Skocz do zawartości

Szymon

Members
  • Liczba zawartości

    425
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Szymon

  1. A ja właśnie na świeżo po powrocie, miało być Zillertal ale poszliśmy na zwiedzanie mniejszych i nie przeludnionych ośrodków. Hochzeiger, Rifflsee, Hochoetz-Kuhtai, See, Axamer-Lizum - w każdym z nich byłem po raz pierwszy, było gdzie jeździć i nogi siadały. Przy okazji padł chyba rekord najtańszej jazdy w pełni sezonu - 181,50 euro za 5 dni (dla dorosłego), i najtańszego karnetu za 1 dzień - 26,50 euro dorosły i 13 euro dziecko, kto zgadnie w którym ośrodku (w cenniku tego nie ma)? Dzieci za 5 dni płaciły 102,50e - 14 latek i 76,50e - 8 latka.   Gajowy, jeszcze raz dziękuję za wyjazd, pozdrawiam całą ekipę.   BTW. postaram się wbić na snowbombing.
  2.   Miałem 2 razy żebra obite na nartach i to bardzo przyzwoicie , raz mnie tak przytkało, że z 1,5 minuty po upadku powietrza do płuc nie mogłem nabrać. W następnych dniach nawet delikatny śmiech powodował ból, o kaszlu nie wspomnę. Bolało dość długo, nie pamiętam dokładnie ale dłużej niż miesiąc, raczej bliżej 2. Ale da się z tym jeździć, szczególnie jak masz terminowy karnet kupiony i wyjazd opłacony na kilka następnych dni. Ale żadnych leków przeciwbólowych nie brałem, chyba więcej szkody robią niż pożytku. Nie ma co się rozczulać, rób swoje i zapomnij, że coś Ci dolega. Ale faktem jest, że to nieprzyjemne i studzi trochę brawurę, pouczające doświadczenie. 
  3.   Wpadnijcie po drodze do mnie to wam narty nasmaruję.
  4.   Własnie Krzychu - fotki dawaj, w tym sezonie na razie jestem uziemiony to chociaż daj popatrzeć.
  5.   Efektu drugiego wygrzania nie było widać, znaczy ani smar nie chciał wyparować ani się wchłonąć.   Box całkiem ok, grunt że działa. Ale z tym drutem oporowym to chyba przekombinowałeś. Roboty więcej niż z oprawkami żarówek, a dochodzi kwestia bezpieczeństwa p.poż, ryzyko porażenia prądem, itp.
  6.   Nie wiem, nie spotkałem się z tym.   Zrobiłeś termoboxa? Pochwal się, daj jakieś foty, napisz z czego, itd.
  7.   To są wymiary zewnętrzne ale bez ocieplenia. Tak zrobiłem, bo styropian jest w płytach 100x50x10 i takie pudło można okleić prawie bez cięcia styropianu (a dociąć szczelne drzwi byłoby trudno). Wewnątrz jest o 6mm mniej (ścianki maja po 3mm). Właściwie na głębokość miało być 30cm, ale para szerszych nart mogła by nie wejść na 1 półkę i profilaktycznie powiększyłem, dlatego drzwi nie dosuwają się do końca i troszkę wystają. W sumie poszerzenie konieczne nie jest, bo można szerokie narty wsadzić na 2 półki pomieszane z węższymi. Ale gdyby użyć cieńszego styropianu to głębokość "skrzynki" trzeba zwiększyć, żeby styropianu nie ciąć i to jest lepszy pomysł bo może i snowboard by się zmieścił, albo ze 3 pary nart.
