-
Liczba zawartości
14 230 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
212
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Jeżeli chcesz utrzymać jako takie tempo to nie jest to taka bezproblemowa sprawa tym bardziej jak wiatr jest nierówny. przy bocznym po prostu trzeba uważać i tyle. I nie chodzi o to, żeby wiatr oszukać (pociągiem, doborem trasy czy innym sprytnym wybiegiem). Chodzi o to aby go pokonać. Pozdro
-
Cześć Coś mi się zwaliło, sorry. Pozdro
-
Cześć Panowie ale to akurat są rzeczy oczywiste, o których wie każdy kto jeździ na nartach i zetknął się z głębszym śniegiem. W takich warunkach potrzebna jest nie tyle rotacja (ratujemy się nią, pomagamy sobie gdy za bardzo nas hamuje) ale przede wszystkim energia aby rozepchnąć się a więc jazda normalna - czyli typu śmigu ale bez żadnego akcentu hamującego.narty skierowane w dół stoku, pólskręt itd. Tak ale śmig już przestanie istnieć - więc i jazda w taki sposób przestanie istnieć. Pozdro Przepraszam za powielenia.
-
Cześć Jazdy pod wiatr trzeba się nauczyć. Jak to w charakterystyczny dla siebie prostolinijny sposób stwierdził kiedyś guru ultramaratończyków Radek Gołębiewski: "Trzeba zrzucić bieg i trzymać te 25km/h" i... to nie jest wcale takie łatwe i trzeba się jazdy pod wiatr nauczyć podobnie jak trzeba się nauczyć normalnej jazdy. Klucz tkwi w odpowiednim doborze kadencji. Znakomita większość - na moje oko to jest tak jak z nartami czyli ponad 90% - nie umie, nie widzi nawet tego problemu i wali zbyt twardo. Gdy do tego dojdzie jeszcze, nawet lekki, przeciwny wiatr to można się zagotować na 10-15 km. Trzeba psychicznie zaakceptować fakt, że przy identycznej kadencji jedziesz o te 4-5 km/h wolniej i jechać swoje. Nie ma sensu walczyć z wiatrakami - w tym sensie to nawet brzmi dość dosłownie. Pozdro
-
Cześć No właśnie na początkowym etapie szkolenia trzeba poprawiać podstawowe błędy a to jeden z nich. To, że większość ma jego mylny obraz nic nie znaczy - to nie wybory. Tekst z Wikipedii jest nawet wewnętrznie niespójny i wiadomo, że pisał albo tłumaczył go jakiś idiota - wiele tam takich niestety. Sam zresztą pisałeś nie raz o wartości sieciowej wiedzy. Im bardziej anonimowa tym jest gorzej... Pozdro
-
Cześć Rzeczywiście - jak u Ciebie - postrzegam wiatr jako największy rowerowy problem. Ten wiatr zresztą ma dwie twarze, raz nam pomaga pchając czy też owiewając chłodnym powiewem to znowu spycha z roweru, czasami tak, że jedzie się pochylonym pod pewnym niewielkim kątem albo hamuje o 10 i więcej km na godzinę. Co do ciuchów to czasami nie da się ominąć kosztów ale - tak jak pisze Krzysztof - warto szukać bo czasami trafiają się wprost nieprawdopodobne okazje. Wczoraj dziewczyny wracając ze swojego WFu przytargały dla Amelki kurtkę narciarską Heada, żadnych uszkodzeń ani wad, za wspomniane 40 pln. Dziewczyny są szczupłe więc dla nich to już jest w ogóle raj bo - zwłaszcza w naszym społeczeństwie - rozmiary S i XS nie są zbyt chodliwe. Ale ja już taka kurteczkę jak chciałem musiałem kupić. Co do wodoodporności to nie mam złudzeń ale co do reszty jest idealna. Ale ... dość pisania bo tu Potop w TV. Pozdro
-
Tak zrozumieć o co ci chodzi w postach to rzeczywiście nie jest prosta sprawa. Ta twoja niedbałość w przekazie jest przejawem lekceważenia interlokutorów.
