-
Liczba zawartości
14 845 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
223
Zawartość dodana przez Mitek
-
Dany chyba kupił jakiś miękki but więc tym bardziej zrobi sobie kuku. Ja stanie na narty na bank pojawią się luzy po takiej zabawie wcześniej lub później. Pozdrowienia
-
Cześć To jest mnie więcej tak jakbyś powiedział, że w imię demokracji będziesz jeździł pod górę. Pozdrowienia
-
Cześć Bardzo Cie proszę nie traktuj mnie jak idiotę. To, że jak się chodzi po betonie to się buty niszczy jest oczywiste - po między innymi wymienne stopki itd. Natomiast jak chodzisz niszczysz buty od wewnątrz ponieważ stopa nie jest w bucie w jednym miejscu a przesuwa się w trakcie kroku. Żeby dopasować skórzany but piłkarski najlepiej jest go zamoczyć grając i pozwolić wyschnąć na nodze w ruchu. Tak, że zakładaj buty i do wanny na zasadzie analogii jak z łamaniem butów do tenisa. Chciałem pomóc a Ty rób jak chcesz - z pewnością wiesz lepiej. Nie przejmuj się. Był tu kolega, który jak kupił nowe buty to siedział godzinami na balkonie. Pozdrowienia
-
Buty narciarskie a zwłaszcza te "lepsze" przystosowane są do jeżdżenie na nartach a nie do chodzenia. Podczas chodzenia noga w bucie układ się zupełnie inaczej jak podczas jazdy. Do tego nawet zaleca się nie chodzenie w butach narciarskich a jeżeli już to w zapiętych i w odpowiedni sposób. Jedyna co możesz zrobić robiąc to co robisz to zniszczyć sobie buty. Pozdrowienia
-
Cześć Jednoczę się z Wojtkiem w szoku i (wybacz) śmiechu. Zastanów się jaki ma sens to co robisz spokojnie. Pozdrowienia
-
Cześć No to ja się nie mogę do tego odnieść bo szczerze mówiąc nie wiem o co chodzi. Koncepcja stary botek nowa skorupa - wysoce ryzykowna - próbowałem różnych zamian i nigdy to nie pracowało. Z założenia stary botek jest ukształtowany od wewnątrz - przez stopę, ale i od zewnątrz - przez skorupę. Pozdrowienia
-
Cześc A kto głosi taki pogląd?? Skorupa może ulec dezintegracji ale żeby się "rozbijała" to w życiu nie słyszałem. Wbrew pozorom to waga buta ma duże znacznie - sam przekonałem się o tym stosunkowo niedawno - i nie chodzi tu o kwestie chodzenia, noszenia czy wkładania. Sam nie rozumiem tego efektu bo teoretycznie nie jeździe nie powinno mieć to wpływu. Pozdrowienia
-
Cześć Tobie jest trudniej na dłuższej narcie albo wydaje Ci się, ze tak jest i przekładasz to na syna = błąd. Chętnie zobaczyłbym jak jeździ, żeby lepiej doradzić a tak... 130 cm, chociaż - identycznie jak w wypadku koleżanki o której piszesz, ktoś już wypaczył jego początki trochę... Pozdrowienia
-
Cześć Robi wielką szkodę jest niebezpieczne dla dziecka opiekuna itd. A już jak "operatorem" szelek, jest rodzic, który zazwyczaj jeździ jak jeździ to jest to już po prostu tragedia. Najgorsze co można robić. Zwłaszcza na stromszym stoku. Taka smycz nie służy nauce a spokojowi rodziców, którzy po prostu zbyt słabo jeżdżą i zbyt słabo się orientują. Proszę samemu założyć coś takiego po czym dać lejce osobie pięć razy cięższej i dziesięć razy silniejszej. Podtrzymuje moje zdanie, że użycie tego typu wynalazku jest zawsze szkodliwe z punktu widzenia dydaktycznego. Przecież chodzi nam o to aby dziecko jak najszybciej "SAMO I ŚWIADOMIE" zaczęło poruszać się na nartach i zapewniam, że przy pewnym