-
Liczba zawartości
14 237 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
212
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Chciałbym uściślić... Najpierw modelują skorupę a na końcu robią wkładkę - bo rozumiem, że chodzi o wkładkę spodnią a nie jakąś inną? Mnie wydaje się to dziwne, bo przecież wydaje się, że wkładka może zmienić ustawienie niektórych newralgicznych punktów stopy w bucie... Pozdro
-
Żenujące, nie mają kasków!
-
Cześć Odwal się, Skoda to bardzo dobry marka jest, tylko dali Ci ch.....y model. 😉 Co do butów to Lange rzeczywiście trzyma standard i jest firmą dość konserwatywną i/a może przez to cenioną. Miałem chyba dwie pary butów ze sznurowanym botkiem i zakładałem je tak jak zwykłe - do głowy mi wtedy nie przychodziło, że można inaczej - ale żadnego z tych butów dobrze nie wspominam. Natomiast - już o tym pisałem - Rossignol KX był najlepszym butem jaki miałem i chyba będę miał. But był bardzo twardy i bardzo podatny na tempratury - poniżej -10 nie do zdjęcia, nawet nie próbowałem bez ogrzania. Miał klasyczny botek nie wiązany i... był bardzo lekki i bardzo cienki w sensie grubości skorupy. Ta lekkość butów - jak się okazało - ma dla mnie znaczenie choć to nielogiczne trochę. Peter wspominał o kwestii elastyczność buta w odpowiednich płaszczyznach i to dość ciekawy temat. Obecnie zasadniczą kwestią jest sztywność w płaszczyźnie czołowej - czyli boczna, a elastyczność czy też miękkość (ale to dwa różne określenia) w płaszczyźnie strzałkowej jest wręcz wymagana. Dla narciarzy wyszkolonych w zeszłym wieku (tak to delikatnie nazwijmy) twardość buta oznaczała sztywność na uginania się w płaszczyźnie strzałkowej właśnie czyli zupełnie inna filozofia. Pozdro
-
Cześć I botek po roku już nie trzyma bo wypracowany... Też dobry interes. Oczywiście na botku możesz sobie za dodatkowe 150E pierdyknąć dziergany monogram. Pozdro
-
Cześć Marek, i co Ty się dziwisz, że goście w sklepie reagują na Ciebie wymiotami. Znasz się lepiej niż Oni, wyiskasz ich dokumentnie z tego co mają Ci zrobić w ramach oferty i jeszcze więcej (znając Ciebie i Twoje gadane). Na tobie nie zarobią... Kiedyś, jak pasowaliśmy buty Amelce, przed nami był u znajomego bootfittera klient, który pasował sobie buty skitourowe o twardości 90. Gość był klasycznym jeleniem z cyklu: "nie znam się ale wymagam". Stary, Pan (bodajże Wojtek) wycyckał gościa na prawie 1000 pln + koszt buta i to na jego własne, poparte debilnym mądrzeniem się życzenie. I to jest dobry klient. Pozdro
-
Cześć Te żele to też taki półśrodek. Wydaje się, że optymalny byłby tytan albo jakiś lekki stop. Robisz ceramiczny (powiedzmy gliniany) odlew stopy i później oblewasz go ciekłym metalem. Newralgiczne elementy wycinasz i montujesz w skorupie oklejając jakąś trwałą gąbeczką czy czymś takim o grubości 1mm i masz trzymanie jak kamień. Pozdro
-
Cześć Jest dokładnie tak jak piszesz. Tego typu system dopasowywania buta na ciepło mają wszystkie firmy oczywiście pod innymi nazwami. Zresztą, jest to dość oczywiste i logiczne i nie trzeba uzasadniać. Zresztą nawet Fischer, który chyba pierwszy ten system wprowadził opisuje, że jest to dopasowywanie buta pod ciśnieniem zewnętrznym na ciepło a nie zmniejszanie. Pomysł jest zresztą fajny i ma pewne zalety w stosunku do klasycznego mechanicznego bootfittingu bo umożliwia modelowanie skorupy (wprawdzie w bardzo niewielkim zakresie, co Fischer podkreśla) ale za to na dużych powierzchniach. Po prostu modeluje skorupę - która z założenia jest "powyginana" standardowo - do danej stopy, w sensie krzywizn. Z pewnością pracuje ale nic nie zmniejszy. Pozdro
-