-
Cześć Jak możesz być za lub przeciw, ludzie? Czy np. - żeby było pokrewnie na określenie przełęcz też będziecie głosować? O tym właśnie pisałem powyżej. Pozdro
-
No właśnie. Mulda to dołek, tak było zawsze jest i będzie. A byli tu tacy co twierdzili, że im to nie psuje i kombinowali. Dla mnie takie podejście to typowi kosmici. Jest taki typ ludzi, którzy uważają że jednak wszystko wiedzą lepiej, że sami sprawdzą, że mają prawo mieć swoje zdanie na każdy temat choć nic na ten temat nie wiedzą itd. Taki typ ludzki - mnie osobiście wkurwia strasznie. Pozdro
-
Cześć Nie ma rzeczy wiecznych. Spodenki kupuję typowo rowerowe ale nie obciślaki i tez nie typowo MTB coś pośredniego. Muszą być nad kolano ale nie za krótkie - taka fanaberia. System zapinania regulowany na takiej szynce też jest ważny. Materiały mają w takich spodenkach znaczenia i na dupie są naprawdę INNE. Mnie starczają gdzieś na sezon i robię łaty - ze starych spodenek rowerowych. Ale ja jeżdżę znacznie więcej niż przeciętni ludzie myślę - codziennie do pracy od 40 do 70 km. - więc zużycie jest duże. Krótko: Spodnie typowo na rower będą znacznie bardziej odporne. Generalnie warto kupować ciuchy dedykowane na rower bo są inaczej szyte w sensie kroju, bo uwzględniają siedzącą pozycję. Tak jak porządne spodnie czy kurtka narciarska mają zaszywki w kolanach i łokciach które układają materiał w pozycji zgiętej itd... Pozdro Pozdro
-
Cześć Ja nie korzystam ze spodni szelkowych bo są kłopotliwe w użyciu. Na chłodne dni tak do 6,7 stopni ma kalesonki za kolano i na to spodenki rowerowe luźne. Na zimne dni tak od =1 do 5 mam nogawki z Decathlonu - takie grubsze, na to majtki sportowe, takie z nogaweczkami do pół uda - dodatkowo trzymają nogawki i na to spodenki - te co zawsze. Góra to koszulka rowerowa jakaś, rękawki z Deca, na to bluza chyba nawet Spidera taka troszeczkę grubsza ale nie ss na to albo kamizelka rowerowa, taka od wiatru a jak zimnie to kurteczka wiatrochronna - żadnych ocieplin typu polar czy coś takiego. Na nogi skarpetki z Deca - tam są modele grubsze i cieńsze - no to te grubsze. Jak jest solidny mróz to druga para skarpetek cienkich i jazda do półtorej godziny bo więcej i tak się nie da. Ja mam luz bo nie jeżdżę w SPD więc jak jest zimno to po prostu Adidasy takie cięższe i tyle. Rękawiczek zimowych rowerowych ma ze trzy pary ale i tak używam tylko jednych najstarszych bo są odpowiednio podziurawione. Rybelek jeździ w narciarskich - mnie wystarczają rowerowe. Aha poniżej 5 stopni pod kask czapeczka z Deca lekka. Wszystkie warstwy zajmują mi w plecaku na tyle mało miejsca, że praktycznie wożę je zawsze jak jest ryzyko użycia. Pieluchowych na krótkich trasach - tak do 100km nie używam bo się nie opłaca więc to zwiększa zakres dostępnej odzieży. Mnie (oprócz kurteczki - porządny Scott oraz rękawków i nogawek z Deca - jakieś 100pln może 120 w sumie) wszystko skompletował Rybelek w okolicznych szmaciarniach za jakieś grosze. Pozdro Pozdro
-
Cześć No tak, przecież Wy mieszkacie w górach i tam jednak zimówki się czasami przydają. Jakoś od paru lat mi ten problem umknął. Pozdro
-
Cześć Wydaje się więc, że jesteśmy podobni w tej kwestii. Polecam Ci odzież składaną. Koszulka, rękawki, nogawki (tu ważny jest rodzaj majtek. Koniecznie kamizelka i (niestety, bo to jedyny solidny zakup, którego raczej nie da się ominąć solidna rowerowa wiatrokurteczka. Jutro postaram Ci się podać szczegóły co u mnie pracuje, żeby za dużo nie wozić a jednocześnie być przygotowanym na od 0 do 20 - chodzi mi o zmianę w ciągu jazdy/doby. Na zimę Witek zapodał bardzo fajną choć nie najtańszą opcję. Osobiście nie stosuje odzieży na szelkach zw względów praktycznych ale oczywiście to tylko mój wybór - Rybelek ma szelkowe i je lubi, choć raczej jak jest cieplej. Pozdro
-
Cześć Jak znosisz niższe temperatury? Do kiedy np. jeździsz w krótkich spodenkach, do jakich temperatur? Czy szybko jeździsz tzn. czy raczej masz tempo spokojne czy jedziesz tak, że zawsze jesteś spocony? Chętnie pomogę bo jeżdżę od lat cały rok i mam konkretne zestawy tak co 3 stopnie wypracowane ale każdy ma inne poczucie zimna, jeździ innym tempem itd. Ja jeżdżę dość szybko czyli praktycznie zawsze na 80-85% i mam dość dużą odporność na zimno. Pozdrowienia
-
Cześć No, jeżeli mowa o muldzie i garbie to wiadomo. Ja wiem dokładnie o co chodzi. Wystarczy zerknąć na dowolny przejazd na stromym stoku. Np. zawodnicy stosują nagminnie. Pozdro
-
