delfin
Members-
Liczba zawartości
86 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez delfin
-
Czekolada jest w grupie 10 podstawowych produktow odzywczych z uwagi na swoja kompleksowosc Daje weglowodany, tluszcze i bialka plus oklepany magnez i in. mikro/makro cuda. Dlatego tez w racjach zywnosciowych sie ja upychalo. Energia z czekolady jest dosc dlugo produkowana, dzieki roznym zrodlom i ich roznym 'czasie dostepu', zeby w chemie nie wchodzic Wiadomo, ze przesadzac nie mozna, ale jesli ktos nie ma powaznych problemow, to jest to swietna rzecz na stoku - jako dodatek rzecz jasna. Z ciekawostek - aliantom w slynnych 'racjach K' dawali czekolade z amfetamina, coby smielej szli sie tluc... Czemu zescie sie 'Kubusia' uczepili? To jakis 'jabol', czy macie jakas teorie odnosnie sokow przecierowych w korelacji z rakiem?
-
Co do wspomnianego wina, jak dotad rowniez bylem naumiany pewnej sklonnosci do zmniejszenia ryzyka wystapienia zlosliwych zmian nowotworowych przy spozywaniu niewielkich ilosci czerwonego wlasnie. Choc w zadnych wytycznych nie zalecali jego spozywania. Styl zycia, sposob odzywainia, ruch, nie wspominajac o uzywkach i czynnikach srodowiskowych maja jednak zdecydowanie wiekszy wplyw i lampka wina palacza ani kobiety z HPV-16 z pewnoscia nie ochroni przed rakiem.
-
Nie bardzo rozumiem, co ma antybiotyk do przeziebienia... Skoro lekarz go przepisal, to widac jakies bakterie sie rozszalaly... Te saszetki, o ktorych pisaliscie to zwykle paracetamol po prostu, wiec cudownego ozdrowienia w 5 minut nie bedzie. To, co 'stawia na nogi' w tych wynalazkach, to dodatek pseudoeferdyny lub fenylefryny - one odpowiadaja, za pozorne ozdrowienie, bo pozwalaja oczyscic zatoki i czlek sie inaczej czuje. Pozniej paracetamol znosi goraczke i mozna te 3-4 godzinki funkcjonowac, bez katowania organizmu. Niemniej nie mozna na tym jechac caly wyjazd i w ogole nalezy unikac ciaglego stosowania takich wynalazkow. PS Znajdzcie mi lekarza, ktory antybiotyk na grype przepisze
-
Ehh, no i jak tu nie interweniowac! Po raz kolejny to forum narciarskie. Jak ktos ma przeszkolenie, a nie zna sie na szkoleniu 'amatorow', to niech sie laskawie nie wypowiada, bo glupoty piszecie i ludziom mieszacie!! 1. Nie pacjent - pisalem juz o tym, pacjent, to okreslenie dla sluzb medycznych. 2. Po co piszesz o intubacji? Kto z narciarzy to zrobi na stoku? Osoby dobrze wyposazone maja najwyzej rurki gardlowe stosowane w pierwszej pomocy, o pelnej intubacji mozesz zapomniec - po co to na tym forum? 3. BLS - znow polska archaiczna medycyna sie klania. ERC odchodzi od nazwy resuscytacja (ktora jest w jej nazwie - sic!) w pierwszej pomocy, ale Polska Rada uparcie robi swoje i z basic life support robi podstawowe zabiegi resuscytacyjne - pieknie, Polacy lubia skomplikowane nazwy i dalej rzezbia po swojemu... 4. Patyczok dobrze napisal (choc moze z lekka niejasno), a Ty przekrecasz na stary schemat. Obecnie przyjmuje sie, ze nawet gdy sa 2 osoby udzielajace pp, to jedna wykonuje pelen BLS (wentylacja i uciski) i po kilku (3-4) cyklach (ok 1 minuty), kiedy kontroluje sie oddech, nastepuje zmiana ratownikow i druga osoba robi pelen schemat. Sluzby zawodowe, trzymaja sie czesto tego, ze obaj ratownicy sie znaja, robili to wiele razy, byli razem szkoleni i potrafia sie dobrze zgrac, dlatego jedna osoba robi wentylacje (ustami, lub workiem) a druga jedzie z uciskami. W podstawach, ktore dotycza osob niezajmujacych sie ratownictwem zawodowo (czyli wiekszosci narciarzy i naszych forumowiczow) ten wariant nie wchodzi w gre. Jedna osoba robi, druga odpoczywa (gdy nie ma innych poszkodowanych i pomoc zostala wezwana oraz miejsce latwe do zlokalizowania - nie trzeba isc i prowadzic sluzb na miejsce) i po minucie zmiana. Litosci - nie mieszajcie - dostaliscie papierek z jakiegos studium medycznego i myslicie, ze wszystko wiecie. Co innego ratownictwo zawodowe, co innego pierwsza pomoc dla 'zwyklych ludzi'. Znacie sie na jednym, ale od drugiego wara, poki nie przejdziecie szkolen dla instruktorow pierwszej pomocy
-
problem z zalegającym śniegiem pod butami-pomocy!