  8.   Jestem zwykłym amatorem bez powiązań biznesowych z narciarstwem.   Z mojego punktu widzenia w smarowaniu chodzi o to żeby do nart nic się nie kleiło, nie przymarzało do ślizgu i nie trzeba było za często kijów używać. Na wyjeździe mam się cieszyć z jazdy, a nie wkurzać, że narty nie jadą albo lecieć na ryj przy zsiadaniu z krzesła bo na ślizgu są przymarznięte krupy lodu. Mam po prostu nie myśleć o smarowaniu i nie zastanawiać się czy jest potrzebne. I tak właściwie było, narty jechały poprawnie i nie czułem, że czegoś im brakuje. Natomiast efekt super dobrego poślizgu jest fajny i cieszy, ale niestety w moim przypadku krótkotrwały pomimo wygrzewania. Nie jest jednak dla mnie na tyle ważny, żeby podczas wyjazdu używać żelazka.   Czarny nasączony ślizg być może zapobiega jego szybszej degradacji, jest bardziej odporny na ścieranie i zarysowanie, nawet jeśli zewnętrzna warstwa smaru się zetrze to zapobiega dostaniu się wody do głębszych warstw. Prawdopodobnie warto takie wygrzewanie zrobić na nartach nowych lub po planowaniu ślizgu. I chyba tylko tyle mogę o tym powiedzieć po krótkim kontakcie z tematem. Natomiast jak ktoś chce mieć super szybkie narty przez cały czas, to samo wygrzewanie raczej sprawy nie załatwi.
  9. Nie było mnie kilka dni i temat zszedł na OT, ale nic mi do tego.   Byłem z Gajowym w Solden, Gurglach i Lermos na 5-cio dniówce. Śniegi były różne - od twardego betonu do bardzo mokrej brei poprzez różne stadia pośrednie, w tym popruszone cienkim puszkiem. Po ostatnim dniu ślizgi były całkowicie czarne i nie było śladów szarości nawet przy krawędziach, którą do tej pory obserwowałem zawsze w 3-4 dniu.   Ale - tak z ręką na sercu tylko pierwszego dnia czułem wyraźnie, że narty są dobrze posmarowane i same mi o tym przypominały np. przy zsiadaniu z krzesła. W kolejnych dniach już nie zwracałem na to uwagi, chyba dlatego, że ślizgały się nie urywając dupy. Na dojazdówkach Gajowy potrafił mi nawet trochę uciec, więc to smarowanie żadnej przewagi nie dawało, ale to może kwestia czystszej krawędzi u niego (a jeździł na jakichś wygrzebanych spod łózka zabytkach, które smaru nie widziały od 6 lat )  W ostatnim dniu zamieniliśmy się nartami i stwierdziliśmy, że w kwestii łatwości poślizgu nie ma zauważalnych różnic między nimi.   Z drugiej strony nie było też sytuacji, żebym czuł potrzebę ponownego przesmarowania nart, bo jego "brak" nie był jakiś uciążliwy. Jeździło się dobrze, ale na nartach bez smaru też. Może to kwestia warunków, bo nie tak często spotyka się śniegi, które smaru się bardzo domagają.
  10.   Tak, jestem w Austrii właśnie, wrócę to coś napiszę - póki co po 3 dniach jest ok.
  11.   Wykres odnosi się do prasowania w czasie do 6 minut, ciężko to odnieść do 20 godzin w boxie, ale i tak jest ciekawy. Wynika z niego, że im temperatura wyższa tym szybciej wsiąka parafina, ale to nic zaskakującego bo ma niższą lepkość, z gorącego żelazka kapie jak woda, a w 60 st.C roztopiona kropla na ślizgu nawet nie chce się rozpłynąć. Podczas zwykłego prasowania przeważnie robimy kilka przebiegów żelazkiem po ślizgu, podczas którego dane miejsce jest łącznie prasowane może przez 30 sekund, albo mniej. Wg wykresu w ślizg wejdzie około 1mg/cm2. Z drugiej strony jak ktoś się uprze i będzie każdą nartę prasował godzinę to osiągnie czas w okolicach 6 minut (na każde miejsce) i ślizg przyjmie 20mg/cm2, a to już bardzo dużo. To mniej więcej odpowiada warstwie parafiny o grubości 0,2mm. W jaki sposób miała by się ona zmieści w 0,3mm grubości ślizgu? Musiała by docierać znacznie głębiej.   Jest jeszcze taki wykres http://www.tokous.com/thermo_bag.htm. Wynika z niego, że po 3 godzinach w boxie w 60 st.C parafina dociera na głębokość 0,3mm, a w wierzchniej warstwie ślizgu jej procentowa zawartość osiąga 45%. Całkiem sporo pustego miejsca musi być w ślizgu, skoro tyle parafiny przyjmuje. Ale średnia zawartość parafiny w warstwie 0,3mm jest poniżej 10%. Czyli odpowiada to warstwie parafiny 0,03mm czyli jakieś 3mg/cm2.   Pytanie jak to wygląda po 20 godzinach? Ktoś pisał chyba na epicski, że ważył narty (ale nie wiem po ilu godzinach) i wyszło mu około 8g na nartę. To odpowiada prawdopodobnie około 5mg/cm2. Z moich obserwacji wynika, że nowa narta wchłonęła praktycznie w całości warstwę, którą udało się rozprasować żelazkiem możliwie grubo - ale tu znów nie wiem jak grubo, może to było 0,1mm a może 0,3mm?   W każdym razie, wygląda na to, że można całkiem sporo parafiny do ślizgu wprowadzić nawet przy pomocy żelazka - ale to bardzo mozolne i ryzykowne, ze względu na możliwość przypalenia ślizgu czy uszkodzenia konstrukcji narty w przypadku jej przegrzania. Zrobienie tego w termoboxie jest bezpieczniejsze i nie absorbuje tyle własnego czasu. Parafina potrafi też wsiąknąć chyba znacznie głębiej niż 0,3mm - pytanie tylko po co ja wprowadzać tak głęboko? Może nie ma sensu trzymać w boxie narty dłużej niż kilka godzin.