wysiłku jest to osiągalne. Podstawą wydaje mi się ta ŚWIADOMOŚĆ. To do naszych obowiązków należy wpojenie uczonemu nie tylko podstaw techniki ale i elementów zachowania się na stoku, świadomości ciągłej kontroli prędkości i świadomości skutków utraty tej kontroli. To dotyczy nie tylko dzieci ale wszystkich uczonych i wydaje mi się, że ma równe lub nawet większe znaczenie niż elementy techniczne. Co więcej przy dobrym prowadzeniu łatwiej jest osiągnąć świadomą jazdę u dzieci niż u dorosłych - zwłaszcza facetów. Smycz powoduje wprost przeciwny skutek psychiczny - zdejmuje z dziecka odpowiedzialność za to jak i gdzie jedzie - to chyba najważniejsza jej wada. Dla uczonego smycz nie przynosi żadnych korzyści i to już wystarczy żeby jej nie używać. Wiem że to jest znakomity sposób na spokój ale moim zdaniem zły. Dobrze dobrany stok do umiejętności, nacisk na nauczanie odpowiednich technik to są sposoby racjonalne i daję głowę w dłuższej perspektywie przynoszące o wiele większy zysk. Podam przykład: W domu mieliśmy drabinoschody - można nauczyć dzieci bezpiecznego poruszania się po nich co trochę trwa i wymaga ciągłej czujności ale gdy to zrobimy to już dziecko niespełna półtoraroczne dokładnie wie jak z nich korzystać. - można po prostu zabronić chodzenie po nich bezwarunkowo i wtedy nawet trzy czy czterolatek albo jest bezradny albo nie można mu zaufać. Podczas używania smyczy dochodzi do niekontrolowanego szarpania, przytrzymywania itd. Smycz stwarza zagrożenie na stoku, zwłaszcza długa dla innych jeżdżących jako element niespodziewany. Pozdrowienia
-
Bzdura totalna. Szelki są tylko i wyłącznie dla bezpieczeństw opiekuna. W kwestii edukacyjnej nic nie dają a czynią wiele szkód. Było o tym na forum nie raz. To jeden z większych stokowych koszmarów. Alexa: Teraz nie mam czasu ale co do szkolenia maluchów i nart chętnie pomogę w poniedziałek. Pozdrowienia
-
Cześć I jeszcze jeżeli chodzi o narty. Nie myślę tu o typowych juniorskich nartach GS ale o wersji przejściowej umożliwiającej fajną zabawę i naukę. Teraz ciężko o takie deski bo większość firm ma albo GS albo jakieś klepki dla dzieci. Kiedyś tych przejściówek było sporo stą sugestia starego modelu. Pozdrowiena
-
Cześć Bo podstawowym skrętem jest skręt pełny typu gigantowego.Od tego skrętu zaczyna się naukę, on kształtuje fazę sterowania, umiejętność jazdy po łuku itd. Skręt SL, śmigi itd. to późniejsze elementy. Pozdrowienia
-
Cześć Rzucasz nartami jak kamieniami - od sasa do lasa. Córka jest w wieku młodego juniora i ma dwie drogi: - jak jeździ albo ma tzw. papiery to nartę koło 140cm (choć już ktoś ją skrzywdził dając jej nartę dla 3 latka i może być ciężko odkręcić ten błąd) dobrej klasy - coś takiego jak ten jak ten Radical o którym wspominał Caper. Oczywiście całkowita rezygnacja z badziewia dla dzieci w tym wieku. - jak się po prostu ślizga i tyle to byle co - ale to dla mnie podejście chore zaznaczam. Pozdrowienia
-