Cześć Oczywistością jest, że skorupy nie da się zmniejszyć ani zwęzić skutecznie - z tym nie ma co dyskutować. Natomiast w kwestii doboru buta za małego o rozmiar czy dwa... Ja mam stopy równe o długości 29cm i dość szerokie. Dobrałem sobie buty 28, które widziałem, że siądą bez konieczności bootfittingu aczkolwiek parę pierwszych dni było... słabe. Obecnie po 4 czy 5 latach użytkowania but jest ewidentnie za luźny o rozmiar. Choć pięta dobrze siedzi a stopa jest nieruchoma "na sucho", w czasie jazdy gdy siły są nieporównywalnie większe niż gdy sobie próbujemy siedząc czy stojąc but jest po prostu luźny. Spokojnie mógłbym wziąć 27 - wtedy już z koniecznością dopasowywania ale na długość oraz objętość w palcach (gdzie ten niewielki luz być musi) but nie wymagałby żadnych korekt. Przy mojej obecnej jeździe nie ma to specjalnego znaczenia, stoję na nartach poprawnie i wyważam się prawidłowo ale jeżdże mało agresywnie, na małych kątach i bez szaleństw szybkościowych. Syn jest młody objeżdżony i choć na tyczkach już od jakiegoś czasu nie jeździ ale jazdę traktuje troszkę jak trening ( w sensie intensywności, czystości śladu, na sporych kątach itd.) I dla niego a to jest analiza poparta próbami - dopasowane buty ale nie trzymające jak należy nie nadają się do jazdy w ogóle. Wniosek prosty: Aby się poślizgać czy pośmigować na szybkościach małych i średnich nie ma to znaczenia. Ale do porządnej jazdy but musi być spasowany i KONIEC. Pozdro
-
Cześć Nie, no nie o to mi chodziło. informacje dotyczące pasowania butów wyczynowych są - przynajmniej dla mnie - bardzo ciekawe, bo o wielu rzeczach nie widziałem i zawsze cenię takie zgłębianie. Natomiast trudno mi się zgodzić, że takie dopasowanie jest niezbędne dla nawet bardzo ambitnego amatora startującego w zawodach. Znam przynajmniej kilku gości, którzy wbijają się do 5 w AMP i wiem jak, w czym i na czym jeżdżą. Pozdro
-
Cześć Chcesz podnosić poziom to masz okazje zadać pytanie czy pogadać z kimś z trenerskiej/instruktorskiej światowej czołówki, więc korzystaj a nie próbuj udowadniać mu jakieś głupoty. Pozdrowienia
-
Cześć W wypadku zawodów ultra koszty organizatora w trakcie imprezy są niewielkie. Trasa nie jest z zasady w jakikolwiek sposób oznakowana bo nawigowanie należy do elementu ocenianego i nie można skracać. Możesz np. zejść z trasy i udać się na nocleg (który sam sobie załatwiłeś już w trakcie trwania zawodów) ale później musisz zacząć z miejsca w którym opuściłeś trasę. Nie ma ptk. kontrolnych bo masz znacznik, który rejestruje Twoje położenie, to fajne bo można śledzić on-line. Zawodnicy startują na własną odpowiedzialność na zasadzie absolutnej samowystarczalności tak, że jak złamiesz sobie nogę to do drogi musisz się doczołgać sam i wezwać sobie pogotowie itd. POzdro
-
Cześć A Ok, nie wiedziałem, że są dwa. No to właśnie piszę o leszczach. Każdy kto podejmuje taką decyzje nieświadomie jest dla mnie słabym. Co innego jak gość jedzie żeby przejechać w limicie ze świadomym założeniem, ze świadomością swoich sił i słabości - to jest gość, nawet jak się nie złapie w limit. Z tą metą bywa różnie - zależy od organizatora. Pachulscy robią imprezy z duszą - moim zdaniem - i często czekają po nocy na jakichś ambitnych a słabszych zawodników mimo, że są już po limicie i za to dla nich wielki szacun. A u innych organizatorów było tak, że pomimo, że byliśmy w limicie i jeszcze była prawie pól doby czasu to praktycznie było pozamiatane bo większość się wycofała ze względu na pogodę a czołówka już dawno była na mecie. Dobrze przynajmniej, że browary były w opór bo zostało - to na plus. Rozmawiałem z Arturem - moim kolegą z pracy, który biega maratony płaskie ale też i biegi terenowe i mówi, że z jego punktu widzenia to jest bez sensu. Po prostu w ogóle nie rozważą takich dystansów bo wielokrotnie przekraczają akceptowalne dla niego normy. W terenie bieganie jest podobno zupełnie inne i wymaga znacznie lepszego przygotowania bo mięśnie zaczynają boleć znacznie szybciej ze względu na konieczność kontroli równowagi oraz podłoża. Ja to sobie tego w ogóle nie wyobrażam i teraz widzę po tej rozmowie, że na rowerze to jest po prostu luz i nie da się tego tak prosto porównywać jak np. jazdę na rowerze po asfalcie i w terenie - dwie różne rzeczy a już nie mówię o płaskim profilu i górkach. Pozdro