  12. kolo - w tym poście, który zlinkowałeś są zdjęcia boxa  w jednym z serwisów. Zauważcie, że to też jest samoróba tylko zrobiona dużo staranniej i bardziej ergonomicznie niż moja, z budowlanych płyt izolacyjnych Rectile. Nawet sterownik mają tej samej firmy i prawdopodobnie ten sam model co ja, tylko w wersji pod zabudowę tablicową (ja mam na szynę din). Dodatkowo mają też programator czasowy. Widać, że chłopaki nie są w ciemię bici i zamiast kilkunastu tysięcy na markowy boks wydali pewnie około tysiaka.
  13.   mam wagi apteczne, bardzo dokładne - ale ta większa ma zakres do 1kg.       Ile smarowań zastępuje to ja nie wiem. W kwestii możliwości wchłonięcia parafiny przez ślizg na pewno dużo, ale do jazdy i tak liczy się smar który jest przy samej powierzchni ślizgu (ten co jest głębiej na powierzchnię nie wylezie), więc być może zastępuje tylko 1 smarowanie.
  14.   Oczywiście że ciecze parują w każdej temperaturze, tylko jak szybko. Parafina ze starych nart nie wyparowała (o były grzane równocześnie), parafina ponownie nałożona na nowe narty również nie wyparowała, logicznym wnioskiem jest, że nie da się zaobserwować parowania parafiny w temperaturze i w czasie o jakich rozmawiamy.
  15.   O jakim artykule mówisz?, daj linka.   Parafina odparowuje? Czemu nie odparowała z drugiej pary nart i czemu ta druga warstwa, którą skończyłem już wygrzewać nie chciała odparować? Temperatura wrzenia parafin to między 300 a 400 st.C, w 60 to ona ledwo co w stan ciekły przechodzi i do intensywnego parowania trochę brakuję.   Nie jestem w stanie sprawdzić jak głęboko wchodzi w ślizg parafina i czy to jest 0,3mm czy więcej - sam nie wiem gdzie ona się pomieściła, ale ani z nart nie spłynęła ani nie odparowała.
  16. Jeszcze słowo o wyłącznikach termicznych http://www.julik.pl/...A250V-65C-/1421. One powinny odcinać zasilanie w temperaturze znamionowej i ponownie je załączać w temperaturze o 10-15 st. niższej. Niestety to jakaś chińszczyzna chyba i parametry to one trzymają tylko na papierze. Na 3 sztuki 2 działały w sposób powtarzalny, jeden przy 65st.C, ale drugi przy 60st.C - więc trochę za blisko temperatury roboczej i dochodziło do niechcianych rozłączeń zasilania. Trzeci działał kompletnie bez sensu i za każdym razem inaczej. Trzeba kupić kilka, przetestować i wybrać sprawny egzemplarz.   Są jeszcze jednorazowe bezpieczniki termiczne, ale nie nadają się do takich zastosowań. Mają się topić w określonej temperaturze odcinając na stałe zasilanie. Problem w tym, że nie są dostosowane do pracy długotrwałej i po kilku godzinach działania temperatury o kilkanaście stopni niższej też ulegają uszkodzeniu.
