Ostatnio byłam (w sierpniu tego roku) na Hintertuxie, qrczę, rewelacji nie było (bynajmniej dla mnie), powiedzmy, że pojeździłam do godz. 13, bo potem trasy się rozpuściły... Najpierw musiałam dotrzeć z lodowca do orczyka, żeby móc pozjeżdżać na śniegu a nie po lodzie. Potem, jak już pojeździłam, to pozamykali wyciągi i musieliśmy iść piechtą do ostatniego czynnego wyciągu. Trasa- to najpierw woda do łydek, potem wąskie kamieniste ścieżki, ale dotarliśmy cali ze sprzętem na plecach (biedny mój mąż, taszczył narty swoje i moje) i zasiedliśmy wygodnie na kanapach.
To był spontan, wyjazd w sobotni wieczór, żeby w niedzielę poszaleć i wrócić do domku. Mimo wszystkich trudności nie żałujemy tego wypadu
Ale już za niecałe 4 tygodnie wyruszamy do Folgaridy na 10 dni mam nadzieję, że do 15.12 nasypie tam śniegu...