de 1866 m • - Val d'Isère : 3300 / 1850 dénivelé de 1450 m Les plus beaux dénivelés du monde sont en Oisans : (Najładniejsze zjazdy na świecie o największej różnicy poziomów są w Oisans) • -L'Alpe d'Huez : 2210 m • - 2 Alpes : 2121 m
  6. Komentator stwierdził, że oglądało zjazd osiemdziesiąt tysięcy ludzi. Austriacy uwielbiają konkurencje zjazdowe. W Kitzbuhel był w tych dniach Toni Sailer. Oglądałem na ORF krótki z nim wywiad. Tam zdaje się spotkała się cała żyjąca historia austriackiego narciarstwa zjazdowego.
  7. W Kitzbuhel się fatalnie jedzie zjazd, bo jest dużo długich, pochyłych trawersów. Na których się jedzie z dużą szybkością. Kto miał okazję jechać po długim trawersie, tak aby łuk skrętu był skierowany w dół, wie jak trudno jest utrzymać narty, aby nie wyrzuciło na zewnątrz. W dodatku u góry był taki trawers, że jego powierzchnia tworzyła pewne wypukłości, poprzedzielane pewnymi jakby wklęśnięciami. Niektórym zawodnikom narty tutaj potwornie drgały. Zastanawiam się nad tym, że jedni potrafią przejechać taki odcinek, czy inny, ze stosunkowo "spokojnymi" nartami a u innych dostają one dzikich drgawek. Jest to też pewna cecha danego zawodnika, że prowadzi narty bardziej spokojnie. Na bardzo zwolnionych zdjęciach widać jak narta jadąca na krawędzi wcale, wbrew pozorom, nie tworzy regularnego łuku(wygięcia). Jej dziób pulsuje, prostując się na moment, gdy maleje reakcja śniegu. To jest ciekawe zjawisko i być może jedni potrafią tak jeździć, narty ich są spokojniejsze.
  8. Zaruski miał narty, jakie były w tym czasie. Więc należy się wybrać do muzeum i zobaczyć narty z tego okresu no i buty. Kościelec jest, z obu stron ścieżki turystycznej, przepaścisty. Więc wyjechanie, np. po upadku na lewo, czy prawo to pewna śmierć. O zjazdach z asekuracja liny słyszałem też od kogoś z Klubu Wysokogórskiego w Krakowie. Ktoś to stosował. Gdzieś w latach siedemdziesiątych. Nie wiem dokładnie jak to wygląda, ale przypuszczam, że stosuje się linę tzw. podciągową o długości 80 m. Jeden zjeżdża a drugi go asekuruje, np przy pomocy czekana. W razie upadku i niekontrolowanego zsuwania się może być zatrzymany. Zjazdy skialpinistyczne nie są takie proste, jak zjazd nawet bardzo stromym zboczem, ale na pofalowanym, nie skalistym terenie. Nieraz żleb, którym można zjechać nie jest łatwo dostępny od góry. I wjazd do niego wiąże się z bardzo dużym ryzykiem. Nieraz "zbocze" od góry kończy się na wprost uskokiem skalnym. Dalej się jedzie łatwiej, trawersując w lewo lub prawo. Ew. zsunięcie się po nim to pewna śmierć. Wtedy dodatkowa asekuracja jest bardzo przydatna. Nie śledzę przepisów parku, ale czy rzeczywiście można zjeżdżać letnimi ścieżkami turystycznymi. Coś tu jest naciągane. Ścieżki takie czasami trawersują bardzo lawiniaste zbocza. A jadąc ze szczytu, grzbietu, czy przełęczy mniej lub więcej na wprost w dół, nie upierając się przy ścieżce, oraz wykorzystując różne wypukłości terenu, ma się znacznie więcej szans, aby nie sprowokować ew. lawiny. Co do ew. "zatrudnienia" GOPR lub TOPR do ratowania delikwenta, który się wybrał tam, gdzie nie wolno, lub gdzie jest niebezpiecznie. To z takich ludzi rekrutują się goprowcy, czy toprowcy. Sami też wybierają się tam, gdzie niebezpiecznie, w swoim prywatnym czasie. Doświadczenie bierze się stąd, że człowiek wystawia się ciągle na niebezpieczeństwo. Nie ma innej drogi. Toprowcem nie zostaje się po kursie. Najpierw trzeba być już dość doświadczonym taternikiem, alpinistą, dobrym narciarzem. Jest rzeczą zdrowego rozsądku nie porywanie na wyzwania za trudne. Przeskakiwanie pewnych etapów.
