-
Liczba zawartości
14 722 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
220
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Najgorszy z możliwych pomysłów. Narta z rockerem tylko pogłębi przypadkowość Twojej techniki. Droga metodyczna ugruntowana od lat we WSZYSTKICH szkołach narodowych to opanowanie długiego czy też pełnego (bo określenie długi może być dla początkujących nieco mylące) skrętu, który zawiera wszystkie niezbędne podstawowe elementy techniczne jazdy a więc odciążenie, dociążenie, jazdę po łuku, jazdę pewnym śladem itd. Zmiana nart - o ile Twoje narty nie są jakimś archaicznym modelem - nic nie zmieni. Narta z rockerem tylko ułatwi siłowe obracanie nart , którym to modelem kontroli jazdy poruszasz się w tej chwili. Masz świadomość rytmu jazdy co jest bardzo pozytywną cechą ale zmiana kierunku wykonywana jest na nartach płaskich poprzez obrót... czegokolwiek. Jakie masz obecnie narty - długość, model - wystarczy. Pójście na tym etapie w SL tylko ugruntuje to co w Twojej narcie jest złe. (sorry jestem na wakacjach, nie wiem kiedy będę miał kompa pod ręką więc mogę się odezwać dopiero po 15.08 ale śniegu nie ma więc paniki też nie) Pozdro
-
Pełna zgoda.
-
Cześć Zdjęciami z Warty przypomniałeś mi nasz spływ i te całkiem atrakcyjne bystrza. Teraz na spływie dużo rozmawialiśmy właśnie o Warcie bo mieliśmy tam jeden niepowtarzalny biwak - za Działoszynem na lewym w kamieniołomie, nie wiem czy kojarzysz to miejsce. Wy dopłynęliście znacznie dalej bo my skończyliśmy po pętli ale fajnie było by może rozszerzyć. Tylko, że tam - tak jak pisałeś - to już typowa rzeka środkowego biegu, nie tak atrakcyjna do pływania ale za to czasami piękna krajobrazowo. My staramy się nie powtarzać rzek (oczywiście są ulubione miejsca i rzeki) ale generalnie szukamy czegoś gdzie jeszcze nie byliśmy a rzek i cieków jest tyle... sam wiesz. Kulinarne uczty jak widzę macie dopracowane perfekcyjnie. Nawet nie będę pisał co jemy na spływach bo byłaby to spora żenada. Choć Rybelek wpadł ostatnio na fajny pomysł z tajskim jedzeniem - było świetne, choć na bazie gotowca, ale przy Waszych cymesach... Serdeczne pozdrowienia
-
Cześć W Działoszynie też można zamówić niezłą pizzę z dowozem na lewy brzeg. My - Łaźna Struga + Ełk. Zaskakująco piękna i bardzo czysta rzeka na całej długości praktycznie. Ełk musieliśmy ominąć przewózką ze względu na poważna roboty ziemne w korycie związane z modernizacją mostów kolejowych. Zresztą pływanie po miastach to bezsens. Szlak polecam. Pozdro
-
Cześć Swego czasu znajomi pojechali na wyprawę terenówkami do Albanii. Dwa samochody przygotowane do jazdy w terenie, podniesione, tłumiki skrętu, duże gumy itd. Na autostradach męczyli się okrutnie jadąc max 110 i czując się jak w traktorze. Na miejscu mieli wyczajone parę miejsc z dość hardcorowym dojazdem ale cel był taki aby dotrzeć tam gdzie nikt nie dociera. Na dłuższy biwak planowali jakaś zamkniętą zatoczkę gdzieś na Rodonicie. Rzeczywiście dotarcie tam nie było łatwe, nawet dlafur z dużym wykrzyżem i spinanymi napędami ale dali radę. Zjechali w końcu na plażę a tam... Kacper na niemieckich blachach... 😀. Pozdro
- 138 odpowiedzi
-
- 1
-
- podróż moruńka
- bałkany
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć To akurat oczywiste - normalni, uczciwi, pracowici, posiadający wiedzę i umiejętności mają dokładać do tej kasy a nie z niej brać. Zostań jakimś pierdolonym nierobem, zagłosuj i od razu dostaniesz. Nie stać Cię na taką odważną decyzję? POzdro
-
