-
Liczba zawartości
14 231 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
212
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Tak jak wyjdzie. Traka mam od Czerniawy. Zresztą pozostałe podjazdy już jechaliśmy i są łatwe. Pozdro
-
Cześć Błąd, narta nie ma takiego wielkiego znaczenia jak wzór - czyli instruktor, nauczyciel... Nauczanie jazdy na nartach to proces, który rozkłada się zazwyczaj na lata, zwłaszcza w sytuacji incydentalnych wyjazdów warto zrozumieć, że nic się tu nie przyspieszy choć można nie spowalniać. Niestety w nauce syna kluczem jesteś Ty, bo to z Tobą będzie jeździł później i musisz to zrozumieć na tym etapie. Jako, że jesteś typem człowieka, który będąc początkującym uważa, że wie to będzie trudne. Po pierwsze pozycja - tyłek wisi Ci nad nartami prze co pozycja jest sztywna nogi dość szeroko, bo inaczej nie utrzymałbyś śladu. Nie boisz się - to bardzo pozytywny element ale tor jazdy jest przypadkowy - narty wrzucone w lekki uślizg suną bokiem - nie ma praktycznie jazdy po łuku, która jest kluczowa w sterowaniu skrętem. Jakbyś popatrzył na swój ślad to jest on rozmyty i będzie miał metr szerokości oraz dość prosty - im szybciej tym szerszy i bardziej zbliżony do prostej przebieg. Miota Cię niestety a przy tym stopniu usztywnienia nogi wieczorem muszą boleć - zwłaszcza uda - a nie powinny. Rady takie same jak dla kolegi założyciela tematu: - zwolnić - zwrócić uwagę na prawidłową pozycję, pisałem o tym - można znaleźć. Ręce nieco wyżej i luźniej powinny pociągnąć tułów - kontrola nad rozstawem. Na filmie zwłaszcza w pierwszej sekwencji jedziesz czymś pomiędzy skrętem z odbicia a łukami płużnymi. Nawet wolno można jechać porządnie z pełnym sterowaniem. - jazda po łuku to podstawowy element sterowania skrętem, musisz na to zwrócić uwagę bo jej u Ciebie nie ma. Tu klucz to dozowanie dociążenia nart. A w ogóle to kiedy Ty będzie dokładnie u Adasia, bo może to jest jakaś fajna okazja do spotkania? POzdro
-
Cześć Przede wszystkim trzeba przyjmować wiedzę a nie szukać po omacku. Cześć Absolutnie błędne przesłanki a nawet spostrzeżenia, niestety. Dzieci skutecznie nie uczy się na krótkich nartach tylko na nartach dostosowanych do wzrostu. Krótkie narty to - dla każdego zresztą - sprzęt na zapoznanie się z narciarstwem - jeden dwa dni. Dzieci, które jeżdżą porządnie zazwyczaj były uczone na nartach GS a na SL wsiadały będąc już narciarzami ukształtowanymi - tak wygląda np. sportowy cykl nauczania. Nauka na narcie długiej nie jest katunkiem pod warunkiem, że wiesz czego masz się uczyć. Ty nie wiesz i stąd takie odczucie. Odciążenie, dociążenie - to są podstawy, które są Ci obce bo wiesz lepiej. Wierz mi to zła droga. Pozdro
-
Cześć Jutro odpalamy do przyjaciół w Pławnej, a z Pławnej do Świeradowa tylko 25km więc bierzemy rowery i spróbujemy tego Stogu z Rybelkiem, że tak powiem - z marszu, jako element dłuższej wycieczki. Jak nas zabije to kumpel z Powiednej nas uratuje... może. 🙂 Pozdrowienia
-
Cześć Nie do końca. Opinię miarodajna może wystawić jedynie fachowiec. Reszta to tzw. mniej lub bardziej sensowne lub bezsensowne "moje zdanie". Wprawdzie nie uczę już dość długo, a ostatnio to w ogóle mało jeżdżę bo mam inne zainteresowania ale po prawie 30 latach pracy potrafię na 100% pewne rzeczy ocenić, zdiagnozować itd. i... bardzo nie lubię zbędnego pierdolenia. Czy Twoje narty są porządnie przygotowane? Czy masz dobrze dobrane buty? Pozdro
