moris
Members-
Liczba zawartości
421 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez moris
-
Sniegu we Włoszech brak - Grudzień w Soelden
moris odpowiedział Piskoor → na temat → Relacje z wyjazdów
Piskoor - najważniejsze, że pojeździłeś.. Ja mam jeszcze dwa dni jazdy w 3Dolinach - od wczoraj dopadało nam około pół metra i jest wreszcie biało. I zapowiadają dalsze opady. -
Eeeeeeee, a gdzie stategia i taktyka jazdy
-
Najpierw upadasz, a później kontrolujesz, czy wszystko jest ok w odróżnieniu od upadku nie kontrolowanego (tu po upadku wstajesz i jedziesz bez wcześniejszego kontrolowania czy nic się nie stało ) Ale nie dotyczy to "narciarza dobrego", bo on się przecież nie przewraca
-
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
moris odpowiedział fredowski → na temat → Serwis i konserwacja sprzętu
Rozumiem, że znasz wyniki czyli przeprowadziłeś badania przy użyciu jednakowych nart ostrzonych na podane kąty. Do tego aby wyeliminować przypadkowość, każda konfiguracja miała kilka par nart (najlepiej po 30 ). Oprócz tego testy przeprowadzono w jednym dniu, na tej samej trasie przez porównywalnych testerów, w czasie nie przekraczającym pół godziny (zmienność warunków na trasie). Następnie każda para nart była sprawdzana co przejazd i w jakiś sposób mierzyłeś ostrość krawędzi. Na końcu przeprowadziłeś statystyczną analizę uzyskanych wyników, zakładając pewien poziom ufności, itd Jeśli nie ma takich badań, to wszystkie odpowiedzi są typu - "wydaje mi się..........." -
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
moris odpowiedział fredowski → na temat → Serwis i konserwacja sprzętu
Tunerski - napisałeś w tym temacie 9 postów, ale w żadnym nie znalazłem jakiejkolwiek przekazanej konkretnej wiedzy - a tak bardzo o to zabiegasz. Dajesz za to odczuć, że na forum jest sporo osób nie potrafiących dobrze serwisować nart. Ja pewnie też nie robię tego takl jak może powinienem. Dlatego moja prośba - zamiast dalszych przepychanek na forum, może w ramach troski o nasze narty oraz o to, by do serwisów nie trafiały spie...e narty zaprezentujesz nam, jak prawidłowo wykonać podstawowy serwis ręczny (filmy, dokładny algorytm, rady specjalisty?) Tylko nie pisz proszę, że się tak nie da, bo zakładam, że Twoja obecność na skiforum (na którym wszak tak wiele krzywdy robimy nartom) ma na celu jednak podniesienie kultury obsługi nart, a nie tylko wymądrzanie się i pokazywanie jakim to jesteś świetnym serwisantem (sorry, ale tak odebrałem kilka Twoich postów) -
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
moris odpowiedział fredowski → na temat → Serwis i konserwacja sprzętu
Czuję się w obowiązku odpowiedzieć. 1. ocenianie serwisu po trzech próbach wypełnienia ubytku przy krawędzi przez zalanie zwykłym kofixem chyba jednak nie jest nie fair - tym bardziej, że za dwie usługi wzięli pieniądze.I robiło to dwóch różnych serwisantów. Niezależnie w jakim stanie oddawałem narty (z resztką smaru czy bez) to serwis ma obowiązek przygotować sobie narty do pracy serwisowej. Jeśli uważasz inaczej, to nigdy w życiu nie powierzyłbym takiemu serwisantowi sprzętu. Oczyszczenie narty ze starego smaru to pierwsza czynność jaką wykonuję z nartami. 2. Nigdy nie zaniedbuję nart - podlegają osobistemu serwisowaniu przed każdym wyjazdem tygodniowym a także co 2-3 dni na wyjeździe poprawiam krawędzie - zależnie od potrzeb. Kąty pilnuję stosując dedykowane kątowniki o określonym kącie. 3. Smarowanie - jednak wolę na gorąco żelazkiem. Nakładanie smaru maszynowo wałkiem - nie, dziękuję. 4. Tak myślałem, że zrobimy eksperyment - każdy z nas zrobi jedną moją nartę i porównam je na stoku. No ale jeśli to jednak Skandynawia, to trochę daleko I na koniec - tu na forum rozmawiamy o amatorskiej jeździe i większości z nas wystarcza serwis na takim poziomie. Nie twierdzę, że lepiej przygotowywuję narty od serwisu , ale serwisuję je od kilku ładnych lat po cztery wyjazdy tygodniowe rocznie. Dla siebie i rodziny (one jeżdżą po dwa razy rocznie)I do tej pory nie narzekałem na narty. A jak oddaję na maszynę, to nie czuję jakiejś istotnej różnicy - może za słabo jeżdżę? -
