borowina
Members-
Liczba zawartości
201 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez borowina
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 7
-
Wszystkim dzisiejszym Jubilatom dużo albo jeszcze więcej tego, czego pragną Ingram - oprócz tego, czego pragniesz jeszcze dużo wytrwałości
-
Dziękuję Wam za pamięć i życzenia i te tutaj i w innych miejscach sieciowych mam nadzieję, że wszystkie się spełnią
-
Alfredzie, nie żartuj, że nie było 80.... mię się zdawało, że ze 180 co najmniej
-
i z narażeniem życia zasuwamy w dół omijając jakieś wstrętne bramki w nadziei, że jak wdrapiemy się na pudło, to wreszcie ktoś zwróci na nas uwagę... :eek:
-
Byłeś ostatnio na nartach - pochwal się.
borowina odpowiedział spyder → na temat → Relacje z wyjazdów
Przed chwilą zeszliśmy z górki w Kluszkowcach - półtora dnia jazdy, warunki boskie, wczoraj lampa, dzisiaj prószył śnieżek, trasy pięknie przygotowane. Tylko dziwna rzecz - środek tygodnia a do 13 kolejki nie żeby jakieś straszliwe, ale zawsze. Za to po trzynastej do wieczora puściutko, bez przestojów, jazda non stop No i dwie trasy właściwie non stop zamknięte, bo albo zawody albo treningi. Ale wyjazd i tak udany, buzia lekko opalona We wtorek wieczorem jeździliśmy w Limanowej - fajna górka, trasa dobrze przygotowana, trochę lodu na stromych miejscach, ale można się zmęczyć, na jeden dzień miejsce godne polecenia -
dzięki, właśnie o taką informację mi chodziło, jedziemy tylko na 2 dni, więc szukamy czegoś blisko i z gwarancją śniegu na szczęście wyjazd w środku tygodnia, więc kolejek przynajmniej nie musimy się obawiać
-
Czy ktoś może mi powiedzieć, jakie tam są stoki, to znaczy czy południowe, czy bardziej sprzyjające marcowemu szusowaniu?
-
II Zawody Skiforum - dyskusja po zawodach
borowina odpowiedział wojtus81 → na temat → Zawody SkiForum
Mitek, Maniaq, wielkie graty za zorganizowanie tak dopracowanej i fajnej imprezy. Było super i to pod każdym względem Podziękowania również dla sponsorów i obsługi ośrodka - pełna profeska, nastawienie do klienta zdecydowanie na poziomie europejskim i to z górnej półki mam nadzieję, że za rok będzie równie fajnie -
Sówka, wszystkiego, o czym marzysz i jeszcze więcej od Borówy, a co to ma być, to już Tobie pozostawiam do wyboru
-
gdyby dwie pierwsze juniorki były klasyfikowane razem z kobietami, to zajęłyby 2 pierwsze miejsca w kategorii kobiet...
-
dla mnie Kolumna jest najlepsza - w drugim przejeździe mogła jechać spacerkiem i byłaby pierwsza, pojechała na maksa i wyleciała z trasy, ale pojechała na maksa!
-
Byłeś ostatnio na nartach - pochwal się.
