adaci
Members-
Liczba zawartości
38 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
adaci's Achievements
-
Ron LeMaster, "Narciarz doskonaly" - refleksje,
adaci odpowiedział a_senior → na temat → Narciarstwo
Nie mam tej książki, nie znam więc właściwego kontekstu, ale w kwestii terminów flexion/extension mogę doradzić, że w mianownictwie anatomicznym musculus flexor to mięsień zginacz, a musculus extensor to mięsień prostownik. Prawdopodobnie chodzi o sekwencje ruchów zginania i prostowania, choć moze to byc nieco bardziej złożone. Pozdrawiam, Adam -
Na wątek zawitała nostalgia i spleen... To dobrze - powinnismy pamiętać, jak na nartach bywało przed laty, zwłaszcza, że forumowicze, to w zdecydowanej wiekszości naprawdę młodzi ludzie. Zdjęcia sprzed lat, jakie załączyła Olga i Biały Wieloryb, to po prostu rarytasy, białe kruki tego forum i oby jak najwięcej naszych "małoletnich" koleżanek i kolegów zechciało je obejrzeć i zastanowić się nad upływem czasu i zmianiami, które nastąpiły. Cieszę się, że wspominamy przeszość, ludzi - tak pięknie opisanych w " W stronę Pysznej", ich pasje, dokonania, realizowane w tak trudnych czasach - to godne najwyższego podziwu. Narty to nie tylko pogoń za najnowszym sprzętem, zagranicznymi wyjazdami, modnym ubiorem. Narty to także pamięć o ludziach, którzy byli na stokach przed nami, nadawali górom ich nazwy, wytyczali pierwsze szlaki. Nie wyobrażam sobie narciarstwa pozbawionego tej pamięci. To tak, jak w naszych rodzinach, musimy byc świadomi skąd przychodzimy, gdzie jesteśmy i dokąd podążamy... No, wystarczy, bo jeszcze kogos zanudzę Trzymajcie się, Adam:)
-
Pięknie Olga napisała, jestem pod wrażeniem! Przypomniałem sobie "Pyszną" po wielu, wielu latach i rozmyślam o tej książce pełnej miłości do gór, do ludzi, którzy góry te ukochali niezwykle. Podziwiam postac Józefa Oppenheima, kierownika przedwojennego TOPR-u, człowieka niezłomnego, wiernego swym towarzyszom, z którym los i historia obeszły sie tak niełaskawie. To jemu tak naprawdę poswiecona jest ta powieść, choc autor tego wprost nie wyraża. Obiecuję sobie solennie odszukac miejsce jego wiecznego spoczynku przy Nowotarskiej i złozyć Mu uszanowanie. Wszystkich, którzy jeszcze nie czytali, zachęcam do lektury" W stronę Pysznej". Przeczytajcie sami, jak to kiedys naprawdę w górach było... Pozdrawiam, Adam
-
Moja młodsza córka wykazywała sie zawsze dużą ambicją i nie odpuszczała wyjazdów na narty od momentu rozstania sie z pieluchami ( o pampersach się wtedy nikomu nie sniło). Starsze kuzynostwo i siostra niezgorzej już sobie radziło na stokach, samodzielnie korzystali z wyciągów i pozwalali sobie na drobne uszczypliwości pod adresem małej. Ta jednak zażyczyła sobie nart i po kilku lekcjach u tatusia załapała bystro o co chodzi. Pamiętam, jak zabrałem ją na Jested do Liberca i zjeżdżała pługiem z mocno stromego stoku bez lęku, a na dole, z nocnikiem czekała mama, ze zgrozą obserwująca, jak jej pociecha pokonuje trudności. Narciarze w kolejce nieźle się usmiewali, widząc jak mała adeptka dwóch desek po udanym zjeździe bez większej żenady siadała na tym nocniku, by za chwilę głosno oznajmić, że " juuuuż" i szybko zając miejsce w kolejkowym szyku. Dobrze, że nie wie, jakie ja tu bezeceństwa o niej wypisuję, bo dostałoby mi się!:cool:
-
Witamy nowego starszaka, a słowa, które wypowiada, moga nas napawać jedynie optymizmem co do przyszłości dla narciarzy spod znaku 50+ . Powodzenia na stokach w Sankt Johan! Tadeusz zachęca do opisania pierwszych wypraw na narty. Juz piszę. To był poczatek lat 70-tych, wczesny ogólniak w Bolesławcu i wielka ochota, by wreszcie wybrac sie w prawdziwe góry na narty. Miałem wtedy takie deski bez żadnych metalowych krawędzi ( mówiono na to takze " kanty"), a nie żadne "poniemieckie", tylko zrobione w B. Białej, kupiłem od kolegi. Górnicy z kopalni" Konrad" ( pierwsze zagłębie miedziowe, jeszcze przed Lubinem i Polkowicami) jeździli autobusem w niedzielę w Karkonosze. Jakoś sie wprosiłem i jadę - sam, nie znam nikogo. Chłopaki już mieli lepszy sprzęt, Gierek otworzył kraj na Zachód i w sklepach pojawiły sie buty San Marco i wiązania Markera - przedmiot naszych uczniowskich westchnień oglądany na wystawie sklepu sportowego. Górnicy mieli kasę i coniektórzy panowie dumnie już sie z tymi cackami obnosili. Pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Pogoda fatalna -wieje, snieży, mgła. Towarzystwo gdzies się rozleciało, a ja samotnie , dwuetapowym, starym krzesełkowym wyciągiem ( dawali wtedy takie derki na tyłek i nogi) powoli, powoli dokołysałem się na Szrenicę. Tam wichura była straszna i niemalże zero widoczności. Koledzy wspominali, że należy jechac na Halę Szrenicką, tam są wyrwirączki i jest jazda jak talala, a potem Lolą ( czyli nartostradą Lolobrygidą - że niby taka piękna) w dół. Fajnie, tylko nikogo koło mnie nie było, aby sie zapytac, jak tam dotrzec. Zobaczyłem takie tyki wbite w snieg i jakieś ślady, to poszedłem za nimi. Szedłem i szedłem, niekiedy troche zjeżdzając, sam, jak ten palec, i wygladałem tej Hali. Pogoda okropna. Po trzech kwadransach zobaczyłem ludzi uczepionych do liny i podjeżdzających w górę. Ucieszyłem się, że trafiłem do celu. Ludzi było dziwnie mało, linka jedna, kupiłem karnecik i z duszą na ramieniu zsuwałem się na moich surowych nartach po nieprzygotowanej trasie we mgle. Na dole było schronisko, poczłapałem tam na herbate i ze zdumieniem stwierdziłem, że jestem po jakimś Łabskim Szczytem! Po prostu poszedłem na zachód ze Szrenicy zamiast na wschód i uroki Hali Szrenickiej miałem poznac dopiero następnym razem. Dopytałem się obsługi, jak dotrzec do Szklarskiej i kompletnie nieprzygotowaną trasą ( dzisiejsza Bystra) jakoś szczęśliwie osiągnąłem posrednią stacje wyciągu a zjazd Puchatkiem to była oczywiście bułka z masłem po tym wszystkim. Zdążyłem szczęsliwie na autobus, zresztą nikt by tam nie zauważył mojej nieobecności, bo panowie opowiadali sobie wrażenia i raczyli się czyms zdecydowanie mocnym. Cichutko ulokowałem sie na tylnym siedzeniu wysłużonego i cuchnącego ropą Jelcza i nikomu nawet nie opowiedziałem o moich perypetiach. Później zdobyłem mapę Karkonoszy, obejrzałem sobie wszystko i przygotowałem sie lepiej do kolejnego wyjazdu. Zmobilizowałem także swoje wszystkie oszczędności i nabyłem " plastiki" Rysy z wiązaniami Kadra2 - byłem gość! Następnym razem pogoda sprzyjała i Hala Szrenicka w słońcu z dwiema wyrwirączkami wydała mi się narciarskim rajem a Lolobrygida była faktycznie piękna! Takie to były moje początki na nartach w górach prawdziwych...
