-
Liczba zawartości
14 663 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
220
Zawartość dodana przez Mitek
-
Witam Przekonany nie jestem ale przy zastosowanym przez ciebie podziale na stok pusty i zatłoczony to po prostu chyba zalezy od upodobań narciarza. Ja wolałbym gigantkę na zatłoczony bo na krwędzi i tak nie poajdę a slalomka bedzie mnie do tego zmuszała. Ale zaznaczam że to moje odczucia z jazdy. Pozdrawiam i dzieki za zwrócenie uwagi na temat fedowskiego - juz sie tam udaje bo mam bardzo podobne, do opisanych prze niego, odczucia.
-
Witam Zeby nie było juz watpliwości co do tego której narty uzywasie w zawodach carwingowych zadzwoniłem do tzw. guru czyli Marty Berezik i oto co powiedziała: "Tylko narta slalomowa zazwyczaj trochę dłusższa niż uzywana przez tego samego zawodnika w slalomie" Wydjae mi się, że dalsza dyskusja jest zbędna a marcin0 może oczekiwać piwa przy najblizszym spotkaniu od TT i ode mnie. Pozdrawiam
-
Witam Twój komentarz wiele wyjaśnia. Rzeczywiście widać że narta: Nie Twoja. Jakos tak szarpiesz i tak jakbys nie pozwalał im jechać. Dla mnie i tak jesteś niezły> jak siadam na slalomke to potrzebuję minimum godziny jazdy żeby to wyglądało narmalnie. Ale Typ odciążęnia to NW. Jesteś dobry więc tego nie widac po tułowiu ( tak sie pisze?) ale popatrz narty. Przy kompensacji Twoja reakcja jest reakcją na teren, przy WN - za mała szybkość. Myślę że jedziesz smigiem takim samym jak ja najbardziej lubie jeździć - czyli ekonomicznym a fakt że nie znasz specyfiki narty powoduje usztywnienie i taką rwaną jazdę. Czystego cietego to tu nie ma za grosz ale to chyba jest oczywiste. Po Twojej odpowiedzi zacząłem szukac Lubomierza w starych przewodnikach ale dopiero póżniej zauważyłem ( sorry ) że to40 % a nie stopni. Oglądałem ten Lubomierz od dołu jakiś miesiąc temu i rzeczywiście fajny stok i chyba śnieg na nim długo leży. MUsimy sie spotkać na nartach. Pozdrawiam
-
Witam Ale dlaczego Twoim zdaniem slalomka jest bardziej uniwersalna? Może wypunktuj bo załozyłem temat ale może dam się przekonać. Pozdrawiam
-
Witam Reagować trzeba i to - tak jak napisał fili...- na maksa. czyli jak reagujesz to doprowadzasz do rozwiązania problemu. tylko co jezt rozwiązaniem: 1. Pacyfikacja na stoku - to tak naprwadę możliwość wyżycia się lub jeżeli zaanagażują się służby to gościa relegują 2. Koleś przeprosi i zacznie jeździc jak człowiek - wykonalne? tak ale skuteczność??! Sam nie wiem. Jak reagować żeby nie walić w r.. ale żeby ośiągnąć sukces wychowawczy na przyszłość?? Psycholodzy zapraszam.... Pozdrawiam
-
Witam Chyba po prostu niektóre są za duże jak na mój pracowy siermiężny sprzęt. Otworzyłem film Lubomierz bo chciałem zobaczyć czy wogóle coś małego z tego zbioru pójdzie - jeżeli to Ty a.senior a kurtka jakaś taka podobna to smig z odciążeniam w góre jak byk - aż sie narty momentami odrywaja od ziemi. Pozdrawiam
-
Witam Interesujący wątek i pewnie sie rozwinie. Filmy mi jakos nie chodzą, może później. A co do kamerowania to robie filmy wszędzie i wszystkim, często osobomzupełnie nie znanym w celach szkoleniowych i dla uatrakcyjnienia im pobytu na nartach. Gdyby nie koledzy którzy zrobilimi trochę ujęć jak bylismy w Madonnie to w tym sezonie minęłoby 10 lat od ostatniego filmu na którym ja jestem. Jeżeli myslicie o dogłębnej analizie własnej jazdy to bez filmowiania i to czestego jest to po prostu niemozliwe. Pozdrawiam
-