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
moris odpowiedział fredowski → na temat → Serwis i konserwacja sprzętu
To i ja napiszę - też biernie czytałem wątek. . Moje spostrzeżenia: 1. Są "Serwisy" i "serwisy" (pamiętam jak w jednym serwisie zalewali dziury przy krawędzi i wypadały po jednym - dwóch dniach Trzeci raz zrobili to w ramach reklamacji - i też kicha. W innym serwisie powiedzieli, że musi być wklejka - i ona trzymała ponad trzy sezony po cztery wyjazdy tygodniowe w Alpy. wypadła dopiero, jak ślizgu zostało praktycznie tyle co nic). I tu całkowicie Michał masz rację. 2. Serwisując maszynowo narty lata temu zauważyłem "szybko" znikającą krawędź - ostatnim razem serwisant powiedział, że to praktycznie koniec krawędzi - i wtedy przeszedłem na własny serwis ręczny - i narty pojeździły jeszcze cztery "tygodniówki' - i nie zauważyłem różnicy na minus po ostrzeniu ręcznym, osobistym (jestem inż. i lubię majsterkowanie - tak, że nie miałem problemu z szybkim przyuczeniem się do nowych wyzwań). Narty zmieniłem głównie z innego powodu niż cienka krawędź. 3. Wydaje mi się, że smarując na gorąco 2-3 krotnie żelazkiem jestem w stanie lepiej nałożyć smar niż maszynowo - ale to tylko przypuszczenie. 4. Osobiście nie jestem jakimś super purystą i nie mam wygórowanych wymagań co do smaru -powiem więcej - często stosowałem apteczną parafinę i w warunkach jakich jeździłem nie stwierdziłem istotnych różnic pomiędzy nią a np. podstawowym smarem (miałem też TOKO oraz SWIX). Pewnie fluorowe są lepsze, ale i tak jestem zadowolony z tego co stosuję, a na wyjeździe zawsze raz albo dwa poprawiam smarowanie żelazkiem. 5. I jeszcze - nie bez znaczenia - koszty. (serwis, dojazd, odbiór nart). Przy trzech parach nart (a czasem i więcej, jak zabieram po dwie pary na wyjazd) własny serwis jest jednak znacznie mniej kosztowny - wolę te pieniądze wydać np. na karnet czy inne przyjemność- nie tylko na nartach 6. Poza tym dla mnie jest jeszcze coś jeszcze - po prostu lubię podłubać przy nartach, nie muszę czekać na usługę (w dobrych serwisach nieraz i tydzień w sezonie) 7. No i najważniejsze - mogę być "bohaterem" w swoim domu - bezcenne Tunerski - właśnie to, że "nie potrafimy" wyczuć różnicy między serwisem ręcznym a maszynowym (według tego co napisałeś) jest dla mnie argumentem za własną "ręczną robótką" (bez podtekstów) . Skoro nie ma różnicy - to po co przepłacać? A tak "na luzaka" - właśnie ostrzę u "Pana Mietka" w piwnicy - akurat tak mam na imię A dyskusje - po to jest forum, niekoniecznie musimy mieć rację A tak po wpisie i nicku - wyczuwam kolegę z "branży" serwisowej - spokojnie, nikt tu nie napisał, by nie robić niczego na maszynie. Sam czasem muszę oddać dechy na maszynę.... -
Każda firma dla danego rozmiaru buta może mieć inną długość skorupy (np. moje Salomony mają krótszą skorupę niż Atomiki o tym samym rozmiarze). I moim zdaniem porównywanie rozmiarów "połówkowych" i milimetrowych długości skorupy raczej nie ma sensu. But trzeba mierzyć. I to jest jedyny wskaźnik. Nawet buty o tej samej numeracji od różnych producentów mogą różnie być dopasowane do nogi. PS - pomijając powyższe numeracja obuwia nie jest jednoznaczna. Kupując buty np. do tenisa można się lekko zdziwić. Gram w Adidasach Baricade (rozmiar 44). Ostatnio kupiłem buty Nike o rozmiarze 46 - i obydwie pary są dla mnie dobre.... .