  9. Jechałem dawniej wiele razy wprost z wyciągu do kotła Gąsienicowego. Stromo, ale to jeszcze nie przeraża. Żleb pod Palcem raz na wiosnę, po firnie też zaliczyłem w dawnych czasach. Najgorzej jest wjechać, nieco poniżej obserwatorium. Ponieważ przy upadku można wpaść na skały. Zwężenie jest krótkie i potem otwiera sie szeroki łatwy stok do Dolin Kasprowej, którą między drzewami dojeżdża się do nartostrady do Kuźnic. Żleb to nic, ale ja widziałem w tym okresie jazdy po Kasprowym, ślady nart z grzbietu, który biegnie z Kasprowego do Myślenickich Turni. Oczywiście zjazd do Doliny Kasprowej. Najbardziej stromy zjazd jaki zaliczyłem to był ze szczytu Miedzianego żlebem w stronę schroniska w Pięciu Stawach Polskich. Zaliczany w książce Wali i Żyszkowskiego, o zjazdach skialpinistycznych w Polskich Tatrach Wysokich, gdzieś nieco poniżej średnich trudności. Byliśmy wtedy na początku maja w schronisku i jeszcze zjechaliśmy z Walentkowej Przełęczy i z Koziego Wierchu, żlebem w stronę schroniska. Szło się butach narciarskich, narty przyczepione do plecaka. W okolicy Hali Gąsienicowej, oprócz jazdy różnymi wariantami z Kasprowego, jeździło się z Beskidu, Przełęczy Liliowe, z Przełączki między Skrajną i Pośrednią Turnią. Kursy instruktorskie to często zaliczały na koniec. Z Przełęczy Karb na stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Brałem kiedyś udział w slalomie Klubu Wysokogórskiego z pod tej przełęczy, ale w drugą stronę. Jeździ się z Zawratu w obie strony. Wymagające zjazdy są z Mylnej Przełęczy, ze Świnickiej Przełęczy, a szczególnie z Zawratowej Turni na w stronę Kotła pod Świnicą. Zaruski z towarzyszem zjechał z Kościelca asekurując się liną. Dawniej stosowano taką metodę asekuracji. Udało mi się być trzy razy na Przełęczy Krzyżne. Dwa zjazdy Doliną Waksmudzką. Piękna jazda, najpierw stromy zjazd do kotła pod przełęczą i potem wspaniałe bule. Jedzie się potem lasem i wjeżdża powyżej parkingu na Palenicy. Ponad kilometr w dół. Trzeci Doliną Pańszczycy. Marzył mi się zjazd do Dolin Roztoki. Były inne marzenia, jak zjazd "rysą" z pod Rysów. Teraz w Tatrach odbywają się, jak czytam, ciągle łapanki. Ale i ruch jest poza trasami zdaje się być ogromny. Dawniej na wyrypy wybierało się niewiele ludzi.
  10. Ron le Master - autor "Narciarz doskonały". Niedawno wydana po polsku. Jest tam o sile odśrodkowej, ciążeniu ziemskim, tarciu nart o śnieg(ogólnie reakcji podłoża). Rysunki wektorów sił. Objaśnienie pojęcia środka ciężkości itd. W różnych książkach, z różnych okresów można spotkać czasami sporo o działaniu różnych sił na narciarza. Czytywałem sobie kilkadziesiąt lat temu w Bibliotece górskiej w Krakowie zbiorowe dzieło "Ski de France". Tyle tam było różnych schematów działania sił na biednego narciarza, że ta książka nadawała się tylko dla narciarza, że specjalnością inż. mechanik.
