KubaR
Members-
Liczba zawartości
224 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
KubaR's Achievements
-
Weź się za skialpinizm 😄 Jeszcze gorzej.....
- 193 odpowiedzi
-
- 3
-
- krotkiskret
- narty
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z tego co doczytałem w info podawanych przez Anjan Truffer to: twardy śnieg, kiepskie łopatki, wind chill do -30 panika Generalnie z tym, że zapewne już byli na granicy wychłodzenia to możesz mieć rację. K.
-
Hmm, źródła lokalne podają też wersję z zamarznięciem i paniką: Anjan Truffer im Interview zur Tragödie an der Tête Blanche (nzz.ch)
-
Trzymam kciuki! Nie. Napisałem na Małym Luboniu. Jest takie osiedle w Naprawie: Mały Łuboń, faktycznie jest na jego zboczach, dośc wysoko (moja chałupa jest na 700m npm). Jak wiesz gdzie był bar "Luboń" nad starą zakopianką to to osiedle jest powyżej. Miejsce fajne tylko czasem czuję się jak w opowieści "Domek w Beskidach" (lub Karkonoszach....). Ale za to widok z okna jest niezły:
-
Chyba nie, tak jak piszę mam do siebie większe pretensje o to, że za bardzo odpuszczam... Za dużo widziałem dzieciaków które były tak mocno pchane przez rodziców, że w momencie jak tylko miały coś do powiedzenia to odstawiały narty na lata.... A jak przywołujesz swój temat tarzańsko historyczny to wspomniana wyżej Janka (co się dobrze zapowiadała - nie uważasz, że jakby napisać opowiadanie "O Jance co się dobrze zapowiadała" to tytuł byłby taki w stylu "Na skalnym podhalu"?) ma imię po siostrze swojej prababki (jak to nazwać? Praciotka?) która grała główną rolę w filmie przywołanym przez Ciebie w wątku Pięcistawy: zresztą będąc zawodniczką narciarską.... Może się geny jeszcze odezwą....
-
@Marcos73 Filmik się mnie podoba 😄 A wiesz, że widziałem gdzieś badania, że ogólnie rzecz biorąc nie ma dużej różnicy pomiędzy tymi co zaczynali bardzo wcześnie a tymi co w wieku 8-10 lat. Chodziło ofkorz o zawodników. Ja mam niestety nieco inne doświadczenie. Starsza córka zaczęła jak miała 3.5 roku. Była indoktrynowana od początku, w nosidełku zwiedziła na nartach wiele miejsc, a wcześniej nawet zamontowałem fotelik samochodowy do pulek transportowych (i tak znalazła się w wieku 7 miesięcy w schronisku Pod Łabskim Szczytem - miałem jakieś wykłady dla KW Wrocław). Dało to ciekawy efekt, bo na początku jazdy normalnej nie mogła zatrybić o co biega w jeździe na wyciągu - przecież narty służą do tego żeby iść do schroniska, albo z tatą na zrobienie profilu pokrywy, ewentualnie całą rodziną na zjedzenie zupki gdzieś w lesie. A nie jak chomik w te i nazad... W każdym razie jak już zaczęła jeździć (tylko instruktor) to w lutym pierwszego sezonu zjechała sama z Hali Krupowej przez las do psiej doliny. Było śmiesznie bo obie dziewczyny wzięliśmy w nosidełkach ale coś nas tknęło, że skoro my idziemy na nartach to może wziąć Janki nartki. Myśleliśmy, że się poślizga koło schroniska. Z niewiadomych dla mnie przyczyn nie wzięliśmy jej kijków. Ale jak zobaczyła, że my jedziemy w dół na nartach to odmówiła nosidełka i oświadczyła, że ona też musi. Akurat były idealne warunki - twardo i na tym tak z 15 cm świeżego, więc jak to jej miejscami gdzie było stromiej pługiem rozgarnąłem to sobie ona w tym świetnie kręciła (tyz pługiem). Jak zjechała do Psiej Doliny to również odmówiła zapakowania w nosidełko albo wzięcia na hol, a że nie miała swoich kijków to zabrała mamie jeden z jej, który nawet złozony był większy od niej, i posługując się nim jak gondolier albo Mathias Zdarsky dopchała się te 2 km do parkingu. Ja byłem w ekstazie. Potem jeździła całkiem ok, szybko, z kontrolą, lubiła to. Część moich kolegów była nią wręcz zachwycona. Niestety w zeszłym sezonie oznajmiła, że ona nie lubi nart, jeździ tylko dlatego, że reszta rodziny jeździ itp. Zmieniła jej się tez technika, zaczęła jeździć na tzw. kangura - być moze to wynika z poczatku dojrzewania i zmiany roporcji. Co ciekawe jak pojedzie gdzieś gazem za mną i to i udaje jej się wyciąć skręt ładnie i banan się na twarzy pojawia, ale jak widzi, że ja to widzę to od razu jest "ja tego i tak nie lubię". Więc niestety z naprawdę dobrze zapowiadającej się narciarki na razie nic nie wyszło. I główkuję czy to dojrzewania, czy jakiś bunt, czy coś wlazło w głowę czy asperger. Nie naciskam, np. w tym roku spędziłem kilka razy dłuższy czas, siedząc z nią w knajpie na stoku gdy żona z młodszą śmigały. Ponieważ mam jakieś narciarską/górsko/śniegową obsesję to trochę mi szkoda.... Tak więc sam doświadczyłem, że wczesny super start nie koniecznie procentuje w przyszłości.
