-
Liczba zawartości
14 757 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
221
Zawartość dodana przez Mitek
-
Witam Zgadzam sie w zupełności. Dlatego własnie jestem wrogiem podnoszenia carvingu do miana prawie, że nowej dyscypliny sportu. Wprowadzenie narty radykalnie taliowanej doradzał juz Stenmark Elanowi pod koniec lat 70 czy na poczatku 80 ale z dwóch głównych powodów tego wtedy nie zrobiono: 1. technologia i materiały 2. (kto wie czy nie najważniejszy) opór znanego z konserwatyzmu srodowiska narciarskich oficjeli z cyklu "jak to porządny narciarz na baletkach" a jeździłem wtedy balet to wiem. Później znaleziono sposoby na produkcje narty taliowanej radykalnie i zmieniono również sposoby nauczania jazdy zbliżając ją znacznie bardziej do jazdy sportowej na której przecież zawsze się wzorowała. Wielkie brawa dla marketingowców za opracowanie idei carvingu i wmówienie ludziom, że to coś zupełnie nowego, oraz dla ludzi takich jak Kuchler czy z naszego podwórka Tomek Kurdziel i inni ideolodzy carvingu którzy szybko zauwazyli jaki potencjał tkwi w narcie taliowanej jakie mozliwości przed uczącymi jazdy na nartach stawarza. Ale tak naprawdę to przecież tylko kolejny etap w rozwoju narciarstwa. Pozdrawiam
-
Witam Piszemy Mirku dokładnie o tym samym tylko moje zdanie jest takie że jak dla kogoś jak napisałeś "blokadą jest to że narta się rozpędza" to znaczy, że musiła popełniać również ten błąd przy jeździe na narcie kalsycznej gdzie w długim skręcie rozpędzała się ona jeszcze bardziej. Ja stosunkowo długo uczyłem się wyeliminować element ześlizgu w jeżdzie skrętem równoległym na narcie kalsycznej i nie do końca mi sie to udało ale jeeli stok jest przyjazny pusty to można spokojnie pojechać cietym skrętem na narcie 200m Jeszcze lepiej widać te róznice w nielubianym przez ciebie smigu. Jeżeli ktoś cały czas jeździł śmigiem hamującym to znaczy że zatrzymał się na pewnym etapie rozwoju techniki narciarskiej. Miniej wiecej od końca lat 80 jeździło się juz tylko smigami cietymi a hamujący był ewolucją sytuacyjną. Ja jestem akurat fanem smigu i bardzo chetnie spotkam się żeby wymienić narciarskie poglądy i namówić cię do polubienia tej ewolucji. Pozdrawiam i pytanie na priv
-
Witam Drogi mirkun. Jeździć na nartach "klasycznych" jak należy to znaczy jexdzić na nich skretem ciętym. Narta "klasyczna" też jest taliowana i skret ciety można na niej wykonać bez problemu i tak nalezało jeździć, taki był kanon jazdy przed rozpowszechnieniem nart taliowanych. Aby uzyskać na narcie klasycznej skret o mniejszym promieniu należało na nią nacisną i ją wygiąć - tak samo jak na narcie taliowanej. Faktem jest że jazda cietym skretem na narcie 205 jest trudniejsza niż na 155 i to o wiele i znacznie częściej jesteśmy zmuszeni jechać śladem lekko slizgowym ale mechanika skręyu jest identyczna jak na narcie taliowanej. Kto mniej więcej 15 lat temu brał udział w jakichs kursach instruktorskich czy pomocniczych ten wie o co chodzi. Więc gdy ktoś dobrze jeździł na narcie klasycznej to po założeniu narty taliowanej poi prostu robi to samo i jedzie skrętem ciętym. Pozdrawiam
-
Witam Deklarujesz umiejetności 7 a nie umiesz skręcać. INSTRUKTOR na stoku. Wirtualnie jeszcze nikt się na nartach nie nauczył jeździć. Pozdrawiam
-
