Skocz do zawartości

KubaR

Members
  • Liczba zawartości

    237
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez KubaR

  1.   To nie jest kwestia symetrii. To kwestia kształtu. Po prostu tam gdzie ja mam duże palce w praktycznie każdym bucie o rozmiarze wynikającym z miarki jest ścianka. Owszem ponieważ palec jest ruchomy więc buta się da włożyć ale już wytrzymać w nim nie - palec jest tak ściśnięty do wewnątrz, że czuć to nawet w spodzie stopy - wygina ją trochę.      Sprawdziłem kiedyś praktycznie wszytskie buty o twardości 110-130 (wersje cywilne, z normalnymi botkami) które były w Krakowskim wind-sporcie. W żadnych nie byłem wstanie nie to, że jeździć ale nawet postać dłużej. W jednych byłem w stanie nieco dłużej wytrzymać ale to były jakieś masakrycznie szerokie Nordice w wersji dla turystów stokowych (Speedmachine?) tyle, że z napisem 130. Natomiast tak jak pisałem zwykle dobrze mi funkcjonowały buty nieco większe (27) na długość ale relatywnie wąskie wtedy się noga tak układała, że stopa była niejako zaklinowana, pomimo, że z przodu było więcej miejsca. Tyle, że to z pomiarem z miarki nie miało nic wspólnego.   Aktualnie sprawa jest również na topie bo wymyśliłem, że może po latach kupię wreszcie buty zjazdowe korzystając z posezonowych wyprzedaży - więc jestem na bieżąco. Moim zdaniem w 80% populacji miarka powinna się sprawdzić + ktoś kto ma pojęcie o specyfice butów. Ale jest pewien procent populacji gdzie wynik z miarki jest tylko bardzo przybliżony.   Nawiasem mówiąc w moim przypadku nie zadziałał szlif tylko naciąganie skorupy na gorąco. Buty wyglądają dziwnie ale w okolicy dużych palców są naciągnięte po ponad 5 milimetrów w bok i do przodu.   No właśnie się nie zgodzę. Aktualnie to już tylko rekreacja na stoku i w terenie.   Kuba
  2. Miałem się nie odzywać, ale wczorajsze ileś godzin zesłania na jakiś plaskaty wyciąg w desczu pobudziło mnie do myslenia     Bakkz, ja nie oceniam Twojej jazdy jako takiej, piszę o tym co widać lub nie na filmach które zamieszczasz. Poza tymi filmami możesz jeździć jak Herman Maier ale to wiedzieć będą Ci którzy się z Tobą w realu widzieli. Inni muszą ograniczyć się do tego co pokazujesz. W pierwszym poście napisałem o pewnej impresji o tym co ja w tych filmach zauważam. Z Twojej odpowiedzi wynikało, że tak ogólnie jeździsz świetnie (poza sytuacjami, które wymieniłeś), a moją uwagę, że to w owych filmach słabo widać napisałeś: Przyznam się, że po tym tekście długo zbierałem szczękę z podłogi. Przerysowując, to trochę tak jakby po filmie który kiedyś tam tu zamieściłem o jeździe w świeżym, na jakieś uwagi go dotyczące napisał, że tak w ogóle poza trasą to jeżdżę jak Ingrid Backstrom, a na stwierdzenie, że w filmie tego nie widać odparł, że przecież film miał obrazować ruchy nadgarstka.  Być może wynikało to z niezrozumienia tego o co mi chodzi z "objeżdżeniem". U nas we wiosce się mówiło, że ktoś "stoi na narcie" na kogoś kto dobrze jeździł. Trudno jest mi dokładnie wytłumaczyć o co biega - tak jak pisałem nie jestem biegły w tych wszystkich angulacjach, x-frame'ach, knee-drivingu i innych. Chodziło o taki trochę "ogólny" odbiór, najprawdopobniej związany z kątem podudzi, ustawieniem tułowia, środka ciężkości, "zarzadzaniem" tymże środkiem ciężkości, pewną optymalizacją ruchów ciała. Co ciekawe odbiór tego "stania na nartach" był podobny u tych co jeździli wyczynowo w latach 50-tych jak i tych co to robili aktualnie. To "stanie" widać nie tylko w jeździe na super hiper