-
Liczba zawartości
1 043 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez sese
-
Z największą przyjemnością bym to zrobił, problem w tym, że cztery lata temu On odszedł do krainy wiecznie ośnieżonych stoków...
-
A propos czasów prostopadłego stania w kolejkach to nieodpacie przywołują one w mojej pamięci pewne sytuacje z mojego dzieciństwa. Widząc bowiem mój zapał do nart w czasach późnej podstawówki/wczesnego liceum, mój Tata czasami budził mnie w sobotnie poranki słowami: "zbieraj się szybko - zaraz wyjeżdżamy do Szczyrku/Korbielowa/Ustronia". Ponieważ przepustowość krzeseł na Duże Skrzyczne/Czantorię była w tamtych czasach chyba ujemna, to w sobotnie poranki przy dolnych stacjach ustawiała się co najmniej kilkudziesięciometrowa kolejka, ale właśnie z tych "pożądnych" kolejek, czyli jeden za drugim, prostopadle, bez wpychania się i bez chamstwa. Chcąc abym sobie jak najwięcej pojeździł, mój Tato ustawiał się na końcu kolejki w momencie w którym siadałem na krzesełko i tym sposobem jeździłem niemal na okrągło. Dodać należy, że sam był bez nart (wtedy już nie jeździł), co skutkowało licznymi okrzykami - "pan podejdzie do przodu", "piesi jadą bez kolejki". Tłumaczył wtedy cierpliwie, że jego syn zaraz zjedzie, a on tylko trzyma kolejke. Wtedy gest Taty wydawał mi się czymś normalnym (umysł dziecka podpowiadał: "przecież i tak musi na mnie gdzieś czekać"), ale dzisiaj wiem, że jego stanie po pare godzin w mrozie, śniegu czy deszczu i to tylko po to żeby smarkacz miał frajdę, było czymś naprawdę wyjątkowym i wartym docenienia...
-
Pierwszy wyjazd alpejski to Kaprun. Okolice 1994 roku. Do dziś pamiętam tamto wrażenie po wyjściu z Alpincenter i pierwszym spojrzeniu na stoki. Po prostu mnie totalnie zamurowało. Wszystko było tak inne, tak fantastyczne i jednocześnie tak irracjonalne - jak z jakiejś bajki. Począwszy od krzeseł i gondoli (dotychczas znałem tylko Zakopane, Szczyrk, Korbielów, Karpacz i Tatrzańską Łomnice), przez sztruks (w Polsce niedostępny) po widoki (choć tutaj szczyt Lomnicy przygotował mnie na podobne doznania) Najlepsze było to, ze spojrzałem na dolną stację krzesła (chyba był to Gratbahn) i pierwsza myśl jak przyszła mi do głowy była taka - dwa lata oszczędzania żeby tu przyjechać, ponad 25 godzin w autokarze (nie było UE i Schengen) a tu pozamykane wyciągi i z jazdy nici. Ze smutną miną zacząłem już iść z powrotem w stronę budynku ale po obróceniu się w stronę krzesła okazało się, że jednak ludzie zjeżdżają pod bramki i pewnym krokiem idą w stronę krzesełek. Po chwili się wszystko wyjaśniło - wyciąg był czynny, tylko w głowie mi się nie mieściło, że może on działać bez towarzystwa conajmniej kilkudziesięcioosobowego ogonka ludzi. Warto dodać, że to wszystko było jeszcze przed katastrofą kreta, co sprawiało że człowiek nagle lądował na 2450 m bez wcześniejszego kontaktu z alpejskim krajobrazem. Teraz bym ich nawet nie zabrał na stok bo trumna ma "tylko" 190 cm
-
Żeby nie było - Majorka jest moją ulubioną destynacją letnią. Byłem tam 3 razy (w tym 2 w samym Arenalu) i na pewno jeszcze nie raz wróce. Zachowanie nastoletnich Niemców stanowi dla mnie specyficzną formę folkloru, z którą się nie utożsamiam, ale którą raczej toleruje (najbardziej widoczne jest darcie ryja już od 7:00 rano, wszechobecne i nachalne demostrowanie swojej przynależności państwowej i wspomniane przez bubola chlanie z wiadra 24/7. Co ciekawe nawet rowery wodne i materace dmuchane mają stosowne wycięcia na wiadra z wódą). Powyższe chlanie i powiązana z nią dobra zabawa (o dziwo nawet Niemcy potrafią się dobrze bawić) rodzi jednak smutne konsekwencje w postaci zaniku kontroli nad reakcjami fizjologicznymi własnego organizmu. Dlatego codziennie widoczne były takie zachowania jak wymiotowanie do basenu, szczanie z hotelowego balkonu i inne, niestety jeszcze bardziej drastyczne incydenty ... Mając to w pamięci wzdryga mnie za każdym razem, gdy ktoś mówi że chlanie na umór i fatalne zachowanie po alkoholu jest domeną tylko i wyłącznie Polaków. Podkreślić należy, iż opisani przeze mnie Niemcy raczej nie wstydzą się ani swojego zachowania ani swojej nacji, skoro non stop są albo ubrani w narodowe barwy, albo wloką za sobą (nawet na plaże bądź do klubu) sporych rozmiarów szturmówkę z niemieckimi barwami.