delfin odpowiedział Bogna → na temat → Narciarstwo
Sporo zalezy od buta i trzeba to traktowac podobnie do nart. Cieply but na snieg - roztopi, potem sie schlodzi i snieg przymarza - jak do nart, nawet w miare 'smarowanych'. Dlatego narty po wyjeciu z ciepelka dobrze jest 'zamrozic' przed polozeniem slizgami na sniegu. Tak samo z butami (o ile nie wychodzimy w nich od razu z domu) - warto je ochlodzic i dopiero zaczynac lazic. Niestety, zaleznie od grubosci skorupy, cieplo bedzie docierac do podeszw, ale to, czy na zeewnatrz bedzie temp. plusowa, czy nie decyduje o tym, czy sie but oblepi przymrozonym sniegiem, czy tylko snieg zostal docisniety do buta. W drugim przypadku wystarcza metody 'but o but', niefajna 'but o wiazanie', czy pospolity kijaszek w garsc i po krzyku. Jesli jednak przymarzlo nam to cholerstwo, to tak latwo nie bedzie. Dlatego zawsze takie problemy sa po wyjsciu z cieplego ski-baru itp. Jak pogoda pozwala, to lepiej trzymac buty caly czas na mrozie Jak temperatury plusowe, to usuwac trzeba snieg w miare mozliwosci przed zjazdem i z butow i z nart, bo podczas jazdy przymarznie (wiatr) i beda sie pozniej kolejne warstwy lepic. W tych warunkach faktycznie smarowanie moze byc pomocne, choc jeszcze trudniej po gladkiej powierchni zmrozonego sniegu potem isc... -
Tak... 'fredowski' - aluzje przyjalem Niemniej sie staralem nie poruszac takich tematow, chyba ze ktos juz wytoczyl jakas taka armate, to wtedy sie do tego odnosilem. Zgadzam sie poniekad z Kuba, ze podstawa to 1. bezpieczenstwo wlasne!, 2. zabezpieczenie miejsca wypadku, 3. wezwanie pomocy - to wystarczy, by osoba nieprzeszkolona nie miala problemow (Art. 162 KK). Fajnie, jak sie sprawdzi przytomnosc i potrafi ocenic oddech oraz widoczne urazy - ratownicy wiedza, czy brac sanki/skuter, czy specjalistyczny sprzet. 'Kurczak' - i o to wlasnie chodzi! Do saszetki ratowniczej cos zawsze mozna dolozyc - np maly bandaz dziany, czy codofix i juz mozna jakis opatrunek zrobic, ktory sie bedzie trzymal. Rekawiczki warto wymienic na grubsze, lub zakladac 2 pary przy babraniu sie we krwi. Swoja droga gratuluje wyboru osrodka szkoleniowego! To, ze sie czasem w temacie rozpedzimy - coz, tak juz bywa u pasjonatow. Idea jest taka, by promowac potrzebe odbycia, chocby elementarnego przeszkolenia. Na miejscu wypadku mamy zachowac rozsadek i nie zrobic nikomu dodatkowej krzywdy. Pomoc przedmedyczna w przypadku zatrzymania krazenia jest podstawa. Zabezpieczanie zlaman, drobnych krwotokow, czy nawet kregoslupa, czaszki, to juz moze poczekac (w przypadku nieprzeszkolonej osoby) pare minut na ratownikow. Wtedy pilnujmy oddechu, okryjmy i w miare mozliwosci zabezpieczmy czlowieka przed 'zjezdzaniem' w dol stoku itd, aby nie dopuszczac do poglebienia urazu. Dobrze tez taka osobe zabezpieczyc przed utrata ciepla i podtrzymywac na duchu, by nie poglebiac wstrzasu Nie dajmy sie zwariowac. Peace! Użytkownik delfin edytował ten post 13 listopad 2008 - 20:56 dopisek
-