borowina odpowiedział spyder → na temat → Relacje z wyjazdów
wszystko w swoim czasie -
We wtorek wróciliśmy z 10 dniowego pobytu w Pieninach. Pod choinkę dzieciaki dostały sprzęt, od Świąt chodziły po domu prawie wyłącznie w butach narciarskich... szkoda mi było trochę dywanu, ale myślę, co tam, pal lich dywan, za to teraz Tymek (4l.) na pewno chętnie przypnie deski i pięknym pługiem będzie radośnie zjeżdżał z górki Przez całą drogę dzieci stanowczo upierały się, że z instruktorem to one jeździć nie będą, wykluczone. Tylko z mamą... Perspektywa jeżdżenia przez tydzień na oślej łączce nie zachwycała mnie zbytnio, ale co tam, ważne, żeby dzieci jeździły. Pierwszego dnia, na polu za domem Tosia (6,5) wzięła narty, wspięła się z nimi na górę i pięknie zjechała w dół... ufff na szczęście nie zapomniała od zeszłego roku:) Tymek natomiast owszem, przypiął narty, ale bardzo szybko zaczął wyć i drzeć się wniebogłosy i zakończył jazdę cały nieszczęśliwy... Ustaliliśmy, że następnego dnia jeżdżą z instruktorem - warunek- musi być pani. Następnego dnia poszliśmy do szkółki i Pani Natalia wzięła Tymka i córkę kolegi Martę (4l) na oślą łączkę. Marta zachwycona, Tymek po pierwszym zjeździe ryk...:cool: Ale Pani Natalia tak łatwo się nie poddaje - nie wiem, jakich argumentów użyła, ale Tymek spędził godzinę na nartach. Dłużej nie chciał... Następnego dnia Pani Natalka nie miała już wolnych terminów, więc Tymek jeździł z mamą, a Tosia z Panią Ulą. Tymek nie był zachwycony, Tosia też... Pech chciał, że następnego dnia Natalia się rozchorowała. Tymek ostatecznie zgodził się na Panią Monikę, Tosia na Pana Tomka... Pani Monika jednak okazała się niewystarczająco dobra dla mojego synka, po pół godzinie musiałam zakończyć tak długo oczekiwaną samotną jazdę na czerwonej trasie i wrócić pocieszać mojego zalanego łzami synka... Tosia za to zachwyciła się Panem Tomkiem, chociaż na początku udawała, że go nie widzi, nie powiedziała mu nawet dzień dobry... Tymek stwierdził, że on już w ogóle nie będzie jeździł, bo nie umie. Jakoś go przekonałam, żeby ze mną może spróbował - troszkę spróbował, ale raczej jęczał i marudził. W poniedziałek wyzdrowiała Natalka Tymek ochoczo poszedł z nią na oślą łączkę, po godzinie oznajmiając, że on już umie jeździć sam! I rzeczywiście, umiał We wtorek natomiast jak okazało się, że pani Natalka ma zajęte wszystkie terminy, zalał się łzami, powiedział, że on chce TYLKO z Natalką i z nikim innym. Pani Natalka przytomnie powiedziała mu, że ona też będzie na oślej łączce, więc tam się spotkają... mój syn wprawdzie nie był zachwycony tym rozwiązaniem, ale w końcu łaskawie się na nie zgodził efekt: Tośka pięknie jeździ pługiem po niebieskiej trasie, czasem zaczyna jeździć równolegle, Tymek dzięki Pani Natalce opanował hamowanie i zjeżdżanie na kreskę... czasem mu się uda skręcić... Jeszcze jedno... jak zapytałam Tymka, czemu chce jeździć z Panią Natalką, a ze mną nie, odpowiedział z rozbrajającą dziecinną szczerością : "bo ona jest dla mnie miła!" :eek: Użytkownik borowina edytował ten post 31 styczeń 2009 - 16:41
-
Byłeś ostatnio na nartach - pochwal się.
borowina odpowiedział spyder → na temat → Relacje z wyjazdów
18.01-27.01 Kluszkowce Gdyby nie to, że przez 5 dni padał deszcz, byłoby naprawdę super... Ale jak na tą pogodę i ilość ludzi i tak nieźle. Trasy przygotowane bez zarzutu - mimo dodatnich temperatur i opadów deszczu (również w nocy) żadnych przetarć, kamieni itp. Gdy we wtorek mocno zmroziło - brak również lodu. Kolejki znośne - pewnie z powodu pogody - bo jak się zrobiło ładniej, to min. 20 minut do krzesełka trzeba było stać Ogólnie wyjazd udany, głównie ze względu na dzieci - Tosia(6) śmigała po niebieskiej jak szatan, Tymek(4) wreszcie przekonał się do zjeżdżania - dzięki cudownej pani Natalce ze szkółki - nie chciał jeździć z nikim innym, tylko z nią... trochę kieszeń pustoszała, ale warto było Ja sobie raczej nie pojeździłam - dwójka dzieci na stoku, w tym jedno nie bardzo do nart przekonane skutecznie to utrudniały, ale za to w marcu na Hochkarze... -
a po trzecie, w końcu Ci co nie za bardzo umieją, też muszą się "na kimś" nauczyć Użytkownik borowina edytował ten post 16 styczeń 2009 - 16:44
-
Musimy niestety odwołać nasze uczestnictwo w feriach na Hochkarze... Dziś ostatecznie okazało się, że losy Przemkowego urlopu, które ważyły się od piątku, zostały przesądzone - urlopu w ferie nie dostanie, w związku z czym na Hochkar nie pojedziemy Jestem wściekła smutna, obrażona i nadąsana, lecz nic to niestety nie pomoże... echhh, takie życie :cool:
-
To jest niesamowite... taka jazda w kopnym śniegu w dobrym wykonaniu wygląda na całkowicie "lekko łatwo i przyjemnie" a w rzeczywistości ile wysiłku trzeba włożyć i jaką mieć kondycję, nie mówiąc o umiejętnościach, żeby tak pięknie pojechać... bossko...
