-
Liczba zawartości
14 684 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
220
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć No to gratulacje za pomysł. Nie zgodze sie jednak, że na sucho nie mozna buta prawidłowo obciązyć. Na nartach przyjmujmy pozycje zrównoważoną i jeżeli w staniu nie jesteśmy w stanie jej utrzymać to znaczy, że nie jest ona prawidłowa. Myslę, że po prostu zbytnio "wisisz na językach" i stąd ten problem. Rzeczywiście w temparaturze sklepowej cięzko jest ocenić twardośc - no może nie tyle twardośc ile o ile but stwardnieje na mrozie ale po to mamy włśnie flex i próby jego unifikacji aby mieć jakis wskaźnik. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Na podstawie moich doświadczeń osoba poczatkująca kupuje buty za duże w ponad 90 % przypadków nawet wtedy gdy miarki i doradcy mówią co innego. Zwróc uwagę na przecietny stok i oceń jaki procent narciarzy poprawnie w butach stoi 10-15% myslę, że max. Reszta stojąc na nartach prostuje moge co juz uniemozliwia praktycznie prawidłowe korzystania z buta i prawidłowe jego dobranie. Zgadzam sie, że trafiony dobór buta za pierwszym razem ( rozmiar, ksztalt skorupy, twardość - choc to duże uproszczenie) byłby deałem ale wydaje mi się, że jest wyjatkowo rzadko osiągalny. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Drodzy koledzy większośc z Was - z obu stron barykady traktuje sprawę dośc pobieżnie a posty Wiesia swoja przesmiewczością nic nie wnoszą poza dziecięcą w wymowie manifestacją. Osoba początkująca - tak jak niektórzy byli uprzejmi zauważyć - nie ma pojęcia jakie powinny byc odczucia przy uzykowaniu buta narciarskiego nie mówiąc o świadomym mierzeniu takowego. Zgadzam się w zupełności z tezą, że: - twardośc buta nie ma nic wspólnego z jego wygodą (buty wyczynowe to inna bajka i dawanie taklich przykladów jest bez sensu z założenia) (buty skitourowe Wiesiu też mają rózne twardości) - lepszy but troche twardszy niż za miękki Korzystając z tych rad należałoby dopasowac początkującemu but jak najtwardszy aby uniknąc wielokrotnego wymieniania na coraz wyższy model. Jest to jednak w praktyce równie rzadko możliwe do zrealizowania jak nauka bezpługowa. Początkujący nawet jeżeli przy pomocy miarek, doświadczonego i przkonywującego doradcy dobiora taki but nie będą go potrafili poprawnie uzytkować i cała procedura staje się bez sensu. Nauka korzystania z buta narciarskiego trwa - jak wszyscy wiemy dośc długo. Nie rozwodząc się zbytnio polecam drogę realnie się sprawdzającą. Kupno pierwszego buta dowolnego lub porzyczanie prze co najmniej dwa sezony z założeniem, że przez ten czas robimy postępy co najmniej od czasu do czasu kontrolowane przez instruktora. W tym czasi nie tylko uczymy sie jeźzić na nartach bo przez dwa lata i tak sie nie nauczymy ale przede wszystkim uczymy sie odczuć, które nam w trakcie nartowania towarzyszyc powinny. Uczymy sie równiez korzystac z butów w sposób prawidłowy - tak aby miec bazę do opanowania korzystania z nich w sposób dla nas optymalny. Dopiero potem kupno buta i tu sugeruje but praktycznie docelowy. Czy to ma byc 120 czy 90 nie ma znaczenia. Dla jednych to 120 to bedzie optimum dla innych 90 bedzie na granicy ich akceptowalności i potrzeb. Kupowanie butów przez osobe, która nigdy nie miała narta na nogach i nawet nie próbowała wcześniej będzie zawsze pomyłką latego dobrze jest nawet oprzed kupnem pierwszego buta pojechac pare razy na stok i sprawdzic o co wogóle chodzi. Dotyczy to w mniejszym stopniu dzieci bo buty dla nich i tak dobierane są we wstępnym etapie nie tak dokładnie. Pozdrawiam serdecznie Użytkownik Mitek edytował ten post 19 wrzesień 2011 - 10:13