Heh, co racja to racja. Sam wprawdzie napisalem: , ale w tamtym fragmencie polecialem skrotami odnoszacymi sie do tego samego zespolu czynnosci w wersjach obujezycznych. Moglo to w sumie isc do kolegi na priv - przepraszam W Polsce ATLS to 'egzotyka', dla Ciebie zdecydowanie blizej 'geograficznie' i jak na chirurgow, widac ze sie postarali w swoich programach. Widzialem tylko ogolna broszurke i nic poza tym. Niemniej o lekach pisalem, ze nie dajemy, podobnie jak zarcia i pica. Wyjatek, to osoba w pelni swiadoma i mozliwie opanowana, ktora przyjmuje leki w konsultacji z lekarzem i wie, ze zapomniala w tym dniu a ma je przy sobie. Wtedy mozemy pomoc to przyjac - wykopac z bagazu, dac do reki, niech sam/a polknie. Nie podajemy czegos innego, ani nawet nie pomagamy zazyc. Podobnie z aspiryna - wspomnialem o tym, bo sie zdaza, ze czasem lekarze zalecaja swoim 'stalym pacjentom' obok lekow nasercowych czy na nadcisnienie rowniez aspiryne, zwlaszcza, gdy sa gdzies i zapomnieli swoich lekow. Tu nie decyduje osoba udzielajaca pomocy. Jesli potrzebujaca pomocy wie, ze moze a nawet powinna, mozemy pomoc, ale nigdy nie wmuszamy w czlowieka zadnych lekow. Szczegolnie zadnych pomyslow typu "spokojnie, to przeciez APAP", czy "trudny wybor, wezme Ibuprom" Trafi sie osoba uczulona na paracetamol i bolacej glowy mozna nawet w anafilaksje czlowieka wpedzic... Zadnych lekow! Użytkownik delfin edytował ten post 13 listopad 2008 - 00:14
-
Z racji wyksztalcenia? Moglbym zgadywac, ze chodzi o policealne studium RM... Niestety to, co piszesz jest mimo wszystko kontrowersyjne, jak wiekszosc zagadnien w zakresie ratownictwa. Szkoda, ze nie do konca zgodnie z wytycznymi ERC :/ Sam tez nie naleze do slepo zapatrzonych w te organizacje i wiele poprawek/zmian stosuje na szkoleniach w odniesieniu do ich wytycznych Niemniej mowie, jak jest w ERC, jak w AHA a jak w praktyce moze byc latwiej/bezpieczniej/lepiej i dlaczego moim zdaniem. BTW - 'wsiasc'?? Blagam - litosci! Fajnie, ze ktos wspomnial o niestosowaniu bocznej bezpiecznej (ustalonej). Kiedys byl to automat - nieprzytomny, oddycha - na bok. Teraz (wbrew zaleceniom ERC) staramy sie wpajac ludziom, by nie ruszac poszkodowanego, jesli nie ma takiej potrzeby. Co do glowy miedzy kolana... przy ataku epilepsji to rozumiem, ale tak normalnie?? Do tego biorac pod uwage, w jakiej pozycji czlowiek 'laduje' na stoku po upadku, to nie jest dobry pomysl. Wracamy do tematu pozycja zastana. Czlowiek z urazem, ktorego cos boli, sam ulozy sie w takiej pozycji, ktora sprawia mu najmniejszy bol. Nie nalezy go przekonywac, ze w innej bedzie lepiej. Nie chodzi nawet o sam kregoslup, ale i o inne urazy wewnetrzne, krwotoki, zlamania i in. Zostawic, jak jest, okryc, ew. odizolowac w miare mozliwosci NRC od sniegu, delikatnie wciskajac folie pod te osobe. BTW - w swietle wspolczesnych standardow, nie mowi sie w pierwszej pomocy o RKO (odpowiednikiem wspolczesnego BLS jest PPZ - podstawowe podtrzymywanie zycia) - to zaszlosc starych 'medykow' wciaz pokutujaca na akademiach i w szkolach policealnych, podobnie jak nazywanie poszkodowanego pacjentem - pacjentem staje sie dopiero po hospitalizacji - drobiazg, ale unormowany Wczesniej sie mowilo o CPR i stad bylo RKO. ERC idzie w strone uproszczen, dlatego teraz BLS Podsumowujac - nieptrzytomny, oddychajacy - zabezpieczyc w pozycji zastanej; pilnowac, czy nie haftuje i okresowo (co minute w miare mozliwosci) kontrolowac oddech. Kiedy boczna? Jak musimy poszkodowanego