-
Liczba zawartości
14 843 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
223
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć He he moja by mnie zabiła jakbym wyskoczył z bojką gdziekolwiek. Ja się na pływaniu nie znam a syn pomimo 15 lat wie na ten temat wiele stąd przytaczam jego zdanie. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Czyżbyście ulegali jakiejś sztucznej fobii i tracili realizm spojrzenia? Pozdr
-
Cześć Oczywiście, że dla przyjemności pływania. Na osiągi i tak nie ma szans to po co się szarpać. Ja płetwy traktuje właśnie jako moje zabezpieczenie - bojka kojarzy mi się jednoznacznie i jej po prostu nie użyję a poza tym zmniejsza moje szanse. Pływać tak naprawdę umie bardzo niewiele osób - syn ocenia to na jakieś 0,5% pływających max. Ja utrzymuję się jedynie na wodzie a nie pływam więc mogą być płetwy. Pozdrowienia
-
Cześć Pływaj w taki sposób abyś był 100% pewny. Na większych odległościach asekuracja konieczna. Bojka może nic Ci nie dać jak wpadniesz w gwałtowny prąd - nic nie poradzisz. Wydajność poprawisz płetwami - polecam. Pozdro Pozdro
-
Cześć Biorąc pod uwagę, że okresy lodowcowe w dziejach ziemi są raczej rzadkie nie i tak mamy bardzo wiele szczęścia. Pozdro
-
Przez złość Waszmości prawda przemawia! Pozdro
-
Cześć Jasne. To tak jak z natrętnym patriotyzmem. Sam sobie szczytny i chwalebny zostaje czasami sprowadzony do roli bezrozumnego naśladownictwa. Pozdrowienia
-
Cześć Z pewnością to nie to "gejostwo". Mam paru znajomych gejów-homoseksualistów i są to ludzie niezwykle sympatyczni i prostolinijni. Niestety przez różne debilne uprzedzenia są często szykanowani i to powoduje, że są zmuszeni w wielu wypadkach do kamuflowania swojego ja. Bardzo często tak bywa że ludzie wartościowi są szykanowani przez prymitywny ogół jedynie ze względu na tępotę tegoż. Cóż ... Maria Skłodowska Curie - najwybitniejszy Polak w historii (obok Kopernika) też nie miała łatwo. Pozdro Pozdro
-
Cześć Bardzo proszę o konkretne przykłady hucpy, patologii i "gejostwa". Co to jest gejostwo - proszę o definicję. Pozdro
-
Cześć Być może - nie śledzę. Charakter K2 a zwłaszcza piramidy szczytowej zakłada jednak skoki lub zjazdy na linie - inaczej według mojej wiedzy się nie da a na tej wysokości po wysiłku wejścia może to być niewykonalne... Teraz... Kammerlandner nie jest pierwszym lepszym leszczem jednak i ocenił, że nie da rady... Wszystkich, którzy próbują przełamywać ludzkie możliwości i bariery będę zawsze nadzwyczaj cenił. Bez nich nie znalibyśmy koła do tej pory... Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Nie każdy wyśmiewający musi być tchórzem Piotrze... Może być po prostu głupi i nie odróżniać pasji i wyczynu od szpanerstwa, nie umieć docenić wyjątkowości w zalewie szarzyzny, zazdrościć... itd. Zamierzenie szaleńcze i tylko najlepsi mogą wpaść na taki pomysł i za to i szacunek wielki!!! Pozdrowienia
-
Cześć Mój hak ma jedynie moją homologację - o innej nie wiem. . Jeżeli coś pracuje i się sprawdza to ja osobiście w dupie miałbym instrukcje. ale ja na nartach lubię się napić piwa i zazwyczaj bez kasku bp to nie zawody. Pozdrowienia
-
Cześć Ja przez długi czas woziłem rowery na pace (pickup) ale było to wysoce upierdliwe. W zeszłym roku stałem się posiadaczem bagażnika na hak i jest po prostu znakomity (choć trzeba się przyzwyczaić bo jest to konstrukcja dynamiczna, wszystko się chwieje w czasie jazdy i ma się wrażenie, ze zaraz się urwie). Pisałeś o niedogodnościach związanych z klapą i stąd propozycja. Pozdrowienia
-
Cześć A próbowałeś bagażnika na hak? Pozdro
-