-
Hmmm, chcesz koledze coś sprzedać Marku? Kolega jest dokładnie na poziomie pytającego. Oba filmiki mówią jedno - koledzy maja dużą wiarę w siebie i swoje umiejętności oraz troszkę mniejszą wiedzę na czym polega porządna jazda. Pierwsza cecha jest super, druga - warto się pouczyć. Pozdro
-
Cześć Nas jakiej podstawie dokonałeś przemyślanego wyboru nie mając pojęcia o narciarstwie? To bardzo ciekawe. Czy operację, skądinąd prostą przecież, rekonstrukcji Ścięgna Achillesa też przeprowadzisz sobie sam? Pozdro
-
Cześć Patrząc na rady czy też opisane narciarskie drogi (np. kol Victor) dziwią mnie trochę te rady. Chodzi mi o fakt, że każdy z Was - nic nikomu nie ujmując - radzi to co mu wyszło, podeszło, dało jakiś tam efekt. I OK, tylko, że znacie tą jedną drogę więc nie wiecie czy inna nie jest lepsza skuteczniejsza czy też dająca bardziej długotrwałe efekty. Najbardziej dziwią mnie tego typu rady u narciarzy doświadczonych, nawet z pewnym doświadczeniem szkoleniowym. Bardzo proszę zastanawiajcie się zanim coś doradzacie bo niektóre strzały są po prostu niebezpieczne np: Moruniek: "Daj tym nartą jechać, nie jedź za nie. Postaw na krawędzi, czekaj, czekaj, one skręcą." - taka rada na tym poziomie w bardzo wielu przypadkach kończy się przekroczeniem prędkości kontroli i spektakularnym dzwonem, jeżeli nie kontuzją. Jak człowiek stojący na tyle narty w praktycznie pełnym odchyleniu ma ją "postawić na krawędzi". Jedyne co osiągnie to wyjazd desek spod dupy i upadek. Więc... nie róbcie tak bo zrobicie komuś krzywdę. Własne przemyślenia zostawiamy sobie tym bardziej jak ktoś nikogo w życiu nie uczył a doświadczenie we własnej jeździe zamyka się w trzech sezonach. Nie róbmy ludziom wody z mózgu. Najpierw pozycja, wyważenie, odróżnienie jazdy po łuku od jazdy trawersami wszystko w śladzie ślizgowym na nartach, które NIE BĘDĄ samoistnie wchodzić na krawędź. Później inne elementy itd. Kolego Arczi odpowiedz na moje ostatnie pytanie. POzdro
-
Cześć Czy serwisowałeś narty? Czy buty są dobrze dobrane? POzdro
-
Cześć Najgorszy z możliwych pomysłów. Narta z rockerem tylko pogłębi przypadkowość Twojej techniki. Droga metodyczna ugruntowana od lat we WSZYSTKICH szkołach narodowych to opanowanie długiego czy też pełnego (bo określenie długi może być dla początkujących nieco mylące) skrętu, który zawiera wszystkie niezbędne podstawowe elementy techniczne jazdy a więc odciążenie, dociążenie, jazdę po łuku, jazdę pewnym śladem itd. Zmiana nart - o ile Twoje narty nie są jakimś archaicznym modelem - nic nie zmieni. Narta z rockerem tylko ułatwi siłowe obracanie nart , którym to modelem kontroli jazdy poruszasz się w tej chwili. Masz świadomość rytmu jazdy co jest bardzo pozytywną cechą ale zmiana kierunku wykonywana jest na nartach płaskich poprzez obrót... czegokolwiek. Jakie masz obecnie narty - długość, model - wystarczy. Pójście na tym etapie w SL tylko ugruntuje to co w Twojej narcie jest złe. (sorry jestem na wakacjach, nie wiem kiedy będę miał kompa pod ręką więc mogę się odezwać dopiero po 15.08 ale śniegu nie ma więc paniki też nie) Pozdro
-
Pełna zgoda.
