-
Liczba zawartości
14 243 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
212
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Te opinie są oczywiste po prostu. Ciekaw jestem tylko czy wiesz dlaczego? Pozdrowienia
-
Cześć Idea jest jasna tylko trzeba mieć dość szybkie kolana i znakomitą synchronizację - a może to przede wszystkim... Pozdro
-
Cześć Ja Ci powiem Marku, że odkąd przestałem szkolić nawet przez głowę mi nie przeszło, żeby organizować sobie wyjazd na narty samemu. To jakby nie mieści mi się w pojęciu narciarstwa. Podobnie jak samotny spływ kajakiem. Jedynie na rowerze samemu całkiem fajnie mi się jeździ ale to chyba wynika z tego, że na rowerze nie za bardzo da się gadać... A są ludzie, którzy uwielbiają takie klimaty... Pozdro
-
Cześć No ja ostatnio wziąłem narty, które mają lekko licząc ze dwadzieścia lat i w okresie produkcji były prezentowane jako narta freeridowa. Idealnie spełniają warunki dzisiejszych hybryd, a że do tego są obie wygięte - mają wygięte tyły, jedna deska w camber a druga w rocker, więc jest w trakcie jazdy taki element niewiadomej - co będzie...? A zdanie jedno kolegi Smoka pozwoliłem sobie wytłuścić. Jest zawodowcem, dużo jeździ - wie co pisze. Pozdro
-
Weź mnie nie przerażaj. A przejazd to ćwiczenie raczej, kto normalny tak jeździ. Niech Smoku powie o co chodziło a tą wewnętrzną taka sztywną. Pozdro
-
Cześć Jak lekarz radzi, to trzeba słuchać. Pozdro
-
Cześć Chciałbym uściślić... Najpierw modelują skorupę a na końcu robią wkładkę - bo rozumiem, że chodzi o wkładkę spodnią a nie jakąś inną? Mnie wydaje się to dziwne, bo przecież wydaje się, że wkładka może zmienić ustawienie niektórych newralgicznych punktów stopy w bucie... Pozdro
-
Żenujące, nie mają kasków!
-
Cześć Odwal się, Skoda to bardzo dobry marka jest, tylko dali Ci ch.....y model. 😉 Co do butów to Lange rzeczywiście trzyma standard i jest firmą dość konserwatywną i/a może przez to cenioną. Miałem chyba dwie pary butów ze sznurowanym botkiem i zakładałem je tak jak zwykłe - do głowy mi wtedy nie przychodziło, że można inaczej - ale żadnego z tych butów dobrze nie wspominam. Natomiast - już o tym pisałem - Rossignol KX był najlepszym butem jaki miałem i chyba będę miał. But był bardzo twardy i bardzo podatny na tempratury - poniżej -10 nie do zdjęcia, nawet nie próbowałem bez ogrzania. Miał klasyczny botek nie wiązany i... był bardzo lekki i bardzo cienki w sensie grubości skorupy. Ta lekkość butów - jak się okazało - ma dla mnie znaczenie choć to nielogiczne trochę. Peter wspominał o kwestii elastyczność buta w odpowiednich płaszczyznach i to dość ciekawy temat. Obecnie zasadniczą kwestią jest sztywność w płaszczyźnie czołowej - czyli boczna, a elastyczność czy też miękkość (ale to dwa różne określenia) w płaszczyźnie strzałkowej jest wręcz wymagana. Dla narciarzy wyszkolonych w zeszłym wieku (tak to delikatnie nazwijmy) twardość buta oznaczała sztywność na uginania się w płaszczyźnie strzałkowej właśnie czyli zupełnie inna filozofia. Pozdro
-
Cześć I botek po roku już nie trzyma bo wypracowany... Też dobry interes. Oczywiście na botku możesz sobie za dodatkowe 150E pierdyknąć dziergany monogram. Pozdro
-