Cześć Tak masz rację ale ten próg związany jest ściśle z psychiką, psychicznym nastawieniem do bólu, sytuacji itd. To tak jak z dziećmi. Gdy upadnie i się zrani a opiekun zacznie biadolić pewny jest płacz, spazmy i generalnie - tragedia. Gdy powie, że nic się nie stało i nie ma co się mazać problemu nie będzie. Pozdrowienia
-
Cześć To jest raczej standard. Przy Achillesach byłem wypisany następnego dnia bo to jest jednak spora rana i trochę boli. Przy metodzie artroskopowej bólu praktycznie nie ma a normalnie masz ranę 20-30 cm ale taka technika gwarantuje Ci odpowiednią moc naprawionego ścięgna. Kręgosłup to jest co innego niż kolana i nie ma co porównywać odczuć. Krótko mówiąc bez więzadła da się żyć normalnie i aktywnie bez specjalnych problemów, przy kręgosłupie to już może być bardzo trudne. Żona miała parę operacji i po wszystkich radziła sobie sama znakomicie może poza rozlanym wyrostkiem ale wtedy mało się nie przekręciła i schudła jakieś 20% ze swojej wagi - swoją drogą znakomity sposób jakby co. Najgorszą możliwą postawą moim zdaniem jest: jestem po operacji, jestem strasznie chory, potrzebuję pomocy itd. Jestem po operacji i muszę sobie radzić sam i dojść jak najszybciej do sprawności lepszej niż przed i tyle. Rehabilitacje zaczyna się następnego dnia po zabiegu - jeżeli da się ustać na nogach - a da się zawsze - sprawdzałem to wiem. Po operacji rekonstrukcji chrząstki w kolanie rok temu dwa dni po zabiegu musiałem demontować w domu schody i też się dało choć wszystko na siedząco. Moje żona miała operację płuc parę lat temu. To co wyrabiały dziewczyny na tym oddziale pooperacyjnym było śmieszne i źałosne zarazem. Najlepsza była panna młodsze od mojej żony tak lekko ze 20 lat, którą trzeba było nosić ( a było co nosić ) do kibla a ona wyła z bólu jeszcze trzy dni po zabiegu gdy Ewka normalnie chodziła w dwie godziny po zejściu znieczulenia a trzeciego dnia uciekła ze szpitala do domu bo było nudno. Nie przyjmujmy postawy biednych chorych bo nigdy zdrowi nie będziemy. Człowiek jest chory gdy nie może rud=szyć ręką ani nogą tak jak samochód jest zepsuty gdy nie jeździ a nie gdy nie chodzą wycieraczki. Pozdrowienia
-
Proszę serdecznie. Pozdrowienia
-
Cześć Taka głupota jest zdrowa Fafku - obyś głupiał z wiekiem coraz bardziej, tego Ci na zakończenie sezonu życzę. Swego czasu wchodziłem na Rysy z ramówką, którą dociążałem sobie kamieniami - nawet zjazdu w perspektywie nie było. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Szczerze powiem, że jakbym nie wiedział dokładnie jak wygląda zabieg, rehabilitacja itd. to na podstawie Twojego opisu Joasiu chyba nigdy bym się nie podjął żadnej ingerencji ortopedycznej - a miałem trzy a już żona to powinna w ogóle zapakować się w piórnik - tez miała parę zabiegów operacyjnych. Trochę to brzmi tak jakby była to co najmniej operacja na otwartym sercu a nie zabieg usprawniający kolano. Jedno co my ( to znaczy ja i moja żona - bo temat adresowany do kobiet) wiemy na ten temat, że powrót do normalnego życia ma być natychmiastowy, ruchu - jeżeli to możliwe i nie ma zdecydowanych przeciwwskazań lekarskich jak najwięcej, jak najmniej zbędnych lekarstw i kombinacji. Rehabilitacja - jeżeli to możliwe - najintensywniejsza typu sportowego. Po trzech miesiącach nie ma właściwie śladu. Pozdro
-
Cześć Ty jak zwykle delikatnie Marcinie - za ten spokój Cie podziwiam - a dla mnie to po prostu zjawisko bardzo niepokojące. Powyższe opisy świadczą o tym, że jeżdżący nie maja absolutnie pojęcia z własnych odczuć z jazdy i nie wiedzą a jakimi prędkościami się poruszają. To tak jakby jechać samochodem z prędkością dwieście na godzinę a mieć apart zachowań i poczucie, że się jedzie 80km/h. Ta niewiedza przekłada się w prostej linii na normalną jazdę i dlatego właśnie tak często dochodzi do upadków, kolizji, kontuzji. Pozdrowienia
-