zostawic - wypadek masowy, lub brak lacznosci i wolnej osoby do wezwania pomocy - wtedy kladziemy na bok, by zapewnic droznosc drog oddechowych. W innych przypadkach nie ryzykujemy niepotrzebnie. Zgadza sie, o ile nie mamy do czynienia z uduszeniem/utonieciem - wowczas koniecznie zaczynamy od wdechow (zaleznie od zalecen roznych organizacji, nawet 5 'na dzien dobry'). Niemniej to jest OK przez pierwsze 2-3 minuty, jesli pomoc nie dotrze, to trzeba przewentylowac pluca - jak nie macie maseczki - uzyjcie cienkiej czapki, szalika, chusteczki, koszulki, czy czegokolwiek dla zapewnienia jakiegos stopnia bezpieczenstwa i 'higieny'. Bedzie tez latwiej sie przemoc. Tu zes Pan przegial Zadnych opasek uciskowych w pierwszej pomocy!!! To zastrzezone dla ludzi przeszkolonych. Stosuje sie opatrunek uciskowy w miejscu zranienia, jak napisales. Nie mieszaj o zapisywaniu itd, bo wracamy w ten sposob do opasek, ktore obecnie zaleca sie tylko do zmiazdzen, nawet przy amputacjach sie juz nie zaleca, gdyz dochodzi do skurczu zerwanych naczyn. Dobre to, co napisales Janie Techniki przenoszenia warto poznac na kursie, jak ktos nie byl szkolony, to nasze wypociny im w tym nie pomoga - to trzeba zobaczyc i przecwiczyc. Ale jak musza kogos przeniesc z jakiegos powodu, to powinni wiedziec jak, i ze 'glowa najawazniejsza zaiste jest' - zawsze 1 osoba zajmuje sie asekuracja tylko i zarazem az glowy. Z kaskiem sie zgadza - jak u motocyklistow, choc dostep do kasku zwykle latwiejszy. Bardzo wazna sprawa z cieciem paska - fajnie ze o tym wspomniales. To tak, jak z cieciem pasow w samochodzie - nie odpinamy, przecinamy - to zapobiega probie wprowadzania na rynek wtorny powypadkowych kaskow (wyklepanych aut z niewymienionymi pasami i wypalonymi napinaczami...). Co do zawalu - tez daleko sie zaglebiliscie w temat. Trzeba by zatem tez opisac, czym sie rozni atak od zawalu, czym sie zaczopowanie okreslonych naczyn i dysfunkcje miesnia tutaj roznia, ale forum narciarskie raczej nie jest od tego W zakresie pomocy - pozycja polsiedzaca, wiecej powietrza, wsparcie psychiczne, bla bla bla i sprawa dyskusyjna - leki. Wiadomo, nie wolno podawac zadnych, ale... jesli czlowiek ma atak/zawal, to zwykle moze oznaczac, ze przyjmuje juz jakies leki. Jak jest na tyle kumaty, ze powie co bierze, w jakich dawkach i ze zapomnial rano wziac. Mozna go spytac, gdzie to ma, wykopac, dac mu do lapy i niech sam wezmie. Podobnie rzecz sie ma z popularna aspiryna - troche to krew rozrzezda, tylko trzeba ja rozgryzc, zeby szybciej zadzialala. Wlasciwie nie powinno sie niczego do zarcia, picia ani jedzenia podawac. Bo do zabiegu najlepiej czlowieka miec na czczo. Jesli cos mu podamy zaraz po wysapieniu jakiegos wypadku a bedzie potrzebny jakis zabieg, to bedzie wieksze ryzyko, lub lekarz opozni zabieg o wczesniejsze plukanie zoladka, tudziez inne niefajne historie. Jesli pomoc ma szybko nadejsc, nie podajemy nic do jedzenia, picia ani lekow. PS Fajnie, ze temat sie jakos rozwija Trzeba by znalezc odwazna osobe, ktora by to ogarnela, zrecenzowala i zrobila jakis jeden, przyklejony poradnik, bo malo komu chce sie skakac po calosci i rozkminiac, co ma sens, a gdzie ktos chcial blysnac, lecz nie bardzo wiedzial, o czym pisze...