Cześć Marek, i co Ty się dziwisz, że goście w sklepie reagują na Ciebie wymiotami. Znasz się lepiej niż Oni, wyiskasz ich dokumentnie z tego co mają Ci zrobić w ramach oferty i jeszcze więcej (znając Ciebie i Twoje gadane). Na tobie nie zarobią... Kiedyś, jak pasowaliśmy buty Amelce, przed nami był u znajomego bootfittera klient, który pasował sobie buty skitourowe o twardości 90. Gość był klasycznym jeleniem z cyklu: "nie znam się ale wymagam". Stary, Pan (bodajże Wojtek) wycyckał gościa na prawie 1000 pln + koszt buta i to na jego własne, poparte debilnym mądrzeniem się życzenie. I to jest dobry klient. Pozdro
-
Cześć Te żele to też taki półśrodek. Wydaje się, że optymalny byłby tytan albo jakiś lekki stop. Robisz ceramiczny (powiedzmy gliniany) odlew stopy i później oblewasz go ciekłym metalem. Newralgiczne elementy wycinasz i montujesz w skorupie oklejając jakąś trwałą gąbeczką czy czymś takim o grubości 1mm i masz trzymanie jak kamień. Pozdro
-
Cześć Jest dokładnie tak jak piszesz. Tego typu system dopasowywania buta na ciepło mają wszystkie firmy oczywiście pod innymi nazwami. Zresztą, jest to dość oczywiste i logiczne i nie trzeba uzasadniać. Zresztą nawet Fischer, który chyba pierwszy ten system wprowadził opisuje, że jest to dopasowywanie buta pod ciśnieniem zewnętrznym na ciepło a nie zmniejszanie. Pomysł jest zresztą fajny i ma pewne zalety w stosunku do klasycznego mechanicznego bootfittingu bo umożliwia modelowanie skorupy (wprawdzie w bardzo niewielkim zakresie, co Fischer podkreśla) ale za to na dużych powierzchniach. Po prostu modeluje skorupę - która z założenia jest "powyginana" standardowo - do danej stopy, w sensie krzywizn. Z pewnością pracuje ale nic nie zmniejszy. Pozdro
-
Cześć Oczywistością jest, że skorupy nie da się zmniejszyć ani zwęzić skutecznie - z tym nie ma co dyskutować. Natomiast w kwestii doboru buta za małego o rozmiar czy dwa... Ja mam stopy równe o długości 29cm i dość szerokie. Dobrałem sobie buty 28, które widziałem, że siądą bez konieczności bootfittingu aczkolwiek parę pierwszych dni było... słabe. Obecnie po 4 czy 5 latach użytkowania but jest ewidentnie za luźny o rozmiar. Choć pięta dobrze siedzi a stopa jest nieruchoma "na sucho", w czasie jazdy gdy siły są nieporównywalnie większe niż gdy sobie próbujemy siedząc czy stojąc but jest po prostu luźny. Spokojnie mógłbym wziąć 27 - wtedy już z koniecznością dopasowywania ale na długość oraz objętość w palcach (gdzie ten niewielki luz być musi) but nie wymagałby żadnych korekt. Przy mojej obecnej jeździe nie ma to specjalnego znaczenia, stoję na nartach poprawnie i wyważam się prawidłowo ale jeżdże mało agresywnie, na małych kątach i bez szaleństw szybkościowych. Syn jest młody objeżdżony i choć na tyczkach już od jakiegoś czasu nie jeździ ale jazdę traktuje troszkę jak trening ( w sensie intensywności, czystości śladu, na sporych kątach itd.) I dla niego a to jest analiza poparta próbami - dopasowane buty ale nie trzymające jak należy nie nadają się do jazdy w ogóle. Wniosek prosty: Aby się poślizgać czy pośmigować na szybkościach małych i średnich nie ma to znaczenia. Ale do porządnej jazdy but musi być spasowany i KONIEC. Pozdro
-
Cześć Nie, no nie o to mi chodziło. informacje dotyczące pasowania butów wyczynowych są - przynajmniej dla mnie - bardzo ciekawe, bo o wielu rzeczach nie widziałem i zawsze cenię takie zgłębianie. Natomiast trudno mi się zgodzić, że takie dopasowanie jest niezbędne dla nawet bardzo ambitnego amatora startującego w zawodach. Znam przynajmniej kilku gości, którzy wbijają się do 5 w AMP i wiem jak, w czym i na czym jeżdżą. Pozdro
-
