-
Liczba zawartości
14 228 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
212
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Oj dostanie Ci się od różnych fanatyków carvingu - jak będą mieli odwagę. Ja się z Tobą nie do końca zgadzam bo uważam, że każdą technikę można stosować w jeździe rekreacyjnej - trzeba tylko wiedzieć jak i gdzie. Co do filmu to mam przyjemność i zaszczyt znac Michała Rażniewskiego. Nie wiem czy nie przegnę ale uważam go za wybitnie zasłużonego dla narciarstwa i to nie przez pryzmat osiągnięć ojca. Wybitnym demonstratorem nigdy nie był i lepsze śmigi widziałem ale samo przywołanie jego osoby a przez to całej rodziny jest godne podziękowań. Szkoda, że tak mało w naszym narciarstwie takich wizjonerów. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć No to załóżmy oddzielny wątek, zresztą chyba juz takie kiedyś Fredi założył. Mam parę fajnych historii, zaryzykuje nawet "formułę" ale w okolicach Świąt podobno nawet te nie mówiące zwierzęta mówią zrozumiałym dla Homo s. s. głosem. Pozdrowienia
-
Cześć No to już pierwszy sposób nasuwa się Wam sam. Dojeżdżało się z boku cielętnika i wstawiało narty .... logiczne i uławiające ruch w cielętniku przecież. Dochodziło sie do nich normalnie przepraszając za kłopot ale ... potrzeba, znajomi itd. Nawet jak ktoś protestował to na nartach ciężko mu było gonić ale zazwyczaj nikt nie protestował. Pozdrowienia
-
Cześć Modelowy cielętnik to był na Kasprowym - nawet nie wiem czy jeszcze jest ale podejrzewam że tak - komfortowy pod dachem. Wpuszczali o 6.00 jak najwytrwalsi mieli już po 3 godziny albo i więcej stania. tez tak kiedyś robiłem - kretyn. Ten szczyrkowski tez chyba częściowo zdemontowano - byłem tam ostatnio ale nawet nie zwróciłem uwagi. A obejście o.... było parę sposobów ale o tym ciiii..... bo popsuje formułę. Powiem Ci tylko, że swego czasu w Szczyrku dopracowaliśmy się takiego sposobu, że na przykład w kolejce do bieńkulowego ludzie sami chcieli żeby przed nich wjeżdżać i się cieszyli jak IM się udało a kolejka im zazdrościła. To były czasy... Pozdrowienia
-
Cześc Cielętnik tez się dało obejść. ale to inny temat, wspomnieniowy raczej. Pozdrowienia
-
Cześć Ten Grzegorz Dyndała jako żywo kojarzy się z Grzesiem Dendysem a to i narciarz znakomity i instruktor - przypadek mam nadzieję. Poprawny - no tak - taka przyjąłem tu forułę. Porażek na skórkach i nie tylko poniosłem sporo ale w innych dziedzinach życia - jak każdy lepszy w jednym gorszy w drugim. Na nartach zrobiłem sobie wiele różnych rzeczy i dlatego jestem taki zasadniczy. Może komuś to do głowy trafi i sobie nie zrobi? Oby,oby. Pozdrowienia
-
Cześć Proszę Cię nie pisz tak - przynajmniej Ty - bo ciągle stykam się z tym, że jak pisze jak coś należy zrobić, żeby komuś pomóc, żeby następnym razem wiedział - to później odczuwam to na własnej skórze poprze dwuznaczność postów. Nie trzeba się bić: "Kaziu pokaż na chwilkę karnet bo chciałam coś sprawdzić. Dziekuję. Jak zaczniesz jeździć, wolniej bezpieczniej, z rozwagą, adekwatnie do swoich możliwości to Ci oddam". Odwracasz się i idziesz na krzesło bez zbędnych słów. Problem obawy początkujących, nieobytych z nartami, nieumiejących ocenić poziomu jazdy, który poruszyłaś jest bardzo ważny ale postawiłaś go moim zdaniem błędnie. Z niego miedzy innymi bierze się zupełnie moim zdaniem irracjonalne przekonanie o niezwykle częstych zderzeniach i o prędkości (to dotyczy również jazdy samochodem na przykład) jako