-
Ja przychylam się do głosu jarka i scatmana - chamstwo, prostactwo, buractwo i wulgaryzm nie znają granic i nie są przypisane wyłącznie Polakom, Niemcom, Rosjanom czy Austiakom. Owszem - czasami zdarza mi się z zażeniowaniem przyglądać barowym czy stokowym wyczynom naszych rodaków, ale z taką samą częstotliwością obserwuje wyczyny innych nacji. Sam nie chleje na nartach do nieprzytomności i czas spędzam raczej na stoku niż w barze. Zdarzało mi się nawet pacyfikować delikwenta, który nie mogąc utrzymać się na nogach próbował się wbić w narty. Nie uważam jednak aby pijaństwo na stoku stanowiło wyłącznie domenę Polaków. Piją różne nacje i w różnych proporcjach i mam wrażenie, że Polacy wcale nie piją najwięcej. Jeśli miałbym uogólniać to powiedziałbym że najwięcej piją Francuzi bo zchlany i totalnie nietomny delikwent właśnie tej nacji zasnął podczas jazdy ze mną na krzesełku, co prawie doprowadziło do złamania/skręcenia mojego kolana podczas opuszczania krzesła. Nie spotkała mnie natomiast podobna sytuacja podczas jazdy z Polakiem, Co do przyśpiewek albo wulgaryzmów to mam wrażenie, że zwróciłeś na nie uwagę tylko dlatego bo były po polsku. Gdybyś natomiast wsłuchał się w przyśpiewki chóralnie śpiewane w barach na stoku przez Niemców i Austiaków odkryłbyś ze zdumieniem, że są one naszpikowane wulgaryzmami, obscenicznymi zwrotami a nawet czystym nacjonalizmem (żeby nie powiedzieć gorzej). Nie stoi to na przeszkodzie, źeby 3/4 baru na stoku wykrzykiwało te przyśpiewki na pełny regulator a DJ puszczał je na full ze stokowego głośnika. Żeby mieć pełny przegląd sytuacji polecam autorowi tego wątku udać się podczas najbliższych letnich wakacji na Majorkę i tam zajrzeć do dwóch miejscowości: Magaluf i El Arenal. Warto to zobaczyć przed wystawieniem jakichkolwiek ocen naszym rodakom.
-
Żelazko zacne - oprócz czujnika temperatury oraz analizatora składu smaru i ślizgu miało wbudowane funkcje generowania sztucznej mgły i regulacji temperatury w całym pomieszczeniu (po 3 minutach od użycia żelazka temperatura w jadalni spadła o jakieś 20 st.)
-
Właśnie Valmeinier miałem na myśli My z Hesią podobnie przerabialiśmy już balkony, tarasy, balustrady, przystanki, stoły ogrodowe, ławki przed kwaterą itp (przypominam, że wciąż piszę o serwisowaniu nart! ) Komfortowo było w Zell am Ziller, gdzie Brelo zadecydował, iż idealnym stołem narciarskim będzie... główny stół w jadalni... Obyło się bez jakichkolwiek zniszczeń a narty wyszły jak marzenie... Zwłaszcza Czarka Po drugiej stronie komfortu były warunki na Dzikowcu, gdzie moje ręce i stopy robiły za jedyną formę imadła, co nie przeszkodziło Wueresowi naostrzyć w takim "imadle" swoje mantry. Świadomość narciarska jednak powoli rośnie bo 2 lata temu w Serfaus dostaliśmy do dyspozycji kompletną narciarnie ze stołami serwisowymi, imadłami, żelazkiem a nawet kompletem pilników. Co do podcięcia to pewna znana, a wręcz kultowa na forum firma fabrycznie podcina swoje narty o 1,5 st - tak żeby każdy nabywca podczas pierwszego zjazdu na nich zachwycał się jakie to one skrętne i dobrze trzymające...