-
Nie rozumiem tych narzekań. Inwestycja jest znakomita, a nie dziwna. W planie są nowe wyciągi, kolejna gondola i liczne trasy po czeskiej stronie( jeden duży, połączony kompleks narciarski) Tempo prac jest dobre - poczekajmy spokojnie jeszcze troche i zobaczmy efekty. Jestem przekonany, że bedzie to znakomity ośrodek narciarski, nowoczesny i duży, spowoduje tez działania w Karpaczu i Szklarskiej, aby te miejscowości nie zostały w tyle. Autorowi życzę ciekawej podróży do Świeradowa, najlepiej, jak ujrzy wszystko na własne oczy, wtedy powinien uwierzyć... pozdrawiam, Adam
-
Ja też Ci dziekuję, ponieważ zmobilizowałaś mnie do zakończonego sukcesem działania komputerowego. ( nie jestem w tym biegły, o nie) Postanowiłem wstawić do profilu fotke i ten, no, avatar. Troche się pomęczyłem i jest! Naprawdę się cieszę! Dzięki za efektywną inspirację! Es funktioniert... Suplement. Odlo znam, choć w kraju nad Wisłą mało popularna marka. Man spodnie do biegania i na narty biegowe. Już mi mówili, że jedna literka się wytarła, bo przecież ma być "odlot"
-
Trinitech 10000 ani chybi oznacza, że mają membranę i to dobrą, zatem nie powinny tak łatwo przemakac. Z wyglądu to lekkie, damskie spodnie, nie to co moje, zdecydowanie bardziej pancerne. Na mokre kanapy nie siadaj, na sniegu też - tylko snowbordowe ciuchy potrafią byc całkowicie odporne na przemoknięcie. Na swoim zdjęciu to chyba na nartach siedzisz- niebezpieczne skłonności, odradzam;) Pozdrówka! Acha, jakby było zimno, to SkiBlondi poleca gustowne, damskie kalesonki. Temat "przerobilismy" w wątku " na nartach po pięćdziesiątce" Pa!
-
Five Seasons to szwedzka firma produkująca odziesz sportową i turystyczną. Uchodzi za producenta z wyższej półki. Mam od roku spodnie narciarskie Five Seasons. Sa znakomicie uszyte, jakość robotu imponująca, wydają sie niezniszczalne. Nie miały wprawdzie za natury szelek, ale to nie problem, dokupiłem w pasmanterii. Dla mnie to super spodnie, nigdy nie używałem porządniejszych, a jeżdzę na nartach ponad 35 lat... Pozdrawiam O kurcze, napisałen "odziesz", chodzi oczywiście o odzież - ten niepotrzebny pośpiech... Sorki...
-
Och, Pani Olu, dziękuje za miłe słowa! naprawde ciesze się, że ktos docenia moje wspomnienia narciarskie z młodych lat. Pani posty są znakomite - lekkość pióra, mlodzienczy urok i godna pochwały dbałość o pisownię. To wcale nieczęste... Obiecuję być wiernym czytelnikiem newsów z Wrocławia, z którym wiele mnie łączy. Pozdrawiam serdecznie, Adam
-
Uwaga!!! Wazne dla wszystkich udających sie na narty ( i nie tylko ) do Czech. W żadnym wypadku pytając braci Czechów nie używajmy naszego słowa SZUKAĆ. To tak brzydkie określenie, że nie ośmielę sie nawet wyjasnic, o co chodzi. Spóbujcie sie domyslic. Dla ułatwienia dodam, że bezpośrednio związane z robiącym( niestety!) kariere u nas "zaje..." Tak więc poszukując czegoś w Czechach, pytajcie "kde je..." lub "hledam..." Pozdrawiam, czyli "zdravim"
-
Witamy kolejną Zuzannę Pozdrawiamy- Starcy
-
Co Ty, kaziks, lustrację na forum zaczynasz? W IPN się chcesz bawic? Miałeś chyba ciężki dzień... Co do muzyki - nie bądź taki bezkompromisowy. Zucchero kicha??? Sam Miles Davis go cenił, osobiście to słyszałem. Zobaczysz, wróci Skiblondi, to Ci pogoni za tą kichę kota!
-
Jan dał sie nabrać!!! Oczywiście żartowałem sobie z tymi rzęsami:), bo zwietrzyłem okazję Nazwa oczywiście pochodzi z angielskiego fingertips, ale w polszczyźnie słowo zadomowiło się szybko i bujnie, jak kazdy chwast... Troszkę narozrabiałem, tylko troszkę... Wybaczacie?
-
Żartować trzeba, choćby ojca wieszali... ( czeskie powiedzenie) Pozdrawiam, Adam