-
Ręczny serwis - typowe problemy
moris odpowiedział kss_marcin_skispa → na temat → Serwis i konserwacja sprzętu
Już wyjaśniam Ad 1. KASA - coś co nazywa się "pro", "zaawansowane" itp. ma uzasadnienie wyższej ceny Ad2. KASA - uzasadnienie jak wyżej. Mam nadzieję, że logicznie -
No co ty....przecież kiedyś był wątek, że dobry narciarz się nie przewraca... . Ja więc G12 wożę w kieszeni, bo dobrym narciarzem chyba nie jestem (zdarzają mi się 2-3 gleby w roku, za to jakie ) Na poważnie - nie zdecydowałbym się na wożenie aparatu na pasku w okolicach klatki piersiowej - według mnie trzeba jednak liczyć się z upadkiem na twarz, aparat będzie wtedy między narciarzem a stokiem....brrrrrr
-
pisałem że za niskie napięcie by stosować z wkładką oryginalną Termic - nie sądzę by wkładka na 6V dobrze pracowała z zasilaczem 3.6V. Nie neguję, by wkładka z Lidla miała nie działać na 3.6V
-
Myślę, że nie zostanę zlinczowany jak podam nazwę publicznie (skoro Oakley i tak się pojawił). Była to firma Julbo (dość dobrze znana i często spotykana we Francji). Wspominane gogle są na zdjęciu z avatara (
-
Wygląda nieźle, nawet wtyczki podobne do Thermic'a. Tylko że chyba inne napięcie działania - Thermic działa chyba na 6V (4x AA lub system akumulatorowy) a w Lidlu widzę produkt o napięciu 3.6V - obawiam, się, że oryginalne wkładki nie zadziałają dobrze. Czyli albo komplet albo nici
-
Podczas ostatniej majówki w Tignes w super cenie udało mi się kupić dla siebie i rodzinki gogle fotochromy. Klasa szyb była S1-S3 oraz S2-S4. Akurat na drugi dzień było trochę opadów śniegu i widoczność ogólnie kiepska i była możliwość porównania starych i nowych gogli. Różnica była znaczna, na korzyść fotochromów - zwłaszcza jak zmieniały się warunki - niektóre rejony były we mgle, inne bez. Zamiast dwóch par zaczęliśmy używać jednych i było ok.
-
Pomijając archaiczne krzesełko, stok jest całkiem sympatyczny. Pamiętam go jak pierwszy raz podjechałem pod niego i nogi ze strachu się ugieły (było to parę ładnych lat temu). Czyżby jednak miał zniknąć z mapy polskich tras narciarskich? Byłoby szkoda, zwłaszcza, że jest to jeden ze stoków który uwielbiam http://wiadomosci.on...akopanego/yg6pr
-
oczywiście, że możemy. Nawet był taki wątek na forum. (http://www.skiforum....rza-na-nartach/) Sam się kieyś denerwowałem siedzącymi na stoku, pijakami, palaczamii czymś tak jeszcze. Tylko że mimo tego oni byli są i pewnie będą. Mogłem się tylko denerwować, tracić czas i energię na spory z nimi zamiat cieszyć się chwilą, bo nigdy nie wiem, czy nie jestem tak ostatni raz. Tylko po co? Dzisiaj po prostu mam 100% zadowolenia, i problemy innych nie są moimi. Wyjazdy stały sie przyjemniejsze Pozdrawiam, M.