jedynej podstawowej przyczynie niebezpiecznych zdarzeń. Poza oczywistą i opisana przez Jarka koniecznością ( jeżeli to możliwe) rozdzielania takich miejsc przeznaczonych z założenia dla zupełnie innych narciarzy, konieczna jest tu przede wszystkim edukacja, kultura osobista i zrozumienie obu stron. Błąd moim zdaniem polega na tym, że zbyt często narciarze o niewielkim stażu i doświadczeniu roszczą sobie prawo do ustalania standardów poruszania się po stoku, bezpiecznej szybkości itd. Spotkałem się z tym wielokrotnie i to trudne sytuacje. W zeszłym roku uczyłem dużą grupę dzieci ( około 50 osó. Czasu było mało a ambicja było aby każdy mógł wjechać na górę i zjechać z całego Witowa. Uruchomiła się znakomita większość i po dwóch dniach zjeżdżała samodzielnie pod okiem wyznaczonych przeze mnie opiekunów czy starszych kolegów ale nie wszyscy. I tu spotkałem sie z agresywnymi pretensjami rodziców ( dwojga na pięcioro dzieci czyli spory odsetek) dzieci które na górę nie pojechały. Dlaczego pan go nie zabrał, dlaczego nie zjechał a inni zjechali itd. Nie będę pisał o tłumaczeniach bo długo by trzeba w każdym razie zamknąłem w końcu jałową dyskusje argumentem. Pan/Pani nie jeździ na nartach i sie na tym nie zna. Ja się znam przejąłem opiekę nad synem/córką i pojedzie wtedy kiedy ja uznam za stosowne. Co więcej Pan/Pani tez z nim nie pojedzie bo zabraniam ze względu na niebezpieczeństwo tej sytuacji. I koniec. W wielu sytuacjach niestety tak trzeba postąpić w imię czyjegoś bezpieczeństwa bo On nie zdaje sobie w ogóle sprawy z zagrożenia. Podobnie pewnie jest w przypadku tych "dzieci kamikadze". Rodzice zobaczyli, że dziecko na nartach stoi, że umie się zatrzymać no to niech jeździ bo przecież umie. Sami postąpili tak samo więc co się dziwić, że dzieciom pozwolili. Dzieci, jeżeli pokaże im się jak mają jeździć, co jest niebezpieczne a co nie, obdarzy autentycznym zaufaniem dają wspaniale radę. Muszą tylko być odpowiednio poprowadzone. Robiłem takie próby dzisiątki razy w sytuacjach w których rodzice tych dzieci by nigdy na to nie pozwolili bo ilość zagrożeń jaką widzieli była dla nich zbyt duża. Były to w większości zagrożenia wydumane wynikające z tzw. ogólnej eksperiencji, na którą w działalności technicznej jaka jest narciarstwo nie ma miejsca. Pozdrowienia Niestety
-
Cześć Zeberko Droga w kolejce do wyciągu wystarczy odpowiednio stanąć i sama Cie ładnie poprowadzi do bramek w tempie ekspresowym - nie trzeba się w ogóle przepychać. Wystarczy poobserwować kolejkę przez parę minut i od razu widać gdzie podjechać i która część idzie szybciej a która wolniej. A co do dziecka pod opieką - tez się dziwię. Jeżeli było pod Twoja opieką - tak zrozumiałem z postu to przede wszystkie Ty powinnaś mu zabrać karnet i posadzić na ławce dopóki nie oprzytomnieje i tyle. Działa - wielokrotnie sprawdzone. Pozdrowienia
-
Cześć Szymon zwracam honor - pomyliłem miejscówki. Opisane miejsce jest znacznie stromsze niż oceniałem pierwotnie. TomKur ma rację - pewnie tez bym czymś smigopodobnym jechał na początku. Co do zapoczątkowania to jest to moment rozpoczęcia skrętu czyli sposób w jaki przekrawędziowywujesz narty. U Ciebie nartyczasami są równoległe i nie ma zmiany rozstawu, czasami zwłaszcza w lewym skręcie jedziesz z odbicia - narty rozjeżdżają się tuz przed przekrawędziowaniem i rozpoczynasz skret delikatnie odbijając się z narty dolnej i przechodząć na górną, czasami przybiera to formę jazdy z oporu narta dolną - bo tył dolnej narty odsuwa się do pozycji kątowej i w tym momencie następuje przejście na górną i przekrawędziowanie - dlatego pisałem o pewnym nieporządku. To oczywiście jest filmik z jazdy a jadąc reagujemy na teren, dostosowywujemy technikę do nierówności itd. i z tego również może to wynikać. Normalna jazda jest zazwyczaj mieszanina technik ale dobrze jest poćwiczyć panowanie nad tym - chociażby dla własnej satysfakcji. Co do wkałdania kolana to to juz jest faza sterowania skrętem i tu widzialbym większe błędy widoczne zwłaszcza w dłuższym skręcie w końcówce filmu. Co do syna to jego jazda jest wykładnią Twojej. Jego błędy są przejaskrawionymi Twoimi błędami. Jest więc pozycja odchylona z wiszeniem na tyłach momentami. Twoje rozbujanie w niektórych skrętach - pisałem o tym w pierwszym poście -przekłada się na zamachowy skręt syna z wyraźnym ruchem całego ciała idącego za głową do wewnątrz skrętu. TU zupenie niezgodze się z TomKurem, że ma to jakikolwiek pozytywne efekty na tym poziomie. To duże błędy które trzeba wyeliminować. Powinieneś przede wszystkim poćwiczyć skręt równoległy z odpowiednią fazą sterowania skrętem i to samo musi robić Twój syn. Uczenie jazdy śmigiem na tym poziomie mija się z celem i zawsze przybierze formę takiej miotaniny. Wykorzystuj każda możliwość do jazdy dłuższym podkręconym skrętem. Typ odciążenia dowolny ale niech to będzie jednorodne - do śmigu najlepsze przygotowanie to jednak NWN - czyli odciążenie przez wyjście w górę i później sterowanie skrętem w jeździe po łuku śladem ślizgowym. Sterowanie czyli obniżanie pozycji, które powoduje dociążenie nart. Jeżeli obniżysz ją szybko narty zostaną dociążone mocniej i skręt będzie krótszy i bardziej podkręcony, jeżeli będziesz ją obniżał powoli skręt będzie dłuższy. Ważne jest żeby impuls rotacyjny na początku był niewielki i żeby w skręcie cały czas jechać po łuku. Zwróć uwagę na pochylanie głowy przez syna. Góra tułowia powinna być elastyczna ale nieruchoma. Głowa w pozycji naturalnej wzrok skierowany przed siebie. Myślę,że jak będzie pamiętał o tej głowie to już zobaczysz znaczna poprawę. A jakie syn ma narty w sensie modelu i długości do wzrostu? Tu masz filmik z moja córką: Myślę, że to podobny etap ale zwróć uwagę na spokój górnej części ciała i nieruchomość głowy i jazdę po łuku a także spokój trzymania i pracy kijkami - na tym etapie do tego dążymy. Nie zabieraj go na Bieńkulę bo na niej sobie po prostu nie radzi. jeździj po trasach mniej stromych gdzie chłopak (a i trochę Ty) będziecie mieli duży zapas i można bezstresowo poćwiczyć taka jazdę. Pamiętaj jak dobrze się do tego zabierzesz za dwa góra trzy lata syn będzie lepszy od Ciebie i to będzie najlepsza ocena Twojej pracy. Jakby co to pisz a najlepiej to w ogóle takie rzeczy robi się na stoku. Gdzie miedzy świętami planujecie coś czy nie? Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Dobre porównanie - to z płytą. O co chodzi z S.Candida, który film? Pozdrowienia
-
Cześć Szymon odpowiem szerzej jak znajdę chwilkę. Pozdrowienia
-
Sprawdź Twój poziom umiejętności narciarskich i wpisz go w swój profil
Mitek odpowiedział FactorX → na temat → Dobór NART
Cześć Przy jeździe amatorskiej około 2,3 tyg w roku, bez szkolenia, jeżeli nie ma sie minimum 10 lat stażu szukanie sie wśród 7 raczej należy sobie odpuścić. Pozdrowienia -
Cześć Zgadzam sie w zupełności to, że tak powiem dość świeża grupa podwyższonego ryzyka. Pozdrowienia
-
Cześć Bode Miller.