Witam Z całym szacunkiem to znaczy, że: albo nazywamy carvingiem co innego albo nie umiałeś jeździć cietym skretem na narcie nie taliowanej Carving to nie rewolucja to ewolucja. Rewolucję zrobili z niego marketingowcy i ludzie którzy mają głowę do interesów. Chetnie rozwine temat Pozdrawiam
-
Witam Materiał, przytoczony na początku został przygotowany przez Demo Team Sitn chyba w 2005 roku. Można zresztą zobaczyć część a możę wszystko na stronie Sitnu albo kupić sobie w fromie książkowej lub na płycie. Filinator - dzięki za trzeźwy i krótki osąd. Na nartach uczymy się jeździć na stoku u ludzi którzy są zawodowcami (jeżeli ktoś ma kłopoty z odróżnieniem kto jest zwodowcem a kto uczy bo mu się wydaje, że umie to służę pomocą) Carving to nie jest żadna rewolucja i jeżeli ktoś umiał jeździć jak należy na nartach - nazwijmy to - klasycznych to będzie i dobrze jeździł na narcie taliowanej. A jak ktoś się zsuwał to po prostu musi się doszkolić i koniec. Pozdrawiam
-
Witam A może poproś żeby ona cię pouczyła. To naprawdę fajna zabawa a skoro jeździ dużo z instr. to bedzie wiedziała jak. No i może poprostu ona już nie jest taka "mała" przynajmniej w sensie narciarskim. Pozdrawiam jeszcze raz serdecznie
-
Dziadek Kuby napisał:[ wziąść między swoje nogi i nauczać na "czerwonej" trasie.[/QUOTE] Witam Co racja to racja niestety. Sam byłem swiadkiem takiej sytuacji dokładnie w piatek lub sobotę w Bałtowie. Wyglądało to dokładnie tak jak napisałeś (patrz cytat) Dziecko miało problemy z samodzielnym ustaniem na nartach i tata zaproponował mu tak wspaniałą zabawę i to jeszcze na dodatek na naprawdę sporej szybkości. Po prostu tragedia. Pomijając fakt, że to w sensie nauczania absolutnie nic nie daje to na dodatek jest strasznie niebezpieczne dla dziecka. Bardzo rzedko zdarza się żeby dziecko nabawiło się kontuzji jadąc/wywracając się samo. Musi w cos albo kogoś uderzyć. A tu na dodatek możę jeszcze zostać przygniecione, dostać ręką lub nartą. Pozdrawiam i oby jak najmniej takich widoków. Piotrekwawa: 7 lat po czterech latach nauki z instr. to sporo już powinna umieć. Chyba, że to jakaś incydntalna nauka. Pojedź z instruktorem i z nia 2 3 wolne zjazdy na stoku i niech inst. się wypowie. Z całym szacunkiem dla ciebie ona napewno szybciej się uczy. Pozdrawiam
-
Witam Jednak będę demonizował. Dla uczonego smycz nie przynosi żadnych korzyści i to już wystarczy zeby jej nie używać. Wiem że to jest znakomity sposób na spokój ale moimzdaniem zły. Dobrze dobrany stok do umiejętności, nacisk na nauczanie odpowiednich technik to są sposoby rcjonalne i daję głowę w dłuższej perspektywie przynoszące o wiel wiekszy zysk. Podam przykład: W domu mamy drabinoschody - można nuczyc dzieci bezpiecznego poruszania sie po nich co trochę trwa i wylaga ciągłej czujności ale gdy to zrobimy to juz dziecko niespełna półtoraroczne dokładnie wie jak z nich korzystać. - mozna po prostu zabronic chodzenie po nich bezwarunkowo i wtedy nawet trzy czy czterolatek albo jest bezradny albo nie mozna mu zaufać. Abstrachując od aspektów psychologicznych nie wierzę zeby podczas uzywania smyczy nie dochodziło co i raz do szarpania, przytrzymywania itd. Szczerze gratulując ci wprowadzenia kolejnego narciarza na stoki pozostaję walczącym o wyeliminowanie smyczy:) Pozdrawiam
-
A ile ona ma lat i ile lat się uczycie? I czy ona rzeczywiscie panikuje?