-
@a_senior Fajnie rodzinnie jeździcie. Tak na pierwszy rzut oka to syn ma dużo z Twojej sylwetki 😄 A myślę, że jeżeli gdzieś jeszcze czasami jeździsz to jest szansa na spotkanie. Jak będzie śnieg trzeba będzie to jakoś ogarnąć. Tak to jest zaleta. Sam widze, że jak się w pare osób wybierzemy na narty to dzieciaki jadą bandą i znikają gdzieś poza chorym zontem. Ma to zaletę, że się nawzajem nakręcają i motywują. Wiesz, przed pandemią to lokalna ekipa prowadziła taki pseudo klubik. Więc dwa razy w tygodniu po południu zabierali mi dzieci (jak mieszkałem w Rabce to baby czekały pod domem) jak się przeprowadziłem na Mały Luboń to musiałem je zawieźć na Zabornię i jeździły dwie godziny. Niestety pod koniec cos się ze starszą zaczęło psuć i zaczęło ją odrzucać (niestety jest apergerem i to faktycznym, zresztą chyba ma to po mnie) - teraz za żadne skarby nie pojedzie na zorganizwoane narty. Młodszą udało się jeszcze w zeszłym roku wsadzić na tydzień szkolenia (przez drugi tydzeiń ferii jeździła codziennie na 2 godzinne sesje) w tym roku kategorycznie odmówiła. Była nawet dyskusja w domu, czy chce żeby ją do jakiegoś klubu zapisać - pewnie wchodziłoby w grę coś z Krakowa lub Zakopanego - ale bardzo prosiła żeby nie, że woli jeździć z Tatą. Co mnie dziwi bo w porównaniu z instruktorami to ja bywam faszystą... Zresztą, tak jak pisałem, w ogóle jej nie ciągnie do rywalizacji, natomiast ciągnie ją poza trasę i na hopki. Jak w zeszłym tygodniu byliśmy w Sulden am Ortler to taki fragment z usypanymi garbami był obowiązkowym punktem co kilka zjazdów. Zresztą jak jej raz lądowanie nie wyszło, zacięło narty to Mańkę znaleźliśmy 5 metrów dalej niż owe narty... Ale od razu po małej przerwie chciała tam pojechać i odczarować kicanie.... No ale to dygresja - wracając do wyjazdów to nam trochę zaburzyło jeżdżenie likwidacja dwóch wyciągów w okolicy (Maciejowa, Polczakówka) - na oba było bardzo blisko i generalnie zarówno w wersji ze szkoleniem jak i własnej można było bywać parę razy w tygodniu, o weekendach nie wpominając. Teraz jeździmy nieco dalej i ogranicza to do weekendów i niektórych śród po południu. Fakt brakuje w tym szkoleniowca mykają za mną i to jest to co mnie chyba najbardziej martwi. W kazdym razie trochę Ci zazdroszczę, że syn chciał i chce pomykać w klubie.