poziomie ale również wtedy kiedy np. klient jedzie i zbiera tyczki na ramię. Trochę to tak jak z tym  Mitkowym rozpoznawaniem narciarza po tym jak stoi w butach I właśnie tego czegoś mi u Ciebe brakuje. Moim zdaniem na tym poziomie który teraz masz właśnie ta pewność stania, optymalizacja ruchów, która w konsekwencji da automatyzację jest tym co Tobie dałoby realny skok. Cała reszta jest wtórna. Co do tego moim zdaniem potrzeba pisałem. W sumie zastanowiło mnie teraz też dlaczego skupiłeś się na tym "objeżdżeniu" a zupełnie pominąłeś sprawę ćwiczeń, które również proponowałem.   Kuba
  3. Od "zawsze" robie 1 i 89.     Skoro będzie się zdarzać to rób tak, żeby Ci było dobrze w terenie, a to co Ci się będzie zdarzać przeżyjesz nawet na 0 i 90.   Kuba
  4.   ?????   Powiem, tak - rób jak chcesz.   Kuba
  5. Tyle, że to w filmach, które pokazujesz słabo widać.    Kuba
  6. Dziadek [email protected]   To nie chodzi o to, żeby się nie uczyć czy nie korygować błędów. Wręcz napisałem o wykonywaniu kilku zjazdów z ćwiczeniami (chodzi mi nie o wyjazdy ale o cykl na każdym wyjeździe: rozgrzewka - kilka zjazdów luźno, ze dwa 3 zjazdy z konkretnymi ćwiczeniami, a potem jazda wolna). To co opisujesz:   Odnosi się zwykle do ludzi którzy o technice nie mieli pojęcia. Z Bakkz jest inaczej - miał w młodości przygodę z nartami, teraz ćwiczy, nawet ćwiczy na tyczkach. Jego filmy są fajne, pewnie jakieś błędy są (nie mnie oceniać) ale generalnie jest coraz lepiej. Tyle, że widać po tych filmach, że w głowie siedzi "teraz muszę zrobić element X, musi być tak". Moim zdaniem teraz jest czas nie na wyłączne cyzelowanie drobiazgów ale na przekucie znanych już elementów w automatyzmy. To stanie się widoczne po znacznie swobodniejszej pozycji i ruchach, bez takiej "napinki" i koncentracji. A do tego trzeba kilometrów, zróżnicowanego terenu i zabawy. Inaczej będzie "szklany sufit".   Kuba   P.S. Dobrym testem na swobodę jazdy jest jazda w lesie lub we mgle lub w nocy przy latarce, ewentualnie właśnie tyczki. Jeżeli nam jakość jazdy w tych warunkach gwałtownie spada to oznacza, że jeździmy "na myślenie" a nie "na odruchy".   K.
  7. Hej,   [email protected] Ja się tam na jeździe technicznej niezbyt znam ale oglądając Twoje filmy mam taką impresję: mniej napinki, więcej kilometrów. Nie myślałeś aby zrobić sobie wolne na miesiąc od ciągłego myślenia o tym jak jedziesz, wprowadzenia zakazu filmowania i po prostu jeżdżenia? Nabić kilometry w różnych warunkach, jak się da w różnym sprzęcie, różną techniką? Poświęcić ze dwa zjazdy na ćwiczenia stricte techniczne (pod kątem czucia krawędzi, ustawienia ciała), jeden zjazd zrobić w rozpiętych klamrach (balans) a resztę tłuc kilometry i się bawić?   Kuba
  8.   A czemu bez języków? Mi lepiej robi z językiem ale za to bez tych ograniczników usztywniających wewnątrz. Komplet (język + ograniczniki)  dawał buta cholerycznie sztywnego przód-tył, bez ograniczników trzymanie nogi jest dalej Ok ale trochę lepszy ruch przód-tył. Z kolei bez języków uzywam na typowe tury z cienkimi nartami tyle, że wtedy nieco bardziej czuję klamrę środkową - z językiem ten ucisk się rozkłada szerzej.   Kuba
  9. KubaR

    Trawers Gamma