  17. Jestem po pierwszym wygrzewaniu 2 par nart, jedne nowe, drugie stare - używane.   Najpierw zrobiłem dwukrotne cyklinowanie na gorąco i szczotkowanie. Następnie nałożyłem jak najgrubszą warstwę smaru żelazkiem - naprawdę było go sporo. Dodatkowo na koniec nakapałem jeszcze smar na środek ślizgu bez prasowania, żeby w boxie się rozpłynął. Co prawda między bajki wsadzałem opowieści o tym, że ślizg w boxie tak pije, że smar trzeba uzupełniać, ale na wszelki wypadek dałem go dużo.   Po 2 godzinach zajrzałem na moment do boxa (59 st.C), smar był ładnie roztopiony i idealnie pokrywał całą powierzchnię ślizgów. Pomimo tego był na tyle gęsty, że nakapane na środek krople nie chciały się rozpłynąć po ślizgu i nawet z dziobów nart nic nie kapało, a smaru było tam aż za dużo. Po 15-20 godzinach wyłączyłem ogrzewanie, po następnych kilkunastu w boxie było jeszcze 37st C. Jest trochę za dużo styropianu (spokojnie wystarczyłoby 5 cm) i za wolno box stygnie - to niby dobrze ale trzeba mieć cierpliwość. Rozszczelniłem lekko drzwi i wróciłem za kilka godzin.   Tak wyglądał ślizg nowej narty po wygrzaniu.   Smar został praktycznie tylko w miejscach gdzie był nakapany i się nie rozpłynął. Ta rozprasowana warstwa wchłonęła się w całości, a w wielu miejscach pojawiły się suche plamy. Widać je było nawet po cyklinowaniu i szczotkowaniu.   Natomiast stare narty po wygrzaniu wyglądały tak.   Smar wchłonął się w niewielkim stopniu - było co cyklinować. Być może to wina jakości ślizgu, chociaż niby jest "sintered" i to akurat są Stockli, więc raczej nie jest podłej jakości. Bardziej prawdopodobne, że ślizg jest "zapchany" starymi smarami o większej twardości i temperaturze topnienia, które nie chciały głębiej przepuścić miękkiego smaru. Cyklinowanie na gorąco widocznie ich nie usunęło.   Nowe narty jeszcze raz trafiły do boxa z kolejną porcją smaru bazowego, a stare już z nałożonym smarem poślizgowym.   Ewidentnie widać, że nowy ślizg "lubi wypić".   Nie wiem natomiast czy przełoży się to na dłuższą jazdę bez smarowania, bo co z tego, że smar siedzi w głębszych warstwach ślizgu jeśli na wierzchu się zetrze? Niedługo to sprawdzę.    
  18.   Ja na szczęście mam garaż. Zrób sobie mały box na 1 parę nart (bez wiązań - jedna narta nad drugą) o wymiarach w okolicy 15x30x200cm obłożony styropianem 2,5 cm i do tego składany (skręcany). Mówię serio, jak najbardziej do zrobienia, tylko zamiast płyty HDS jakąś sklejkę 6-8mm trzeba by zastosować, ale znacznie mniej - więc nie za bardzo drożej.
  19.   Będę zadowolony jeśli smar wytrzyma 5-6 dni, na więcej nie liczę. Budowa boxa zwróci się temu, kto oddaje (lub chciałby oddawać) narty do wygrzewania 1-2 razy w roku lub częściej, szczególnie jeśli więcej niż 1 parę.         A dlaczego boxy są tak drogie? Pewnie powód jest wspólny, koszty marketingu + zysk producenta i łańcucha pośredników musi w efekcie dać 500-1000% marży. Myślę, że z powodzeniem można używać zamienniki jeśli znajdzie się o odpowiedniej twardości. Z drugiej strony kostka smaru za kilka dych wystarcza mi na bardzo długo, dlatego roczna oszczędność z używania zamienników jest dla mnie znikoma.       Oczywiście masz rację. Dotychczas kładłem bazę żelazkiem a na to twardszy - poślizgowy. Teraz bazę dodatkowo wygrzeję, a poślizgowy może i też przez jakieś 2 godzinki.