Cześć Marku dużo racji masz ale... Żeby szybko zjechać po stoku trzeba po nim zjechać najpierw ze dwa może nawet trzy razy przedtem. "Przedtem" nie znaczy wczoraj tylko przed planowanym zjazdem. Warunki na stoku zmieniają się z minuty na minutę i znajomość stoku do jazdy na granicy musi być pełna a nie na zasadzie - wczoraj było gładko, albo twardo... Sam wiesz, że przy pracującym słońcu w ciągu minut jakiś kawałek może zmięknąć (bo np. źle im się sypnęło chemią albo ratrak przejechał raz a nie np. dwa razy ja na reszcie. Gdy na takiej miękkiej dziurze - której przecież nie widać bo jest idealnie gładka, ze sztruksikiem - przyłożysz to narta się zakopie w ułamku sekundy i można dostać strzała w las. O takie rzeczy mi chodzi ale nie tylko. Temat długi ale i ryzyko dużo więc lepiej dmuchać na zimne. Ostatni upadek na nartach miałem chyba 5 czy 6 lat temu w Czarnym Groniu na górze, które to miejsce znam lepiej niż schody w domu. Trasa jest płaska jak stół - jak wiesz - a prędkości nieduże. Do tego była mgła, sypał śnieg naturalny i z armat. Wypatrzyłem jak jechać z boku aby ominąć nasypane przez armatki góry przesiąkniętego wodą lodu. Niestety, ktoś przed moim przyjściem jedną z armat przestawił pewnie o 70 czy 90 stopni i jadąc wbiłem się w taką górę. Zniszczyłem gogle, szyba pękła i wbiła mi się w okolicę oka, na szczęście go nie uszkadzając i robiąc sznyta przez pół twarzy. W knajpie do końca wyjazdu miałem dowolne miejsce siedzące - wystarczyło stanąć nad siedzącym i jak mnie zobaczył uciekał od razu. Wydaje się, że wszystko zrobiłem jak należy ale jednak okazałem się mało przewidującym dupkiem... Pozdro
-
Hehe... Pozdro
-
Cześć Pojęcie pustego stoku ma rację bytu, tylko wtedy gdy jest to stok zamknięty dla innych użytkowników, niestety. Znam co najmniej parę faktów kolizji w sytuacji gdy jadący był absolutnie pewien, że na stoku jest sam. W dwóch wypadkach skończyło się poważnymi kontuzjami. Jako, że Ty zaczynałeś jeździć w czasie gdy ja w miarę poważną zabawę z narciarstwem kończyłem naprawdę radzę sobie wziąć do serca to praktyczne spostrzeżenie. Wiesz gdy sobie coś zrobisz - nie ma tragedii, sam jesteś sobie winien. Ale gdy popełnisz błąd w ocenie sytuacji i kogoś jebniesz możesz mieć wyrzuty sumienia do końca życia. To tylko i wyłącznie rada wynikająca z praktyki anie czepianie się - żeby nie było. Pozdro
-
Cześć Myślę, że nie Witek. Po prostu jest daleko gówno wie co tu się dzieje, bazuje na jakichś urywanych przekazach lub zwykłej propagandzie i tyle. A w wieku emerytalnym jest, o czym świadczą chociażby takie wpisy. 😉 Pozdro
-
Cześć 2,5h to bardzo realny i całkiem niezły czas jak na taki dystans po zmiennych drogach. Mam taką traskę 15km w lesie gdzie jadę zawsze na czas - to jest wytyczony szlak MTB. Nigdy nie udało mi się zejść poniżej 45m, no może tam z raz czy dwa ale niewiele. Kiedyś sobie odpaliłem YT i namierzyłem przejazd chłopaka, który ma tam rekord trasy. Człowieku - cyborgi. Na nietrudnej ścieżce ale cały czas lekko pod górę, dość krętej, ukorzenionej i miejscami bardzo wąskiej, między drzewami, gość trzymał cały czas powyżej 35km/h - chyba miał kurwa motor... Ale później go widziałem na jakimś maratonie jak jeszcze Ewka startowała i zrozumiałem o co chodzi. Marek kajak reaguje z opóźnieniem - dwójka to już w ogóle reaguje jak chce - i jest bardzo czuły na prąd czy - a to na rzece podstawa pływania - wyjście z nurtu. Jeżeli dziób wyjdzie Ci z nurtu na 10-20 cm to już właściwie jest pozamiatane bo dziób gwałtownie hamuje a rufa zaczyna wyprzedzać. Dwójka jest długa i ciężka - bo dwie osoby - i bezwładność jest duża niestety. Pływanie dwójką niestety jest trudniejsze niż jedyną i wymaga więcej siły i uwagi no i zgrania bo wystarczy jedno zanurzenie wiosła za dużo i za chwilę kajak już jest nie do wyprowadzenia. Zdecydowanie łatwiej zaczynać na jeziorze i to bez wiatru, bo wtedy poznajesz bezwładność kajaka i jego czas reakcji na ruchy wioseł. Upraszczając - jeżeli widzisz, że kajak zaczyna skręcać a stronę w którą chcesz płynąć a Ty/Wy jeszcze wiosłujecie aby ten ruch wywołać to już o dwa trzy ruchy wcześniej powinniście przestać. Pozdro
-
Cześć Sądząc z pewnych Twoich przekazów (uwielbienie dla prędkości, dość bezmyślny kult długiej narty, ryzykowna jazda w pełnym ruchu) - to niewiele. Pozdro
-
Marku wspaniale napisane - czysta, żywa prawda !