-
Cześć Dzieci zaczynalem uczyć w wieku 2 lata i 10 m. Kacper i 2 lata i 4 m. Amelka i co z tego wynika? Jakie to ma znaczenie. Czytajcie z łaskie swojej ( to też do Maćka Keicama) wszystkie moje posty a nie tylko pojedyncze jeśli łaska. Wróćcie więc z łaski swojej do mojego ostatniego postu z poprzedniej strony, póxniej przeczytajcie ten do, którego się odnieśliście i na koniec odpowiedzcie bo mam wrażenie, ze odnosicie się - tak zresztą jak większośc postów w tej dyskusji do poszczególnych zdań a nie do przekazywanej całościowo myśli. Chetnie podsumuje całość - co zresztą było juz zrobione na poczatku tematu. Po pierwsze nigdzie postulat, ze to rodzice powinni uczyć swoje dzieci nie padł a już napewno nie w moich postach. Przeczytaj spokojnie jeszcze raz. Uczenie dzieci jazdy na nartach przez kogoś kto sam nie umie a już najgorzej gdy wydaje mu się, ze umie bo na przykład już dlugo jeździ czy coś takiego to oczywista bzdura i masz rację. Tylko, ze nikt z nas tego nie napisał. Dla ułatwienia wklejam jeszcze raz mój post: "Jezli rodzic nie wie o co chodzi nie ma szans. dziecko bardzo szybko sie zorientuje, że próbuje uczyc je laik w temacie i - słusznie zresztą - nie da sobie wciskac przysłowiowego kitu. Sytuacja gdy rodzic może uczyc dzieci jest idealna ale - tak jak postulat o prawidłowo dobranym stoku - jest rzadko realizowalna po prostu. Pozostaje wersja uczymy się razem, która tez nie zawsze skutkuje. Ja osobiście wole miec dzieci na włsnośc w trakcie nauki - że tak nieładnie powiem. Rodzic batrdzo często nawet dobrze jeżdżący nie wie co chcemy osiągnąc i jakimi środkami a gdy opiekujemy sie grupką 7-8 czy 10 8-latków nie ma czasu na tłumaczenia. Z doświadczenia wiem też, że jednym a największych błedów rodziców jest nadopiekuńczość w wielu jej aspektach: - nie rób tego bo coś sobie zrobisz - on nie da rady (oczywiście głosno aby on chociaż jeszcze nie próbował od razu załozył, ze tej rady nie da) - nie zimno Ci (w momencie gdy dziecko osiągneło wreszcie stan skupienia nad zadaniem) itd. itp. Dlatego z tymi rodzicami to nie jest takie jedniznaczne. W tym temacie mamy wiele przykładów rodziców, którzy wprowadzili swoje dzieci w swiat nart, pokazali je im, zaszczepili w dzieciach dążenie do spędzania zimowych dni na powietrzu w ruchu, oswoili ze sprzętem, górami itd. Nauczyć jeździć na nartach ich nie mogli i nie moga bo sami ledwo jeżdżą. Zrobili jednak te rzeczy, które mogli w sposób wzorowy i za to im chwała. Sam uwielbiam pływać wpław. Jest to praktycznie moje jedyne zajecie nad wodą stojącą. awsze też chciałem nauczyć pływac dzieci. Oswiłem je z wodą w każdej postaci. Potrafiły skakć, nurkować, pływać środkiem jeziora w kole czy w rękawkach ale o samodzilenym pływaniu mowy nie było poza utrzymywaniem sie jako takim na wodzie. Pierwszy zanurzali sie w jeziorze gdy jeszcze nie umieli stac i chodzic i pływali w kołach. Zawodowcowi zajęło to niecałe trzy tygodnie ale dopiero jak trafili w jego ręce. Pozdrawiam serdecznie" Stawanie okoniem jest wynikiem czegoś - jeżeli zadamy sobie trud - a to niełatwe i spróbujemy zrozumieć o co im chodzi - problem zniknie. Ktoś kto jest instruktorem ma oczywistą