-
Hmm, z ciekawostek - moje Heatfire 115 podczas jazdy ok, ale gdy za mocno dopne, to czuc 'waskosc', kostki i podbicie. Lewa stopa dretwieje po jakichs 2h w dobrze zapietych butach. Lepsza rzecz... nawet teraz, po 2 tygodniach od zdjecia butow mam lekko zdretwiala lewa stope - takiej jazdy jeszcze nie mialem... :/ Podczas jazdy naprawde wygodne, ale widac lewa stopa jest jakas 'lewa' i cos ktores naczynko uciska...
-
Pomysl ciekawy... Nie masz jakichs starych, zajezdzonych desek, na ktorych moglbys to wyprobowac wczesniej? Daj znac, co z tego wyszlo, bo moze by to byl sposob na punktowe uszkodzenia krawedzi przy powierzchni slizgu
-
No to gut - dobrze, ze nie sluchales porad o naszyciu... Jesli odziez membranowa, to nic nie przyszywaj, jesli da sie tego uniknac - dziurawienie membrany sie msci i pozniej trzeba te szwy podklejac od wewnatrz oraz impregnowac membrane w okolicach. Naklejki zapewnia nieprzemakalnosc, ale... oddychalnosc szlag trafi w tych miejscach - jedyna wada, procz estetycznej, takiego rozwiazania. Sam mam laty przylepione do rekawa jednej kurtki z gore 2l.
-
Majac na wzgledzie 'jakosc' odziezy Campusa, to oficjalne odejscie od tej marki na rzecz 4F moze sie okazac przejsciem z deszczu pod rynne. Nie wiem, co gorsze, ale obie firmy zdaja sie przynosic wstyd polskim zawodnikom. No chyba, ze dazymy do pokazania, ze jaka odziez, tacy zawodnicy... JMP ma lepsze parametry, HiMountain GOPR kolejny rok uzywa i nie szykuja sie na zmiany a jakosc i wytrzymalosc o niebo lepsza. To tez polskie firmy, ale starajace sie zrobic cos porzadnie, zamiast sie nazywac specjalistami od outdooru, czy sport performance i zalewac rynek tanim badziewiem... Malysz promujacy 4F - prawde mowiac mocno mnie to zmartwilo, gdy o tym przeczytalem :/ Jesli chodzi o te firme, to mogliby poprzestac na... pokrowcach na narty za 25 zl, albo wziac sie solidnie do roboty i pilnowac w Chinach, aby lepszy badziew robili...
-
Jak Spradzic W Domu Czy Wiazania Sie Wypinaja
delfin odpowiedział Askakaska → na temat → Sprzęt narciarski
Zdecydowanie polecam serwis, zwlaszcza do starych wiazan - nowe mozna samodzielnie ustawic, jesli sie ma pojecie, co sie robi. Co do tej 'prymitywnej' metody - ja tam uwazam, ze jak ktos nie jest zaawansowany, to powinien byc w stanie o wlasnych silach (same miesnie nog) wypiac sie z narty, bez nadmiernego pochylania do przodu - ktos staje na narcie, a 'tester' w normalnej pozycji, opierajac sie powiedzmy na kijach, ma byc w stanie 'uwolnic sie z narty' - tak jest, jesli wiazania sa dobrze ustawione (w serwisie) i narciarz ma odpowiednio mocne nogi. Zaawansowani i zawodnicy maja inaczej ustawione, ale tez sie to jakos sprawdza - gorzej na zawodach wyzszej rangi, gdzie czesto na maxa ustawiaja - swiadome ryzyko. Co innego obciazenie statyczne, jakie sila miesni 'na uciag' damy, a co innego dynamiczne, powstajace podczas upadku i uderzenia narta, czy podczas skokow/ladowan. Zawodnicy nie zadaja pytan, jak ustawiac, Ci ktorzy zadaja, powinni je raczej zadawac po tylko, aby upewnic sie, ze serwis im dobrze ustawil, bo serwisy tez mamy rozne Warto tez pamietac, ze np. niektore ubezpieczalnie wymagaja kwitu z serwisu, ze montaz i sila wypiecia wiazan byly przeprowadzone przez proesjonalny serwis. Ciekawe to, bo chyba by musieli plombowac sruby regulacyjne -
No tak, czytanie ze zrozumieniem to nie jest dobra rzecz rano w biurze w moim wykonaniu... Faktycznie - teraz to jasniej brzmi. Wczesniej zasugerowalem sie 'kick', zamiast przeanalizowac polskie wyjasnienie 'osj'. Co do filmu, odwoluje - znalazlem u siebie juz...
