Skocz do zawartości

Mitek

Members
  • Liczba zawartości

    14 230
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    212

Zawartość dodana przez Mitek

  1. Cześć Nie nie, ... źle myślisz Kuba. Pierwsze co Ci się może zdarzyć to wypadek (który zazwyczaj nie zdarzył się przez ostatnie 15 lat). Tak, że poprawność, ubezpieczenie, wożenie w pancernych kasach nawet kewlarowych rękawiczek itd. Pozdrowionka PS A tak w ogóle to lepiej nigdzie nie jeździć - po co się narażać. Pozdro
  2. Mitek

    Góry, wspinaczka...

    Cześć Jako, że historię o Leninie opowiadałeś mi swego czasu ze szczegółami to wypada lekko naprostować Twoją wrodzona lakoniczność i stwierdzić, że nie chodziło o uniknięcie cudem obrażeń ale o przeżycie na dzikim farcie. Szczerze mówiąc to uwielbiam ten Twój styl - nazwałbym go romantycznym - jest mi duszą bardzo bliski. Aczkolwiek nikomu go nie polecam to umiejętności realizacji pasji natychmiast za wszelką cenę szczerze Ci zawsze zazdrościłem i zazdrościł będę a różni teoretycy górscy niech mają świadomość, że to do czego oni latami dążą analizując sprzętowe za i przeciw Ty miałeś za sobą już przed maturą. Z mojego/naszego punktu widzenia rozpatrywanie różnicy pomiędzy VI.5 a VI.7 jest bez sensu bo równie dobrze można by zająć się analizą chodzenia po sufitach. Poziom takich gości jak Ondra czy Sharma (żeby wybrać tych najbardziej spektakularnych jest tak niebotyczny, że wydaje się niemożliwym otwieranie kolejnych stopni a jednak to się dzieje. Jak ??? Nie wiem.. Pozdrowienia serdeczne Serdeczne pozdrowienia
  3. Mitek

    Góry, wspinaczka...

    Cześć Myslę, że to w dużej mierze kwestia "owspinania" i techniki. Znasz Kobylańską więc powinieneś znać Rysę Zagajewskiego chyba VI+, którą się przechodzi czy Cygaro VI+ (znaczy ja przechodziłem) a na nijakim Filarku Weneryków wisiałem wielokrotnie i nie mogłem znaleźć patentu choć w/g wycen jest chyba o prawie stopień łatwiejszy. Po prostu jesteśmy za kiepscy żeby dokonać dobrej wyceny (ja tak myślę). Dawno już nie byłem w skałkach i mam taki pomysł żeby się wybrać z dziećmi ale... Pozdrowienia
  4. Mitek

    Góry, wspinaczka...

    Cześć Umiejętność sklecenia uprzęży z liny czy taśmy była swego czasu wpajana na kursach dla początkujących wszystkim adeptom. Nie wiem jak jest teraz ale warto takie rzeczy wiedzieć bo wszystko może się zdarzyć w górach. Pozdrowienia
  5. Cześć Aby nie zaśmiecać tomalowego wątku pozwoliłem sobie przenieść post Dk 10 zakładając nowy temat bo traktuje o sprawach pewnie niejednego na tym forum pasjonujących.   Pisząc o błądzeniu miałem na myśli moje wrażenie po przeczytaniu Twojego wpisu jakobyś niezbyt szanował wspinaczy skalnych czy tez wspinaczy nowej fali (nie w rozumieniu Korczaka). Jak widać po powyższym było to jedynie moje wrażenie i jak widać błędne. Dupowspór z tego co pamiętam rozszerzył swoje znaczenie po spopularyzowaniu się uprzęży jednoczęściowych. Sam nawet parę takich uszyłem i (trochę się chwaląc oczywiście) ani ja ani nikt kto z nich korzystał żadnej kontuzji przez nie nie odniósł. Ale to były trochę inne czasy i liczyło się co innego niż atesty, metki i kolorki. Ja w pewnym momencie musiałem zrezygnować ze wspinania bo się po prostu zacząłem bardzo bać. To były skutki wypadku, o którym kiedyś pisałem. Bałem się tak, że uznałem się za zbyt niepewnego partnera - stąd decyzja. No i zostały skałki jako zabawa. Zawsze podziwiałem niesamowite zdolności czołówki wspinaczy skalnych. Bliska jest  mi właśnie sama idea pozwalająca stosować sprzęt tylko do asekuracji bo gdy weszły do użycia nity ich stosowanie jako sztucznego ułatwienia moim zdaniem wypacza sens. Z drugiej strony wspinaczka widać musiała przejść przez taki etap rozwoju aby ludzie zrozumieli, że to w ogóle jest  możliwe a później narodzili się wizjonerzy w rodzaju Ryśka Malczyka, którzy stwierdzili, że to może być możliwe klasycznie. Wędka jako element odciążający psychicznie wspinacza odegrała w rozwoju wspinaczki również niebagatelna rolę podobnie jak rozwój technik asekuracji dynamicznej bo pokonywanie najtrudniejszych dróg nieodłącznie wiąże się z lotami i wieloma próbami. Miałem okazję widzieć w akcji większość naszej skałkowej czołówki lat 80/90 ale niestety Wojciecha Kurtyki nie widziałem w skałach nigdy a to mój absolutny idol jako wspinacz i jako człowiek. Pozdrowienia serdeczne
  6. Mitek