Cześć W skrócie - tak. Co do ptk 2 to ja kupowałem nowe buty po wielu latach jeżdżenia w butach, które były idealne. Problem w doborze wynikał u mnie nie z niemożności dobrania rozmiaru ale z konieczności dobrania odpowiedniej sztywności wzdłużnej buta ze względu na styl jazdy. Po zakupie - żeby było śmieszniej zawsze jeździłem w 275 a kupiłem 270 bo 275 z tego rocznika był niewygodny - nie było dokładnie jak piszesz z mordęgą ale... byłem na ro przygotowany. Niestety tak odcisnąłem sobie stopę, że jeden dzień jazdy po pierwszym dniu musiałem odpuścić. Obecnie jest ideał a właściwie wiem, ze but mógłby być mniejszy bo takie luzy się wytworzyły w wyniku ubicia/ułożenia botka ale chrzanię to dokładnie. Jestem po operacjach obu Achillesów i łapię się w nietypowość i niesymetryczność stóp ale - szczerze - nie chce i nie chciało mi się marnować czasu na bootfitting bo sam się zrobił. Acha Lange 130 RS - tak jak pisał Caper - dobry but trzyma bez zapinania. I Tobie też się zrobi czego niniejszym życzę. A co do fantazji butowych i nartowych to na zorganizowane parę lat temu warsztaty zaprosiłem dzięki Jurkowi Harpii Marka Ogorzałka. Marek prowadził zajęcia cały dzień prezentując nienaganną technikę i piękny czysty styl jazdy. Czynił to w butach, które teoretycznie powinny już sporo czasu temu gnić w śmietniku, z których..... wyjmował swobodnie stopę przy zapiętych klamrach - pokazywał to na stoku - oraz na nartach, które nie byłyby ozdobą nawet słabej wypożyczalni. Kto był to pamięta. I nad tym radzę się zastanowić wszystkim, którzy z doboru sprzętu czynią wielką sztukę i teorię. Pozdrowienia
-
Cześć No to Twój zysk i szacun. Zwracam jednak uwagę na fakt, że temat doboru butów obrósł tak wielką ilością legend i teorii, która tak naprawdę najczęściej jest sztuką dla sztuki. Sam na przykład przytaczałeś bardzo szczegółowe pomiary i odczucia związane z doborem, które miały jedną jedyną wadę - były robione na sucho. To czy but pasuje czy nie okazuje się tylko i wyłącznie w jeździe i to zazwyczaj po co najmniej paru dniach jazdy a nawet sezonie. Zwróć uwagę na fakt, że butach popularnych (a tylko o takich tutaj mowa) grubość wyściółki kapcia jest tak duża, że różnice rzędu przytoczonego mm są niezauważalne. Bootfitting został zaadaptowany z doświadczeń z dopasowaniem butów wyczynowych i tam ma sens bo jeździ się praktycznie w gołej skorupie a skorupa jest twarda jak stal. W naszym wypadku - tak jak napisał Ferrari - ma sens w wypadku stóp nietypowych, zniekształconych (np w wypadku czy chorobie) lub o zróżnicowanym rozmiarze. Inaczej to sztuka dla sztuki po prostu. A co do butów za długich to... moja żona swego czasu miała dość twarde ale popularne buty o rozmiarze 24 i jazdę okupiła schodzącymi paznokciami. Obecnie jeździe w sportowym Lange 130 l.v. o rozmiarze 23,5. Stare buty jeszcze do niedawna mieliśmy i z porównania długości wkładki pod botkiem wychodzi, ze różnica jest prawie 1 cm. Spędza w nich spokojnie 6-7h na stoku lekko luzując czasami (to już zależy, głównie od temperatury) i mówi, że są super wygodne. Różnica jest jedna: ona w tej chwili umie porządnie stać na nartach w pozycji wyważonej, jest u niej odruchem. I to jest klucz. jak Ci z miarki wychodzi, ze długość dobra to dobra a nawet mogą być za długie - tak jak mówi Tomek Kurdziel. Pozdrowienia
-
Rób co chcesz tylko o tym nie pisz! Acha... napisz tylko ile dałeś ..... to znaczy na ile dałeś się nabrać. POzdro
-
Cześć Dostałeś najlepszą możliwą odpowiedź dla podanych kryteriów. Pozdrowienia
-
Cykl video do doskonalenia narciarstwa - co sądzicie?