-
O ile dobrze kumam, to kick turn ma byc czyms w rodzaju tego cwiczenia do smigu, jakie bylo na tych filmach sitn (ktorych notabene nie moge znalezc, chyba 'pozyczylem' komus, kiedys CD - ma ktos moze i zalinkuje?) - pokazywali odstawienie jednej narty, dostawienie drugiej, zeslizg i zakrawedziowanie. Jump turn - jasna sprawa (czasem wystarcza w wersjii 'tail/heel up', czasem totalnie w popwietrzu). Widze, ze temat pieknie sie rozwija. Troche perelek sie znalazlo - nie ukrywam, ze pomoglo mi to w tlumaczeniu zagranicznym instruktorom, do jakiej grupy poszczegolne jednostki maja przydzielic (niestety niektorzy wymagaja wczesniejszej rezerwacji, bo takie oblozenie jest - prosciej by bylo sprawdzic na miejscu, ale trzeba im pisac, czego sie maja spodziewac ). Dzieki za wszystkie odpowiedzi i ciekawa dyskusje, bede dalej sledzil watek
-
Moje doswiadzczenia z testowanych egzemplarzy sa mocno rozne. Wlasciwie mnostwo zalezalo od tego, ktory raz dana narta byla ostrzona Fabryczne katy slalomek bywaja rozne, ale w wypozyczalniach czesto jada wszystkie na jeden kat i wtedy ciezko tu oceniac roznice. Jak dla mnie slalomki sa 'uniwersalnymi trasowkami', na co przykladem moze byc nauczenie kobiety (troche wazacej) od zera do calkiem przyzwoitego poziomu na strasznie rozpropagowanych SL9 (jedyne, jakie byly w dobrym stanie w wypozyczalni). I gadanie, ze to trudna i wymagajaca narta jest smieszne. Wydaje mi sie, ze na kazdej narcie da rade jakos sie zwiezc, natomiast branie na prawde twardych slalomek dla lekkich i nienajlepiej jezdzacych osob jest bez sensu. Zeby na nich jezdzic (nie 'jezdzic') trzeba umiec wykorzystac ich potencjal a to zwykle wymaga specyficznej techniki, sily i w mniejszym stopniu masy. Jak wczesniej wspomnialem - moje obserwacje raczej wskazuja na to, ze dobra slalomka jak juz zlapie krawedz, to trzyma a jakas rozklekotana nartka pusci, jak sie mocniej pociagnie noge . Roznice wynikajace ze sposobu naostrzenia narty dla mnie byly znaczne i slalomki z katem 87 bez podniesienia byly wymagajace w tym sensie, ze niechetnie wybaczaly blad za wczesnej zmiany krawedzi. Wlasciwie to podniesienie lub jego brak ma najwieksze znaczenie w odczuciach z jazdy czyms innym, niz krotki skret. Najbardziej to sie daje we znaki, gdy probuje jakis pusty kawalek przeciac na kreske. Nartki 198 rossi po prostu jechaly, a 160 o promieniu 12 bez podniesienia juz na kreche z wieksza predkoscia... niezbyt pewnie, choc sie oczywiscie da (po prostu te narty same chca skrecac ). Zgadzam sie z tym, ze na slalomkach na trasie mozna wszystko jakos pojechac i zapewne dlatego sa one tak rozpowszechnione. Dopiero puch sprawia, ze czujemy 'waskosc' pod butem. Podczas normalnej jazdy daje rade wszystko 'jakos' pojechac, ale trzeba sie bardziej pilnowac, bo slalomki sa mniej tolerancyjne dla bledow, zmiany podloza itp, od takich wlasnie allroundow czy allmountain (choc tu dodajemy szerokosc pod butem). Pozostaje swojego rodzaju wybor: 1 slalomki - i moc na nich pojechac na krawedziach i wiedziec, ze to jest to, wyciagnac z desek max ich mozliwosci, a dla odmiany pojezdzic calkiem fajnie dluzszym skretem na szerokich i pustych stokach, albo sie pobawic w jakies 360, hopki, czy prace nozkami w muldach pilnujac mocno techniki i krawedzi; 2 allroundy - i moc na nich wszystko jakos pojechac, ale z niczego nie miec pelnej frajdy... 