    Tomal przed i po szkoleniu

    Cześć Trudno mi to ziterpretować Gienku ale chyba błądzisz o ile to nie cytaty dla zgrywy.... Długosz też  był obrazoburcą....? Artystą gór jest Kurtyka - reszta to zabawa. Pozdrowienia serdeczne
  7. Mitek

    Tomal przed i po szkoleniu

    Cześć Fajnie, że czuwasz Piotrze i przywołałeś zapomnianego już nieco autora słów z podpisu Maniaqa. Proszę o wybaczenie za kontynuację dygresji przytaczam jedne z niewielu tekstów gdzie osoba RK się pojawia. Nie jest to tekst narciarski ale jest górski, jest świetny, pisał go nie byle kto a styl doceni każdy więc pozwalam sobie dać link: http://www.goryonlin...TEX,1321,i.html Pozdrwienia serdeczne
  8. Mitek

    Tomal przed i po szkoleniu

    Cześć To to jest faza wczesnej nauki w takim razie. Przepraszam. Pozdrowienia
  9. Cześć   Jesteś prorokiem! Rower kupiony. Jeszcze raz dzięki. Pozdrowienia
  10. Cześć Dzięki serdeczne za taka kupę wiedzy. Co do filmików z jazdy to pierwsze filmy Jarka to to co robię. Kolejne po skałach - zdarzało się choć wolno i ostrożnie. Na zjazdach szybko nie pojadę bo pękam. Na podjazdach po głazach nie wskoczę ale rower stalowy wniosę. Opony zawsze miałem tanie ale za to grube i odporne. Raz zdarzyło mi się wracać na kapciu przez las z synem w nosidełku więc teraz się pilnuje i zapasy zawsze posiadam. Jak patrze na współczesne opony z bokiem z "papieru" to rzeczywiście problem być może z trwałością. Łańcucha nie zerwałem nigdy co być może świadczy o wyższej niż sobie przypisuję znajomości techniki pedałowania i zmiany biegów bo depnięcie w nogach mam z pewnością. Przechodzę do analizy wiedzy i procesu decyzyjnego. Jeszcze raz dzięki serdeczne. Pozdrowienia
  11. Cześć To ogólnie znane i niezwykle lubiane określenie geodety. Pozdrowienia
  12. Cześć A może wkleicie jakieś filmiki z Waszymi rowerami i tym co na nich robicie bo widzę, że nie bardzo w ogóle wiem o co chodzi w jeździe na rowerze? Pozdrowienia
  13. Cześć Gadałeś na ten temat a Szymkiem - Equipe, bo nie pamiętam czy byłeś akurat w tym momencie? Pozdrowienia
  14. Cześć Dzięki wszystkim. Ilość przemyśleń i przekazanej wiedzy mnie po prostu zabiła więc wybaczcie ale najpierw muszę w ogóle zrozumieć o co chodzi. Mam zresztą wrażenie, że trzeba będzie zdać się na los szczęścia. Przy rowerze na którym spędziłem ostatnie lata każdy będzie zachowywał się jak Ferrari przy Poldku. (Zresztą wiedząc ile różnych informacji potraficie napisać o tak prymitywnym przy rowerze sprzęcie jak narty mogłem się tego spodziewać ). Rodzaj jazdy: po mieście na barowe eskapady ale i np. grań Gór Świętokrzyskich. Bez karkołomnych zjazdów raczej, bo tu ani techniki ani psychy nie ma. Co dla mnie jest ważne... - żeby był pancerny i nie rozpadł się w ciągu najbliższej dekady - żeby miał hamulce - obojętnie jakie byle sprawne - żeby przerzutki chodziły w miarę lekko i nie trzeba było trzymać dwoma rękami dźwigienki przez pięć sekund aby weszła duża tarcza z przodu na przykład - żeby bez względu na rodzaj jazdy kół nie trzeba było co chwila centrować, dętek wymieniać a obręczy prostować - żeby łańcuch nie zerwał się nigdy. Tak mniej więcej było z moim starym rowerem, poza hamulcami, które były iluzja ale nauczyłem się jakoś z tym jeździć i tylko czasami kończyło się efektownymi glebami lub wjazdami w krzaki pod stok.   