-
w linku, który podał Otisk jest kontakt... http://go000065.host...ereck/fotos.htm
-
problem z zalegającym śniegiem pod butami-pomocy!
borowina odpowiedział Bogna → na temat → Narciarstwo
och Ty!!! a później ja się w kibelku zastanawiam, jak nogawek nie zamoczyć ja jakoś ostatnio nie pamiętam, abym miała problem ze śniegiem pod butami, dawniej owszem - kijki, wiązania, albo prośba o pomoc najbliżej znajdującego sie narciarza płci odmiennej - coś zazwyczaj skutkowało -
dzięki za info o wkładkach, myślę, że też sobie będę musiała sprawić jak jest niższa temperatura niż -5, to jazda przestaje być dla mnie przyjemnością po godzinie właśnie przez skostniałe do bólu nogi... Tylko czy te wkładki nie zmniejszają jakoś buta? No bo przecież but narciarski i tak się kupuje dość ciasny, ta wkładka nie przeszkadza? A co do dzieci, to na razie byliśmy z nimi na jednym narciarskim wyjeździe i sprawę rozwiązaliśmy w ten sposób, że część towarzystwa wyruszała rano i jeździła parę godzin, a druga część z dziećmi docierała na stok koło południa i się zmienialiśmy. Kiedy jedno z nas zajmowało się dziećmi, drugie jeździło. Mam nadzieję, że Tymek w tym roku też złapie bakcyla i będziemy mogli troszkę jeździć wszyscy razem W tym roku Tosia była ze mną również na wieczornej jeździe i było super - mało ludzi, podobało jej się bardzo. My również tak jak Mitek nie jeździmy do hoteli, ale jedzonko organizujemy sobie we własnym zakresie, jak się jedzie większym składem, to każdy ze dwa razy jakiś obiad upichci i jest ok
-
Janie, jak odpowiadasz jednocześnie cytując, to rób to tak, żeby było widać gdzie jest cytat, a gdzie odpowiedź, bo inaczej ciężko się to czyta - trudno się połapać
-
dzieci na ogół wyrażają radość, czy ekstazę głośno się śmiejąc, piszcząc, krzycząc. Dużo też może nam powiedzieć mowa ciała czy mimika :cool: jeżeli chodzi o dwulatka, to można się z tym zgodzić, zależy ile tego czasu ma tam spędzić... W przypadku rocznego dziecka to już nie jest prawdą, zostawienie roczniaka samego pod opieką obcej osoby i w gronie rówieśników na kilka godzin raczej nie rozwinie jego umiejętności społecznych i nie przyniesie mu żadnych korzyści. Nie twierdzę, że jest barbarzyństwem, to już zależy od tego, jakie jest dziecko. Ale nie wmawiajmy sobie, że robimy to dla dziecka, bo ono tak świetnie będzie się bawiło. Robimy to, bo my chcemy się dobrze bawić. Co wcale nie musi być niewłaściwe.