przewagę gdy uczy włsne dzieci bo jest z założenia podwójnym autorytetem. Po pierwsze jako rodzic, po drugie jako instruktor. Juz to psychiczne uwarunkowanie powoduje, ze stawianie się jest znacznie mniej prawdopodobne. Po drugie trzeba tak jak pisałem starać się zrozumieć przyczynę. Ucząc małą Amelkę na przykląd zdawałem sobie sprawę, że cykl takiego dziecka jest bardzo krótki. Najczęściej zainteresowanie kończy się przed stanięciem na narty bo ubieranie i przygotowywanie zabiera tyle czasu, ze dziecko po prostu zaczyna się nudzić i wtedy informuje nas o tym stwiająć się i po prostu odpuszczamy, zajmująć się czym innym. Ponawiamy próbę gdy przyjdzie czas i to tez musimy po prostu wyczuć. Problemy zaczynają się gdy przestajesz być autorytetem. Kacper na przykład przyjmuje rady ode mnie w kwestii jazdy poza trasą czy w specyficznych śniegach, chętnie uczy się śmigu ale już na tyczkach po prostu mówi żębym nie zawracał mu głowy i zwraca się na przykład do Equipe'a bo wie, ze on się na tym zna o niebo lepiej ode mnie. I to jest uważam mój sukces bo potrafi odróżnić kto umie a kto nie. Male dziecko podobnie będzie akceptowało dopóki jest autorytet przekazany w sposób jednoznaczny dla niego. óxniej będzie gorzej. Z byciem dobrym czy złym rodzicem nie ma to nic wspólnego kochani. Pozdro Użytkownik Mitek edytował ten post 16 wrzesień 2011 - 15:27
-
Cześć Ja uczyłem własne dzieci i uczyłem once dzieci i problem tkwi - na tej podstawie nie w tym kto uczy ale jak to robi. I to nie wina dzieci, że sie stawiają - zapewniam. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć zdecydowanie lepiej jest gdy ma. Nawet shorty ale niech dziecko wie, że bawimy sie w cos razem, niech widzi jak sie narty zakłada, zdejmuje, jak sie na nich chodzi. Wtedy idzie zdecydowanie szybciej. I nie musi to byc żadne górka czy góra. Mozna wszędzie. To tak jak z sankami. Gdy idziesz z dzieckiem na sanki to przeciez też na nich jeździsz i sie z nim bawisz. Zawsze bawia mnie ludzie stojący na górce, ubrani w eleganckie spodnie i półbuty - separujący się od dzieci nawet w tak fajnym momencie. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Jezli rodzic nie wie o co chodzi nie ma szans. dziecko bardzo szybko sie zorientuje, że próbuje uczyc je laik w temacie i - słusznie zresztą - nie da sobie wciskac przysłowiowego kitu. Sytuacja gdy rodzic może uczyc dzieci jest idealna ale - tak jak postulat o prawidłowo dobranym stoku - jest rzadko realizowalna po prostu. Pozostaje wersja uczymy się razem, która tez nie zawsze skutkuje. Ja osobiście wole miec dzieci na włsnośc w trakcie nauki - że tak nieładnie powiem. Rodzic batrdzo często nawet dobrze jeżdżący nie wie co chcemy osiągnąc i jakimi środkami a gdy opiekujemy sie grupką 7-8 czy 10 8-latków nie ma czasu na tłumaczenia. Z doświadczenia wiem też, że jednym a największych błedów rodziców jest nadopiekuńczość w wielu jej aspektach: - nie rób tego bo coś sobie zrobisz - on nie da rady (oczywiście głosno aby on chociaż jeszcze nie próbował od razu załozył, ze tej rady nie da) - nie zimno Ci (w momencie gdy dziecko osiągneło wreszcie stan skupienia nad zadaniem) itd. itp. Dlatego z tymi rodzicami to nie jest takie jedniznaczne. W tym temacie mamy wiele przykładów rodziców, którzy wprowadzili swoje dzieci w swiat nart, pokazali je im, zaszczepili w dzieciach dążenie do spędzania zimowych dni na powietrzu w ruchu, oswoili ze sprzętem, górami