Niestety ale moja żona nie należy do lansowanego na forach obrazu żony typu łajzowatej paniusi i żeby za nią na rowerze nadążyć trzeba się nieźle napocić. Jeździ na rowerze codziennie do pracy niezlaeżnie od pory roku i pogody a przestaje tylko wtedy gdy jacyś debile wpadną na pomysł aby posolić ścieżki bo żal jej sprzętu. Rower jest mi niezbędny właśnie po to żeby z nią próbować nadążyć i dlatego musi być solidny w miarę szybki i się nie psuć bo na dupków nie czeka.   Bardzo poważnie zacząłem rozważać możliwość kuna używki choć pojawiła się tez możliwość kupienia któregoś Aspecta w świetnej cenie (poniżej 2000) z przedłużonym szerokim serwisem w cenie na 3 lata i to może być bardzo dobra opcja. Pozdrowienia
  15. Cześć Dzięki za propozycję. Dla mnie ta marka jest zupełnie nieznana (to raczej + niż minus) i nie mam pojęcia gdzie szukać jakichś egzemplarzy żeby się przejechać czy coś. Do tej pory to olewałem bo rower miałem ale teraz gdy przychodzi do zakupu to żona naocznie pokazała mi, że jednak geometria ramy, jej wielkość i odległości maja duże znaczenie w jeździe. Stąd pytania, choć znając życie kupię to co będzie mi się podobało w dobrej cenie i będzie w miarę pancerne. Nie zamierzam co drugi wyjazd ślęczeć nad zerwanym łańcuchem czy inną bzdurą.   Kubo przymierzałem się do 29 i nie leży mi. Oczywiście może to być kwestia objeżdżenia itd. Druga sprawa, że proporcje 29 po prostu mi się nie podobają. Trzecia to, że mam wprawdzie 180 wzrostu i jakieś 95 kg ale budowy nie mam wzorcowej. Ja to nazywam budową narciarską - krótkie masywne nogi, duża tyłek, nisko środek ciężkości. Do goryla brakuje tylko przydługich rąk i przeciwstawnych paluchów. Poza tym mam jednak wrażenie, że na 29 siedzi się wyżej a ja lubię mieć kontakt z podłożem. 26 jest za mały a 27,5 mi leży jak jeździłem wiec stąd wybór. Jest jeszcze jedna opcja - fatbike. Brat żony, który jest takim trochę półprofi (maratony, drużyna, sponsor itd.) kupił niedawno taki sprzęt i jest to ciekawa opcaj aczkolwiek u nas jeszcze dość droga. Jeździ się na tym jak mówi świetnie. Tej zimy podróżował w pełnym śniegu na Skrzyczne i inne góry w rejonie i mówił, że idzie to bajkowo. No i  wszyscy się gapią, zatrzymują na ulicy, robią sobie zdjęcia itd. Pozdrowienia 
  16. Cześć Dzięki Jarek. Ze Scottem sprawa specyficzna - żona lubi tę firmę i ma tam pewne sponsorsko, rabatowe układy. Propozycja przekracza budżet o 25 % minimum. Poza tym... nie podoba mi się rama - nie wygląda solidnie ale to oczywiście wrażenie dyletanta. Pozdrowienia
  17. Cześć Podpinam się pod temat. Poszukuje roweru ze względu na fakt iż mój dotychczasowy odmówił posłuszeństwa konkretnie i nie chcę mi się go reanimować. Założenia: 27,5, amortyzowany przód, pancerna konstrukcja (wytrzymałość kosztem wagi wchodzi w rachubę zdecydowanie), trwałość osprzętu (i znowu trwałość kosztem bajeranctwa wskazana), rower powinien dawać radę w trudnych warunkach pogodowych (woda, błoto, śnieg itd.), niewygórowana cena 2500pln max, może być używka. Z pewnych względów zdecydowanie preferuję firmę Scott. Jakieś pomysły? Pozdrowienia