-
Witam Moim zdaniem smycz jak napisałem powyżej może służyc tylko do asekuracji czyli uspokojenia nerwów rodzica (opiekuna) a nie do jakiejkolwiek nauki - tak jak napisałeś. Podtrzymuje moje zdanie, że użycie tego typu wynalazku jest zawsze szkoldliwe z punktu widzenia dydaktycznego. Przecież chodzi nam o to aby dziecko jak najszybciej "SAMO I ŚWIADOMIE" zaczęło poruszać się na nartach i zapewniam, że przy pewnym wysiłku jest to osiągalne. Podstawą wydaje mi się ta ŚWIADOMOŚĆ. To do naszych obowiązków należy wpojenie uczonemu nie tylko podstaw techniki ale i elementów zachowania się na stoku, świadomości ciągłej kontroli prędkości i świadomości skutków utraty tej kontroli. To dotyczy nie tylko dzieci ale wszystkich uczonych i wydaje mi się, że ma równe lub nawet większe znaczenie niż elementy techniczne. Co więcej przy dobrym prowadzeniu łatwiej jest osiągnąc świadomą jazdę u dzieci niż u dorosłych - zwłaszcza facetów. Smycz powoduje wprost przeciwny skutek psychiczny - zdejmuje z dziecka odpowiedzalnośc za to jak i gdzie jedzie - to chyba najważniejsza jej wada. Co do Julki to proponuję: - ucz jej jazdy tylko skrętem łączonym sam też tak jeździj - wykorzystuj każdą okazję aby pokazać jej szkodliwość niekontrolowanej jazdy na wprost - jednocześnie wykorzystuj teren aby przyzwyczajać ją do trochę wiekszej predkości ale tylko w jeździe skretami - jak ją poniesie i się przewróci pogadaj z nią o tym - dzieci bardzo szybko dochodza do prawidłowych wniosków i w przeciwieństwie do dorosłych umieją sie przyznać do błędu. - okaż jej jak najdalej idące zufanie do jej umiejetności Pozdrawiam serdecznie i zyczę wspaniałej jazdy
-
Witam Najgorsze co można robić. Zwłaszcza na stromszym stoku. Taka smycz nie służy nauce a spokojowi rodziców. Proszę samemu założyć coś takiego po czym dać lejce osobie pięć razy cięższej i dzieisęć razy silniejszej. Chętnie jeszce więcej na temat smyczy ale to już w Nowym Roku. Wszystkim Wszystkiego Najlepszego
-
Witam Adrenalinka - jasne ale świadoma, narty to nie hazard. Przecież goście którzy starurują w zjeździe wiedza o co chodzi lepiej niż my wszyscy razem wzięci a też czasami popełniają błędy. Chodzi mi o to, że dla każdego narciarza margines błędu musi być ściśle określony i jadza i podjęte ryzyko muszą być absolutnie świadome. Wczoraj wróciłem z krótkiego eyjazdu z synkiem do Bałtowa i przykro było patrzeć jak pwewnie połowa ludzi na stoku nie ma świadomości własnych umiejętności i ryzyka nakie mogą podjąć i to wcale nie dzieci. raczej wręcz przeciwnie. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku
-
Przy szybkiej jeździe nie ma miejsca na błędy bo to kończy się często szpitalem. Rozumiem, że teraz już umiesz jeździc i robisz to świadomie. Pozdrawiam
-
Witam A wyobrażacie sobie, że kiedysmiałem okazje jeździc Bieńkulą po takim opadzie, że moja żona i kumpel, który niewiele waży (ja trzymam kwintal) stawali po jednym skręcie. Śnieg był mniej więcej do piersi. To było coś niesamowitego. I tego właśnie wszystkim życzę
-
Witam Życzę ci szybkiego powrotu do pełni formy. Moja żona nauczyła się jeździć na różnych wyjazdach ale zawsze jeździła z moimi kumplami w innych grupach (może to jest sposób - był tu taki temat chyba) a teraz to mamy taką sytuację, że pól godziny razem na nartach to święto. Sam mam kłopoty z kolanami ale jaszcze jakoś się trzymaja kupy - biegam, ćwiczę itd. i nie mogę sie zdecydować na jakiś konkretny ruch choć przyjaciele ortopedzi namawiają - gratuluje odwagi. Pozdrawiam i jwszcze raz wszystkiego najlepszego pomorzanom (kiedyś mieszkalem w Koszalinie)
-