-
hej, myślę, że nastąpiło małe nieporozumienie. Pisząc o zabieraniu dzieci do hipermarketu napisałam o kilkutygodniowych dzieciach, które rodzice zabierają tam, bo nie widzą w tym nic złego. I nie dam się tak łatwo przekonać, że nie jest to czysty egoizm i brak wyobraźni ze strony ich rodziców. Chociażby ze względu na możliwość zarażenia się od ludzi, którzy tam przebywają. Jeżeli byłoby to absolutnie koniecznie, to nie ma o czym mówić, ale w przeciwnym razie - po prostu bezmyślność. Nie jestem przeciwnikiem robienia z dziećmi różnych rzeczy - córeczka była z nami na kempingu jak miała 2 miesiące i było super. Ale wcześniej skonsultowałam to z lekarzem i tak wszystko zorganizowaliśmy, żeby dziecku było dobrze. W szóstym miesiącu ciąży zjechałam sobie powolutku na nartach z poustego stoku w Polańczyku... Po prostu mam wrażenie, że często rodzice próbują wmówić sobie, że wszystko można robić z dziećmi i że to jest dla nich dobre. Jest dobre. Dla rodziców. Wracając do tematu. Jeśli Tatuś zabiera dziecko na narty, bo chce mu zrobić przyjemność, zna swoje możliwości i bierze pod uwagę możliwości dziecka, ok. Ale jeśli robi to, bo bardzo chce jeździć i z dzieckiem nie ma co zrobić, to już ok nie jest
-
hm... mam krótkie włosy co prawda, ale jednak jestem matką, a nie tatusiem i nie należę raczej do tych bardzo zatroskanych... jeszcze dorzucę swoje trzy grosze. Porównujecie jazdę z dzieckiem na plecach do wożenia dzieci samochodem. Z mojego punktu widzenia podstawowa różnica jest taka, że samochód to jest środek transportu, którym przemieszczamy się z naszymi dziećmi w różnych codziennych sytuacjach, to jest norma i konieczność. Zabieranie natomiast malca na narty nie jest koniecznością, tylko naszym widzimisię. A narażając maluszka na niebezpieczeństwo dla swojego widzimisię to jest w moim pojęciu zgoła innego kalibru sprawa, niż narażanie go na ewentualne niebezpieczeństwo w wyniku realizowania codziennych czynności życiowych. Berry, niestety, ale nie jest prawdą, ze im więcej zróżnicowanych bodźców zapewniasz dziecku, tym bardziej ono otwarte na świat, ludzi i szczęśliwe i jest to sposób myślenia typowo życzeniowy... Prawidłowy rozwój możesz dziecku zapewnić dostarczając mu takich bodźców i w takiej ilości, jakie są mu one potrzebne na poszczególnych etapach rozwoju.
-
Hej, włączę się trochę do Waszej dyskusji. Wiele razy, gdy widziałam na stoku narciarza z dzieckiem na plecach, to myślałam sobie, że jest nieodpowiedzialny, samolubny i nie myśli. Ale czytając to, co napisał Mitek myślę, że trzeba wziąć pod uwagę kilka rzeczy. Pierwszą podstawową jest chyba wiek malucha. Bo o ile roczne dziecko może już rzeczywiście czerpać przyjemność z takiej jazdy, to zabieranie na narty dzieci kilkumiesięcznych to już moim zdaniem czysty egoizm. Dla dziecka żadna radocha, a jednak niebezpieczeństwo jest. poza tym, warunki atmosferyczne. Jeżeli pada śnieg, wieje, lub jest duży mróz, znowu jestem zdecydowanie przeciwna. No i jeszcze, jak długo ta zabawa ma trwać. Jeżeli mamy ochotę kilka razy zjechać z górki z maluchem na tyle już kumatym, że i jemu sprawi to frajdę, pogoda jest sympatyczna, dziecko ma na głowie kask, a my umiejętności na tyle duże, ze jesteśmy ich pewni w 100%, to w sumie ok, faktycznie może nie jest to niebezpieczniejsze niż sytuacja, gdy dziecko jeździ niby pod naszą opieką, ale jednak samo. Ale jeżeli nastawiamy się, że dziecko ma jeździć z nami, bo my tak chcemy i już, bo nie możemy sobie odpuścić i nieważne, co na to dziecko, to jest to po prostu egoizm. Tak samo, jak zabieranie kilkutygodniowych dzieciaczków na zakupy do hipermarketów, czy na imprezy... bo przez te pierwsze lata a już na pewno miesiące to my powinniśmy dostosować się w pewnych sprawach do dziecka, a nie odwrotnie
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 7