  18. Cześć Myślę, że to nie jest takie proste. Informacja o ekspozycji mówi, że ona występuje a jej oszacowanie w formie skali jest zawsze pewnym przybliżeniem. Jeżeli jesteś doświadczony w materii wiesz mniej więcej jaka ekspozycja odpowiada jakiemu stopniowi w skali natomiast to jak Ty to odbierasz pozostaje cecha indywidualną. Dla jednego powiedzmy ekspozycja na poziomie 3 to luzik na dla drugiego to droga/zjazd, którego nie jest w stanie podjąć. jedno z drugim się nie kłóci bo wycena jest w miarę obiektywna (z tego w miarę każdy zorientowany zdaje sobie sprawę). To tak jak we wspinaniu. Jak się sporo wspinasz to wiesz ile to jest V ile VI a ile VI.2 a nawet widzisz różnicę pomiędzy VI.2 a VI.2+ choć na przykład dla kogoś innego to jest bliżej VI.3. Często jest tak, że wyceny są weryfikowane po paru przejściach i nie jest to niczym dziwnym. Pozdrowienia
  19. Cześć Uświadomiłeś mi, że (jeżeli już zagłębiamy się w semantykę) to określenie "ekspozycja" jest dla mnie nijako oficjalne, literackie, że tak powiem. W praniu mówiło się o lufie, lufcie, powietrzu, zazwyczaj z dodatkiem określnika stopniującego w stylu "że ja p......e" jeżeli ekspozycja była naprawdę spora. Pozdrowienia
  20. Cześć Myślę, Kuba, że z założenia takiej gradacji być nie może ze względu na bardzo subiektywne poczucie ekspozycji na dodatek - pisał o tym Gienek DK10 - zmieniające się w różny sposób w czasie, wraz z przyzwyczajeniem do ekspozycji, wiekiem, doświadczeniem itd. Np.: Swego czasu miałem dość poważny wypadek w górach, który całkowicie zmienił moje poczucie tego co jest akceptowalna ekspozycją i praktycznie blokował mnie psychicznie. Z tego względu miedzy innymi zaprzestałem wspinania poza skałkami bo psychika czyniła mnie niebezpiecznym nie tylko dla siebie ale (przede wszystkim) dla partnera. Pozdrowienia
  21. Cześć A co to jest innego jak nie reklama? Pozdro
  22. Cześć To z pewnością nie oburzenie tylko taka uwaga. Pozdrowienia
  23. Cześć Gdzie spadłeś?? Pytam bo ja też tam spadłem parę razy w tym raz do ziemi (Turnia Długosza). Masz rację, ze to niesympatyczne uczucie... Pozdrowienia
  24. Cześć Szczerze Ci powiem, że kilkanaście lat dość intensywnie chodziłem po górach i wspinałem się, przeczytałem chyba znakomitą większość książek górskich jaka się ukazała w Polsce i o "ukrytej ekspozycji" słyszę po raz pierwszy. Jak się tak zastanowiłem to może rzeczywiście określenie "przepaścistość" jest lepsze, natmiast ( tu Bakkz masz rację pełną) nigdy się specjalnie nie zastanawiałem nad definicją tego słowa bo jest dla mnie w tym kontekście tak oczywiste jak np. rower. (choć z geologią nie ma nic wspólnego) Pozdrowienia
  25. Cześć Tłumaczy idealnie - czemu uważasz, że nie? Poważnie pytam. "Otwartość formacji" wydaje mi się znakomitym określeniem ekspozycji w górach. Pozdro
×
×
  • Dodaj nową pozycję...