Witam Napisałeś umiejętności 6 więc dlatego zparoponowałem ci taki prosty test. Ustal sobie więc granice. To spróbuj pojechac terazna wprost powiedzmy z 1/3 stoku i zobacz czy to duża prędkośc na dole czy nie. Pamiętaj żeby cię nie zmajgało na wpłaszczeniu. Jeżeli za mało to pojedź z połowy albo wyżej i tak stopniowo. Rozpocząć na wprost a później przejść do śmigu na większej prędkości i ze śmigu do jazdy na wprost. Zaczynaj najpierw z predkościa która jest absolutnie bezpieczna dla ciebie i staraj sie ją zwiększać. Jak jeździsz z instruktorem to poroś żeby ci założył slad jadąc w miarę szybko i staraj się za nim utrzymać. Jeszcze raz mówię. Ciężko kogoś uczyć nie znając. Pozdrawiam
-
Witam Jeżeli masz obawy przd prędkością to dobrze - jesteś normalny;) Ja też. Każdy ma obawę przed prędością i może na przykład ta wartość graniczna przy której zaczynasz czuć niepewnośc i strach jest odpowiednia dla ciebie i twoich umiejetności. 6 to bardzo enigmatyczna ocena. Nie podam ci konkretnych ćwiczeń bo: - nigdy cię nie widziałem na nartach - nie znam cię osobiście - nie wiem czego tak naprawdę się obawiasz pędu powietrza, że się nie dasz rady ztrzymać, że drżą ci nogi i latają narty itd. Dobrym testem jest znalezienie dość stromego stoku z wybiegiem (kończącego się wypłaszczeniem). Gdy juz poznamy ten kawałek stoku (3,4 zjazdy powinny wystarczyć) staramy się pojechać na nim rytmicznym śmigiem kilkanaście skrętów. Śmig ma być poprawny czyli na krawędzi (NIE HAMUJĄCY) i jechany cały czas na równej ustanilizowanej po 3-4 skrętach prędkości zatrzymanie ma być na 2-3 metrach z ostrym zakrawędziowaniem. Musi byc cały czas kontrola prędkości. Jeżeli to zrobisz to znaczy, że panujesz nad prędkością. Jeżeli nie to ucz się techniki w zależności od tego co zrobiłeś żle. Generalnie polecam udać się do instruktora który powie ci co dobrze robisz a co żle i pokaże ćwiczenia. Pozdrawiam
-
Witam Też miałem nieodpowiadać ale nie mogę rezygnować z być może fajnej znajomości. 1. Ale akurat odpowiedziałeś na moje posty i to w dwóch tematach, trochę mnie obsmiałeś i zaszeregowałeś do grupy z którą sam walczę. 2. Z wyobraźnią chodziło mi o to, że często poprzez podświadome skojarzenia prowadzi do nieuzasadnionego strachu i blokady psychicznej. To z kolei powoduje usztywnienie, często działa paraliżująco, powoduje niemalże całkowitą utrate kontroli nad nartami i działnia paniczne bardzo często prowadzące do sytuacji niebeapiecznych i urazów. Wielokrotnie obserwowałem takie sytuacje szkoląc osoby dorosłe i tu ćwiczenia przyzwyczajające do prędkości były zawsze nieocenione. A co do skutera - stary: - czasami bywa tak duzo sniegu, że nikną wszelkie nierówności (teraz może już rzadziej ale my pamietamy takie czasy) - skuter tez ie jedzie przeciez po jakichś wądołach i skałach - skuter zostawia za sobą ubity ślad po którym jedzie się dość komfortowo. Fakt, że nic nie widać i czujesz się jak w lawinie pyłowej ale zabawa jest znakomita i naprawdę bezpieczna. 3. Specjalizacja dotyczyła prędkości i szybkiej jazdy i nie kwestionowała twoich umiejętności i wiedzy. No ty przypiąłeś mi łatkę szaleńca i idioty który jest potencjalnym stokowym mordercą 4. Ja też pierwszy raz stałem na nartach w 68 roku ale później miałem przerwę chyba 2 lata może 3 bo mieszkałem wtedy w Koszalinie i chyba coś z zimami krucho było niepamiętam. A skoroś pomocnik to spotakjmy się na unifikacji - mnie wypada w przyszłym sezonie. 5. I TO NAJWAŻNIEJSZE. 6. Każdy jest trochę przewrażliwiony na swoim punkcie. Myślę, że nie odbiegam od średniej. Piwo z przyjemnością. Jestem w Sromowcach w pierwszej a możę i drugiej dekadzie lutego. Ale może wczesniej jakiś weekend. Zamierzam jeździć z synkiem. Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku i spokojnych, wesołych świat. Aha no i dlaczego rolnik?