Witam Moja żona jest teraz w Val di Sole i pisze tak. "Od dwóch dni pada snieg. Jakbym miła gigantke to nie bolałyby mnie tak nogi a tak walka. Czuje każdy odsyp każdą muldkę a w wypożyczlniach chłam. Jeździ na Dynastar Speed Omeglass 63 a gigantka do wyboru to Dynastar speed Course 67. Apropos uniwersalności. Pozdrawiam
-
Witam Spędziłem przemiłe popołudnie na nartach. Znakomite warunki, podłoże równe twarde, bez muldek i odsypów, pomimo późnej pory. Slad orczyka idealny wyznaczony krwężniczkami i obsypany tłuczniem. Pogoda dobra, ciepło, dobra widocznośc i kontrast. I wszystko bez grama śniegu z widokiem na Pałac Kultury i takie tam. Gdyby nie Borowinka i Kurczak chyba bym sie nie odważył ale właśnie ich determinacja pozwoliła mi zakosztowac nart bez sniegu. DZIĘKI !!! Dzieci zaaklimatyzoway się nadzywczaj szybko i tępa nawierzchnia nie sprawiała im żadnych problemów. Nawet Tymek, mający na początku obawy, po wyczarterowaniu prywatnego orczyka, śmigał z usmiechem na ustach. Po z górą dwóch godzinach niezpomniana obiadokolacja na którą składał sie ketchup z dodatkiem frytek i drobiu, spożywany w wykwintnych, urządzonych na pograniczu secesji, wnętrzach. I do domu!!! Tak kończy się sen!!! Borowinka, Kurczak dzięki za pomysł i do zobaczenia na zielonym stoku wkrótce: - Trzeba mieć dobre spodnie i/a najlepiej spodnie na zmianę - jak wróciłem do domu to moje były jeszcze mokre o waszych nawet nie myślę, bo cały czas mam kaca że mogłem to przewidzieć. Najlepiej ubrać się tak jak do jazdy w deszczu, tylko jeszcze zabrac ciuchy na zmianę jak chcecie posiedzieć w knajpie na herbacie i ketchupie. Pozdrawiam
-
Witam Chyba rzeczywiście czasami w tych naszych dyskusjach sie zapominamy. ja przynajmniej to momentami u siebie zauważam i wszystkich Kowalskich przepraszam jeżeli uraziłem. Myslę, też żę powinnismy dbać o szczególną precyzje wypowiedzi i zdefiniować możę najpierw niektóre pojęcia bo czasami dwóch sie kłóci a tak naprawdę mają to samo zdanie tylko używają innnego języka. Dzieki borowinka, dzieki mirekn za otrzeźwienie. Pozdrawiam
-
Witam Wbrew pozorom niebezpieczeństwo trafienia mozna zminimalizować taktyką jazdy: - rzadko jeździ środkiem stoku - zawsze przeczekuje fale (ruch na stoku zawsze odbywa sie falami) i startuje wtedy gdy nie tylko jest pusto ale i gdy na górze jest malo ludzi - nigdy nie rusza gdy w poblizu rusza lub jedzie ktoś inny - gdy jest wybór zawsze wybiera teren mniej uczęszczany - raczej jeździ blisko linii spadku stoku, na stromym nie unika smigu - staje zawsze w miejscach widocznych i planuje przejazd uwzględniając konfigurację i poruszjących się narciarzy Niestety takie czasy, że nie maozna tak bezgranicznie oddać się przyjemności jeżdżenia ale gdy technika, nawet nie doskonała, zostanie poparta dobra taktyką mozna wydatnie zmiejszyc ryzyko bycia udarzonym. I ta samodzielnośc dotyczy troszke lepiej jeżdżących niz np. Julka. Pozdrawiam Witam Jeżeli to Ty jedziesz za Julką, żeby ją asekurować to sie chwali, tylko że powinieneś jechać nie za nią a nad nią. Jadąc jej sladem jesteś praktycznie zawsze z boku i w kwestii uderzenia z góry to nic nie daje. Musisz jechac tak żeby zawsze być pomiedzy chroninym a szczytem wtedy to ma sens. No i pokaż Julce, że rączki wozimy przed soba a nie wzdłuż ciała. Ona nasladuje ciebie więc musisz się starać jechac jak najładniej potrafisz nawet jak jedziesz za nią. Pozdrawiam i jak najwięcej miłych godzin na śniegu.
