-
Liczba zawartości
14 237 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
212
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć W kwestie sądowe nie wnikam - tutaj nie mam doświadczeń. Natomiast co do dekalogu i jego interpretacji to jest on bardzo klarowny i jednoznaczny. Mam nawet pewne doświadczenia interpretacyjne w kwestii zdarzeń na stoku i nie było z tym problemów. Problemy zaczynają się gdy biorą się do tej interpretacji ludzi nie jeżdżący albo słabo jeżdżący albo - to o czym wspomniałeś - prawnicy bez żadnej wiedzy co do realiów narciarskich. Zresztą wiemy jak jest. Parę dni temu zupełnie przypadkowo obejrzałem jakichś taki program o wypadkach drogowych. Akurat były omawiane trzy zdarzenia, w których brały udział jako kierowcy kobieta i mężczyzna. Za każdym razem wina kobiety była ewidentna i za każdym razem szybko stwierdzała to wezwana na miejsce policja. Tylko w jednym wypadku winna zaakceptowała swoje zachowanie i przeprosiła. W pozostałych baby szły w zaparte, że ich zdaniem nic złego nie zrobiły choć - spowodowały kolizję. Cóż trzeba po prostu nauczyć się jeździć i kolizji unikać, tak na nartach jak i na ulicach. Pozdro
-
Cześć Czyli po prostu babka. Ja pochodzę z Zagłębia - była babka. Teraz na wsi pod Węgrowem też jest babka. Ważne jest, że nie wiem jak jej używać i jak na razie nie mam specjalnej ochoty tego zgłębiać. Jak trzeba ufam fachowcom. Pozdro
-
Cześć Nie wnikam co i jak ale tam dowodem było chyba zdjęcie czy filmik z trasy nagrany bezpośrednio przed zdarzeniem gdzie widać jak Pani jest poniżej Pana - to rozwiązuje problem i jest jednoznaczne. Pozdro
-
Cześć Dokładnie. Ja na rowerze rozróżniam dwa tryby. Wycieczkowy i wtedy jest luz i imprezowo albo treningowy czy też wyścigowy i wtedy trzeba oszczędzać prąd i się nie rozpraszać bo może zabraknąć na finisz czy powrót. POzdrowienia
-
Cześć Na razie uczę się ostrzyć. Na klepanie pewnie przyjdzie czas jak nadal będzie to nas bawić. Pozdro
-
Cześć Fajne wycieczki, fajne rejony. My niestety musieliśmy trochę ogarnąć dziadkom działkę. Udało się w dwa dni zrobić wszystkie niezbędne roboty i dobrze się przy tym bawić. Mamy niestety solidny areał - w sumie hektar - i tak jak zasadnicza działka poszła szybko bo traktorkiem, tak Rybelek ma pęcherze na rękach od kosy - ale sama chciała bo lubi. Na rower napinki nie mamy bo jeździmy codziennie a chodzenie po Warszawie... czy okolicach... A ile browaru i wina poszło... Pozdro
-
Cześć Ja nie mam najmniejszego problemu przy zmianie nart. Jedyne co mi w nartach przeszkadza to gdy wykazuje pewną nadskrętność, tego nie akceptuję. Natomiast zdanie końcowe zawsze podkreślam i dlatego między innymi konkurencja królewską jest DH. Narciarstwo amatorskie jest po prostu wypaczone i tyle. Pozdro
-
Cześć - pisałem, że konstrukcyjnie nie można było wyprodukować odpowiednio sztywnej skrętnie krótkiej narty - porządne narty były produkowane masowo - i co z tego? Niektórzy na słowo pianka dostają gęsiej skórki. Liczy się całość a nie jakieś hasło. To była - jak na tamte realia jedna z lepszych konstrukcji. - każda narta była taliowana. - myślę, że to szlo równolegle. Pierwszym na rynku był Kneissl Ergo. Pozdro
-
Cześć Ja nic nie mieszam. Tobie coś świta ale nie wiesz gdzie. Nart o symbolach E320 czy E310 nie pamiętam (nie wiem czy to nie były właśnie Compacty) w każdym razie to zupełnie co innego niż 3100 i 3200. E32 to była zupełnie inna konstrukcja, narta z teflonowym ślizgiem i nie ma nic wspólnego z Epoxami 3200. ALU-PU to była konstrukcja na dwóch blachach - zgadza się i wewnątrz był klin piankowy ale to była konstrukcja jak na tamte czasy standardowa zerżnięta chyba jeszcze z metalowych Rysów. nigdy nie stosowało się włokiem tylko tkaninę. Pozdro
-