3 allmountain - ktore (z odpowiedniej polki) moga byc ciekawa alternatywa dla osob pragnacych jednej pary nart (takie AMC 76, czy B5 o calkiem pochlebnych opiniach). Sam nie wiem co lepsze - obecnie mam 'crossy', tudziez 'funy', czyli de facto slalomki roznie przez fischera klasyfikowane w kolejnych latach => RX8 o taliowaniu RC4 Race SC - dlatego pisze 'slalomki' Jakos tak to widze, ale ciekaw jestem tez opinii innych 'uzyszkodnikow'
-
W moich Nordicach podobny problem mnie wpienial. Albo za malo ugiete nogi, albo pozycja 'kibel', bo dalej do przodu nie chcialo isc. Tez mi sie wydaje, ze za slabo pochylone. Langi WC sa mocniej puszczone do przodu, ale tak stare i niewygodne juz, ze nie nadaja sie do jazdy na dluzej. Teraz chce kupic fischery i jak mierzylem, to tez bardziej nachylone troche sa. W kazdym razie ratowalo mnie jedynie wieksze 'rozjechanie' nog. Zeby naprawde nisko zejsc i ostro wziac zakret musialem w tych butach puscic gorna narte pilotujaca duzo dalej do przodu, niz podczas kursu w langach... Dopiero wtedy to jakos wygladalo. Gorna narta jedzie mocno z przodu i wtedy zewnetrzna noga moze juz byc poprawnie ustawiona, oparta mocno o jezyk i jedzie sie nisko. Niestety kosztem nienajlepszego prowadzenia gornej, bo gdy ona jedzie za mocno z przodu, to obciazam tyl tej narty :/ Generalnie pochylenie cholewki w miekszych butach sie bardzo przydaje - jesli jest, moje nordici maja jeszcze nedzny skli/walk i w pozycji ski pochylenie jest za male. Albo but z bajerami, albo dobry but do rozwojowej jazdy
-
Amen! Dobrze, ze ktos to napisal. Nawet jesli firma 'Nike' nazwe wziela od bogini, to jest to tez jej nazwa wlasna i boginie mozemy nazywac polska odmiana, ale zarejestrowanych nazw handlowych raczej sie nie wymawia po swojemu, tylko wszedzie tak samo, zeby w kazdej czesci Swiata, niezaleznie od ojczystego jezyka, ludzie wiedzieli, o czym sie 'do nich rozmawia'... No a inna bajka to np. celowe przekrecanie nazw, tak dla hecy, typu jade do "Oszoloma", czy "Liroja", mimo znajomosci poprawnej wymowy A co do "r", to niemieckie r owszem jest charakterystyczne, ale i bardzo rozne - co innego "r" na lekcji niemieckiego, co innego "r" w realu. W kazdym landzie Niemiec inaczej brzmi. A ze "Fischer" austriacki jest, to jeszcze inaczej tam mowia i trzeba sie z tym liczyc. To troche, jak z naszymi gwarami. Roznie beda wymawiac, ale poprawna/ksiazkowa wymowa moze byc w pewnych regionach niezrozumiala dla miejscowych Bylo tez "Cebe", o ile dobrze pamietam, to wymawia sie "czebe", choc troche to glupio brzmi!? Ach i popieram unikanie znakow diakrytycznych, nie tylko z lenistwa, ale wlasnie ze wzgledu na problemy, ktore one czesto przysparzaja. Warto pamietac, ze czasem na komputerach jest system w wersji angielskiej, bo np. tresc komunikatow daje szanse zrozumienia ich, w odroznieniu od nieudolnych tlumaczen. Czasem problemy z ISO, czy po prostu brak polskiego ukladu klawiatury. Takie cos mnie osobiscie nigdy nie przeszkadzalo, choc jak mam cos w edytorze tekstu napisac, czy maila do klienta, to sie pojawiaja schody... Wtedy tez pomijam znaki diakrytyczne.