-
Cześć Kolejny post generalizujący i nie mający tak naprawdę wiele wspólnego z rzeczywistością. A twierdzenie o tym, że "Swiadomość przychodzi z wiekiem" i poddawanie w wątpliwość sensu nauczania narciarstwa zakrawa na kabaretową kpinę. Zweryfikuj ten post bez emocji aby można było się odnieść. Pracuję z dziećmi na stoku od 25 lat i jeżeli ktoś wogóle może byc kamikadze to zazwyczaj dorośli faceci. Pozdrowienia
-
Cześć Nie wygłupiaj się. To są rzeczy oczywiste. Jak idziesz gdzieś z dziećmi to dbasz najpierw o ich bezpieczeństwo czy własne? Pozdro
-
Cześć To nie jest liczenie na domyślność Jag. Na nartach...szerzej ... w górach obowiązują pewne zasady, które dla ludzi parających się sportami przestrzeni powinny być oczywiste. Pozdrowienia
-
Cześć Moje intencje - jeżeli juz o tym mowa - najlepiej odczytał Tadek i do jego postu odsyłam jakby co. Chciałem jednak zwrócić uwagę na to co pisała Sally o porównywaniu jazdy swojej do zawodniczej. Rzeczywiście często zwracam na to uwagę i staram się sugerować niektórym porównującym w ten sposób "zejście na ziemię". Nie uważam jednak, żeby to było złe samo w sobie. Chyba każdy z nas chciałby jak zawodnik jeździć. Ważne jest natomiast aby robic to z głową, mając świadomośc co jest dla amatora wykonalne i powtarzalne a co nie. Jak wielokrotnie było pisane a co powyżej podkreślił Kaligr jazda wyczynowa rządzi się swoimi prawami i często wzorowanie się na technikach wyczynowców, nie tylko nie ma sensu ale jest wręcz szkodliwe a czasami po prostu niebezpieczne. Taki Ted na przykład to fenomenalnie wytrenowany i utalentowany sportowiec j jak zacznie się na nim wzorować jakiś czerdziestolatek po 6 czy 8 sezonach to jedyne co sobie może zrobić to krzywdę - dobrze jak tylko sobie. W takim wypadku - jeżeli ktos chce sie z technika sportową zapoznać - najlepiej iść na kurs lub pojechać na wyjazd ze szkoleniem sportowym. Wtedy ma to sens, są stworzone warunki, jest specjalista, który może podpowiedzieć co i jak. Samodzielnie taka zabawa jest po prostu śmieszna. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć To jest właśnie jazda sportowa w wykonaniu amatorskim. Pozdrowienia
-
Cześć Czysta rekreacja - czysta przyjemność. Pozdrowienia
-
Cześć To są krótkie skręty?? No co Ty Brunerku. Przecież gość tnie pięknym gigantowym skrętem. Dłuższe mogą być już tylko w zjeździe. Pozdro
-
Cześć Super rozmowa się wywiązała, aż jestem wzruszony. Tomby sugeruję nie ruszać chyba że ktoś jest jego kumplem. Pozdr
-
Cześć Mitek ma definicję jak wszyscy. jazda sportowa to jazda, która jest podporządkowana w taki czy inny sposób sportowi czyli rywalizacji. W jeździe sportowej wszystko podporządkowane jest wynikowi dającemu zwycięstwo. Jazda sportowa to również element treningu i tak w przejazdach przytoczonych przez Brunera w pierwszym filmiku gość jedzie sobie swobodnie po stoku w drugim ma wytyczony tor jazdy widać, że to element zajęć szkoleniowych i może być związany ze sportem. Temat założyłem ponieważ bardzo wiele osób myli a właściwie wogóle nie rozumie pojęcia sportowa jazda. Jazda sportowa zaczyna się zazwyczaj w punkcie do którego dąży ambitnie jeżdżący amator. Wiele razy pisałem, że to co dla nas jest ideałem jazdy technicznej jest dla zawodnika bazą konieczna do osiągnięcia by zaczynać kształtowanie indywidualnego sportowego stylu. Tak więc analizowanie własnej jazdy prze pryzmat jazdy sportowej jeżeli nie jesteśmy naprawdę technicznie doskonali jest absolutnie bez sensu. Natomiast możemy próbować jazdy sportowej szkoląc sie na kursach i startując w amatorskich zawodach. To jedyna droga do zapoznania sie z narciarstwem sportowym. Pozdrowienia
-
Cześć Przestańcie rzeźbić koledzy i koleżanki. jazda sportowa to jazda sportowa a rekreacja to rekreacja i tyle. jedno do drugiego ma się nijak. Pozdrowienia