-
Czytam wątek i się zastanawiam - dlaczego tylu ludzi wkurza tak wiele rzeczy? Przecież dla większości z nas narciarstwo to sposób na spędzanie wolnego czasu a nie zawodowstwo. Czyli jeśli to urlop, to czy nie lepiej cieszyć się z tego co się ma? Parę lat temu byłem w LAAX i pięć dni mieliśmy samych opadów (dzień) plus mgły - codziennie świeży śnieg do kolan, widoczność na kilka metrów a trasy oznaczone "po szwajcarsku" czyli kiepsko (bardzo duże odległości między tyczkami wzdłuż trasy (oczywiście jak na mgłę). I wiecie co - był to chyba jeden z lepszych wyjazdów, nigdy tak dużo nie ujeździłem się w świeżym puchu, do tego bezpiecznie na trasach, choć akurat w LAAX jest około 150 km wyznaczonych ale nie przygotowywanych tras typu "natur". Z całej grupy autokarowej tylko nasz dwójka była zadowolona i szczęśliwa - nawet załapaliśmy się na możliwość bezpłatnych testów nart "kajaków" -chyba ze 100 mm pod butem . Większość narzekała że nie da się jeździć, że za dużo świeżego śniegu, że nie jest ubity itp. Za to szósty dzień to była bajka - zaświeciło słoneczko i można było pojeżdzić w puchu (po nocnym opadzie) przy błękitnym niebie.... - nagle niektórym zaczęło się podobać, dla innych dalej brak było ubitego... Wątek barowy - mnie nie dotyczy - nie zaglądam do barów poza korzystniem z toalety . NIech każdy bawi się jak uważa, byle nie zrobił krzywdy innym. Co do rachunku sumienia - - w kolejkach (kiedy jeszcze w PL jeździłem) - zdarzało się szukać "szybszego nurtu", ale bez pchania się na siłę - ot tak - zawsze któraś strona idzie szybciej..... - nigdy w nikogo nie wjechałem, natomiast raz odbił sie ode mnie pijany młody Włoch, jadący na krechę po trasie 10 (czarna Amazonka) w Madonnie di Campiglio - cóż, biedak miał trochę mniejszy "pęd" ode mnie i zadziałały prawa fizyki.... -absolutnie nie - - nigdy ani kropli alkoholu (na stoku, jachcie podczas żeglugi czy samochodzie itp - możecie się śmiać) - nigdy nie narzekam na warunki, chyba że z tego powodu nie uruchamiają wyciągów ( w historii 38 wyjadów w Alpy tylko raz miałem taki przypadek - w czwartek w 3Dolinach - taki nocny opad śniegu, że uruchomili tylko dwa wyciągi w Les Menuires - na samym dole ośrodka. A i wtedy przeorałem te króciutkie trasy do momentu otwarcia pozostałych (tak koło połunia) - za to byłem później jednym z pierwszych na puszystych trasach nw idealnm słoneczku ....(na fotce mój ślad, zanim zrobiłem zdjęcie ktoś go niestety przeciął) - nigdy nie zatrzymuję się na trasie (poza pomocą innym). staram sie trasy zrobić od strzała.... - zawsze szukam coraz trudniejszych tras, czasem na ich początku czuję dreszczyk (choćby na tej Tunel z Alpe d'Huez) Z rodzinką często szukamy wyzwań typu muldy (fotka z La Plagne) czy off piste A tak wracając do tematu - nie moja sprawa, ale autorze wątku (kolego Piskoor) - czy nie szkoda nerwów, czasu i radości na wkurzanie się tymi drobiazgami, jak czyjś problem alkoholowy i nie tylko na stoku? To ich problem, ja wolę się cieszyć że tam jestem, na szczęśie prawie wcale w barach. Pamiętam rok temu w Meribel spotkałem parę Francuzów, którzy stali we mgle i nie wiedzieli jak wrócić do Val Thorens. I wtedy jako Polak, komumnikując się po angielsku doholowałem Francuzów do VT. Było mi bardzo przyjemnie usłyszeć, że miło im było poznać Polaka, który sam ich zapytał czy nie potrzebują pomocy, i że spotkali wielu fajnych naszych rodaków, ..... Pozdrawiam, życże mniej rzeczy wkurzających a więcej radości z jazdy.. M.