-
Kto jak kto, ale scatman to potrafi ostrzyć narty. Doświadczenie ma przebogate bo na każdym wyjeździe ustawia się do niego kolejka. Czasem są wręcz zapisy na kolejne godziny... Potem wszyscy bawią się i imprezują, a biedny scatman na balkonie siedzi i struga Oczywistym jest, że przy ostrzeniu jakieś wahania są - narta zapięta nawet w trzypunktowe imadła pracuje, ugina się itd. Ale nie popadajmy w przesadę - 87 to 87 a nie 88... Wszystkim domorosłym amatorom polecam profesjonalne szkolenia. Tych z wrocławia informuję, iż jedyne w tym sezonie szkolenie toko będzie już za 3 tygodnie. Po takim szkoleniu pewne rzeczy się wyklarują, a pewne posty zaczną śmieszyć wręcz do rozpuku...
-
Fakt, dotykam coraz rzadziej, bo na podorędziu mam kogoś kto zrobi to lepiej, szybciej i bez zbędnego bałaganu Zresztą po co mam dotykać, skoro pewnie i tak nie umiałbym jej wykorzystać (krawędzi)...
-
Sam sobie załóż, skoro potrzebujesz takiego tematu. Ten wątek dotyczy celowości/nie celowości regularnego ostrzenia nart w przypadku początkujących adeptów narciarstwa. Myślę, że większość osób nie bawiących się pilinikami, prawidłami i kątownikami nie miała zielonego pojęcia, że po serwisowym ostrzeniu narty celowo się tępi w pewnych odcinkach. PS. Może już najwyższy czas abyś zaczął jeździć na pełnych brzytwach (bez żadnego tępienia) Chociaż może nie - skoro masz "1" w profilu, to tępienie jest jak najbardziej dla ciebie PS 2. Uprzedzając pytania - ja swoich nie tępie
-
Pewnie wiele osób o tym nie wie, ale znakomita większość serwisów celowo tępi krawędzie w okolicach tipów i tailów, aby początkujący klient mógł łatwiej wprowadzić nartę w ześlizg. Bez tego dostawali regularny ochrzan na zasadzie: "Panie, na tym nie da się jeździć!!!". Agresywne "złapanie" krawędzi przy każdej, nawet minimalnej inicjacji skrętu to dla 80 % klientów serwisu spory problem, a nie cecha, której oczekują od świeżo naostrzonych nart. Powiem więcej - jeżeli nie oddajecie nart do zaufanego serwisu, albo z góry nie zaznaczycie, że narty mają być nie tępione, to przy odbiorze dostaniecie je delikatnie "poprawione". Pozdrawiam
-
Moje przemyślenia na temat ubioru narciarskiego
sese odpowiedział ski4ever → na temat → Ubrania i akcesoria
Ten sam efekt uzyskasz kupując x bionic accumulator. I schnie szybciej niż dwa T-shirty Jeśli ma membranę to tak. Ja mam SS icepeaka 10k/10k i sprawdził się nawet podczas ulewy na stubaiu. Jedyny minus to ten, że SS zawsze nasiąka wodą (ale nie przemaka na wylot) -
W samym Saas Fee nartowałem tylko pół dnia, ale za to cały tydzień spędziłem w Saas Grund i był to, jak narazie, mój... najtańszy wyjazd na narty Poszperaj na stronie oficjalnej ośrodka - bardzo często mają różne promocje, choć na święta akurat bym się ich nie spodziewał. Ja ustrzeliłem ofertę, gdzie karnet na Saas Grund i Saas Almagell dawali gratis do zakwaterowania. Tym samym cały tygodniowy wyjazd- z dojazdem, spaniem, jedzeniem i gratisowym karnetem wyniósł mnie niecałe 900 złotych (koszty dojazdu dzielone były na 3 osoby, a spania na 6 osób ) Wszyscy się pukali po czołach słysząc, że jadę 1250 km żeby poszusować na jednym stoku. Ale ten "jeden stok" miał skromne 3200 m wysokości i 1700 m przewyższenia Mi wystarczyło... Dodatkowo widoki nieporównywalne nawet z Francją - dolinę Saas otacza bowiem kilkanaście czterotysięczników, co robi niesamowitą oprawę dla nartowania. Jeśli to mało to w sąsiedniej dolinie (35 km od Saas Grund) jest... Zermatt
-
"Podróż za jeden uśmiech 4" -- GRAND SKI EXPEDITION --4 -11 stycznia 2014
sese odpowiedział Szabir → na temat → Relacje z wyjazdów
Znając zwyczajową objętość postu #1, Szabir pewnie już odcisków od klawiatury dostaje... -