-
Cześć A jakie to ma znaczenie? Nie bardzo rozumiem - utrata kontroli to utrata kontroli i tyle. Przy 10-15 o błąd łatwiej bo jechać wolno jest trudno, zresztą i upadki wtedy są zazwyczaj groźniejsze, wiązania działają z opóźnieniem na powolne ruchy skrętne o obciążenie jest wtedy zazwyczaj na obu nogach duże itd. Przy dużej szybkości, jak nie ma przeszkody energia się rozchodzi i koniec. Pozdro
-
Cześć Strava podała raczej 2,5 h bo podaje zawsze na średnią 20km/h - przynajmniej mnie. 33.3km/h średnia na MTB w terenie to raczej Puchar Świata a nie wycieczka z kolegą. Z tym wężykowaniem to raczej nie kwestia siły rąk tylko... po prostu nie umiecie wiosłować, źle zapakowany kajak ale tu płynęliście bez rzeczy albo kajak zniszczony lub nie nadający się do normlanego pływania - coraz częściej takie wychodzą z produkcji, nautyka wanny. Fajnie, że się podobało, służę pomysłami a/i może towarzystwem. Trzymaj się serdecznie
-
Cześć No tak. Ja myślałem o wieku przedszkolnym bo narciarskie przedszkole mamy na filmie. Pozdro
-
To chyba z przedszkola...
-
Cześć Dokładnie. Szeroką nartę nawet taliowaną znacznie trudniej jest postawić na krawędzi. Ale... poziom jazdy kolegi prosi się o solidny szlif w sensie podstaw: pozycja, wyważenie, sterowanie, odciążenie, dociążenie. Po opanowaniu tych elementów można próbować jazdy ciętej zaczynając od technik ze śladem mieszanym. Wcześniej to wchodzenie w galop gdy nie ma się pojęcia o stępie. Pozdro
-
Cześć A te dziewczynki duże, tzn chodzące już? Pozdro
-
Cześć A na Mokrym start z ośrodka? Nie wiem czy wiesz ale odcinek od Krutyńskiego do Krutyni to najszybszy odcinek całego szlaku i chyba jedne z najładniejszych. Podziwiam tu możliwości regeneracyjne przyrody. Szlak Krutyni to jeden z najpiękniejszych nizinnych szlaków kajakowych nie tylko w Polsce ale w całej Europie i warto go przepłynąć. Ja zawsze marzyłem o spłynięciu z Warpun do Warszawy. Niestety obecnie już chyba nie jest to możliwe bez poważnych przewózek w rejonie Brzozolaska i Pogubia. Sam szlak Krutyni z Warpun do Wiartla to dla w miarę opływanej ekipy cztery dni zabawy pomimo, że większość płynie się po wodzie stojącej, pod warunkiem, że statki, motorówki, żaglówki i inne większe jednostki nie stratują na Nidzkim - pisał o tym Michał. 😉 Pozdrowienia
-
Cześć Samochody elektryczne są obecne w każdym segmencie motosportu. Akurat w rajdach, extreme itd. od niedawna - znacznie krócej niż w wyścigach ale pewnie i tu znajdą swoje miejsce. Czy zastąpią spalinowce... ciekawe. Pozdro
-
Cześć Ale ja pytałem dlatego bo - pewnie jako jedyny - takie zawody widziałem i powiem Ci, że trasa zdecydowanie różnic się tak długością jak i stopniem trudności od klasycznych maratonów MTB. Nie przypominam sobie - ale tego nie wiem - czy startują tam jacyś kolarze ale podziwiałem odwagę gości bo teren był typowo górski i naprawdę trudny muszą mieć nielichą technikę. Natomiast - to znowu wrażenie - startujący Panowie - bo oglądałem akurat zawody