-
Witam Tak jak parkowanie przed hipermarketem nie zawsze jest objawem egozimu i chamstwa (czasami po prostu braku umiejetności) tak i jazda niebezpieczna może wynikac z niewiedzy. I na te osoby nalezy liczyć i je edukowac z tymi drugimi to masz rację - orka. Pozdrawiam
-
Witam Myslałem o nartach a ty o tym od czego chciałoby się uciec w góry:rolleyes: Jako skąpy miłośnik piwa ceny w kanjpach w moim mieście są nieakceptowalne!!!. I dlatego kupujemy w sklepie i pijemy w domu:) A co do instruktorów Menisu to absolutna prawda - choć uważam że dualizm przyznawania uprwnień to głupota totalna. Pozdrawiam Sorry że tak na raty ale pranie wieszam. Jutro 14.00 - 14.30 Szczęśliwice.
-
Witam "Przez gniew Wasci" juz prawda powoli przemawiać przestaje. Moż gniewu zbyt dużo. Czyżbyś miał jakieś niemiłe doświadczenia? Jak zauważyłeś tez jestem zdania, że masowość wpływa ujemnie na jakość ale myslę, że niektóre sformułowania są zbyt mocne imogą byc krzywdzące dla "Kowalskiego". Najlepiej siłe i agresję zostawmy na stok kiedy rzeczywiście jestśmy świadkami zachowań nie licujących z mianem narciarza. Jeździsz super więc możesz poradzić sobie z :mad:nimi:mad: lepiej i tam trzeba iść na maxa. I jeszcze jedno: 50 złotych - 6 piw - gdzie? Pozdrawiam mitek PS Jutro o 14.00 może 14.30 jestem z dziećmi na Szczęśliwicach. Zapraszam
-
Witam Myslałem nie tylko o zajęciach grupowych. We Włoszech np czesto osoby samotne czy pary wynajmują instruktora tylko po to żeby sobie z nim pojeździć. Nikt o nauce nie mówi. To razcej rola typu przewodnik. Również wtej konfiguracji znakmite efekty szkoleniowe zauwazyc mozna tak w technice jak i w innych aspektach wiezdy o nartach i górach. U nas ta rola przewodnicka na przygotowanych stokach troche nie ma racji bytu no bo zazwyczaj z górnej stacji widać dolną. Ale juz np. na Kasprowym przy mgle czy śniegu padającym nawet jeden zjazd z instruktorem-przewodnikiem dałby napewno wiele choc to raczej sa działania obliczone na minimum cały dzień. Pozdrawiam
-
Witam Bardzo ładnie napisane. Z moich obserwacji wynika, że przynajmniej Sitn ie tak mniej wiećej jest. Jazda owszem ale przede wszystkim umiejętność przekazania wiedzy, znajomość gór, bezpieczeństwo, a więc nie tylko strona techniczna ale cała tzw. reszta równie jeżeli nie bardziej czasami ważna. Zauważyłem, że jeżeli ten stosunek instruktor - uczony nie jest taki ścisle sdefiniowany - jak przy nauce na godziny, gdzie krótki i drogi czas determinuje zachowanie i ucznia i instruktora i obaj zajmuję sie własciwie tylko techniką. Inna sytuacje jest np. na wyjazdach gdzie instruktorzy są do dyspozycji. Tu tak naprwdę ani instruktor nie czuje się tym wynajetym i opłaconym a i uczeń nie czujesię wynajmującycm i nie