Skocz do zawartości

berry

Members
  • Liczba zawartości

    437
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez berry

  1. my tu gadu gadu a śniegu coraz więcej... wylogowujemy sie na narty.....
  2. Ja tam widziałem knajpę "Gawra", jakaś "Góralska" i jeszcze kilka innych... Ale żadnej knajpy o nazwie "Kompromis" nie zobaczyłem ... To chyba rzeczywiście gdzie indziej jeździliśm y
  3. no był ktoś w szwedzkiej czapce, ale miał słuchawki w uszach i poruszał się w kierunku odwrotnym do innych narciarzy... Innych szwedzkich czapek nie zobaczyliśmy
  4. trasa ok... wczoraj nią zjechalismy... tzn. troche tam nieswojo , bo pusto...
  5. to ja przepraszam i postanawiam poprawę... spróbuję nieirracjonalnych sposobów (syn na barana/syn na plecy/inne )
  6. Młody jest tylko ze mną i ma całe ciut powyżej jednego metra wzrostu ... Gdyby to były krótsze wyciągi, to jeździlibyśmy obok siebie (miałbym orczyk ciut poniżej kolan, z tyłu), ale na takich dłuższych orczykach nie chce mi się... A dzieci tu trochę... Mało ... Odezwę się telefonicznie... A mieszkamy w Czyrnej... Użytkownik berry edytował ten post 09 kwiecień 2013 - 09:34
  7. ja nie wiem, jak zostały uszkodzone te narty, ale rozbawiło mnie zdanie pozostawiające alternatywę : albo najechanie na miękki śnieg , albo na nierówność... Zaczynam się bać miękkiego sniegu ... A z innej beczki: co to jest miękki śnieg ? Czy skoro nierówność jest powodem odrzucenia reklamacji, bo jest nierównością, która uszkadza narty, to trzeba zgłosić się po odszkodowanie do właściciela stoku ? ... Z jeszcze innej beczki... Patrząc na krzywiznę nart, któreś z Was (Head, albo Ty ) jest dośc powtarzalne .. Albo Head w produkcji, albo Ty w jeździe Użytkownik berry edytował ten post 19 marzec 2013 - 13:58
  8. Juz mnie róznie nazywano, ale od kurczaków... hmmmm ... to jest precedens... a ja nie piszę, jak nie ma niczego, w czym mógłbym sie powymądrzać ...
  9. Tadeuszu... ... rumień pojawił się na moim licu ... do tej pory kojarzyłem Cie raczej z wytwornymi manierami ... Ale swoją drogą... hmmmm... gdybym chciał z powodu wywrotek doprowadzać spodnie do takiego stanu, do jakiego doprowadziłem tamte, to musiałbym być niczym niejaki Żan Klod Wan Dam (zawsze chciałem to tak napisać) w pamiętnej scenie na beczkach, czy krzesłach, czy na czym innym on te nogi rozcapierzał ... Bo one niestety pękły w takim zupełnie nienarciarskim miejscu.... ...
  10. Przykład... http://8a.pl/kurtki/milo-chevak musisz polowac na okazje... i pamiętać o tym, że takie kurtki, to nie są standardowe, narciarskie kurtki za 200 zł... Czyli pod spodem również muszą być techniczne warstwy (bielizna, i coś dostosowanego do temperatury...)... http://8a.pl/wyprzed...r_by=3&limit=64