Cześć Chcesz podnosić poziom to masz okazje zadać pytanie czy pogadać z kimś z trenerskiej/instruktorskiej światowej czołówki, więc korzystaj a nie próbuj udowadniać mu jakieś głupoty. Pozdrowienia
-
Cześć W wypadku zawodów ultra koszty organizatora w trakcie imprezy są niewielkie. Trasa nie jest z zasady w jakikolwiek sposób oznakowana bo nawigowanie należy do elementu ocenianego i nie można skracać. Możesz np. zejść z trasy i udać się na nocleg (który sam sobie załatwiłeś już w trakcie trwania zawodów) ale później musisz zacząć z miejsca w którym opuściłeś trasę. Nie ma ptk. kontrolnych bo masz znacznik, który rejestruje Twoje położenie, to fajne bo można śledzić on-line. Zawodnicy startują na własną odpowiedzialność na zasadzie absolutnej samowystarczalności tak, że jak złamiesz sobie nogę to do drogi musisz się doczołgać sam i wezwać sobie pogotowie itd. POzdro
-
Cześć A Ok, nie wiedziałem, że są dwa. No to właśnie piszę o leszczach. Każdy kto podejmuje taką decyzje nieświadomie jest dla mnie słabym. Co innego jak gość jedzie żeby przejechać w limicie ze świadomym założeniem, ze świadomością swoich sił i słabości - to jest gość, nawet jak się nie złapie w limit. Z tą metą bywa różnie - zależy od organizatora. Pachulscy robią imprezy z duszą - moim zdaniem - i często czekają po nocy na jakichś ambitnych a słabszych zawodników mimo, że są już po limicie i za to dla nich wielki szacun. A u innych organizatorów było tak, że pomimo, że byliśmy w limicie i jeszcze była prawie pól doby czasu to praktycznie było pozamiatane bo większość się wycofała ze względu na pogodę a czołówka już dawno była na mecie. Dobrze przynajmniej, że browary były w opór bo zostało - to na plus. Rozmawiałem z Arturem - moim kolegą z pracy, który biega maratony płaskie ale też i biegi terenowe i mówi, że z jego punktu widzenia to jest bez sensu. Po prostu w ogóle nie rozważą takich dystansów bo wielokrotnie przekraczają akceptowalne dla niego normy. W terenie bieganie jest podobno zupełnie inne i wymaga znacznie lepszego przygotowania bo mięśnie zaczynają boleć znacznie szybciej ze względu na konieczność kontroli równowagi oraz podłoża. Ja to sobie tego w ogóle nie wyobrażam i teraz widzę po tej rozmowie, że na rowerze to jest po prostu luz i nie da się tego tak prosto porównywać jak np. jazdę na rowerze po asfalcie i w terenie - dwie różne rzeczy a już nie mówię o płaskim profilu i górkach. Pozdro
-
Cześć Sorry Cyniczny ale nie do końca rozumiem ten Twój przelicznik. Z 10km rozumiem ale co do Kreta ni cholery. Limit jest 100h, rekord 66h czyli limit jest bardzo wyśrubowany jak na moje oko tylko, że ja się na bieganiu nie znam i nie biegam ale skąd wziąłeś 25 i 45 h nie ma pojęcia. Po raz kolejny zwracam uwagę na rozróżnienie imprez na ogólnodostępne i kwalifikowane. Te drugie - i do takich należy opisany przez Michała Bieg Kreta w formule Max - są dla wybranych, najlepszych i leszczy się do nich nie dopuszcza bo by trwały miesiącami. Do tego dochodzi charakter trasy - co innego 100km w biegu ulicznym po asfalcie a co innego w terenie a już nie mówię w terenie górskim. To są zupełnie inne imprezy dla innych ludzi. Tak jest w rowerowych i myślę, że w biegowych podobnie. Te pierwsze są praktycznie dla każdego a limity są raczej luzackie i będą luzackie bo imprez porobiło się mnóstwo i zaczną być nierentowne. Pozdrowienia
-