Cześć To musisz zapytać Adama a jakiej sytuacji użył takiego sformułowania. My swego czasu z dziećmi regularnie nabijaliśmy na kije uciekające szczury... Pozdro
-
Cześć Hala to zazwyczaj trudne warunki, lodowa nawierzchnia, brak bezpiecznego odjazdu na boki itd. To musi blokować psychicznie, nawet nieświadomie. Tyczka, jak nie jest się dobrze objeżdżonym też blokuje a/i zmusza do boksowania, które pochłania koncentrację potrzebną do jazdy prawidłowym śladem, dlatego uważam że, zwłaszcza dla amatora, który traktuje to raczej jako zabawę edukacyjną jest to znakomite rozwiązanie. Pozdrowienia
-
Cześć Dyziek myślę, że błądzisz. Podchodzisz do sprawy jak instruktor praktyk i na tej kanwie (co ja uważam za słuszne, zwłaszcza dla osób, które chcą skorzystać szkoleniowo z tego tematu) budujesz swoje wpisy, chcąc racjonalnie uporządkować dyskusję. Pamiętaj jednak, że dla części kolegów dyskusja ma zupełnie innych charakter - typowo teoretyczny - i nie ma żadnego przełożenia na praktyczną jazdę a już na szkolenie to ma raczej wpływ zgoła ujemny.Przekaz szkoleniowy musi być prosty i logiczny, maksymalnie dostosowany do konkretnego przypadku - pisze o tym fajnie Adam dając np. przykłady zastosowania w szkoleniu przenośni z innych sportów, znanych uczącemu się, aby znaleźć możliwie najbliższy jego wizji opis ruchu czy cyklu ruchowego. Niezbędnością jest tu ujednolicenie pojęć w ramach istniejącego fachowego języka czego niektórzy koledzy jak widać nie chcą, czy też nie rozumieją. W szkoleniu to jest absolutna niezbędność ale nawet w rozmowach teoretycznych uzgodnienie pojęć jest warunkiem rozmowy. Nie można tworzyć własnego języka i uważać go za jedynie dobrze pisujący zjawisko bo będzie to przekaz zrozumiały jedynie dla autora. niektórzy koledzy chyba o tym zapominają... Pozdro serdeczne
-
Cześć Marcinie Fajnie, że znalazłeś/wymyśliłeś Dynamica. Zawsze był to synonim narty sportowej wysokiej klasy i myślę, że ta idea pozostała w reaktywowanej kolekcji. Również miałem kiedyś narty tej firmy a był to Dynamic VR27 Descente. Właśnie tak - czyli decha zjazdowa - co nie przeszkadzało jeździć na niej po lodowych garbach Bieńkuli lat 90. Wyjątkowy sprzęt. Być może - bo u mnie teraz wszystko się zmienia - będzie okazja zawitać do Pawłowic i dotknąć a pewnie i wymyślisz coś aby się przejechać... Życzę Ci aby Twoja praca/pasja dalej rozwijała się jak dotychczas i dawała Ci satysfakcję. Pozdrów całą rodzinę - przecież sporo znam, ze szczególnymi ukłonami i uszanowaniami dla Pana Mariana - choć jesteśmy/byliśmy po imieniu to jakoś nie przechodzi mi przez gardło taki obcesowy zwrot - który nadal, co widzę po protokołach z eliminacji MPA, ładuje jak należy. Czy ma jeszcze Rossignole KX, które tak obaj sobie chwaliliśmy? Trzymaj się serdecznie.
-
Cześć Kontuzje przy upadkach na nartach wynikają z braku sprawności ogólnej a nie z braku umiejętności upadania. Jedyne na co można zwrócić uwagę to, że jeżeli już upadamy to na bok przez biodro. Problem właściwie jest tylko z ludźmi, którzy w dzieciństwie nie mieli do czynienia ze sportem, ogólnie nieruchawymi. Uczenie upadków daje dodatkowo przekaz o tym, że upadek jest jakby wkalkulowany w jazdę jest jej elementem, a to nieprawda. Upadek jest ostatecznością i niechcianym finałem utraty kontroli. Osoby, które wdrukowały sobie "wewnętrzne przyzwolenie" na upadki zazwyczaj jeżdżą ryzykownie, szybciej niż pozwalają na to ich umiejętności. Uczmy więc kontroli i techniki i dbajmy o formę ogólną - to wystarczy. W czasach gdy moje dzieci trenowały wyczynowo karate prowadziłem przez parę lat obozy zimowe karateków. To co Ci goście robili i z jakich opresji potrafili wyjść bez szwanku graniczyło z cudem. znakomita większość jeździła słabo technicznie i bardzo siłowo. Upadki były spektakularne ale nigdy nikt nic sobie nie zrobił. Myślę tu o dorosłych zawodnikach bo wśród dzieci to oczywiste. Uruchomienie osoby z traumą po upadku, po kontuzji jest trudne ale dobry JEŻDŻĄCY opiekun da sobie radę. Przede wszystkim odpowiedni dobór stoków na zasadzie powolnego stopniowania trudności. Unikanie stoków przestrzennych (ale np. jeżeli kontuzja nastąpiła po zderzeniu z z drzewem to może być wprost przeciwnie) gęsto zaludnionych, dobre wybiegi, dużo powtórzeń tych samych zjazdów aby ugruntować pewność, dbałość o widoczność i dobre warunki itd. A Tobie Jacku... tak mi się nasuwa, choć to być może stary film... polecam kolanówki na tym etapie. Koncentracja na torze zamiast na zbijaniu tyczek pomoże i zdejmie z ciebie ten ciężar, który wozisz. Pozdro