-
Alez oczywiscie, ze sie przydaje i wcale nie old school, noga przy nodze, tylko wedle obecnych standardow na szerokosc bioder, jak na krawedziach (choc tu co szkola, to inne zalozenia, o czym juz bylo na forum). A smig na stromiznach i w trudnym terenie to podstawa, jesli umie sie wiecej niz zeslizgiwanie sie, byle dotrzec w jednym kawalku Jest tez czysty carving w puchu itd, ale tu nie o tym Parallel turnes/curves daje do okreslania zwyklych rownoleglych, zeby pokazac, ze juz przestaja pluzyc (ta 'pizza' to fajny pomysl ). Dlatego sie zastanawialem, czy jakos smig mozna precyzyjnie nazwac. Ale skoro tu mamy problemy, to juz chyba nie mam co pytac o rozroznienie nazw smigu bazowego i przyspieszajacego... pzdr.
-
Tjaaa, kolejny przyklad na to, ze chocby nie wiem znalo sie jakis jezyk, to w poszczegolnych dziedzinach zawsze sie znajda niewiadome W sumie polski 'nie narciarz' tez nie bedzie wiedzial, o co chodzi z plugiem, nw, smigiem itd. Ja do tej pory wlasnie mowilem/pisalem plough (plow by USA ) i parallel turnes/curves, bo to kumali instruktorzy w 4 krajach Alp (chyba, bo nikt sie nie skarzyl, ze kompletnie nie taka grupe dla niego dobrali a szkolki potwierdzaly, ze skumaly). Czasem pomocne sa takie fajne certyfikaty okreslajace stopien zaawansowania. Najczesciej wlasnie dzieciom to daja i jest tam wszystko w ichnim jezyku oraz zwykle po angielsku. Stad bralem powyzsze nazwy, ale chcialem sprawdzic, czy Wy macie inne jakies doswiadczenia. Dzieki za odpowiedzi PS A jak byscie smig przetlumaczyli? Z maluchami tego sie raczej nie robi i malo ktory klient kuma, co to, zanim gdzies pojedzie, ale ciekawosc mi nie odpuszcza
-
no wlasnie - dotychczas pisalem np. "...kid almost learned the parallel turns, however he still ploughs a liitle." Ale na kilku stonkach znalazlem to "wedge position" i "wedge turnes". Stad moje watpliwosci. Na tych filmikach sa tez teksty i widac wyraznie, jak poszczegolne techniki nazywaja... Link: http://www.expertvil...-wedge-turn.htm i inne. A swoja droga typ na filmie koszmarnie trzyma rece...
-
Witam, jako ze ciagle robie rozne rezerwacje w roznych czesciach Swiata, to troche sie nieswojo czuje usilujac okreslic poziom techniczny klientow po angielsku. Jesli ktos z instruktorow ma papiery miedzynarodowe, robil jakies dodatkowe kursy, czy po prostu sleczy przed angielskim eurosportem , to bede dzwieczny za zapodanie poprawnych angielskich nazw ewolucji. Wszystko, co potrzebne do wytlumaczenia instruktorom we Wloszech, Austrii i Szwajcarii, co potrafia ludzie, dla ktorych maja przygotowac odpowiednie grupy. Czyli np. jak sie zowie pluzenie, rownolegly NW i smig, bo to w miare sensowne, podstawowe wyznaczniki, mogace pomoc przed zobaczeniem, jak ktos jezdzi. Musza orientacyjnie grupy jakos przygotowac...
-
Nie tak znane wsrod amatorow i 'nie-pasjonatow". Nie jest to popularne miejsce wsrod Polakow... A nie tylko Downhill tam jezdza, sa tez inne ciekawostki z duzym nachyleniem i sporymi deniwelacjami. Po prostu lacznie tras jest mniej, niz w 3 dolinach, Bramach Slonca, czy nawet Verbier... Za to poziomem sa interesujace. pzdr.
-
Kitzbuhel, nie tak znane, ale trasa FISowska ma opinie najtrudniejszej, sposrod jezdzonych na zawodach...
-
bo szukam Yeti i czesto znajduje rozne okazy przebrane za ludzi na trasach...