Cześć Beata pisałaś o 35 minutach a nie o 38. Wbrew pozorom to bardzo duża różnica. Na tym poziomie zejście o 10% to już bardzo dużo a pamiętaj, że mówimy o tempie 3.30 na km - mało kto tak biega. Pamiętaj, że jest tak, że jak zaczynasz "trenować" to trzeba przestawić organizm przyzwyczaić do wysiłku pokazać mu na jakim jest etapie. Zazwyczaj trwa to 3-4 miesiące a objawia się tym, że zaczyna być trudno przestać - wiesz o co chodzi. W tym momencie jest jakiś punkt wyjścia, czyli robi się pierwszą życiówkę świadomą i od niej już tak szybko nie idzie. Ja nie znoszę biegania ale sporo na ten temat rozmawiam bo mam dwóch przyjaciół biegających z czego z jednym pracuję dzień w dzień. Natomiast jeżdżę na rowerze i startuję w rowerowych ultra co jest myślę porównywalne w sensie wyzwań psychicznych, wytrzymałościowych itd. Jasne, że nie są to imprezy adresowane do gości z ulicy, którzy znaleźli się tam przypadkiem ale już bycie objeżdżonym pasjonatem - nie trenującym amatorem, bo trening to jakieś planowe działanie zaprogramowane, celowe itd. - w większości wypadków wystarcza. Jasne, że wspomniane imprezy jak ta z tytułu, MRDP rowerowe, Wisła 2400 czy maratony interkontynentalne wymagają przygotowań i są raczej dla wybranych, ale większość tego typu imprez jest dla ludzi. Nasz koleżanka na przykład w zeszłym roku po dwóch latach w miarę regularnego jeżdżenia na rowerze przejechała Pomorską sama w niecałe 62h - 3/4 limitu a ze sportem w ogóle nie ma za dużo wspólnego - a to jest dość trudny ultra z tych średnich dystansów, uznawany za MTB. Oczywiście zmęczenie, brak snu i akceptacja, że cały czas coś Cię boli są oczywiste ale w życiu jest podobnie. Ale też przyzwyczajenie, obycie, technika robią swoje i dystans, który na początku wydaje się kosmosem staje się standardem. Pozdro
-
Cześć A to jakiś Twój kumpel? Trzeba mieć kondychę jak koń. Pozdro
-
Cześć Ale MRDP to wyjątkowa impreza, na którą dostęp jest kwalifikowany, więc raczej nie dla wszystkich. Chodziło mi raczej o to aby pokazać, że chęć udziału w Ultra nie polega na tym, że 10km przebiec jest łatwo a Ultra trudno. To zupełnie inne mechanizmy działają mam wrażenie i bardzo różne. Pozdro
-
Cześć Pytanie Piotra jak zwykle prowokujące i ... bez sensu. Zapewniam Cię, że ludzie, którzy interesują się sportem np. biegami wiedzą wszystko i o tych co na 10 km i o tych co Ultra - znam takich trochę. Czy jest to fascynacja - nie wiem, ale moda z pewnością, tak jak moda na nartę hybrydową obecnie. Nie macie racji natomiast z tą kwestią, że 10 czy 20 km przebiegnie każdy a Ultra nie. To nie ma nic do rzeczy. Przeliczcie sobie czasy i limity - są naprawdę takie, że można dany dystans przejść czy też - z mojej działki - przeprowadzić rower. I tak samo jak na dychę są goście, którzy robią te 35 min (nie zgodzę się, że to czas amatora - jeżeli dobrze rozumiem przekaz Beata, żeby mieć 35m na 10000km to już trzeba ostro trenować.) ale większość ma powyżej 45 min tak w normie na ultra mieści się każdy kto jest wybiegany, wychodzony czy wyjeżdżony ale tylko nieliczne wybitne jednostki siekną dystans w 2/5 albo ćwierć limitu. Sztuką jest nie marnowanie czasu a kluczem psychika. Pozdro
-
Cześć Takie sytuacje są niezwykle frustrujące i nie powinny się zdarzać. Prosty zabieg i taki koniec. Została legenda... Pozdro
-
Cześć Znałeś go? Bo ja miałem okazję poznać na kursie w Betlejemce. Jego analiza wartości radzieckich tytanowych karabinków Irbis była fenomenalna. Do tej pory się śmieję na samo wspomnienie. Wyjątkowo fajny, wesoły i kontaktowy człowiek. No i prawdziwy górman... Pozdro