-
Liczba zawartości
14 690 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
220
Zawartość dodana przez Mitek
-
Drogi Kubo Nieprawdę piszecie. Prace nad unifikacją flexu trwają już od dawna. Pełnego uzgodnienia nie ma ale raczej 70 od 110 twardsza nie będzie chyba, że firma jakąś skuchata będzie. Jsako osoba o tak wysokich umiejętnościach nie powinieneś pisać rzeczy oczywistych jako odkrywcze. Nie nalezy demonizować flexu ani pod jego kątem dobierac buty ale jest to ważna wskazówka przy porównyaniu poszczególnych modeli. Ja traltowałbym go jako mocna sugestię. Zapraszam na blog gdzie artykuł o flexie szerszy zamieściłem. Pozdro serdeczne
-
Cześć Koledzy napisali sporo. Sylwetka, wyżej, ręce wyżej, przed sobą i nie mahcaj nimi przy każdym skręcie. Tułów na nartach powinien byc praktycznie nieruchomy. Ruchy nim sa oczywiście niezbedne do zachowania odpowiedniego balansu i równowagi ale im są one delikatniejsze i mniej widoczne tym narcirze lepszy. Nie odchylaj głowy. Nie staraj się za wszelką ceną wypchnąć nart spod siebie tylko złap w skręcie równowagę. Zacznij jeździć śmigami - to znakomite ćwiczenie koordynacyjno-równoważne. Szczerze - na podstawie wielu Twoich postów myslałem, że jazda jest duuużo lepsza. Pozdrawiam i do pracy bo jesteś odważny i objeżdżony więć szybko powinieneś poprawić błędy. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Jeżli dzieci umieją jeździć (zaznaczam jeździć a nie zjeżdżać ) to kondycyjnie spoko poza 4 latkiem. Tu zalezy - są 4 latki dla których to 3 sezon i są zupłenie samodzilene narciarskoa są takie, które jeżdżą ale przytłacza je skala, przetsrzeń itd. Sam musisz decować bo znasz młodych ludzi. Pozdro serdeczne
-
Cześc Po moim poście przeedytowałeś swój i teraz wiele się wyjasniło. Jazdę na róznych nartach uważam za sprawę znakomitą. Uczysz sia adaptacji techniki. Uczy sz się odczuć z jazdy. Szybkośc adaptacji techniki do sprzetu to dla mnie jeden z podstawowych wykłądników umiejetności narciarskich. Fajnie, że masz takie mozliwości. Co do Mutixa to - jak przy wszystkich bajeranckich dodatkach jestem sceptyczny. Cos tam z pewnościa daje (ale przede wszystkim jest to bajer podnoszący cenę dla miłośników gdżetów) ale na dłuższą metę klasyczna kostrukcja z drewnianym rdzeniem i tak wygrywa. Biorąc pod uwagę Twoja wypowiedź bedę jednak namawiał Cię usilnie do przedłużenia narty tym bardziej, że lubisz wyskoczyc w puszek. 170cm to absolutne minimum moim zdaniem . Do podobnych celów jak jednak kupowałbym raczej 180 cm. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Jezli Twoja ambicją jest poprawna jazda techniczna i postepy to minimum 170 cm - chyba, że jesteś początkującym narciarzem - wtedy 162 ale szybko do zmiany pewnie. Na nartach 154 cm większośc skretów wykonywać bedziesz na zasadzie obracającej sie miski co nie ma wiele wspólnego z narciarstwem. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Opnia jest jedna Zofijko i nie ma co dalej czekać. Tylko poważna sytuacja losowa jest w stanie wsprawiedliwić taką rejteradę w ostatniej chwili. Zresztą należy nadmienić, że działa to w obie strony i polega wyłącznie na ZAUFANIU!. Moja zona od paru lat korzysta z usług jednego biura. Organizuje wyjazdy damskie dla swoich koleżąnek, żadne wielka ekipa 6-7 dziewczyn max. W zeszłym roku wróciła z Hochkaru z zapaleniem płuc, które zakończyło się operacją. Do końca miała nadzieję, ze pojedzie, później szukalismy kogos na jej miejsce ale nie mógł to być byle kto z powodów o których w ten temat zahacza. Na dzień przed wyjazdem zadzwoniłem i poinformowałem biuro, że żona nie pojedzie, nic nie mówiłem nawet o pieniądzach bo już pogodziliśmy się ze stratą. Po chwili zadzwonił jeden z właścicieli biura i poinformowal, że zostanie nam zwrócona cała kwota z potrąceniem 150 zł jakichś tam kosztów. Żona jeździ z nami od lat i mamy do niej zaufanie. Z innym biurem juz nigdy nie pojedzie. Zaufanie z obu stron. Pozdro serdeczne
-
Cześć Rozwiązania są dwa: 1. Nie organizować wyjazdów - i nie ma ryzyka a później kłopotów i postów z lamentami. Sam wylądowałem raz (najbardziej skrajny przypadek) w domu z 7 pokojami w cztery osoby bo kolesie i kolesianki uznali, że może być mało sniegu i ich to nie interesuje. 2. Organizować wyjazdy ale tylko dla osób znanych i pewnych a od nieznanych brać minimum połowę kosztów całości - powinno się bilansować mniej więcej lub dokonać szczególowego wyliczenia ile trzeba wziąć w postaci zaliczki aby nie dokładać z własnej kieszeni gdy się komuś odwidzi. To proste Moniu niestety. Z przerażeniem czytałem w Twoim temacie wywody róznych kosmitów, że oni chyba nie pojadą bo śniegu jest za mało a ich interesuje jazda tylko po białym. Rezygnacja z wyjazdu na parę dni przed jest po prostu zwyklym chamstwem i przerzucaniem na innych ryzyka, którego się samemu ponieść nie chce. Spróbujcie znaleźć biuro podróży, które wpisze Cie na listę bez opłacenia całości kosztów i później odda pieniądze bez powodu na parę dni przed wyjazdem. Pozdro serdeczne
-
Cześć Tak widziałem już ten filmik. Szczerze Piotrek ... dla mnie tonic specjalnego. Tzw maly napięty robot i nic więcej. Pozdrawiam serdecznie
-
Cześć Pogadaj z prawdziwymi skitourowcami to zobaczysz co to znaczy magia. Ja przynajmniej nie wierzyłem. Pozdro serdeczne
-
Cześć no ale jak masz kłopot z miejscem to kurtke weź na siebie a przyda się w podróży pod głowę chociażby. Do Livigno sie troche jedzie jednak. Spokojnie wszystko wepchniesz do kazdego pokrowca jeżeli tylko wchodzą narty z wiazaniami i pokrowiec się zamyka. Zazwyczaj w pokrowcu na jedna parę da sie przewieźć dwie i jeszcze pare drobiazgów. Nie domknie sie ale nie ma się co przejmować. Dasz radę. Miłej jazdy zyczę. Pozdro
-
Cześć A po co Ci na przykład dwie, przepraszam trzy kurtki - no bo jedna bedziesz miał na sobie?? UIbrania narciarskie pakuje do pokrowca razem z nartami, skarpetkami, majtkami itd. Do torby ida buty i reszta. Zazzwyczja jest jeszcze duzo wolnego miejsca. Pozdro serdeczne
-
Cześć A o stacjach i punktach pomiarowych meteo słyszałeś? Co do pomiarów sniegu to wykonuje się je wspomnianym przez Ciebie sposobem ale w innych celach niż podanie jej w celu doboru smarów. Gdy temperatura śniegu jest zblizona do temp powietrza nie ma to znaczenie ale gdy temperatura sniegu jest zdecydowanie niższa od temp powietrza a zwłaszcza gdy jest różnica + do - ma toduże znaczenie przy smarowaniu. W narciarstwei amatorskim to jednka rwczej efekty pomijalne. Pozdro Użytkownik Mitek edytował ten post 13 październik 2011 - 05:29
-