-
Młodsza 10, starsza 12.5. Wiesz trudno mi jest się do tego odnieść, bo nie mam pojęcia jak jeździsz (a szkoda bo wielokrotnie miałem chrapkę na jakieś spotkanie, jeszcze za czasów ŚP Polczakówki np.), a chyba nawet ważniejsze jest jak definiujesz "dobre jeżdżenie". Dla mnie to nie tylko poprawność techniczna ale przede wszystkim w jeździe musi być widoczne "to coś" jakiś "pazur". Trudno mi to zdefiniować, kiedyś w jakiejś dyskusji tutaj (która chyba zaginęła w ramach awarii) pisałem, że "u nas we wiosce" mówiło się, że ten ktoś "stoi na narcie". Może to trochę jest to o czym pisze Mitek: To po prostu widać - choć wg mnie lepiej to widać w średnim i długim skręcie. Pytanie o to instruowanie, a raczej o stosunek instruowania do jeżdżenia. Taka ciekawostka - zawsze uważałem, że dzieci powinny być nauczone podstaw ale w momencie kiedy już jeżdżą to ilość instruktażu powinna zmaleć na rzecz kilometrów w zróżnicowanym terenie, nauczeniu się czucia nart, a potem tyczek by nauczyć się jak wyciągać z narty prędkość. Jak już narty przyrosną do łapek to wtedy instruktaż z korekcją potencjalnych błędów. Taki solidny trening z instruktażem to już w latach średnio-nastoletnich. Zresztą zwolennikiem objeżdżenia byłem tez u dorosłych - kiedyś miałem tu dyskusję z gościem który bardzo dużo ćwiczył na stoku i ja ośmieliłem się mu doradzić by przestał tak kurczowo trzymać się tych ćwiczeń i nie rezygnując z nich zaczął w przewadze jeździć w zróżnicowanych warunkach. Zarówno ten klient jak i kilkoro innych raczej się nie zgodzili... Dlaczego ciekawostka? Ano jakiś czas temu kupiłem sobie książkę "No hill to fast" - taka biografia braci Mahre z elementami porad technicznych. Wiem, że to dość dawne czasy ale uderzyły mnie ich wynurzenia o trenowaniu dzieci: "First, a youngster has to learn ski fast. Then he must aquire a technique to bring the speed under control. Finally, good coaching will refine that technique, and make the kid use it to go still faster. The wrong way is to teach a kid a totally refined technique before he has developed his own potential to go fast. Overcoaching is a tragic mistake.". Mnie to bardzo uderzyło, zwłaszcza jak przyglądam się dzieciom różnych znajomych. Zresztą sam miałem w zeszłym roku moment, że zauważyłem, iż wprowadzenie u młodszej dużej liczby ćwiczeń i mocniejszego instruktażu (przez instruktora a nie mnie ofkorz) spowodowało, że zaczęła jeździć bardziej "uważnie" zwracać w swojej jeździe na więcej rzeczy uwagę, ale przestała jeździć swobodnie, eksperymentować z tym jak narty jadą, jak je przyspieszyć itp. Po prostu potwory jeżdżą mniej i nie z taką intensywnością jakby mogły i powinny. Nie naciskam, odpuszczam. Być może to błąd bo nie będą tak jeździć jakby mogły, ale może nie znienawidzą nart przez nawiedzonego ojca (choć i tak młodsza mówi o mnie, że jestem kosmitą). Może w kontekście podejścia do nart, na pewno nie w technicznym. Liczba błędów które miałem zawsze, do tego ostatnie prawie 20 lat wyłącznie na nartach skiturowych i w kapciach (sprzęt zajzdowy kupiłem z powrotem w 2020) powoduje, że to co się nauczą przez naśladownictwo (a niestety dzieci się tak uczą najszybciej i najskuteczniej) nie będzie zbyt dobre...
