-
Liczba zawartości
14 811 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
222
Zawartość dodana przez Mitek
-
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Mitek odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Na balansie - czyli? -
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Mitek odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Cześć Krzysiu, rozmawialiśmy o tym, chyba nie raz... Jak się robi coś "na siłę", to zazwyczaj gówno z tego wychodzi. Zastanów się logicznie - chcesz jechać śmigiem hamującym na śniegu, który hamuje....? POzdro -
Cześć He tak wiem o czym mówisz, i stopa podłużnie a nie bokiem i cała na skale itd. Ja po prostu nie miałem szans wstać jak już się wywaliłem a woda lała się zewsząd strumieniami więc... Wiesz jak teraz na to patrzę to zajebiste przeżycie było. Nie myślałem wtedy dokładnie nad działaniami bo bardziej byłem zaabsorbowany tym, że nie wiedziałem dokładnie jakie jest moje położenie a w pobliżu była nisza nieczynnego kamieniołomu z ośrodkiem w którym mieszkałem. I musiałem iść, zsuwać się w przeciwnym kierunku i nie zbaczać bo wiedziałem, że będę miał 10 razy dalej ale się nie zwalę przynajmniej. Chłopie jak dotarłem w końcu do ECEGu to już była tam panika, bo chłopaki z którymi pojechałem dawno już byli w domu a ja na jakimś podjeździe się wygrzałem i mi odeszli. Kolejny przyczynek do tego, że nawet w terenie doskonale znanym i obłażonym jak zmieni się pogoda, jak jest ciemno i leje, można stracić orientację i trzeba się trochę napiąć, żeby dotrzeć w całości. Pozdro
-
Cześć Może to było proste działanie taktyczne, wiesz o co chodzi, należało pojechać bo PZN czy coś tam, bo chcieli uniknąć nagonki typu: gwiazdorzy a w MP już się jej nie chce itd., i od początku był planowany DNF, bo bezsensem byłoby złapanie kontuzji na koniec sezonu w jakichś lokalnych zawodach. Pozdrowienia
-
Cześć Do trzech razy sztuka - uważaj. Ja miałem dwa poważne wypadki w górach - po drugim po prostu przestałem się wspinać. Wiesz chodzi o to, żebyś po prostu uważał, bo skoro tak często się wywracasz to znaczy, ze kontrola nad jazdą jest przeciętna. Pozdro
-
Cześć Bo umiejętna i kontrolowana jazda na wprost to wbrew temu co sądzą laicy spora umiejętność i duże wyzwanie dla psychiki. A jeszcze jak chcesz jechać w pozycji zjazdowej i troszkę poskręcać na szybkości... Pozdro
-
Cześć Myślę, że obojętność to współudział. Ja się nie interesuje wyborami, nie interesuje polityką ale interesuje mnie moje życie i moich dzieci, zwłaszcza dzieci a to jest systematycznie i programowo niszczone. Brachol, ale to temat humor, zostawmy to. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć O to fajnie spędziłeś rowerowy dzień. U nas niestety jest to jazda do pracy więc o przygody trudno. Rano - wychodzimy z domu o 6.10/6.20 jest super ale powrót to masakra bo już wyległą tłuszcza, która w zimne dni chowa się w norkach. No to Ci powiem, że jak chcesz w miarę szybko jechać to musisz się orientować i być przygotowanym na wszystko. A my jeszcze do tego wszystkiego jesteśmy absolutnymi kosmitami bo szanujemy przepisy drogowe i innych użytkowników - ale to oczywiście do czasu. Też parę razy złapałem takie zbocza i szczerze mówiąc to jest po prostu walka o życie. Raz w Górach Świętkorzyskich na jesieni jechałem gdzieś w terenie w nocy i złapała mnie burza. /musiałem się jakoś dostać na dół do Chęcin chyba a tu nie dawało rady zrobić kroku, nie dawało rady puścić drzewa. W końcu - tak jak mówisz położyłem rower na boku i trochę zapierając się nim a trochę nogami zjechałem na dupie po liściach i tej glinie dobre kilkaset metrów. Teraz to się fajnie wspomina... ale krzywdę można sobie było zrobić. Baw się tam super bo masz gdzie, zazdroszczę oczywiście. Pozdro
-
Cześć U... to musiało być u Was ciepło. U nas kolo 12.00-13.00 też było ale jak wyszedłem koło 16.00 to już nawet padało... krótkiego rękawka nawet nie miałem, nie przewidziałem, jakbym prognozy nie zrozumiał. A z kominiarkami mam to samo. Nie rozumiem w ogóle. Pozdro
-
Pamiętaj, że spora część decydujących jest sowicie opłacana np. z ukradzionych mi pieniędzy, więc nie spodziewam się fajerwerków. Złodzieje złodziei zawsze poprą. Pozdro
-
Cześć Gość, który założył ten ślad musi być wybitnym mistrzem, tak myślę. Pozdro