itd. Nauczyć jeździć na nartach ich nie mogli i nie moga bo sami ledwo jeżdżą. Zrobili jednak te rzeczy, które mogli w sposób wzorowy i za to im chwała. Sam uwielbiam pływać wpław. Jest to praktycznie moje jedyne zajecie nad wodą stojącą. awsze też chciałem nauczyć pływac dzieci. Oswiłem je z wodą w każdej postaci. Potrafiły skakć, nurkować, pływać środkiem jeziora w kole czy w rękawkach ale o samodzilenym pływaniu mowy nie było poza utrzymywaniem sie jako takim na wodzie. Pierwszy zanurzali sie w jeziorze gdy jeszcze nie umieli stac i chodzic i pływali w kołach. Zawodowcowi zajęło to niecałe trzy tygodnie ale dopiero jak trafili w jego ręce. Pozdrawiam serdecznie Pozdrawiam serdecznie Użytkownik Mitek edytował ten post 16 wrzesień 2011 - 08:58
-
Cześć Masz racje mój błąd - bardzo przepraszam. Choc tu tez bym rozgraniczył dzieci tzw. przypadkowe, trafiające do instruktora bez żadnego przygotowania czy tez czegos co nazywam indoktrynacją, na zasadzie kaprysu rodziców czy też presji środowiska i sytuacji, od dzieci poczatkujących ale z zaszczepionym narciarskim bakcylem. Zgodzisz się, że w pierwszym przypadku często nauka to męka, w drugim zazwyczaj przyjemność i powód do szybkiej satysfakcji. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Zbyszku za to zdanie: "Dziecko do lat "szkolnych" nie bardzo rozumie co od niego chcemy...gdy stwierdzi, ze skończyła się zabawa" Masz minus totalny albo zupełnie inaczej rozumiemy pewne słowa. Uczyłem setki dzieci w wieku szkolnym i jeżeli wiedziały czego chcą były idealnymi uczniami. Zabawy szukały jednostki - reszta były to napięte na postępy narciarskie harpagany - szkoda że tak późno i szkoda że bez perspektyw. Pozdro serdeczne
-
Co zrobić żeby nasz film nie wyglądał jak kupa?
Mitek odpowiedział bocian74 → na temat → Nauka jazdy
Cześć Nie mam w pracy głosników więc podkładu nie słyszałem ale filmik naprawdę fjany. Pozdrawiam serdecznie -
Co zrobić żeby nasz film nie wyglądał jak kupa?
Mitek odpowiedział bocian74 → na temat → Nauka jazdy
Cześć Znalazłem przypadkowo ale zwrócił moją uwagę bo jest ciekawy, zawiera wiele fajnych uję, parę ciekawych pomysłów Dla mnie to niezły narciarski filmik. Narciarz nie jest mistrzem ale w bardzo fajny i ciekawy sposób pokazał swoja jazdę i osrodek. Pozdro serdeczne -
Co zrobić żeby nasz film nie wyglądał jak kupa?
Mitek odpowiedział bocian74 → na temat → Nauka jazdy
Cześc To ja - jak zwykle - troche inaczej. Najlepiej sprzedają jazdę filmy krecone z zaskoczenia. Procedura czekania az kamerujący rozstawi sprzęt przygotuje sie itd powoduje mimowolne usztywnienie i jadący nie jedzie swojego zazwyczaj. Kamerę - jeżeli mam - woże przy pasku albo w ręku aby stworzyc sobie mozliwośc natychmiastowej reakcji. Warto kręcić filmy z jazdy jadąc. To nie jest takie łatwe ale przy niespecjalnie nawet wypasionej kamerce a do tego w miare dobrym jeźdźcu daje znakomite efekty. Wybierajmy zawsze -jeżeli to mozliwe - dobrą słoneczna pogodę, stoki dobrze oświetlone ale z obecnościa kontrastów w tle lub z boku (drzewa, słupy, znaki itd). Operujmy zoomem delikatnie i zmieniajmy perspektywę. Pozdrawiam serdecznie -