  11. Jeszcze inny podział; - narty najdroższe, w zasadzie powinny być najlepsze; - narty średnio drogie, czyli średnie; - narty poniżej średniej ceny, czyli przeciętne; - narty pozostałe. Podział ten należy rozumieć tak, że narty najdroższe, średnio drogie,... obejmują wszystkie narty wyspecjalizowane. Specjalizacja może sięgać do różnych komórek i wyżej do nart dopasowanych do stylu jazdy danego zawodnika. Po co mi jakiś radius jeśli np. jeśli wytwórnia i całe grupy ekspertów zachwalają daną nartę jako jedyną, przykładowo, do puchu.
  12. Dobrą metodą na oswojenie ze stromiznami jest nauczyć się skręcać na jak najstromszym stoku. To jest główny problem narciarzy, których przerażają stromizny. Na stoku, narty w czasie skrętu, są na moment ustawione wzdłuż linii spadku stoku. Ich szybkość na stromym stoku w bardzo krótkim czasie gwałtownie rośnie. Dosłownie uciekają z pod pupy. Człowiek się odchyla do tyłu, co jeszcze zwiększa szybkość nart. I praktycznie nie da się ich dalej kontrolować. Pozostaje upadek na bok i perspektywa zsuwania się po stoku. Do nauki skrętów należy wybierać nie strome stoki, tylko strome, krótkie ścianki. Takiemożna spotkać nawet na niebieskich trasach. Ćwiczymy tu skręty. Ewentualny upadek, to tylko krótkie zsunięcie się do wypłaszczenia. Ścianka powinna być z gładkim miękkim śniegiem. Najlepiej, gdy jest jak najmniej ludzi, by kogoś nie zaskoczyć swoim upadkiem. Należy stopniować stromiznę. Jak pokonujemy daną ściankę dość swobodnie to próbujemy na stromszej. Nie piszę jakim stylem należy skręcać, bo to zależy od zaawansowania. Dążyć do skrętu równoległego. Jedną z przeszkód w nauce jest zwykły strach, usztywnienie ciała. Łatwiej jest to przezwyciężyć na krótkiej ściance niż na długim stromym stoku. Uczyłem kiedyś swoją żonę. Jak już zaczęła skręcać równolegle dosyć swobodnie, to utrudniałem jej te skręty, przez wybieranie coraz stromszych ścianek. Efekt jest taki, że swobodnie kręci na wszystkich czarnych trasach. Nawet na ich najstromszych odcinkach.
  13. Dziadek Kuby

    Narty na Cyprze?

    Wpisać w Google po angielsku coś o Cyprze i nartach i wyskoczą jakieś informacje. Miałem w komputerze kiedyś mapkę tras i zdjęcia z Cypru. Góra zdaje się gdzieś ok. 1800-2000 m. Kolejka na górę a tam orczyki, nie za długie, bo niżej jest ciepło. Sezon krótki. Pracowałem dwa lata w Tunezji. Jako narciarz zastanawiałem się na wzięciem nart, bo Atlas sięga do tego kraju. Okazało się, że jest w kraju jeden malutki orczyk czynny przez dwa tygodnie, jak spadnie śnieg. W Libanie też jeżdżą na nartach. W Maroku. Na południu Hiszpanii. Jest tam poważny ośrodek narciarski.