-
Witam Dlatego dziecko powinno się uczyć tylko i wyłącznie jazdy skrętami łączonymi od początku. Mówimy oczywiście o dzieciach które same stoją na nartach. Wtedy nie ma problemu z hamowaniem. Pamiętajmy, że coś takiego jak hamowanie na nartach wystepuje rzadko. Prędkośc mamy wytracać poprzez odpowiednio pogłębiony skręt. Do nauki dzieci które mają z tym problemy i wogóel do nauki dzieci powinniśmy wykorzystywać stoki z przeciwstokiem ( zawsze) Wtedy nawet jeżeli stok jest stromszy nie ma strachu - naszego bo dziecko się nie boi. Temat troche przygasł a wart kontynuacji a może i podsumowania. Spróbuję w święta. Pozdrawiam
-
Masz rację Jacek Nikliński – wieloletni zawodnik kadry alpejczyków, następnie trener kadry olimpijskiej alpejek, rekordzista Polski w Szybkości Zjazdu na nartach ( 180,632 km/h ). Obecnie trener narciarzy KS „FIRN” Zakopane. Prób było chyba dwie a podejść więcej ale były trudności obiektywne. Biorąc pod uwagę ile przeszkód musiał pokonać by taką próbę - dodajmy zakończoną całkowitym powodzeniem - rekord do tej pory nie pobity. Po prostu CZAPKI Z GŁÓW. Pozdrawiam
-
A czy ty nie byłeś tam przypadkiem przez tydzień na dyżurze.
-
Witam serdecznie Cały czas widzę, że piszemy o dwóch różnych rzeczach. Przeczytaj spokojnie!! poniższy tekst. 1. Przeczytałem jeszcze raz swoje posty i chciałem zapytać, z którego ich fragmentu wyciągnąłęś wniosek, że "próby szybkości" odbywają się na narmalnych trasach. To po pierwsze. 2. Zaznaczyłem wyraźnie, że moje wypowiedzi skierowane są do narciarzy stosujących się do Dekalogu i nic nie upoważnia mnie do traktowania ich jako osób nieodpowiedzialnych. Zakładasz z góry, że wszyscy ludzie wypowiadający się w tym temacie to "idioci" i zarzucasz im - w tym również mi osobiście niedorozwój umysłowy. (Porównanie do dzieci jest dość nieszczęśliwe i krzywdzące poniewaz to dzieci wykazują często znacznie wiecej empatii i zdrowego rozsądku niż dorośli. 3. Bolidyzm to nie sport ekstremalny a własnie to co BARDZO SŁUSZNIE ZRESZTĄ ganisz czyli świadome lub nie łamanie ptk 1,2 i 3 Dekalogu narciarskiego. Z tym zjawiskiem które jest niedopuszczalne a polega na jeżdżeniu z niedostosowaną do UMIEJĘTNOŚCI i WARUNKÓW prędkością praktycznie bez kontroli nad nartami można walczyć na różne sposoby ale się go niestety nie zwalczy. Tak jak zawsze będziesz miał gości którzy będą jeździć niebezpiecznie samochodem. Ja natomiast zabrałem głos w temacie prędkość na stoku a nie bolidyzm. W pierwszym poście na który tak impulsywnie zareagowałeś zasugrowałem jakich nart użyć żeby przy jedzie z dużą prędkością być stabilniejszym - bezpieczniejszym bo stabilnośc i brak wibracji wpływają na sterowność oraz że korzystniej jest jechać po dużym łuku niż na tak zwana krechę ze wzgledu na łatwiejsza sterowlność. Wydaje mi sie, że obie te rady moga jedynie słuzyć bezpieczniejszemu i bardziej świadomemu poruszaniu sie po stoku. 