Cześć A ja powiem inaczej. To minimalna długośc desek jakie Jaskowi należy obstalowac na ten sezon jeżeli jeste rzeczywiście sprawnym dobrze jeżdżacym chłopcem i "zaczyna czuc krawędź". Adaptacja dzieci do długości jest momentalna jeżli oczywiście ktos nie nakładzie im wczesniej do głowy róznych głupot lub nie przeleje na nie własnego strachu i braków. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Ja po prostu wypowiadam swoje zdanie. To czy masz 72 lata czy 12 czy 22 nie ma znaczenia. Jeździłęm na przeróżnych nartach i na jednych jest troche lepiej a na innych trochę gorzej. Nie są jednak warunkiem niezbędnym do realizacji marzeń o jeździe w takich czy innych warunkach co zresztą sma potwierdzasz. I tyle.Pozdro serdeczne
-
Cześć Moim zdaniem lepiej zainwestować w doszkolenie niż w drugie narty. Pozdrawiam
-
Zmiana długości i taliowania nart komórkowych od 2012
Mitek odpowiedział eqiupe → na temat → Sprzęt narciarski
Cześć Tadziu skrętem ciętym jeździ sie zjazdy od wielu lat tak sie bedzie jeździć chyba zawsze jak ma więć byc zapomniany skręt cięty? Skracanie narty i jazda na promieniu sa właśnie przenisieniem skrętu cietego do wąskich skretów slalomu i giganta. Nie wiem jak te zmiany przełożą sie na sposób jazdy zawodników ale postulat, że to spowoduje pozbawienie szans zawodników lekkich wydaje mi się nie do końca prawdą. Zwrócmy uwagę, że w czasach gdy technika polegała praktycznie tylko na skretach ślizgowych królami konkurencji technicznych wcale nie byli najwięksi atleci. tak czy tak kluczem bedzie technika i jej umiejetna adaptacja do nowego sprzętu i warunków. Gdy ktos opanował jazdę na czymś to oczywistym jest, że nie chce tego zmieniać bo przyszłość jest niewiadomą. a mnie własnie ta niewiadoma się podoba. Pozdro -
Zmiana długości i taliowania nart komórkowych od 2012
Mitek odpowiedział eqiupe → na temat → Sprzęt narciarski
Cześć Ja mam nieco inne spostrzeżenia. Na nartach przekraczających moja wysokośc o 25 czy 30 cm spedziłem pół narciarskiego zycia i jednoznacznie moge stwierdzić, że jazda na nich wymaga zdecydowanie mniej zaangażowania fizycznego a zdecydowanie więcej technicznej finezji. Wynika to z ograniczeń technicznych narzucanych przez sprzęt i konieczności łączenia technik ciętych ze ślizgowymi. Siły działające na narciarza w momencie konieczności utrzymania za wszelka ceną śladu cietego w każdym momencie jazdy są zdecydowanie większe niz gdy jestesmy zmuszeni z tej krawędzi przejść do sladu slizgowego. To tyle jeżeli chodzi o doświadczenia z jazdy amatorskiej. Czy to sie przekłada na jazdę zawodniczą? Myslę, że w pewnym stopniu napewno choć nie podjąłbym się oceny czy wpłynie to na zmiejszenie ilości kontuzji. Zmiejszy sie pewnie jeden ich typ na korzyść innego bo to sport wyczynowy i wszystko robione jest na granicy mozliwości organizmu z założenia. Ja w tych zmianach upatruję - z mojego punktu widzenia - korzystego sygnału dążącego do urozmaicenia narciarskiej techniki. Przecież od wielu lat skret cięty zarezerwowany jest dla konkurencji szybkościowych ze zjazdem na czele. W gigancie i slalomie więc należałoby dążyć do rozwijania bardziej uniwersalnej techniki i to wydaje się słuszne. Sugestie jakoby mogło dochodzic na dłuższej narcie do utraty kontroli nad prędkością czy kierunkiem odstawiłym miedzy bajki. Co do narciarzy amatorów sytuacja sie specjalnie nie zmieni. Kto dzisiaj umie pojechać na narcie o promieniu 23 metry solidny gigant ten pojedzie i na 30 - bedzie musiał zmodyfikowac technikę po prostu. Rozumiem Szymka bo dla każdego przyjemnośc z jazdy polega troche na czym innym. Nikt zreszta nie każe w amatorskich gigantach zakładać narty o takim promieniu jak okreslił to Fis. Jazda stanie sie przez to moim zdaniem znacznie ciekawsza bo nie wystarczy slizgac sie poprawnie na promieniu ale trzeba bedzie jeszcze umieć w sposób kontrolowany operowac ześlizgiem, obskokiem itd. Pozdrawiam serdecznie PS Juz to pytanien zadałem na innym forum gdzie prezentowano ten filmik. Kto to jest ten Nickerson bo nie zauwazyłem aby zdobył chociaż jeden Fispunkcik - przynajmniej na oficjalnych stronach go nie ma a sa nawe nasi juniorzy. -