  14. Niestety w Polsce, a może tylko w promieniu sto kilometrów od Wadowic, jeździ się pod koniec tygodnia po gorszej powierzchni niż zawodnicy z Pucharu Świata. Taki "beton" jak mają zawodnicy jest często rano, gdy śnieg jest dobrze ubity. Najlepiej ubijają śnieg sami narciarze. Tworząc miejscami ten tzw. "lód", czyli takie wyślizgane miejsca. Nagarnięty na to przez ratrak śnieg nie za bardzo wiąże się z tym podłożem. Jeśli się nie mylę to stoki na zawody zamyka się parę dni przed zawodami, aby je przygotować. Stworzyć rzeczywiście twardy stok, aby jadący z dalekim numerem nie miał radykalnie innych warunków niż zawodnicy w czasie pierwszych przejazdów. Trasa jest twarda, ale narta zawodnika trzyma, co widać wyraźnie na transmisjach po zdzieranym przez narty śniegu. Na wyślizganym przez tysiące krawędzi stoku, powierzchni typu "szlaja", narta nawet bardzo ostra, jadąca na krawędzi, nie zdziera nic. Nic z pod niej nie leci. Słychać tylko zgrzyt ze ześlizgu. Jak ktoś potrafi ją utrzymać na krawędzi bez ześlizgu, szczególnie na stromszym terenie, to jest świetny. Nawet Bode na filmiku wyżej nie jedzie po takim "lodzie" o którym piszę. Widać, że z pod nart coś mu się tam prószy. Przykład takiego "lodu" spotykało się w weekend`y u dołu Golgoty. Jak ktoś zna ten stok. Była to jedna, błyszcząca powierzchnia, wypolerowana przez tysiące bokiem puszczonych nart. Właśnie o takim "lodzie" piszę a nie o twardym, nawet bardzo, ale śniegu. Na stoku z takimi gęstymi, błyszczącymi "plackami" jedynie dobra dobra slalomka, poparta dobrą techniką daje możliwość przyzwoitej jazdy. Oczywiście nie za szybko, jeśli się nie jest Bode Millerem.
  15. Z tym cywilnym stokiem w Alpach to prawda. Kiedyś zaczepił mnie z żona gość pod Kitzsteinhornem. Jeździliśmy z samej góry po prawej stronie do takiego "dołka" poniżej kompleksu na 2500 m. Gość do nas, że jeździmy bardzo ładnie na nartach. Jeszcze większe jego zdziwienie było, gdy powiedziałem "Wir sind aus Polen"(jesteśmy z Polski). Nasze warunki, szczególnie dawniej, ale i dzisiaj, wymuszały opanowanie dobrej techniki, aby w miarę przyzwoicie jeździć, pomiędzy muldami, ludźmi, kamieniami itd. na wąskich stokach. Oczywiście przez tych co tego chcieli. Na gładkich, szerokich alpejskich stokach nie było takiej potrzeby. Stąd ktoś kto w Alpach jeździ przyzwoicie po muldach uważany jest prawie za profesjonalistę, przez przeciętnego bywalca ubitego stoku.
  16. Jestem po dwu dniach jazdy na Mosornym Groniu. W piątek było idealnie i stok był nieźle przygotowany. Wczoraj do południa było jeszcze w miarę równo. Około drugiej tłum ludzi zrobił swoje, szczególnie u góry, gdzie jest najwęziej. Porobiły się spore wyślizgane miejsca, poprzedzielane dość wysokimi kopkami dość zbitego śniegu, z małą miękką warstwą na szczycie warstwą. Czyli stworzyły się typowe warunki na typowym stoku, który nie jest ratrakowany prawie na bieżąco. Jedzie się wyciągiem do góry z doskonałym widokiem na stok. Ma się świetny przegląd jak ludzie jeżdżą. I na jakich nartach jeżdżą. Bez wyjątku krótkich. Stok nie jest całkiem łatwy, a jak się "wylodzi" to staje się trudny. Do tego przyczyniają się znakomicie sami narciarze, ale z powodu słabej techniki. Gdyby wszyscy jeździli świetnie, bez ześligów, po całym stoku, stok po południu byłby w znacznie lepszym stanie. Gdyby był o wiele szerszy też byłby lepszy. A tak to te proste skręty z ześlizgami, ułatwione przez krótsze narty, pozwalają wszystkim na w miarę swobodną i bezpieczną jazdę. W miarę pogarszania się stoku ich narty ześlizgują się coraz bardziej w tych samych ciągle miejscach. Powstawanie "lodu" nabiera przyspieszenia. Nie piszę nic odkrywczego. To są znane obserwacje. Co to ma wspólnego z dyskusją czy lepsza slalomka, czy gigantka a może jakaś inna. Pozornie nic. Ale w wypożyczalni są narty raczej krótkie. Piszę krótkie, bo o slalomkach można mówić, gdy to są narty do slalomu. A są różne. W sklepie też są raczej krótsze a i przeciętny sprzedawca też