-
Cześć Zdjęciami z Warty przypomniałeś mi nasz spływ i te całkiem atrakcyjne bystrza. Teraz na spływie dużo rozmawialiśmy właśnie o Warcie bo mieliśmy tam jeden niepowtarzalny biwak - za Działoszynem na lewym w kamieniołomie, nie wiem czy kojarzysz to miejsce. Wy dopłynęliście znacznie dalej bo my skończyliśmy po pętli ale fajnie było by może rozszerzyć. Tylko, że tam - tak jak pisałeś - to już typowa rzeka środkowego biegu, nie tak atrakcyjna do pływania ale za to czasami piękna krajobrazowo. My staramy się nie powtarzać rzek (oczywiście są ulubione miejsca i rzeki) ale generalnie szukamy czegoś gdzie jeszcze nie byliśmy a rzek i cieków jest tyle... sam wiesz. Kulinarne uczty jak widzę macie dopracowane perfekcyjnie. Nawet nie będę pisał co jemy na spływach bo byłaby to spora żenada. Choć Rybelek wpadł ostatnio na fajny pomysł z tajskim jedzeniem - było świetne, choć na bazie gotowca, ale przy Waszych cymesach... Serdeczne pozdrowienia
-
Cześć W Działoszynie też można zamówić niezłą pizzę z dowozem na lewy brzeg. My - Łaźna Struga + Ełk. Zaskakująco piękna i bardzo czysta rzeka na całej długości praktycznie. Ełk musieliśmy ominąć przewózką ze względu na poważna roboty ziemne w korycie związane z modernizacją mostów kolejowych. Zresztą pływanie po miastach to bezsens. Szlak polecam. Pozdro
-
Cześć Swego czasu znajomi pojechali na wyprawę terenówkami do Albanii. Dwa samochody przygotowane do jazdy w terenie, podniesione, tłumiki skrętu, duże gumy itd. Na autostradach męczyli się okrutnie jadąc max 110 i czując się jak w traktorze. Na miejscu mieli wyczajone parę miejsc z dość hardcorowym dojazdem ale cel był taki aby dotrzeć tam gdzie nikt nie dociera. Na dłuższy biwak planowali jakaś zamkniętą zatoczkę gdzieś na Rodonicie. Rzeczywiście dotarcie tam nie było łatwe, nawet dlafur z dużym wykrzyżem i spinanymi napędami ale dali radę. Zjechali w końcu na plażę a tam... Kacper na niemieckich blachach... 😀. Pozdro
- 138 odpowiedzi
-
- 1
-
- podróż moruńka
- bałkany
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć To akurat oczywiste - normalni, uczciwi, pracowici, posiadający wiedzę i umiejętności mają dokładać do tej kasy a nie z niej brać. Zostań jakimś pierdolonym nierobem, zagłosuj i od razu dostaniesz. Nie stać Cię na taką odważną decyzję? POzdro
-
Cześć Marku dużo racji masz ale... Żeby szybko zjechać po stoku trzeba po nim zjechać najpierw ze dwa może nawet trzy razy przedtem. "Przedtem" nie znaczy wczoraj tylko przed planowanym zjazdem. Warunki na stoku zmieniają się z minuty na minutę i znajomość stoku do jazdy na granicy musi być pełna a nie na zasadzie - wczoraj było gładko, albo twardo... Sam wiesz, że przy pracującym słońcu w ciągu minut jakiś kawałek może zmięknąć (bo np. źle im się sypnęło chemią albo ratrak przejechał raz a nie np. dwa razy ja na reszcie. Gdy na takiej miękkiej dziurze - której przecież nie widać bo jest idealnie gładka, ze sztruksikiem - przyłożysz to narta się zakopie w ułamku sekundy i można dostać strzała w las. O takie rzeczy mi chodzi ale nie tylko. Temat długi ale i ryzyko dużo więc lepiej dmuchać na zimne. Ostatni upadek na nartach miałem chyba 5 czy 6 lat temu w Czarnym Groniu na górze, które to miejsce znam lepiej niż schody w domu. Trasa jest płaska jak stół - jak wiesz - a prędkości nieduże. Do tego była mgła, sypał śnieg naturalny i z armat. Wypatrzyłem jak jechać z boku aby ominąć nasypane przez armatki góry przesiąkniętego wodą lodu. Niestety, ktoś przed moim przyjściem jedną z armat przestawił pewnie o 70 czy 90 stopni i jadąc wbiłem się w taką górę. Zniszczyłem gogle, szyba pękła i wbiła mi się w okolicę oka, na szczęście go nie uszkadzając i robiąc sznyta przez pół twarzy. W knajpie do końca wyjazdu miałem dowolne miejsce siedzące - wystarczyło stanąć nad siedzącym i jak mnie zobaczył uciekał od razu. Wydaje się, że wszystko zrobiłem jak należy ale jednak okazałem się mało przewidującym dupkiem... Pozdro