4. Jeżeli chodzi o prędkość na nartach i związane z nią niebezpieczeństwa to jak pisałem wczesniej jest to nieodłączny element narciarstwa i cały cykl szkolenia polega na tym aby te prędkośc oswoić czyli zdobyc takie umiejetności aby móc jedzic jak najszybciej a jednoczesnie CAŁKOWICIE KOTROLOWAĆ to co się dzieje. Z własnego doświadczenia wiem, że oswojenie sie z prędkością na nartach jest podstawą bezpiecznego poruszania sie po stoku. Dlatego zajęcia oswajające z prędkością powinny byc prowadzone od najmłodszych lat. Sam brałem udział a później wielokrotnie wprowadzałem do zajęć elementy oswojenia sie z predkością i zawsze dawało to znakomite efekty na później. I nie zgodze się z tobą że szybko nie można jedzić na normalnych trasach narciarskich. - dobrze widoczny (300 - 500m )znany (objeżdżony stok) dostosowany do umiejetności grupy czy własnych, jeżeli mamy do dyspozycji tyczki to nie ma problemu bo wydzielamy - dwie trzy osoby obstawy - góra, dół jedna lub dwie na bokach puszczający odpowiedzlany za całość We Włoszech wynajęcie kawałka stoku nawet z pomiarem kosztuje przy wiekszej grupie grosze (4-5 Euro) Nawet jak się chce pojechać w zawodach na Kotelnicy to trzeba się do nich jakoś przygotować. Sprawy bezpieczeństwa na nartach są mi bardzo bliskie i z całym szacunkiem wydaje mi się, że wiem na ten temat więcej niż szanowny interlokutor. Jeżdżę na nartach 35 lat a czynnym instruktorem jestem od prawie 20 lat i przez ten czas odbyłem przynajmniej kilkadziesiąt wyjazdów szkoleniowych na których NIGDY nie było ŻADNEJ interwencji służb medycznych. Wydaje mi się, że również ten fakt upoważnia mnie do zabierania głosu w sprawie szybkiej jazdy na nartach. W to że nie ma Pan nic przeciwko sportom ekstremalnym też jakoś nie chcę mi się wierzyć o czym świadczy zdradzający nieznajomośc tematu komentarz do opowieści o jeździe za skuterem i nie wiem dlaczego moje historyjki nie należą do tematu skoro ty w swoi poście też przytoczyłeś historyjkę. Pozdrawiam i jeszcze raz powtarzam rozgraniczmy bolidyzm (definicja w tekście) - który jest przejawem nieodpowiedzialności i głupoty od świadomej szybkiej jazdy na nartach, która jest takim samym przejawem działalności narciarskiej jak fantastyczny przecież i tak modny ostatnio fun - notabene daleko bardziej kontuzjogenny. Dla mnie ta dyskusja jest zamknieta i nie oczekuję odpowiedzi ani komentarzy ale widzę, że trzeba odkurzyc (lub otworzyć) temat beapieczeństwa na stoku Życząc więcej wiary w ludzi serdezcnie pozdrawiam mitek
-
Masz rację. Chociaż pamiętam Sylwester chyba 91, że Golgota była wtedy przygotowana. Pamietam bo uczyłem wtedy na Julianach maja obecną zonę i w przypływie frustracji bedącej reakcją na moje umiejetności instruktorskie rzuciła we mnie nartami - takich rzeczy się nie zapomina. A Golgoty jakoś nigdy nie lubiłem. Zawsze wolałem walczyć lasem z prawej strony niz na tych lodowych garbach - choć były talie same jak na Bieńkuli. Pozdrawiam
-
Nie znam firmy Maier ani zadnych jej wyrobów ale kupiłbym dla samej nazwy. Umiejętności od razu skaczą.