Cześć Jest dokładnie tak jak piszesz. Jadąc zajmowałem sie patrzeniem w wizjer żeby narty sie łapały i nie kontrolowałem dostatecznie pozycji w jeździe. Jak dla mnie ostatnie skrety to juz zbyt duże wysunięcie. Dobrze tez wyłapałeś brak symetrii. Jazda jest po lekkim trawersie i pod stok wychodzi ładnie samo a w drugą stronę zdecydowanie gorzej. Pozdrowienia
-
Cześć Znany juz większości kolegów film: Zwróćcie uwagę co sie dzieje pomiedzy 2.10 a 2.30. W miarę wzrostu predkości zwiększa sie mimowolne wysuniecie narty wewnetrznej. Na narcie mocny taliowanej jest to dodatkowo widoczne ponieważ juz przy bardzo delikatnym położeniu jej na krawędź zaczyna ona wycinąc łuk i uciekać. Widać, że narta wysuwa mi się zdecydowanie za bardzo (zawsze mówiłem, że nie umiem jeździć na slalomkach ) bo włśnie na takiej narcie trzeba ten efekt najbardziej kontrolować. Sylwetke nalezy więc juz przedtem ustawic bardziej frontalnie aby noga zewnętrzna nie zaostawała w tyle. Tak jak pisał Jahu przy braku kontroli tego ruchu dochodzi do obrócenia- otwarcia sylwetki az do zupełnego odciążenia narty zewnętrznej w skrajnym przypadku. Na przykład na filmie: Mamy do czynienia ze sprawnym narciarzem, który ma własnie zaburzona sylwetkę przez nadmierne wysuwanie narty wewnętrznej (oprócz innych mankamentów oczywiście). Razie w oczy boczny układ sylwetki z zablokowanymi stawami. Jazda jest (że posłużę się znakomitym cytatem Niko): "Jazda jest siermiężna, bez wyrazu, mało dokładna, sztywna." Pozdrawiam serdecznie Użytkownik Mitek edytował ten post 04 październik 2011 - 10:00
-
Cześć Również w pełni się zgadzam co do konieczności zachowania "rownowagi chwiejnej". Myslę jednak, że to akurat zdjęcie nie jest przykladem wykroku korygującego ale zamierzonym odjechaniem narty wewnętrznej w celu nabrania wysokości po skręcie. To po prostu pewna odmiana skrętu nożycowego i jak dla mnie nie ma nic wspólnego z wykrokiem o którym tutaj mówimy. Myślę, że wprowadzając w którymś z postów samo okreslenie "wykrok" popełnilismy błąd bo choć sprzedaje ono dość dobrze to o co chodzi jest narciarsko mylące. Krótko mówiąć jeżdżenie z przesadnym (większym niż wynikające z budowy anatomicznej i sytuacji terenowej) wysunięciem narty wewnętrznej jest błądem. Pozdrawiam serdecznie Użytkownik Mitek edytował ten post 04 październik 2011 - 09:39
-
Cześć Wykrok wchodzi w nawyk i powoduje deformacje sylwetki. Obecnie na stokach są dziesiątki narciarzy, którzy poruszają się w ten sposób: wykrok i mocno taliowana narta z szeropkim przodem. To nie jest technika tylko jej zaprzeczenie. POzdrawiam serdecznie
-
Cześć Proszę Cię nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. Pozdro
-
Cześć Fredi tez ma rację tylko, że na tym etapie doprowadzi to do totalnej rotacji i siłowego obracania nart a nie postawienia ich na krawędzi. Lobo ma rację, że ruch wychodzi ze stawów skokowych ale operujemy obrazowym uproszczeniem - przechylanie kolan i bioder. Wujot - zbyt skomplikowałeś sprawę a podkreslając role wykroku moim zdaniem popełniasz błąd. Doprowadzi to do - tak czestego obecnie - jeżdżenia z duzym wykrokiem i tzw pedałówy czyli znacznego ruchu nart względem siebie w trakcie przekrawędziowania. Prowadzi to do ograniczenia ruchomości w biodrach i w efeklcie do blokowania pozycji. Wykroku nalezy raczej unikac a to, że pojawia sie on samoistnie wynika z budowy anatomicznej ale jest skutkiem a nie przyczyną, Pozdrawiam