-
Cześć No to mamy podobnie. Zaraz wychodzę z pracy i wsiadam na rower i poza koszulką z długim rękawem oraz nogaweczkami na kolana, reszta z porannej jazdy ląduje w plecaku. Też wolę zmarznąć niż chociaż trochę się przegrzać. Wzrost intensywności załatwia sprawę i i tak zawsze wracam spocony... Pozdro
-
Cześć No i wkurzył wszystkich, a taki się wydawał sympatyczny, uśmiechnięty.... Tomek, zróbcie tam za nas parę skrętów, nie muszą być jakieś super techniczne, za mnie śmigiem oczywiście. Bawcie się super! Pozdrowienia
-
Cześć E tam Marek, trochę wiało i tyle. Wiesz ja to tylko w małej części opieram na swoich odczuciach ale widzę na stokach dziesiątki ludzi, którzy nawet w kolejce są tak spoceni w tych pancernych kurtkach, że naprawdę nie wiem jak normalnie egzystują. Zgadzając się z Wami, że zdanie iż cokolwiek wiem o ciuchach było mocną przesadą to jednak mam wrażenie, ze występuje pewien standard ubioru narciarskiego, taka sztampa, wiesz, że musisz mieć specjalną koszulkę, softshell, kurtkę, kominiarkę itd. a czy to w danej chwili jest realnie potrzebne czy nie.. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Ja też tak Ciebie trochę zrozumiałem ale chciałem się trochę pomądrzyć a i cytaty fajne ze starych pism znalazłem. Wiesz z tymi sportowymi nartami to też jest tak, że.... trzeba jeździć i być objeżdżonym z nartą sportową. Ja adaptuję się szybko i całe życie jeździłem na nartach sportowych ale różnice konstrukcyjne wyczuwam rzadko a jeszcze jakbym miał je nazwać - w sensie co zrobiono konstrukcyjnie z którym elementem itd. - nawet nie próbuję i (powiem szczerze) do opisów takich różnic w jeździe przez amatorów mam stosunek bardzo ambiwalentny... (oczywistym jest, że mówimy i porównujemy o konkretny typ narty np. męski SL a nie na przykład męski z damskim bo to oczywista głupota) Syn ma objeżdżone sporo nart SL. Jest porządnym wyszkolonym narciarzem amatorem ale np. sportowo nigdy nie jeździł i On te różnice już widzi. Samych komórek Rossi wyróżnia przynajmniej trzy rodzaje i każda nowa jest trochę inna i inaczej się na niej jeździ. Można powiedzieć, że jest specjalistą od takiej narty. Ale co i za co jest odpowiedzialne też nie powie. Dla przykładu mieliśmy teraz dwie SL - męski katalogowy sprzęt i damską komórkę. Komórka pomimo, że o 8 cm krótsza była o tyle cięższa, że niosąc narty do samochodu aż się zdziwiłem, że taka różnica jest możliwa. A wyjeździć z tych nart te różnice to już trzeba naprawdę umieć. Pozdro
-
Cześć Marku to jasne - i ja tak myślę, ale - jaka byłaby satysfakcja z zemsty... 😉 Wiesz taka osobista własna. Wyobraź sobie, stoisz, obok pręgierz a do niego przywiązany taki np. Ziobro a ty przypadkiem masz w ręku bat... Apropos, żeby było po narciarsku. Pręgierz to od niemieckiego pranger. A Manfred Pranger jeszcze tak niedawno szokował mnie taką max siłówką na slalomach PŚ - jeden z moich ulubionych zawodników to był Pozdro
-
Cześć Jak dla mnie sezon mega udany przynajmniej z trzech powodów: - miałem ze względów planowanych zabiegów oraz finansowych nie jeździć w ogóle (być może 1 dzień był planowany ale na biegówkach) a jeździłem chyba z 8 czy nawet 10 dni. Oczywistym jest więc, że Piotra zadowolenie z wyrobienia normy jest niczym w stosunku do mojego zrobienia 800 czy 900% planu. - poznałem kolejnych znakomitych ludzi do czego SF się przyczyniło poprzez Adasiowy i Beaty Zwardoń oraz istnienie Czarnego Gronia. - drugi dzień w Zwardoniu był najlepszym moim dniem narciarskim od co najmniej pięciu lat. Zawieja, która wymiotła ludzi oraz dosypała świeżym śniegiem spowodowała, ze można było jeździć swobodnie w świeżym śniegu na zupełnie pustym stoku a nawet zakładać ślady w świeżaku. Niestety przez ostatnie parę lat nie miałem tego szczęścia nawet w alpejskich kurortach - tylko rżnięcie po zlodowaciałej skorupie co jest dla mnie surogatem narciarstwa. Niniejszym więc serdeczne dzięki wszystkim, którzy się do tego przyczynili ze szczególnym wskazaniem na Adasia, Beatę, Marków, Piotra, Tomka, Damiana, Szymka, Krzysia, Mateusza, oraz ich przyległości i rodzinek, że ograniczę się tylko do osób aktywnych obecnie na forum. Pozdro A najbardziej to dziękuję Rybelkowi bo ona sprawia, że w ogóle jeszcze jeżdżę.