  20.   OK, schowamy go pod siedzeniem kierowcy.
  21.   Ale ja nigdzie nie wykazałem, że to "daje coś w zamian". Np. że po smarowaniu w termoboxie będzie się jeździło lepiej niż po wprasowaniu żelazkiem byle jakiej parafiny. Być może dłużej smar utrzyma się na ślizgu, o to mi głównie chodziło budując thermoboxa, bo na wyjazdach nie ma czasu, ochoty ani miejsca do smarowania. Jestem daleki od poglądu, że amator powinien np. używać smarów dostosowanych do warunków na stoku, sam zresztą posiadam i używam głównie smary uniwersalne. Jedyną rzeczą, która mnie "odrobinkę" irytowała był poszarzały ślizg po 3-4 dniach jazdy i dające się odczuć spowolnienie nart na płaskich odcinkach przy mokrym śniegu.
  22.   Jego odpowiednikiem u swixa jest właśnie testowany przeze mnie BP99 czyli nr 1 w teście.
  23. Trochę poeksperymentowałem z różnymi smarami w różnych temperaturach, chciałem zorientować się jaka temperatura boxa będzie odpowiednia. Do testów użyłem w większości smary uniwersalne o dużym zakresie temperatur bo innych nie miałem (od lewej na zdjęciach):   nazwa / zakres temperatur / zalecana temp. żelazka   1. swix BP99 / +5, -5 / 110 2. swix LF F4 / +10, -10 / 125 3. swix HC U0020 / 0, -20 / 125 4. toko barwax molibden / 0, -30 / 130-140 5. holmenkol WAXXL / all / 120-130   Zacząłem od 50 st. C, co 2 godziny robiłem fotkę i podnosiłem temperaturę o 5 st. C - uwzględniając czas na ponowne rozgrzanie boxa po częściowym wychłodzeniu w czasie robienia fotek, co najmniej 1,5 godziny smary leżały w docelowej temperaturze. Skończyłem na 65 st. C, do wyższej nart i tak nie wsadzę. Wyniki na zdjęciach.     Tak na szybko nasuwa się kilka wniosków.   1. Smary nie mają jednej temperatury topnienia, tylko są mieszaniną parafin o różnych temperaturach, czasem całkiem odległych od siebie. Np. nr 1 zaczął wyraźnie "puszczać soki" już w 50 st., ale nawet w 65 st. zostało trochę niestopionego smaru. Najbardziej jednorodny był nr 3.   2. Czas rzędu 1,5 godziny nie był za krótki żeby całkowicie stopić taki kawałeczek smaru, co pokazał nr 3 w 55 st. C, czyli niestopione fragmenty pozostałych smarów wynikają wyłącznie z obecności frakcji o wyższej temp. topnienia a nie z za krótkiego czasu ekspozycji.   3. Obecność (co prawda niewielkich ilości) twardszych frakcji w smarze nr 1 (specjalnym do hotboxów w temp. 55 st.) wynika albo z niedbałości w procesie produkcyjnym, albo służy wyższym celom, których nawet nie będę próbował zrozumieć. Dużo ciekawiej wygląda tutaj smar nr 3, tyle że nr 1 ma większy udział frakcji topniejących do 50 st.C, które być może głębiej penetrują ślizg???   4. Temperatura rzędu 55-60 st. C jest wystarczająca do wygrzewania miękkich smarów nr 1 i 3.   W sumie nic odkrywczego. Tyle tylko, że nie będę się zastanawiał jak wielki błąd popełniełem nie nastawiając boxa np. na 65 st.C. Niedługo zobaczę jak to wygrzewanie sprawdzi się na 5 dniowym wyjeździe.    
  24.   Czujnik jest na środku pomiędzy wspornikami na narty (będzie możliwie blisko obu par nart), widać go na 1 fotce. Ale jego lokalizacja nie ma aż tak dużego znaczenia, bo pełny obieg powietrza trwa około 3,5-4 sekund, a box podgrzewa się w tempie 0,1 st.C na 7 sekund, temperatura jest więc bardzo wyrównana w całej objętości. Ale lepiej nie umieszczać go blisko żarówek bo może trochę zawyżać wskazania.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...