powie, że na krótszych łatwiej się skręca. Powie też tak znajomy, który już "dobrze" jeździ po kilku sezonach. Wiec moda, ogólne przekonanie, chęć nie bycia gorszym i zjechania nawet z trudnego stoku. Czasem jak najszybciej, byle jak czuje się na plecach oddech jakiegoś wariata, pędzącego w dół na swoich silnych nogach bez żadnej kontroli nart. Jadące pociski! Mam dzień kondycyjny. Żona ma swoje zajęcia a ja mam narty teoretyczne. Oglądam slalom z Adelboden i Mariboru oraz nagrywam go na dysk. Ciągle mnie mnie nurtuje sprawa wysunięcia wewnętrznego kolan do przodu. Podejrzewałem od pewnego czasu, że mam za mało wysunięte i nie jestem w stanie osiągnąć nieco większego kąta zakrawędziowania narta śnieg. Brakuje też nieco giętkości w okolicy bioder. Dają znać stare przyzwyczajenia z ze sztachet. Robiłem próby ze świadomym wysuwaniem narty w czasie łuku, tak aż prawie dziób narty zewnętrznej zrównywał się ze szpicem wewnętrznego buta. Był efekt narta zewnętrzna lepiej się prowadziła na krawędzi. FIS musi mieć jakieś powody, że zwiększył promień nart. A czy amator będzie jeździł na nartach dłuższych o większym promieniu. Raczej wątpliwe. Sam ma coraz krótsze narty, ale mam mniej sił. Ale na Mosornym po południu w weekend jeszcze slalomka pozwala mi bokiem przyzwoicie jechać. Na tym pustym stoku z dobrze przygotowaną powierzchnią śniegu chętnie pojeździłby na nartach gigantowych o 10 cm wyższych od mojego wzrostu. Ale ich nie mam i nie opłaca sie kupować na dwa takie dni w roku. Pozdrawiam.
  17. To co tu napisałem nie jest dla osób, które się uczą jeździć na nartach(oczywiście każdy się uczy), a nawet już dla zaawansowanych. Raczej dla tych, co już swobodnie jeżdżą od lat po różnych stokach, ale ich sylwetce brakuje jeszcze coś, po czym poznaje się naprawdę dobrego ujeżdżacza stoków. Instruktorzy mają rację, że uczą trzymania góry ciała w dół stoku. Chodzi o bardzo ważną rzecz, przyswojenie sobie prawidłowej sylwetki, tj. min. właściwego ugięcia kolan, szczególnie zewnętrznej narty, poprawnego trzymania kijków. Dopiero na takiej podstawie można iść dalej w stronę bardziej ciętych skrętów, "obracania" ciała za nartami. Według mojej obserwacji ta metoda jest najlepsza dla zdecydowanej większości rozpoczynających przygodę z nartami. Oczywiście jakiś tam procent, szczególnie uzdolnionych, może być uczony inaczej, jak to na początku propagował pan Ogorzałek. Na forum mamy co najmniej kilku instruktorów. Może oni zabiorą głos w tej sprawie.
  18. Przyznaję rację Mitkowi. Jak się ma doświadczenie to można dość dokładnie określić jak dane narty jeżdżą. To nie jest aż takie trudne. Przecież są zalecenia producentów na jakie śniegi, poziom narciarza, styl jazdy dana narta jest przeznaczona. Przecież producent wie dlaczego taki model wyprodukował i dla kogo wyprodukował. Jadę sobie na narty, np. pod Łomnicę. Biorę slalomki, bo będę jeździł na twardym stromym stoku, który się wylodzi za kilka godzin. Przyjeżdżam na miejsce a tu się okazuje, że jest fajny puch obok trasy. Więc po pogorszeniu się warunków na ubitym i jak mam już dość walki ze stokiem, próbuję gdzieś dalej pojeździć w puchu, na slalomce. Nie mam wyboru. Obok jadą goście na nartach znacznie szerszych i dłuższych. Lepiej im się jedzie, to oczywiste, bo są to narty dla takich warunków. Nie potrzebuję pytać. Na krosach też byłoby lepiej, niż na sprężystej slalomce 160 cm. Można się oczywiście pytać jak się jeździ na danym typie narty, nawet mając duże doświadczenie. Ale to jest tylko kwestia zbierania opinii do przemyśleń, wyważania różnych proporcji. Natomiast nie można polegać tylko na jednej opinii, nawet najlepszego eksperta. Zresztą publikowane różne testy są tylko uśrednieniem wyników z pewnej grupy testujących. Więc może się zdarzyć, że narta, wysoko oceniona, mogła dostać niską ocenę od pojedynczego testującego "eksperta", bo mu z jakichś względów nie "leżała". Może być oczywiście odwrotnie. Niski, w ocenie ogólnej model, komuś specjalnie odpowiada.