Cześć Rozmawiamy o technologiach i konstrukcji nart a nie (wybacz) o martyrologii. Ja zaczynałem na drewnianych nartach z wiązaniami Kadra 2 w skórzanych, sznurowanych butach - tylko co to ma do tematu? Nawet Polsport w latach 80 i 90 produkował świetne narty np. E32 lub jedne z lepszych na rynku baletki - wyszło chyba tylko 24 pary ale były znakomite. A w tych nartach elastyczność to jest podstawowa cecha użytkowa. Epoxy (w sporej części) czy wspomniane przez innego kolegę Compacty (chyba E220) to były narty z pianki, nie nadające się do jazdy. Zdecydowanie lepsze były wcześniejsze konstrukcje "dla ludu" - ALU-PU na przykład. Całkiem niezłe były Epoxy 3100 ale rzeczywiście dość sztywne. Natomiast (oprócz oczywiście modeli bazujących konstrukcyjne na tworzywach) produkowane w tamtym okresie na świecie narty były zróżnicowane tak w kwestii elastyczności jak i innych parametrów. Ja bym powiedział, że niektóre były wręcz zbyt elastyczne taki Atomic Excellent na przykład dostępny w składnicy harcerskiej... Celowo pomijam takie marzenia wszystkich ówczesnych narciarzy jak Jantary. Pozdro
-
Cześć He he, ale ja pisałem o rowerze... Na nartach jakby co mam plecaczek (na rowerze zresztą też) i problemów nie ma. Pozdro
-
Cześć Ja jestem zdecydowanie za określeniem ewolucja ale wymowa Twojego postu jest dokładnie... jakby to ująć... prawdziwa. Najwięcej zła spowodowało niezrozumienie tego, że to ewolucja przez ludzi, którzy tak naprawdę nie umieli nigdy dobrze jeździć i/lub chcieli zbić pieniądze na rewolucji - kuchleryzmem to nazywam. Pozdro
-
Cześć Nie wiem o czym koledzy piszą w sensie "kołków" ale widać, że porządnych nart w latach 80 czy 90 to nawet nie widzieli. Jestem po półgodzinnej rozmowie z Jurkiem Harpią dotyczącej konstrukcji nart i tych wspomnianych "włókien" - bo to mnie lekko zastanowiło apropos konstrukcji i wolałem zasięgnąć wiedzy u źródła, że tak powiem. W każdym razie z pewnością rowing nie był stosowany jako element konstrukcyjny nart a jedynie wykończeniowy w sensie wzmocnienia pewnych punktów newralgicznych. Być może ktoś coś źle napisał. Pozdro
-
Cześć Dzięki Piotrek. bardzo fajne propozycje. Wprawdzie nie dla mnie ale mocno ukierunkowały mnie czego muszę szukać. Ta druga gdyby była bez kaptura i z obniżonym tyłem prawie idealna tylko szkoda, że nie podają jak duża po spakowaniu. Wymagana musi zamykać się w dłoni. Pozdrowienia
-
Cześć Tak masz rację - to są zupełnie różne aktywności. Na nartach trasowych to w ogóle problemu nie ma - przynajmniej ja go nie zauważyłem - tak żebym pamiętał. Jeździłem w polarze w kurtce teraz w tym co mam, spodnie to mają ze 20 lat ale wiesz. Tu zawsze sobie zejdziesz do knajpy przeloty są żadne - w sensie czasu z brakiem dostępu do czegokolwiek itd. Dla mnie temat nie istnieje - dopóki nie muszę stać na przykład na starcie jakichś zawodów 6 godzin. Rower to zupełnie co innego. Ja jeżdżę cały rok. W najlepszych miesiącach robię ponad 1000 km. Teraz sobie sprawdziłem: np w listopadzie 2022 przejechałem ponad 600 a w styczniu ponad 400 a w marcu (dwa tygodnie wypadły bo byliśmy na nartach - zresztą razem) tez ponad 600km. Najgorsze są sytuacje gdy zaczynasz przy powiedzmy -8 a później robi się +8 - na to nie ma recepty w sensie jednego ubioru. Trzeba wozić nogawki rękawki, skarpetki itd. To nie ten temat. Sorry. Pozdrowienia
-