-
Hehe... Pozdro
-
Cześć Pojęcie pustego stoku ma rację bytu, tylko wtedy gdy jest to stok zamknięty dla innych użytkowników, niestety. Znam co najmniej parę faktów kolizji w sytuacji gdy jadący był absolutnie pewien, że na stoku jest sam. W dwóch wypadkach skończyło się poważnymi kontuzjami. Jako, że Ty zaczynałeś jeździć w czasie gdy ja w miarę poważną zabawę z narciarstwem kończyłem naprawdę radzę sobie wziąć do serca to praktyczne spostrzeżenie. Wiesz gdy sobie coś zrobisz - nie ma tragedii, sam jesteś sobie winien. Ale gdy popełnisz błąd w ocenie sytuacji i kogoś jebniesz możesz mieć wyrzuty sumienia do końca życia. To tylko i wyłącznie rada wynikająca z praktyki anie czepianie się - żeby nie było. Pozdro
-
Cześć Myślę, że nie Witek. Po prostu jest daleko gówno wie co tu się dzieje, bazuje na jakichś urywanych przekazach lub zwykłej propagandzie i tyle. A w wieku emerytalnym jest, o czym świadczą chociażby takie wpisy. 😉 Pozdro
-
Cześć 2,5h to bardzo realny i całkiem niezły czas jak na taki dystans po zmiennych drogach. Mam taką traskę 15km w lesie gdzie jadę zawsze na czas - to jest wytyczony szlak MTB. Nigdy nie udało mi się zejść poniżej 45m, no może tam z raz czy dwa ale niewiele. Kiedyś sobie odpaliłem YT i namierzyłem przejazd chłopaka, który ma tam rekord trasy. Człowieku - cyborgi. Na nietrudnej ścieżce ale cały czas lekko pod górę, dość krętej, ukorzenionej i miejscami bardzo wąskiej, między drzewami, gość trzymał cały czas powyżej 35km/h - chyba miał kurwa motor... Ale później go widziałem na jakimś maratonie jak jeszcze Ewka startowała i zrozumiałem o co chodzi. Marek kajak reaguje z opóźnieniem - dwójka to już w ogóle reaguje jak chce - i jest bardzo czuły na prąd czy - a to na rzece podstawa pływania - wyjście z nurtu. Jeżeli dziób wyjdzie Ci z nurtu na 10-20 cm to już właściwie jest pozamiatane bo dziób gwałtownie hamuje a rufa zaczyna wyprzedzać. Dwójka jest długa i ciężka - bo dwie osoby - i bezwładność jest duża niestety. Pływanie dwójką niestety jest trudniejsze niż jedyną i wymaga więcej siły i uwagi no i zgrania bo wystarczy jedno zanurzenie wiosła za dużo i za chwilę kajak już jest nie do wyprowadzenia. Zdecydowanie łatwiej zaczynać na jeziorze i to bez wiatru, bo wtedy poznajesz bezwładność kajaka i jego czas reakcji na ruchy wioseł. Upraszczając - jeżeli widzisz, że kajak zaczyna skręcać a stronę w którą chcesz płynąć a Ty/Wy jeszcze wiosłujecie aby ten ruch wywołać to już o dwa trzy ruchy wcześniej powinniście przestać. Pozdro
-
Cześć Sądząc z pewnych Twoich przekazów (uwielbienie dla prędkości, dość bezmyślny kult długiej narty, ryzykowna jazda w pełnym ruchu) - to niewiele. Pozdro
-
Marku wspaniale napisane - czysta, żywa prawda !
-
Cześć A jakie to ma znaczenie? Nie bardzo rozumiem - utrata kontroli to utrata kontroli i tyle. Przy 10-15 o błąd łatwiej bo jechać wolno jest trudno, zresztą i upadki wtedy są zazwyczaj groźniejsze, wiązania działają z opóźnieniem na powolne ruchy skrętne o obciążenie jest wtedy zazwyczaj na obu nogach duże itd. Przy dużej szybkości, jak nie ma przeszkody energia się rozchodzi i koniec. Pozdro
-
Cześć Strava podała raczej 2,5 h bo podaje zawsze na średnią 20km/h - przynajmniej mnie. 33.3km/h średnia na MTB w terenie to raczej Puchar Świata a nie wycieczka z kolegą. Z tym wężykowaniem to raczej nie kwestia siły rąk tylko... po prostu nie umiecie wiosłować, źle zapakowany kajak ale tu płynęliście bez rzeczy albo kajak zniszczony lub nie nadający się do normlanego pływania - coraz częściej takie wychodzą z produkcji, nautyka wanny. Fajnie, że się podobało, służę pomysłami a/i może towarzystwem. Trzymaj się serdecznie
-
Cześć No tak. Ja myślałem o wieku przedszkolnym bo narciarskie przedszkole mamy na filmie. Pozdro