ma tej namacalnej świadomości płaconej kasy. Szkolenie przybiera wtedy nieco inna formę, czesto w krajach alejskich stosowaną. Instruktor jest kolegą i opiekunem ltóry nie tylko uczy techniki ale i bawi dba, o bezpieczeństwo - cos w rodzaju takiego narciarskiego KO-wca. Wtedy naprawde mozna bardzo bardzo wiele przekazać nie tylko nauczyć skretu cietego. Osobiście od dobrych paru lat zajmuje sie właśnie tym drugim rodzajem szkolenia i myslę, że chociaż nie wszyscy jeżdżą później czystym skretem ciętym ale wszyscy sa po wyjeździe zadowoleni (i cali) a chyba o to chodzi - patrz temat radość... Pozdrawiam
-
Witam Zdecydowanie popieram a seniora, że o technice najlepiej rozmawiać na stoku a jak jeszcze później można sobie pozwolic na "małego piwnego wspomagacza". Dlatego, choć po pierwszym poście niezgadzałem sie trochę a po drugim juz zdecydowanie, ale zachowam milczenie i bede czekal na okazje do stokowych dywagacji. Brawo za małżeńską lojalność. Też taki jestem i pewnie też bym został. Choć powiem ci, że koło 13,30 rozmawiałem prze telefon z kolegą, który właśnie był na górze... - szkoda, że Twoja zona nie mogła. Pozdrawiam i do zobaczenia
-
Witam Myslę, że pytanie przewrotnie postawiłeś bo chyba każdy odpowie, że warto się nuczyć czegoś nowego. Nawet jak tak do końca nie mysli to też tak powie bo inaczej to aż niewypada. Zawsze chciałem nauczyć się jeździć na "desce śnieżnej" - czy pamiętaćie jeszcze to określenie jak snowboard wchodził do naszego kraju. I nie mam na to czasu bo na nartach tyle jeszcze jest do zrobienia. Inne podejście wydaje mi się po prostu dziwne. A co do problemu przodów to popieram filinatora. Sterowanie przodem narty i jazdę w pozycji zrównoważonej bez odchylenia ćwiczymy już co najmniej 25 lat. No i jeszcz jedno czego nie rozumiem skręt NW to skręt którym znakomicie sie jeździ w głębokim śniegu. Jest on niemalże do takeij jazdy zalecany na równie ze skrętem równoległym prowadzonym nie na krawędzi może ale na całej powierzchni narty. Sporo powiedziano o tym w temacie jazda w głębokim sniegu. Pozdrawiam
-
Witam Fajnie jeździ. Myslę że przy jej nastawieniu jazda na krawędzi to moment. Musi mieć tylko dobrego czysto jeżdżąćego demonstratora. I nie ma co się bać dłuższej narty. Mój syn przesiadł sie wtym roku z 80 cm na 110 i same pozytywy. Tak jazda dłuzszym skrętem jak i smigi ida mu super. Jedzie stabilniej i pewniej i nie ma przekręcania skretów co na krótkiej narcie sie zdarzało. No a jak warunki gorsze, snieg kopny, odsypy, muldki wtedy dopiero widać zalety dłuższej narty. Pozdrawiam
-
Witam A piechotą w butach narciarskich nawet, to jakieś 35 - 40 min do dołu Goryczkowej a jaki fajny spacer - polecam. Pozdrawiam i zazdroszczę wspaniałego dnia.