Cześć Jsak chcesz się napić to sprzęt zostaw. Póxniej jeszcze zgubisz. A z górki na górke zdarzało się z musu i cztery razy w ciągu dnia chodzić. To naprawdę moment, nawet w butach narciarskich - oczywiście nie rozpiętych. Pozdro
-
Cześć Zeby pojeździć na obu stokach wystarczy odbyć 10 minutowy spacer z jednej na druga strone. W czym problem? Pozdro
-
Zmiana długości i taliowania nart komórkowych od 2012
Mitek odpowiedział eqiupe → na temat → Sprzęt narciarski
Cześć Poradzisz sobie Szymuś, poradzisz. Pozdro serdeczne -
Cześc Z tego co wiem ciąża to nie choroba i jeżeli okoliczności (dość szeroko rozumiane) na to pozwalają to nie jest to bardziej niebezpieczne niz chodzenie po schodach. Znam parę dziewczyn w tym lekarkę, które realizowały sie narciarsko gdzieś do 5 czy nawe 6 miesiąca. Pozdrawiam
-
Cześć Po prostu zasypują przełączkę oddzielającą szczyt obecnej od sąsiedniej górki. Pozdrawiam
-
Cześć Jest cały długi temat o szelkach gdzie wszystko zostało dogłębnie wyjaśnione. Postaram sie znaleźć i dodać link. Odkąd pojawiły się na stoku - a pierwszy raz widziałem takie szelki bardzo dawno temu - jeszcze nigdy nie widziałem, żeby były uzywane w sposób przemyślany. Co więcej wydaje mi się, że takie użycie jest na dłuższą metę po prostu niemożliwe. Nie wierzę w skuteczne sterowanie układem poprze zszelki zapięte na korpusie dziecka, chociażby z tej prostej przyczyny że nie da się szelkami wywołać impulsu innego niż odchylenie lub odchylenie boczne tułowia. Sterowanie wychodzi od nóg i tu zaczyna się większość ruchów porządkujących i stabilizującyh sylwetkę. Nie wiedzę skutecznej możliwość nauczenia kogokolwiek poprawnej pozycji przy pomocy tak niestabilnego i miękkiego połączenia jak szelki. Była zresztą o tym dośc poważna dyskusją z Konradem, który opisywał szelki w swojej książce Narty i zgodził się żę jest to jedynie element asekuracyjny a w żądnym wypadku edukacyjny. Stą nie bardzo mogę się zgodzić z Bananim (fajna odmiana nie? ) postem (w kwestii celowość i walorow edukacyjnych) i chciałbym zobaczyć taką naukę na przykład na filmie. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć W podanym przypadku oczywiście tak ale gdyby nie było szelek nic by się prawdopodobnie nie stało. O szelkach było i ich bezsensowności było już tyle, żę chyba temat jest wyczerpany na tym forum. Pozdrawiam
-
Cześć Bardzo się cieszę, że kolejny głos isły fachowej gani róznego rodzaju sztuczne wspomagacze w nauce dzieci. Sam stok, wykorzystanie jego konfiguracji, slalomik, skocznia, może bramka naprawdę wystarczy. Co do smyczy to walka z nią trwa na tym forum już od paru lat. Przykład norweski był mi nieznany i jest jeszcze jednym dowodem na to, że jest to chory pomysł służący jedynie jako mający uspokoić obawy rodzica czy opiekuna gadżet. Co do wieku to rozpoczynając naukę z tak małymi dziećmi pamietac należy, zę ich cykl zabawowo-ruchowy jest bardzo krótki i trzeba do tego dostosować koncepcję zajęć. Pozdro serdeczne