  19. Warunki marzenie, świetny puch! Ładna jazda!
  20. Wydaje mi się, że kluczem do jazdy "sportowej" jest obciążenie("postawienie" na krawędzi) narty zewnętrznej jeszcze przed linią spadku stoku. Aby to zrobić, należy pójść z ciałem za nartami(ciało prostopadłe do kierunku nart), jednocześnie góra ciała do przodu(w kierunku dziobów) i do wnętrza tworzonego łuku skrętu. Noga zewnętrzna się przy tym prostuje(np. lewa, przy skręcie w prawo)- można to zaobserwować na wielu zdjęciach na "you canski". Po przejściu linii spadku stoku, następuje powrót do pozycji zrównoważonej, z tym że ciało(barki) jest dalej prostopadłe do nart i pochylone do wnętrza skrętu. Nie jest, tak mi się wydaje, zbyt istotne, czy to jest długi skręt gigantowy czy stosunkowo krótki(ale podkręcony- bo w"czystm" wertikalu narty mogą jechać prawie płasko). Ważne jest, aby nartę zewnętrzną zmusić do jazdy na krawędzi jeszcze przed linią spadku stoku. Na marginesie zauważmy jaki to jest "dziwny" układ dynamiczny. Narta stająca się nartą zewnętrzną przed linią spadku stoku jest nartą górną, a ciało ma tendencję, poprzez szybki wyprost nogi tej narty, do zwalenia się w dół stoku. Nie "zwali" się, bo działa na niego siła odśrodkowa, skierowana w górę stoku. Obserwowałem dzisiaj gigant ze Stanów. Widać było wyraźnie jak trudnym zadaniem jest właściwe obciążenie narty zewnętrznej jeszcze przed linią spadku stoku. Jak się to dobrze zrobi i zaczyna ona jechać na krawędzi(jeszcze przed tą linią), to narty nie mają tendencji do obślizgów po przejściu linii spadku stoku, lub do brutalnego użycia krawędzi, co stosują zawodnicy, a co zawsze powoduje stratę czasu. Można to nazwać jazdą sportową. Chcę jeździć "sportowo" po normalnym stoku. Do tego nie potrzebne mi są tyczki, czy pomiar czasu. "Sportowo" jeździć to znaczy doskonale panować nad nartami, z jakąś przyzwoitą szybkością. I to na stoku jaki jest i śniegu taki jaki jest w danym momencie. Nie tylko jak jest naturalny i gładki. Wzorem są tu zawodnicy, bo mają takie warunki, szczególnie ci co im przyjdzie jechać z bardzo dalekim numerem. Dzisiaj Euro Sport pokazał zawodników powyżej pięćdziesiątki. Niektóre znane już nazwiska. Ale trzydziestka była dla nich nie przeskoczenia. Należało mieć góra dwie sekundy z kawałkiem plus. Na dziurach i wyślizganych miejscach, które się potworzyły było to prawie niemożliwe. Ci z nich co wskoczyli do trzydziestki, dysponowali już świetną techniką. P.S. Jak ktoś nie zrozumie tego,co napisałem, to proszę mnie nie obrażać, tylko napisać zwyczajnie, że nie rozumie, ma inne zdanie itp. Będę wdzięczny!
