Troszkę z Tobą podyskutuję
To mi się bardzo podoba
Z tym nie dyskutuję, jestem jedną z tych, którzy mieli okazję się przekonać
Tu już nie do końca się zgadzam, bo choć też w ciąży odstawiłam absolutnie papieroski, a z trunków pozwalałam sobie sporadycznie na pół kieliszka wina lub dwa łyki piwa, to w przeciwieństwie do Ewci od początku ciąży siedziałam na zwolnieniu, żadnych sportów nie uprawiałam, a moim ulubionym zajęciem w I ciąży było granie godzinami w Maxa Payna. Mimo to Tośka nie chorowała właściwie w ogóle... przez dwie pierwsze klasy nie opuściła ani jednego dnia szkoły, więc być może jednak miało to znaczenie, ale niekoniecznie aż takie...
Piszesz, że to brednie, ale może nie dla każdego - myślę, że to bardzo indywidualne i ktoś może odbierać inaczej, ile osób, tyle różnych emocji lub "zestawów" emocji może towarzyszyć narodzinom...
tu też zapewniam Cię, że może być zupełnie inaczej, nawet bez naciągania - u mnie najpierw była radość, taka filmowa, a dopiero w drugiej kolejności przyszły refleksje...
tutaj akurat było podobnie - po włożeniu Tośki do łóżeczka ze zgrozą uświadomiliśmy sobie fakt, że my NAPRAWDĘ mamy dziecko i że to już nieodwołalnie i na zawsze
Jak widać, mimo, że ogólnie podejście mamy pewnie do wielu spraw podobne, są też miejsca zupełnie rozbieżne i nie ma co mówić, że bzdury, że naciągane i że na pewno, bo ludzie są różni i całkowicie czasem różnie odbierają te same rzeczy... i nie warto generalizować i uogólniać.
a co do nartowania w ciąży - to przed chwilą usiłowałam namówić moją siostrę ciężarówkę na wypad do Krynicy - nie dała się przekonać