  11. a teraz do kolegi pytającego... kiedyś, kiedy jeszcze żyły dinozaury, czyli jak byłem młodszy (moi instruktorzy słysząc ile mam lat, mówią, że to nieprawda, bo ludzie tyle nie żyją :-))))) jeździłem na nartach w spodniach piankowych i kurtkach, które były " dobre"... Nie byłoby w tym nic dziwnego, tylko wokół mnie juz wszyscy jeździli w tych nowoczesnych, technicznych. I pewnie jeździłbym po dziś dzień, gdybym nie zaczął jeździć w Alpy... Poniewaz ja jestem sknerą (zresztą już tu ktos zauważył, że mam pięciocentówki zamiast oczu ) i minimalistą, nie kupuję, jak nie mam potrzeby... A potrzebę zmiany zacząłem czuć, kiedy okazało się, że Alpy to nie Polska, i tam pianki, w moim sposobie jazdy, nie wystarczą... Tzn. nie wystarczą jak sypie mokry śnieg, albo leje deszcz... No więc zakupiłem sobie nowoczesne spodnie techniczne firmy (z pamięci) Feel Free, czy jakoś tak... I do tego kurtkę (ale tu już przyznaję, że miał to być eksperyment ) wielemówiącej firmy Skorpioner (acz nie wiem czy ja to dobrze napisałem)... Przy moim systemie jazdy na nartach, spodnie wytrzymały ze mną jakiś miesiąc (kosztowały jakoś koło 260 zł), natomiast kurtka marki Skorpioner fizycznie wytrzymałaby pewnie do dziś, ale ją zmieniłem, bo jakoś mi było za ciepło... Znalazłem wówczas polską firmę Milo, która nie p[rodukuje stricte odzieży narciarskiej, ale techniczną trekkingową i pochodne... I znowu zrobiłem próbę, czyli drogą kupna zaopatrzyłem się w nieocieplane spodnie tejże firmy, z materiałem Gelanots (spodnie na wyprzedaży kupiłem za jakieś 260 zł: 20 000 mm w dwie strony) i takąż kurtkę (jakieś 300 zł). Oczywiście wszystko bez ocieplenia. I dopiero w tym zestawie poczułem, co to są techniczne, dobre rzeczy... Do materiałów i szycia nie mam żadnych zastrzeżeń. Jedynie zamki sprawiają czasem kłopoty (te rzeczy spędzają ze mną na stokach kilka miesięcy w roku, w skrajnie róznych warunkach pogodowych, więc jakiś ogląd funkcjonalności mam) Po co ta przydługawa opowieść ? Ano po to, żeby Was przekonać, że rzeczy bardzo dobre i sprawdzone nie muszą być drogie (ostatnie spodnie które kupiłem kosztowały 300 zł /20 000 w obie strony). Ważne, żeby nie były nołnejmowe. A Gelanots, czy Aquatex, nie są nołnejmowe... I istnieją już jakiś czas... W przeciwieństwie do Skorpionera 8a.pl taki sklep internetowy... Tam sa póki co najniższe w Polsce ceny (dział: wyprzedaże) firmy o której piszę, czyli Milo... Acha .... I nikt mi nie płaci za reklamę ... Zresztą... Odzież narciarska niekoniecznie musi byc kupowana w sklepie narciarskim... To trochę jak z asortymentem zoologicznym... Ten sam osioł kupowany mojemu psu w sklepie zoologicznym (taki osioł, co sie go rozszarpuje w chwilach nudy ) kosztuje jakoś 4 razy więcej (no bo w końcu jest specjalnym osłem, w specjalnym sklepie dla zwierząt ), niż na straganie z maskotkami (sprawdzone metkowo) ... Pozdrawiam, życząc dobrych wyborów
  12. wybaczam Lans Prostac swoja droga zawsze podobały mi się sformułowania: typu (przesadzam oczywiście:D ): jesteś debilem i chamem, głupkiem i kimtamjeszczechcesz.... z dodatkiem: "bez urazy oczywiście" Użytkownik berry edytował ten post 01 marzec 2013 - 18:19
  13. Ależ nie ... całkiem możliwe, że jeśli chodzi o nieprzepuszczalnośc wody, to jest te 20 000 ... Może nawet więcej.... Acz może być kruczek... 1. prawdopodobnie wówczas przepuszczalnośc pary wyniesie jakieś 0 , lub w okolicach zera... Potwierdzeniem na to byłby: windproof - maximum
  14. Napiszesz czym ma sie cechować na stoku, ukształtowany narciarz 4 letni ?
  15. berry

