Fajne niektóre z tych Waszych wspomnień to chyba magia dzieciństwa i minionych lat,
w których mimo trudności i przeszkód, nic nie było straszne i trudne i tylko jedna
myśl przyświecała …pojeździć na nartach...
Wprawdzie nie jest to związane dokładnie ze Szczyrkiem, ale też z serii wspomnień...
Na obozach z klubu narciarskiego na Stożku, żeby można było pojeździć, trzeba było
najpierw samemu ubić stok. Czyli wszyscy robiliśmy za ratraki. Z samej góry,
ruszaliśmy ustawieni na całą szerokość stoku, jeden obok drugiego i zsuwaliśmy się w
dół, krok po kroczku. Potem było ustawianie tyczek i jazda... już po dwóch
godzinach
W głowie utkwiły mi też majowe zjazdy na Pilsku. Działał wtedy tylko orczyk na samej
górze i żeby pojeździć trzeba było na nogach z całym sprzętem podejść do samego
schroniska.
Ale co to była za radość z jazdy, przyjemność wylegiwania się pod schroniskiem i ten
widok na Babią!
Wszystkim forumowiczom życzę udanego sezonu!
Pozdrawiam,
Magda