Mitek odpowiedział a_senior → na temat → Narciarstwo
Cześć Dla mnie pytanie Morgana absolutnie nie jest zaskakujące. W odróżnieniu od Ciebie czy mnie On traktuje swoje zajęcie zawodowo. W naszym kraju praca instruktora narciarskiego w potocznym rozumieniu nie jest zawodem tylko pasją. Bardzo wielu instruktorów, których znam/znałem traktowała to zajęcie jako rozwój swojej pasji, kolejny stopień wtajemniczenia a pytanie: Ale tak naprawdę to co robisz? - wcale nie wydawało się jeszcze do niedawna nie na miejscu. Od pewnego czasu ludzie zajmujący się narciarstwem zrozumieli, że można z tego żyć ale... wcale nie jest to łatwe ani intratne zajęcie. Sposób postrzegania instruktorów, rynek pracy, regulacje prawne albo są dość świeże albo dopiero się tworzą czy też tworzy je życie. W krajach alpejskich zawód ten ma wielkie tradycje, jest znacznie bardziej stabilny a poziom instruktorów jest znacznie wyższy niż u nas. Ty czy ja traktujemy swoje zajęcie jak pasję a On jako zawód - proste. Nawet do głowy Ci nie przyszło, że można na tym zarabiać sprzedając swoją wiedzę - robisz to bo lubisz podobnie jak ja. Doradzasz komuś czy tłumaczysz dla zabawy a nie dla pieniędzy. Morgan po prostu rozwija interes i mu się to chwali. Pozdrowienia -
Cześć Nie wiem czy zauważyłeś ale mowa jest o 20km/h. Oglądałem w tym roku Giro, Tour i Vueltę i średnie tam osiągane - takie właśnie jak piszesz - wydają mi się absolutnym kosmosem. Ja 40km/h to może przekroczyłem na rowerze z 10 razy w życiu ale jak prędkość max. Pozdrowienia
-
Cześć No właśnie. Ja nawet się nad tym nigdy nie zastanawiałem. Mam siodełko jakie dostałem rowerem. Jeżdżę w spodenkach piłkarskich i adidasach halówkach do piłki. Gdybym sprawę zaczął traktować poważniej pewnie SPD (choć to podobno nie jest takie proste), wygodne spodenki z pieluchą, czy inny model siodełka (albo chociaż jego przesunięcie do tyłu o 1-1,5 cm bo czuję, że taka pozycja byłaby optymalna). Nie mówię już o odpowiednim rowerze, serwisie, przełożeniach pod wymiar i różnych rzeczach o których nie mam pojęcia. Te elementy oczywiście nie tworzą kolarza ale są nieodzowne do osiągnięcia liczącego się wyniku nawet przez amatora. I gdyby chodziło o wynik ( a niewykluczone, że kiedyś będzie chodziło ) to wtedy to będzie ważne - ale nie wiem czy przypadkiem właśnie te elementy mnie nie odstraszą po prostu. Zmierzam do tego w ilu miejscach jest jeszcze rezerwa. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Największym problemem byłoby przejechać ten dystans z założoną średnią. Ja schodzę z roweru tak samo zmęczony po 20 km jak po 50 km i myślę, że tak samo byłoby po 100km. Nigdy nie jechałem takiego dystansu sam więc nie wiem ale muszę zrobić sobie taką próbę tylko jak trzymać nerwy na wodzy? ":) Ostatnio jechaliśmy 142km w terenie zmiennym ale z przewagą terenu i czysta jazda zajęła 7h. Przystanki w takich sytuacjach mnie raczej przeszkadzają niż pomagają. Regeneracja żadna a czas stracony. Jak spotkałem się z Maćkiem na trasie gdy jechał Wisłę to przejechaliśmy razem może 10km rozmawiając, czy też Maciek rozmawiał z kolegami (wyjechało przed niego dwóch jego kolegów z Warszawy). Przywitał się rozmawiał, dowcipkował ale ani na chwilę nie przestał pedałować - nawet na 5 sekund - i w tym tkwi sedno. Mnie jeszcze dwa lata temu nie śniło się, żeby jeździć po 100km. Teraz to dość częste wycieczki. Kajkiem jakby mi ktoś powiedział, że w ogóle da się przepłynąć 100km w jeden dzień to bym go wyśmiał do momentu gdy zrobiliśmy prawie 110km na Bugu. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia, nauki (technika jazdy) a jeżeli do tego dojdzie jeszcze psychika, determinacja i trening to nie widzę problemów. Mnie to nie rusza, choć coraz częściej myślę o tym, żeby zacząć jeździć w maratonach MTB bo lubię rywalizację i to mnie kręci. Jak widzę kogoś przed sobą to muszę go dojść albo wyprzedzić - głupie ale to mnie bawi - dlatego jechanie na średnią mało mi się psychicznie uśmiecha. Jak analizuję średnie najlepszych w moje grupie wiekowej to są to wartości do których nie jestem się w stanie nawet zbliżyć na idealnie równym i pustym asfalcie a goście jadą tak w terenie. Ale to nie znaczy, że to jest niemożliwe bo ja jestem podobnie jak Ty (wybacz) cienkim amatorem a to są goście traktujący sprawę poważnie. Jak pierwszy raz zobaczyłem w jakim stylu jedzie czołówka w trudniejszym miejscu na jakimś maratonie MTB to mnie później musieli długo cucić. Nie znaczy to jednak, że biorą - są po prostu dobrzy i - co więcej - każdy może taki być jakby się tym zajął na poważnie. Pozdrowienia