Panów... nie wyglądali jak Van der Poel czy Schurter... nic im nie ujmując. Wczoraj spędziłem sporo czasu w siedzibie Speca i powiem Ci - zresztą to widać na każdym kroku - że jak marketing będzie szedł dalej tak jak idzie to niedługo rowery bez opcji e- będą rzadkością. taki jest wymóc rynku i taki jest przekaz twórców. To zresztą oczywiste z punktu widzenia producentów i firmy okołorowerowych. Zajebisty wielki rynek i wykorzystać taką szansę trzeba - tak jak w wypadku kolejnych mód na typy nart na przykład. Moje zdanie i moje filozofia są - jak słusznie zauważasz - moje i nikogo do niczego nie zmuszam ani nie ganię. Tylko przekazuje swoją opinię a niekiedy sugeruję, że większym wysiłkiem można więcej osiągnąć - znacznie upraszczając oczywiście. Pozdro
-
Cześć Sapina jest jednak króciutka - praktycznie jeden dzień. Podobna w charakterze ale jeziora są znacznie mniej "widokowe". Śluza jest wyremontowana ale chyba nieczynna - może Ty wiesz - tam jest bardzo płytko od strony Wielkich Jezior i raczej nic poza łodzią wiosłową nie wpłynie. Fajny pomysł to połączenie Sapiny z Węgorapą - 4 dni od Kruklina do zawalonego jazu około 700m od granicy. Pozdrowienia
-
Cześć Pilica - to polecam rejon Przedborza. Troszkę coś się dzieje, widokowo pięknie, ludzi jeszcze nie za dużo - nie tyle co na dolnym odcinku poniżej zalewu. Górna Pilica jest bardzo fajna ale ilość hydrotechniki jest powalająca i dla początkujących raczej niestrawna. Z bliskich Ci górna Warta, Nida, Skawa, Raba, Dunajec - masz gdzie pływać! POzdro
-
Cześć Pogoda jest względna. Wczoraj rano, tak miedzy 6.00 a 6.40 jechaliśmy do pracy w niewielkim deszczu - decyzja świadoma. Jazda znakomita! Po tych gorących czy parnych dniach naprawdę luksus i do tego... pusto, dosłownie trzy osoby spotkane na rowerach. Z kajakami jest podobnie. Od lat pływamy na spływy wiosenne w maju i jesienne we wrześniu i październiku. Pogoda wtedy jest różna. Zwłaszcza na wiosnę zimą zdarzają się jeszcze w nocy przymrozki, za to jesienią zazwyczaj jest dżdżysto. Raz płynęliśmy nawet dzień po zejściu śniegu (Czarna Hańcza, Suwalszczyzna). Ale... niektóre (coraz więcej) rzeki czy odcinki rzek w sezonie (wakacje, słoneczne długie weekendy) są dla mnie absolutnie nieakceptowalne. Krutynia, Czarna Hańcza, Wda (do Tlenia), Brda (zwłaszcza Piekiełko), Drawa (odcinek parkowy) itd. są w sezonie praktycznie nie do spłynięcia. Swego czasu w środku sezonu w sobotę z mostku w Wojnowie (środek szlaku i najpopularniejszy odcinek Krutyni) naliczyliśmy w zasięgu wzroku (jakieś 300-350m rzeki widać o szerokości 5-7m) ponad sto jednostek. Zakładając dla uproszczenia, że przeciętna dwójka ma koło 4,50 długości to daje Ci dwa kajaki obok siebie na całej długości tego odcinka płynące praktycznie dziób w rufę. Dajesz wiarę...? A krzyki a walenie w innych ze śmiechem itd. Na jednym z popularniejszych odcinków Wieprza (Zwierzyniec) płynąc jakieś 5.5 km wyprzedziliśmy 55 kajaków. Zajebiste wakacje. 🙂 POzdro