  21. Czasami żartuję, ale z tymi biegówkami to prawda. Zresztą ktoś ze starszych narciarzy miał może dawniej okazję zaobserwować wiejskich chłopaków na niektórych stokach. Miejscowa obsługa wpuszczała na ich na orczyk za darmo. Jeździli na czym się da. Miałem takich sąsiadów w Koninkach, którym dawaliśmy kolejne "przejechane" narty. Dwukrotnie większe od wzrostu. A z butów dorosłego to prawie wyskakiwał. Jeździli niektórzy miejscowi po stoku z szybkością prawie Maiera i stali na nogach. Takie obrazki widziało się w różnych miejscach. Jest to dowód, że można zjechać na "byle czym". Styl też jest byle jaki. Ale się zjedzie. Trudno się wzajemnie przekonać. No bo jak przekonać dziecko, które nie widziało w życiu krowy, że mleko jest nie z supermarketu, tylko od krowy.
  22. Czasem jest taki śnieg(wiosenny, świeżo nasypany z armaty, szczególnie gdy temperatura za wysoka), że "łapie" za krawędzie. Szczególnie trzeba uważać, gdy narty są świeżo naostrzone. Miałem taki przypadek w Szczyrku. Po naostrzeniu u Mysłajka pojechaliśmy na Bienkulę. Był taki tępy śnieg u góry, że prawie nie dało się skręcać. Ale trwało to chwilę. należało się przyzwyczaić do delikatnego wchodzenia w skręt, z dużym wyczuciem. Podobne wrażenia mogą być, gdy ktoś się przesiądzie ze starych, wyklepanych dech na nowe, sprężyste. Gdy jeszcze do tego dojdzie taki "łapiący" nieco za krawędzie śnieg, no to są pewne kłopoty, ale wynikające z braku techniki a nie szukania "dziury" w kątach krawędzi, co dla amatora nie ma prawie żadnego znaczenia. Ja jakoś tego stopnia nie mogę wyczuć.
  23. Jest faktem, że narciarze od dawna usiłowali jeździć, może nie krawędziach, bo tego raczej nikt sobie nie uświadamiał. Ja w każdym razie nie pamiętał, żeby ktoś przed kilkudziesięciu laty pisał lub mówił o krawędziach. Z wyjątkiem kwestii ostrzenia. Dążyło się do minimalnego ześlizgu. Rewelacją okrzyknięto w swoim czasie skręt "S". Pisał o tym dużo G. Joubert. Faktem jest, że narty w skręcie zawsze ustawiały się na krawędziach, szczególnie w wykonaniu zawodników. Mam takie zdjęcie z "Olimpiady" we Włoszech, którą urządzili faszyści w czasie drugiej wojny światowej. Zawodnik ma taką sylwetkę, że jakby mu dać dzisiejsze narty i ubiór, to ktoś by powiedział, że technika nieco surowa, ale na krawędziach. Przeszedłem po trzydziestu paru latach jazdy z "klasyki" na krawędzie. Zabrało mi to prawie dwa sezony. Najpierw spróbowałem przez sezon jeździć szerzej i bardziej na krawędziach na tychże klasykach. Dało to pewien efekt. Do dziś, po prawie ośmiu sezonach ciągle udoskonalam tą jazdę. W międzyczasie narty mi się skróciły i zmalał ich promień. Muszę jeszcze popracować na "wejściem" na krawędź narty zewnętrznej jeszcze przed linią spadku stoku. Jest to klucz do pewnej jazdy na stromych i twardych stokach. Praktyka na klasykach też się bardzo przydała. Nie jeżdżę jak zaprogramowany, robiąc skręty o jednakowym promieniu na "sztruksiku". Jestem w stanie szybko zmienić promień skrętu w, nawet w czasie łuku. zejść w dół, czy w górę, bo chopka, czy mulda. Te reakcje zostały z jazdy "nóżka przy nóżce". Kwestia zmęczenia, czy ew. kontuzji(kolan). Jeździ się mi bezpieczniej, mimo że szybciej niż na klasykach. Nie bolą tak biodra, bo nie takiej rotacji(przeciw-rotacji!) na karwingach. Biodra idą za nartami. Kolano nogi zewnętrznej w skręcie jest mniej obciążone, bo przy sporym wychyleniu do środka łuku dąży się do jego wyprostu. Jest to naprawdę fajna sprawa. Takie mam doświadczenia. Jeździłem na Beta Race Carve 180 cm. Teraz mam GS 9 -170 cm i Voelke Racetiger SL Racing 160 cm. Jak mi się zużyją GS 9 to myślę o kupnie nart gigantowych Voekle, bo odpowiada mi ich sprężystość. Zastanawiam się, czy byłbym w stanie teraz pojechać śmigiem na moich starych Salomonach 200 cm. Może kiedyś spróbuję.