-
Nie wiem czym miałem rozśmieszyć? Nic nie pisałem o PRL tylko PL czyli Polsce. A doskonale pamiętam swoje początki - w miasteczku, w którym mieszkałem jako dziecko była taka sobie górka (Bożniowa). długość stoku około 300 . Zero wyciągów, ratraków czy czegokolwiek - aby móc jeździć w kilkanaście osób (dzieci z podstawówki) udeptywaliśmy podchodząc stylem bocznym pod górkę, potem jechało się na krechę, by nie zrzucać śniegu. I tak po 1-2 dniach był w miarę ubity stok, po którym dopiero można było jeździć skręcając. W ten sposób uczyłem się narciarstwa (narty drewniane Harnaś, wiązania Kadra2 - ze sprężynami, później bupiłemwiązania Gama. Potem pierwsze Polsporty Epoxy 3200 z wiązaniami Beta2. O Markerach tylko marzyłem patrząc na narty kolegi). Pierwszy raz na stoku z wyciągiem byłem dopiero po kilkunastu latach (konkretnie Bania w Białce - zanim jeszcze powstała Kotelnica). Wiele razy jeździłem również po stokach nieprzygotowywanych, a do Szczyrku pierwszy raz pojechaliśmy z żoną z Krakowa pociągniem + autobus z Bielska (i okazało się, że po ponad 3 godzinach jazdy komunikacją dojechaliśmy pod stok i zaczął padać silny deszcz. Efekt - powrót do domu spod Salmopolu jeszcze tym samym autobusem) Więc jak widzisz Tadeuszu - pamiętam i siermiężne czasy. Teraz jednak zdecydowanie wybieram inne narciarstwo niż to w PL - patrząc np. na kamerki z Białki czy innych stoków oraz porównując ceny za karnety w Polsce i w Alpach zdecydowanie jednak odpuszczam nasze krajowe stoki na korzyść czterech wyjazdów rocznie w Alpy. I nie chodzi mi absolutnie o to czy tu czy tam jeździ się łatwiej. Po prostu więcej się ojeżdżę w Alpach, wg. GPS robię dziennie ponad 120 km przemieszczenia (trasa plus wyciąg). W PL jest to chyba niemożliwe, a nawet jeśli, to na jednej czy dwóch trasach w ośrodku...... Ale to tylko moje zdanie, każdy może jeździć w PL Pozdrawiam, M.
-
coś w tym jest. Choć już nie pamiętam jak jeździ się w PL Coć z pewnością trudniej jeździ się w PL (ilość ludzi , stan jedynej często trasy w ośrodku po kiljku godzinach orania jej przez hordy narciarzy....). Będąc kiepskim jednak narciarzem wybieram zdecydowanie trasy alpejskie (choć tak ze 30% czasu spędzam poza trasami, i nie jet to bar...)
-
Mój pierwszy raz w Alpach był przypadkiem..... Byliśmy na Pucharze Dziekana na Polanie Sosny w Niedzicy (marzec 2003). Podczas kolacji na zakończeniu imprezy przy stoliku za plecami "niestety" podsłuchałem niechcący rozmowę kierownika studium WF na naszej uczelni, że są jeszcze wolne miejsca na wyjazd w kwietniu do Valdidentro (okolice Bormio i Isolacji). Po krótkim namyśle z żoną postanowiliśmy się odwrócić i pogadać o co chodzi. NIestety.... Skutek podsłuchiwania był taki, że trzy tygodnie później zostawiwszy 2.5 letnią córę po raz pierwszy na tak długo u dziadków pojechaliśmy na narty. Pamiętam ten wyjazd jak dziś - dwa dni w Bormio, dwa dni w Livigno i dwa dni w Santa Caterina Valfurva. i co ciekawe - mieliśmy jako uczestnicy sami zadecydować gdzie chcemy jechać w szósty dzień - i wszyscy wybrali Santa Caterinę (było tam najładniej z wszystkich tych miejsc, pomimo że nie było jeszcze tej gondoli na szczyt i krzesełka po drugiej stronie ośrodka. Były praktycznie same orczyki, poza starym krzesłem z parkingu. Jeden orczyk miał chyba ze trzy km, ciągnął się z dołu na sam szczyt - obecnie jest tam gondola. Jadąc tym orczykiem miało się wrażenie że nigdy się nie skończy, a po wyjeździe znowy wracało się na niego.) Za to widoki były tam rewelacyjne. Od tego czasu to już praktycznie tylko Alpy, łącznie mam już 38 wyjazdów w ciągu 11 lat, w PL praktycznie nie bywam. Mitek - narciarstwo w Aplach i PL różni się .........wszystkim.... . Jedyna wada to odległość Pozdrawiam, M.
-
No to już nie wiem - u mnie nie było problemów, może to sprawa parafiny? - w końcu bardzo twarda nie jest. A doświadczenie pozyskane z trzech par nart. Pozrawiam, M.
