-
Liczba zawartości
14 700 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
220
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Myślę - nie "wiem" tylko "myślę" - że w rozkminianiu wznosimy się tutaj na poziom zaawansowany czy też bardzo zaawansowany a to jest wiedza podstawowa. To nie jest "nasz" błąd tylko pytających, którzy brną w niuanse skrętu ciętego a później się okazuje, że nie umieją stać w butach narciarskich. Nie wpadłbym, że dla Ciebie może to być nieoczywiste po prostu. Pozdro
-
Cześć Maciek, Marek słusznie - mój oczywisty błąd. Przepraszam. Powinno być frontalnie do linii spadku stoku czy też kierunku jazdy a nie nart. Oczywisty błąd. Pozdrowienia
-
Cześć OK jasne, choć (wybacz Maćku) ale masz dar komplikowania przekazu - przynajmniej dla mnie. Natomiast z ostatnim zdaniem oczywiście się nie zgodzę chyba... że śmig postrzegasz tak jak się go jeździło w latach 70 - wtedy zgoda. Śmig od przynajmniej 30, a może więcej lat - przynajmniej mnie już takiej jazdy uczono na CKI a był to początek lat 90 chyba - jeździ się frontalnie. No chyba, że mówimy o jakichś śmigach w terenie nadzwyczaj stromym itd. Pozdro
-
Cześć He he... O przepraszam, ja nie powiedziałem, że narty się "nie podnosi". Stwierdziłem jedynie, że w jeździe sportowej dąży się do tego aby narty były cały czas na ziemi, no chyba, że akurat Russi wymyślił sobie skok ale i wtedy dąży się do jego jak największego skrócenia. A to, że się podnosi - oczywiste - łatwiej jest obrócić jedna nartą stojącą na śniegu niż dwie. 😉 Pozdro
-
Cześć 10-12 lat to już są goście, z którymi śmiga się wszędzie - z synem jeździłem tak w wieku niecałych lat 6 - i nie ma problemów a nie tylko w rzadkim lesie (nie wiem dlaczego to jest oczywiste, że ma byc rzadki). Pozdro
-
Cześć Ok. Jasne ale ... czy jest w ogóle możliwe stanie - ja nawet nie mówię o jakiejkolwiek jeździe na nartach bez - ugiętych kolan? Nie. Dwa: jak "angulujesz" z samych kolan to możesz to robić w bardzo niewielkim zakresie bo biodra idą w kontrze - tak jak piszesz. Więc tak naprawdę - w sensie mechaniki jazdy w skręcie - biodra muszą iść za kolanami. Inaczej biodra blokują ruch angulacyjny i ciągną w kierunku rotacji do zamierzonego skrętu (odciążenie tyłów) a tego nie chcemy, jeżeli mówimy o jeździe ciętej. Pozdro
-
Cześć Być może, czego mu serdecznie życzę. Widzisz ja nigdy nie byłem napięty na narciarstwo sportowe, nigdy sportowo nie jeździłem i nigdy nie chciało mi się przyłożyć do ciężkiej treningowej pracy - zupełnie inaczej niż np. taki kol. Spiochu. Przyczyny tak naprawdę były u mnie dwie: strach przed prędkością i utratą kontroli oraz szeroko pojęty brak motywacji. Ale... Na podstawie własnych wieloletnich doświadczeń i obserwacji wiem, że nic tak nie kształtuje ogólnego poziomu narciarza jak trening sportowy. Stąd zawsze - choć sam tego nigdy nie robiłem i mnie nie interesowało - będę podkreślał zdecydowaną wyższość zorganizowanego treningu sportowego nad każdą inną forma nauczania narciarstwa. To po prostu widać gołym okiem, nawet gość nie musi jeździć ale po tym jak stoi, chodzi w butach czy nosi narty widać jaką ma swobodę i naturalność operowania sprzętem. Wystarczy parę lat za dzieciaka i taka baza jest już nie do nadrobienia w inny sposób. Znam oczywiście osoby - ale to są jednostki - które doszły do solidnego poziomu bez epizodu sportowego ale to są naprawdę jednostki, które doszły do porządnego poziomu głównie ilością dni na stoku oraz systematycznym doszkalaniem z elementami jazdy sportowej. Tak to postrzegam. Stąd możesz odnosić wrażenie pewnej gloryfikacji jazdy sportowej jako formy treningu ale... to jest po prostu stwierdzenie oczywistego faktu. Ja sam wyrosłem z jazdy wolnej i freestylu, który - gdy się tym zajmowałem - był zupełnie inna dyscyplina niż dzisiaj. Obecnie FS kojarzy się głównie z parkiem i ewolucjami powietrznymi a wtedy były to głównie ewolucji na śniegu - balet oraz mogul - czyli jazda po muldach. Były okresy kiedy przez cały sezon nie miałem na nogach (poza szkoleniem innych) normalnych nart - tylko zabawa. Myślę, że to jest taka droga jaką i Ty sobie wyobrażasz - chciałbyś drążyć (taki mi się wydaje z Twoich opisów) bo nie sądzę abyś był na tyle pozbawiony instynktu samozachowawczego aby próbować dużych skoków. U mnie to tak było w dużym skrócie i tak postrzegam szkolenie - stąd może pewien dualizm (czy też niekonsekwencja) w moich wypowiedziach. Serdecznie Cię pozdrawiam