    Hej,     Wyluzuj. Wiązania były kopiowane jeszcze w bywszym ustroju lub zaraz po rewolucji. Takie były realia, że kupno wiązań skiturowych w Polsce było praktycznie niemożliwe, a jeżeli się już jakieś trafiały to kosztowały krocie. Nawet amerykanie - w końcu strona Lou jest "z za wody" - nie płaczą nad złamanym prawem, raczej mają do tego bardziej pragmatyczne (od strony fascynatów działania na nartach) podejście. Tak zresztą było z wieloma sprzetami praktycznie u nas niedostępnymi - prawie cały dziwny sprzęt wspinaczkowy był robiony w ramach takich mini manufaktur czy "na boku". Sam załatwiałem skopiowanie rolki Petzla do ewakuacji z wyciągów krzesłkowych w WSK Rzeszów, przyrządy zaciskowe pochodziły z Bielawy, a czekan spod Kielc. Moja uprząż wspinaczkowa z owych czasów składała się z węża od hydrantu (wyściółka pasa biodrowego), pasów bezwładnościowych od malucha (elementy nośne), taśm rurowych od zasobników (drobne połaczenia), rurek od pralki (osłona szpejarek) i kilku robionych rzemieślniczo metalowych klamerek. Taki był koloryt wschodniej Europy. Czy można to pochwalać/ganić/oceniać z obecnej perspektywy? Chwilę później zmieniło się prawo, dysproporcje zmalały i już w okolicach 1995 roku sprzęt skiturowy zaczął się pojawiać normalnie w sklepach. Drogi bo drogi ale był (choć asortyment i dostępność była nadal mikra).   Kuba   P.S. W ogóle dyskusję o kradzieży lub nie należałoby zacząć od sprawdzenia czy i jak została wprowadzona ochrona patentowa na system wypinania bocznego z ruchomym wózkiem, a także w jakich krajach. Szczerze mówiąc nie wiem. 
  10. KubaR

    Trawers Gamma

    Hej,     Wiesz nie wszystko pamiętam   Jak popatrzysz na to zdjęcie: "Side view in touring mode, heel lift engaged." (Lou prosi o nie wklejanie zdjęć z jego strony - obciążanie serwera) to tam widać, że podstawa części tylnej składa się z dwóch fragmentów: podstawy (która jest fragmentem ramy wiązania, na zdjęciu srebrna) i pokrywy czarnej. Podstawa była na pewno z solidnego aluminium, pokrywa chyba na 90% też. Do tej pokrywy były umocowane te kółka robiące za prowadnice. Fajnie było rozwiązana regulacja wypięcia bocznego. Ten element który się przesuwał miał od spodu zgrzaną krzywkę (widać ją na tym zdjęciu z boku, niejako wewnątrz elementu przesuwanego). Wewnątrz wiązania był taki element (zobacz zdjęcie "trawers-element-bezpiecznika") który był połączony ze sprężyną widoczną na zewnątrz. Wystaje on na zewnątrz na zdjęciu "Release ‘carriage’ comes out of frame, as with Silvretta 404." Mam go i mogłem zapodać fotograficznie ponieważ do wiązania były dołączone elementy zapasowe: - dwa elementy mocujące przód wiązania do narty (tylko plastik), - dwa elementy blokujące wiązanie z tyłu (tylko plastik), - jeden element bezpiecznika.   Znalazłem je dziś rano w piwnicy i zapodaję poniżej (za wyjątkiem części do przodu gdzieś zaginęły).   Wiązanie było robione na wymiar - dokładną regulację długości robiło się cięgnami od Gamm albo markerów. Fajnie również rozwiązana była konstrukcja ramy - opierała się na tych dwóch prętach z włókna szklanego. Mocowane były one na wcisk natomiast wiązanie trzymało się kupy za pomocą tych srebrnych prętów - to były zwykłe (chyba) szprychy mocowane do podstawy z tylnym bezpiecznikiem za pomocą również rowerowych nypli. Widać to na zdjęciu "Detail of lateral release spring." (ostatnie).   Tak, dobrze rozumujesz. Jeżeli chodzi o Bety to w czasie kiedy ja je kupowałem to były już nie dostępne. Wtedy (początek lat 90-tych) to już raczej po sklepach królowały czeskie Markery aczkolwiek już w wersji Rotamat MR (nowszej "nierozpadającej się" ale w efekcie nieco za ciężkiej).   Kuba   Załączone miniatury
  11. KubaR

    Trawers Gamma