-
Cześć Sorry Cyniczny ale nie do końca rozumiem ten Twój przelicznik. Z 10km rozumiem ale co do Kreta ni cholery. Limit jest 100h, rekord 66h czyli limit jest bardzo wyśrubowany jak na moje oko tylko, że ja się na bieganiu nie znam i nie biegam ale skąd wziąłeś 25 i 45 h nie ma pojęcia. Po raz kolejny zwracam uwagę na rozróżnienie imprez na ogólnodostępne i kwalifikowane. Te drugie - i do takich należy opisany przez Michała Bieg Kreta w formule Max - są dla wybranych, najlepszych i leszczy się do nich nie dopuszcza bo by trwały miesiącami. Do tego dochodzi charakter trasy - co innego 100km w biegu ulicznym po asfalcie a co innego w terenie a już nie mówię w terenie górskim. To są zupełnie inne imprezy dla innych ludzi. Tak jest w rowerowych i myślę, że w biegowych podobnie. Te pierwsze są praktycznie dla każdego a limity są raczej luzackie i będą luzackie bo imprez porobiło się mnóstwo i zaczną być nierentowne. Pozdrowienia
-
Cześć Beata pisałaś o 35 minutach a nie o 38. Wbrew pozorom to bardzo duża różnica. Na tym poziomie zejście o 10% to już bardzo dużo a pamiętaj, że mówimy o tempie 3.30 na km - mało kto tak biega. Pamiętaj, że jest tak, że jak zaczynasz "trenować" to trzeba przestawić organizm przyzwyczaić do wysiłku pokazać mu na jakim jest etapie. Zazwyczaj trwa to 3-4 miesiące a objawia się tym, że zaczyna być trudno przestać - wiesz o co chodzi. W tym momencie jest jakiś punkt wyjścia, czyli robi się pierwszą życiówkę świadomą i od niej już tak szybko nie idzie. Ja nie znoszę biegania ale sporo na ten temat rozmawiam bo mam dwóch przyjaciół biegających z czego z jednym pracuję dzień w dzień. Natomiast jeżdżę na rowerze i startuję w rowerowych ultra co jest myślę porównywalne w sensie wyzwań psychicznych, wytrzymałościowych itd. Jasne, że nie są to imprezy adresowane do gości z ulicy, którzy znaleźli się tam przypadkiem ale już bycie objeżdżonym pasjonatem - nie trenującym amatorem, bo trening to jakieś planowe działanie zaprogramowane, celowe itd. - w większości wypadków wystarcza. Jasne, że wspomniane imprezy jak ta z tytułu, MRDP rowerowe, Wisła 2400 czy maratony interkontynentalne wymagają przygotowań i są raczej dla wybranych, ale większość tego typu imprez jest dla ludzi. Nasz koleżanka na przykład w zeszłym roku po dwóch latach w miarę regularnego jeżdżenia na rowerze przejechała Pomorską sama w niecałe 62h - 3/4 limitu a ze sportem w ogóle nie ma za dużo wspólnego - a to jest dość trudny ultra z tych średnich dystansów, uznawany za MTB. Oczywiście zmęczenie, brak snu i akceptacja, że cały czas coś Cię boli są oczywiste ale w życiu jest podobnie. Ale też przyzwyczajenie, obycie, technika robią swoje i dystans, który na początku wydaje się kosmosem staje się standardem. Pozdro
-
Cześć A to jakiś Twój kumpel? Trzeba mieć kondychę jak koń. Pozdro
-
Cześć Ale MRDP to wyjątkowa impreza, na którą dostęp jest kwalifikowany, więc raczej nie dla wszystkich. Chodziło mi raczej o to aby pokazać, że chęć udziału w Ultra nie polega na tym, że 10km przebiec jest łatwo a Ultra trudno. To zupełnie inne mechanizmy działają mam wrażenie i bardzo różne. Pozdro
-