Cześć Nie znam się absolutnie na jakichkolwiek urządzeniach pomiarowych ani sposobie ich działania bo w ogóle mnie to nie interesuje. Używanie takich urządzeń na nartach czy rowerze uważam za zbędne gadżeciarstwo choć zona potrafi używać trzech jednocześnie i nie wyśmiewam jej z tego powodu bo to moje zdanie i nie musi być obowiązujące. Jeżdżę jednak na nartach już jakiś czas i miałem pewne doświadczenia z szybką jazdą na nartach oraz jazdą na nartach do szybkiej jazdy. Swego czasu (było to chyba na Tuxie, przy okazji obozu treningowego ówczesnej kadry juniorów połączonego z jakimiś obozami AZS) miałem na przykład okazję jeździć z pomiarem prędkości według schematu z zawodów szybkościowych (pomiar przy pomocy fotocel) z zawodnikami jeżdżącymi zjazdy. Używano sprzętu DH w okolicach 220cm, zawodnicy byli ubrani w gumy itd. Z pomiarów wynikało, że przekroczenie prędkości 100km/h nie było takie trudne (dla zawodnika objeżdżonego i oswojonego z prędkością). Dla mnie był to absolutny limes - nie byłem ubrany w gumę i byłem z gołą głową bo zwiewało czapkę - przy prędkościach zbliżonych (pewnie gdzieś trochę powyżej 90km/h) - miałem wrażenie, że narty nie jada po śniegu ale, że lecę nad śniegiem a możliwość sterowania nartami (przypominam zjazdówka 220cm) wydawały mi się równe zeru. Wrażenie było takie jakbym był zawieszony a równoległości nart nie osiągałem trzymając je w śladzie tylko napięciem wszystkich mięśni nóg starałem się trzymać stopy równolegle. Mnie więcej tak jak na długim padaku gdy odciążenie powoduje, że lecisz nad śniegiem z minimalnym dociskiem do podłoża. Maksymalna moja prędkość wahała się w okolicach 100km/h. Sporo razy rozmawiałem z kolegami, którzy rzeczywiście szybko jeżdżą (znam dobrze byłego rekordzistę Polski amatorów w speed ski) i przygotowanie sprzętu, stroju, smarowanie do takich zawodów to absolutna magia gdzie znaczenie mają fałdy stroju, użyte materiały, plastrowanie wszystkiego co się da, profil kasku, gogli, szyby, eliminacja wszelkich szczelin itd. A tu okazuje się, że praktycznie każdy amator w kurtce i szorstkim goretexie na slalomkach jest w stanie bez problemu pojechać 120km/h i nawet więcej. Brzmi to mniej więcej tak jak opowieści pewnego mojego kolegi ze studiów, że jego seryjny maluch to na prostej spokojnie leciał 140km/h a jak trafił lepsze paliwo to nawet więcej. Bajki. Pozdrowienia
-
Cześć Właśnie na Kotelnicy przy orczykach są rozgrywane mistrzostwa polski amatorów w speedski. Nie wiem ile teraz wynosi rekord Polski ale było to właśnie coś koło 130km/h. Przygotowanie do takiego startu w sensie sprzętowym i techniki jazdy to niezłą magia dlatego tak bawią mnie opisy prędkościowych osiągnięć dokonywanych w polarze na slalomkach. Pozdrowienia
-
Cześć Bzdury kolego i tyle. Swego czasu brałem dość przypadkowo udział w testach tego typu sprzętu. Był nawet pomiar 168km/h. Też się cieszyliśmy jak głupi ale przyczyna była inna niż u Ciebie - w próbach brali udział doświadczeni zawodnicy, zjazdowcy. A jakby co to zgłoś ten wynik - pobiłeś rekord Polski (albo byłeś bardzo blisko) amatorów w speed ski. A biorąc pod uwagę sprzęt na jakim jechałeś oraz permanentne hamowanie w trakcie jazdy to chyba ze dwa razy. Pozdro
-
Cześć Biorąc pod uwagę czas jazdy, długość stoku, narty, sposób jazdy pomiar jest bardzo mało prawdopodobny. Myślę, że przekłamanie wynosi pewnie 30-40 km/h. Pozdrowienia
-
Cześć Zależy jaki egzamin mamy na myśli. Zgodzić się trzeba, że kiedyś nieodzownym elementem szkolenia instruktorskiego była jazda sportowa oraz jazda w terenie (poza trasą, w lesie itd.) Nie wiem jak to jest obecnie ale mam wrażenie, że zbyt dużą wagę przywiązuje się do czystości techniki kosztem jej zastosowania w trudnym, zróżnicowanym terenie. Pozdrowienia