    Hej, Napisałem nawet w tym wątku na wildsnow odpowiedź. Miałem i używałem. Nie bardzo mogę sobie przypomnieć ale chyba kupiłem od człowieka co je robił w 1991 na jesieni. Samo wiązanie było faktycznie kopią Silvretty 400 lub 404 - chodziło tu głównie o mechanizm wypięcia bocznego. Wiązanie było sprzedawane bez piętki tzn. bez elementu łapiącego buta w pięcie. Ze względu na wagę najczęściej było parowane z Gammą - wiązaniem które w miarę bezproblemowo zdarzało się w jeszcze istniejących PRL-owskich sklepach sportowych. Niestety Gammy mi nie robiły - wylatywałem z nart - więc założyłem Markery Rotamaty (wersja stara tzw. rozpadająca się). Chyba tylko musiałem cięgła skrócić. Wiązania pracowały OK pojawiły się tylko dwa problemy: nie było do nich harszli i po pewnym czasie wyrabiały się podłużnice w ramie (to co na zdjęciach jest zielone) - były z włókna szklanego. Wymieniłem na trochę przetoczone pręty aluminiowe pochodzące z anteny telewizyjnej. Kuba
  12.   No to po raz kolejny wyszło żem ...upa wołowa.   Cóż, pozostaje mi zrzucić to na karb wieku....   Kuba
  13. Wujot! Umknęło mi to Fajna relacja, Twoje wyjazdy coraz bardziej mi się podobają. Ten szczególnie bo grupa Ortlera jest moją ulubioną, a sam Koenigspitze jest wg mnie jedną z najpiękniekszych narciarskich gór. Mi się też nie udało zjechać ze szczytu za pierwszym razem, nawet wogóle się nie wybrałem powyżej żlebu - cała góra była z lodu, zresztą warunki były takie, że nawet na lajtowe "fokowe" Cevedale wchodziło się na rakach. Dopiero kilka lat później (2000) zjechaliśmy ze szczytu - wrażenia super. Łączę się więc z Tobą w bólu Zdjęcia też ekstra, ale jak sam piszesz nie ma ani jednego ze żlebu - a przy podejściu robi wrażenie - poniżej masz go z góry:     Życząc powortu w ten rejon (super są fragmenty od przełęczy Pale Rosse na zachód - zero ludzi praktycznie, zobacz tam) i pokonania Gran Zebru   Kuba
  14.   Nie w momencie uderzenia ale na skutek obrażeń mechanicznych. Czyli wlicza się tu np. tych co zostaną po 15 minutach wykopani żywi (słynne 90%) ale sobie zejdą za następne 10 z powodu żeber w wątrobie lub innych tego typu atrakcji.   Wszystko to fajne tylko jeżeli warunki są na tyle wątpliwe, że istotna jest różnica pomiędzy nartami to jak dla mnie nikt z tu piszących nie powinien się na tym stoku znaleźć. Po prostu to jest jazda na jakiejś granicy dostępna dla kogoś kto ma na tyle wiedzy i doświadczenia, że wie co robi i ile ryzykuje, a nie tylko wydaje mu się, że wie.   Kuba
  15. KubaR

    rower :)

    Mała uwaga do tych co "pierwszy raz". Różne systemy pedałów zatrzaskowych mają rózny tzw. luz roboczy. Ponieważ w zamyśle ma to działać trochę jak wiązanie narciarskie (przy odpowiedniej sile się wypina, tudzież po przekręceniu stopy) to ten luz wpływa na dwie rzeczy: - czy blok a w konsekwencji, stopa może się poruszać skrętnie na boki, tudzież w niektórych konstrukcjach po prostu na boki i nadal być zapięty w pedale, - po jakim kącie obrotu z pedałów się wypniemy. Mały luz roboczy skutkuje tym, że stopa jest dokładnie przypięta do pedału, praktycznie unieruchomiona, łatwiej się też wypiąć. Niestety może to prowadzić (głównie przy źle ustawionych blokach w bucie) do kontuzji (mnie np. bolały kolana). Duży luz roboczy powoduje, że stopa może wykonywać mikroruchy ale przy bardzo dużym ciężej się wypiąć. Jeżeli chodzi o relatywnie mały luz roboczy to tutaj głównie pedały Shimano i chyba starszy Look. Była chyba taka seria VP która tego luzu w praktyce nie miała. Większy luz mają Time (mój wybór) i "ubijaczki" CrankBrothers. Co ciekawe w tych dwóch