-
Cześć Poczekaj, jeżeli zadałeś takie pytanie to znaczy, że postrzegasz trochę inaczej niż ja osoby biorące udział w dyskusji. Dla mnie odpowiedź jest oczywista i moim zdaniem powinna być oczywista dla każdego. Jeżeli to był jakiś test to przepraszam, że zepsułem zabawę. Natomiast co to jest za nazewnictwo - Fliegend ? Brzmi jak nazwa jakiegoś działa pancernego z II wojny. 🙂 Albo Norwegerhupf - to jest jednak zabawny język. Wiesz ja byłem szkolony - w końcu jakoś tego instruktora zrobiłem - i unifikowałem się regularnie a nawet jeździłem na różne obozy doszkalające ale nigdy nie pamiętam takiej rozkminy szczegółów. Co więcej, z punktu widzenia szkoleniowego zawsze uczulano nas na konieczność ograniczania gadania, którego i tak nikt nie przyswaja - podobno około 7% tego co mówimy na stoku zostaje. Chodzi o to, że zbytnia koncentracja na szczegółach powoduje niepożądane efekty w postaci: - przesadnych oczekiwań w dążeniu do ideału - traci się z oczu cel główny kosztem celów pośrednich - traci się realizm w ocenie przydatności i stosowalności technik w praktyce Założę się, że ten chłopak z filmiku o LeMasterze nawet nie słyszał ale na stoku wklepie każdemu, podobnie np. syn Marka. To zresztą zahacza o szerszy problem filozofii szkolenia, również sportowego. Pamiętam gdy nasi trenerzy ustawiali w pocie czoła 8 czy 9 latkom jakieś wymyślne slalomy taki Włoch brał grupę i 3 godziny zapieradalał z gówniarzami po lesie. I dziwić się później, że goście jeżdżą wszystko i wszędzie. Nie ma problemów z wyważeniem, automatyzmem reakcji pewnego rodzaju autentyczna umiejętnością improwizacji w rzeczywistym czasie jazdy. Na takiej bazie można wykształcić wszystko. A jak ktoś katuje tylko jeden typ skrętu w sterylnych warunkach... Pozdro serdeczne =
-
Cześć Praktycznie normalna jazda to Fliegend - reszt to wymysły wykonywane głównie na wewnętrznej. Ale zabawa jest fajna. Mnie chodziło o to, że bawi się nartami na filmie młody ZAWODNIK. Chodzi o to, że jak chcemy się nauczyć jeździć na nartach to cel jest tylko jeden - nie ma jazdy takiej czy innej - jest jazda na nartach z pewnym technicznym kanonem. Jak go opanujemy będziemy mogli robić na nartach wszystko - jak ten chłopiec. Jak będziemy kombinować nigdy nie dojdziemy do celu. Pozdro
-
Cześć Już widzę jak goście rozkminiają teorię. 🙂 Freestylowców i deskarzy zawsze szanowałem za ten luzik. Pozdro
-
Cześć Marku ja tak naprawdę nie wiem o czym jest ta dyskusja, próbuję ale tak do końca nie wiem. Koledzy rozkminiają jakieś niuanse mające znaczenie przy jeździe skrajnie dokładnej, sportowej więc piszę, że w jeździe sportowej narty leżą na ziemi a każda utrata kontaktu ze śniegiem to strata. Poza tym jak lecisz jesteś niesterowny - to proste i oczywiste zasady. Z mojego punktu widzenia - praktyka narciarskiego to w większości dyskusję o niczym - nikogo tym twierdzeniem nie chcę urazić, po prostu takie detale w praktycznej zabawie na śniegu znaczenia nie mają i tyle - takie moje zdanie. Rzeczywiście posty kolegi Petera są w tej rozmowie takim głosem realnego rozsądku i chwała mu za to. Pozdro
-