  24. Dodam jeszcze, że na pierwszym zdjęciu widać Mont Blanc 4810 m-oddalony od Aig. du Midi ok. 5 km w linii prostej. A na jego tle Mt Blanc du Tacul i Mt Maudit. Lina widoczna u góry to chyba kolejka z Aig. du Midi do tak zwanego miejsca Helbronner 3502 m, na grani z Mt Blanc do Dent du Gigant(Ząb Giganta)- charakterystyczna bardzo turnia. Dalej można zjechać kolejką do La Palud, koło Courmayer we Włoszech. Jest to połączenie kolejkami Chamonix z Courmayeur. Może ktoś z forumowiczów był w Courmayeur na nartach. Proszę o relację. Znam te tereny(dolina Val Veny) tylko z lata. Widoki na masyw Mt Blanc są tu bajkowe. Posługuję się mapą KOMPASS 1:50 000(Monte Bianco, Mont Blanc)Jedzie się z Chamonix(1037 m - stacja jest wyżej) na Aig. du Midi(3842 m) przez stację pośrednią Plan du lAiguille(ok. 2300 m). Zejście z kolejki w stronę Col du Midi(Przełęcz Południowa - 3532 m). Tu patrząc w stronę zjazdu. Mamy po lewej stronie Valle Blanche(Białą Dolinę z mocno potrzaskanym lodowcem). Bardziej w prawo Glacier du Geant(Lodowiec Giganta). Tu widać na mapie trasę "pieszą" przez lodowiec. Sądzę, że tym lodowcem się jedzie. Niżej Glacier du Tacul( z lewej schronisko Rif. du Requin(2616 m) i dalej Mer de Glace(Morze Lodu). Lodowiec częściowo pokryty piargiem. Kończy się to małym lodowczykiem, prawie na wysokości 1600 m - Glacier du Blois. Powrót kolejką do miejscowości Les Blois. Pi razy oko ponad 15 km. I jakieś 2 km w dół. Teoretycznie jestem dobrze przygotowany. Pisywałem na forum Klub pod Misiem. Był tam człowiek z Bielska, pracujący od wielu lat w Chamonix. Opisywał często swoje wypady Białą Doliną. W Wadowicach mamy znajomą dziewczynę, jeżdżącą na desce. pracowała w Chamonix jako niańka . Też się jej zdarzyło zjechać na tej desce. Po prostu trzeba tam być i mieć odpowiednią pogodę i warunki śnieżne. To jest kwestia.
  25. Bardzo ładne zdjęcia. Zawsze byłem ciekaw jak wygląda zejście ze stacji kolejki na lodowiec. Czytałem różne relacje, ale nie widziałem terenu. Chodzi o ubezpieczenie, tzn. czy potrzebna jest druga osoba do ew. asekuracji, na stromej części zejścia. Czy jest możliwość samo-asekuracji(trzymania się liny), np. rozciągnięte liny(a) od samej góry do łatwego miejsca- tak jak się indywidualnie asekuruje na Via Ferratach w Dolomitach. Nie w przewodniku jest kwestia. Zresztą przejazd przez lodowiec nie wygląda ekstremalnie(następne zdjęcia). Nachodziłem się w życiu trochę po lodowcach z większymi szczelinami. Na nartach jest łatwiej przejechać ew. niepewne miejsca, bo szybciej i mniejszy nacisk na podłoże. Zresztą tam jeździ tłum. Nie jeździ się w takim terenie we mgle, bo to samobójstwo. Nie potrzebuję przewodnika, tylko dobrze widoczny teren. Zdarzyło mi się we mgle wyjść samotnie, nie tak znów dawno, na najwyższą w tej okolicy górę, ale to było łatwiejsze, bo się szło granią.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...