ostatnich konstrukcjach jest niewielki luz na boki, a także można regulować luz przez zamianę bloków z jednego buta na drugi (bloki są asymetryczne przy standardwoym mocowaniu /w Time Attac/ luz ma 13 stopni przy zamienionym 17 stopni). Warto też zastanowić gdzie się jeździ. Pedały z systemem podobnym do Shimano (takie kilka blaszek/pazurków) generalnie gorzej funkcjonują w błocie (zarówno wpinanie jak i wypinanie) od tych z szerokimi sprzężynami (Time, CrankBrothers). Między innymi z powodu błota i terenów gdzie jeżdżę wybrałem Time pomimo ich większej wagi i szybciej zużywających się bloków. Pozdrawiam, Kuba
  16. Tlenu (procentowo) jest tyle samo tylko jego ciśnienie parcjalne spada. Włączenie mechanizmów kompensacyjnych (tętno, produkcja krwinek, zmiany w wentylacji) faktycznie uruchamiają się na wysokości ok. 900-1000 m (stąd jest to granica "treningowa"). Jednakże do około 2400 mechanizmy kompensacyjne dają sobie zupełnie radę, stąd ta wysokość jest wysokością ustalenia ciśnienia w kabinach samolotów rejsowych (tzw. cabin altitude). Przeszczep serca nie jest jakimś wysokim czynnikiem ryzyka w poniżej owej wysokości. W naszych Polskich warunkach kwestie wysokości (przy barku innych chorób i zastrzeżeń) nie są kluczowe. Na pewno trzeba się skontaktować z lekarzem, a wypowiedzi o "teoretykach" i "praktykach" pomijam. Akurat środowisko związane z przeszczepami serca jest silnie nastawione na sport, ba nawet w narciarstwie alpejskim mamy jakieś osiągnięcia po przeszczepach (Kilka linków zapodaję niżej, być może najlepiej byłoby gdyby wytropić lekarzy wspomnianych w tych artykułach): http://www.wtgf.org/...ionTitle=Poland http://www.skiforum....ll=1#post142014 http://www.myslenick...tent/view/1212/ Kuba
  17. Hmmm, mam wrażenie, że nie bardzo wiem o co Ci biega.... W jakiejś części tam gdzie wspomniany Eric Hjorleifson to tak. Sam się zdziwiłem. Nie przypuszczam by gość łaził z, łaził na, wspinał się, zakładał foki po to by przed samym zjazdem zmienić narty na takie z innymi wiązaniami. Kuba
  18. Hej, Z tego co zaobserwowałem na części filmów (chyba "The way I see it") to były to Dynafity FT12. Jakieś podobne były w All I can. Co do tego co myślisz to prawie zgoda. Prawie bo generalnie zawsze jest problem z zdefiniowaniu co to jest freeride i co to jest freerider. Inna sprawa też jest taka, że EH jest dość mikrej postury, poza tym w owych filmach raczej jeździ się w miękkim powyżej jajec co determinuje inną technikę i inne obciążenia. Więc generalnie wszystko sprowadza się do tego kto, gdzie i jak @Wojtek:Nawet o tobie ostatnio myślałem. Odezwę się we wrześniu, chyba cobym wcześniej jechał rowerem w Twoje strony.Kuba
  19. Rozpisałem się na tematy ogólne, a zapomniałem o meritum Wygląda na to, że wiązania Dynastara/Looka (Look ALTI 12) są rebrandowanymi wiązaniami Pluma (Plum Guide). Trochę mniej cieszy niż gdyby to wszedł nowy gracz. Pytaniem jest też czy jest to tylko produkcja z inną nazwą dla Looka czy też może Look kupił firmę. Ale generalnie jest to pozytyw. Kuba