-
Z życia mówisz? proszę bardzo. Na ostatnm wyjeździe (majówka 2014) po dwóch dniach postanowiłem przesmarować narty swoje i rodzinki. Działania standardowe - smar, cyklina, szczotka nylonowa itd. Efekt - narty jechały super. Po kolejnych dwóch dniach znowu padło na mnie na smarowanie (jak zwykle zresztą). Tylko tym razem mieliśmy jakąś imprezę, więc miałem mało czasu. Co zrobiłem - ano tylko żelazkiem na gorąco nałożyłem smar (dla jasności - w obu przypadkach czysta parafina apteczna). Nie bawiłem się w żadne ściąganie cykliną, polerowanie - prostu dałem tyle smaru, że nie "kapał" z nart. Nic nie mówiąc rodzince, że nie było polerowania. Rankiem zapinamy narty, warunki podobne do tych sprzed dwóch dni. I co - i nic!!!!!, narty po prostu jechały tak jak po poprzednim smarowaniem z całą późniejszą oprawą cyklino - szczotkowaniu. Wniosek subiektywny - nie ma co popadać w paranoję - nadmiar smary i tak się ściągnie po kilkunastu metrach na stoku, W domu zawsze robię wszystkie czynności włąsznie ze szczotkowaniem. NA wyjeździe - to już różnie, jak jest czas, to szczotka, jak nie, to tylko żelazko, nawet bez cykliny. Co do struktury - nie rozumiem - wg mnie strukturę zakłąda sie na maszynie wycinając ją w ślizgu, a nie szczotką w smarze....... Zrersztą - czy dla nas rekreacyjnych struktura ma aż takie znaczenie? - ja w swoich nartach na ogół mam struktórę fabryczną, która zanika po jakimś czasie i nigdy jeszcze nie odnawiałem jej - ktoś może powiedzieć, że jestem barbarzyńcą, ale jakoś to przetrwam. Pozdrawiam, M
-
Pewnie tak, nie mówię nigdy "nigdy"
-
Pewnie nie wiemy, ale skoro dobrze mi się jeździ na smarowaniu parafiną, to po co to zmieniać? Oczywiście rozumiem, że producenci czy to ślizgów, czy smarów będą nam mówić, że POTRZEBUJEMY ich produktów - każdy biznes wymaga takich działań, i to rozumiem. Tylkio czy muszę ich słuchać? BTW - kupiłem od jednego z userów forum smar na giełdzie (bazowy, czarny TOKO) do nowych nart na pierwsze smarowanie. pojeździłem jeden wyjadz, później drugi już na parafinie i nie widzę istotnych różnic (oczywiście zmienne warunki, inna lokalizacja, termin itp).
-
Prostowanie się nart podczas smarowania na ciepło :)
moris odpowiedział eqiupe → na temat → Serwis i konserwacja sprzętu
MIg-u - wielkie dzięki za ostatni post. Też mam wrażenie, że kolega kolo szuka tylko pretekstu do "cięcia" się z Łukaszem - a Łukasz niepotrzebnie daje się prowokować. Rada (bezpłatna) do obydwu dyskutantów (kolo i Łukasz) - dajcie sobie na wstrzymanie, tak z miesiąc wolnego od skiforum dobrze wam zrobi (najlepiej decyzją auto-bana). Czas wolny od aktywności na forum może dobrze Wam się przysłużyć Druga możliwość (chyba najlepsza) - zmieńcie "teren" tzw. dyskusji? na PRIW Ostatnia możliwość - spotkajcie się w "realu" i może dojdziecie jakoś do porozumienia? - A co do meritum sprawy - w weekend przygotowywałem do piątkowego wyjazdu zestaw nart. (smar - czysta apteczna parafina, temp. żelazka 130 stopni) Narty Volkl Speedwall (budowa sandwich) wygięły się, nawet pojawił sie "rocker" - dzioby i piętki były odstające, środki nart przylegały do siebie Narty żony (Volkl Racetiger SC) - z tzw. Double Gripem (dwia drewniane elementy usztywniające po stonie wierzchniej nart) - odkształcenie również wystąpiło, jednak zdecydowanie mniejsze. Narty prawie stykały się środkami. Wniosek - narty przy smarowaniu na gorąco odkształcają się, stopień odkształcenia zależy od rodzaju materiału oraz ikonstrukcji narty (kształt przekroju poprzecznego) Pozdrawiam M.