Cześć Wiesz Karaś to absolutna skrajność. ja raczej staram się operować przykładami z mojego życia lub z wyścigów w których brałem udział i ludzi znam lub widziałem jak jadą i w jakiej formie dojeżdżają. Poza tym - to o czym pisałem wcześniej do Cynicznego - operuje przykładami raczej z MTB lub imprez gravelowych, które są krótsze a jazda jest typowo interwałowa a to duża różnica. Ostatnio w paru imprezach jeździł z nami kumpel traithlonista właśnie. Gość wytrenowany i do tego młodszy ode mnie chyba ze 12-13 lat i .... żadnej imprezy nie ukończył. Na łatwych tempowych przelotach gdzie sztuka polegała na utrzymaniu dobrego tempa był nie do dogonienia ale gdy zaczął się teren górki, dołki typowy interwał gościa pozamiatało na 30-40 km. Po prostu inna specyfika treningu i wykształcone inne umiejętności.Zresztą zauważyłem to nie raz, że np. za większością typowo mazowieckich szosowców nie jestem w stanie się utrzymać dłużej jak parę km ale gdy zaczną się górki goście już się gubią i tu bardzo dużą role gra technika operowania przełożeniami na przykład oraz świadomość do jakiego poziomu możesz się dojechać na podjeździe aby zjazd rozpocząć z pełną kontrolą a nie na limesie, bo wtedy rzeczywiście o wypadek nietrudno albo trzeba na zjeździe po prostu odpoczywać zamiast zdobywać za darmo kilometry. Pozdro
-
Cześć Patrzymy trochę z innej perspektywy bo Ty piszesz bardziej o szosie a ja bardziej o gravelu z kierunkiem typowego MTB. Wydaje mi się zresztą, że w sensie zmulenia, rozumianego jak znużenie (ale zaznaczam tylko mi się wydaje bo sam nigdy szosowo tak nie jechałem) jazda w ultra szosowych jest trudniejsza ze względu na pewną monotonię jazdy na bardzo długich odcinkach. W MTB jest duża zmienność nawierzchni, jazda wymaga ciągłej aktywności i uwagi co nas - że tak powiem rozbudza i zmusza do działania a na szosie jak masz asfalt kilometrami i jazda polega na utrzymaniu tempa to może być bardziej nużące - jak tak mam przynajmniej ale nie wiem czy dobrze kombinuję bo tu nie mam doświadczenia. Pozdrowienia
-
Cześć Jasne. Mnie chodziło o kwestię konstrukcyjną związaną z możliwościami konstrukcyjnymi w tamtych czasach i obecnie. Przecież koncepcja narty taliowanej narodziła się w latach 70 i pierwsze próby robił Elan jeszcze za Stenmarka tylko nie było możliwości konstrukcyjno materiałowych aby skrócić nartę o 30 cm i uzyskać wymaganą sztywność skrętną. Dopiero Kneissl ze swoim Ergo był chyba pierwszy na rynku a w nartach sportowych chyba jeszcze później. To co piszesz o odpowiedniej sztywności i jej doborze pod zawodnika rozkminia mój syn, który ma rozkminione (w jeździe praktycznej nie czytał w książkach) praktycznie większość SL Rossi/Dynastar i odpowiadają mu narty super sztywne ale - da się na nich jeździć w cyklu treningu sportowego raczej czyli te dwie trzy godziny - później brakuje mocy ale On nie jest zawodnikiem. Pozdro
-
Cześć Oczywiście - idealnie spełnia definicję porządnego śmigu. Tylko po grzyba tak skaczesz??? 🙂 Tam jest aż tak stromo, że musisz, czy chodziło Ci raczej o zwiększenie dynamiki i przyspieszenie obrócenia nart? Pozdro
-
Cześć Dzięki Panowie (i sorry Krzychu za prywatę w Twoim temacie) ale szukam czegoś na ultra czyli musi być małą waga i mały rozmiar po złożeniu a to co rodzicie to są wielkie i ciężkie rzeczy. Co do wodoodporności to oczywiście macie rację - nie ma rzeczy wodoodpornych i jednocześnie komfortowych przy wysiłku - kto twierdzi inaczej to albo pierdoli albo jego wysiłek jest żaden. Na kajakach od lat stosuję zwykły plastik typu sztormiak ale tam wydatek energetyczny niewielki w porównaniu z rowerem a poza tym masz kajak na rzeczy. Na rowerze musisz minimalizować naprawdę solidnie. Szukam raczej czegoś co osłoni dobrze od wiatru oraz od deszczu ale szybko wyschnie a jednocześnie trochę potu puści bo jak będzie duży deszcz to po prostu trzeba być twardym i wkupić sobie w kiosku worki foliowe. Ooo. Bardzo dziękuję za tak szczegółową prezentację. No - jak widzisz powyżej - to są zupełnie inne rzeczy niż szukam. Takie mam ENDURA - czyli motocyklowe firma robiąca rzeczy na rower też ale to jest i ciężkie i duże, choć waży 1/2 tego co Twoja kurtka. Ale z tego co piszesz to kurtka grubsza a nie taki ortalion... No to Nie wiem jak Ty w tym na rowerze jeździsz bo dla mnie taki strój to przy minusach dopiero. Pozdro