  20. Hej, Fajna dyskusja się wywiązała Na temat JSW (czyli kłowe) a reszta świata dyskusji było już całe mnóstwo. Ja akurat jestem zwolennikiem patentu, uzywam w różnych wersjach będzie już kilkanaście lat (z przerwą). Fajnie, że się stajnia lekkich powiększa. Tutaj akurat mam takie spostrzeżenie, że chyba gdzieś jest granica w której obecny patent przestaje dobrze funkcjonować. Mam (albo miałem) wiązania "kłowe" na nartach od 64 mm w talii po 116. I o ile faktycznie do circa 90mm problemów nie odnotowałem to później się zaczęły (wyrwałem przednie inserty z butów, tylny, a także wiązania z narty - fakt narty 89 pod butem i dość lichej w konstrukcji - wcześniej była klejona). Faktem jest, że zarówno ów wyrwany przód jak i rozwalenie narty miało miejsce podczas jazdy na twardym (po stoku, w okresie gdy w terenie praktycznie nie było śniegu) i narty ze względu na warunki, styl jazdy i wagę jeźdzca (jakieś 86 - 88 kg) dostawały w tyłek. Później praktycznie nic się nie działo ale w szerokich (tzn. tych 105 i 116) mam Onyxy które są nieco innej konstrukcji. W każdym razie przychylam się do opinii "z za wody" (wildsnow, tetongravity), że czas na system tech 2.0 ukierunkowany na freeride nieco bardziej. Inną sprawą jest co przez ów freeeride rozumiemy, jak i gdzie się jeździ Mam wrazenie (a raczej obserwację), że 90% osób które deklarują konieczność posiadania wiązań z siłą DIN 500 i wytrzymałością kowadła jeździ w warunkach i w sposób gdzie by im spokojnie TLT ustawione na 8 wystarczały (i najczęściej owe wiązania "pro" mają na te 8 ustawione ). Nie dotyczy to wspóldyskutantów (ich w realu nie widziałem). W każdym razie do normalnego turowania tudzież takiego freeturu czy lekkiego freeride bez jakichś wielkich dropów to wiązania Dynafita (czy kłowe w ogóle spokojnie banglają). Natomiast podnoszona cecha wygody obsługi czyli: Nie jest akurat zaletą wiązań Dynafita czy podobnych. Sam patent kłowy czasami powoduje trudności (pomimo niezgorszego doświadczenia z JSW zdarzało mi się powalczyć), podobnie przepinanie do chodzenia. Owszem Dynafita (i inne oparte na obrotowej piętce) można przepiąć bez wypinania ale szczególnie w wersji ze skistoperem może skończyć się to ukręceniem kominka albo końcówki kijka. Tu fajnie wypadają Onyxy ale to z kolei okupione jeszcze większą trudnością we wpięciu się (ciągły nacisk sprężyny na szczęki co z kolei jest zaleta jak patrzymy na odporność wiązania na przeciążenia), większą wagą itp. Zawsze JSW były raczej wiązaniami dla doświadczonych, a zaletami była waga, niezawodność, niskie posadowienie buta nad nartą. To chyba tyle wynurzeń, Kuba P.S. @Wujot - Wycieczka w Otztal piękna, fajną trasę robiliście. Robiłem troszkę inną (taki klasyk) w 2005, a na Wildspitze byłem kilka razy. Co do Weisskugla to mieliśmy dokładnie taką samą sytuację w 1993 no i powrót po własnych śladach tyle, że bez GPS-a . Swoją drogą czy dobrze rozpoznaję Roberta R. na zdjęciach? Pisał mi w kwietniu, że się wybiera
  21. Nie koniecznie. Ta wypowiedź nie promuje "zakazu" tylko jest znacznie głębsza: Bo czy i jak tuningować zależy od dużej liczby czynników: - wielkości rockera, - obecności lub nie "cambera", - sztywności fragmentów uniesionych, - wagi, wzrostu jeźdźca i jego stosunku do długości narty, - techniki jazdy, - miejsca gdzie są wiązania. Przykładowo (piszę o nartach typowo terenowych) ile razy próbowałem jakieś K2 (z typu "puchowych potworów") to przednia część narty była na tyle miekka, że na twardszym (takim allroundowym) wyraźnie było czuć jak łapie i to w sposób dość niekontrolowany. Miałem ochotę wziąć pilnik i stępić dość długi odcinek z przodu (tak ze 25 cm) - normalnie ta część krawędzi praktycznie nie brała udziału w jeździe, jej wpływ czuć było w momentach zakrawędziowania po "kłapnięciu". Z drugiej strony w tym roku miałem przez pół sezonu G3 Highball do testów i te miały niżej podwieszony rocker i ogólnie były sztywniejsze, w efekcie, takich gwałtownych zmian zakrawędziowania nie było i całe miałem naostrzone na "terenowy standard" (89/1). Najlepiej samemu sprawdzić, co pisał kss. Pozdrawiam, Kuba