Cześć Pytanie Piotra jak zwykle prowokujące i ... bez sensu. Zapewniam Cię, że ludzie, którzy interesują się sportem np. biegami wiedzą wszystko i o tych co na 10 km i o tych co Ultra - znam takich trochę. Czy jest to fascynacja - nie wiem, ale moda z pewnością, tak jak moda na nartę hybrydową obecnie. Nie macie racji natomiast z tą kwestią, że 10 czy 20 km przebiegnie każdy a Ultra nie. To nie ma nic do rzeczy. Przeliczcie sobie czasy i limity - są naprawdę takie, że można dany dystans przejść czy też - z mojej działki - przeprowadzić rower. I tak samo jak na dychę są goście, którzy robią te 35 min (nie zgodzę się, że to czas amatora - jeżeli dobrze rozumiem przekaz Beata, żeby mieć 35m na 10000km to już trzeba ostro trenować.) ale większość ma powyżej 45 min tak w normie na ultra mieści się każdy kto jest wybiegany, wychodzony czy wyjeżdżony ale tylko nieliczne wybitne jednostki siekną dystans w 2/5 albo ćwierć limitu. Sztuką jest nie marnowanie czasu a kluczem psychika. Pozdro
-
Cześć Takie sytuacje są niezwykle frustrujące i nie powinny się zdarzać. Prosty zabieg i taki koniec. Została legenda... Pozdro
-
Cześć Znałeś go? Bo ja miałem okazję poznać na kursie w Betlejemce. Jego analiza wartości radzieckich tytanowych karabinków Irbis była fenomenalna. Do tej pory się śmieję na samo wspomnienie. Wyjątkowo fajny, wesoły i kontaktowy człowiek. No i prawdziwy górman... Pozdro
-
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Mitek odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Zły rok niestety. Pozdro -
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Mitek odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Cześć Ad. 3 Dziobami do przodu bo wtedy lepiej się wyważają i wystarczy oprzeć rękę z kijkami na deskach - nie trzeba ich trzymać. Pamiętać, żeby dobrze je zestawić skleszczając skistoperami. Dobry sposób na dwie pary to oprzeć je na ramionach, jedną na jednym a drugą na drugim. Narty z tyłu lekko zajdą na siebie i się zazwyczaj jakoś tam lekko skleszczą i wtedy opierasz sobie swobodnie ręce na nich z przodu, można lekko zapleść... Pozdro Pozdro -
Cześć Oj, nie wiem czy to dobry pomysł. Pogodę może i ze sobą wozi ale stwarza wiele innych problemów. Narty zazwyczaj ma niedobrane do warunków, zimą w góry jedzie sportowym kompaktem a nie terenówką na kolcach, cały czas gada i się śmieje... To potrafią wytrzymać tylko najtwardsi. Pozdro
-
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Mitek odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Cześć Super, że zająłeś się dziewczyną. Mogła się czuć zagubiona na takiej górze, no i pewnie narty miała nie takie więc oczywistym jest, że było jej trudno. Prawdziwie narciarskie zachowanie, Brawo! Pozdrowienia serdeczne -
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Mitek odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Cześć Mechanika ruchów jest praktycznie identyczna ale narta opiera się na całym ślizgu i... nawet lepiej jak jest tępa, bo ciężar musisz dozować delikatnie bo inaczej będzie się wrzynać i zakopywać. Na wyślizganym - tak jak kolega pisze - mechanika identyczna ale nacisk na krawędź musi być duży. Tak mi się to widzi... Dość ciężko chyba o twardy śnieg po świeżym opadzie przy minusach a w ciemno mogę przyjąć, ze tak było w nocy. Pozdro -
Nartowanie Krzyśka, Natalii (alias Leosia) i Rafała
Mitek odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Cześć Świetne warunki częste o tej porze roku. Zazdroszczę ... ale, że siedzę praktycznie cały czas na rowerze to nie bardzo. Dobieranie sprzętu do takich warunków to po prostu wstyd, nawet sama myśl o tym, jak słusznie zauważyłeś. Natomiast jak pojedziesz skrętem ciętym w głębokim czy też głębszym śniegu to chciałbym usłyszeć, zobaczyć... pozdro