-
Cześć Teraz już wiesz. Wyciągnij wnioski. POzdrawiam serdecznie
-
Cześć Pouczyłeś Tadzia/nas o tym co i jak i na tym proponuje poprzestać. O sofizmatykę równie dobrze możnaby oskarżyć Ciebie. W przeciwieństwie więc do Ciebie mój ojciec pamięta tamte czasy doskonale ale siedzi cicho bo jako wojskowy zostalby z pewnością przez oczytanych historycznie zaliczony do zbrodniarzy i morderców. Tak widzę ten historyczny kontekst dzisiaj. To, że jeździłem w drugim tygodniu stanu wojennego na Kasprowym nie czyni ze mnie (a może w książkowym kontekście historycznym czyni) osoby za ten stan odpowiedzialnej i z ówczesną władzą kolaborującej. Co więcej nie czyni mnie równiez w żaden sposób za nic winnym tak jak nie czyni za nic winnym bohatera pierwszego postu. W żadnym kontekscie. Pozdro Użytkownik Mitek edytował ten post 29 wrzesień 2011 - 12:49
-
Cześć Tadziu daj spokój nerwom. Koledzy wiedzą o czym piszą bo żyli w tamtych czasach a Ty byłes jeszcze zbyt młody by to ogarnąć. Pozdrawiam i apeluje o spokój.
-
Cześć Jadąc patrzymy przed siebie kontrolując stok poniżej. Jeżeli zmieni sia ramie przez które zerkamy to znaczy że przekroczylismy linie spadku stoku. Pozdro
-
Cześć Ja nie bardzo rozumiem o co chodzi a pytający juz z pewnoscią zagubi sie w meandrach Twoich przemysleń Maćku. Zmaina krawędzi to: na płaskim stoku: jadąc na wprost pochylamy jednoczesnie kolana i biodra w kierunku zamierzonego skrętu - tułów lekko pochylamy w drugą stronę aby zrekompensowac ruch kolan i bioder. Jesteśmy w skręcie, którego promień zalezny jest od stopnia pochylenia kolan i bioder, promienia narty. Po przejechaniu linii spadku stoku dośc szybkim ale płynnym, jednostajnym i jednoczesnym dla obu nóg ruchem pochylamy kolana i biodra w druga stronę. Zmian krawędzi następuje gdy nasze ciało znajduje się nad nartami. Zadnym obrotów, pługów i innych tego typu elementów tam nie ma. Cwiczymy na płaskim bezpiecznym stoku. Zerknij na na temat: http://www.skiforum....?t=27535&page=1 gdzie omówiona jest prawidłowa pozycja jak i zmiana krawędzi - polecam ćwiczenia na sucho. Serdecznie pozdrawiam Popatrz jescze na temat
-
Cześć Dzieki przekaże chłopakom bo to ich praca. Wiecie co jest najsmieszniejsze: Przez ostatnie pół roku chłopcy mieli 5 a czasami 6 treningów po co najmniej póltorej godziny w tygodniu z wyłączeniem okresu wakacyjnego (choc nie do konca bo mieli obozy w tym kadrowy gdzie mieli 6 - 7 godzin treningu dziennie). Myslałem, że po Pucharze, bedą chcieli odpocząć a juz wczoraj umówili sie przez telefon i kazali się wieźć na dojo gdzie spędzili prawie 3 godziny, dzisiaj to samo. Choroba jakaś??? Pozdro serdeczne
-
Cześć Pełnego chyba mi się nie udało zrobić. Co do długości tas zaś to zawsze liczę na czas a raczej czas w finkcji przyjemności czy tez przydatności do konkretnego rodzaju jazdy a nie na długość. NIjednokrotnie zdarzało mi się, że pomimo wielu dziesiątek kilometrów tras wokoło jeździło się praktycznie na jednej dwóch ze wzgledu na ich wyjatkową "jakość" w danym dniu, momencie itd. i nie chodzi tu wcale o jakies stromizny czy inne "legendy". Czasmi zwykła niebieska dojazdówka jest w stanie dać więcej funu niż owiany sławą ekstrem. Pozdro serdeczne