    Wynajem busa...

    Czy to musza byc Twoje okolice ? ile osób powinien pomieścić bus ?
  16. Jesli rzeczywiście są lekko porysowane na spodzie, to byc może miałeś szczęście trafić na uczciwego sprzedawcę... faktycznie, daj foty...
  17. To tylko moja opinia ... skontaktuj się z organizatorem, dowiedz sie kto jest w danym terminie kierownikiem kursu (szefem wyszkolenia... jak zwał tak zwał) i kto znajduje sie w kadrze na dane szkolenie... i wówczas poszukaj w środowisku i necie informacji nt. tych osób... Dla mnie większe znaczenie ma żywy człowiek prowadzący szkolenie, a nie organizator...
  18. Tak na szybko odpiszę, bo zaraz jadę na regaty... Jeśli chodzi o jazdę dzieci z rodzicami, juz po zajęciach, to przy całkiem początkującym dziecku, w zależności od sytuacji, relacji, i umiejętności rodziców, ZDARZA mi się zabronić jazdy z dzieckiem (do czasu, kiedy nie przyuczę do tego rodzica, nawet tego słabo jeżdżącego - w takim wypadku uczę zakładac poprawny tor jazdy), a czasem wręcz od razu do tejże jazdy zachęcać (ale to zawsze dzieje się po moim przeszkoleniu rodzica w obsłudze dziecka )... z reguły jest to, jesli już taką zabraniającą decyzje podejmuję, kwestia jednego, dwóch dni... kiedy uważam, że dziecko jest gotowe, a rodzic przeze mnie przygotowany (przygotowuję do roli przewodnika, w trakcie jazdy ze mną i z dzieckiem), wypuszczam ich wtedy samodzielnie instruując jak jechać i gdzie... z dnia na dzień pozwalając na nowsze stoki... zresztą jeden forumowicz zebrał burę w zeszłym chyba sezonie , bo się wybrał wbrew moim zaleceniom, beze mnie, i w kolejnym dniu był dramat, bo młodzież bała się jeździć ... zresztą jakoś tak się dzieje, że rodzice, których poziom jazdy nie jest wysoki, oddając do nas dzieci do szkolenia, najczęściej sami proszą o szkolenie dla siebie, bo często dziecko po kilku, kilkunastu dniach jazdy jedzie tam, gdzie niewprawny rodzic ma opory... A jeśli chodzi o grupę... dążę do tego, żeby dziecko, kiedy osiągnie poziom: skręcanie i hamowanie na łatwych trasach, dostało kompana lub dwóch, do wspólnego szkolenia.. i wtedy właśnie wychodzi ta potrzeba zabawy... ja juz wtedy niewiele muszę , tylko dbac o ślad, kontakt z bąkami, urozmaicanie trasy, i swoją sylwetkę .. Przy czym tu jeszcze., przy tak małych dzieciach, na czoło wychodzi kontakt z dzieckiem, a cała reszta na dalszy plan... i jeszcze... co do relacji w rodzinie... ja juz teraz nie osmiele się nazwać jakichkolwiek relacji (nie mam na mysli rozmaitych dysfunkcji) właściwymi lub nie... raczej każdą z sytuacji rodzinnych nazwałbym specyficzną dla danej rodziny... i do tej specyficznej dla danej rodziny relacji dostosowuję całośc szkolenia... A po Polsku: - są mamy, które nie mogą byc obecne przy szkoleniu, bo specyfika ich relacji z dziećmi jest taka a nie inna, - są mamy, które dla optymalnego szkolenia muszą byc obecne, - są tatowie , których obecność motywuje dzieci do działania, albo demotywuje, - są instruktorzy, którzy lepiej czują się w obecności rodziców dzieci, a inni lepiej bez tychże... Im więcej o tych rzeczach wiemy, tym łatwiej i szybciej uczyć... nie tylko narciarstwa... I jeszcze... Jesli rodzice mają byc jawnie obecni (czasem im mówię, że mają być w ukryciu, i dopiero kiedy dam znać moga podjechać), to ZAWSZE nie w roli obserwatora, tylko czynnego uczestnika szkolenia (albo raczej ruchomej przeszkody w różnych konfiguracjach itp.)... Jesli rodzice uczestniczą w szkoleniu, to ja decyduję kiedy mogą się włączyć. Nie ma czegos takiego jak strofowanie dziecka przy mnie, albo tłumaczenia moich słów dziecku itd. itd. temat rzeka ... i mimo, że to wszystko w tej strasznej opowieści tak wygląda, nie robię niczego bez zgody rodziców i dzieci... ... i to jest coś, co bardzo podobało mi się w treści Mazbyego... a miałem duzo nie pisac ... Pozdrawiam
  19. to ja znowu bez polemiki ze szczegółami szkolenia: instruktor regulujący wiązania w nartach dziecka, w razie jakiegokolwiek zdarzenia może mieć kłopoty, bo nie posiada (no chyba, że posiada ) uprawnienia do regulacji tychże... ja jednakowoż nie dotykam wiązań dziecka.. w przypadku jakichkolwiek podejrzeń, narty wędrują do rodzica lub serwisu...
  20. tak.. miałem to napisac, ale pomyslałem, że uznacie, że przesadzam ... tak... takie rzeczy się również dzieją przy wywrotkach... już kilka sytuacji w których gogle ratowały oczy dziecka widziałem...
  21. Ponieważ ja zajmuje się już niemal głównie bardzo małymi dziećmi, co jakiś czas dopiszę coś niekontrowersyjnego ... czyli nic o technice i metodologii, bo o tej chcę/mogę jedynie na stoku, więcej o praktycznych sprawach... Rękawiczki... to co dla mnie w nich ważne to, oprócz tego o czym napisałeś wyżej, wysoki fartuch, czy jak to zwać, naciągany na przedramię (zapobiega przedostawaniu się śniegu do rękawiczki przy wywrotce, a przy nadwrażliwych dotykowo maluchach, to jest czasem wielka przeszkoda)... Kijki... nie wiem, skąd producenci kijków biorą pomysł na grubość rączki/uchwytu kijka dla dziecka, ale w większości przypadków t grubośc nie odbiega jakoś szczególnie od kijka dla dorosłych... zachęcam, żeby na to zwracac uwagę kupując kijki, bo niemożnośc uchwycenia dziecięcą rączką kijka podczas jazdy potrafi skutecznie odwrócić uwagę od czegokolwiek... gogle lub cokolwiek innego, chroniącego oczy dziecka przed słońcem (jestem przykładem na to, czym może skończyc się jazda bez uv na oczach)...ja w Alpach w słoneczny dzień, powyżej linii drzew nie wypuszczam dzieci na śnieg bez czegokolwiek chroniącego oczy przed słońcem... podobnie z padającym lub nawiewanym sniegiem na razie tyle... Użytkownik berry edytował ten post 08 październik 2012 - 20:49
  22. Nie wiem czy wiecie, jak wygląda kontrola winietek w Austrii ... Kosztuje to (brak winietki) 120 Euro. A kontrola nie jest wyrywkowa... jesli już na nią traficie, to wygląda to tak, że sprawdzany jest KAŻDY samochód jadący daną drogą...
  23. berry