  22. No niby tak.... Z tym, że slalom to czasem loteria, zwłaszcza bez ochraniaczy - raz w ryj zarobisz i po ptokach.... Generalnie nie deprecjonowałbym tak poziomu tu piszących. Wiadomo, że osób które mają "coś" w nogach nie jest za dużo ale na pewno są. A moim zdaniem podpatrywanie czy analiza przejazdów zawodników prowadzi do konkretnych wniosków które spokojnie można u siebie (czy innych zastosować). Insza inszość w tym, że z różnych powodów wykonanie będzie tylko pewnym naśladownictwem. Mam jeszcze takie pytanie do Lobo - jak to co jedziesz ma się do nauk HH które tu propagujesz intensywnie? Tzn. czy jesteś z tego zadowolony, nie jesteś, generalnie takie odczucia. Swoją drogą, to mam takie wrażenie, że zarówno HH (w ym filmie:) jak i Ty jedziecie tak jakby wam dysk wypadł i bolał kręgosłup (czyli sztywne lędźwie). To tylko moje wrażenie, czy coś w tym jest? Kuba
  23. Slalomu możesz mieć rację, ale jak chodzi o giganta to na twoim miejscu nie zakładałbym się.... Kuba
  24. Jazda po typowym dziewiczym puchu jest chyba najprostszym elementem jazdy poza trasą. Oczywiście na poziomie jazdy, a nie wyczynów na poziomie WFT czy filmów w stylu All.I.Can. Jeżeli ktoś pisze, że jeździ poza trasą to zakładam, że jeździ również w tym co znacznie trudniejsze czyli zmiękach, szreni, twardym z nawianymi poduchami i tym podobnych. Ale ogólnie to w tym nawoływaniu do dystansu do siebie rację masz Pozdrawiam, Kuba
  25. W momencie wejścia w życie ustawy nie będzie. A do niej się odnosimy, bo to jeszcze dni kilkanaście. Na stronach GOPR dekalog narciarki FIS, znajduje się tam. Na stronach SITN tam. Wskaż mi proszę istotne dla interpretacji różnice, choćby w przykładzie który podałęś: GOPR: "6. Zatrzymanie się.Tylko w razie absolutnej konieczności narciarz może zatrzymać się na trasie zjazdu, zwłaszcza w miejscach zwężeń i miejscach o ograniczonej widoczności. Po ewentualnym upadku narciarz winien usunąć się z toru jazdy, tak szybko jak jest to możliwe. Komentarz FIS :Z wyjątkiem szerokich stokowych zatrzymywanie się powinno następować na skraju trasy. Nikt nie może się zatrzymywać w miejscach niewidocznych dla jadących z góry lub zza zakrętu." SITN:"6. Zatrzymanie na trasie.O ile nie jest to absolutne konieczne, narciarz lub snowboarder musi unikać zatrzymania się na trasie zjazdu w miejscach zwężeń i miejscach o ograniczonej widoczności. Po upadku w takim miejscu narciarz lub snowboarder winien usunąć się z toru jazdy możliwie jak najszybciej. Komentarz FIS Reguła 6 Z wyjątkiem szerokich stoków zatrzymywanie się musi następować na skraju trasy. Nikt nie może zatrzymywać się w miejscach wąskich lub niewidocznych dla jadących z góry. " A możesz mi wyjasnić dlaczego w wielu krajach o tradycjach narciarskich znacznie dłuższych od nas jakoś reguły FIS funkcjonują i nie ma specjalnych rozporządzeń? Dzieje się zresztą tak nie tylko w sprawach nart ale także np. w innych regulacjach turystycznych typu allemansretten w Szwecji czy Norwegii. Według opinii wielu autorytetów prawa zbyt szczegółowe jego tworzenie prowadzi do jego ułomności. Abstrahując zresztą od tego, praktycznie w każdym ośrodku w tzw. regulaminie ośrodka albo punkty kodeksu są eksplicite przytoczone albo jest do niego odwołanie, więc naprawdę trzeba być bardzo zdeterminowanym by udowodnić, że się o nich pojęcia nie miało. Kuba
×
×
  • Dodaj nową pozycję...