-
Cześć I jakieś ścierwo przytuliło kilkadziesiąt albo więcej tysi w imię dobra narodu. Słuchajcie ich trzeba eksterminować póki tutaj jeszcze są bo niedługo będą rozbiory a oni spieprzą wcześniej. Pozdro
-
Cześć A tu jeszcze ciekawy materiał archiwalny: sport czy szlaeństwo narty 9-10-1989.pdf Artykuł oryginalnie ukazał się w NARTY nr9-10/1989. POzdro
-
Cześć I tu się mylisz. Narta sportowa to narta bez żadnych fajerwerków. Tam praktycznie nic się nie zmieniło od 30 lat w sensie konstrukcji albo skrzynka, albo warstwowa albo połączenie tych dwóch typów. Wszystkie próby fajerwerków (począwszy od VAS i dziury w dziobie u Fischera a skończywszy na takich bzdurach jak DLC u Rossignola) są związane z nartami dla tzw. gawiedzi, czyli - nie chcąc nikogo urazić - osób, które jarają się sprzętem i nowościami czytają i (niestety) łykają marketingowe opisy. Narta sportowa jest prosta w konstrukcji. Z ciekawostek do jakich paranoi doprowadzano ludzi i co im próbowano wciskać w końcu lat osiemdziesiątych np: - Dynastar Fusion HZ Kevlar - (cyt.) Narta uniwersalna o tzw. podwójnej akcji tzn. że boczne kra-wędzie nart są dwukolorowe. Do jazdy na śniegu miękkim zakładamy narty białym krawędziami do środka, po lodzie i na twardym - czarnymi. W sprzedaży w długościach 185 - 203cm. - Dynastar VHP 994 - również boczne krawędzie o podwójnej akcji a dodatkowo konstrukcyjnie w bokach narta zastosowano granix (???). Konstrukcja typu sandwich wypełniona włóknem szklanym, rdzeń z zastosowaniem drewna i ceramicznymi żyłkami. I w kwestii wciskania kitu nic się nie zmieniło poza tym, że kolekcja danej firmy nie ma 48-50 modeli tylko ponad 300 więc można jeszcze bardziej powciskać. Pozdro
-
Cześć No tak się składa, że te czasy znam z autopsji. Niestety na Kasprowym pierwszy raz w życiu byłem w roku 80 więc na rekord Pana Jacka się nie załapałem ale np. w takim ubijaniu Nosala nie raz brałem udział. Pozdro
-
Cześć No, wiesz... wszyscy ci najlepsi jadą przez cały etap czy wyścig "na plecach" drużyny i atakują w decydujących momentach ale to, że przetrzymał zaciąg Pogacara i jeszcze potrafił tak niesamowicie dynamicznie dołożyć zakrawa na cuda. Wiesz Van der Poel w tym roku rządził w zimie i wczesną wiosną w kolarstwie przełajowym i to chyba procentuje. Ja dużo oglądam - nie lubię ciszy w domu i jak coś sobie leci w tle to miło. W każdym razie zachęcam czasami zerknąć. Ja na przykład wszystkiego co wiem o rowerach, technice pedałowania, ustawieniu sylwetki itd, nauczyłem się z TV. No dobra sorry za zamieszanie bo temat dotyczy nart. Pozdrowienia
-
Cześć Piotrze a co do procesów mentalnych to te zostały u mnie wstrzymane jak wczoraj obejrzałem co zrobił Van der Poel w końcówce Mediolan-San Remo. Widziałeś może? Polecam. Pozdrowienia
-
Czesć Hehe. Drogi Peter, wbrew pozorom, Twój pomysł może być znakomitą ideą. Dystans - zwłaszcza przy nabijanym balonie oczekiwań, przez różnych kosmitów, jest niezbędny. Pozdrowienia
-
Cześć Najlepiej zainwestować we wkładkę robioną na miarę. Chodzi o to, żeby stopa była podpierana na całej powierzchni równomiernie a tego nie da się zestandaryzować. Ale lepiej to zrobić gdy but już jest troszkę objeżdżony na stoku. Pozdro