    Nauka jazdy dzieci

    kurm... nie będę opisywał jak to sie u mnie odbywa, bo pisac sobie mozna... kiedy ja jeżdżę, z - jak to nazywasz: dupa do góry, dziecko nie trzyma i nie chwyta mnie za głowę... wszelkie ruchy wodzące, podtrzymujące robię ŚWIADOMIE, z większym lub mniejszym oporem wobec nart... ale dzięki temu, że mam na początku kontakt z nartami, czuje wszelkie napięcia, lub ich brak, i tak jest po prostu najszybciej, jesli chodzi o naukę... Ostatnio standard, to 3, 4 godziny, i dziecko jeżdżące świadomie i samodzielnie po płaskiej trasie... tyle, tytułem wyjasnienia ode mnie... oczywiście w żadne polemiki jak zwykle sie wdawać nie będę... niechże sobie jeździ kto chce z szelkami... nawet jesli to będzie trwało przez tydzień... tylko niech to robi świadomie, ze znajomościa zachowań i - kwestionowanych przez niektórych - odruchów dziecka... już kiedyś pisałem: wole szelki, aniżeli wleczenie dziecka trzymając je pod pachami, lub podtrzymując kijkiem pod szyją...
  24. łańcuchów, rzecz jasna ... hmmm... a ja myslałem, że już wszystko jest GMO
  25. berry

    Nauka jazdy dzieci

    obejrzałem początki pierwszych filmików... zgadzam sie z Toba Jarek... I jeszcze... Już wspominałem, ale teraz widać to wyraxnie u pana w czerwonym, który to pan usiłuje sprawić, żeby dziecko stało ,a ono się kładzie... dlaczego ? acha... na kijach rtównież pcham dzieci, kiedy trzeba gdzieś dalej podejść... ale oczywiście nie będę teoretyzował nt. nauki dzieci... jak ktoś chce podejrzeć albo porozmawiac o ichniej nauce, zapraszam na stok i oczywiście każdy uczy jak chce... ważne, żeby dziecko było zadowolone i robiło postępy ?(dotyczy ogółu, a nie spotkania na stoku )... Użytkownik berry edytował ten post 21 luty 2012 - 21:13
×
×
  • Dodaj nową pozycję...