-
Cześć Piotrze jak się na czymś nie znasz to naprawdę warto czasami zamilknąć. Na maratonach w których jechałem nie było żadnego wypadku a imprez już parę było. Zawodnicy z czołówki zresztą jadą tak szybko, że gdy przychodzi czas na sen są już na mecie. Czasy zwycięzców na maratonach MTB czy gravelowych średniej długości - 500/600 km oscylują w okolicach niecałej doby. W długich maratonach - śpią regeneracyjnie ale niewiele i to im zupełnie wystarcza do pełnego funkcjonowania. A środek stawki śpi praktycznie normalnie bo jedzie się dość szybko. Oczywiście są też goście, którzy mają taktykę bardzo wolnej jazdy ciągłej ale tego zupełnie nie rozumiem, bo po prostu nie pracuje. Generalnie znacznie łatwiej jest o wypadek w Warszawie na rowerowej ścieżce. Zapewniam. Pozdro
-
Cześć Tak jak pisałem - wszystkie narty na jakich jeździłem - nawet Bobo - były taliowane. Jak Oni mogą tego nie wiedzieć/widzieć, też się dziwię. Ważnym jest jednak - bo niczego nie można rozpatrywać tylko z punktu widzenia jednej zmiennej - jaka była sztywność i jak rozłożona tej dwumetrowej narty. Sam wkleiłeś rysunki z Jouberta gdzie wszystko jest pięknie pokazane - nie trzeba czytać. Pozdro
-
Cześć Ja ci to wytłumaczę Peter, ale przecież Ty sam doskonale wiesz bo jesteś praktycznym jeźdźcem z doświadczeniem sportowym a nie pierdololącym teoretykiem: Sama podstawa techniczna różni się niewiele. Jazda po łuku w fazie sterowania była już obowiązująca w latach 80 i tak uczono. Narta zresztą byłą zawsze taliowana (co ciekawe często SL była trochę mniej taliowana niż GS, zobacz np na starą 7S Rossi, i nie były to promienie jakieś bardzo duże wbrew pozorom - 30-40). Tą talię już wtedy wykorzystywało się w jeździe mniej lub bardziej świadomie ale kluczem jest jazda po łuku w fazie sterowania. Koledzy dla, których narta taliowana była odkryciem i przełomem po prostu wcześniej nie umieli jeździć (a często nie umieją jeździć do tej pory, bo jeździ za nich długość i taliowanie). Chodzi o to, że główny problem tkwi - w tym co i teraz - czyli w synchronizacji odciążenia z zapoczątkowaniem. Obecnie narta krótka i taliowana wbrew pozorom jest zdecydowanie bardziej nieczuła na braki w synchronizacji a jak jeszcze próbujesz choć trochę położyć nartę na krawędź to masz odczucie, że jesteś bogiem. znakomity testem jest właśnie jazda na narcie nietaliowanej o starej konstrukcji i długości te 200, 205 cm. Kto nie potrafi na takiej narcie ładnie pojechać po prostu nadal nie umie dobrze jeździć i KONIEC. Natomiast bardzo wiele zmieniło się w metodyce szkolenia - co moim zdaniem jest wielkim błędem i logicznym i koncepcyjnym - poprzez dążenie wszelkimi sposobami do osiągnięcia skrętu ciętego co powoduje znany nam obraz stoków gdzie gratulujemy sobie jak z nikim się w danym dniu nie zderzyliśmy - wiesz o co chodzi. Ten brak równowagi wynikający w dużej mierze z ciśnienia oddolnego - bo każdy chce w rok jeździć jak HIrscher - jest moim zdaniem najbardziej negatywnym elementem jaki spowodowało wprowadzenie narty taliowanej. Oczywiście - tak jak i w sporcie - w kwesti niuansów technicznych zmiany są spore i można ale w sensie podstaw... żadne. Pozdrowienia
-
Cześć Witoldzie to wygląda na straszny pancer a jak się zwinie ile zajmuje i ile waży. Chodzi o kurtkę i o spodnie ale jakbyś mógł oszacować oddzielnie. Czy byłbyś w stanie w tym stroju jechać powiedzmy 10h bez przerwy w deszczu przy temp rzędu 5-6 stopni, pytam poważnie? Pozdrowienia
-
Hehe... Wiesz ja jak się zastanawiam to chyba nigdy w życiu nie miałem tej kieszonki na karnet - stąd nie zwracam na to uwagi a jest przydatne. Pozdro