-
Cześć Maciek jechał w tym roku 3 maratony, wszystkie ukończył w niezłym czasie (Wisłę1200 na facie!). Zna tych gości bardzo dobrze. Nie masz racji podejrzewając oszustwa. Pozdrowienia
-
Cześć A ja się nie zgodzę Witku. Z prostego wyliczenia wynika, że średnia wychodzi poniżej 20km/h czyli mniej niż czołówka maratończyków. Taką średnią mogę trzymać na rowerze MTB praktycznie bez zmęczenia w łatwym zmiennym terenie. Gdyby mieć dobrą szosę i jechać wyłącznie po asfaltach wydaje się to zupełnym luzem. Rozmawiałem na ten temat z Maćkiem ze skionline i cała sprawa polega na tym, żeby po prostu jechać - wolniej szybciej ale jechać bez przerwy - i tu w grę wchodzi psychika i umiejętność ekonomicznej jazdy. Swego czasu wydawało mi się, że regularne jazda do pracy (około 20km) jest niemożliwa. Teraz nawet nie zauważam kiedy jestem na miejscu. Swego czasu wydawało mi się, że 100km na rowerze to dystans niemożliwy do przejechania, teraz po prostu wsiadam i jadę. Jeżeli masz zadany ślad, przygotowany sprzęt, sam jesteś przygotowany to nie trzeba od razu brać żeby taki maraton przejechać. Z pewnością są ludzie, którzy oszukują (przede wszystkim samych siebie) ale bym nie generalizował bo może to obrażać uczciwych a tych z pewnością większość jest. Pozdrowienia serdeczne
-
Czy macie odpowiednie narty by poprawić jazdę i mieć z tego frajdę - video francuski
Mitek odpowiedział a_senior → na temat → Dobór NART
Wnioski są oczywiste bo Morgan jest relatywnie młody a staż instruktorski (patrząc jedynie po dacie uprawnień ma żaden). Pytanie co robił przedtem i jakie ma realne doświadczenie. Znam osobiście przynajmniej ze 20 osób, które mogłyby zrobić podobne filmy albo nawet lepsze uwzględniając doświadczenie czy tzw. gadane. Sęk w tym, że w większości... im się nie chce. Stworzył on w swoich filmach pewien charakterystyczny styl przekazu, powodujący, że łatwo i z przyjemnością się je ogląda. Do tego ten francuski, którego nie znam ale jak ktoś ma gadane jak On to fajnie się go słucha nawet jak się nie rozumie. Natomiast Ameryki nie odkrywa a już hasło tytułowe z tego tematu, jest oczywistością, którą a każdy w miarę orientujący się narciarz (nawet nie instruktor) zna. Margan - tak przynajmniej wynika z tytułu - ulega powtórnej fascynacji slalomką, która ja wiemy już była i okazała się ślepą uliczką w sensie walorów szkoleniowych przy ówczesnym zzumowaniu na skręt cięty. Koncepcja użycia narty najlepszej jakiej się da/ na jaką człowieka stać jest mi bardzo bliska i miejmy nadzieję, że będzie to niedługo obowiązująca w szkoleniu alternatywa dla austriackich koncepcji szkolenia lekko, łatwo i przyjemnie ale bez długotrwałych efektów. Na naszym poletku Marek Ogorzałek moim zdaniem wnosi zdecydowanie więcej w sensie filozofii jazdy i polecam jego pomysły choć filmy maja po 10 i więcej lat i czasami trącą myszką w sensie edytorskim. Co do zakupu płatnych lekcji... nie wiem - więcej na ten temat mogą powiedzieć koledzy marketingowcy a nie narciarze. Co do for narciarskich - pełna zgoda. Dyskusje o narciarstwie z ludźmi, którzy nie wiedzą co to odciążenie czy próbują tworzyć nową terminologię bo nie rozumieją istniejącej, są na porządku dziennym i masz z nimi do czynienia do lat. To na razie tyle. Pozdrowienia -
Czy macie odpowiednie narty by poprawić jazdę i mieć z tego frajdę - video francuski
Mitek odpowiedział a_senior → na temat → Dobór NART
Cześć Aż takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. W takim razie wnioski są oczywiste. Pozdrowienia