-
WitamNa bojach jest dłuższy skret więć użycie gigantki o małym promieniu jest oczywiste. Poza tym tam się jedzie a nie wozi na krawędzi więc narta musi mieć długość i sztywność a dobry zawodnik już sobie poradzi z promieniem. Kto opisuje jazde sportową prze pryzmat promienia skrętu narty popełnia zasadniczy błąd. Zawodnik 'zaznaczam' ZAWODNIK, dobiera narte do tego co ma jechać w danym momencie i napewno sobie poradzi. MOże nie wygra - to już rola trenera - ale pojedzie bez problemu.Pamietajcie zawodnik to człowiek który od dziecka trenuje po parę godzin dziennie jazdę na nartach, po prostu zawodowiec. To ludzie którzy wiedzą jak jeździć i co dobrać do danego zjazdu. Ale naśladowanie zawodników nie do końca jest dobre bo musisz jeździc tak jak oni żeby naprawdę było fun.Pozdrawiam
-
Witam Zazdroszczę chetnie zapakowałbym rzeczy i też uderzył na narty. Niestety dzisiaj wyprawiłem żonę do Tonale a ja robię za nianię. Pozdrawiam i miłej jazdy
-
Witam Nie nie myslę. powinien byc dozowany postep w zależności od umiejętności io samodzielności młodziana. Myslę, że moja rada aby najpierw uczynić dziecko samodzilenym narciarzem a później zabierać je w większe góry nie jest tala głupia i rozjazd w Polsce nic tu nie zmieni. Jeżdżę z zynem 4 sezony i jak pisałem wcześniej dopiero w tym sezonie jest na tyle samodzielny by bez problemu jechał w każde góry i miła z tego radochę. Alpy to wysokie góry i pogoda w nich nie jest zależna od nas, właścicieli wyciągów czy kogokolwiek. Jeżeli twoja żona i ktoś tam jeszcze musiał jechac skuterem z powodu warunków czy zamknięcia jakiejs trasy to jest to tylko i wyłącznie Wasz błąd: brak rozpoznania terenu. A co by było gdyby nagle wystapiła mgła, duzy opad sniegu lub burza śnieżna - kto wtedy byłby winny temu, że: "warunki nie są takie jak być powinny" Takie jest moje zdanie oparte na paru latkach doświadczenia. Pozdrawiam
-
Witam Jeżeli można to wydaje mi sie, że nie za bardzo jest sens wyjeżdżąc np. do Austrii z dzieckiem które jeszcze nie jest w pełni ukształtowane narciarsko. Dzieci lubia miejsca które znają w których czują sie pewnie. To powinny byc rejony niedużę które dla nich są ogarnialne, wtedy mogą skupić się najeździe bez specjalnych obciążen. Zabieranie małego niesamodzielnego dziecka w duże góry gdzie jest dużo tras w miejsca w których nie tylko ono ale i opiekun sobie nie radzi to trochę poroniony pomysł. Nawet zakładając, że będziecie korzystać z przdszkola narciarskiego nie wiedzę tu sensu. Przecież to ma byc wyjazd rodzinny i wszyscy mają się dobrze bawić a jeżeli dochodzi juz do tego, że sie wzywa skuter na stok bez przyczyny typu wypadek to znaczy żę stres był duży i ktoś nie za bardzo pomyslał. Najpierw trzeba dzieci usamodzielnić a dopiero później jechać z nimi w większe góry. Wtedy wszyscy są szczęśliwi i korzystają z wypoczynku bez niepotrzebnych stresów. Dzieki za post bo być może inni nie popełnią Twoich błędów. Pozdrawiam
-
Witam Nie wiem dlaczego piszesz o usprawiedliwianiu. Podjąłeś wysiłek spróbowałeś, nie zaakacptował zrobiłeś to co mozna najlepszego czyli odpusciłeś. Przecież to ma byc zabawa a nie tortura. Możesz byc tylko z siebie dumny. Gratulacje. U mnie było podobnie, decyzje wychodziły od dzieci ja tylko starałem się i stworzyc warunki i myslę, że to jedna z lepszych dróg do sukcesu. Kacper nauczył sie jzady samodzilnej jak miał 2 lata i 10 miesięcy. Amelka pierwszy raz jeździła jak miała 2 lata i 4 miesiące ale to była walka dlatego, że cykl w tym wieku jest strasznie krótki. Ubieranie sprzętu wjazd na góre takim malutkim wyciągiem i jeden zjazd na dół - no może 50 metrów i juz sie najeździła. I takich cykli powiedzmy trzy dziennie. Po powrocie do domu byłem denatem ale w tym sezonie czyli po roku po dwóch dniach nauki jeździła samodzielnie w Kluszkowcach - oprócz ścianek i nawet wjeżdżała sama orczykiem. Poczekaj spokojnie i indoktrynuj narciarsko Mateusza a zobaczysz jak w przyszłym roku bedzie smigał. Pozdrawiam serdecznie