Ja mam doświadczenia zupełnie odwrotne. Sytuacja niby podobna - wyjazd do Serfaus, późna wieczorna pora, z jednej strony nagląca potrzeba przesmarowania nart, a z drugiej strony imprezka na kwaterze... Zachłyśnięty reklamami TOKO odkładam do skrzyneczki kostkę smaru i sięgam po IROX FLUORO (zgodnie z reklamą i instrukcją ma być szybko, bezboleśnie i co najważniesze bez cyklinowania) Żelazko i spray w ruch, potem szczotka i już na tym etapie pojawiają się pierwsze wątpliwości co do magicznych właściwiści Iroxa... Szczotka poddaje się bowiem w pierwszej rundzie a smaru na ślizgach nie ubywa. W panice sięgam po cyklinę, ale w tym momencie przychodzi otrzeźwienie - przecież nie będę sciągał czegoś, czego praktycznie nie ma Nie jest to żaden niebieski HF, a jedynie jakieś marne mazidło i to na dodatek w płynie... To się zapewne wytrze zanim na dobre wepnę się w wiązania Z tą myślą odkładam narty i wracam na imprezę... Niespodzianka spotyka mnie następnego dnia w momencie w którym próbuję podręcznikową łyżwą przemieścić się spod bramek w stronę krzesła. Niby się odpycham jak zwykle a jednak wciąż stoję... W głowie pojawia się jeden wniosek - pewnie wczorajsza impreza była za dobra... Na górnej stacji krzesła sytuacja się nieco komplikuje - ustawiam się w linii spadku i... NIC. Stoję jak wryty. Znajomi coś przebąkują o jakieś kropelce czy innym poxipoliu, a ja zaczynam robić wszystko co w mej mocy aby w końcu ruszyć... W ruch idą kijki, podskoki, krok łyżwowy. Z prędkością zbliżoną do mocno płużnej udaje mi sie dotrzeć na dół. Dalsza sekwencja zdarzeń wyglądała następująco: najbliższy serwis, 10 minut stania w kolejce, konwersacja z miłym serwismenem, podczas której z mojej strony padają naprzemiennie jednie dwa słowa: "brush" i "please". Pan załapał, odpalił obrotową szczotę i po chwili wręcz mogłem się przeglądać w ślizgach moich Enduro. Jednym słowem pełna satysfakcja. Prędkości tym razem nadświetlne... To był pierwszy i ostatni raz kiedy użyłem IROXA i myślę że kolejnej szansy już mu nie dam. Żeby nie wyszło na to, że to jedynie płynny smar TOKO ma takie klejące właściwości ostatnio spróbowałem pojechać na nie cyklinowanych dechach nasmarowanych uprzednio moim dyżurnym i ulubionym smarem (molibden LF). Nastąpiła powtórka z rozrywki - na dobrą sprawę chyba nie portrzebowałbym fok przy jakimkolwiek podejściu... Bazując na powyższych doświadczeniach nie mogę podzielić tezy, że "nadmiar smaru i tak się ściągnie po kilkunastu metrach na stoku"...
-
Archeologiczny rekord!!! 24 Sty 2007 r. 08 Maj 2014 r. Ponad 7 lat i 3 miesiące. Myślę że powinniśmy zrzucić się na jakąś nagrodę dla andrzeja...
-
Końcówka sezonu i perspektywa kilku miesięcy bez śniegu chyba wszystkim ostro daje się we znaki. Żeby takie dyskusje prowadzić w dobie googlemaps i nawigacji dostępnej w każdej komórce ? I pomyśleć, że kulas9 chciał się tylko dowiedzieć o wysokość opłat drogowych po drodze na Stubai... Z praktycznych porad to jeszcze jedno mi się przypomniało: mogą się zrobić spore korki jak w niedzielę 4 maja około 16-17 wszystkie auta z rejestracją PL ruszą w dół doliny... Kiedyś (koniec weekendu listopadowego) stałem już od Fulpmes aż do samej autobahny... Ponad godzina wyjęta z życiorysu i nie bardzo można to ominąć... Pozdrowienia zarówno dla tych co wjeżdżają do Innsbrucka od północy, jak i dla tych co dojeżdżają tam od wschodu bądź zachodu... I nieistotne czy drogą lokalną czy autobahną
-
I pamiętaj że od grudnia 2013 trzeba mieć winietę AT na szybie już w momencie przekraczania granicy D/AT. Dawniej można było przejechać bez winiety kilkanaście kilometrów i kupić ją na stacji w AT. Neustift jest za bramkami - opłatę za przejazd przez część przełęczy Brenner, a konkretnie za Europabrucke pobierają na samym zjeździe z autostrady do doliny Stubai.