-
Co do bezpieczeństwa - jeżeli chodzi o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa na stoku to pełna zgoda. Jeżeli zaś chodzi o bezpieczeństwo dziecka to chyba jeździ trochę za ostrożnie (aczkolwiek żona już jej nie dogania). Zresztą mam takie wrażenie, że szczególnie rodzice mają nieco za nisko ustawiony próg bezpieczeństwa w stosunku do dzieciaków. No i potem dzieciaki, szczególnie jak już są nieco starsze jeżdżą z cały czas zaciągniętmy "ręcznym" i nie potrafią "dać narcie jechać". A jeżdżące dzieciaki powinny, za przeproszeniem, zapierdalać aż się kurzy. Powód do zmartwień jest bo widzę podobne błędy jakie ja mam. Razi mnie to po prostu. Tutaj też są dwa aspekty. Mam wrażenie, że sam padłem ofiarą tego o czym piszesz, ale w drugą stronę. Tak bardzo nie chciałem, żeby narty moich bab były emanacją moich ambicji, że im chyba za bardzo odpuściłem. Inna sprawa jest taka, że obie nie mają za grosz zacięcią do rywalizacji ergo mocny nacisk sportowy sensu by nie miał. Aczkolwiek młodszą mocno ciągnie poza trasę 😄 Natomiast brak objeżdżenia po tzw. tyczkach niestety wyjdzie później. Aby móc powiedzieć, że się dobrze jeździ na nartach trzeba mieć bazę na którą moim zdaniem składa się: a) ileś tysięcy km przejechanych w róznych warunkach, od przygotowanej trasy przez muldy(garby), lód, świezy snieg, zmięk po jaja, szreń, odsypy, las, stromizny, z plecakiem, bez plecaka, po nocy, we mgle, po lesie itp. itd. b) dużo jazdy po tyczkach (z przewagą giganta) I o ile a) jestem w stanie jakoś jej/im zapewnić to z b) są pewne kłopoty - co prawda próbuję lekko popchnąć młodszą, idę nawet w koncepcje, że sobie razem na jakieś treningi giganta pojeździmy. Więc nie zawsze te zapędy tyczkarskie rodziców można uznać za stracone jeżeli nawet kariery nie będzie. Zawsze coś w nogach zostanie. Kuba
-
To co napisałeś jest cholernie mądre po mojemu. To nie tylko kwestia opiekuna-wzorca. To również kwestia tego, że dzieci najefektywniej uczą się przez naśladownictwo oraz, choć mniejsza, (po osiągnięciu okresu dojrzewania) wpływu genetyki (a konkretnie pewnych stosunków długości w ciele np. długości kości udowej, stosunku długości nóg do długości tułowia itp.). Niestety trochę mnie to martwi, bo o ile starszej córce włączył się jakiś opór przed nartami (jeździ w miarę, podobnie do Matki) i choć jeździ to cały czas twierdzi że nie chce. A w okresie do mniej więcej 7 roku zycia to zapinkalała aż miło było popatrzeć. Młodsza lubi i dużo jeździ ale niestety ponieważ w okolicy rózne grupy narciarskie wyginęły (tzn. ludize je prowadzacy kiedyś nie robią tego przez caly sezon ndla lokalsów, tylko żerują na tygodniowych grupach przyjezdnych w czasie ferii) to jeździ głównie ze mną. No i niestety zaczynam zauważać pewne cechy mojej jazdy u niej. Pocieszam się tym, że jak madrzy napisali "In that age overcoaching is common mistake" 😄 Kuba
-
Bywam tam często z dzieciami ale bardzo rzadko jest na kimś oko zawiesić. Wręcz mam odczucia jakby na tym stoku bilety sprzedawali w systemie selekcji odwrotnej.... Naprawdę kogoś tak dobrze jeżdżącego tam widziałeś? Kuba
-
Część, Moje obie dziewczyny jeżdżą na Voelkl racetiger Pro Jr. jedna (11 lat) na 150cm druga (9 lat) 130 cm. Wybrałem bo normalna w miarę konstrukcja - sandwich ze ściankami bocznymi, pomimo tego, że górna warstwa to tylko mata z włókna. Narta jest dośc przyjazna że młodsza mało waży (26kg) to sobie z tymi 130cm dała radę bez problemu. Co prawda ja się jej nie opierdala to karakoni podobnie do Twojego, ale nad nartą panuje bez problemu jak mi się uda ją do jakichś ćwiczeń zmusić. Zresztą z powodu tej wagi musiałem dokupić drugie wiązania (fabyrcznie są DIN 2- 7) i ustawianie dla niej siły wypięcia 2 oznaczałoby, że wiązanie pracowałoby na granicy zakresu. Ten Rossignol ma konstrukcję która mnie trochę odrzuca w nartach (nawet dla młodzieży) tzn skorupa typu CAP + rdzeń z czegoś.
-
Eeee, Mitek, przesadzasz! Wszystkie swoje baby w ten sposób uczyłem. Fakt, że tylko jedna to przetrzymała (poznałeś ją) i już dwadzieścia lat z okładem jakoś sobie radzimy. Kuba
-
Jak dasz termin to spóbuję ogarnąć. Z tym, że ze mnie żaden VIP, smętne zwłoki bardziej. A co do pogadania to z moejj strony nie ma problemu, pytanie jak ze strony słuchaczy... Kuba
-
o to może się ruszę 😄 Skoro w tym roku kupiłem narty zjazdowe to pasuje się w tym podciągnąć nieco. Kuba