Cześć He he to ciekawe. Jak zaczynałem jeździć na nartach no to były te jedne wymarzone. Później ilość zaczęła się rozrastać ale raczej nie ze względu na chęć posiadani różnorodnego sprzętu tylko raczej niemożność sprzedaży dość zajeżdżonych nart wyczynowych. Ale były to czasy gdy jeździłem z 4 parami - zasadnicze, zapasowe, na muldy i baletki. Doszło do tego, że zacząłem tracić rachubę, które posiadane w domu narty są moje a które nie spośród 10 czy 15 par. Ostatnimi laty ta ilość się sukcesywnie zmniejsza i tak właściwie to w tej chwili własnych w nart do jazdy nie mam. Jedyne moje narty to Rossignol RPM - najbrzydsza narta na świecie ale całkiem dobra tylko, że w stanie agonalnym oraz baletki - Blizzard Acrobatic na których już właściwie nie bardzo mogę jeździć. Narty zazwyczaj pożyczam. Zawsze coś się załatwi. Tak, że odnosząc się do Twojego powyższego wpisu to może być tak jak krzywa Gaussa. Ilość rośnie dochodzi do jakiegoś maksimum i później zaczyna spadać dążąc do zera... Natomiast nie wydaje mi się aby była jednoznaczna korelacja pomiędzy ilością nart a umiejętnościami. Znam sporo "kolekcjonerów" którzy na stoku raczej nie błyszczą. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć A co religia czy służący jej kościół ma wspólnego z mafijną działalnością Rydzyka. Przecież realnie to jest koleś bliżej białego spiczastego kaptura niż sutanny. POzdro
-
Cześć A czy widzisz jakiś problem aby chuja podciągnąć ustawowo pod faszystę i zlicytować mu celowo (na służbę zdrowia i edukację) to toruńskie imperium? A tą hołotę do roboty - ileż miejsc do uporządkowania, lasy sadzić itd. Pozdro
-
Cześć To są realne dane - z INTERNETU - skąd np czerpana jest wiedza jak jeździć na nartach. Uważasz, że są nieprawdziwe...?) A przez ostatnie 8 lat kolesiom wychodziło i 115% w TVP. 😉 Pozdro
-
Cześć Jako, że już cisza wyborcza nie obowiązuje to pozwolę sobie na taki mały komentarz. Wysoka - około 74% chyba - frekwencja wyborcza jest komentowana jako zwycięstwo demokracji (notabene tak jak niska frekwencja gdy PIS wygrał po raz pierwszy) ale... 1952 - 95% 1957 - 94% 1961 - 95% 1965 - 96,5% 1969 - 97,5% 1972 - 98% 1976 - 98% 1980 - 98,8% To są wyniki, to jest (sorry) była demokracja. I jaka była jednomyślność - jedność narodowa. A teraz... Pozdro
-
Cześć Nie tylko trasa - Góra! Pozdro
-
Cześć Szymek specjalnie dla Ciebie. i zerknij kto to pokazuje... Pozdro
-
Cześć Wiesz, we wszystkich opisach ewolucji - tych dawniejszych ale i obecnych rzuca się w oczy jednoczesność odciążenia i impulsu skrętnego np: - Odciążamy poprzez wyjście w górę z jednoczesnym rotacyjnym... - Przenosimy ciężar ciała na nartę górną z jednoczesnym postawieniem jej na krawędzi... - Wykorzystujemy odciążenie bierne zmieniając krawędzie... itd. Wydaje się, że odciążenie mus być jednoczesne z impulsem skrętnym a następujące po nich dociążenie musi działać jak najszybciej. Chodzi o to, że w fazie - nazwijmy ją nieważka - jesteśmy zupełnie niesterowni i ideą dobrej jazdy jest jednoczesność odciążenia impulsu i dociążenia. Pamiętasz pewnie analizę śladu i jednoznaczne stwierdzenie, że ślad dobry/lepszy to ten gdzie faza przejścia jest najkrótsza. Nie ma tam za bardzo miejsca na łapanie balansu... Pozsdro
-
Cześć Ile czasu szukasz balansu? Pozdro
-
Cześć Ależ właśnie o to chodzi Andrzeju, że tak się jeździ od zawsze bo ... inaczej się po prostu nie da. Może jestem durny ale absolutnie nie rozumiem na czym ma polegać odkrywczość tych twierdzeń. /chyba tylko na tym, że ich twórcy chcieliby bardzo być odkrywcami... Pozdro
-
Cześć Chodzi Ci o wrodzony mechanizm wyzwalający - prawda? Jak już pisać to dokładnie bo inaczej piszemy o czym innym. Pozdro Z opisów wynika coś zupełnie innego. Chodzi o jazdę praktyczną - na tym się znam i to nie może być opis realnej jazdy. Pytam jak ma się odciążenie i inicjacja do siebie w czasie? Pozdro
-
Dokładnie. Ciekaw jestem co odpowie Maciek, bo z jego wypowiedzi to wszystko idealnie czuje i rozdziela czyli... wykonuje zdecydowanie zbyt wolno... 😉 Pozdro
-
Cześć A czy Ty czujesz rozdzielony w czasie moment odciążenia i inicjacji? Pytanie i do Petera ale przede wszystkim do Maćka. Pozdro