-
Schnie trochę - na wyjazdach nie dało rady żeby wyschła przez noc z jednym wyjątkiem - w apartamencie było bardzo wydajne ogrzewanie podłogowe, a koszulka była rozłożona na płasko na podłodze. W porównaniu do brubecka i berknera schnie mniej więcej 2 x dłużej
-
Brelo ma racje - pozbycie się tej rysy będzie czystą kosmetyką. Poczekaj z tym do co sezonowego "dużego" serwisu
-
Lekkie spocenie w X-Bionicu to coś zupełnie normalnego i zgodnego z technologicznym założeniem jego działania (zwłaszcza w modelu Accumulator). Już po paru sekundach od założenia X-Bionica czuje jakbym się gotował i jakby pot ze mnie wręcz lał się strumieniami. Podobne wrażenia ma Hesia. Jest to szczególnie nieprzyjemne jeśli jeszcze jesteśmy w ciepłym domku/samochodzie. Parę razy nawet ściągnąłem to ustrojstwo bo byłem przekonany że podczas jazdy 30 minut skibusem przemoczyłem się totalnie. Po zdjęciu okazało się że plecy są zaledwie lekko wilgotne, a X-bionic suchy jak pieprz. Poszperałem trochę, pogadałem z mądrymi ludźmi i teraz wiem że X Bionic Accu tak po prostu działa - zatrzymuje na powierzchni skóry warstwę potu, następnie ją podgrzewa (jak śpiwór) i właśnie to ciepło generowane przez podgrzany pot czujemy w fazie odpoczynku (np podczas jazdy krzesłem). U mnie powyższa teoria sprawdza się w 100%. Jest mi zawsze ciepło, choć wrażenie lekkiej wilgoci na plecach nie jest zbyt przyjemne. Co do skarpet powiem jedno - Falke SK 4 i SK5 biją wszystko co miałem na nogach w tym również X-Socksa
-
22-28.03 Obertauern, Grosseck-Speiereck, Katschberg
sese odpowiedział sese → na temat → Wyjazdy zagraniczne
nieaktualne -
Chciałbym mieć takie dylematy jak Ty. Będzie ciężko Ci doradzić, bo zaproponowałaś w dużej mierze "niszowe" dechy - albo babskie modele na których prawie nikt nie jeździ, albo rzadko spotykane "wynalazki" w postaci nordici i blizzarda. Jak pewnie się zorientowałaś nasz mały forumowy świat kręci się wokół Atomica, Volkla, Heada i Fischera. Odrzucając nordice i blizzarda których kompletnie nie znam, to wydaje mi się, że najbardziej radykalny będzie Head iSL jako jedyna pełnokrwista pierwsza slalomka sklepowa. Zaraz za nim Atomic, który jednak jest (jak wyżej pisałem) bardzo przyjazny i nie ma co się go bać, a stopień niżej Fischer jako druga, lekko wykastrowana slalomka. Z tych trzech ja nadal brałbym Atomica. Teraz niech się wypowiedzą spece od Nordici i Blizzarda
-
Z wyżej wymienionych brałbym w ciemno Redstery D2 SL. Zamieniłbym nawet na nie swoje Volkle Speedwall SL... Jeśli miałbym je określić jedynym słowem to bym powiedział że są "przemegaprzyjazne". Zresztą z tego co widzę to nie tylko ja mam takie zdanie - patrz post Jaro323 w wątku http://www.skiforum....e-4#entry482916 Tylko kup je z pewnego źródła i w polskiej sieci dystrybucyjnej, bo jak już wyżej zostało wspomniane atomiki potrafią płatać różne figle... Pozdrawiam
-
Memoriał Jerzego NIKO130 Dzięcielaka Dzikowiec 2014
sese odpowiedział radcom → na temat → Zawody SkiForum
Mówiąc brzydko pogoda jednoznacznie się wypieła na nas i nasze plany. Z tego co zaobserwowałem to krzesło w tym sezonie nawet nie ruszyło. Stasznie to smutne bo niesie niebezpieczeństwo utraty płynności finansowej przez takie ośrodki jak Dzikowiec, zwłaszcza, iż inwestycji przedsezonowych tam nie brakowało. Pewnie miało się to wszystko wyrównać wpływami podczas sezonu... Mam nadzieje że odwrót tegorocznej i tak bardzo krótkiej zimy nie będzie miał jakichkolwiek negatywnych konsekwencji dla Dzikowca i że w przyszłym sezonie uda nam się go odwiedzić przynajmniej tyle samo razy co w zeszłym sezonie.